Młodzi pracownicy potrzebują zupełnie innej ochrony

0
935

Rozmowa z Xenią Kruszewską, dyrektor Działu Ubezpieczeń Zdrowotnych Saltus Ubezpieczenia

Aleksandra E. Wysocka: – Wydaje się, że pandemiczne półrocze powinno sprzyjać rozwojowi ubezpieczeń zdrowotnych. Jak ten niezwykły czas wpłynął na biznes Saltus Ubezpieczenia?

Xenia Kruszewska: – Żyjemy w zupełnie nowej rzeczywistości, której wszyscy się uczymy – ubezpieczeni, ubezpieczający, ubezpieczyciele, a także podmioty lecznicze. Zmieniły się nawyki. Jeszcze trzy lata temu sama uparcie twierdziłam, że telemedycyna się w Polsce nie przyjmie… Tymczasem dzieje się zupełnie inaczej. Wystarczył jeden miesiąc lockdownu, żeby się spopularyzowała.

Trzeba zaznaczyć jednak, że dotyczy to podmiotów już wcześniej oferujących usługi telemedyczne. Lekarze, którzy nie zostali przeszkoleni, w jaki sposób prowadzić wywiad medyczny online, po prostu tego nie umieją. Zmiana okazała się najtrudniejsza dla tych, którzy się do niej wcześniej nie przygotowali. Natomiast wyspecjalizowane platformy oferujące usługi telemedyczne od kilku lat poradziły sobie świetnie.

Już w czerwcu klienci naszej infolinii medycznej prosili o telekonsultację z konkretnym lekarzem, z którym rozmawiali poprzednim razem. Przekonali się, że telekonsultacja wcale nie musi być jakąś wybrakowaną niby-wizytą. Wręcz przeciwnie. Dzięki temu pacjenci przed przyjściem do placówki mają możliwość odbycia wstępnej konsultacji i przeprowadzenia niezbędnych badań, a potem mogą wykorzystać czas w gabinecie do maksimum, zamiast tracić pół dnia, żeby w ciągu minuty dostać wypisane skierowanie i kolejny termin w kalendarzu.

Telemedycyna pomogła też poradzić sobie z niedoborem lekarzy wybranych specjalizacji. Przykładowo endokrynolog w Zachodniopomorskiem to prawie kwiat paproci… A dzięki telemedycynie badania endokrynologiczne można skonsultować w dowolnym miejscu Polski.  

Czy pandemia zmieniła oczekiwania klientów wobec produktów ubezpieczeniowych zdrowotnych i życiowych?

– Wciąż dużym zainteresowaniem cieszą się programy profilaktyczne. Jest większe zainteresowanie poradami psychologicznymi. Zaproponowaliśmy naszym klientom zdrowotnym grupowe ubezpieczenia na życie Vertus. Tak naprawdę to sami zaczęli nas o to pytać. Uważam, że to bardzo ciekawy produkt, zawierający komponenty zdrowotne i asystenckie w zamian za typowe świadczenia rodzinne, takie jak słynne „urodzenie dziecka”.

Okazało się, że klienci bardziej niż jednorazową wypłatą pieniężną są zainteresowani telekonsultacjami pediatrycznymi i możliwością organizacji wizyty położnej.

Firmy są też zainteresowane świadczeniami na wypadek pobytu w szpitalu z powodu epidemii dla swoich pracowników. Obawiam się, że ta ostatnia opcja może się nam jeszcze przydać…

Powinniśmy przyzwyczaić się do myśli, że epidemie zostaną z nami na dłużej?

– Wiele na to wskazuje, chociaż w Polsce od wielu lat nie ogłaszano stanu zagrożenia epidemiologicznego. Nawet w latach 60., gdy we Wrocławiu pojawiła się czarna ospa. Teraz te epidemie niestety mogą się pojawiać, nawet jeśli nie w całym kraju, to miejscowo. Dlatego pokrywamy ochroną nie tylko skutki Covid-19, ale również innych epidemii, o których jeszcze nie mamy pojęcia. Dziś mamy Covid-19, a jutro możemy mieć Covid-21 albo jeszcze inne zagrożenie o charakterze epidemicznym.

Cieszy fakt, że dostajemy zapytania również od firm z młodymi pracownikami, chociażby z branży IT. Okazuje się, że ich oczekiwania względem ubezpieczeń są inne od tych tradycyjnych. Od świadczeń rodzinnych czy śmierci wolą NNW, zdrowie, assistance, niezdolność do pracy.

Gdy informatyk złamie prawą rękę albo poważnie zachoruje, to jest dla niego bardzo ogromne ryzyko. Dla takich firm nie ma wcale szerokiej oferty. To błękitny ocean, który postanowiliśmy zagospodarować. Tradycyjne grupowe ubezpieczenia na życie są niezwykle konkurencyjne i bardzo do siebie podobne.

Czy telemedycyna rozwiązała, czy tylko odroczyła problem z brakiem kadr medycznych?

– Niedobór lekarzy jest olbrzymi i w najbliższym czasie niewiele da się z tym zrobić. Z telemedycyną musimy się zaprzyjaźnić na dobre. Jeśli chodzi o publiczną służbę zdrowia, to telemedycyna weszła na stałe do systemu wyłącznie w Holandii i Szwajcarii. Wydawało mi się, że tu nic nowego się nie wydarzy.

Polskich pacjentów nie przekonywały centra telemedyczne gdzieś na końcu świata, oni chcieli lekarza mówiącego po polsku, znającego polskie realia, którego będą mogli zobaczyć osobiście. Jak już wspominałam, to się zmieniło. Pewne bariery psychiczne zostały przełamane. Ludzie się przekonali, że to działa. Bardzo się do tego przyczyniło wprowadzenie e-recepty. Kolejnym krokiem będzie obowiązkowa e-dokumentacja medyczna od stycznia 2021 r.

Bardzo ważne jest też coraz powszechniejsze zastosowanie sztucznej inteligencji w diagnostyce. Jeszcze kilka lat temu było ujmą dla internisty, jeśli samodzielnie nie interpretował wyników EKG. Teraz wielu lekarzy już tego nie potrafi, podobnie z USG czy badaniami radiologicznymi. To wszystko pochłania czas!

Technologia coraz częściej jest w stanie wspomóc w diagnostyce. Może być też tak, że technik robi badanie w Gdańsku, a interpretuje je radiolog w Starogardzie Gdańskim.

Algorytmy wspomagające interpretacje wyników badań i dające pierwsze wskazania diagnostyczne też zaczęły wchodzić w coraz powszechniejsze użycie. Już niedługo to będzie standard.

Jakie macie plany biznesowe na kolejne miesiące?

– Wróciliśmy do intensywnych spotkań i szkoleń z pośrednikami. Zaczęliśmy jednak szerzej wykorzystywać narzędzia zdalne. Pytamy rynek, co jeszcze jest potrzebne. Co powinniśmy dodać, zmienić, uzupełnić. To niezwykle ważne, żeby pytać i uważnie słuchać odpowiedzi klientów.

Okazuje się, że jest wiele firm w Polsce, które nie mają jeszcze grupowego ubezpieczenia na życie i dla których standardowa oferta nie jest atrakcyjna. Do nich chcemy właśnie uderzyć w pierwszej kolejności.

Dla mnie osobiście niezwykle istotne jest też to, że przez wiele lat to ja uczyłam pośredników zdrowia, a teraz pośrednicy uczą mnie życia. To bardzo wartościowe i odświeżające.

Dziękuję za rozmowę.

Aleksandra E. Wysocka