Wiadomość, że zmarł dr Stanisław Rogowski, pierwszy Rzecznik Ubezpieczonych, zastała mnie w kawiarni, mieszczącej się na 40. piętrze jednego z warszawskich hoteli. Przede mną rozciągał się piękny widok na nasza stolicę. Jakby na wyciągnięcie ręki stał nowy budynek, postawiony w miejscu tego, w którym całe lata mieścił się Urząd Rzecznika Ubezpieczonych, i gdzie wiele, wiele lat wcześniej przeprowadziłam pierwszy wywiad z drem Rogowskim. Nawiązała się wówczas między nami nić porozumienia, która nie została przerwana nawet wówczas, gdy zmienił się Rzecznik.
Leżą teraz przede mną dwa zdjęcia: na pierwszym, w środku, idzie uśmiechnięty dr Rogowski, po prawicy ma swoją małżonkę, a po lewicy idę ja, redaktorka naczelna „Gazety Ubezpieczeniowej”. Jest luty 2003 roku. Schodzą się goście na Pierwszy Bal Ubezpieczeniowca. Od roku prowadzę „Gazetę Ubezpieczeniową” poza strukturami INFOR, dostałam ją w dzierżawę. Doświadczeni inforowcy dawali mi ponoć pół roku, po którym wszystko miało paść, ale nie padło. Bal miał być dużą imprezą środowiskową, ugruntowującą pozycję gazety, na której został ogłoszony pierwszy „Człowiek Roku Ubezpieczeń”. Został nim właśnie dr Stanisław Rogowski, Rzecznik Ubezpieczonych.
Na drugim zdjęciu, które mam przed sobą, Stanisław Rogowski spogląda na swój portret, a w ręku trzyma dyplom. Olejny portret namalował artysta malarz Alfred Wysocki. Obraz jest bardzo ekspresyjny, nawet za bardzo, jak się potem okazało… Stasio nigdy mi tego nie powiedział, ale kiedyś przypadkiem dowiedziałam się, że nie był zbyt zadowolony ze swego wizerunku. Przy kolejnych portretach Fredek, rodzinnie rzecz biorąc, syn mojego męża Adama W. Wysockiego, dostał subtelną wskazówkę, aby każdy Człowiek Roku Ubezpieczeń był elegancki i ujmujący, i aby nadmierną ekspresję zostawił sobie na inne dzieła…
Największym wspólnym przedsięwzięciem „Gazety Ubezpieczeniowej” i Rzecznika Ubezpieczonych był konkurs na najlepszą pracę magisterską z dziedziny ubezpieczeń, potem doszły także prace licencjackie, dyplomowe i doktorskie. Taki konkurs ogłosiłam w gazecie już w 2002 r. i napłynęło nań mnóstwo prac. Stały one w słupkach za moim biurkiem i – szczerze mówiąc – ich ilość przerosła najśmielsze oczekiwania. Dopiero, gdy dowiedziałam się, że i Rzecznik Ubezpieczonych ma swój konkurs, rozwiązanie nasunęło się samo – połączymy siły! Tak też się stało. Stasio był dobrym organizatorem i umiejętnie kierował Biurem RzU, wszystko grało jak w zegarku przez wiele lat.
Dziś z perspektywy lat widzę, jak nieoczywista była ta nasza współpraca, pozbawiona formalizmu i zbędnej biurokracji, ile tam było wzajemnej sympatii nie tylko do samego Stasia, ale i ludzi Go otaczających, by wspomnieć tylko dwie najważniejsze dla mnie postaci Krysi Krawczyk i Alka Daszewskiego.
Kiedyś, pewnie podczas posiedzenia jednej z komisji konkursowych, Stasio opowiedział o wielkiej powodzi z 1997 r. Na jego wrocławskiej ulicy ubezpieczony był tylko on jeden! Ta opowieść krążyła potem w różnych środowiskach, obrazując ciągły problem niedoubezpieczenia Polaków. Temu zagadnieniu dr Stanisław Rogowski poświęcił szmat swego zawodowego życia i dziękuję Mu za to serdecznie.
W jednym z naszych konkursów wziął udział i dostał nagrodę młody człowiek z Torunia, Michał Ziemniak, który później został autorem „Gazety Ubezpieczeniowej”. Jakże miło mi było, gdy dowiedziałam się, że od 1 stycznia br. został on mianowany na stanowisko Rzecznika Finansowego. Życzę Panu, Panie Michale, i całemu zespołowi RzF wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2025, także i tego, aby kiedyś po latach wspominano Pana z taką atencją i wdzięcznością, z jaką żegnam dziś Pana poprzednika.
Dr Bożena M. Dołęgowska-Wysocka
Redaktorka seniorka