Blog - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal

1,5% dla Marka Śliperskiego

0

Drodzy Czytelnicy „Gazety Ubezpieczeniowej”!

Ponawiamy nasz serdeczny apel o przekazywanie 1,5% Państwa podatku za ubiegły rok na pomoc dla wieloletniego współpracownika „Gazety Ubezpieczeniowej” – Marka Śliperskiego.

Zbierane fundusze pozwalają przede wszystkim opłacić koszty profesjonalnej opieki nad nim, pomocy w codziennych czynnościach życiowych i nieodzownej rehabilitacji (cierpi na wtórnie postępującą formę stwardnienia rozsianego).

POMÓŻMY MARKOWI ŚLIPERSKIEMU!

W formularzu PIT wpisz nr KRS: 0000268931 z dopiskiem: Dla Marka Śliperskiego.

Redakcja

Wielkie zmiany w ERGO 4

0
Źródło zdjęcia: ERGO Hestia

16 grudnia ERGO Hestia wprowadziła modyfikacje w swoim flagowym ubezpieczeniu życia i zdrowia – ERGO 4. Zmiany obejmują m.in. szybsze przyjęcie odpowiedzialności za niezdolność do pracy oraz rozszerzenie zakresu ochrony o trwałą utratę samodzielności, spowodowaną między innymi zaawansowanym otępieniem czy chorobą Alzheimera.

W zmodyfikowanym ERGO 4 ubezpieczony otrzyma rentę w przypadku całkowitej niezdolności do pracy trwającej już 7 miesięcy. Dodatkowo renta z tytułu trwałej utraty samodzielności może być wypłacana do 85. roku życia. W ramach obu rozszerzeń zarówno ochrona, jak i wysokość składki są zagwarantowane i niezmienne przez cały okres trwania umowy, który może wynosić nawet kilkadziesiąt lat. 

Nowości zakresowe dotyczą również Global Doctors – ubezpieczenia zapewniającego pełną organizację i finansowanie leczenia za granicą. Polisa w nowej odsłonie obejmuje innowacyjne metody leczenia szczególnych postaci nowotworu złośliwego, m.in. takich jak leczenie off-label czy udział w badaniach klinicznych ukierunkowanych na terapię konkretnego rodzaju nowotworu. 

 Nowe spojrzenie na niezdolność do pracy 

– To znaczące zmiany, pozycjonujące ERGO 4 jako ubezpieczenie wyjątkowe w skali polskiego rynku. Tylko w ERGO Hestii ubezpieczony może otrzymać rentę przy całkowitej niezdolności do pracy trwającej już 7 miesięcy. Znaczenie tej zmiany najlepiej oddają liczby. W 2023 r. aż 73% orzeczeń dotyczących całkowitej oraz czasowej niezdolności wydawanych było na okres krótszy niż 24 miesiące – mówi Sylwester Poniewierski, dyrektor Biura Ubezpieczeń Detalicznych i Programów Partnerskich ERGO Hestii. – Już dziś ubezpieczenie niezdolności do pracy w ERGO 4 miało wiele zalet. Zależało nam jednak, aby jak najszybciej wesprzeć finansowo naszych klientów zmagających się z tego typu problemami. Wbrew ogólnemu przekonaniu, to właśnie choroby są główną przyczyną ograniczenia aktywności zawodowej, a te często generują dodatkowe koszty związane z leczeniem. Przy nowej odsłonie produktu to klient sam zadecyduje, czy chce dokupić rozszerzenie na wypadek niezdolności do pracy krótszej niż 24 miesiące, czy też pozostać przy podstawowym zakresie ochrony i otrzymywać wsparcie finansowe w razie całkowitej niezdolności do pracy orzeczonej na minimum 24 miesiące – dodaje.

Długoterminowa ochrona na wypadek trwałej utraty samodzielności 

Istotną zmianą w ERGO 4 jest wprowadzenie możliwości dokupienia do ubezpieczenia niezdolności do pracy dodatkowej ochrony na wypadek trwałej utraty samodzielności do 85 roku życia.  

– Nasze społeczeństwo się starzeje. Rok temu mieliśmy 7,85 mln emerytów. Za 10 lat będzie ich blisko 10 milionów. Tymczasem potrzeby finansowe nie kończą się po 65. roku życia. Czasem właśnie wtedy jeszcze bardziej zaczynają rosnąć. Żeby uświadomić sobie skalę niepełnosprawności osób starszych w Polsce, podajmy tylko dwie liczby: ponad 2 mln osób po 60. roku życia posiada orzeczenie o niepełnosprawności, z czego 36% to orzeczenia o znacznym stopniu niepełnosprawności. 400 tys. osób choruje na demencję, a ona – podobnie jak choroba Alzheimera czy trwała utrata możliwości wykonywania czynności życia codziennego – wymaga konieczności ciągłej opieki nad chorym. To potrafi generować naprawdę znaczące koszty, m.in. rehabilitacji czy domowej opieki. Tymczasem współczynnik zastępowalności wynagrodzenia emeryturą spadnie z 52,5% w 2025 r. do 26,2% w 2045 r. Nowe ERGO 4 odpowiada na te problemy i na finansowe wyzwania jesieni życia – dodaje Sylwester Poniewierski. 

Ubezpieczony ma swobodę w wyborze wysokości renty, którą chciałby otrzymywać w przypadku wystąpienia trwałej utraty samodzielności. Może to być kwota od 500 do 5000 zł. Wypłata świadczenia jest dostosowana do indywidualnych potrzeb i oczekiwań ubezpieczonego. 

Jeżeli trwała utrata samodzielności nastąpi przed ukończeniem 65. roku życia, ubezpieczony otrzyma dwie renty – z tytułu niezdolności do pracy i z powodu trwałej utraty samodzielności.

Produkt jest dostępny dla osób w wieku od 18 do 59 lat. Ponadto ERGO 4 oferuje obniżenie wysokości składki po 65. roku życia, kiedy to kończy się ochrona z tytułu całkowitej niezdolności do pracy.

Innowacyjne metody leczenia przy szczególnej postaci nowotworu 

Od 16 grudnia zmieni się również zakres świadczeń w ubezpieczeniu Global Doctors. W przypadku wystąpienia szczególnej postaci nowotworu u ubezpieczonego oraz rekomendacji ekspertów, będzie możliwe podjęcie leczenia w ramach medycyny precyzyjnej (m.in. leczenie eksperymentalne, procedury off-label, terapia CART-T zatwierdzona protokołem) lub udział w badaniach klinicznych ukierunkowanych na terapię konkretnego rodzaju nowotworu. 

Global Doctors w ERGO 4 dostępny jest w dwóch wariantach: 

  1. Podstawowym – ukierunkowanym na leczenie nowotworów złośliwych z limitem pokrywanych kosztów do kwoty 1 mln euro, 
  2. Rozszerzonym – z sumą ubezpieczenia 2 mln euro i zakresem obejmującym poważne stany chorobowe, takie jak: nowotwór złośliwy w stadium przedinwazyjnym lub nowotwór in situ, ciężka dysplazja przednowotworowa, wymiana lub naprawa zastawek serca, operacja pomostowa tętnic wieńcowych, operacja neurochirurgiczna, przeszczepienie narządów od żywego dawcy, przeszczepienie szpiku kostnego. 

Oba warianty zostaną rozszerzone o możliwość skorzystania z konsultacji psychologicznych. 

Artur Makowiecki

news@gu.com.pl


POBIERZ | SUBSKRYBUJ W APPLE PODCASTS | SUBSKRYBUJ W SPOTIFY

Arkadiusz Saganowski i Aleksander Rozman w zarządzie Arrant

0
Arkadiusz Saganowski i Aleksander Rozman

Artur Pakuła, dotychczasowy prezes Arrant, oraz Rafał Trzyna, członek zarządu firmy, podjęli decyzję o rezygnacji z pełnionych funkcji (wchodzi w życie 31 lipca 2025 roku). Jednocześnie rada nadzorcza spółki powołała nowy zarząd, podkreślając, że ciągłość decyzyjna oraz organizacja firmy nie zmieniają się.

W skład nowych władz spółki dystrybucyjnej weszli: Arkadiusz Saganowski – dotychczasowy doradca zarządu Arrant oraz szef Biura Wsparcia Sprzedaży, doświadczony menedżer z wieloletnim dorobkiem w branży ubezpieczeniowej, oraz Aleksander Rozman – finansista z bogatym doświadczeniem w sektorze ubezpieczeń oraz controllingu.

– Z szacunkiem przyjęliśmy tę decyzję i wyrażamy głęboką wdzięczność Arturowi Pakule oraz Rafałowi Trzynie za wieloletnią pracę, zaangażowanie oraz wkład w rozwój firmy. Dzięki ich działaniom Arrant wypracował bardzo dobre wyniki i umocnił pozycję wśród czołowych multiagencji ubezpieczeniowych w Polsce. Życzymy Arturowi i Rafałowi powodzenia w dalszej karierze zawodowej, a także satysfakcji w życiu osobistym – powiedział Jacek Byliński, przewodniczący RN Arrant.

Arrant poinformował w komunikacie, że nowy zarząd, wspólnie z wszystkimi zespołami, będzie kontynuował dynamiczny rozwój spółki, „wdrażając innowacyjne rozwiązania i w pełni wykorzystując potencjał współpracy w ramach jednej z najsilniejszych grup kapitałowych w branży”.

Życzę nowemu zarządowi świetnej współpracy i wielu sukcesów. Wierzymy, że wraz z zespołem skutecznie poprowadzi spółkę w kierunku dalszego wzrostu. Zależy nam, aby zapewnić naszym współpracownikom tworzącym sieci sprzedaży spółki jak najlepsze warunki do wzrostu ich biznesu — dodał Jacek Byliński.

Arrant to jedna ze spółek dystrybucyjnych przejętych przez CUK Ubezpieczenia w ramach transakcji nabycia 100% udziałów w detalicznej części Grupy Punkta. Akwizycja została zatwierdzona 17 stycznia tego roku przez Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Artur Makowiecki

news@gu.com.pl

Wiceprezes Warty o mStłuczce i Systemie FOTO

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Rafał Stankiewicz, wiceprezes Warty, w wywiadzie dla cashless.pl ujawnił, że mStłuczka jest już w fazie testów. Istnieją szanse, że usługa zostanie udostępnione jeszcze tego lata. Trwają też prace nad udoskonaleniem rynkowych systemów antyfraudowych.

Menedżer zwraca uwagę, że nowa funkcjonalność w mObywatelu pozwoli wyeliminować papier, a tym samym ryzyko literówek i innych błędów z procesu spisywania oświadczeń, pozwoli na zgłoszenie szkody z miejsca zdarzenia, wraz z jego lokalizacją i dokumentacją fotograficzną. Przez mStłuczkę będzie można zgłaszać zdarzenia, w których doszło do uszkodzenia mienia, ale żaden z uczestników nie doznał obrażeń ciała; nie może być więcej niż dwóch uczestników zdarzenia, a ci muszą się zgodzić co do tego, z czyjej winy doszło do stłuczki. Rafał Stankiewicz szacuje, że około 90% zdarzeń, do których dochodzi na polskich drogach, będzie mogło zostać zgłoszonych przez mObywatela.

Wiceprezes Warty ujawnił także, że rynek poważnie rozważa dzielenie się w ramach Bazy Danych Ubezpieczeniowych informacjami dotyczącymi zgłoszeń z auto assistance czy ubezpieczeń na życie. Z kolei w przypadku Systemu FOTO trwają prace nad rozszerzeniem funkcjonalności systemu, tak aby bronić się nie tylko przed wielokrotnym zgłaszaniem tych samych uszkodzeń, ale także by móc wykrywać zdjęcia modyfikowane z wykorzystaniem sztucznej inteligencji.

Zapytany o rozwiązania technologiczne w Warcie Rafał Stankiewicz wskazał, że w firmie pracuje już 250 robotów systemowych, które odciążają ludzi z najbardziej nudnych i powtarzalnych czynności. W ocenie menedżera obecnie ok. 50% kroków w likwidacji szkód nadaje się do automatyzacji, bez utraty jakości. Odnosząc się do szkód mieszkaniowych, wiceprezes Warty spodziewa się, że klienci coraz częściej będą oczekiwali od ubezpieczyciela nie tylko samej wypłaty, ale też pomocy w zorganizowaniu naprawy. Dlatego myśli on o tym, aby zacząć testować taki model.

Więcej:

cashless.pl z 18 lipca, Ida Krzemińska-Albrycht „mStłuczka jeszcze tego lata? Wiceprezes Warty przedstawia szczegóły rozwiązania i opowiada o współpracy rynku”/

(AM, źródło: cashless.pl)

PZU zamierza szybko wrócić na pozycję lidera w OC

0
Andrzej Klesyk

Andrzej Klesyk, prezes PZU SA, w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” zapowiedział, że parytet wymiany akcji PZU i Pekao zostanie prawdopodobnie ustalony w listopadzie. Podkreślił też, że obecne postanowienia statutu w pełni zabezpieczają interesy Skarbu Państwa w grupie nawet po jej transformacji.

Szef ubezpieczyciela zwrócił uwagę, że przekształcenie grupy zapewni spory uzysk, gdyż obciążenie kapitałowe banku jako właściciela firmy ubezpieczeniowej jest dużo mniejsze niż w odwrotnej sytuacji. Ulgę przyniosłoby również zniknięcie z bilansu Alior Banku. Andrzej Klesyk ocenił, że ze względu na to, iż długoterminowo obecność banku w grupie jest pozbawiona sensu, to albo trzeba go będzie sprzedać, albo połączyć z Pekao. Na razie jednak nie zapadło żadne rozstrzygnięcie w tej kwestii.

Zapytany o przeznaczenie uwolnionych środków prezes nie wykluczył przejęć w sektorze ubezpieczeniowym oraz bankowym. Andrzej Klesyk ujawnił, że dyskutuje z właścicielem ubezpieczyciela na temat stworzenia w Polsce dużego podmiotu zarządzającego aktywami, który przyciągnąłby pieniądze z zagranicy na duże inwestycje, takie jak elektrownia jądrowa czy Centralny Port Komunikacyjny, których ze względu na długi horyzont czasowy nie sfinansuje żaden bank.

Zapytany o przyszłą strukturę grupy Andrzej Klesyk zdradził, że według obecnych założeń PZU Życie będzie podlegało bezpośrednio pod PZU SA, ponieważ takie rozwiązanie zwiększa uzysk kapitałowy. Stwierdził też, że podsiadanie kilku oddzielnych TFI w grupie nie ma sensu. Prezes ocenił również, że utrata pozycji lidera w OC posiadaczy pojazdów mechanicznych, słaba rentowność PZU Zdrowie czy LINK4 jest winą poprzednich zarządów. Na pytanie o przyszłość wspomnianego ubezpieczyciela zapewnił, że marka pozostanie, ale nie wiadomo, czy jako oddzielny podmiot czy też część PZU.

W OC ppm. zmiany mają być widoczne już pod koniec tego roku, dzięki menedżerom, którzy powrócili do grupy, jak np. Rafał Cegieła. Wzrosnąć ma udział w tym segmencie przy jednoczesnym utrzymaniu rentowności. Także w przypadku PZU Zdrowie poprawa sytuacji ma zostać osiągnięta dzięki budowie kompetentnego zespołu.

Więcej:

„Dziennik Gazeta Prawna” z 18 lipca, Łukasz Wilkowicz „Prezes PZU o transakcji z Pekao: ‘Nic nie będziemy kreować’”/

(AM, źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”)

(Odc. 3) Jak nie umrzeć zawodowo

0
Źródło zdjęcia: 123rf/AI Generator

Ubezpieczenia od utraty dochodu (Income Protection) wywodzą się z krajów anglosaskich, a ich prekursorem były londyński rynek Lloyd’s. Do niego należą głośne medialnie polisy zawierane z gwiazdami filmu, muzyki czy sportu, jak chociażby ubezpieczenie głosu Bruce’a Springsteena czy nóg Davida Beckhama.

W latach 90. ubiegłego wieku polisy od utraty dochodu przestały być jedynie dodatkiem dla gwiazd, ale weszły do mainstreamu ubezpieczeniowego, stając się ważnym elementem ochrony profesjonalistów z różnych dziedzin gospodarki. Często nazywane są ubezpieczeniami od „śmierci zawodowej”, gdyż pozwalają na finansowanie wydatków i utrzymanie standardów życia, kiedy nie można pracować i wykonywać swojego zawodu.

W Polsce mają one szczególne znaczenie dla osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą, które w ramach systemu ubezpieczeń społecznych otrzymują niewielkie świadczenie chorobowe w sytuacji czasowej absencji. Jego wysokość w żaden sposób nie koresponduje z przychodami przedsiębiorców uzyskiwanych z ich działalności.

Jeśli chcesz poznać rynek ubezpieczeń od utraty dochodu i rozwijać biznes w tej linii produktowej, zapraszamy na stronę: https://agentdozadanspecjalnych.pl/

Jak zwiększyć rentowność portfela zdrowotnego o 30% z korzyścią dla pacjentów?

0
Jacek Gleba

Odpowiada Jacek Gleba, lekarz, ekspert systemów zdrowotnych, prezes MDT Medical, dostawcy systemu MDT Net

Aleksandra Wysocka: – Panie Doktorze, gdybyśmy potraktowali rynek ubezpieczeń zdrowotnych jak pacjenta, to… jaka byłaby dziś jego diagnoza?

dr Jacek Gleba: – To byłby pacjent przewlekle leczący się, niediagnozowany kompleksowo, leczony objawowo przez kilku specjalistów – każdy z nich działa w dobrej wierze, ale bez pełnej dokumentacji. Przy braku lekarza prowadzącego dublują się terapie i niewykorzystane wyniki badań. Nieznana jest historia leczenia. Plus wysoka gorączka inflacji medycznej, chroniczne braki personelu i migrena kosztów nieodbytych wizyt. Nikt nie zbiera tych objawów w spójny obraz kliniczny. Ale też nasz pacjent się do tej sytuacji przyzwyczaił. Nie ma zmian nawet w produktach ubezpieczeniowych. Odczuwalny jest lęk, że jak zaczniemy leczyć tegoż pacjenta inaczej, to nam umrze… stracimy rynek, klientów. Tej choroby w ten sposób wyleczyć się nie da, a sytuacja pacjenta jest coraz bardziej złożona.

Płatnik ponosi ogromne nakłady bez narzędzi do zarządzania ryzykiem. Finansuje działania, które nie przynoszą poprawy zdrowia, nie zwiększają satysfakcji pacjentów i nie poprawiają rentowności. Mamy chorego, który coraz więcej kosztuje.

Przyczyną jest też przekonanie, że pacjent potrzebuje dostępu do dowolnej liczby specjalistów teraz, zaraz. Na tym opiera się przesłanie sprzedażowe reaktywne na brak dostępu do lekarza w NFZ. Nie tego szuka pacjent. On chce być zdrowy szybko i efektywnie. Potrzebuje tylko jednego lekarza – tego, który go wyleczy.

Przy tak skomplikowanym pacjencie czy możemy mówić o skutecznym leczeniu? Jak dziś wygląda typowa ścieżka?

– Pacjent wchodzi do systemu i… zaczyna błądzić. Staje się swoim własnym koordynatorem leczenia, działając z ograniczoną wiedzą medyczną. Nie odbiega to istotnie od sytuacji w NFZ – poza czasem schemat działań jest podobny. Trafia do internisty, który nie wie, co wcześniej się działo. Idzie do jednego specjalisty, potem do drugiego, zlecane są kolejne badania, z których część już była wykonana, ale nie ma do nich dostępu.

Każdy lekarz widzi tylko fragment. To, co powinno być procesem, przypomina raczej zygzak z przystankami. A ubezpieczyciel opłaca każdą z tych wizyt, każde badanie, każdą niepotrzebną konsultację.

I nie ma nad tym kontroli?

– Brakuje narzędzi do zarządzania klinicznego i finansowego. Ubezpieczyciel widzi w ograniczonym stopniu, kto generuje koszty wtórne, które placówki powielają procedury lub mają niską efektywność kliniczną. O ile identyfikuje pacjentów, którzy generują istotne koszty, to już nie ma narzędzi, żeby coś z tym zrobić bez utraty klientów. Nie zna kosztów przyszłych, a więc nie zarządza ryzykiem, tylko reaguje na skutki.

Cały czas patrzymy na medycynę jak na pojedyncze zdarzenia. Pomimo rozmów na temat medycyny koordynowanej nie jesteśmy w stanie określić procesów i nimi zarządzać: pomiędzy placówkami – zgodnie z ruchem pacjenta.

Co można z tym zrobić?

– Popatrzmy na diagnozę i leczenie jak na proces. Zaczynamy od objawów, potem robimy wstępną diagnozę – określamy kierunek dalszej ścieżki, dopiero potem na nią kierujemy pacjenta, zagłębiając się w szczegóły ze wsparciem odpowiedniego specjalisty i zdefiniowanych badań w określonym celu.

MDT Net to system zaprojektowany z myślą o płatniku. To platforma zarządcza. Pozwala ubezpieczycielowi widzieć, gdzie pojawiają się zbędne koszty, jak wygląda obciążenie portfela i co się z nim stanie w ciągu najbliższych trzech, sześciu miesięcy.

Pokazuje lekarzowi pełen obraz pacjenta w 30 sekund. Pacjentowi daje idealne narzędzie do zarządzania swoim zdrowiem.

Co to znaczy „odwrócenie piramidy diagnostycznej”?

– W tradycyjnym modelu pacjent krąży między wieloma specjalistami. Każdy skupia się na swoim fragmencie. Pacjent z bólem głowy pójdzie do laryngologa, neurologa, ortopedy – każdy z nich zleca swoje badania.

MDT Net zmienia ten układ – lekarz koordynator, wspierany przez system, prowadzi pacjenta zaplanowaną ścieżką. Zamiast łańcucha nieskoordynowanych wizyt mamy logiczną trajektorię. To skraca czas diagnostyki, zmniejsza liczbę badań i zwiększa skuteczność leczenia. Jesteśmy w stanie dojść do złożonej diagnozy w dwa–trzy tygodnie przez kilka przemyślanych kroków.

Jak wygląda to dla TU?

– Ubezpieczyciel dostaje dostęp do zaawansowanego panelu analitycznego. Widzimy prognozy kosztów per pacjent, portfel i partner medyczny. Identyfikujemy najbardziej kosztogennych pacjentów, zanim staną się obciążeniem i zanim powstaną koszty. System wychwytuje działania zduplikowane, wskazuje placówki o wysokim wskaźniku powtórzeń, analizuje skuteczność działań. To dane, które pozwalają realnie zarządzać rentownością produktu zdrowotnego. MDT Net porządkuje to wszystko nie tylko w odniesieniu do danych z poprzednich okresów, ale przede wszystkim pozwala zarządzać szkodowością obecną i przyszłą.

A skala oszczędności?

– W zależności od sytuacji wyjściowej – redukcja kosztów to od 10 do 30%. To nie są oszczędności na jakości opieki, tylko eliminacja zbędnych działań, skrócenie czasu leczenia. I co ważne, to są oszczędności dające poprawę jakości opieki.

Czy MDT Net integruje się z istniejącymi systemami?

– Tak. To system otwarty, platforma integracyjna. Funkcjonuje samodzielnie i integruje dane z innych źródeł – systemów EDM, HIS, platform TU. Wdrożenie jest proste i adaptacyjne. Wystarczy decyzja.

Jak wygląda proces wdrożenia?

– Można zacząć od pilotażu. Efekty widać po kilku miesiącach. To narzędzie dla zarządu, product managera, aktuariusza i dyrektora medycznego.

Czyli zarządzanie zdrowiem może być konkretne, mierzalne i rentowne?

– Zdrowie nie musi być kosztowną niewiadomą. Może być procesem opartym na danych, z jasno zdefiniowanymi punktami kontrolnymi. MDT Net to fundament, na którym można zbudować nowoczesny, odporny i przewidywalny produkt zdrowotny.

Dziękuję za rozmowę. I za konkretne diagnozy.

– Ja również dziękuję. Zainteresowanych zapraszam do współpracy.

Aleksandra E. Wysocka

Co zrobiłbym inaczej, gdybym dziś zaczynał karierę agenta?

0
Sebastian Radek

Gdy zaczynałem pracę w ubezpieczeniach, miałem 20 lat i stawiałem pierwsze kroki w sprzedaży polis na życie. Dziś, po ponad dekadzie w branży, widzę wyraźnie, jak trudne było to wyzwanie – nie tylko zawodowo, ale też życiowo. Bo jak wiarygodnie i dojrzale rozmawiać z klientami o śmierci, chorobie, odpowiedzialności za bliskich, gdy samemu dopiero wchodzi się w dorosłość?

Zacząłem bez doświadczenia i pomysłu na siebie. Wtedy usłyszałem, że majątku nie opłaca się sprzedawać – niska prowizja, dużo pracy. Uwierzyłem w to i dziś widzę, że był to jeden z większych błędów mojej kariery.

Po 11 latach w branży mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem: kompleksowość to klucz. Dziś wiem, że znacznie łatwiej zbudować bazę klientów, zaczynając od produktów, których klienci po prostu potrzebują i muszą je mieć – ubezpieczenia komunikacyjne, nieruchomości czy NNW.

Z czasem, gdy ta baza zaczyna rosnąć, pojawia się przestrzeń do rozmowy o ubezpieczeniach na życie. To już nie jest zimna sprzedaż – to doradztwo dla klienta, który ci ufa, z którym masz zbudowaną relację. I właśnie wtedy zaczyna się prawdziwa, długofalowa praca agenta, która generuje dochód aktywny oraz pasywny.

Przygotowałem dla was najważniejsze wnioski i refleksje – co zrobiłbym inaczej, gdybym mógł zacząć wszystko od nowa.

Majątek, życie, CRM – od tego bym zaczął

Na starcie kariery skupiłbym się na tym obszarze, gdzie klient ma potrzebę i „musi” posiadać polisę, czyli na ubezpieczeniach komunikacyjnych, a w dalszej kolejności na ubezpieczeniach domów, mieszkań, NNW. To naturalny punkt wyjścia, który ułatwia budowę bazy klientów. Szczególnie gdy ma się zapał, strategię sprzedaży, dobry produkt oraz energię do działania.

Obsługując klienta kompleksowo, budujesz relację i stajesz się specjalistą, a nie jedynie sprzedawcą polisy OC. A to oznacza, że już od początku warto postawić na łączenie sprzedaży ubezpieczeń majątkowych z życiowymi. Każdy kontakt z klientem jest okazją do rozmowy o różnych jego potrzebach, a nie tylko o odnowieniu polisy OC.

W tej strategii ogromne znaczenie ma dobry system CRM – narzędzie, które pozwala na maksymalną automatyzację procesów. Pozwala śledzić wszystkie interakcje z klientem, automatycznie wysyłać przypomnienia, a także generować analizy sprzedażowe. Bez porządnego CRM-u trudno mówić o skalowaniu, a nawet o wysokiej jakości obsługi.

Wszystko po to, by agent mógł skupić się na relacjach i sprzedaży, a nie na codziennej rutynie administracyjnej.

Znajdź swoją niszę i zdefiniuj klienta docelowego

Kiedy zaczynałem, miałem przekonanie, że „jakoś to będzie”. Niestety nie miałem jasno sprecyzowanego planu działania oraz zdefiniowanego profilu klienta czy niszy, do której chciałbym dotrzeć.

Z perspektywy widzę, że to właśnie brak koncentracji i strategii był jednym z powodów, dla których rozwój mojego biznesu zajmował więcej czasu, niż mógłby. Dziś wiem, że dużo szybciej osiągnąłbym sukces, gdybym od samego początku potrafił jasno zdefiniować, kto jest moim klientem docelowym, z jakimi potrzebami przychodzi, jakie produkty mu oferuję i czym wyróżniam się na tle konkurencji.

To wcale nie oznacza, że od początku musisz działać tylko w jednej wąskiej dziedzinie – ale zrozumienie, kto jest twoim „idealnym klientem”, daje ramy do budowania spójnej komunikacji, oferty i strategii. Jeśli próbujesz być agentem dla wszystkich – często nie trafiasz do nikogo konkretnego.

W moim przypadku nisza to NNW szkolne i sportowe dla młodych piłkarzy. Ta decyzja nie była przypadkowa – wiele lat gry w piłkę nożną spowodowało, że rozumiałem potrzeby rodziców czy zawodników, znałem realne ryzyka i kontuzje, z którymi spotykają się zawodnicy. Potrafię rozmawiać z klientem jego językiem, wskazywać rzeczywiste korzyści, a co najważniejsze – pomagać w praktyce: przy wyborze polisy, procesie leczenia i rehabilitacji oraz zgłoszeniu szkody.

Dzięki temu klienci czują, że mają po drugiej stronie nie tylko sprzedawcę, ale również specjalistę, który wie, co robi, i zna temat „od środka”. A ja, zamiast za każdym razem zaczynać od zera, rozwijam konkretny model działania, oparty na rekomendacjach, powtarzalnych procesach i realnej wartości, jaką daję klientowi.

Dlatego dziś każdemu początkującemu agentowi poleciłbym:

  • Zastanów się, w jakim środowisku czujesz się pewnie.
  • Zdefiniuj typ klienta, z którym chcesz pracować.
  • Buduj ofertę i komunikację dostosowaną właśnie do tej grupy.

Wiedza produktowa

Zanim zaczniesz działać w swojej niszy, musisz być dobrze przygotowany. I tu dochodzimy do kolejnego, ważnego elementu – wiedzy produktowej. Nie chodzi tylko o znajomość OWU, ale o realne zrozumienie, jak konkretne produkty działają w praktyce, jakie mają mocne i słabe strony, czym różnią się oferty poszczególnych towarzystw i – co najważniejsze – jak przełożyć język OWU na prosty, zrozumiały przekaz dla klienta.

  • Inwestuj w szkolenia i kursy – zarówno produktowe, jak i sprzedażowe.
  • Rób porównania ofert, analizuj, miej asy w rękawie – zweryfikuj przewagi konkurencyjne poszczególnych produktów.
  • Rozmawiaj z bardziej doświadczonymi agentami, pytaj, obserwuj ich podejście do klienta i procesu sprzedaży.
  • Twórz własne „ścieżki sprzedaży” i materiały pomocnicze, które pomogą ci działać szybciej i pewniej w codziennej pracy.

Podsumowanie

Gdybym dziś zaczynał jeszcze raz, postawiłbym zupełnie inne fundamenty. Zamiast próbować sił w trudnej sprzedaży życia bez doświadczenia i strategii, skupiłbym się na budowie bazy klientów poprzez proste, obowiązkowe ubezpieczenia majątkowe, dbając jednocześnie o kompleksową obsługę i relacje. Od początku inwestowałbym w CRM, automatyzację, wiedzę produktową i – co najważniejsze – szukałbym swojej niszy, w której mogę być prawdziwym ekspertem.

Dziś wiem, że agent ubezpieczeniowy to nie tylko sprzedawca – to przedsiębiorca, doradca i partner klienta. A sukces w tej branży to efekt przemyślanej strategii, konsekwencji i świadomości, dla kogo i w czym naprawdę chcesz być najlepszy.

Sebastian Radek
doradca ubezpieczeniowy

www.radekubezpieczenia.pl

Chatboty i AI w obsłudze klienta firm ubezpieczeniowych – automatyzacja czy osobiste podejście?

0
Małgorzata Plota

Branża ubezpieczeniowa przechodzi cyfrową transformację. Sektor, który przez lata opierał się na osobistych relacjach i zaufaniu, dziś coraz śmielej wdraża rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji. Chatboty przestały być nowinką – stały się standardem. Ale czy algorytm potrafi zrozumieć emocje osoby, która właśnie doznała straty?

Czy wystarczy automatyczna odpowiedź, gdy klient jest w szoku lub w potrzebie?

Chatboty ubezpieczeniowe to cyfrowi asystenci pracujący przez całą dobę. Pomagają w wycenie polis, zgłoszeniu szkody, sprawdzeniu statusu sprawy czy przypomnieniu o kończącej się umowie. Reagują natychmiast, niezależnie od pory dnia. To ogromna zaleta w sytuacjach kryzysowych, które nie wybierają godzin.

Sztuczna inteligencja analizuje dokumenty, sprawdza kompletność wniosków, identyfikuje braki i wstępnie ocenia zasadność roszczeń. Automatyczne procesy przyspieszają wypłaty odszkodowań i zmniejszają koszty obsługi. AI wykrywa także próby wyłudzeń – analizując nietypowe wzorce i nieścisłości, zapobiega oszustwom, co pozwala utrzymać składki na rozsądnym poziomie.

Ludzkie podejście: empatia, elastyczność, zrozumienie

Są jednak sytuacje, w których maszyna nie wystarczy. Gdy klient zgłasza poważną szkodę – zalanie mieszkania, pożar, śmierć bliskiej osoby – potrzebuje kontaktu z drugim człowiekiem. Potrzebuje empatii, wsparcia i poczucia, że nie jest sam.

Doświadczeni konsultanci i likwidatorzy potrafią elastycznie interpretować zapisy polisy i wyjaśnić klientowi kolejne kroki. W skomplikowanych przypadkach, wątpliwościach lub sporach to właśnie człowiek decyduje o jakości obsługi i o tym, czy klient zostanie z firmą na kolejne lata.

Również w sprzedaży produktów życiowych czy inwestycyjnych zaufanie budowane przez agenta często decyduje o podjęciu decyzji. Dobre relacje, znajomość historii klienta i umiejętność dostosowania oferty do zmieniających się potrzeb są nie do przecenienia.

Model hybrydowy: współpraca człowieka z AI

Najlepsze efekty daje połączenie kompetencji ludzi z możliwościami AI. Chatbot zbiera dane, porządkuje dokumenty i przyspiesza formalności, a człowiek przejmuje sprawę tam, gdzie potrzeba empatii i decyzji z uwzględnieniem niuansów.

AI może też wspierać agentów – analizując dane klientów, podpowiadając rozwiązania, wykrywając sygnały ostrzegawcze, np. ryzyko rezygnacji. Dzięki temu ludzie mogą skoncentrować się na tym, co naprawdę ważne – na relacji.

Ubezpieczenia to nie tylko procedury, ale też emocje. Firmy, które połączą technologiczną precyzję AI z ludzkim podejściem, zdobędą przewagę. Chatboty usprawniają działanie, ale to człowiek daje poczucie bezpieczeństwa. A przecież właśnie to obiecuje każda polisa.

Małgorzata Plota

KE: Nowe regulacje umożliwią ubezpieczycielom długoterminowe finansowanie gospodarki

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Komisja Europejska rozpoczęła 18 lipca konsultacje projektu aktu delegowanego w sprawie środków technicznych poziomu 2 w ramach przeglądu Solvency II. Komisja oczekuje opinii zmian w przepisach technicznych regulujących wycenę zobowiązań ubezpieczycieli, obliczanie wymogów wypłacalności, obowiązki sprawozdawcze i informacyjne, nadzór nad grupą kapitałową oraz inne powiązane obszary.

W swoim komunikacie dotyczącym unii oszczędności i inwestycji (SIU) KE ogłosiła zamiar usprawnienia funkcjonowania unijnego systemu finansowego w celu lepszego wsparcia inwestycji i zwiększenia konkurencyjności Unii Europejskiej. Z bilionami aktywów w zarządzaniu sektor ubezpieczeniowy pozostaje kluczowym europejskim inwestorem instytucjonalnym i może przyczynić się do realizacji celów SIU.

Mniej barier inwestycyjnych

Projekt ma na celu usunięcie barier dla ubezpieczycieli, aby mogli oni wspierać długoterminowe finansowanie gospodarki europejskiej, przy jednoczesnym zachowaniu stabilności finansowej i zapewnieniu ochrony ubezpieczających. Regulacja proponuje specjalne traktowanie długoterminowych inwestycji kapitałowych ubezpieczycieli, co ma na celu zachęcenie ich do finansowania kapitałowego europejskich firm i ułatwienie im dostępu do stabilnego, długoterminowego kapitału. Proponuje również środki mające na celu zmniejszenie wpływu krótkoterminowej zmienności rynku na pozycje wypłacalności.

Niektóre zmiany uproszczą również wymogi dotyczące sprawozdawczości nadzorczej i ujawniania informacji, zwłaszcza w przypadku mniejszych ubezpieczycieli o modelach biznesowych o niskim ryzyku, poprzez wydłużenie terminów składania sprawozdań i wprowadzenie większej proporcjonalności w celu zmniejszenia obciążeń administracyjnych.

Nowe podejście do katastrof

Ponadto projekt proponuje ponowną kalibrację wymogów kapitałowych dla ryzyka katastrof naturalnych, aby odzwierciedlały najnowsze odkrycia naukowe dotyczące zmian klimatu. Uznaje również rolę, jaką ubezpieczyciele mogą odegrać w mobilizacji dodatkowego kapitału prywatnego na rzecz wspierania kluczowych celów UE, w tym inwestycji w gospodarkę realną, realizowanych równolegle ze środkami publicznymi, zwłaszcza w przypadku gwarancji publicznych lub dotacji.

Konsultacje potrwają do 5 września 2025 r. Opinie zostaną uwzględnione przy opracowywaniu wniosku, którego publikacja spodziewana jest w trzecim kwartale tego roku.

Insurance Europe liczy na liberalizację

Rozpoczęcie konsultacji zostało przyjęte z zadowoleniem przez Insurance Europe. Organizacja uznaje proces legislacyjny aktu za okazję do zajęcia się kwestią nadmiernego konserwatyzmu i zmienności w ramach nadzoru ostrożnościowego, co pozwoli na uwolnienie miliardów dolarów kapitału, który przyczyni się do realizacji celów UE w zakresie konkurencyjności, zrównoważonego rozwoju i odporności.

Komentując rozpoczęcie konsultacji, Angus Scorgie , dyrektor ds. regulacji ostrożnościowej i spraw międzynarodowych Insurance Europe, powiedział: – Przegląd Solvency II to test ambicji UE w zakresie wzrostu i konkurencyjności. Europejscy ubezpieczyciele chcą się do nich przyczynić, ale w porównaniu z krajami takimi jak USA i Japonia, muszą utrzymywać znacznie wyższe bufory kapitałowe. Odpowiednio skalibrowana Solvency II może przynieść europejskiej gospodarce miliardy dolarów i utrzymać bardzo wysoki poziom ochrony ubezpieczonych.

(AM, źródło: KE, Insurance Europe)

Dwukrotnie więcej za zderzak niż za śmierć najbliższej osoby

0
Źródło zdjęcia: Canva

Dr hab. Ilona Kwiecień, profesor i kierownik Katedry Ubezpieczeń Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, zwraca uwagę, że zadośćuczynienia z tytułu śmierci osoby najbliższej wciąż rzadko przewyższają kwoty 200 tys. zł w przypadku nawet najbliższego kręgu: rodzice–dzieci czy małżonkowie wzajemnie. W jej ocenie trwająca dyskusja o standaryzacji zadośćuczynień może być szansą na wprowadzenie bardziej sprawiedliwych i przejrzystych reguł, które realnie zbliżą wartość ludzkiego życia do jego rzeczywistego znaczenia.

– Ponad 10 lat temu Sąd Najwyższy wskazał w tym kręgu na wartość ok. 240 tys. zł jako odpowiednią kwotę zadośćuczynienia. Odnosił się przy tym w komentarzu do tzw. ugód smoleńskich – choć tu należy dostrzec, że ugody te nie wymagały zrzeczenia się dalszych roszczeń, jak i nie badały siły więzi rodzinnej. Co ciekawe, owe 240 tys. zł wówczas było odpowiednikiem ok. 150 minimalnych wynagrodzeń. W przeliczeniu na dzisiejsze warunki byłoby to ok. 700 tysięcy złotych. Takich orzeczeń w zakresie zadośćuczynienia po śmierci osoby bliskiej na polskim rynku nie kojarzę – przyznaje dr hab. Ilona Kwiecień.

Podkreśla, że należy pamiętać, iż decyzje ubezpieczycieli i orzeczenia sądów są kształtowane także przez inne czynniki, np. koszty dochodzenia roszczeń w sporze z instytucją finansową.

– Opłata od pozwu stanowi 5% od wartości roszczenia. Jeśli ustalimy je na kwotę 400 tys. to opłata wyniesie 20 tys. zł. Jeśli na 100 tys. to już tylko 5 tys. zł. W praktyce wpływa to na proces podejmowania decyzji. Może gdybyśmy ustalili opłatę ryczałtową, jak w tzw. sprawach bankowych, gdzie wynosi ona 1 tys. zł mielibyśmy inną sytuację na rynku – zauważa.

Ekspertka przyznaje, że standaryzacja zadośćuczynień to skomplikowany temat, ponieważ wycenia się coś niemierzalnego – ból, cierpienie, ludzkie życie.

– Metody eksperckie i naukowe wyceny, jak i podejścia, narzędzia wypracowane i stosowane w praktyce na innych rynkach wskazują pewien poziom, punkt wyjścia osadzony w aktualnych warunkach ekonomicznych, wyznaczają pewne wartości minimalne, tak by nie deprecjonować życia i zdrowia ludzkiego, co można i należy uzasadnić w teorii wartości. Choćby wartość dziecka. Mamy np. raporty Centrum Adama Smitha, w których szacuje się tylko koszt wychowania dziecka w Polsce. Dla przykładu w ostatnim raporcie ustalono, że koszt wychowania jednego dziecka w Polsce w roku 2024 (do osiągnięcia 18. roku życia i według stanu na koniec ub.r.) wyniósł ok. 358 tys. złotych – wylicza dr hab. Ilona Kwiecień. – Jeśli samochód w wypadku zostanie zniszczony i mamy tzw. szkodę całkowitą lub w przypadku kradzieży, to jest oczywiste, że jeśli kosztował 200 czy 400 tys. to taka kwota powinna zostać wypłacona jako kompensująca szkodę z ubezpieczenia OC czy casco. Koszt produkcji – tak określa się to podejście do wyceny życia – jest zatem istotną wskazówką z ekonomicznego punktu widzenia. A jeszcze mamy utracone korzyści, np. wsparcie jakiego mogliśmy oczekiwać w przyszłości od dziecka – dodaje.

Ekspertka przywołuje przykład słynnej szkody Warty, jaką było uszkodzenie zderzaka w Ferrari Monza. Koszt jej likwidacji wyniósł 324 tys. zł. Zauważa, że gdyby sprawca doprowadził do śmierci w wypadku np. młodej dziewczyny, to jej rodzic mógłby liczyć na zadośćuczynienie niższe niż wartość owego zderzaka.

– Zderzak Ferrari za ponad 300 tysięcy złotych to szokujący, ale bardzo obrazowy przykład dysproporcji między wyceną szkód majątkowych a osobowych w polskim systemie ubezpieczeń i odszkodowań. Obecne narzędzia i orzecznictwo – zdaniem ekspertów – nie nadążają za zmiennością życia społecznego i ekonomicznego. Trwająca dyskusja o standaryzacji zadośćuczynień może być szansą na wprowadzenie bardziej sprawiedliwych i przejrzystych reguł, które realnie zbliżą wartość ludzkiego życia do jego rzeczywistego znaczenia – podsumowuje dr hab. Ilona Kwiecień.

(AM, źródło: Kancelaria Adwokacka dr hab. Ilona Kwiecień)

Żądanie nieuzasadnionych badań czy standardowa ankieta medyczna?

0
Źródło zdjęcia: Canva

Rzecznik Praw Obywatelskich poinformował o otrzymaniu sygnałów o naruszeniach praw obywatelskich przez banki i ubezpieczycieli w procesie oceny ryzyka przy zawieraniu umowy kredytu hipotecznego wraz z umową ubezpieczenia na życie, zabezpieczającą jego spłatę. Według mBanku sprawa dotyczy zwykłej ankiety medycznej w dobrowolnym ubezpieczeniu oferowanym przed dziesięciu laty.

W swoim komunikacie RPO przekazał, że według napływających do niego wystąpień wspomniane instytucje żądają od przyszłych kredytobiorców nieuzasadnionych medycznie badań laboratoryjnych, radiologicznych (np. zdjęć rentgenowskich) oraz przymusowego testu na HIV. W ocenie wnioskodawców tego rodzaju praktyki nie są uzasadnione medycznie. Mają też być przekazywane bez adekwatnych zabezpieczeń dla przesyłania dokumentacji medycznej. Autorzy wystąpień wskazali m.in. na naruszenie: tajemnicy lekarskiej, Konstytucji RP, RODO, ustawy o wdrożeniu niektórych przepisów UE, dyrektywy 2002/58/WE, Karty Praw Podstawowych UE, wytycznych EROD.

Dyrektor Zespołu Prawa Administracyjnego i Gospodarczego Biura RPO Piotr Mierzejewski zwrócił się o stanowisko do dyrektora Departamentu Wstępnej Kontroli Skarg i Naruszeń w UODO – Adama Furmańczuka oraz dyrektora Departamentu Klienta Rynku Bankowo-Kapitałowego w Biurze Rzecznika Finansowego – Dawida Rapkiewicza z pytaniem, czy kwestionowane przez wnioskodawców naruszenia były obu organom sygnalizowane, a jeżeli tak, to jakie działania podjęto bądź są planowane.

mBank: zarzuty są nieuzasadnione

mBank, którego nazwa została wymieniona w pierwotnej wersji informacji Rzecznika, opublikował specjalny komunikat. Podniósł w nim, że ani on, ani też mBank Hipoteczny nigdy nie uzależniał udzielenia kredytu od przeprowadzenia jakichkolwiek badań medycznych.

„Skierowanie na badania medyczne wysyłał ubezpieczyciel w ramach standardowej procedury związanej z zawarciem ubezpieczenia. Przyznanie kredytu nie zależało od tego, czy klient przystąpi do ubezpieczenia. Było to ubezpieczenie dobrowolne, na które osoba wyrażała zgodę, gdy wnioskowała o kredyt. mBank na żadnym etapie nie wymagał badań medycznych. Gdy klient był zainteresowany dobrowolnym ubezpieczeniem na życie, wypełniana była ankieta medyczna. Została ona sporządzona na formularzu dostarczonym przez Towarzystwo Ubezpieczeń (zgodnie z Ogólnymi Warunkami Ubezpieczenia). Ewentualne skierowania na badania były wydawane wyłącznie przez Towarzystwo Ubezpieczeń i tylko w określonych przypadkach – co jest standardową procedurą stosowaną przez ubezpieczycieli. Bank nie uczestniczył w organizacji badań ani nie miał dostępu do ich wyników. Ubezpieczenie, do którego odnosi się Biuro RPO, oferowane było opcjonalnie dla wniosków kredytowych złożonych do końca marca 2015 roku” – napisano w komunikacie mBanku.

(AM, źródło: RPO)

18,490FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie