Wśród tych, którym się chce

0
724

Rozmowa z Przemysławem Ciołakiem, doradcą ubezpieczeniowym Avivy z Poznania, który po raz pierwszy zakwalifikował się do MDRT

Redakcja „Gazety Ubezpieczeniowej”: – Jak rozpoczęła się Twoja historia z Avivą?

Przemysław Ciołak: – Jako świeżo upieczony inżynier geodeta miałem problem ze znalezieniem pracy w zawodzie, więc postanowiłem otworzyć się na inne możliwości. Trafiłem na rozmowę rekrutacyjną do Izabeli Bartnickiej, jednej z najlepszych menedżerek w branży. Zainteresowała mnie dużymi możliwościami rozwoju w Avivie, brakiem ograniczeń w wysokości zarobków i swobodą działania.

Przez tę swobodę początki nie były łatwe. Jako osoba, która dotąd nie pracowała na etacie, nie miałem wyrobionych dobrych nawyków. Po 1,5 roku mizernych wyników zacząłem zastanawiać się, czy ta praca w ogóle ma sens. Zbiegło się to w czasie z wypłatą dużego świadczenia dla znajomej za diagnozę choroby. Wtedy uwierzyłem w sens ubezpieczeń i poczułem, jak ważne jest rzetelne doradztwo.

Co w Twojej pracy jest dla Ciebie najistotniejsze?

– Najważniejsza jest uczciwość względem siebie oraz klienta. Praca doradcy polega na budowaniu długotrwałej relacji z klientem i trzeba opierać ją na prawdzie. Na agencie spoczywa wielka odpowiedzialność. Powinien on wytłumaczyć klientowi istotę polisy i zaproponować rozwiązania zabezpieczające go adekwatnie do sytuacji, a nie byle jak. Odpowiednie podstawy etyczne są najważniejszym fundamentem tej pracy.

Jak pandemia wpłynęła na Twoje relacje z klientami?

– Pandemia wiele zmieniła w relacjach z klientami, a także globalnie w postrzeganiu ubezpieczeń. Duża część społeczeństwa zdała sobie wreszcie sprawę, że nie jesteśmy nieśmiertelni. Sytuacja ta obnażyła fakt, że statystyczny przedsiębiorca czy przeciętny Kowalski nie może sobie pozwolić na to, aby przez trzy miesiące nie osiągać dochodu. A co będzie, gdy przyjdzie tragedia? Ciężka choroba, poważny wypadek?

Wiele osób zrozumiało, że porządne ubezpieczenie swojego zdrowia i życia to dzisiaj konieczność. Paradoksalnie pandemia ułatwiła też pracę. Więcej spraw można załatwić zdalnie, co oszczędza czas i pieniądze. Nie muszę się także ograniczać do poszukiwania klientów tylko w mojej okolicy.

Rok temu głównie odbierałem telefony od klientów zastanawiających się, czy ich polisy będą działać. Dziś te same osoby kupują dodatkowe polisy dla siebie i bliskich.

W tym roku po raz pierwszy uzyskałeś tytuł członka MDRT – co zadecydowało o osiągnięciu tak wysokiego wyniku?

– Przede wszystkim bardzo pragnąłem zostać członkiem MDRT. Wyznaczyłem sobie cel, podzieliłem go na mniejsze wyzwania miesięczne i tygodniowe, co ułatwiło pracę. Bardzo pomogło mi także uczestnictwo w mentoringu MDRT. Obcowanie na co dzień z innymi agentami, którym „się chce”, wyzwala dodatkowe pokłady ambicji i motywacji, zwłaszcza w gorszych chwilach.

Zaliczyłeś również swój debiut w roli mentora, jak odnalazłeś się w tym nowym wyzwaniu?

– Bycie mentorem to kolejne zrealizowane marzenie. Możliwość dzielenia się swoją wiedzą i doświadczeniem z doradcami chcącymi się rozwijać to wspaniała sprawa.

Aktualnie razem z Alicją Orzechowską wspieramy grupę 18 agentów z całej Polski, która osiąga dwukrotnie wyższe wyniki sprzedażowe, niż realizowała rok temu. To dla mnie ogromna satysfakcja oraz dowód, że to, co robię, ma olbrzymi sens.

Co doradziłbyś agentowi, który chciałby zapracować na członkostwo w MDRT?

– Uważam, że nie ma sensu wyważać otwartych drzwi. Jeśli chcesz gdzieś dojść, znajdź kogoś, kto już tam jest. Przez pięć lat korzystałem z mentoringu u najlepszych agentów, wielokrotnych członków MDRT.

Zdecydowanie polecam każdemu znalezienie mentora, który krytycznym okiem wskaże niedoskonałości, podpowie, co można poprawić w codziennej pracy i rozmowach z klientami. Sami często nie jesteśmy w stanie zauważyć niektórych drobnych elementów, które przeszkadzają nam w wejściu na jeszcze wyższy poziom.

Członkostwo w MDRT to bardzo ambitne wyzwanie, ale każdy uczciwie pracujący agent jest w stanie osiągnąć ten wynik.