Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie działalności funduszu inwestycyjnego, którego założycielem jest znany profesor Uniwersytetu Gdańskiego. Pokrzywdzeni ponieśli milionowe straty, a sprawą zajmuje się Centralne Biuro Śledcze Policji – podał „Puls Biznesu” za PAP.
Pokrzywdzeni zarzucają organizatorom funduszu oszustwa, działanie w zorganizowanej grupie przestępczej oraz wyrządzenie co najmniej 9 mln zł strat, które ponieśli pożyczkodawcy i konsorcjanci. Kwoty, które wpłacali, sięgają od kilkuset tysięcy do prawie 2 mln złotych.
Rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk potwierdziła, że wydział przestępczości gospodarczej wszczął w tej sprawie śledztwo. – Pokrzywdzonych może być więcej, na razie nie udzielamy w sprawie szczegółowych informacji – dodała.
Dziennikarz PAP nieoficjalnie ustalił, że latem 2015 r. do prezesa warszawskiej spółki zgłosił się znany pomorski biznesmen, który powiedział o intratnej inwestycji polegającej na finansowaniu wynajmu samochodów zastępczych udostępnianych klientom zakładów ubezpieczeń, aby czerpać zyski z wierzytelności wobec ubezpieczycieli. Biznesmen przedstawił profesora Uniwersytetu Gdańskiego, uznanego w trójmiejskim środowisku ekonomisty, który miał być „twarzą” projektu – działalności gdańskiej spółki.
Naukowiec wyjaśniał założenia biznesu – spółka miała pozyskiwać finansowanie dla projektu i gwarantować inwestorom wysokie zyski z zainwestowanej gotówki. Jak wynika z zawiadomienia, zarówno biznesmen, jak i profesor UG mieli zapewniać, że pieniądze wpłacone na inwestycję miały służyć do finansowania zakupu samochodów, dzięki wynajęciu których firma miała zarabiać na wierzytelnościach wobec zakładów ubezpieczeń.
Więcej:
https://www.pb.pl/sledztwo-ws-funduszu-inwestycyjnego-zalozonego-przez-profesora-ug-1147671
(AM, źródło: „Puls Biznesu”, PAP)