Piątek, godziny wieczorne. Moja nastoletnia córka, która przed kilkoma tygodniami przekłuła uszy, po raz pierwszy zmienia kolczyk. Pechowo zatyczka od kolczyka zaciska się w taki sposób, że nie da się jej zdjąć. Ucho robi się coraz bardziej czerwone.
Nie wiem, co robić, więc dzwonię do koordynatora opieki medycznej LUX MED. Koordynator odsyła mnie na nocny dyżur w Carolina Medical Center.
Za niecałe pół godziny córka leży na stole zabiegowym, a chirurg wraz z pielęgniarzem pochylają się nad nią wyposażeni w szczypce. Trzy minuty i zapięcie udaje się zdjąć, a rana jest zabezpieczona. Historia kończy się szczęśliwie.
Tak naprawdę to był drobiazg, ale uwierzcie mi, patrzenie na coraz bardziej opuchnięte ucho i podejmowanie kolejnych nieudanych prób zdjęcia kolczyka nie było wcale zabawne. Gdy jest już po wszystkim, córka mówi do mnie: – Jak dobrze, że mamy to ubezpieczenie!
Ma rację, bo dzięki temu nie stałyśmy w długiej kolejce na najbliższym szpitalnym oddziale ratunkowym, gdzie spędziłybyśmy co najmniej kilka godzin. Prywatny SOR dla posiadaczy ubezpieczenia działa nie tylko w przypadku drobiazgów, ale również poważnych wypadków, urazów i sytuacji zagrożenia życia.
Polska służba zdrowia dramatycznie potrzebuje wsparcia sektora prywatnego. Otrzymuje go coraz więcej, ale wciąż pozostaje bardzo duża przestrzeń do zagospodarowania. Ubezpieczenie szpitalne to jeden z ciekawszych produktów, które pojawiły się na naszym rynku w ostatnich latach, i powinno znaleźć się w ofercie każdego dobrego pośrednika zajmującego się życiem i zdrowiem.
Aleksandra E. Wysocka
redaktorka naczelna