Jak to było naprawdę – redaktor szczerze przyznaje się do opętania

0
4683

Czy zdarzyło ci się kiedyś, że to nie ty miałeś jakiś pomysł, ale to pomysł miał ciebie? Tak właśnie było z audycją internetową (podcastem) „Rozmowy bez asekuracji„. Odkąd ta nieco szalona idea pojawiła się w mojej głowie, nie zostawiła miejsca na nic innego. Postanowiła powstać – i to szybko. A ja byłam bezradna, mogłam tylko zabrać się za realizację.
Miało być ciekawie. Różnorodnie. No i oczywiście – o ubezpieczeniach.
I wiedziałam jedno. Jeśli chcę znów normalnie pracować (czyt. prowadzić tygodnik „Gazeta Ubezpieczeniowa”), to „Rozmowy bez asekuracji” muszą pojawić się w eterze jak najszybciej.
No dobrze, ale jak się za to zabrać? W kwestiach radiowych byłam zielona niczym ogórek gruntowy (poza kilkukrotnym goszczeniem na antenie jako gość, ale to się chyba nie liczy?). Podcastów słuchałam, owszem, a w szczególności „Wielkiej Małej FirmyMarka Jankowskiego. To co potrafię (i kocham), to wyłapywać niezawodnym radarem innych pasjonatów ubezpieczeń, a potem z nimi rozmawiać. I rozmawiać. I rozmawiać.
I pewnego styczniowego dnia, tuż po Trzech Królach, gdy branża ubezpieczeniowa powoli wracała z pierwszej tury wyjazdów narciarskich, a ja byłam już bliska szukania via Facebook egzorcysty, który by mnie uwolnił od opętania pomysłem na podcast, usłyszałam reklamę kursu tworzenia podcastów. Prowadzący? Mój ulubiony Marek Jankowski. Zapisałam się na kurs od razu, a poszukiwania egzorcysty odłożyłam na potem.
Kursu, jak przystało na istotę opętaną, słuchałam w drodze do pracy, podczas treningów na siłowni, w przerwie między pracą nad bieżącym wydaniem „Gazety Ubezpieczeniowej”, gotując zupę ogórkową dla córki oraz spacerując z psem. Od rana do wieczora.
Dziś mamy 4 lutego. Pilotażowy odcinek jest w złotych rękach montażysty – Grzegorza Bienieckiego. Pierwsze efekty ocenia zamknięta grupa branżowych testerów, do której należą multiagenci, brokerzy, PR-owcy, marketingowcy, eksperci pracujący w towarzystwach ubezpieczeń, którym serdecznie dziękuję za gotowość do tworzenia czegoś zupełnie nowego, co będzie służyło wszystkim ubezpieczeniowcom.
Pierwsza audycja trafi w eter już za kilka dni. Czy będzie idealna, jak ta, która pojawiła się w mojej głowie? Z pewnością nie. Być może jednak będzie się do tego ideału krok po kroku zbliżać. Albo wybierze swój własny kierunek rozwoju, o którym jej twórczyni nie ma jeszcze bladego pojęcia…
Tymczasem – bądźmy w łączności. I realizujmy marzenia, również te ubezpieczeniowe.