Rozmowa z Rafałem Kilińskim, prezesem TUW PZUW
Aleksandra E. Wysocka: – W ubezpieczeniach wzajemnych jest tak, że czasem składkę się zwraca, a czasem się do niej dopłaca. Jak to dokładnie działa?
Rafał Kiliński: – Zwroty i dopłaty to immanentna cecha ubezpieczeń wzajemnych. Co jednak ważne – o dopłatę składki możemy wystąpić, i to w ściśle limitowanych granicach, nie więcej niż o połowę wpłaconej kwoty, a nadwyżkę musimy zwrócić. O ile więc w siedmioletniej historii TUW PZUW występowaliśmy o dopłaty dwukrotnie, to zwroty stają się tradycją – za zeszły rok były rekordowe. Sięgnęły 1,6 mln zł. Otrzyma je aż połowa uprawnionych do tego związków wzajemności członkowskiej działających w ramach TUW PZUW.
To w branży ubezpieczeniowej wyjątkowa sytuacja, gdy ubezpieczony dostaje od ubezpieczyciela pieniądze, mimo że nie doszło do szkody. Istnieją trzy sposoby rozliczenia nadwyżki. Pierwszy, najprostszy to przelew na konto. Druga metoda to zaliczenie nadpłaty na poczet przyszłej składki. Trzecia polega na odpisie na fundusz rezerwowy, który zwiększa kapitał całego TUW-u.
Ten ostatni sposób działa na korzyść wszystkich członków towarzystwa. Stosujemy go w przypadku zwrotów należnych klientom, którzy nie zdecydowali się na pełną ubezpieczeniową wzajemność. Bo mamy członków, którzy przekonali się do pełnej wzajemności, ale też takich, którzy wybrali tzw. moratorium na zwroty i dopłaty. Jeśli nie są ubezpieczeni na zasadzie pełnej wzajemności, to nie dostają zwrotów, ale nie dotyczą ich też dopłaty. Ewentualna nadwyżka z ich składki trafia właśnie na fundusz rezerwowy.
Jaka część klientów TUW PZUW decyduje się na pełną wzajemność?
– Już jedna trzecia naszego portfela to ubezpieczeni na zasadzie pełnej wzajemności, co jest niesamowitym sukcesem. Gdy zaczynaliśmy, wskrzeszając po kilkudziesięciu latach ubezpieczenia wzajemne w segmencie korporacyjnym, nikt nie chciał decydować się na tę zasadę. Stąd pomysł na moratorium – zawsze można znaleźć racjonalne i dostosowane do oczekiwań klientów rozwiązanie, które pozwala jednocześnie pokonać ich obawy przed nowością, jaką są wciąż ubezpieczenia wzajemne. Jesteśmy dumni, że to się udaje i coraz więcej naszych członków przechodzi na pełną wzajemność.
Wzajemność skłania do większej troski o bezpieczeństwo. Z dopłatami muszą się liczyć wyłącznie ci, którzy są wyjątkowo odporni na nasze sugestie dotyczące zarządzania ryzykiem i lekceważą zalecenia. Nie występujemy o dopłatę wyłącznie ze względu na szkody, które dotykają ubezpieczonego, lecz wtedy, gdy nie podejmuje on działań, aby tym szkodom zapobiegać.
Jednorazowy ujemny wynik techniczny w danym podmiocie ani tym bardziej pojedyncze feralne zdarzenie nie oznaczają automatycznie konieczności dopłaty. Dajemy ubezpieczonemu szansę i podpowiadamy rozwiązania, które służą lepszemu zarządzaniu ryzykiem. Udzielamy eksperckiej pomocy i wpieramy finansowo inicjatywy na rzecz bezpieczeństwa.
Możliwość zwrotu części składki motywuje do lepszego dbania o mienie?
– Zdecydowanie. To najstarszy mechanizm, który w tym celu wymyślono. Jeśli ubezpieczony może odzyskać znaczną część składki, to tym bardziej dba o to, żeby zapobiegać szkodom. Nawet dopłaty odgrywają pod tym względem pozytywną, bo edukacyjną rolę.
Jeszcze jednym atutem ubezpieczeń wzajemnych jest sam sposób kalkulacji składki. Ubezpieczyciel komercyjny bierze od razu premię za ryzyko, zakładając zawsze najczarniejszy scenariusz. U nas składka może być niższa – jest rodzajem zaliczki. Z reguły wystarcza. Coraz częściej, jak mówiłem, jej część jest zwracana. A dopłaty są limitowane i dotyczą wyjątkowych sytuacji, gdy ubezpieczony stale lekceważy troskę o bezpieczeństwo. Nie mają związku z wartością konkretnej szkody.
W uproszczeniu: jeżeli ktoś zapłaci 1 mln zł składki za rok, to nie weźmiemy od niego więcej niż pół miliona dopłaty, nawet jeśli wypłacimy 50 mln zł odszkodowania. Co więcej, nie dopłaci w ogóle, jeśli zdarzenie ma charakter incydentalny, ubezpieczony dba o bezpieczeństwo i unika wielkich szkód w kolejnym roku.
Rekordowe zwroty składki za zeszły rok to wynik szczęścia czy odpowiedniego zarządzania ryzykiem?
– Kluczowe są zarządzanie ryzykiem i prewencja. Dlatego oferujemy ubezpieczonym wsparcie inżynierów ryzyka, którzy fachowo oceniają ewentualne zagrożenia. Dają ubezpieczonym rekomendacje mające na celu zwiększanie bezpieczeństwa i minimalizowanie ryzyka szkody. Tu nie ma przypadków. To działa, jeśli ubezpieczony rzeczywiście angażuje się w prewencję i stosuje się do zaleceń. Nasza pomoc jest przy tym wszechstronna. Dotyczy też planowanych inwestycji, już na etapie ich projektowania. Obejmuje ich ocenę pod względem bezpieczeństwa, np. przeciwpożarowego.
Nie ograniczamy się przy tym do zarządzania ryzykiem w odniesieniu do majątku. We współpracy z Rzecznikiem Praw Pacjenta zainicjowaliśmy projekt Szpital 360, który ma na celu podnoszenie bezpieczeństwa pacjentów i eliminowanie błędów lekarskich. Projekt obejmuje szkolenia dla lekarzy i personelu medycznego oraz wsparcie szpitali w inwestycjach na rzecz bezpieczeństwa i zdrowia pacjentów.
To przedsięwzięcia będące efektem wizytacji medycznych w szpitalach, które prowadzą nasi specjaliści, lekarze z doświadczeniem medycznym i ubezpieczeniowym. Nowością są zakrojone na szeroką skalę badania opinii pacjentów, które też mają służyć wyciąganiu konstruktywnych wniosków, być podstawą szkoleń i innych działań prewencyjnych. To perspektywiczny projekt, którym zainteresował się minister zdrowia.
W jaki sposób pozyskujecie nowych członków?
– Sami i za pośrednictwem brokerów. Doceniamy ich rolę, choć narosło tu też sporo mitów, które wymagają wyjaśnienia. Zaletą ubezpieczeń wzajemnych jest, gwarantowana ustawowo, możliwość zawarcia umowy ubezpieczenia bez przetargu, w drodze negocjacji. To duży atut, ponieważ ubezpieczenia są dziedziną, która wymaga dużej elastyczności i trudno je ująć w sformalizowanej specyfikacji istotnych warunków zamówienia. Pozwala poza tym uniknąć biurokracji.
Brak przetargu nie oznacza jednak braku fachowej pomocy ze strony brokerów, którzy są reprezentantami i rzecznikami swoich klientów. Mają największe kompetencje, aby ocenić i docenić nasze zalety. Jeśli więc ktoś obawia się skorzystać z naszych usług z pominięciem przetargu, to może skorzystać właśnie z pośrednictwa brokera. Jego rolą jest analiza rynku i porównanie atrakcyjności naszej oferty z konkurencyjnymi. Otrzymuje za to prowizję, która stanowi transparentny element umowy z ubezpieczonym.
Dziękuję za rozmowę.
Aleksandra E. Wysocka