Z ostrzeżeń Generalnego Inspektoratu Sanitarnego wynika, że od początku roku 19 produktów musiało zostać wycofanych z obrotu w Polsce z powodu skażenia. Typowy koszt takiego incydentu wynosi nawet kilkanaście milionów złotych, a do tego firmy często muszą wypłacić także odszkodowania za szkody w zdrowiu konsumentów. EIB zwraca uwagę, że wydatki i straty związane z zanieczyszczeniem produktu można uwzględnić w ubezpieczeniu skażenia produktu.
– Bezwzględnie warto, aby firmy doskonaliły się w zakresie bezpieczeństwa produktu. Dobre procedury, certyfikacja, montaż urządzeń takich jak sortery optyczne, laserowe, rentgenowskie, wykrywacze metali czy analiza laboratoryjna to dziś konieczność. Trzeba jednak mieć świadomość, że nawet świetna prewencja czasem zawodzi. A gdy zawiedzie, firma musi być przygotowana na sytuację kryzysową. Zarówno organizacyjnie, jak i finansowo – mówi Mateusz Kita, Manager ds. Rozwoju EIB.
Jaki koszt rodzi skażenie produktu?
Szacuje się, że przeciętny koszt poważnego incydentu to kilka–kilkanaście milionów złotych. Składowe tego kosztu są dość dobrze znane. Eksperci oceniają, że rozkładają się one następująco:
- Wartość wycofanych produktów dotkniętych skażeniem – 42%
- Wartość produktów nieskażonych, a również objętych wycofaniem – 21%
- Koszty zatrzymania produkcji – 21%
- Utrata kontraktów – 4%
- Pozostałe koszty, w tym przede wszystkim koszty powiadomienia, transportu, utylizacji, sortowania – 12%
Powyższe dane nie obejmują kosztu szkód osobowych, do których może dojść w wyniku incydentu. Gdy do nich dochodzi – koszty rosną lawinowo i wywracają każdą statystykę do góry nogami.
Firma może się ubezpieczyć od skutków skażenia produktu?
Temat ryzyka związanego z jakością produktu jest bardzo dobrze znany, również w Polsce. Stąd zauważalny w ostatnich latach wzrost jakości polis odpowiedzialności cywilnej za produkt.
– Praktycznie każda rozsądnie zbudowana polisa OC działalności pokryje koszty roszczeń konsumentów, którzy ucierpią na skutek skażenia produktu. Wiele polis uwzględnia też roszczenia kolejnych producentów i dystrybutorów, którzy kupili produkt dotknięty wadą. Niektóre polisy zapewnią uznanie kosztów odszukania wadliwego produktu, poinformowania konsumentów, transportu, sortowania i utylizacji. Inne pokryją nawet koszty pomocy w organizacji tego procesu – bo przecież nie każda firma ma zasoby pozwalające na jego samodzielne i sprawne przeprowadzenie. To świetnie, że tego rodzaju ubezpieczenia są nie tylko dostępne, ale i wdrożone w prawie każdej firmie – zauważa Mateusz Kita.
W ocenie eksperta, podchodząc poważnie do przeniesienia ryzyka skażenia produktu na rynek ubezpieczeniowy, warto uzupełnić rozwiązania standardowe bardziej specjalistycznymi. Rozwiązaniem jest ubezpieczenie skażenia produktu (CPI – Contaminated Product Insurance), skierowane do podmiotów z branży spożywczej, farmaceutycznej czy kosmetycznej.
– Jest to ubezpieczenie, które pozwala pokryć wartość skażonego produktu i koszty obrony reputacji marki. Kompensuje też utracone kontrakty i zysk, który nie zostanie wypracowany w momencie czasowego zamknięcia zakładu lub jego części przez władze. Może pokryć również negatywny wpływ na wielkość zdarzenia w przyszłości. Z własnego doświadczenia mogę z całą stanowczością powiedzieć: są to elementy, które mogą decydować o przetrwaniu firmy. Ubezpieczenie CPI powinno być traktowane jako standard w branży spożywczej. W Polsce takie umowy funkcjonują już od ponad 10 lat i stopniowo popularyzują się też wśród mniejszych firm – mówi Mateusz Kita
(AM, źródło: Brandscope)