Jestem pewien, że każdy chciałby, aby firma, w której pracuje, była sprzyjającym środowiskiem. Miejscem, gdzie lubi spędzać czas, wykonując swoje zadania. Chciałby również, aby otaczali go ludzie, którzy tworzą krąg kreatywnych i pozytywnie nastawionych do życia osób. Niestety, w większości miejsc dzieje się inaczej.
Zamiast wielkiej rodziny, firma to pole walki. Im większa organizacja, tym większa wojna. Działy konkurują między sobą, walcząc o ograniczone środki, które są do dyspozycji. Szefowie poszczególnych miejsc uprawiają własną politykę, która wzmacnia ich pozycję. Każdy stara się być zauważony i często dzieje się to kosztem innych osób.
Oczywiście, możemy również zaobserwować kompromis i zawieszenie broni, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, kiedy zagrożeni są wszyscy. Działa to jednak do czasu, gdy najważniejsze problemy mamy za sobą i wracają stare przyzwyczajenia. Słowo przyzwyczajenia jest kluczowe w opisie tych zachowań. W każdej firmie, oprócz standardów i regulaminów istnieje również zestaw nieformalnych zasad i nawyków. W rzeczywistości mają one większy wpływ na wyniki niż oficjalne reguły. Przytoczę teraz kilka przykładowych nawyków i nieformalnych zasad, które są szkodliwe i ograniczają rozwój firm.
* Im wyżej stoimy w organizacji, tym mniej uwagi zwracamy na „ludzi na dole”, zaniedbując szczere relacje i wielokierunkową komunikację. Wynikiem tego jest izolacja szefa, który mając ograniczony dostęp do informacji z dołu, widzi coraz bardziej nieprawdziwy obraz swojej firmy i środowiska, które ją otacza. Do tego nakłada się filtr w postaci bezpośrednich podwładnych i ich wewnętrznych motywacji.
* Hierarchizacja organizacji, która doprowadza do konserwatywnych zachowań i tłumienia kreatywności. Z założenia „młody i niedoświadczony” musi być głupszy od tych, którzy stoją nad nim. To tak samo, jak reguła „szanuj starszych”, silnie wpojona w naszym społeczeństwie. Według mnie, na szacunek trzeba zasłużyć postawą, nie wiekiem. W firmach często młodzi stażem są jednocześnie najbardziej kreatywni i energiczni. Powinno się wykorzystywać ich świeżość i wyłapywać talenty. Tak właśnie dano kiedyś szansę młodemu i niedoświadczonemu reżyserowi. Steven Spielberg nakręcił Szczęki w wieku 27 lat. I zarobił tym filmem dla wytwórni Universal Pictures 200 milionów dolarów.
* Ograniczona współpraca pomiędzy poszczególnymi działami prowadzi do niskiej jakości i marnowania zasobów. Tworząc, na przykład, system informatyczny, który ma pomagać handlowcom w pracy, powinno się korzystać z doświadczeń wszystkich grup, które mają ze sprzedażą coś wspólnego. Czasami brak współpracy i wzajemna wrogość mogą być źródłem tragedii.
Przykładem niech będzie pożar na stacji metra Kings Cross w Londynie, który wybuchł 18 listopada 1987 r. To zdarzenie pochłonęło życie 31 osób, a dziesiątki innych zostały inwalidami do końca życia. Powodem pożaru była niedogaszona zapałka pod ruchomymi schodami. Sygnały o niskim poziomie bezpieczeństwa i braku procedur pojawiały się już kilka lat przed tragedią. Niestety były odbierane przez szefów działu bezpieczeństwa jako atak i naruszenie ich samodzielności. Ponieważ sygnały płynęły z zewnątrz, czyli od pracowników innych działów, nie zostały poważnie potraktowane. Co ciekawe, początek pożaru w postaci tlącej się chusteczki pod schodami zauważył kasjer. Miał jednak w nieformalnej procedurze przykaz, że ma zajmować się tylko sprzedażą biletów. Ugasił więc chusteczkę, nie zgłaszając tego faktu nikomu i nie badając miejsca, gdzie ją znalazł.
* Przymykanie oka na zaniedbania i niedoskonałości. Nie bez przyczyny firma Toyota w 2015 r. sprzedała ponad 10 milionów samochodów na świecie i jest to najlepszy wynik wśród wszystkich producentów samochodów. Jeśli tolerujemy nawet niewielkie zaniedbania i błędy, to stworzymy kulturę organizacyjną, w której stanie się to nawykiem. A to już prosta droga do dużych problemów i kryzysów.
Dlaczego w Austrii zimą drogi są zawsze przejezdne, mimo że mają zdecydowanie większą średnią opadów śniegu niż w Polsce? Tam po prostu zaniedbanie bezpieczeństwa obywateli nie jest akceptowane. W przeciwieństwie do naszego kraju, gdzie już na stałe przyjęło się powiedzenie – zima zaskoczyła drogowców. Wszyscy się do tego przyzwyczaili, a najbardziej lokalne władze i drogowcy. Oczywiście o zaskoczeniu nie może być mowy, prognozy dają prawie stuprocentową możliwość wczesnego reagowania.
To jest już po prostu tradycja akceptowania bardzo poważnego zaniedbania, dzięki któremu w budżetach miast i gmin zostaje więcej pieniędzy. Tolerujemy taką sytuację, mimo że przez nią życie i zdrowie straciło wielokrotnie więcej ludzi niż w londyńskim metrze.
Adam Kubicki
adam.kubicki@indus.com.pl