Średnie ceny ubezpieczeń na świecie wzrosły o 14% w pierwszym kwartale 2020 r. – wynika z najnowszego raportu Marsh Global Insurance Market Index, cyklicznego zestawienia stawek odnowieniowych oferowanych przez ubezpieczycieli. Autorzy dokumentu zwracają uwagę, że kwartalna zwyżka uplasowała się na najwyższym poziomie od 2012 r., pomimo minimalnego wpływu globalnej pandemii COVID-19 na ceny ubezpieczeń w ostatnim kwartale. Do średniego wzrostu cen ubezpieczeń przyczyniły się w głównej mierze wyższe stawki linii majątkowych, finansowych i profesjonalnych.
Według Marsh Global Insurance Market Index, I kw. 2020 r. był dziesiątym z rzędu kwartałem, który zakończył się wzrostem cen ubezpieczeń. W raporcie wskazano, że w skali globalnej ceny ubezpieczeń majątkowych wzrosły średnio o 15%. Z kolei ubezpieczenia finansowe i profesjonalne osiągnęły blisko 26% wzrost, natomiast stawki NNW poszły w górę o 5%.
Raport zauważa, że w analizowanym okresie miała miejsce utrzymująca się od sześciu kwartałów tendencja wzrostowa, obserwowana we wszystkich regionach na świecie. Z danych zebranych przez Marsh wynika, że Stany Zjednoczone (14%), Wielka Brytania (21%) oraz Region Pacyfiku (23%) odnotowały dwucyfrowy wzrost cen ubezpieczeń. Za wzrost stawek ubezpieczeniowych w tych regionach odpowiadają głównie ubezpieczenia majątkowe, finansowe i profesjonalne, w tym D&O. Przykładowo, w USA ceny na rynku ubezpieczeń D&O wzrosły o 44%.
Stawki w polisach kształtowały się wysoko w I kw. 2020 r., zanim odnotowano pierwsze straty związane z COVID-19. Zakłada się jednak, że konsekwencje światowej pandemii odbiją się prawdopodobnie na cenach ubezpieczeń w bilansie rocznym.
– W Polsce pierwszy kwartał 2020 r. w ubezpieczeniach majątkowych pokazuje tendencję wzrostową stawek w odniesieniu do każdej z branż, nie ograniczając się tylko do tzw. branż trudnych, jak np. drewno, plastik, chemia. Obserwujemy średni wzrost stawek o ok. 20%, ale ubezpieczyciele już sygnalizują dalsze wzrosty – wynika to m.in. z prowadzonych przez nich analiz. Z dalszymi wzrostami stawek mogą liczyć się firmy, których ryzyko nie jest najlepiej oceniane przez inżynierów, a także posiadające powierzchnie wysokiego składowania. Problematyczna staje się kwestia ubezpieczenia BI i ewentualnej odpowiedzialności ubezpieczycieli w kontekście COVID-19 związanej ze stratami, jakie odnotowują przedsiębiorcy. W Polsce temat ten nie jest jeszcze tak medialny jak w USA czy na rynkach londyńskich, ale zobaczymy, co przyniesie czas i jakie będą konsekwencje z tym związane także dla naszego rynku – analizuje Blanka Kuzdro-Chodor, dyrektor Działu Klienta Korporacyjnego Marsh Polska.
– Ceny ubezpieczeń finansowych i profesjonalnych, w tym Członków Władz Spółek (D&O), proponowane przez ubezpieczycieli w Polsce są wciąż na konkurencyjnym poziomie. Znaczące zwyżki w składce za programy D&O zdecydowanie jednak dotykają firm, które swoje programy – czy to ze względu na szersze zakresowo preferowane warunki ubezpieczenia, czy warstwową strukturę z wysokim limitem sumy ubezpieczenia – mają zawarte przez ubezpieczycieli europejskich czy londyńskich. Zwykle są to zwyżki na poziomie kilkanaście-kilkadziesiąt procent w stosunku do stawek z programu ekspirującego, ale zdarzają się „rekordziści” ze zwyżką kilkaset procent – wskazuje Małgorzata Splett, dyrektor Działu FINPRO (ubezpieczenia finansowe i profesjonalne) i PEMA (fuzje i przejęcia) Marsh Polska.
Zdaniem ekspertki, problemem, nawet większym niż rosnące koszty programów, są natomiast wyzwania związane z pojemnością i zaostrzoną oceną ryzyka. Zwraca uwagę, że może się zdarzyć, iż kilkunastu ubezpieczycieli zapytanych o ofertę w ogóle nie zaproponuje nawet drogiej propozycji. Ostatnio dotyczy to również odnowień.
– Ubezpieczyciele limitują swoje zaangażowanie w limity na poszczególnych warstwach programu, co wpływa na konieczność zmiany całej struktury programu i może wymagać podpisywania oświadczeń gwarancyjnych nawet przy zachowaniu właściwie tej samej wysokości łącznego limitu programu, co rok wcześniej – wskazuje Małgorzata Splett.
Dyrektor Działu FINPRO i PEMA przewiduje, że aktualne zmiany na europejskim i londyńskim rynku D&O bardzo powoli dotykają i będą dotykać polskie rynki D&O, choćby z uwagi na kwestię reasekuracji czy lokalizacji spółek matek zagranicą. Jej zdaniem, czynnikiem, który to zintensyfikuje, jest ryzyko roszczeń związanych z COVID-19.
– Polscy ubezpieczyciele, szczególnie dla branż mocniej dotkniętych problemem koronawirusa, szczegółowo dopytują o plany spółek na najbliższe miesiące i lata, sprawdzają ostatnie wyniki finansowe i prognozy tych wyników, pytają o projekty zmian w działalności w aktualnej sytuacji, ale też po odmrożeniu gospodarki. Aktualnie z sukcesem unikamy wprowadzania wyłączeń związanych z COVID-19 czy wyłączeń bankructwa w polisach D&O, jednak wydaje się, że np. spółki nowe, słabsze finansowo, czy takie, których „przyszłość” w ocenie ubezpieczycieli jest niepewna, mogą nie uniknąć tego rodzaju „zawężeń” w programie. Biorąc pod uwagę to, jakie ryzyko stanowią dla ubezpieczycieli roszczenia pracownicze, przy nowych polisach jest również bardzo trudne uzyskanie zakresu naruszenia praw pracowniczych przez spółkę (EPL), nawet jeżeli klient byłby w stanie pokryć bardzo wysoki koszt takiego rozszerzenia – podsumowuje Małgorzata Splett.
(AM, źródło: Marsh)