Ubezpieczenia podatkowe mają w Polsce już swoją całkiem długą historię. Pierwsza polisa została sprzedana 17 lat temu. Jak to się zatem dzieje, że nadal relatywnie niewielu z nas promuje te produkty? Nawet nie próbujemy o nich rozmawiać z klientami, a przecież w czasie dużych zawirowań ekonomicznych takie zabezpieczenia dla przedsiębiorcy mogą być oczywistym wyborem. Trzeba tylko o nim powiedzieć.
Od lat obserwuję, że wielu pośredników nie sięga po te produkty, ponieważ twierdzą, że są trudne. Obawiają się, że nie dadzą rady rozmawiać o nich z klientem. Boją się trudnych pytań dotyczących podatków czy księgowości. Ale w praktyce, na spotkaniach klient o to nie pyta. Chce wiedzieć, co taki produkt chroni i jak zadziała.
Zakresowo ubezpieczenia podatkowe są prostsze niż wiele innych produktów, np. OC działalności. Zatem gdzie tkwi problem? Może w projekcji: wiemy, że podatki są trudne, zatem ubezpieczenia dotyczące podatków też muszą być skomplikowane. I w konsekwencji zostawiamy ich naukę i sprzedaż na „pierwszą wolną chwilę”, która nie przychodzi. I tak od lat…
Diabeł tkwi w szczegółach
Ubezpieczenia podatkowe zabezpieczają właściwie tylko jedno ryzyko, związane z konsekwencjami rozliczeń podatkowych. I tu zdradzę największą tajemnicę: by rozumieć ryzyko podatkowe, nie trzeba byś specjalistą od podatków lub księgowości. Ja nim nie jestem, a od dziesięciu lat sprzedaję skutecznie polisy podatkowe.
Żeby jak najbardziej to uprościć, na początku trzeba tylko wiedzieć, że:
- każda osoba, która podejmuje decyzje mające wpływ na rozliczenia z fiskusem, może popełnić błąd;
- każdy z takich błędów może oznaczać zawirowanie finansowe dla firmy (dopłaty podatku, odsetki) i dla osoby zarządzającej lub pracownika (mandaty skarbowe, grzywny).
Wiedząc te dwie rzeczy, osadźcie je w obecnej rzeczywistości, czyli: zmian w przepisach podatkowych, trudnej sytuacji ekonomicznej wielu klientów, inflacji, problemów z zatrudnieniem wyspecjalizowanych pracowników, rosnących rachunków. W takich warunkach zarządzający muszą podejmować wolne od błędów decyzje, także podatkowe. A ponieważ przepisy nie są jasne, to dają wiele możliwości interpretacyjnych. I tu może dojść do karambolu, ponieważ interpretacje urzędowe i przedsiębiorcy nie muszą być zgodni.
Kto nosi ze sobą kij, tego pies nie ugryzie
No dobrze: jest niejasne prawo, są jego dwie odmienne interpretacje, to kto ma rację?
I tu właśnie jest moc ubezpieczeń podatkowych. Czyli w sytuacji, gdy w naszej firmie rozpoczyna się kontrola, a my nie mamy na podorędziu doradców, prawników czy adwokatów, ubezpieczyciel postawi za naszymi plecami specjalistów od prawa podatkowego, którzy zajmą się naszą sprawą, pomogą obronić nasze decyzje, będą w naszym imieniu pisać pisma i odwołania, pojadą na spotkanie do urzędu.
Mam dwa ulubione określenia dla tych produktów, które pozwalają dobrze zrozumieć ich działanie w praktyce: moja własna tarcza podatkowa i równowaga na styku z fiskusem.
Musicie wiedzieć, że moment kontroli jest, łagodnie mówiąc, niekomfortowy nawet dla księgowej z wieloletnim doświadczeniem. Ona doskonale wie, że zawsze może znaleźć się jakiś element działań w firmie, który zostanie zakwestionowany przez urzędników. Brak doświadczenia i stres związany z samą kontrolą rodzi też ryzyko udzielenia niepotrzebnych odpowiedzi, podejmowania niewłaściwych działań.
Tarcza w postaci doradcy podatkowego, który rozumie, co robią urzędnicy, i wie, jak powinna wyglądać kontrola, wie, na co zwracać uwagę, pozwala na uniknięcie dalszych konsekwencji, także karnoskarbowych.
Pytanie na wagę złota
Oczywiście jeżeli nie przeżyłeś kontroli, nie wiesz, z czym się wiąże, często nie rozumiesz ryzyka. Ale to oznacza także, że nie masz przetartej ścieżki postępowania w takim przypadku. Jeżeli widzisz, że klientowi trudno wyobrazić sobie taką sytuację, zapytaj: Co by zrobił, gdyby dziś zamiast ciebie siedział tu urzędnik ze skarbówki? Czy wie, jakie są jego obowiązki i prawa? Do kogo by zadzwonił po poradę, co powinien zrobić? Kto udzieli mu pomocy, jeżeli kontrola nie będzie przebiegała po jego myśli? Odpowiedzią na te pytania jest właśnie ubezpieczenie podatkowe.
Warto pamiętać, że gdy skarbówka „zamrozi” konta firmy, gdy trzeba będzie dopłacić 100 tys. zł podatku lub ograniczyć wydatki, by zapłacić za prawnika, klient będzie zastanawiał się nad każdym kolejnym kosztem. Może się okazać, że zakup polis majątkowych, zdrowotnych czy innych stanie się luksusem, a nie potrzebą, że nie będzie jak zapłacić składek.
Ubezpieczenia podatkowe nie zagwarantują, że kontrola do firmy nie przyjdzie, ale mogą w znaczący sposób ograniczyć ryzyko i wydatki będące jej konsekwencją. Warto porozmawiać o tym z klientem już dziś.
Trzy najważniejsze rzeczy:
- Wielu małych i średnich firm nie stać na prowadzenie wieloletnich i kosztownych sporów podatkowych.
- Trudne decyzje uzasadnione biznesowo mogą nieść za sobą dodatkowe ryzyko podatkowe.
- Ubezpieczenie podatkowe działa jak tarcza na styku z fiskusem.
Magdalena Kiepurska
specjalistka ubezpieczeń podatkowych i skarbowych w spółce Cellent