Czasy, kiedy w każdej placówce oświatowej funkcjonowało ubezpieczenie NNW dzieci i młodzieży szkolnej, do którego przystępowało niemalże 100% uczniów, minęły już bezpowrotnie. Część odpowiedzialności za to leży po stronie samych placówek, część po stronie regulatora (KNF), ale trudno nie zauważyć, że ubezpieczyciele – nie traktując poważnie tego segmentu ubezpieczeń – przyczynili się najbardziej do jego upadku.
Dawny sukces tak zwanych ubezpieczeń szkolnych nie wziął się z wysokiej świadomości ubezpieczeniowej uczniów lub ich rodziców, ale był wynikiem skutecznej sprzedaży w szkołach – z pomocą administracji, dyrekcji i nauczycieli. Ubezpieczenia te, mimo że zawsze miały charakter dobrowolnych, były wówczas przedstawiane jako obowiązkowe, a rodzice przyjmowali to jako oczywistość.
Wpływało to, rzecz jasna, korzystnie na powszechność tego produktu i jednocześnie na znaczące obniżenie jego jakości, czyli zakresu ochrony – bo w jakim celu coś ulepszać, skoro sprzedaje się takie, jakie jest? Szkoły zaś za swoje zaangażowanie w proces wyboru oraz dystrybucję ubezpieczenia wśród uczniów otrzymywały finansowe korzyści od ubezpieczycieli.
Doprowadziło to do sytuacji, w której wybierana była często oferta ubezpieczyciela, który zaproponował największy bonus dla placówki, czyli najprawdopodobniej najsłabszą ofertę, bo profit dla szkoły był wliczony w wartość składki ubezpieczeniowej.
Na szczęście zmieniła to nowa ustawa o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej, która odstraszyła ubezpieczycieli od dalszego angażowania się w taki proceder. Ponadto pojawiło się stanowisko KNF oraz raport Rzecznika Finansowego, które punktowały wszystkie główne ułomności obecne w NNW szkolnym i wskazywały na prawidłowe działania w tym zakresie.
Dało to szansę na uwolnienie składek ubezpieczeniowych od destrukcyjnego obciążenia i przygotowanie znacznie lepszych propozycji.
Ulotki i cuda
I faktycznie, pojawiły się dosyć szybko dużo korzystniejsze oferty, ale jednocześnie ujawiły się też nowe przeszkody, które wpłynęły negatywnie na rynek tych ubezpieczeń.
Po pierwsze, placówki oświatowe przestały tak chętnie wspomagać sprzedaż ubezpieczeń, a po drugie – Ministerstwo Edukacji Narodowej pismem z 2018 r. doprowadziło do kompletnego zamieszania w kwestii możliwości podejmowania jakichkolwiek czynności związanych z NNW szkolnym przez szkoły. Od tego momentu w wielu przypadkach sukcesem było, gdy pośrednik mógł pozostawić chociaż ulotki ze swoją ofertą w placówce, a uzyskanie zgody na przekazanie informacji rodzicom o ofercie za pośrednictwem szkoły, np. przez e-dziennik, często graniczyło z cudem.
Gdy już taki cud się zdarzył, a jednocześnie rodzic miał dobrowolność, a nie „obowiązek”, okazywało się, jak naprawdę wygląda świadomość ubezpieczeniowa w tym zakresie. Oczywiście część rodziców wyszukiwała i kupowała ubezpieczenia indywidualnie, ale nie oszukujmy się, nie była to znaczna grupa, duża część rodziców po prostu temat zlekceważyła, nie wykupując swojemu dziecku żadnego ubezpieczenia. Efekt jest taki, że w ramach ofert dystrybuowanych nawet przez e-dziennik partycypacja zmalała z blisko 100% do ok. 40%, a w niektórych przypadkach nawet jeszcze bardziej.
Co na to rynek?
Wygląda na to, że wyniósł niewiele z tego doświadczenia. Ubezpieczyciele co roku rozszerzają zakres ubezpieczenia o nowe opcje dodatkowe, które tak naprawdę mają za zadanie jedynie wyróżnić ich ofertę wśród ofert konkurencji. Na pewno nie jest to sposób na zwiększenie zainteresowania tym ubezpieczeniem w ogóle, a jeżeli tak, to raczej marginalnie.
Poniżej kilka przykładów takich dodatków z ostatnich lat:
- ubezpieczenie na wypadek ukąszenia przez kleszcza,
- ubezpieczenie na wypadek wstrząśnienia mózgu,
- ubezpieczenie wycieczki szkolnej,
- ubezpieczenie ochrona w sieci,
- ubezpieczenie przed hejtem w sieci.
Analizując jednak szczegółowe zapisy warunków powyższych lub podobnych opcji dodatkowych, szybko dojdziemy do wniosku, że nie są to rozwiązania, które mogą odmienić aktualną sytuację.
Wydaje się natomiast oczywiste, że aby coś zmienić, trzeba zwiększać świadomość rodziców poprzez stałą edukację ubezpieczeniową, ze szczególną koncentracją na początku roku szkolnego – tak aby wyrobić nawyk zabezpieczenia swoich dzieci na wypadek poważnych zdarzeń. Jest to bardzo ważne zadanie dla całej branży i instytucji oświatowych.
Od samych ubezpieczycieli należy z kolei oczekiwać poważnego potraktowania najmłodszych konsumentów, poprzez stworzenie rzetelnych produktów, zapewniających dzieciom i młodzieży szkolnej realną ochronę i adekwatny poziom świadczeń.
Radosław Kwiatos
dyrektor Biura Ubezpieczeń na Życie w spółce Inter-Broker