W styczniu 2020 roku w Monitorach Sądowych i Gospodarczych opublikowano informacje o 84 niewypłacalnych firmach. Rok wcześniej odnotowano 98 takich publikacji, co oznacza spadek o 14% r/r – wynika z danych zebranych przez Euler Hermes.
Według ekspertów ubezpieczyciela, skala zmian była pochodną spadku ich liczby w kluczowych branżach, takich jak budownictwo (-10), handel (-5) czy transport (-2). Z kolei w usługach liczba niewypłacalności w skali miesiąca pozostała na relatywnie wysokim poziomie 20 firm. W sektorze produkcji odnotowano 30% wzrost liczby niewypłacalności (30 niewypłacalnych firm wobec 23 przed rokiem), co było najwyższą liczbą od 7 lat, kiedy to miały miejsce 32 niewypłacalności. Według Euler Hermes produkcja artykułów inwestycyjnych okazała się bardziej ryzykowna od produkcji artykułów konsumpcyjnych (11 vs. 19 niewypłacalności). Z kolei niewypłacalność 6 producentów i przetwórców żywności w skali miesiąca świadczy o trudnym okresie w wielu sektorach przemysłu spożywczego.
– Czy odczyt z początku roku może świadczyć o odwróceniu trendu i po 4 latach wzrostu lub ostatnio utrzymywania się liczby niewypłacalności na wysokim poziomie ich liczba zacznie wreszcie spadać? Odpowiedź dadzą dopiero kolejne miesiące, ale od razu można zauważyć, że mówimy bardziej o efekcie statystycznym niż o rzeczywistej poprawie. Kilka lat wzrostu ryzyka niewypłacalności w Polsce sprawiło, że nawet 14% spadek r/r za okres jednego miesiąca cofa nas najwyżej o rok, do poziomu z 2018 roku, który nie był w tym względzie łaskawy dla firm, a już na pewno nie był rokiem hossy pod kątem ich płynności finansowej i w efekcie niewypłacalności – komentuje Tomasz Starus, członek zarządu Euler Hermes odpowiedzialny za ocenę ryzyka.
Ekspert zauważa, że wspomniane problemy i spowolnienie przekładające się na liczbę niewypłacalności nie miały jak dotąd związku z koronawirusem i jego skutkami dla gospodarki.
– Zanim więc polski przemysł doczekać się może odbicia w europejskiej produkcji przemysłowej, której jest częścią w łańcuchu dostaw, spodziewać się może pogłębienia sygnalizowanych tendencji na skutek wspomnianej epidemii – wskazuje Tomasz Starus. – Zaraz po problemie dostępności półproduktów i części pojawi się kwestia popytu na wyroby polskich producentów – jego redukcji w odpowiedzi na zakłócenia w łańcuchach dostaw czy z powodu upadłości wielu firm nieprzygotowanych na takie zakłócenia produkcji i sprzedaży – dodaje.
(AM, źródło: MultiAN)