Blog - Strona 199 z 1471 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 199

Affinity w Warcie w nowym kształcie

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Warta modyfikuje swoją praktykę rynkową w zakresie affinity. Ubezpieczyciel stworzy uniwersalną ofertę z możliwością kreowania zakresu ubezpieczenia.

Dotychczasowa praktyka rynkowa Warty w obszarze affinity opierała się na wdrażaniu zindywidualizowanych OWU i taryf dla każdego pojedynczego partnerstwa biznesowego. Rozwiązanie takie miało uzasadnienie dla wysokoskładkowych (min. kilkanaście milionów zł), indywidualnie negocjowanych i długoterminowych umów współpracy. Obserwując rozwój rynku, potrzeby partnerów oraz analizując zapytania ofertowe o często dość zróżnicowanych przedmiotach ubezpieczenia, a także szerokim zakresie ryzyk do objęcia ochroną, zakład zdecydował się stworzyć uniwersalny produkt affinity dla programów obsługiwanych przez Biuro Partnerstw Biznesowych Warty.

Zakład podkreśla, że atutem powyższego rozwiązania jest możliwość elastycznego kreowania zakresu ubezpieczenia dla szerokiej gamy kategorii przedmiotów ubezpieczenia. Zakres dostępnych ryzyk obejmuje m.in. ryzyko awarii, przepięcia, stłuczenia, wypadku all risk, zalania cieczą, kradzieży, rabunku, dewastacji, zdarzeń losowych all risk, a także utraty przychodów, zwiększonych kosztów albo braku możliwości skorzystania z zakupionej usługi lub produktu oraz szerokiego pakietu assistance.

Warta zwraca uwagę, że jej rozwiązania są dostosowane do dystrybucji we wszystkich kanałach sprzedaży: stacjonarnym, online oraz call center. W ubiegłym roku firma wdrożyła nowy system informatyczny specjalnie do obsługi jej programów affinity.

Historia programów affinity w Warcie trwa już ponad 17 lat. Obecnie zajmuje się nimi Biuro Partnerstw Biznesowych, które od 2021 roku działa w strukturze Departamentu Klientów Strategicznych i Reasekuracji.

Dotychczas Warta wdrożyła ponad czterdzieści programów ubezpieczeniowych. Obejmują one ochroną przede wszystkim sprzęt AGD/RTV/IT w przypadku awarii, zniszczenia, uszkodzenia w wyniku wypadku czy kradzieży.

(AM, źródło: Warta)

Odszkodowanie metodą różnicy, gdy pojazd naprawiono

0
Mariusz Astasiewicz

„GU” poruszała już ważną dla ubezpieczycieli uchwałę SN z 8 maja 2024 r., III CZP 142/22, przede wszystkim pod kątem rabatów i upustów przy ustalaniu kosztów naprawy pojazdu z ubezpieczenia OC ppm. Lecz jej wartość stanowią przede wszystkim tezy dotyczące wpływu naprawy pojazdu na sposób ustalania wysokości szkody.

Sąd Najwyższy rozróżnił sytuację, w której poszkodowany poniósł już koszty naprawy pojazdu lub zobowiązał się do ich poniesienia, od takiej, w której nie poniósł jeszcze kosztów naprawy pojazdu ani nie zobowiązał się do ich poniesienia.

Za czym opowiedział się SN?

W pierwszym przypadku SN wskazał, iż wysokość odszkodowania z ubezpieczenia OC ppm powinna odpowiadać tym kosztom [faktycznej naprawy]. W drugim – wysokość odszkodowania powinna odpowiadać przeciętnym kosztom naprawy na lokalnym rynku.

SN powiedział zatem, że gdy poszkodowany naprawił już auto, co do zasady niedopuszczalne jest ustalanie wysokości szkody metodą kosztorysową.

Krytyka dotychczasowej linii

Uchwała, choć istotna, nie stanowi jednak przełomowego novum, ale raczej gruntuje linię ujmującą szkodę zgodnie z jej klasycznym duchem metody dyferencyjnej. Do niedawna sądy podkreślały, że powstanie roszczenia odszkodowawczego i zakres odszkodowania nie zależą od tego, czy poszkodowany dokonał restytucji i czy w ogóle ma taki zamiar. Nie sposób było uniknąć wrażenia, że wykładnia art. 822 i 363 k.c. szła w kierunku kreowania nowego, nieznanego ustawie, typu roszczenia – restytucji pieniężnej.

Stanowisko sądów spotkało się z krytyką piśmiennictwa, w tym autorów P. Ratusznika (Zasądzenie odszkodowania w wysokości hipotetycznych, nieponiesionych kosztów naprawy – glosa do postanowienia Sądu Najwyższego z 16.12.2021 r., III CZP 66/20), S. Handrowicz (O tak zwanej restytucji pieniężnej – przyczynek do rozważań na temat zakresu ochrony poszkodowanego) czy M. Kalińskiego (O wadliwej obiektywizacji szkody). Autorzy powtarzają, że Kodeks cywilny przewiduje wyłącznie dwa sposoby naprawienia szkody w sprawach, o których piszę – restytucję naturalną oraz odszkodowanie pieniężne. Nie ma w niej mowy o rozwiązaniu pośrednim lub hybrydowym.

Wcześniejsze orzeczenia SN i rzeczywiste koszty naprawy

W sprawach sądowych słyszę od nabywców wierzytelności, iż przedstawiana uchwała stanowi jedynie odosobniony pogląd. Nic bardziej mylnego, ponieważ SN – dostrzegając absurdy oderwanej od rzeczywistości metody ustalania wysokości szkody – zdążył ugruntować już swoje stanowisko w całym cyklu orzeczeń, których przykłady można wymienić.

W wyrokach z 15 grudnia 2022 r., II CNPP 7/22, z 8 grudnia 2022 r., II CSKP 726/22, z 10 czerwca 2021, IV CNPP 1/21 SN wskazał, że poszkodowany nie może żądać zapłaty kosztów (hipotetycznej) restytucji w sytuacji, w której przywrócenie stanu poprzedniego byłoby niemożliwe albo też pociągało za sobą nadmierne trudności lub koszty. Do okoliczności tych należy naprawienie pojazdu.

Poszkodowany może żądać wyrównania uszczerbku, który odpowiada wartości rzeczy zniszczonej wskutek działania sprawcy szkody. Żądanie odszkodowania wyliczonego jako nieponiesione koszty przyszłej naprawy pojazdu jest wykluczone, gdy naprawa jest już niemożliwa, co ma miejsce np. w razie zbycia pojazdu w stanie uszkodzonym lub jego uprzedniego naprawienia.

Podobne stanowisko wyraził w wyroku z 18 listopada 2021 r., V CSKP 85/21, dodając, że poszkodowany nie może wskutek zdarzenia szkodzącego i uzyskując kompensatę stać się wzbogacony kosztem osoby odpowiedzialnej za szkodę.

Rozdwojenie jaźni. Szkoda statyczna czy dynamiczna?

Do niedawna wskazywano, że dla powstania roszczenia o naprawienie szkody w postaci kosztów naprawy pojazdu nie mają znaczenia późniejsze zdarzenia. Szkoda i jej wysokość powstawała i cementowała się już w dniu wyrządzenia szkody.

SN przejawiał jednak przy tym daleko idącą ambiwalencję, skoro w innych orzeczeniach, np. uchwale III CZP 90/19, lansował tezę o szkodach następczych i jej dynamicznym charakterze. W tym wypadku SN wskazał, że ustalając rozmiar szkody, należy wziąć pod uwagę wszelkie następstwa zdarzenia szkodzącego dla majątku poszkodowanego oraz uwzględnić dynamiczny charakter szkody.

Dynamiczny charakter szkody

Najpełniejszy wywód SN ujął w ww. wyroku II CSKP 726/22, gdy stwierdził, że szkoda jest zjawiskiem dynamicznym, a wielkość roszczenia odszkodowawczego może zmieniać się w czasie, gdyż jest zależna od okoliczności, które nastąpiły po zdarzeniu szkodzącym.

Roszczenie odszkodowawcze nie ulega petryfikacji i nie staje się stałym, niezmiennym składnikiem majątku poszkodowanego. Samo roszczenie odszkodowawcze powstaje w chwili wyrządzenia szkody, ale jego wysokość może być zmienna. W dacie orzekania przez sąd należy uwzględniać takie okoliczności jak naprawa lub sprzedaż pojazdu i za jaką kwotę go zbyto.

Wzbogacanie się na szkodzie

Sądy, w tym SN zauważyły w końcu, że stosowanie metody kosztorysowej może prowadzić do wzbogacenia poszkodowanego, co jest sprzeczne z funkcją kompensacyjną odszkodowania. Jest to widoczne w sytuacji naprawy pojazdu metodą gospodarczą lub „po znajomości”.

Szeroką krytykę statycznego modelu szkody zaprezentował Sąd Okręgowy w Poznaniu w wielu świetnych orzeczeniach, m.in. w sprawach II Ca 1410/23, II Ca 129/23, II Ca 2163/22, II Ca 1157/23. Sąd naukowo rozprawia się z dominującymi dotychczas poglądami, z drugiej zaś pokazuje praktyczne konsekwencje stosowania metody kosztorysowej i wskazuje wprost, że możliwości „zarabiania” na szkodzie, której wysokość ustalono metodą kosztorysową, są banalnie proste.

Podsumowanie

Reasumując, uchwała SN ws. III CZP 142/22 nie stanowi novum w przełamywaniu dotychczasowej linii orzeczniczej przedmiotu, ale jedynie potwierdzenie ugruntowującego się poglądu o dynamicznym charakterze szkody, zgodnie z którym, jeżeli poszkodowany pojazd naprawił (lub zbył), okoliczności te należy uwzględniać przy ustalaniu odszkodowania na podstawie metody różnicy.

Mariusz Astasiewicz
radca prawny

Droga do skutecznej transformacji cyfrowej

0
Tomasz Dziki

W obliczu rosnącego zapotrzebowania na transformację cyfrową wiele organizacji decyduje się na współpracę z zewnętrznymi dostawcami IT w celu skutecznego wdrożenia nowych rozwiązań.

Często oczekuje się, że dostawcy zajmą się każdym aspektem projektu, a rola klienta ograniczy się jedynie do finansowania przedsięwzięcia i biernego obserwowania jego efektów.

Wewnętrzna inicjatywa i zaangażowanie pracowników są niezbędne, aby wdrożenie nowych technologii przyniosło oczekiwane rezultaty. Sukces transformacji cyfrowej zaczyna się od wewnętrznych zmian w kulturze organizacyjnej.

Transformacja tuż obok

Wyobraźmy sobie sytuację, w której organizacja decyduje się na wdrożenie nowego rozwiązania, obejmującego dwa kluczowe działy. Pojawia się pytanie: „Kto powinien bardziej się zaangażować?”. Obie strony, obciążone dotychczasowymi obowiązkami, mogą uznać, że wdrożenie nie jest ich priorytetem, co prowadzi do minimalnego zaangażowania.

Po implementacji specjaliści z tych działów mogą stwierdzić, że nowe rozwiązanie nie odpowiada ich potrzebom. Nic dziwnego, skoro wcześniej nie angażowali się w proces wdrożenia i nie komunikowali swoich wymagań. W efekcie wdrożone rozwiązanie może nawet utrudniać pracę osób dotkniętych zmianą.

Ta sytuacja to ważna lekcja: brak zaangażowania na wczesnym etapie prowadzi do problemów w późniejszych fazach projektu. Podobnie jest z wymaganiami – jeśli nie zostaną jasno określone na początku, pracownicy mogą narzekać na nowe systemy, które nie spełniają ich potrzeb, i będą chcieli wrócić do starych metod pracy. Wniosek jest prosty: sukces transformacji cyfrowej zależy od aktywnego uczestnictwa wszystkich zainteresowanych stron od samego początku.

Przywództwo na czele cyfrowej przemiany

Moje doświadczenie pokazuje, że za sukcesem projektów stoją osoby odpowiedzialne po stronie klienta. Kluczową rolę odgrywa tu przeznaczona dla projektu osoba, która jest zaangażowana, rozumie biznes i jest zdolna do podejmowania decyzji, nawet jeśli nie posiada dużej wiedzy technologicznej. Bez takiego lidera realizacja projektu staje się bardzo trudna. Zawsze namawiam klientów, aby wyznaczyli specjalną osobę i zapewnili szybki czas reakcji.

Bez silnego przywództwa i jasno określonych celów skuteczna transformacja cyfrowa jest niemożliwa. Aby inicjatywa zakończyła się sukcesem, musi być wspierana na najwyższych szczeblach organizacji. Kiedy prezes aktywnie promuje zmianę, zaangażowanie pracowników staje się bardziej naturalne. Inicjatywy oddolne, choć nieskazane na niepowodzenie, często napotykają znaczne trudności. Lider na niższym szczeblu również może odnieść sukces, ale musi wykazać się charyzmą oraz mieć wsparcie ze strony wyższych szczebli zarządu.

Kluczową umiejętnością lidera jest identyfikacja osób niezbędnych do sukcesu projektu oraz pozyskanie sprzymierzeńców w każdym zaangażowanym dziale. Wsparcie i zaangażowanie na różnych szczeblach organizacji często decydują o powodzeniu inicjatywy. Przywództwo odgrywa równie istotną rolę w zarządzaniu różnorodnymi potrzebami poszczególnych działów podczas transformacji. Osoba prowadząca projekt musi umieć negocjować i przekonywać różne strony, że podejmowane decyzje są korzystne dla firmy jako całości. Silne przywództwo, jasna komunikacja i współpraca między działami to fundamenty udanej transformacji cyfrowej.

Tomasz Dziki
wiceprezes zarządu Britenet

Nationale-Nederlanden: Ubezpieczenie szkolne, czyli kluczowy element wyprawki

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Koniec wakacji to dla rodziców czas intensywnych przygotowań do nowego roku szkolnego. Obok zakupu podręczników i przyborów szkolnych coraz większą wagę przykłada się do wyboru odpowiedniego ubezpieczenia dla dziecka. W obliczu rosnącej liczby zagrożeń, które czyhają na najmłodszych zarówno w szkole, jak i poza nią, wybór indywidualnej polisy staje się coraz częściej priorytetem dla rodzin, co wykazało ostatnie badanie przeprowadzone na zlecenie Nationale-Nederlanden.

Wzrost świadomości i potrzeba indywidualizacji

Zgodnie z odpowiedziami respondentów, aż 95% polskich rodziców decyduje się na ubezpieczenie swojego dziecka. To wynik, który świadczy o rosnącej świadomości zagrożeń oraz odpowiedzialności rodziców za bezpieczeństwo swoich pociech. Co ciekawe, choć większość rodziców (53%) nadal korzysta z ubezpieczeń proponowanych przez szkołę, już 42% decyduje się na samodzielny wybór polisy. Ten trend wskazuje na rosnącą potrzebę personalizacji ochrony, dostosowania jej do indywidualnych potrzeb i obaw.

Rodzice coraz częściej zwracają uwagę na to, jakie ryzyka obejmuje polisa, i poszukują produktów, które nie tylko zabezpieczą dziecko w razie nieszczęśliwego wypadku, ale także będą odpowiedzią na współczesne wyzwania, takie jak cyberprzemoc czy wsparcie psychologiczne. Niemniej jednak mimo rosnącej potrzeby bardziej kompleksowej ochrony, cena ubezpieczenia wciąż pozostaje kluczowym czynnikiem decyzyjnym dla wielu rodzin. Rodzice często też nie mają pełnej wiedzy, które ubezpieczenie jest dla ich dziecka najbardziej odpowiednie, co podkreśla konieczność prostego i zrozumiałego języka w komunikacji ofert ubezpieczeniowych.

Największe obawy rodziców

Wyniki badań wskazują, że współczesne rodzicielstwo wiąże się z wieloma obawami, z których nie wszystkie są bezpośrednio związane z fizycznym zdrowiem dziecka. Na czele listy lęków znalazły się obawy dotyczące zdrowia psychicznego – aż 32% rodziców obawia się, że ich dziecko będzie miało obniżony nastrój z powodu natłoku szkolnych obowiązków.

Kolejne miejsca zajmują obawy przed chorobami i opuszczaniem lekcji (28%) oraz ryzyko cyberprzemocy (27%). Tymczasem fizyczne zagrożenia, takie jak bójki czy wypadki na zajęciach wychowania fizycznego, budzą mniejszy niepokój, co może wskazywać na zmieniającą się percepcję zagrożeń.

Ewolucja ubezpieczeń szkolnych

Tradycyjnie ubezpieczenia szkolne były postrzegane głównie przez pryzmat ochrony przed skutkami nieszczęśliwych wypadków. I rzeczywiście, nadal dla większości rodziców priorytetem jest zabezpieczenie dziecka na wypadek urazów – 63% ankietowanych wskazało ten aspekt jako najważniejszy. Jednak współczesna oferta ubezpieczeń szkolnych rozwija się i rozszerza, obejmując coraz więcej sytuacji i ryzyk, które mogą dotknąć uczniów.

Rodzice coraz częściej zwracają uwagę na wysokość sum ubezpieczenia (56%), a także na dodatkowe opcje, takie jak wsparcie psychologiczne (30%), naprawa lub zakup środków pomocniczych (23%) oraz pomoc w formie korepetycji (14%). Ważnym elementem oferty, który zyskuje na znaczeniu, jest także szybkość wypłaty świadczeń – ubezpieczenia szkolne, które umożliwiają wypłatę za sam fakt zdarzenia, bez konieczności czekania na zakończenie leczenia, są coraz bardziej doceniane przez rodziców. Dzięki temu ubezpieczenia te stają się bardziej dostępne i zrozumiałe, a wachlarz ochrony oferowany przez nie jest coraz szerszy.

Rzeczywistość szkolna a potrzeba ochrony

Szkoła, mimo że powinna być bezpiecznym miejscem, nie jest wolna od zagrożeń. Badanie wykazało, że 30% dzieci doświadczyło wypadku na terenie szkoły. Najczęściej są to drobne urazy, takie jak złamania (35%), zwichnięcia (31%) i rozcięcia skóry (28%). Choć mogą się one wydawać niegroźne, każdy taki incydent jest źródłem stresu zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica. Właściwe ubezpieczenie szkolne może w znaczący sposób złagodzić ten stres, zapewniając finansową pomoc i wsparcie w trudnych chwilach.

Ubezpieczenia szkolne to dziś nieodłączny element wyprawki, który pozwala rodzicom zyskać spokój ducha, a dzieciom zapewnić pełne wsparcie w razie nieprzewidzianych sytuacji. Współczesna oferta ubezpieczeń dostosowuje się do dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości, odpowiadając na rosnące potrzeby i oczekiwania rodziców. W Nationale-Nederlanden dążymy do tego, by nasze produkty były odpowiedzią na te wyzwania, oferując szeroki zakres ochrony i wsparcia dla dzieci oraz ich rodzin.

Iwona Debis

menedżerka ds. produktów w Nationale-Nederlanden

Compensa: Odszkodowanie za zalany silnik po nawałnicy tylko z AC

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Długa lista szkód, na które pojazdy narażone są podczas nawałnicy, obejmuje m.in. zalany silnik, szyby uszkodzone przez grad oraz karoserię wgniecioną przez spadającą gałąź. Compensa przypomina, że nie każdy właściciel auta dostanie odszkodowanie za zniszczenia – jest to możliwe tylko dla osób posiadających AC.

Ubezpieczyciel zwraca uwagę, że potężne nawałnice stanowią zagrożenie dla tysięcy samochodów, zarówno poruszających się, jak i zaparkowanych w mieście. W czasie burz pojazdy narażone są na zniszczenia spowodowane np. kulami gradowymi, złamanymi gałęziami i upadającymi drzewami oraz wodą, która może dostać się do wnętrza i pod maskę samochodu.

– O Warszawie jest w ostatnich dniach najgłośniej, ale przecież nawałnice uderzyły też w inne lokalizacje. W każdej takiej sytuacji ulewne deszcze mogą solidnie poturbować samochód. Przejazd przez głęboką kałużę czy wręcz rzekę, w którą potrafią zamienić się ulice, może zakończyć się m.in. uszkodzonym katalizatorem czy tzw. hydrolockiem – unieruchomieniem silnika, który zassał wodę. Spływająca po pochyłej jezdni woda potrafi też „przeparkować” samochody, np. spycha je poza drogę lub na inne auta. Szkody pogodowe dotyczą również wgniecionych czy porysowanych karoserii oraz przede wszystkim szyb potłuczonych w gradobiciu – to jedna z najczęstszych konsekwencji tzw. szkód katastroficznych – mówi Damian Andruszkiewicz, odpowiedzialny za ubezpieczenia komunikacyjne w Compensie.

Zniszczenie samochodu przez pogodę może oznaczać duże koszty. Jednak na odszkodowanie mogą liczyć tylko osoby, które korzystają z AC. Pozwala ono na uzyskanie odszkodowania w przypadku zniszczeń, które powstały bez winy właściciela – np. wskutek złej pogody.

– Przydatnym elementem ubezpieczenia jest w tym kontekście także assistance, które zapewnia natychmiastową pomoc na drodze, a także holowanie, jeżeli auta nie da się usprawnić bez wizyty w warsztacie. Popularne jest też rozszerzenie podstawowego zakresu AC o ochronę szyb, które pozwala na bezgotówkowe rozliczenie naprawy, na którą kierowca dostaje gwarancję. Warto również wspomnieć o ubezpieczeniu NNW, bo przecież w czasie nawałnicy nieszczęśliwemu wypadkowi mogą ulec kierowca i jego pasażerowie. Polisa pozwala na otrzymanie odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu lub śmierć w zdarzeniu drogowym – dodaje Damian Andruszkiewicz.

(AM, źródło: Brandscope)

Po co kredytobiorcom ubezpieczenie?

0
Grzegorz Piotrowski

Dokument „Dobre Praktyki PIU oraz Związku Banków Polskich w zakresie ubezpieczeń spłaty kredytu lub pożyczki” ma na celu uregulowanie zasad tworzenia ubezpieczeń i oferowania ich klientom banków. Jeżeli ktoś zastanawia się nad potrzebą jego wdrożenia, niech przyjrzy się liczbie polis oraz wartości kredytów i pożyczek udzielonych przez banki.

W ubiegłym roku Polacy zadłużyli się, biorąc kredyty i pożyczki na kwotę ponad 180 mld zł – takie dane podało Biuro Informacji Kredytowej. Z kolei wartość samych pożyczek gotówkowych w 2023 r., czyli produktów dość intensywnie reklamowanych przez banki, wyniosła prawie 75 mld zł. Zadłużenie, czyli wszystkie kredyty oraz pożyczki, jakie Polacy mają do spłaty, to w sumie 727 mld zł. Czy są oni zabezpieczeni w sytuacji, kiedy wskutek nieprzewidzianych zdarzeń losowych nie będą w stanie spłacać rat?

Z pewnością część gospodarstw domowych w Polsce posiada oszczędności, które w przypadku problemów finansowych mogą pomóc w spłacie zobowiązań bankowych, np. pożyczki gotówkowej. Ale co w sytuacji, kiedy takiej „poduszki finansowej” nie ma?

Rozwiązaniem mogą być ubezpieczenia prezentowane klientom biorącym pożyczki i kredyty oferowane w bankach już od wielu lat. Ich zadaniem jest ochrona dłużnika w przypadku nie tylko najgorszego, czyli śmierci, ale również choroby, nieszczęśliwego wypadku czy utraty pracy. W takich sytuacjach ubezpieczyciel ma zadanie regulować należne raty zobowiązań kredytowych wobec banku.

Na pierwszy rzut oka klient kupujący taką polisę (fachowo nazywaną credit protection insurance) nie widzi korzyści, ale jedynie większą ratę. Musi bowiem wiedzieć, że koszt takiej ochrony spowoduje zwiększenie comiesięcznej raty płaconej bankowi. Dopiero gdy dojdzie do zdarzenia dokładnie określonego w ogólnych warunkach ubezpieczenia, ochrona zacznie działać. W zależności od jego rodzaju, pożyczka może zostać spłacona w całości dotychczasowego zadłużenia lub bank będzie otrzymywał należne raty – ale nie od klienta, tylko od towarzystwa ubezpieczeń.

Czemu zatem ma służyć dokument stworzony wspólnie przez przedstawicieli ubezpieczyli i banków? W największym skrócie chodzi o przygotowywanie ubezpieczeń jak najlepiej dopasowanych do potrzeb klientów, ale także zadbanie o właściwy sposób oferowania takich polis klientom. Dobre Praktyki zaczną obowiązywać od początku przyszłego roku i dotyczyć będą ubezpieczeń kupowanych w bankach.

Trzeba bowiem pamiętać, że polisy CPI to w pełni dobrowolne ubezpieczenie, którego klient, nawet gdy na pierwszy rzut oka mógłby faktycznie potrzebować, wcale nie musi kupić. Dlatego tak ważne jest zrozumienie zasad jego działania przez klientów, którym doradcy bankowi proponują kredyty lub pożyczki.

Wszystkie materiały marketingowe oraz informacyjne muszą być czytelne dla klientów i dokładnie informować o produkcie. Z reguły przeciętny klient biorący kredyt hipoteczny czy pożyczkę gotówkową nie ma na co dzień do czynienia z finansami i nie musi rozumieć zasad działania określonych instrumentów, takich jak np. ubezpieczenie.

Doradca powinien być na taką okoliczność dobrze przygotowany i wytłumaczyć, czemu ma służyć ubezpieczenie. Ma on obowiązek rzetelnie poinformować o korzyściach wynikających z ochrony kredytu bądź pożyczki, ale nie tylko.

Klient musi mieć pełną wiedzę m.in. o kosztach polisy wpływających na zwiększenie raty, ale również o innej, niezwykle istotnej kwestii. Jest nią zakres ochrony i jej wyłączenia, czyli mówiąc wprost, sytuacje, kiedy ubezpieczyciel odmówi wypłaty. Dopiero wtedy może podejmować decyzję, rozważając wszystkie za i przeciw.

Przyjęcie bardzo precyzyjnych zasad przygotowywania, oferowania i monitorowania współpracy między twórcą takich ubezpieczeń, czyli towarzystwem, a sprzedawcą, czyli bankiem, jest potrzebne. Przede wszystkim po to, aby klienci po prostu wiedzieli, co dokładnie kupują i dlaczego. I żeby ich decyzja nie była przypadkowa lub podjęta pod wpływem namowy doradcy w banku.

Grzegorz Piotrowski

gpiotrowski@o2.pl

ERGO Hestia opublikowała raport ESG zgodny z nowymi standardami

0

ERGO Hestia po raz pierwszy opublikowała raport ESG w zmienionym formacie, zgodnie z nowymi standardami raportowania ESRS wprowadzonymi dyrektywą CSRD. Nowe przepisy zaczną obowiązywać dopiero w tym roku, ale sopocki ubezpieczyciel już wcześniej dostosował się do unijnych zasad.

W corocznym raporcie ESG firma publikuje postępy realizacji celów w obszarach: środowiskowym, zarządczym i społecznym. Cele zawarte są w strategii zrównoważonego rozwoju przyjętej na lata 2022–2025. Najnowszy dokument opisuje trzynaście kluczowych obszarów związanych ze zrównoważonym rozwojem, wyłonionych w procesie podwójnej istotności, który stanowi podwaliny raportowania zgodnie z nowymi unijnymi legislacjami.

Nowy standard raportowania ESRS

Standard ESRS to element dyrektywy CSRD (Corporate Sustainability Reporting Directive), wprowadzonej przez Komisję Europejską w 2022 roku. Jej celem jest zapewnienie przejrzystości i jednolitej jakości raportowania informacji ESG (Environmental, Social and Corporate Governance) przez przedsiębiorstwa notowane na europejskich giełdach oraz inne duże podmioty. Dyrektywa CSRD docelowo zastąpi obecne przepisy dotyczące raportowania niefinansowego, czyli NFRD (Non-Financial Reporting Directive), jednocześnie poszerzając zakres raportowania. Standard ESRS uwzględni wskazówki GRI (Global Reporting Initiative), co pomoże zapewnić firmom zgodność z globalnymi standardami raportowania zrównoważonego rozwoju.

Wdrażanie wymagań ESRS przebiega etapami. Do końca 2024 r. firmy będą mogły stosować zarówno obecne wskaźniki raportowania ESG, jak i nowe standardy. W 2025 r. ESRS stanie się obowiązkowy.

– Nowy raport ESG przygotowaliśmy w zgodzie z nowymi przepisami, mimo że formalnie jeszcze nas one nie obowiązują. Jednak w ERGO Hestii już od dłuższego czasu rozwijamy procesy biznesowe i systemy raportowania pod kątem podwyższonych standardów. I wychodzi nam to naprawdę dobrze, o czym najlepiej świadczy pierwsze miejsce w ogólnej klasyfikacji najnowszej, 18. edycji „Rankingu ESG. Odpowiedzialne Zarządzanie 2024”. To nasze 6. podium z rzędu, co dowodzi, że stoimy na czele polskich firm spełniających najwyższe standardy zarządzania organizacją, zgodnie z celami zrównoważonego rozwoju. Co warto podkreślić, byliśmy jedynym ubezpieczycielem w gronie nagrodzonych firm – mówi Mario Zamarripa, dyrektor biura zrównoważonego rozwoju ERGO Hestii.

Raport został stworzony przy wsparciu firmy PwC. W procesie podwójnej istotności pomagała firma Deloitte, zaś audyt wybranych wskaźników przeprowadziło KPMG.

(AM, źródło: ERGO Hestia)

Ekonomia bierze górę nad ekologią

0

Z okazji Światowego Dnia Długu Ekologicznego instytut badawczy SW Research we współpracy z Future Mind zbadał problem selektywnej świadomości podczas podejmowania decyzji zakupowych w ramach 6. edycji projektu EKObarometr. Patronem medialnym przedsięwzięcia jest „Gazeta Ubezpieczeniowa”.

Zaangażowanie marek w ekologię

46% badanych stwierdziło, że stara się wybierać marki, które aktywnie angażują się w działania przeciwdziałające zmianom klimatycznym. Aktywność prośrodowiskowa może mieć jednak wiele znaczeń i badanie EKObarometr pokazuje, jak różna może być ich świadomość, a w konsekwencji – ich znaczenie dla konsumenta.

Polscy konsumenci bardzo dobrze przyswoili sobie definicję klasy energetycznej sprzętów domowych i często jest to jeden z kluczowych parametrów, na które patrzą przy wyborze produktu. 73% respondentów zadeklarowało, że zwraca uwagę na klasę energetyczną, planując zakup sprzętu z kategorii RTV/AGD. Energochłonność jest ważna dla konsumentów również w innych kontekstach. 80% potwierdza, że jeśli ma wybór, to kupuje żarówki LED, a 67% przyznaje, że w ciągu ostatniego roku bardziej skrupulatnie kontroluje zużycie energii i częściej przygląda się rachunkom za prąd.

Mimo że pojęcie śladu węglowego funkcjonuje w naszym języku i kulturze od blisko dwudziestu lat, to jeszcze jako konsumenci nie zdołaliśmy sobie go przyswoić na tyle mocno, aby uznać go za istotny czynnik przy wyborze produktów i usług. Niewiele ponad co trzeci badany (37%) przyznaje, że robiąc zakupy spożywcze, bierze pod uwagę całkowitą sumę emisji gazów cieplarnianych potrzebnych do wytworzenia wybieranych produktów. Podobny poziom deklaracji można zaobserwować podczas decyzji o podróżowaniu – 39% ankietowanych twierdzi, że bierze pod uwagę ślad węglowy wybranego środka transportu przy planowaniu swoich wojaży.

Źródło zdjęcia: SW Research

– Pozytywnym sygnałem z badania jest fakt, że około połowa ankietowanych (46%) deklaruje, że stara się wybierać marki aktywnie angażujące się w przeciwdziałanie zmianom klimatu. Wskazuje to na duży potencjał rynkowy dla liderów zrównoważonej transformacji, którzy skutecznie odbudują zaufanie konsumentów poprzez autentyczne, a nie jedynie wizerunkowe działania proekologiczne. Kluczowym wnioskiem jest rosnąca świadomość ekologiczna polskich konsumentów, choć nie zawsze przekłada się to na rzeczywiste decyzje zakupowe. Przykładowo, zaledwie 37% badanych deklaruje, że przy zakupie produktów spożywczych bierze pod uwagę ich ślad węglowy. Jednak z drugiej strony aż 73% zwraca uwagę na klasę energetyczną sprzętu RTV/AGD, co może wynikać z bezpośredniego związku z późniejszymi kosztami eksploatacji – komentuje Izabela Franke, Head of Advisory Future Mind.

 „Ekonomia, ekologu!”

56% polskich konsumentów przyznaje, że stara się wybierać produkty lepsze dla klimatu, ale nie jest to dla nich jedyny czynnik wyboru. Respondenci zapytani o przyczyny zmian swoich proekologicznych zachowań wskazują, że chęć dbania o środowisko była jedynym lub dominującym motywatorem w 15% przypadków. Z kolei 36% przyznało, że ekologia i ekonomia odgrywały tak samo istotną rolę. Natomiast 52% konsumentów zgodziło się, że dominującym czynnikiem było szukanie oszczędności, a dla 22% był to jedyny motywator zmian codziennych nawyków.

Źródło zdjęcia: SW Research

Ekoosobowość konsumenta ma znaczenie

Najbardziej zatroskani o swoje oszczędności wydają się być konsumenci będący jeszcze na początku swojej kariery zawodowej, najczęściej o mniej stabilnej pozycji na rynku pracy – wśród 25–34-latków 59% deklaruje, że to ekonomia jest przeważającym czynnikiem zmian ich nawyków. Istotna, jeśli nie kluczowa, też jest eko-osobowość konsumentów. Kwestia ekonomii jest przeważająca w grupie Eko Krytyków (86%) oraz wyraźnie zaznaczona wśród Pragmatyków (62%). Nie zaskakuje relatywnie niski wynik Eko Pozorantów (49%), ponieważ konsumenci z tej grupy na poziomie samych deklaracji dbają o pozytywny wizerunek. Interesujący jest rozkład wyników w grupie Eko Entuzjastów: 61% przedstawicieli tego segmentu prezentuje bardzo świadomą i wyważoną opinię, że na zmianę ich zachowań w jednakowym stopniu wpłynęła zarówno ekologia, jak i ekonomia. Praktyczne podejście do zakupów w grupie Pragmatyków widać szczególnie dobrze na przykładzie rozbieżności wobec analizowanych wcześniej czynników wyboru produktów z różnych kategorii. Na klasę energetyczną sprzętu RTV/AGD zwraca uwagę aż 4 razy więcej Pragmatyków niż na ślad węglowy artykułów spożywczych (80 vs 21%).

Źródło zdjęcia: SW Research

Co po greenwashingu?

Zapytani o edukację w zakresie świadomości ekologicznej konsumenci jednoznacznie wskazują na wiodącą rolę producentów, których komunikacja marketingowa jest często jedynym źródłem wiedzy o produktach. W EKObarometrze zauważany jest wyższy poziom świadomości ekologicznej Polaków oraz mocniejsze wyczulenie na  greenwashing niż rok temu. 68% badanych uważa, że często wykorzystuje się eko-slogany jedynie w celach promocyjnych, a 58% zgadza się co do tego, że firmy przesadnie używają ekologii w swoich kampaniach.

Z kolei 65% uważa, że działalność dużych podmiotów gospodarczych powinna zostać objęta proekologicznymi regulacjami, bo to te firmy ich zdaniem są najbardziej odpowiedzialne za degradację środowiska.

– Wyraźnie widzimy narastające oczekiwania konsumentów wobec działań na rzecz zrównoważonego rozwoju podejmowanych przez firmy z branży retail. Kluczowe bariery to deficyt zaufania, obawy o wyższe koszty oraz zróżnicowanie postaw w zależności od czynników demograficznych. Firmy, które odpowiedzą na te wyzwania poprzez skuteczne strategie ekologicznego przywództwa, budowania zaufania i zrównoważonych modeli biznesowych, zyskają przewagę konkurencyjną. Wyraźna większość Polaków uważa, że mocniejsze regulacje prawne są potrzebne, by zmusić firmy do faktycznych działań proekologicznych. Wskazuje to na poważny deficyt zaufania konsumentów do deklaracji i inicjatyw środowiskowych podejmowanych przez biznes – wyjaśnia Izabela Franke.

O badaniu

Badanie przeprowadzono w dniach 29.04–12.05.24 techniką CAWI przez instytut badawczy SW Research na reprezentatywnej próbie 1500 Polaków w wieku 16–80 lat. EKObarometr to jedyny w swoim rodzaju cykl badań poświęcony analizie aktualnych postaw i nastrojów polskich konsumentów wobec szeroko pojętej ekologii obecnej w różnych sferach codziennego życia. Realizowany jest przez agencję SW Research nieprzerwanie od I kwartału 2020 roku.

Pełna wersja raportu dostępna jest TUTAJ.

(AM, źródło: SW Research)

PZU Lab dołącza do Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Z dniem 30 lipca PZU Lab został oficjalnie przyjęty w poczet członków Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego.

Do podstawowych celów PIPC należy m.in. wspieranie działań na rzecz rozwoju branży chemicznej, oddziaływanie na kształtowanie ustawodawstwa wspierającego zrównoważony rozwój przemysłu chemicznego oraz uwzględniającego prawa i interesy członków, a także współudział w tworzeniu warunków wspierających rozwój gospodarki i inicjatyw gospodarczych członków. Ponadto Izba inicjuje i rekomenduje rozwiązania systemowe, korzystne dla rozwoju i funkcjonowania przemysłu chemicznego, a także podejmuje działania na rzecz zmniejszenia uciążliwości przemysłu chemicznego dla społeczeństwa i ochrony środowiska naturalnego.

(AM, źródło: PZU Lab)

Retail Investment Strategy – PIU proponuje i krytykuje 

0
Piotr Wrzesiński

Polska Izba Ubezpieczeń w ramach Komisji ds. ubezpieczeń na życie wraz z rynkowymi ekspertami mocno angażuje się w temat Retail Investment Strategy. – Ta europejska regulacja może mieć duże konsekwencje dla polskiego rynku ubezpieczeń na życie – podkreśla Piotr Wrzesiński, dyrektor ds. ubezpieczeń na życie PIU.

Ekspert przypomina, że pierwotny projekt przygotowany przez Komisję Europejską zakładał m.in. brak możliwości wypłaty wynagrodzenia pośrednikowi przy sprzedaży produktów inwestycyjnych bez doradztwa. Kolejną kwestią istotną z punktu widzenia ubezpieczeń na życie w Polsce jest tzw. test adekwatności. Projekt zakładał konieczność przedstawiania klientowi kilku opcji ofert dostępnych na rynku. – Agent wyłączny nie jest w stanie tego zrobić – może pokazać jedynie ofertę dostępną u jednego ubezpieczyciela, którego reprezentuje. To uniemożliwia spełnienie wymagania zakładanego w projekcie Komisji – wskazuje Piotr Wrzesiński.

Trzecim problematycznym obszarem jest Value for Money. Propozycja zakładała, by koszty w produktach opierały się na benchmarkach określanych na poziomie europejskim, nieuwzględniających specyfiki lokalnej. – My jako rynek mamy swoją specyfikę, m.in. podatek od aktywów, którym obciążone są zakłady ubezpieczeń. Nieuwzględnienie tego w benchmarkach sprawiłoby, że bylibyśmy w gorszej sytuacji w stosunku do innych rynków. Inna kwestia to sama wielkość polskiego rynku – koszty krańcowe, ze względu na to, że aktywów jest mało, są trochę wyższe niż na przykład w Europie Zachodniej. Jest to zresztą problem całego regionu CEE – zwraca uwagę przedstawiciel Izby.

PIU dzieliła się na bieżąco się swoimi uwagami dotyczącymi RIS z Ministerstwem Finansów. Wypracowała również wspólne stanowisko wraz ze Związkiem Banków Polskich, Izbą Zarządzających Funduszami i Aktywami oraz Izbą Domów Maklerskich dotyczące konieczności uwzględnienia specyfiki lokalnej, które zostało przesłane do komisarki Mairead McGuinness, autorki projektu w Komisji Europejskiej, jak również posłanki Stephanie Yon-Courtin, która była odpowiedzialna za przygotowania stanowiska Parlamentu Europejskiego do tego projektu.

– Zostało to zauważone w Europie – nieczęsto zdarza się, by cały rynek finansowy z danego kraju był w stanie znaleźć wspólną argumentację. To też pokazuje, że RIS jest trudnym projektem dla wszystkich, nie tylko dla ubezpieczycieli – podkreśla Piotr Wrzesiński. – Parlament Europejski przyjął stanowisko do dalszych prac w kwietniu. Jest ono dla nas korzystniejsze. Uwzględniono m.in. poprawkę mówiącą o tym, że badanie opcji dostępnych na rynku może się ograniczyć tylko do opcji, które agent posiada w swoim portfelu. To wydaje się odpowiadać na problem dotyczący agentów wyłącznych. Mocno został również skrytykowany zakaz prowizji przy sprzedaży bez doradztwa – został więc z projektu wykreślony. Dyskutowano również nad wykreśleniem benchmarków – te jednak pozostały, natomiast w nieco ograniczonym zakresie. Będą stosowane wyłącznie na potrzeby nadzorcze, a więc nie będą publiczne. Natomiast wprowadzono dodatkowy wymóg, czyli tzw. peer grouping – porównywanie się do grupy produktów. Szczegóły mają być określone na późniejszym etapie – dodaje.

Swoje stanowisko do projektu przedstawionego przez Komisję Europejską przyjęła też w czerwcu Rada UE. Ekspert zaznacza, że zawiera ono również korzystne dla polskiego rynku propozycje zmian, m.in. z zakresie zakazu wypłacania prowizji, stosowania europejskich benchmarków czy możliwości oferowania produktów o charakterze inwestycyjnym przez agentów wyłącznych. Kolejnym etapem prac będą trilogi, gdzie projekt RIS zostanie już konkretnie ustalony, a następnie będzie głosowany w Parlamencie Europejskim i przyjęty przez Radę UE.

– Jest duża szansa, że to Polska, sprawując prezydencję w Unii w I kwartale 2025 r., będzie kończyła prace nad projektem. A my jako rynek – jak dotychczas – będziemy się mocno w nie angażowali, by wypracować jak najkorzystniejsze rozwiązania – podsumowuje Piotr Wrzesiński.

(AM, źródło: PIU)

18,303FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie