W ubiegłym roku w Monitorach Sądowych i Gospodarczych opublikowano informacje o 1293 niewypłacalnościach polskich firm. To o 32% więcej niż w 2019 r. i najwięcej w obecnej dekadzie – wynika z danych zebranych przez Euler Hermes. W tym roku nie będzie lepiej: według prognoz ubezpieczyciela w 2021 r. nastąpi kolejny znaczny wzrost liczby niewypłacalności – o 17% w Polsce i o 25% na rynkach eksportowych.
Euler Hermes wskazuje, że w IV kwartale ubiegłego roku odnotowano najwyższą liczbę niewypłacalności w historii – było ich o 20% więcej niż w III kwartale 2020 r. Największy wzrost skali problemów zakończony niewypłacalnością zanotowały firmy działające w sektorach transportu (+70% r/r) oraz usług (+69% r/r). Z kolei załamanie łańcuchów dostaw, nieprzewidywalne wahania popytu (m.in. na produkty inwestycyjne czy w motoryzacji) oznaczały duże problemy wielu producentów – liczba ich niewypłacalności wzrosła o 27% r/r. Ubezpieczyciel wskazuje, że nie ma bezpiecznych branż – przykładem sektor spożywczy, w którym niewypłacalnych było 109 producentów i przetwórców, czyli ponad 1/3 spośród 319 niewypłacalności firm produkcyjnych.
Z analizy ubezpieczyciela wynika ponadto, że ryzyko nie jest rozłożone równomiernie – nie tylko branżowo, ale i geograficznie. Najbardziej dotknięte wzrostem liczby niewypłacalności są województwa ze znacznym udziałem usług transportowych i turystycznych z północno-zachodniej Polski, a także z woj. świętokrzyskiego – z blisko lub ponad 100% wzrostem liczby niewypłacalności.
– Tak złe rezultaty można tłumaczyć na wiele sposobów, wskazując m.in. zaszłości w gromadzeniu rezerw kapitałowych, ale najbliższe prawdy jest to najprostsze wytłumaczenie – pandemia i związane z nią ograniczenia oraz utrudnienia, co widać m.in. po niechlubnym rekordzie upadłości w usługach oraz w transporcie (nie tylko towarowym – ten powoli odżywa, ale także w tym pasażerskim). Nigdy w historii nie było tak dużych wzrostów liczby niewypłacalności, rzędu 70% r/r, jak w tych sektorach – co pokazuje, jak rozległe jest to zjawisko! – mówi Tomasz Starus, członek zarządu Euler Hermes odpowiedzialny za ocenę ryzyka.
– Obecny kryzys to pierwsza recesja w Polsce od 30 lat, więc efekt jest duży i współmierny do okoliczności – wyjaśnia Tomasz Starus – Rządowa kroplówka pozwoliła przetrwać pierwszy szok, ale nie wyposaży firm w kapitał na ponowny rozruch, bo ten będą musiały zdobyć same. Ponieważ jak zawsze pożyczkodawcy najchętniej pożyczają firmom w bezpiecznej sytuacji (co wcale nie dziwi), tym, które w gruncie rzeczy mogą się bez tego obejść, to cała rzesza pozostałych firm operować będzie chciała przede wszystkim kapitałem w postaci towarów i usług od dostawców. W związku z tym przed większością polskich firm najtrudniejszy rok i test z zarządzania i przedsiębiorczości w historii – niestety bez możliwości poprawek, drugiego podejścia do egzaminu. Strat w obecnej sytuacji generalnie nie da się odrobić, ratując się m.in. eksportem – na rynkach zagranicznych sytuacja nie jest bowiem lepsza – wskazuje.
(AM, źródło: Multi AN)