Żyć jak Grek Zorba… Czyż nie byłoby pięknie? Beztroska, właściwie całkowita wolność. Radość z każdej chwili. Piękny obraz. Niemniej możemy jedynie na niego popatrzeć. Zachwycić się, a potem wrócić do swojego normalnego życia – pełnego zależności, rutyny i odpowiedzialności. Zastanówmy się, jak się zachowujemy na co dzień właśnie w tym zakresie.
Pomyślmy o odpowiedzialności własnej i zbiorowej. Lepiej! Przeanalizujmy, jak „inni” mają się z odpowiedzialnością. Ta statystyczna większość, o której tak często słyszymy, a do której z jakiegoś powodu przecież nie należymy. Bo my a priori możemy założyć, że jesteśmy odpowiedzialni, prawda? Sprawdźmy więc, co tam u sąsiada.
Jasiek albo zafu
Do naszych rozważań wprowadźmy taki termin jak „poduszka finansowa”. Definiujemy ją jako trzy–sześć pensji, które mamy odłożone w szybko dostępnym miejscu, aby móc z nich opłacić nieprzewidziane wydatki. Niekoniecznie jest to konto oszczędnościowe, bo jak wiemy, ono jest bardzo nisko oprocentowane. Dodatkowo, jeżeli wybierzemy z niego pieniądze przed ustalonym czasem, bank zabierze nam cały zysk.
Możemy mieć jakiś fundusz albo nawet kupić fizycznie złoto i mieć kartę kredytową. Oczywiście nieużywaną, aby nie płacić odsetek. Po prostu zapłacimy nią za te wydatki, jeśli się wydarzą, a następnie szybciutko spieniężymy naszą poduchę.
Takiego finansowego jaśka, czyli trzymiesięczne oszczędności, ma mniej niż 20% naszych sąsiadów. Sześć pensji, czyli finansowe zafu – taką dużą poduszkę do siedzenia i medytacji, na którą można spokojnie klapnąć, gdy coś się stanie, ma poniżej 10% Polaków. Ach, ci sąsiedzi… tacy rozrzutni. Dobrze, że ja i ty jesteśmy bardziej odpowiedzialni, prawda? Nie mniej można nie mieć oszczędności, gdy w razie wypadku mamy ubezpieczenie.
Mam grupówkę albo indywidualne
Zapewne czytelnik się tutaj ze mną miło zdziwi, bo ubezpieczonych w Polsce jest 50% sąsiadów (KNF 2022 r.). Przepraszam, Polaków – bo ja i ty przecież też jesteśmy. Natomiast mówimy tu niestety tylko o ubezpieczeniu grupowym. Czyli takim od małych szkód. Otrzymamy tu, owszem, tylko 1500 zł, ale za to w razie wypadku urodzenia dziecka. Co więcej, może i za dzień pobytu w szpitalu płacą tylko 50 zł, ale za to od czwartego dnia. Sam na przykład byłem w szpitalu z nowotworem niezłośliwym, niestety. Sumując pobyty w szpitalu, kartę apteczną, czasową niezdolność do pracy i coś tam jeszcze – dostałem chyba koło 1000 zł, za co kupiłem sobie coś ładnego. Masło chyba wtedy. Skądinąd osełkowe!
No dobra, ale przecież mamy jeszcze ubezpieczenia indywidualne, prawda? Owszem, mamy, a wraz z nami 42% sąsiadów (KNF 2022 r.). Zagłębmy się w to.
W nich 15,9% udziału ma tzw. bancassurance (PIU 2022 r.). Ubezpieczenia na życie przy kredycie i polisy sprzedawane do konta / karty kredytowej. „Ubezpieczenia kredytu” są co prawda często droższe niż polisy indywidualne, ale za to mają kilka razy więcej wkluczeń. Niemniej klient czuje się bezpiecznie, bo kredyt jest ubezpieczony. Często pytam klienta, od czego kredyt jest ubezpieczony? Jak się kredyt połamie, umrze? Nie wiem, klient też nie wie. Ale wszyscy czują się odpowiedzialni – zarówno klient, jak i doradca.
Czy to konieczne?
Żeby mi się koledzy z banków nie obrazili, to trzeba również wspomnieć o klasycznych TU. Bo jak podaje PIU, w 2022 r. na łączną składkę 21,5 mld zł przypada 4,05 mld zł składki na ubezpieczenia kapitałowe. Znowu ucieka nam więc 18,8% polis – tym razem idą się oszczędzać. Moglibyśmy tak do wieczora rozbierać polisy życiowe, natomiast wniosek mamy chyba już jeden – nie jesteśmy porządnie zabezpieczeni. Tfu! Sąsiad nie jest. Żeby pokazać, jak bardzo, zestawmy dwie liczby. Zrobimy więcej dla swoich dzieci niż dla siebie, prawda? Według PIU przypis na polisy posagowe wynosił w 2022 r. 0,1 mld zł, a z 800+ w tym roku wypłacimy sobie 65 mld zł. Kurtyna.
Nie musimy się ubezpieczać. Mówię to zupełnie serio. Jako człowiek i jako osoba, która prawie całe życie biznesowe spędziła w sprzedaży ubezpieczeń. W ubezpieczeniu najprościej chodzi o odpowiedzialność. Możesz się nie ubezpieczać, ale musisz mieć świadomość, że w razie wypadku liczysz tylko na siebie. Jeżeli zachorujesz na coś bardzo nieprzyjemnego, to leczysz się w Polsce i czekasz w kolejkach. A jeżeli to nowotwór, dostajesz chemię, na którą nas stać – czyli taką, której na Zachodzie się nie używa od 10–15 lat. To wszystko. Nie mówię tego, aby straszyć. Tak po prostu jest. Zdrowo jest zdawać sobie z sprawę z faktów.
Zawsze jakoś jest
Idąc dalej, nie musisz mieć oszczędności, programów oszczędnościowych, PPK, IKE, IKZE i innych lokat czy nieruchomości. Możesz całe życie spędzić na działalności albo na minimalnej krajowej i resztę pieniędzy dostawać pod stołem. Możesz, wszystko możesz, jeżeli obie strony się na to zgadzają i oczywiście urząd się nie zorientuje. Ale będziesz mieć ok. 1700 zł emerytury. To też jest fakt. Nie zmieni go krzyczenie na ZUS, że to złodzieje, ani wyrzucanie listów z wyliczeniem składki emerytalnej. Każdy z nas widział kiedyś swój list. Ci, którzy potraktowali go jak gorącego ziemniaka i szybko schowali do szuflady albo wyrzucili, po prostu żyją w wyparciu. Bo jakoś to będzie. No i to też jest fakt! Jeszcze nigdy nie było tak, żeby nie było jakoś! A dokładnie będzie 1780,96 zł przelewu na emeryturze (symulacja z kalkulatora ZUS dla osoby na minimalnej krajowej).
Kończymy ten artykuł na szczęście pozytywnym akcentem. Bo przecież i ja, i ty jesteśmy w pełni zabezpieczeni. Natomiast reszta… No cóż, przed nami jeszcze dużo pracy. Może zacznijmy od ochronienia 64,9 mld zł naszych dzieci, aby miały konkurencyjny start w swoją dorosłość. Dobrze jest być zmianą, której oczekuje się od innych, prawda?
Marcin Szmidtke