Blog - Strona 42 z 1464 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 42

Europa Ubezpieczenia: Marat Nevretdinov odchodzi z firmy

0
Marat Nevretdinov

Marat Nevretdinov złożył rezygnację z funkcji pierwszego wiceprezesa zarządu Europa Ubezpieczenia ze skutkiem od 28 lutego. Menedżer był związany ze spółkami grupy od 2013 roku.

– Marat Nevretdinov przez ponad 12 lat wnosił ogromny wkład w rozwój naszej organizacji, inicjując i prowadząc kluczowe inicjatywy w różnych obszarach biznesowych oraz wspierając zespoły w osiąganiu ambitnych celów. Jego profesjonalizm i zaangażowanie były bardzo ważne dla rozwoju naszej firmy, za co serdecznie mu dziękuję – powiedział Artur Maliszewski, prezes zarządu Europa Ubezpieczenia.

– Odchodzę, mając poczucie dobrze wykonanego zadania i  satysfakcji zawodowej. Chciałbym szczególnie podziękować całej załodze Europy za wspólny wysiłek na przestrzeni ostatnich 12 lat i wiele inspiracji, które umożliwiły transformację firmy, zbudowanie organizacji odpowiadającej na zmieniające się potrzeby rynku oraz zawarcie szeregu silnych partnerstw –  powiedział Marat Nevretdinov.

Obowiązki wiceprezesa zostały przekazane pozostałym członkom zarządu spółek Europa Ubezpieczenia.

Marat Nevretdinov był wiceprezesem zarządu firmy od 2013 r., a od marca 2023 r. I wiceprezesem zarządu odpowiedzialnym za obszar IT. Od czerwca 2022 r. pełni funkcję COO International Partnerships, podmiotu z grupy Talanx. Tym samym jest odpowiedzialny za rozwój nowego biznesu międzynarodowego.

W branży finansowej obecny od 2004 r., kiedy rozpoczął pracę w strukturach Fiat Bank Polska, jako członek zarządu odpowiedzialny za sprzedaż i marketing. W latach 2007–2008 był prezesem Fidis Leasing Polska, a następnie do 2013 r. pełnił funkcję dyrektora zarządzającego Genworth Financial w Polsce.

Jest absolwentem MGIMO (Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych) oraz studiów European MBA w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania im. L. Koźmińskiego w Warszawie.

(AM, źródło: Europa Ubezpieczenia)

Artur Dziekański rzecznikiem prasowym PIU

0
Artur Dziekański

Polska Izba Ubezpieczeń ma nowego rzecznika prasowego. Został nim Artur Dziekański, który będzie również odpowiedzialny za całość działań komunikacyjnych organizacji.

Artur Dziekański to ekspert z zakresu komunikacji i PR z blisko 20-letnim doświadczeniem zawodowym. Przez 10 lat był menedżerem w PZU. W ramach biura komunikacji korporacyjnej kierował zespołem prasowym, później zespołem PR i nowych mediów. Następnie pełnił także funkcję rzecznika prasowego w Grupie Azoty, gdzie kierował biurem komunikacji zewnętrznej, odpowiedzialnym za komunikację inwestycji, przejęć i wyników finansowych, oraz w Centrum Łukasiewicz, gdzie kierował strategicznym projektem wizerunkowym i był odpowiedzialny za budowanie świadomości marki wśród przedsiębiorców rozważających działania w obszarze B+R.

Artur Dziekański ma za sobą także pracę dla administracji publicznej – przez blisko 3 lata kierował komunikacją i promocją w Ministerstwie Finansów i Krajowej Administracji Skarbowej. Karierę zawodową w komunikacji rozpoczynał w agencji Euro RSCG Sensors (obecnie Havas PR). Pracując zarówno po stronie agencji, jak i bezpośrednio dla firm, realizował znaczące projekty komunikacyjne i promocyjne związane z inwestycjami, IPO, akwizycjami i przejęciami, wprowadzaniem nowych marek na rynek, odświeżaniem wizerunku i znaku spółek, zmianami w prawie oraz usługami technologicznymi. Wcześniej jako dziennikarz publikował materiały dotyczące sektora ubezpieczeniowego i integracji europejskiej w miesięcznikach „Monitor Unii Europejskiej” oraz „Prawo Ubezpieczenia Reasekuracja”.

(AM, źródło: LinkedIn)

Przemysław Grauzul zastępcą dyrektora Biura Ubezpieczeń Zdrowotnych Compensy

0
Przemysław Grauzul

Przemysław Grauzul, ekspert w dziedzinie ubezpieczeń zdrowotnych, ostatnio związany z Grupą PZU, ma nowego pracodawcę. Menedżer trafił do Compensy, gdzie objął stanowisko zastępcy dyrektora Biura Ubezpieczeń Zdrowotnych.

Kariera zawodowa Przemysława Grauzula jest związana z ubezpieczeniami zdrowotnymi. Menedżer przeszedł drogę od ofertowania SME oraz obsługę procesu rocznicowego do pozycji głównego underwritera ubezpieczeń zdrowotnych. Nowy ekspert Compensy jest związany z rynkiem ubezpieczeń od 12 lat. Od marca 2013 r. do marca 2018 r. był członkiem zespołu Allianz Polska, m.in. jako kierownik ds. oceny ryzyka ubezpieczeń grupowych. Następne ponad sześć i pół roku spędził w Grupie PZU. Szeregi Compensy zasilił w marcu 2025 r.

(AM, źródło: LinkedIn)

Oczywiste i nieoczywiste obserwacje wzrostu rynku ubezpieczeń na życie

0
Michał Mazurek

Konkluzja z najnowszego raportu Polskiej Izby Ubezpieczeń jest taka, że rynek ubezpieczeń na życie w Polsce rozwija się powoli, ale stabilnie. Moim zdaniem jest ona w co najmniej dwóch miejscach błędna.

Po pierwsze, nie „powoli”, tylko „zbyt wolno”. A po drugie, rynek nie „rozwija się” sam, tylko jest pchany sumą działań wszystkich uczestników: regulatorów, towarzystw, ale przede wszystkim dystrybutorów. Pocieszające jednak, że jest przestrzeń na to, by wiele obszarów wzrostu zagospodarować względnie prostymi metodami. O ile zmiana ludzkiej natury jest prostym zadaniem…

Kto jest klientem towarzystw?

Z biznesowego punktu widzenia to nie ubezpieczony jest klientem towarzystwa. Jest nim agent lub broker obsługujący kupujących i kształtujący ofertę, która zostanie w ostateczności dostarczona. Bierze się to z tego, że ubezpieczający weźmie od nas to, co jest mu sprzedawane. Podaż kształtuje popyt, nie na odwrót. Wielu agentów boi się, że nie dokończą sprzedaży, jeśli nie zaproponują czegoś taniego. W efekcie na własne życzenie zaniżają przypis, a wystawiany produkt ma niskie sumy i ubogi zakres.

Od świadomości agentów i brokerów zależy więc jakość dostarczanych ubezpieczonym umów oraz chęć towarzystw do tworzenia coraz solidniejszych produktów. Miejmy to na uwadze, gdyż w razie problemów to właśnie sprzedawcy są twarzą instytucji, jaką są ubezpieczenia. A nikt nie lubi być zderzakiem.

Złe nawyki

Wiele złych praktyk jest wspólnych dla sprzedaży zarówno życia, jak i majątku. Biorą się one ze wspólnego źródła: strachu przed odmową klienta i nabytą przez lata rutyną. To, że ktoś przez 20 lat funkcjonowania w ubezpieczeniach sprzedawał określony typ produktów, nie czyni tych rozwiązań z automatu właściwymi. Wspólne mianowniki to niedopasowanie sum, oszczędności na cechach niewidocznych na pierwszy rzut oka (wyłączenia, definicje, podejście do likwidacji szkody lub wypłaty świadczenia). Na tym jednak podobieństwa się kończą.

Sposób sprzedaży życia różni się od dystrybucji majątku. Wymaga czynnego wychodzenia do odbiorcy. Klienci w tym dziale nie mają takiej świadomości ubezpieczeniowej jak przy polisach na nieruchomości czy pojazdy. Ich życie nie jest wycenione w katalogu Eurotaxu i nie zawsze wiedzą, czy proponowana suma ubezpieczenia to dużo czy mało. Rzadko też mieli okazję widzieć wysokie wypłaty w działaniu, bo zdecydowana większość ubezpieczonych ma już polisy na niewielkie kwoty, wynikające z grupowej formy ochrony. Trudno więc docenić ubezpieczenia na życie i zdrowie, jeśli ktoś ze znajomych po zachorowaniu na nowotwór otrzymał 4000 zł, jego rodzina po śmierci 30 tys. zł. Nie pomaga fakt, że często takie polisy reklamowane są dużo wyższymi kwotami, ale wynikającymi ze świadczenia za zgon w nieszczęśliwym wypadku komunikacyjnym w pracy, a nie „z każdej przyczyny”.

Niestety wielu agentów przyjmuje, że skoro klient przyszedł po ubezpieczenie majątku, to tak samo przyjdzie po ubezpieczenie życia i zdrowia. Jeśli już to zrobi, replikuje to, co zna – czyli umowę grupową z pracy. W efekcie zamiast z porządnym ubezpieczeniem klient wychodzi z wydmuszką.

Łamanie głowy i wspomaganie agenta

Żeby skutecznie przekonywać klienta i zmieniać jego nawyki, trzeba samemu być do rozwiązań przekonanym, znać produkt i oczekiwany wynik oceny ryzyka medycznego. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie można być specjalistą we wszystkim. Nie oczekuję więc, że człowiek obsługujący na co dzień tysiąc osób i firm w majątku będzie zajmować się profesjonalnym doradztwem w zakresie życiowym. Drogą donikąd jest w takiej sytuacji próbowanie zapanowania nad wszystkim samodzielnie, bo często kończy się to wybieraniem drogi na skróty. Mam tu na myśli:

  • ograniczanie się w sprzedaży życia do jednego, dobrze sobie znanego towarzystwa i systemu;
  • proponowanie gotowych rozwiązań pakietowych po niskich cenach (tzw. grupy otwarte);
  • działanie pod wpływem strachu przed odmową ze względu na składkę;
  • bazowanie tylko na ryzykach wypadkowych w celu uniknięcia oceny ryzyka.

Te praktyki prowadzą do zaniżenia przypisu biura względem potencjału, a z drugiej strony dostarczają słabej jakości produktu klientowi. Można tego uniknąć.

Metoda używana przeze mnie jako koordynatora działu życiowego wewnątrz firmy dystrybuującej bazuje na dwóch podstawach. Pierwsza to maksymalne ułatwienie dystrybucji rozwiązań życiowych i bezpośrednie wsparcie dla tych, którzy wykazują chęć samodzielnej obsługi klienta. Oczekują oni narzędzi, które pozwolą orientować się w ofercie rynkowej. Składają się na to zestawienia porównujące produkty różnych towarzystw pod kątem składek, zakresów, wyłączeń i limitów. Jest nawet baza historycznych kontrofert u chorych klientów. Pewność siebie sprzedawcy podbija też możliwość szybkiej konsultacji telefonicznej i czaty na komunikatorach. W efekcie doradca uzyskuje odpowiedź, a często również porównanie rynkowe, którego nie mógłby dostać od nawet najbardziej zaangażowanego koordynatora z ramienia towarzystwa.

Druga podstawa to system alokacji klienta. Kiedy sytuacja przerasta czasowo agenta, może on dokonać sprzedaży wspólnej ze specjalistą, angażując się jedynie minimalnie. Obsługa jest wtedy pełniejsza, a każdy w biurze może zajmować się swoim obszarem zainteresowań. Całość działa oczywiście w obie strony i to agenci życiowi podsyłają klientów agentom majątkowym, działając na podobnej zasadzie.

Kto się nie rozwija, ten się cofa

Takie oddolne porównywanie cen, jakości i dostępności prowadzi do zwiększonych wymogów wobec towarzystw. Zapewnienia o „korzystnej ofercie” i „jakości” muszą pokrywać się z zapisami w OWU i wynikach kalkulacji. Każdy chce przynosić swoim klientom jak najlepsze rozwiązania. Gdy więc to agenci biorą na siebie ciężar decyzji co do wyboru produktu, to oni kształtują ten rynek, a towarzystwa się dostosowują. To bardzo szybko podnosi sprzedaż i jakość dostarczanych polis. Kto w takim środowisku trwa okopany na zajmowanych od dwóch dekad pozycjach, tylko traci.

Michał Mazurek
starszy regionalny koordynator Działu Ubezpieczeń na Życie i Ubezpieczeń Zdrowotnych w Phinance SA

Myśląc o jutrze

0
Wojciech Soliński

I nowy rok już w pełni! Zapewne wielu czytelników (w tym piszący te słowa) podjęło noworoczne postanowienia: będę chodzić na siłownię, poświęcę więcej czasu swojemu zdrowiu, zacznę stosować dietę. Znają to Państwo?

Ale czy ktokolwiek, podejmując noworoczne wyzwania, zdecydował na przykład, że… sprawdzi swoje ubezpieczenie? Że przeanalizuje, jakie sumy ubezpieczenia ma w swoich polisach, i dostosuje je do aktualnej sytuacji życiowej? A może po prostu: w końcu zadba o bezpieczeństwo finansowe swoje i swoich bliskich, podpisując umowę ubezpieczenia?

Żarty? Fantasmagorie? Mam świadomość, że takie postanowienia są rzadkością. Realnie patrząc, zdarzają się incydentalnie. Niestety.

Obawy i wątpliwości

Według raportu Polskiej Izby Ubezpieczeń aż 87% Polaków obawia się poważnej choroby – swojej i swoich najbliższych. Aż 80% martwi się brakiem środków na leczenie, a 71% – brakiem dostępu do opieki medycznej. Skąd te obawy? Z doświadczenia. Najczęstszą przyczyną zgonów w Polsce są choroby układu krążenia i nowotwory. Nie wypadki, lecz właśnie poważne choroby. Każdego dnia z powodu chorób umiera aż 800 osób, podczas gdy w wypadkach samochodowych ginie sześć.

Właśnie tu wkraczają ubezpieczenia, które poza głównym świadczeniem na wypadek śmierci oferują również zabezpieczenie na wypadek poważnego zachorowania, niezdolności do pracy czy uszczerbku na zdrowiu. Coraz częściej się ubezpieczamy i coraz częściej wybieramy wyższe sumy ubezpieczenia, które realnie zapewniają ochronę finansową w trudnych sytuacjach.

Nie oznacza to jednak, że indywidualne ubezpieczenia na życie stały się powszechne. Tutaj ukłon w stronę naszych partnerów – agentów i doradców ubezpieczeniowych, którzy konsekwentnie edukują klientów na temat konieczności posiadania adekwatnych sum ubezpieczenia dla różnych ryzyk.

Mimo to wielu klientów nadal nie podejmuje decyzji o zakupie polisy. Niektórzy z nich mają jedną wątpliwość: „A co, jeśli dożyję do końca umowy? Wszystkie wpłacone składki przepadną, a mnie nic się nie stanie?”. Każdy z nas chciałby wierzyć w swoją nieśmiertelność. Skoro nic mi się nie stanie, to po co mi polisa? Ale… a co, jeśli jednak coś się wydarzy? Odpowiedzią na takie dylematy są ubezpieczenia na życie i dożycie, zwane potocznie ENDOWMENTEM.

Ubezpieczenie na życie i dożycie

To ubezpieczenie łączy funkcjonalności klasycznej polisy na życie z dodatkową, kluczową cechą – gwarancją wypłaty świadczenia na koniec polisy. Innymi słowy, osoby, które czują się nieśmiertelne, mogą mieć pewność, że są chronione, a jeśli nic złego się nie wydarzy (czego wszystkim serdecznie życzę), to towarzystwo ubezpieczeniowe wypłaci im określoną kwotę na zakończenie polisy. W efekcie całe ubezpieczenie może się okazać „darmowe” – ponieważ na koniec otrzymamy zwrot wpłaconych składek plus dodatkowy bonus. Co więcej, nawet w przypadku wcześniejszego zerwania polisy, część składek zostanie zwrócona. Brzmi dobrze? Brzmi bardzo dobrze.

A teraz szczegóły: wysokość świadczenia na koniec polisy oraz wartości wykupu w trakcie jej trwania zależą od kilku czynników – przede wszystkim od wieku w momencie zawarcia umowy i okresu jej trwania. Im jesteśmy starsi i im krótszy okres polisy, tym wartości te są niższe, ale nadal możemy mieć pewność, że znaczna część wpłaconych składek wróci do nas.

Nie przestaje mnie zadziwiać, gdy doradcy opowiadają, jak w trakcie rozmów z klientami o zabezpieczeniu życia i zdrowia na 20–30 lat dowiadują się, że najważniejszą kwestią dla klienta jest to, ile dostanie w przypadku zerwania polisy po dwóch–trzech latach. To sygnał, że nie dotarliśmy jeszcze do rzeczywistych potrzeb klienta, czyli… witamy w świecie APK.

Nowość w ofercie

Wracając do polisy na życie i dożycie. Kupując takie ubezpieczenie (np. w SIGNAL IDUNA – bo w końcu miało być o nowościach, a to jest nasza produktowa nowość na 2025 rok), otrzymuję wiele możliwości. Z góry znam minimalną wartość świadczenia na koniec ubezpieczenia, znam minimalne wartości wykupu w trakcie trwania polisy, mogę rozszerzyć umowę główną o liczne dodatki zwiększające zakres ochrony, mogę zmieniać sumy ubezpieczenia, zawiesić składkę lub – w trudnej sytuacji finansowej – przejść na ubezpieczenie bezskładkowe.

Nowa oferta SIGNAL IDUNA zapewnia wysoką sumę ubezpieczenia – nawet do 500 tys. zł, a przy tym już przy składce minimalnej od 150 zł miesięcznie można zapewnić sobie solidne zabezpieczenie przyszłości. Wstęp do ubezpieczenia możliwy jest do 65. roku życia, a ochrona może trwać aż do 75. roku życia, co daje długi okres stabilności finansowej.

Dodatkowo ubezpieczenie wyróżnia się atrakcyjnymi wartościami świadczenia zarówno z tytułu życia, jak i dożycia. To elastyczne rozwiązanie, które można dopasować do własnych potrzeb dzięki „wakacjom składkowym”, z możliwością obniżenia lub indeksacji składki, a także opcją przejścia na ubezpieczenie bezskładkowe. Ponadto umowy dodatkowe mogą być zawierane zarówno na początku trwania polisy, jak i w trakcie tego czasu, co daje pełną swobodę w zarządzaniu ochroną.

Gwarancja

Towarzystwo ubezpieczeń GWARANTUJE mi określone w polisie kwoty, co czyni to ubezpieczenie niezwykle bezpiecznym narzędziem. Nie tylko zapewnia ono ochronę finansową w różnych sytuacjach, ale również daje możliwość bezpiecznego gromadzenia środków.

Słowo GWARANCJA ma tu kluczowe znaczenie – oznacza bezpieczeństwo na wielu poziomach: gwarantowane wypłaty świadczeń, ochronę zgromadzonych środków (bez ryzykownych inwestycji i obietnic niebotycznych zysków), a także pewność wypłaty świadczeń niezależnie od tego, czy dożyję do końca polisy, czy nie. Cokolwiek się wydarzy – określona w umowie kwota trafi albo do mnie, albo do mojej rodziny.

Lepiej być przygotowanym

Oczywiście wszystkim czytelnikom (i sobie również) życzę, aby świadczenia były wypłacane wyłącznie na koniec polisy, nigdy w jej trakcie. Warto jednak mieć taką polisę – na wypadek, gdyby życie napisało inny scenariusz. Choć wszyscy chcemy wierzyć w swoją nieśmiertelność, lepiej być na wszystko przygotowanym – myśląc o jutrze.

Wojciech Soliński
dyrektor Biura Sprzedaży Agencyjnej SIGNAL IDUNA

Likwidator przed budynkiem grożącym zawaleniem

0
Źródło zdjęcia: Canva

Na początku lutego na paskach wszystkich telewizji informacyjnych znów mogliśmy zobaczyć słowo POŻAR. Wszystkie stacje pokazywały z bliska i na bieżąco kłęby dymu unoszące się nad Trójmiastem. Dzięki nowoczesnym technologiom mogliśmy poczuć się prawie jak na miejscu pożaru, ale faktycznie mogli tam być tylko strażacy i inne służby ratownicze.

Wielu ubezpieczycieli zastanawiało się zapewne, czy przypadkiem nie mają w miejscu pożaru swoich klientów.

Sama akcja gaśnicza w budynku dawnych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego rozpoczęła się około godziny 13.00 i na początku brało w niej udział nie więcej niż pięć zastępów jednostek ochrony przeciwpożarowej. Po kilku godzinach, mimo że do akcji dołączyło kolejnych około 40 zastępów, prace strażaków polegały w głównej mierze na obronie sąsiednich budynków oraz prowadzeniu działań gaśniczych od zewnątrz.

Sytuacja nie była prosta z uwagi na ilość i rodzaj zgromadzonych materiałów, a w szczególności na konstrukcję budynku i bezpieczeństwo ratowników. Dlaczego strażacy nie próbowali wejść do palących się pomieszczeń i nie próbowali szybciej zlokalizować pożaru? Akcja gaśnicza głównie prowadzona była od frontu oraz przez otwory drzwiowe i okienne, starano się ograniczyć rozmiar powierzchni objętej bezpośrednio ogniem. Pozostaje pytanie, które podczas oglądania wiadomości zadawało sobie zapewne wiele osób: czy to, co było w środku, można było uratować?

Budynek do wyburzenia

Budynek, w którym doszło do pożaru, jest budynkiem zabytkowym o konstrukcji murowanej (cegła na zaprawie cementowej) i żelbetonowych stropach. Przed pożarem znajdowało się tam wiele firm przechowujących łatwopalne materiały, w tym elektryczne rowery i zapasowe baterie do nich.

Na ten moment, nie zajmując się w ogóle przyczyną pożaru, możemy potwierdzić, że panująca wewnątrz budynku temperatura bardzo mocno naruszyła jego konstrukcję. Od momentu, kiedy strażacy uznali, że pożar można tylko „dogaszać”, pewne było, że betonowe stropy w każdym momencie mogą się zawalić (część zresztą już się zawaliła). Ten fakt nie utrudnia jednak tylko akcji gaśniczej. Zdarzenie, do którego doszło, zostanie potraktowane jako katastrofa budowlana i stan budynku (a właściwe jego rozbiórka) będzie monitorowany przez Inspekcję Nadzoru Budowlanego oraz prokuratora. Możemy być niemal pewni, że wejście do tego budynku będzie utrudnione, a może nawet niemożliwe, a sam budynek ze względu na jego stan będzie szybko wyburzony.

Szacunki na podstawie dokumentów

W związku z tym, że budynek był użytkowany przez wiele firm, które potencjalnie mogły posiadać polisy ubezpieczeniowe, na miejscu szkody będzie chciało pojawić się wielu pracujących na zlecenie zakładów ubezpieczeń likwidatorów szkód. Nie wiemy jednak, czy zostaną dopuszczeni do oględzin (tak jak pisaliśmy, budynek grozi zawaleniem i może być bardzo szybko wyburzony).

Szkody będą jednak musiały być przeanalizowane, a ubezpieczyciele będą musieli podjąć decyzje odszkodowawcze. Podstawową pracą będzie praca na dokumentach, choć każdy z likwidatorów będzie chciał uprawdopodobnić swoje spostrzeżenia, docierając do mienia dotyczącego „jego polis”.

Technologia w rękach doświadczonych likwidatorów

To ten moment, kiedy przydaje się doświadczenie, dobre relacje z szeroko pojętymi służbami ratowniczymi, ale też nowe technologie. Pracując w zawodzie likwidatora szkód, wielu doświadczonych likwidatorów potrafi pozyskać od służb materiały umożliwiające przyspieszenie swoich prac. Dzieje się tak, bo i policja czy straż pożarna może potrzebować naszej pomocy choćby w bardziej szczegółowiej ocenie wielkości strat związanych z pożarem.

W grę wchodzi również technologia. W takich sytuacjach coraz popularniejsze staje się wykorzystanie do oględzin dronów. Możliwe dziś jest wykorzystanie mapowania obiektów podczas nalotów i tworzenie obrazów w technologii 3D. Do takiej wizualizacji możliwe jest wykorzystanie sztucznej inteligencji oczywiście przy zaangażowaniu znacznego nakładu finansowego. Jednak wszystkie szkody po takim pożarze na pewno będą dobrze zlikwidowane, ale muszą trafić do tych najbardziej doświadczonych likwidatorów.

Ważne pytania dla obu stron

Pozostaje jednak problem właściwej oceny ryzyk dla obiektów podobnych do tego, w którym doszło do pożaru. To kolejny już pożar, w który „zamieszane są” baterie wykorzystywane do zasilania pojazdów (w tym przypadku rowerów). Czy magazynowanie tego typu towarów w starym, pozbawionym odpowiednich zabezpieczeń budynku jest właściwe? To pytanie nie tylko do służb zajmujących się oceną ryzyka w zakładach ubezpieczeń, ale również dla organów państwowych zajmujących się oceną bezpieczeństwa budynków.

Likwidacja szkód to tylko realizacja umowy ubezpieczenia, a jej podpisanie to już inna historia, która dzięki lepszemu współdziałaniu organów państwa z ubezpieczycielami może ograniczyć podobne zdarzenia w przyszłości. Szukanie rozwiązań na zwiększanie bezpieczeństwa naszego życia i mienia to przyszłość ubezpieczeń.

Marcin Janicki
Country Manager Crawford Polska

Tomasz Wiśniewski
prezes Polskiego Towarzystwa Ekspertów Dochodzeń Popożarowych

Generali Agro ubezpieczy od ryzyka suszy uprawy lojalnych klientów

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Generali Agro poinformowało, że klienci, którzy w ostatnim sezonie jesiennym skorzystali z jego oferty ubezpieczenia zbóż ozimych od innych ryzyk, mogą teraz również objąć je ochroną od skutków suszy. Dostępne od 3 do 20 marca ubezpieczenie jest objęte dopłatą do składki z budżetu państwa w wysokości do 65%.

– Bardzo ciepła zima, niewielkie opady śniegu oraz niskie stany wód powierzchniowych to tylko kilka z wielu symptomów wskazujących na poważne problemy z brakiem wody. Także niewielkie opady deszczu przyczyniają się do pogłębienia suszy, co jest widoczne w rzekach czy zbiornikach wodnych. Negatywne skutki dla rolnictwa odczuwane są coraz wcześniej i widoczne już w okresie zimowym. Wynika to z tego, że gleba nie magazynuje odpowiedniej ilości wilgoci, a dodatnie temperatury zabierają ją poprzez parowanie. W regionach, gdzie częstotliwość występowania suszy jest największa, rekomendujemy, by rolnicy – w miarę możliwości – dobierali takie gatunki roślin uprawnych, które tolerują okresowe niedobory wody. Aby zapobiegać deficytom wody, warto dokonać również zmian w technologii uprawy roli czy nawożeniu. Stosowanie tych zasad choć na części pól pomoże ograniczyć straty w plonie głównym – mówi Krzysztof Mrówka, dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Rolnych Generali Agro.

Klienci marki, którzy ubezpieczyli swoje zboża ozime od innych ryzyk w sezonie jesiennym 2024 roku w Generali, mogą teraz ubezpieczyć je także od suszy. Dodatkowo, aby uprawy mogły być objęte ochroną od tego ryzyka, na każdym ubezpieczonym polu przynajmniej jedna działka musi być określona z Geoportalem, a na polisie przynajmniej jedno pole musi mieć nie mniej niż 5 ha.

– Proces zawierania umów przez naszych przedstawicieli jest bardzo prosty. Wystarczy wyszukać polisę z ubiegłorocznego sezonu jesiennego i kliknąć przycisk „Wykup suszę”, a nasz system automatycznie wystawi ofertę. Jeżeli zaoferowanie ubezpieczenia suszy nie będzie możliwe, pośrednik otrzyma komunikat z podaniem przyczyny – dodaje Krzysztof Mrówka.

Generali przypomina, że w ochronie upraw od ryzyka suszy występuje franszyza redukcyjna w wysokości 25% sumy ubezpieczenia. Polisa będzie dostępna w ofercie Generali Agro od 3 do 20 marca lub do wyczerpania limitów.

(AM, źródło: Generali)

TUZ Ubezpieczenia zapewni ochronę maszynom i sprzętowi budowlanemu

0

TUZ Ubezpieczenia poszerzyło swój portfel ubezpieczeń korporacyjnych. Nowością w ofercie zakładu jest ubezpieczenie maszyn i sprzętu budowlanego.

Ubezpieczenie jest skierowane do przedsiębiorców prowadzących działalność budowlaną, posiadających maszyny czy sprzęt budowlany, a także dystrybutorów, leasingodawców, przedsiębiorców, zajmujących się wynajmem maszyn i sprzętu budowlanego, wózków widłowych oraz innych technicznych urządzeń ruchomych.

Przedmiotem ubezpieczenia mogą być maszyny o różnym przeznaczeniu, w szczególności:

  • maszyny budowlane, sprzęt budowlany i wyposażenie budowy,
  • inne maszyny (nie będące maszynami budowlanymi), jak np. wózki widłowe.

Maszyny są ubezpieczane w każdym miejscu wykonywania pracy, a także w miejscu postoju, składowania lub serwisowania. Mogą być zgłoszone do ubezpieczenia według wartości odtworzeniowej lub wartości księgowej brutto. Wymogi zabezpieczenia mienia dostosowane są do realnych możliwości i uwarunkowań terenu budowy lub miejsc postoju.

Zakres ubezpieczenia został przygotowany w formule od wszystkich ryzyk (poza wyłączeniami w OWU), w tym od kradzieży z włamaniem, wandalizmu i rozboju. Można go rozszerzyć klauzulami dodatkowymi, m.in. o:

  • szkody powstałe w czasie transportu lub samoczynnego przemieszczania się maszyny,
  • szkody spowodowane awarią elektryczną lub mechaniczną,
  • koszty wynajmu zastępczych maszyn i sprzętu budowlanego.

(AM, źródło: LinkedIn)

DU Spectrum: Klient potwierdzi APK przez aplikację

0
Źródło zdjęcia: DU Spectrum

Dom Ubezpieczeniowy Spectrum wprowadził nową funkcję w aplikacji SPECTRUM mobile. Pozwala ona na elektroniczne potwierdzenie analizy potrzeb klienta.

Dotychczas proces potwierdzania APK często wiązał się z koniecznością stosowania papierowych dokumentów lub dodatkowych czynności w systemach sprzedażowych. Nowa funkcjonalność eliminuje te formalności, pozwalając klientowi zatwierdzić analizę jednym kliknięciem w aplikacji. Wszystkie potwierdzenia są automatycznie archiwizowane.

Klient ma również dostęp do swoich polis, które pojawiają się w SPECTRUM mobile już w chwili ich zawarcia. Może w dowolnym momencie sprawdzić zakres ochrony czy termin ważności i pobrać dokumenty ubezpieczeniowe, m.in. polisę, OWU czy APK.

(AM, źródło: DU Spectrum)

Rankomat: Ile za OC dla Nissana, a ile dla BMW?

0
Źródło zdjęcia: Canva

Eksperci Rankomat przeanalizowali ceny ubezpieczeń 50 najpopularniejszych modeli samochodów w Polsce. Z ich analizy wynika, że Kia Sportage, Citroen C3 i Nissan Qashqai są najtańsze w ubezpieczeniu spośród najpopularniejszych modeli samochodów w Polsce. Ich właściciele płacą średnio ponad 70 zł mniej od krajowej mediany cen.

Z danych wprowadzanych w porównywarkę wynika, że najczęściej na polskich drogach można spotkać Opla Astrę, Volkswagena Golfa i Audi A4. Biorąc pod uwagę średnią cenę polisy w Polsce w ubiegłym roku (650 zł), posiadacze tych aut płacą za ubezpieczenie odpowiednio o 5, 6 i 49 zł więcej.

Zestawienie zamykają Peugeot 206, Ford C-MAX i Opel Meriva. Przy tych mniej popularnych autach można liczyć na oszczędności – kolejno 2, 36 i 48 zł w porównaniu do średniej krajowej.

Azjatyckie i francuskie auta najtańsze w ubezpieczeniu 

Na pierwszym miejscu wśród najpopularniejszych modeli samochodów, których kierowcy płacą najmniej za OC posiadaczy pojazdów mechanicznych, znajduje się Kia Sportage. Średnia składka obowiązkowej polisy komunikacyjnej dla tego auta wynosi 571 zł i jest niższa o 79 zł od średniej krajowej. Na drugim miejscu ex aequo znajdują się Citroen C3 i Nissan Qashqai, ze stawką na poziomie 581 zł.

Na drugim końcu zestawienia uplasowały się niemieckie auta – Audi A3 (767 zł), BMW Serii 1 (812 zł) oraz BMW Serii 3 (828 zł). Różnica między najtańszym a najdroższym modelem wynosi 257 zł. 

– Należy pamiętać, że sama marka i model samochodu nie wpływają znacząco na cenę ubezpieczenia. To, co ma szczególne znaczenie, to historia szkodowa kierowcy, jego wiek oraz statystyki wypadkowe regionu, który zamieszkuje. Ważne będą także dane techniczne pojazdu, takie jak rok produkcji, przebieg czy pojemność silnika. Można więc założyć, że im droższe jest OC dla konkretnego modelu auta, tym więcej ryzykownych dla ubezpieczycieli kierowców znajduje się w grupie jego posiadaczy – komentuje Katarzyna Gaweł, ekspertka Rankomat ds. ubezpieczeń komunikacyjnych.

(AM, źródło: Rankomat)

18,287FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie