Kiedy jest najlepszy moment na wdrożenie życiówki?

0
685

Jak wskazuje praktyka rynkowa – nigdy. I zapewne wiele brokerek i brokerów zgodzi się z opinią, że słuchając klientów czy osoby obsługującej ubezpieczenie w firmie, można dojść do takiego wniosku.

Zaczynając od początku roku – to oczywiste, że nie jest to najlepszy moment. Kadry i księgowość ruszają z akcją przygotowywania PIT-ów, co zawsze zabiera co najmniej dwa miesiące. Następnie ferie zimowe – czas urlopów, sporo osób na nartach czy zwyczajnie trzeba zabrać dzieci w góry, żeby pokazać, jak wygląda śnieg. Poza tym luty, jak wiadomo, jest krótki i tylko raz na cztery lata minimalnie dłuższy, ale to niewiele zmienia.

Lepiej poczekać na wiosnę. Trochę gorzej tylko z kwietniem, bo to już Wielkanoc, chyba że wypada pod koniec marca. A święta to raczej nie najlepszy czas, żeby się do tego zabierać. W maju też nie, majówki utrudniają zbieranie deklaracji, chociaż w czerwcu też nie ma lekko przez Boże Ciało.

Wakacje odpadają, więc może jesień? Byle nie przegapić dobrego momentu, bo koniec roku już wtedy za pasem, a jak wiadomo – w grudniu to już się nic nie załatwi.

Trochę oczywiście to wszystko jest naciągane, jednak każdy z nas z pewnością zetknął się co najmniej z jednym z powyższych „utrudnień” w czasie obsługi klientów w zakresie ubezpieczeń grupowych. Powody takiego stanu rzeczy są oczywiście złożone.

Przede wszystkim grupówki to nie ubezpieczenia majątkowe, gdzie nie ma możliwości lekkiego odpuszczenia tematu z oczywistych względów. Pracownicy najczęściej opłacają składki sami, stary program grupówki jakoś tam działa, a jeżeli jest to klient, u którego ubezpieczenie grupowe dopiero jest planowane, to i tak nie ma tu przysłowiowego ognia na dachu.

Kolejna sprawa to fakt, że ubezpieczenia na życie zwyczajnie są coraz mniej sexy, co szczególnie widać w zainteresowaniu nimi w młodszych grupach pracowniczych. Zainteresowanie tym produktem w porównaniu z choćby prywatną opieką medyczną czy innymi benefitami pracowniczymi jest zdecydowanie mniejsze. Pojawia się pytanie: „komu to przeszkadzało?”. Kiedyś to było super, wszyscy na hasło wchodzili, nikt się nie zastanawiał, czy to dobry program, czy słaby. Byle świadczenia za teściów i urodzenia się zgadzały, czyli chociaż trochę wzrosły i wszystko mogło hulać. Ubezpieczyciel sam wszystko wdrożył, bez wysiłku dla brokera, bez jeżdżenia po Polsce, bez tych durnych i złośliwych pytań ubezpieczonych. I tylko serce boli, że to już niestety nigdy nie wróci. Tyle pozostało z tej edukacji społeczeństwa w zakresie potrzeb ubezpieczeniowych, a będzie jeszcze trudniej.

Nasze doświadczenie pokazuje, że solidne wsparcie brokera dla klienta i odpowiednie podejście do tematu może sprawić, że na wdrożenie „życiówki” każdy czas jest dobry. Kwestia podstawowa to dobry produkt, który odpowiada potrzebom danej grupy pracowniczej. Często samo skrócenie listy świadczeń z pozostawieniem tych szczególnie istotnych, a z pominięciem dziesiątek nieraz „pustych” ryzyk może sprawić, że taki jasny i klarowny program ubezpieczenia staje się bardziej atrakcyjny.

Kolejna rzecz to kwestia, o której już nie raz wspominaliśmy jako Certo Broker, czyli mocne włączenie się w proces wdrożenia ubezpieczenia. Okazuje się wtedy, że wdrażać można praktycznie w każdym momencie roku, bo większość pracy związanej z wdrożeniem bierze na siebie broker. Oczywiście wsparcie pracowników obsługujących ubezpieczenie po stronie pracodawcy jest konieczne, ale można je zminimalizować. Warto pamiętać, że dobra modyfikacja programu nie zawsze powoduje wzrost składki ubezpieczeniowej, ale z pewnością powinna powodować wzrost wysokości świadczeń. Jakie jest więc uzasadnienie, żeby udostępniać pracownikom nowy program ubezpieczeniowy z opóźnieniem. Przecież ubezpieczamy się na zdarzenia, które mogą się zdarzyć jutro, za tydzień lub dwa, czyli opóźniając wdrożenie, pozbawiamy pracowników lepszych świadczeń w przypadku zaistnienia zdarzenia ubezpieczeniowego i trudno to kwestionować.

W przypadku większych grup pracowniczych znakomitym sposobem jest udostępnienie narzędzi informatycznych, takich jak aplikacja do wypełniania deklaracji online czy chociażby zwykła informacyjna strona internetowa z wszelkimi możliwymi informacjami dotyczącymi programu ubezpieczenia lub – co istotne, z namiarami do brokera będącego opiekunem programu.

Nie zapominajmy też o spotkaniach informacyjnych dla pracowników czy jasnej obietnicy wsparcia brokera w sprawach spornych z ubezpieczycielem. Niech pracownicy wiedzą, kto stoi za ubezpieczeniem, za które płacą, i gdzie mogą szukać pomocy. Pokażmy pracodawcy, że korzystając z tych rozwiązań, nie poniosą dodatkowych kosztów, a do tego zaoszczędzą cenny czas swoich pracowników.

Praktyka pokazuje, że mocne włączenie się brokera w proces obsługi, zamiast zrzucania większości obowiązków choćby na osoby obsługujące ubezpieczenie u klienta, jest tu kluczem. Szukajmy rozwiązań nowoczesnych, czasem może niekonwencjonalnych, twórzmy fajne programy ubezpieczenia „szyte na miarę”. Z pewnością klient, czując duże wsparcie brokera i widząc jego profesjonalizm, stwierdzi, że nie ma co dalej zwlekać z wdrażaniem nowego ubezpieczenia.

Najlepszym momentem nowego programu ubezpieczeniowego jest więc ten, w którym gotowy jest zarówno program, jak i broker – na pełne zaangażowanie w jego wdrożenie. Nigdy nie jest na to za wcześnie, bo nigdy nie wiemy, co wydarzy się jutro.

Michał Wiśniewski
broker ubezpieczeniowy
Certo Broker sp. z o.o.