W branży motoryzacyjnej i ubezpieczeniowej krąży wiele mitów, a jednym z najbardziej rozpowszechnionych jest „AC to ubezpieczenie dla właścicieli nowych i drogich aut”. To błędne przekonanie sprawia, że wielu klientów posiadających kilkuletni samochód, często nadal o dużej wartości, rezygnuje z ochrony, która w razie szkody mogłaby ustrzec ich przed poważnymi stratami finansowymi.
W praktyce, jak pokazują dane UNIQA, ponad połowa kradzionych aut to samochody w wieku od sześciu do dziewięciu lat – czyli pojazdy, które właśnie wyszły z gwarancji, zakończył się ich leasing, a właściciele zaczynają serwisować je poza ASO. To auta warte często 40–80 tys. zł. Czy naprawdę nie warto ich chronić?
– Ubezpieczenie autocasco to nie jest produkt wyłącznie dla luksusowych marek. Widzimy, że najczęściej kradzione są modele, które są popularne, a niekoniecznie drogie. Dlatego warto spojrzeć na AC nie przez pryzmat prestiżu, tylko realnych zagrożeń – podkreśla Jacek Rink, dyrektor Działu Rozwoju Ubezpieczeń Komunikacyjnych UNIQA.
Czego boi się klient, a co naprawdę się zdarza?
Z badania agencji Minds & Roses wynika, że najczęstszym powodem zakupu AC jest strach przed zderzeniem z innym samochodem (50% wskazań). Kolejne miejsca zajmują kradzież pojazdu (45%) oraz szkody parkingowe (39%). Lista obaw klientów jest długa – od aktów wandalizmu po zderzenia ze zwierzętami, grad, a nawet zatopienie.
Zderzając te deklaracje z rzeczywistością, dane szkodowe UNIQA ujawniają ciekawą dysproporcję. Aż 32,7% szkód to właśnie szkody parkingowe lub zderzenie z obiektem innym niż pojazd, a 23,5% – zderzenia z innymi pojazdami. Uszkodzenia pojazdu przez osoby trzecie, jak np. wandalizm, to kolejne 27,3%. Tymczasem kradzieże samochodów stanowią jedynie… 0,8% wszystkich zgłoszeń z AC.
– Klient często obawia się tego, co budzi silne emocje – kradzieży, powodzi, zderzenia z dzikiem. Tymczasem najwięcej szkód powstaje tam, gdzie jest codzienność – na parkingach, w miejskim ruchu. Dlatego tak ważne jest, żeby agenci pomagali klientowi spojrzeć na ryzyka przez pryzmat faktów, nie strachu – zauważa Jacek Rink.
Nie tylko Audi z salonu
Kradzież to ryzyko, które, mimo że statystycznie rzadkie, nadal odgrywa ważną rolę w decyzjach klientów. Wielu wyobraża sobie, że łupem złodziei padają głównie nowe, drogie samochody klasy premium. Jednak dane UNIQA pokazują, że rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Najczęściej kradzionym modelem jest Hyundai Tucson. Tuż za nim – Toyota Yaris, Renault Master i Toyota Corolla. BMW czy Mercedesy nie dominują w tych statystykach.
Co więcej, analiza wieku skradzionych aut pokazuje, że to nie auta prosto z salonu są najczęściej celem złodziei. Największy odsetek kradzieży dotyczy pojazdów sześcio–dziewięcioletnich. To auta, które już zakończyły swój cykl finansowania, nie mają obowiązku serwisowania w ASO i są bardzo pożądane na rynku części używanych.
– Wielu klientów dziwi się, gdy słyszy, że najczęściej kradzione auta mają już kilka lat. Ale to właśnie z tych samochodów najłatwiej odzyskać wartość – bo ich części są poszukiwane. Dlatego ochrona kradzieżowa w AC nadal ma sens – nie tylko dla nowych aut – wyjaśnia Jacek Rink.
Leasing i wynajem a ubezpieczenie
Duża część polis AC sprzedawana jest nie z potrzeby klienta, lecz z wymogu leasingodawcy lub firmy wynajmującej pojazd. W takich przypadkach zakres ubezpieczenia musi spełniać konkretne warunki: naprawy w ASO, brak udziałów własnych, ubezpieczenie szyb, pełna suma ubezpieczenia bez konsumpcji czy ochrona wartości fakturowej przez 12 miesięcy.
Ale to również ogromna szansa dla agenta, by w rozmowie z klientem wyjść poza formalność i pokazać wartość dodaną. Klient może nie wiedzieć, że dobrze skonstruowana polisa AC ochroni go również w sytuacjach, o których nie pomyślał – jak uszkodzenia przez siły natury czy… kuny w komorze silnika.
– Polisa AC w UNIQA została tak zaprojektowana, by spełniać wymagania firm leasingowych, ale też nie zawierać ukrytych pułapek – jak amortyzacja, potrącenia za akumulatory czy franszyzy. Dzięki temu klient dostaje prostą, transparentną ochronę – tłumaczy Jacek Rink.
Minicasco dla świadomego klienta z ograniczonym budżetem
Nie każdy klient zdecyduje się na pełne AC. Ale to nie znaczy, że powinien zostać bez ochrony. Dla właścicieli starszych aut, którzy nie chcą lub nie mogą zainwestować w klasyczne casco, UNIQA oferuje Minicasco. To produkt obejmujący najważniejsze ryzyka – kradzież pojazdu lub jego elementów, gradobicie, zalanie, pożar czy silny wiatr.
Tego rodzaju rozwiązania cieszą się coraz większym zainteresowaniem, zwłaszcza wśród klientów indywidualnych, którzy są świadomi zagrożeń, ale jednocześnie liczą każdą złotówkę.
– Minicasco daje klientowi podstawową ochronę bez konieczności inwestowania w pełny zakres. To nie kompromis, tylko rozsądny wybór dla tych, którzy wiedzą, czego potrzebują i z czego mogą zrezygnować – mówi Jacek Rink.
Nowe auto? Warto rozważyć polisę dwuletnią
Nowością w ofercie UNIQA jest polisa OC+AC zawierana na dwa lata dla nowych pojazdów. W praktyce to dwie umowy 12-miesięczne, ale dla klienta oznacza to jedno: spokój. Z góry zna koszt ochrony na 24 miesiące, a ewentualne szkody z pierwszego roku nie wpływają na składkę w kolejnym.
To rozwiązanie szczególnie atrakcyjne dla klientów kupujących nowe auta w salonach, ale też dla agentów – daje bowiem przewidywalność i pewność, że klient nie zrezygnuje z ochrony po pierwszym roku.
– Polisa dwuletnia to nie tylko wygoda, ale też realna korzyść finansowa dla klienta. W przypadku szkody w pierwszym roku nie ma wzrostu składki w drugim. To podejście, które premiuje lojalność i przewidywalność – zaznacza Jacek Rink.
Autocasco – komu to potrzebne? Temu, kto nie lubi ryzykować
Wracamy więc do pytania tytułowego: komu naprawdę potrzebne jest autocasco? Odpowiedź brzmi: każdemu, kto nie chce sam ponosić kosztów nieprzewidywalnych zdarzeń – niezależnie od tego, czy jeździ nowym autem z salonu, czy kilkuletnim, wciąż wartościowym pojazdem.
Rolą agenta nie jest tylko sprzedawać produkt, ale pomóc klientowi zrozumieć, co naprawdę może się wydarzyć i co oznacza brak ochrony w praktyce. A jeśli klient nie wie, że jego kilkuletni samochód jest bardziej zagrożony niż luksusowy SUV? Warto, by to właśnie agent był pierwszym, który mu to powie.
