Blog - Strona 1361 z 1521 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 1361

Niemal miliard długu w transporcie

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Firmy transportowe zalegają z płatnościami na niemal miliard złotych. Przyczyniła się do tego pandemia, ale nie jest to główny powód. Istotny wpływ ma również nadpodaż usług.

Od lat obserwujemy, że wielu przedsiębiorców decyduje się na otwarcie działalności przewozowej, bo uważają, że jest bardzo dochodowa. Tyle że często nie zdają sobie sprawy z problemów, jakie jej dotyczą, a największym jest rozdrobnienie. Skutkiem jest walka o zlecenie za wszelką cenę, czyli np. bez weryfikacji zleceniodawcy — mówi Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej (KRD).

Duży może więcej

86 proc. dłużników transportowych to jednoosobowe działalności gospodarcze. W tej branży, podobnie jak w budownictwie, łańcuch płatności jest długi. Zanim pieniądze otrzyma ten, który realnie przewozi towar z magazynu, czeka na nie wielu pośredników.

Małe firmy chcą się rozwijać, i to bardzo dobrze, ale muszą pamiętać, aby robić to z głową. W większości przypadków przewoźnicy nie patrzą na konsekwencje. Jeśli mają do wyboru stać albo przyjąć zlecenie, wybierają to drugie, co nie zawsze okazuje się dobrym rozwiązaniem, bo ponoszą koszty, a nie dostają zapłaty. Z powodu dużej konkurencji o terminach i warunkach płatności decyduje nie przewoźnik, lecz zleceniodawca. Finalnie może się okazać, że przewóz był bardzo mało opłacalny, płatność nie trafia na konto o czasie lub — co gorsza — w ogóle jej nie ma — mówi Andrzej Kulik, ekspert Rzetelnej Firmy.

Przedsiębiorca bez zaplecza finansowego gdy nie otrzymuje płatności, zaczyna zalegać z opłatami wobec kontrahentów. Największe zadłużenie przewoźnicy mają wobec instytucji finansowych, czyli banków, firm leasingowych i faktoringowych – dług wobec nich sięga prawie 400 mln zł. 212,7 mln zł zalegają funduszom sekurytyzacyjnym, 101,5 mln zł firmom ubezpieczeniowym, 66 mln zł przedsiębiorstwom paliwowym, a telefonii komórkowej 39 mln zł. Przewoźnicy zalegają także z płatnościami za samochody, części czy wynajem maszyn (17 mln zł) oraz innym firmom transportowym (ponad 16 mln zł).

W transporcie termin płatności liczy się nie od momentu wykonania usługi czy jej zlecenia, lecz od momentu dostarczenia wszystkich dokumentów przewozowych, które często krążą wraz z kierowcą po całej Europie. Przedsiębiorca wykonał więc usługę, ale nie może jeszcze wystawić faktury, ponieważ dokumenty nie dojechały do zlecającego. Czas biegnie i często działa na niekorzyść małych firm — dodaje Jakub Kostecki, prezes Kaczmarski Inkasso.

Lekiem na te bolączki miała być ustawa antyzatorowa, według której w relacjach asymetrycznych termin płatności nie powinien być dłuższy niż 30 dni. Zapis pomaga przedsiębiorcom, ale tylko w transakcjach na rodzimym rynku.

Niechlubny rekord

Łączne zadłużenie jednoosobowych działalności gospodarczych zajmujących się transportem wynosi ponad 809,5 mln zł. Średnio na dłużnika przypada 37 tys. zł. Na listę wpisanych jest prawie 3,5 tys. spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, a średni dług jednej jest prawie o 10 tys. zł wyższy (46,6 tys. zł). W bazie danych KRD są też wpisane transportowe spółki akcyjne (46), ale ich średni dług jest zdecydowanie wyższy niż mikro, małych i średnich firm. Przeciętne zadłużenie największych firm sięga prawie 199,5 tys. zł.

Największe zadłużenie mają firmy transportowe z województwa mazowieckiego, są one winne wierzycielom w sumie 204 mln zł. Tu także znajduje się rekordzista branży. Jest nim jednoosobowa działalność gospodarcza z powiatu ostrowskiego — ma na koncie prawie 8,5 mln zł długu, 14 wierzycieli z różnych branż, a największa część długu przypada na firmę faktoringową, towarzystwo ubezpieczeniowe i pięciu sprzedawców paliwa.

Ubezpieczyciele na pomoc firmom transportowym

Z trudnej sytuacji branży transportowej zdają sobie sprawę ubezpieczyciele, którzy mają świadomość, że składki ubezpieczeniowe płacone przez firmy z tego sektora są dla nich sporym obciążeniem. Dlatego zakłady mogą wesprzeć przedsiębiorców, proponując np. rozłożenie składki na raty czy nawet obniżenie składki w OC komunikacyjnym, w sytuacji gdy flota stoi. Najbardziej drastycznym posunięciem, które zdaniem brokerów ubezpieczeniowych powinno jednak być stosowane z dużą ostrożnością i traktowane jako ostateczność, jest czasowe wyrejestrowanie pojazdu lub ograniczenia ubezpieczenia AC.

Więcej:
„Puls Biznesu” z 9 lipca, Marcin Bołtryk, „Transport tonie w długach” https://www.pb.pl/transport-…

(KS, źródło: Puls Biznesu, Brandscope)

Gazeta Ubezpieczeniowa nr 28/2020

0
  • Aleksandra E. Wysocka: Inspiracje. Jedna rzecz – str. 2
  • Maciej Fedyna prezesem Generali – str. 2
  • Aleksandra E. Wysocka: Insurance Forum online – str. 3
  • UKNF: Informacje ważne dla polskich klientów Gefionu – str. 4
  • Tomasz Borowski prezesem Vienna Life – str. 5
  • Łukasz Zoń ponownie prezesem SPBUiR – str. 7
  • PIU: Bancassurance. Najwięcej generują życiowe polisy ochronne – str. 8
  • NBP o zagrożeniach dla ubezpieczeń – str. 8
  • Swiss Re: Projekty infrastrukturalne na rynkach wschodzących źródłem składek ubezpieczeniowych – str. 9
  • TSUE: Prawo unijne nie może być stosowane do ograniczonego zakresu terytorialnego OC – str. 11
  • Superpolisa: Duże rozwarstwienie cen w ubezpieczeniach mieszkań – str. 12
  • G-U: Jak utrudnić życie włamywaczom – str. 13
  • KPMG: W kierunku rozwiązań chmurowych – str. 14
  • Katarzyna Pilczuk: Rewolucja w rekomendacjach – str. 17
  • Magdalena Łopatko: Czy zaciągnięcie zobowiązania do zapłaty czynszu najmu za pojazd zastępczy może stanowić szkodę? – str. 18
  • Starter24: Pozytywny Assistance tworzy wartość dodaną – str. 18
  • Tomasz Sędzimir: Zjebczing czy coaching? – str. 19
  • Grzegorz Piotrowski: Twarzą w twarz z agentem (2) – str. 19
  • dr Jerzy Podlewski: Ryzykonomia. Genetyka ryzyka – str. 20
  • Paweł Skotnicki: Zatrudniać czy nie zatrudniać? Oto jest pytanie – str. 20
  • Sławomir Dąblewski: Jeśli zdecydujesz się na wakacje zagraniczne – str. 21
  • Adam Kubicki: Czy poszukiwanie nowych klientów jest ważne – str. 22

Jest moc w koasekuracji

0

Rozmowa z Janem Zimowiczem, członkiem zarządu Aegonu, i Adamem Malinowskim, wiceprezesem Signal Iduny

Aleksandra E. Wysocka: – Koasekuracja kojarzy się z dużymi ryzykami korporacyjnymi, tymczasem Wy postanowiliście współpracować przy ubezpieczeniu grupowym na życie. Skąd taki pomysł?

Jan Zimowicz: – Jesteśmy pionierami. Nie znamy w Polsce podobnego przypadku, gdzie dwa zakłady ubezpieczeń na życie, które na co dzień ze sobą konkurują, postanowiły usiąść do stołu i stworzyć wspólnie coś razem. Skąd taka potrzeba? Ze strony Aegonu celem jest skuteczne wejście na rynek korporacyjny, na którym do tej pory nie byliśmy szerzej obecni.

Historia tej współpracy jest dość ciekawa i wiąże się z tym, że MarcVan Der Ploeg, prezes Aegonu, i Jürgen Reimann, prezes Signal Iduny, już od jakiegoś czasu spotykali się regularnie na lotnisku. Mimo nietypowego otoczenia, a może dzięki nieformalnej atmosferze, narodził się pomysł współpracy, który zaowocował strategiczną kooperacją w formie koasekuracji i wspólnym produktem ubezpieczeniowym dla firm Razem w Przyszłość.

Postawiliśmy na współpracę z Signal Iduną – partnerem posiadającym zaplecze organizacyjne i technologiczne, dzięki któremu nie musieliśmy od zera budować wszystkich procesów operacyjnych i wspierających systemów IT. Jak często powtarza Adam Malinowski, siłą koasekuracji jest to, że mamy 200% efektów i 50% kosztów. Wspólny produkt będą sprzedawały obie nasze sieci niezależnie, a kosztami podzieliliśmy się po połowie. To pionierski model, z którym wiążemy duże nadzieje biznesowe.

Rynek ubezpieczeń grupowych w Polsce jest mocno konkurencyjny, czy jesteście pewni, że jest tam miejsce na jeszcze jeden produkt?

Adam Malinowski: – Zdecydowanie tak! Mieliśmy z Aegonem różne ścieżki rozwoju, dzięki czemu jesteśmy bardzo komplementarni. Aegon jest ekspertem, jeśli chodzi o produkty związane z zarządzaniem kapitałem i długofalowym oszczędzaniem. Signal Iduna od lat buduje kompetencje związane ze zdrowiem. Na rynku niemieckim jesteśmy w TOP3 największych ubezpieczycieli zdrowotnych. W Polsce rozwinęliśmy zdrowotne ubezpieczenia grupowe, ale brakowało nam rozwiązania, które łączyłoby zdrowie z życiem.

Współpraca z Aegonem to nie tylko podział kosztów, ale też połączenie doświadczeń, kompetencji i pomysłów dwóch świetnych zespołów. Stworzyliśmy Komitet Sterujący, który składa się z przedstawicieli zarządów, szefów sprzedaży, ale też z osób odpowiedzialnych za finanse. Wspólnie zastanowiliśmy się, jak ma wyglądać sprzedaż, produkt, obsługa, backoffice… To naprawdę unikalne na polskim rynku.

Adam Malinowski

Czym produkt Razem w Przyszłość się wyróżnia?

J.Z.: – Widzimy co najmniej trzy silne wyróżniki. Po pierwsze, Razem w Przyszłość to jedna z najszerszych i elastycznych ofert na rynku, zawierająca aż 73 umowy dodatkowe pozwalające „uszyć na miarę” propozycję dla każdego pracodawcy. Drugi wyróżnik to mocna oferta w zakresie ochrony zdrowia pracowników stworzona dzięki kompetencjom i doświadczeniu naszego partnera.

Widzimy potencjał ubezpieczeń zdrowotnych w Polsce wzmocniony dodatkowo pandemią i wzrostem potrzeb klientów co do ochrony życia i zdrowia. W ofercie uwzględniliśmy aż 55 poważnych zachorowań i wiele usług assistance wspierających klientów w przypadku choroby. Uważam, że mamy też najlepszą na rynku umowę na wypadek nowotworu – wypłacamy świadczenie również za zdiagnozowany nowotwór w bardzo wczesnym stadium rozwoju, co nie jest powszechną praktyką w branży. W aspekcie ubezpieczania zdrowia ważne jest też to, że nie stosujemy karencji – ochrona działa już od pierwszego dnia.

Nasz trzeci wyróżnik to świetny zespół z wieloletnim doświadczeniem w grupowych ubezpieczeniach korporacyjnych. Ponieważ jesteśmy relatywnie niedużymi ubezpieczycielami na rynku korporacyjnym, możemy działać zwinnie, reagować szybko i każdego pośrednika traktować w sposób indywidualny.

Kolejne wyzwanie, przed jakim stoicie, to wdrażanie nowego produktu grupowego w czasie pandemii, kiedy dostęp do firm jest utrudniony. Sam proces zbierania deklaracji to poważne wyzwanie! Jak sobie z tym poradzicie?

A.M.: – W czerwcu 2019 r. nikt nie był w stanie przewidzieć, że w marcu 2020 r. dotknie nas pandemia, która zmieni biznes na długo, a może nawet na zawsze. Jednak od samego początku produkt miał mieć mocny komponent zdrowotny i być przede wszystkim rozwiązaniem dobrym, a nie tylko tanim. Koronawirus jest czynnikiem, który w pewnym sensie pomaga, bo klienci są bardziej wrażliwi na tematy związane ze zdrowiem. Dodam, iż ryzyko Covid-19 jest również w zakresie.

Pytanie o deklaracje jest zasadne. Pandemia przyśpieszyła proces cyfryzacji zarówno u ubezpieczycieli, pośredników, jak i klientów. Dzięki temu cyfrowe zbieranie deklaracji będzie znacznie powszechniejsze, niż było jeszcze kilka miesięcy temu. Narzędzia, które przygotowaliśmy, pomogą po pierwsze w szybkiej kalkulacji bez udziału underwritingu, po drugie w przystąpieniu do ubezpieczenia, a po trzecie pozwolą działom HR sprawnie zarządzać programem ubezpieczeniowym. Pośrednikom oferujemy zdalne wsparcie i szkolenia, które stały się codziennością. Koronawirus nas nie blokuje, ale motywuje, aby przeprowadzić wdrożenie tego produktu inaczej, nowocześnie.

Kto będzie sprzedawał produkt Razem w Przyszłość?

J.Z.: – Aegon zadziała multikanałowo. Wybór kanału będzie wynikał z segmentacji rynku i będzie zależał od specyfiki konkretnego rodzaju klienta – od rodzinnej mikrofirmy do międzynarodowej korporacji. W ramach działań multikanałowych będziemy aktywnie docierać do klientów przez sieć Aegon Premium. Ponadto poprzez nasz zespół dyrektorów sprzedaży korporacyjnej, kierowany przez Michała Jakubowskiego, będziemy współpracować z zainteresowanymi brokerami, multiagencjami oraz bezpośrednio pozyskiwać klientów korporacyjnych.

Liczymy również na rozwinięcie współpracy z pośrednikami zewnętrznymi, z którymi już działamy w biznesie indywidualnym, na czele z naszym partnerem strategicznym – firmą Phinance. Wszystkie kanały będą wspierane przez ekspertów z naszego call center.

A.M.: – W Signal Idunie sprzedaż będzie przebiegać w kanale agencyjnym, którym kieruje Michał Cabaj, oraz w kanale brokerskim, prowadzonym przez Krzysztofa Konstanciuka. Stawiamy na obsługę kompleksową, dlatego z klientami rozmawiamy nie tylko o produkcie Razem w Przyszłość, ale też o naszym grupowym ubezpieczeniu zdrowotnym.

Serdecznie zapraszam do rozmów, spotkań, współpracy i realizacji ciekawych projektów! Szkolenia ruszają w lipcu, zarówno w wersji stacjonarnej, jak i online.

Dziękuję za rozmowę.
Aleksandra E. Wysocka

Jak koronawirus i dane ukształtują nowy ekosystem miejsca pracy?

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Według raportu międzynarodowej firmy doradczej Cushman & Wakfefield „Miejsce pracy przyszłości” w tzw. nowej normalności 50% pracowników najprawdopodobniej będzie pracować w ramach Kompletnego Ekosystemu Miejsca Pracy (ang. Total Workplace Ecosystem) łączącego biuro, dom oraz inne lokalizacje.

Cushman & Wakefield przeanalizował ponad 2,5 miliona punktów danych dotyczących doświadczeń pracowników z całego świata na temat miejsca pracy, zebranych jeszcze przed wybuchem pandemii. Dodatkowo analizę rozszerzono o kolejne 1,7 miliona punktów danych pochodzących od ponad 50 000 respondentów z całego świata obecnie pracujących zdalnie. Dzięki temu uzyskano doskonały wgląd w to, jak pracownicy radzą sobie w obecnej sytuacji oraz zdefiniowano korzyści pracy zdalnej oraz związane z nią wyzwania.

Pracownicy mogą być wydajni wszędzie, nie tylko w biurze

Z raportu wynika, że przed pandemią Covid-19 pracownicy, którzy pracowali przede wszystkim zdalnie, byli bardziej zaangażowani i bardziej zadowoleni z pracy niż pracownicy biurowi. Również odpowiednia technologia ma znaczenie. Dzięki niej zespoły współpracują podczas pandemii wydajniej niż kiedykolwiek dotąd, a zdolność koncentracji pozostała ta sama.

Inną ważną cechą pracy w tzw. nowej rzeczywistości jest to, że rośnie popularność elastyczności i możliwości wyboru miejsca pracy.  Aż 73% pracowników uważa, że ich firma powinna do jakiegoś stopnia umożliwiać pracę z domu. Jednak obraz ten nie pozostaje bez skazy – pracownicy i menedżerowie wskazują, że w sytuacji, gdy zespół pracuje z domu, cierpią kontakty osobiste i budowanie więzi, co nie pozostaje bez wpływu na kulturę korporacyjną i rozwój pracowników.

Kompletny ekosystem miejsca pracy to nowa normalność

Raport nie pozostawia wątpliwości, że sytuacja się zmieniła i nie będziemy już pracować wyłącznie w jednym miejscu, ale budować swego rodzaju ekosystem składający się z różnych lokalizacji i doznań oraz wspierający wygodę, funkcjonalność i dobre samopoczucie. W tej nowej normalności celem biura będzie udostępnienie ciekawych lokalizacji, które sprzyjają tworzeniu kultury korporacyjnej, uczeniu się, budowaniu więzi z klientami i współpracownikami oraz kreatywności i innowacyjności.

Mniej pracowników to mniej powierzchni biurowej?

Jeśli chodzi o rozwój rynku nieruchomości biurowych, w raporcie zaznaczono, że obłożenie biur mniejszą liczbą niezbędnych na miejscu pracowników prawdopodobnie nie odbije się na aktualnych powierzchniach biurowych – biura nadal będą się rozwijać, choć inaczej.

Natomiast Agnieszka Żołędziowska-Kulig, wiceprezes AXA Ubezpieczenia, uważa, że firmy będą redukować przestrzeń biurową wraz z przesuwaniem pracowników do pracy zdalnej na stałe.

Sprawna praca zdalna w ubezpieczeniach jest jak najbardziej możliwa, a w niektórych kwestiach wręcz bardziej efektywna od stacjonarnej. Myślę, że nie zawrócimy z tej drogi. Konsekwencją będzie zmniejszanie powierzchni biurowej, co w dalszej perspektywie może mieć wpływ na branżę nieruchomości – mówi Agnieszka Żołędziowska-Kulig.

Agnieszka Żołędziowska-Kulig

Aleksandra Agatowska, p.o. prezesa PZU Życie, zwraca uwagę, że warunki, w jakich się pracuje w dużych firmach, już od jakiegoś czasu podlegają zmianom.

Od dawna mówiło się, że nowe pokolenie pracowników będzie oczekiwało innych warunków pracy od obowiązujących w klasycznym modelu biurowym, który dominował w ostatnich dziesięcioleciach. Pandemia te zmiany przyśpieszyła i pokazała, że można być efektywnym również poza biurem – wskazuje.

Aleksandra Agatowska fot. Michal Warda/PZU

Pracownicy firm ubezpieczeniowych chętnie pracują z domu

Ogólnie rzecz biorąc, ubezpieczyciele bardzo ostrożnie podchodzą do powrotu pracowników do biur i stawiają przede wszystkich na zachowanie dystansu społecznego. Jednocześnie myślą też o poszerzeniu możliwości przejścia na tryb zdalny, gdyż zauważają korzyści takiego rozwiązania.

– W niektórych obszarach, jak zwracają uwagę szefowie departamentów, praca zdalna okazuje się efektywniejsza niż praca w biurze – mówi Piotr Zadrożny, prezes TUZ Ubezpieczenia. – Szczególnie w tych, gdzie wymagana jest wzmożona koncentracja. Ma to wpływ na ostrożne rozważania nad wdrożeniem w przyszłości na szerszą skalę możliwości pracy częściowo w biurze, a częściowo zdalnie w określonych okresach.

Piotr Zadrożny

– Jako organizacja nauczyliśmy się mocniej korzystać z narzędzi wspierających zdalne prace w zespołach – wskazuje Paweł Dygas, dyrektor ds. kontroli, bezpieczeństwa, ryzyka, reasekuracji i antyfraudu UNIQA Polska. – Będziemy z nich korzystać w przyszłości. Szybko byliśmy w stanie scyfryzować dużą liczbę procesów, nie będziemy przywracać poprzednich ich wersji dokonywanych na papierze. Rozwinęliśmy regularną komunikację zarządu z pracownikami za pomocą wideo, spotkaliśmy się z bardzo pozytywnym odbiorem i zamierzamy ją kontynuować – podkreśla.

Praca zdalna/telepraca stopniowo wpisuje się na stałe w proces likwidacji szkód – mówi Robert Kruszewski, zastępca dyrektora Departamentu Likwidacji Szkód Masowych w Compensa TU SA Vienna Insurance Group. – Do tej pory Compensa zdała egzamin celująco. Ostatnie miesiące udowodniły, że zdalny tryb pracy nie tylko nie wprowadza zagrożeń spadku efektywności, ale również jakości procesu. Sama zmiana wymaga odrębnych umiejętności zarówno od samych likwidatorów jak i kadry managerskiej. Organizacja stanowiska pracy w kontekście przenikania się obowiązków domowych z biznesowymi, zdalne zarządzanie pracownikami szczególnie ważne w kontekście motywowania zespołów, narzędzia IT – tego wszystkiego musieliśmy, musimy i będziemy musieli się uczyć. Ogromnie ważne jest wsparcie pracodawcy w postaci odpowiednich szkoleń, nie tylko związanych z nowymi narzędziami, ale przede wszystkim z szeroko rozumianym obszarem miękkiego HR (zarządzanie czasem, automotywacja czy efektywność w pracy zdalnej). Kwestie onboardingu/szkolenia nowych pracowników, radzenia sobie z ryzykami związanymi z odizolowaniem pracownika od zespołu, koniecznych bieżących konsultacji z kolegami i przełożonymi to tylko część zadań, które muszą zostać przepracowane przez organizację – dodaje.

Robert Kruszewski

Pracownicy zakładów ubezpieczeń są pozytywnie nastawieni do przejścia na pracę zdalną. – Zdecydowana większość naszych pracowników dosłownie z dnia na dzień wprowadziła rewolucję do swojego sposobu pracy. Zdalnie pracowało 8,5 tys. osób, czyli aż 80% załogi. Przeprowadziliśmy badania, które wykazały, że czterech na pięciu pracowników uważa pracę zdalną za efektywną – mówi Aleksandra Agatowska.

Tak się złożyło, że trwa gruntowna przebudowa naszego biura. Docelowy model nawet nie zakładał takiej liczby biurek, z jakiej korzystaliśmy przed pandemią. I dobrze, bo w niedawnej ankiecie pracownicy zadeklarowali chęć utrzymania pewnych elementów pracy zdalnej – stwierdza Agnieszka Żołędziowska-Kulig.

Pierwsze efekty są bardzo obiecujące. Zdecydowana większość pracowników chwali nowy model – potwierdza Robert Kruszewski. – Daje im możliwość oszczędności czasu, jaki chociażby poświęcają na dojazdy do pracy, elastycznego łączenia obowiązków prywatnych i zawodowych, zwiększenia w ocenie niektórych ergonomii stanowiska pracy. Ważną kwestią jest też różny stopień asymilacji nowego modelu pomiędzy różnymi pokoleniami. Pokolenia C czy Y/Milenijne nie mają zazwyczaj najmniejszych problemów, bo są przyzwyczajone do świata wirtualnego i związanego z nim sposobu komunikacji, cenią sobie również większą niezależność – konkluduje.     

Temat ten poruszono także podczas webinaru, „Mindset pivot – czas zmian”, który odbył się 6 lipca 2020 r. Uczestnicy webinaru, Jacek Byliński, prezes CUK Ubezpieczenia, oraz Magdalena Marciniak, Head Of Business Development Europa Ubezpieczenia, zgodzili się co do tego, że połączenie pracy stacjonarnej ze zdalną wymaga m.in. dokonania zmian w aranżacji biur pod kątem wykorzystania miejsc pracy i znalezienia sposobu na efektywną współpracę w trybie zdalnym. Konieczne jest także przeanalizowanie, jak zmienić odpowiednie regulacje dotyczące pracy.

Pełna treść raportu do pobrania pod adresem: https://info.cushmanwakefield.com/…

Więcej:

(KS, źródło: Media Poland, inf. własne)

Burze, ulewy i zalania. Jak zachować się po szkodzie?

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej codziennie wydaje ostrzeżenia meteorologiczne i hydrologiczne dla poszczególnych części kraju. Ulewy, burze z gradem czy powodzie zagrażają Polsce od początku czerwca. W samych tylko pierwszych dwóch dniach lipca zjawiska atmosferyczne w mniejszym lub większym stopniu zagroziły niemal wszystkim województwom. Jak podają przedstawiciele branży ubezpieczeniowej, wyraźnie rośnie w związku z tym liczba tzw. szkód katastroficznych, czyli zniszczeń w domach na skutek groźnych zjawisk pogodowych.

W czerwcu odebraliśmy blisko 3 tys. takich zgłoszeń. Najczęściej to szkody polegające na przepięciach i zalaniach. Bezpośrednio po największych deszczach wpływało do nas nawet kilkaset spraw dziennie. Zauważamy, że klienci bardzo często pytają nas, jak mają się zachować w takich sytuacjach. Czy powinni czekać na przyjazd rzeczoznawcy, czy sami zabezpieczyć zniszczone mienie. Dzięki uproszczonym procedurom wiele czynności można wykonać samodzielnie od razu po szkodzie, ale wciąż mało osób ma tego świadomość – mówi Rafał Mosionek, zastępca prezesa zarządu w Compensie.

W podstawowym zakresie ubezpieczenie chroni właścicieli nieruchomości na wypadek szkód spowodowanych zjawiskami atmosferycznymi. To m.in. pożary powstałe w czasie suszy, zniszczenia po wichurze lub gradobiciu czy szkody związane z przepięciem lub zalaniem po oberwaniu chmury. Należy pamiętać, że ryzyko powodzi jest dodatkowe, czyli chęć włączenia go do ochrony trzeba zgłosić ubezpieczycielowi przy zakupie polisy.

Co robić po szkodzie katastroficznej?

W przypadku szkód spowodowanych złymi warunkami pogodowymi kluczowe jest szybkie działanie i zahamowanie powiększania się strat. Dla wielu właścicieli domów nie jest jasne, czy mogą podjąć działania na własną rękę, zanim skontaktują się z ubezpieczycielem.

Nasi klienci mówią wprost, że boją się czegokolwiek „ruszać”, żeby przypadkiem nie zamknąć sobie drogi do odszkodowania. Te obawy są jednak nieuzasadnione. W Compensie informujemy klientów, aby przystępowali do naprawy mienia bez oczekiwania na przyjazd rzeczoznawcy, jeśli jest to konieczne dla zabezpieczenia mienia przed powiększaniem się strat. Poszkodowanych prosimy jedynie o wykonanie dokumentacji zdjęciowej obrazującej zakres zniszczeń, które w kolejnym kroku pozwolą nam oszacować wysokość strat – tłumaczy Rafał Mosionek.

Zakłady ubezpieczeń na bieżąco monitorują ilość wpływających do nich zgłoszeń dotyczących szkód. Jeśli ich liczba zwiększa się w krótkim czasie, uruchamiają procedury, które pozwalają prowadzić likwidację szkód w niezakłócony sposób i jednocześnie minimalizować zakres zniszczeń.

Postępowanie po szkodzie katastroficznej można opisać w kilku krokach.

  1. Poszkodowani fotografują zniszczone mienie, aby po czasie możliwe było określenie rozmiaru i zakresu szkody. Dokumentację zdjęciową wykonuje się niezależnie od przyczyny powstania zniszczeń.
  2. Następnie można zająć się naprawą. Trzeba tylko pamiętać, aby zgromadzić do późniejszego okazania rzeczoznawcy uszkodzone przedmioty, np. wypaczone drzwi czy wilgotne deski podłogowe. Nie należy ich wyrzucać!
  3. Jeżeli w toku naprawy konieczny był zakup jakichś przedmiotów lub pomoc fachowców, należy zgromadzić wszystkie rachunki i faktury, a następnie przekazać je ubezpieczycielowi.

Zakres działań może różnić się w zależności od charakteru szkody. Powyższy opis dokładnie pasuje do zniszczeń spowodowanych np. przez huragan czy zalanie. Przy szkodach wywołanych przepięciem trzeba także przekazać sprzęt do serwisu, aby określić przyczynę uszkodzeń, ich zakres i koszt naprawy. Z kolei po zalaniu priorytetem jest zahamowanie rozprzestrzeniania się wody, a więc konieczne jest jej usunięcie i m.in. suszenie oraz wietrzenie pomieszczeń.

W razie jakichkolwiek wątpliwości można zgłosić się do ubezpieczyciela. W Compensie telefonicznie oraz poprzez stronę www udzielamy porad na temat możliwych scenariuszy w związku z wystąpieniem szkód katastroficznych oraz informacji na temat dalszej procedury likwidacyjnej. Czasem sami inicjujemy taki kontakt, bo jak najmniejszy rozmiar szkody leży w interesie naszym i naszych klientów. Tak było w tym roku po przejściu trąby powietrznej w Kaniowie. Na mapie ryzyk znaleźliśmy nieruchomości, jakie mamy tam ubezpieczone i skontaktowaliśmy się z ich właścicielami ­– dodaje Rafał Mosionek.

(KS, źródło: Compensa, VIG)

PZU pomaga poszkodowanym w ulewach

0
Źródło zdjęcia: PZU

Ponad 27 tysięcy odebranych połączeń na infolinii, 13 tysięcy obsłużonych szkód, prawie 400 Mobilnych Ekspertów w terenie, cztery Mobilne Biura, które dotarły do 12 najbardziej dotkniętych przez żywioł miejscowości. To pokazuje ogrom pracy włożonej przez PZU w niesienie pomocy klientom poszkodowanym w ostatnich ulewach.

Liczby dobitnie obrazują, że w ciągu zaledwie kilku dni obsłużyliśmy ponad 90 proc. szkód zgłoszonych po ostatnim załamaniu pogody. Dzięki uproszczonej ścieżce likwidacji odszkodowania trafiają na konta naszych klientów już następnego dnia po zgłoszeniu szkody – powiedziała Beata Kozłowska-Chyła, p.o. prezesa PZU.

Intensywne opady deszczu spowodowały podtopienia w wielu rejonach. Ubezpieczyciel dołożył wszelkich starań, aby żaden poszkodowany klient nie został bez pomocy. Reakcja PZU była natychmiastowa – w kilka godzin po zdarzeniu prawie 400 Mobilnych Ekspertów pojechało dokumentować zniszczenia. W województwach małopolskim i podkarpackim specjalne Mobilne Biura PZU koordynowały lokalną pomoc, m.in. w Łapanowie, Jodłowniku, Kasinie Małej, Pcimiu, Trzcinicy, Łapczycy, Dynowie, Iskaniu, Jaworniku Polskim, Jaśle, Birczy i Wieliczce.

Naszym priorytetem była jak najszybsza pomoc poszkodowanym. Na tereny szczególnie dotknięte przez żywioł wysłaliśmy dodatkowych pracowników, którzy dotarli na miejsce już kilka godzin po podtopieniach. Pracowali ofiarnie – tylko w województwach małopolskim i podkarpackim przejechali ponad 21 tysięcy kilometrów. Ich empatia, zaangażowanie i profesjonalizm są imponujące – podkreśla Małgorzata Kot, członek zarządu PZU odpowiedzialna za likwidację szkód.

Nad sprawną organizacją pomocy czuwali także pracownicy wyspecjalizowanych komórek, m.in. specjalny zespół ekspertów, który śledził raporty meteorologiczne i publikacje medialne o potencjalnych zagrożeniach. Dzięki temu PZU był w stanie szybko reagować i docierać do poszkodowanych tuż po podtopieniach. Dodatkowo, w ramach tak zwanej preobsługi szkód, konsultanci PZU dzwonili do ubezpieczonych mieszkających na terenach narażonych na podtopienia i sprawdzali, czy nie jest im potrzebna pomoc.

Kampania medialna stawia na ludzkie oblicze ubezpieczyciela

To właśnie eksperci zajmujący się na co dzień obsługą szkód są głównymi bohaterami najnowszej kampanii marketingowej Grupy PZU, która ruszyła w środę 8 lipca.

Zaangażowanie PZU wykracza poza działalność czysto biznesową. Mamy świadomość, że nasi pracownicy często są osobami pierwszego kontaktu dla poszkodowanych, ludzi, którzy nierzadko stracili dorobek swojego życia. W takich przypadkach muszą być nie tylko profesjonalni, ale przede wszystkim świadomi odpowiedzialności, jaka na nich ciąży. PZU udowodnił, że jego pracownicy w takich ciężkich sytuacjach wykazują się nie tylko odpowiedzialnością  i kompetencją, ale także wrażliwością – dodaje Aleksandra Agatowska, p.o. prezesa PZU Życie.

Kampania będzie prowadzona w internecie. Spoty emitowane będą na platformach VOD i YT. Kreację spotów przygotowała agencja Red8 Advertising, a ich produkcją zajęło się studio Propeller Film. Kampanii towarzyszyć będzie komunikacja w kanałach mediów społecznościowych Grupy PZU.

(KS, źródło: PZU)

Rzecznik Finansowy pozywa Bank Millennium i TU Europa

0

Do Biura Rzecznika Finansowego wpłynęły wnioski o interwencję wobec Banku Millennium i TU Europa. Dotyczyły one umowy grupowego ubezpieczenia na życie będącego zabezpieczeniem spłaty pożyczki.

Na podstawie wniosków eksperci Biura Rzecznika Finansowego stwierdzili, że obie firmy stosowały nieuczciwe praktyki przy konstruowaniu, oferowaniu i wykonywaniu umowy. Mając na uwadze ochronę praw konsumentów i dążenie do eliminowania nieuczciwych praktyk rynkowych, po przeprowadzeniu prawnej analizy umowy Rzecznik Finansowy skierował sprawę do sądu.

Pozew przeciwko Millennium Bank i Towarzystwu Ubezpieczeń na Życie Europa opiera się
na zarzucie stosowania nieuczciwych praktyk rynkowych, który polegał przede wszystkim
na dezinformacji konsumentów co do rzeczywistego charakteru ubezpieczenia, zawieranego przy podpisywaniu umowy pożyczki.

Umowa ubezpieczeniowa nie chroniła klientów

Ubezpieczenie na Życie oferowane przez Bank Millennium i Towarzystwo Ubezpieczeniowe Europa zawierało niekorzystne dla konsumentów postanowienia. W wyniku przeprowadzonej przez Biuro Rzecznika Finansowego analizy stwierdzono, że wątpliwości budzą m.in. postanowienia umowy dotyczące wyłączenia odpowiedzialności ubezpieczyciela, które jedynie pozornie zabezpieczały klienta lub jego rodzinę na wypadek ciężkiej choroby lub śmierci. Na etapie przystąpienia do umowy w ogóle nie przeprowadzano również oceny ryzyka ubezpieczeniowego – np. przy pomocy ankiety medycznej. Ma to szczególne znaczenie w przypadku osób starszych, które z uwagi na stan zdrowia i wyłączenia odpowiedzialności nie mogłyby z takiej ochrony skorzystać.

Zdecydowałem o wystąpieniu z pozwem wobec tych podmiotów, gdyż mamy poważne zastrzeżenia co do samej konstrukcji umowy, informowania o jej cechach na etapie sprzedaży oraz realizacji świadczeń – mówi Mariusz Golecki, Rzecznik Finansowy. – Konsumenci zgłaszający się do nas z wnioskiem o interwencję byli rozczarowani, że ubezpieczenie nie zapewniło im oczekiwanej ochrony. To przykre, bo często chodzi o osoby starsze, które w dobrzej wierze opłacały składki, żeby w razie śmierci nie zostawić rodzinie długów i zapewnić im dodatkowe świadczenie. Niestety, w niektórych przypadkach to ubezpieczenie okazywało się puste, to znaczy, że już w momencie zawierania umowy wiadomo było, że np. w razie śmierci ubezpieczyciel nie wypłaci świadczenia – wyjaśnia.

W ogólnych warunkach ubezpieczenia zastosowano postanowienia wyłączające odpowiedzialność za zdarzenia, które powstały po przystąpieniu do ubezpieczenia, ale z przyczyn istniejących przed przystąpieniem do umowy. Mowa tu o wyłączeniu przypadków, w których ubezpieczony klient umiera na skutek choroby, na którą cierpiał przed zawarciem umowy ubezpieczenia. Zastrzeżenia budzi fakt, że na etapie zawierania umowy nikt klientów nie pytał o stan zdrowia, a ta kwestia była badana dopiero po zgłoszeniu roszczenia przez uprawnionego, tj. spadkobierców, a w przypadku poważnego zachorowania przez ubezpieczonego po zgłoszeniu roszczenia.

Zdaniem ekspertów Rzecznika Finansowego, jeśli kwestia ta nie była rozpatrywana przez ubezpieczyciela przy zawieraniu umowy, to analogicznie powinna być pomijana w momencie wypłaty świadczenia.

Świadczenie, na którym zyskał bank

Rzecznik Finansowy kwestionuje też samą konstrukcję umowy ubezpieczenia na życie, która nie chroniła konsumenta w sposób przez niego oczekiwany, wynikający z zapewnień przed zawarciem umowy. Umowa grupowego ubezpieczenia, mimo finansowania składki ubezpieczeniowej przez konsumenta, zabezpieczała głównie interesy ubezpieczyciela i banku, który był beneficjentem umowy, a interes osobowy ubezpieczonego miał marginalne znaczenie.

W postępowaniu sądowym wykażemy, że umowa była nieuczciwa. Bank zabezpieczał swój interes majątkowy, czyniąc się zarazem beneficjentem umowy. Równocześnie obciążał osoby ubezpieczone kosztem finansowania tego zabezpieczenia przez zapłatę składki ubezpieczeniowej. Umowa była tak skonstruowana, że jeśli w ogóle doszło do wypłaty świadczenia, to tylko poprzez zaspokojenie wierzytelności banku. Ubezpieczeni lub jego spadkobiercy nie mogli liczyć na wyższe świadczenie, chociaż to było celem przystąpienia do umowy naszych klientów – wyjaśnia Paweł Wawszczak, dyrektor Wydziału Klienta Rynku Ubezpieczeniowo-Emerytalnego w biurze Rzecznika Finansowego.

Kwestia dotyczy produktów oferowanych przed Rekomendacją „U”

Europa Ubezpieczenia nie komentuje tych doniesień. Jak dowiedziała się „Gazeta Ubezpieczeniowa”, ubezpieczyciel nie otrzymał jeszcze pozwu i o sprawie wie z prasy. Przedmiotowa kwestia dotyczy produktów, które Europa Ubezpieczenia wprowadziła do oferty wiele lat temu, jeszcze przed wejściem w życie Rekomendacji „U”, wydanej przez Komisję Nadzoru Finansowego w 2014 r.

(KS, źródło: prnews.pl, inf. własna)

Transport w potrzasku

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Koronawirus niektóre branże czy dziedziny biznesu wzmacnia, na przykład handel elektroniczny, inne doprowadza na skraj agonii. Tak jest chociażby z wieloma przedsiębiorstwami działającymi w branży eventowej i turystycznej. A jak sobie radzi na tym polu transport, mający niemały wpływ na polski PKB?

Nie ma co opowiadać pięknych historii, pandemia koronawirusa wpłynęła na branżę transportową bardzo negatywnie. W rozmowach z klientami słowa koronawirus nie sposób ominąć. Praktycznie we wszystkich wypowiedziach powtarzają się stwierdzenia, że sytuacja uległa znacznemu pogorszeniu, jest mniej zleceń, spadły ceny za przewozy, wzrosła konkurencja. Przewoźnikom trudniej związać koniec z końcem niż przed inwazją wirusa w życie codzienne całego świata.

Zresztą już na początku 2020 r. nastroje w branży TSL, stanowiącej według obiegowej opinii papierek lakmusowy gospodarki, nie były wielce optymistyczne. Wszystko przez przewidywane spowolnienie gospodarcze oraz wprowadzenie kolejnych regulacji utrudniających pracę firmom transportowym, w tym Pakietu Mobilności. Covid-19 jeszcze bardziej „przygwoździł” część z nich.

Piotr Brzozowski

Sprzedaż jest nieopłacalna

Co ważne, nie na wszystkich kryzys odbił się jednakowo. Wpływ na to ma przede wszystkim profil firmy, rodzaje przewożonych towarów oraz sposób zarządzania podmiotem gospodarczym. Właściciele prowadzący swoją działalność w sposób racjonalny (można by rzec oszczędny) są przeważnie w lepszej sytuacji niż podmioty, które dużo inwestowały i atak koronawirusa zastał je w „środku wydatków”.

Tu pewien paradoks, w czasach pandemii firmy średniej wielkości radzą sobie nierzadko lepiej niż giganci, o małych przedsiębiorstwach nie wspominając. Te ostatnie mają zdecydowanie najtrudniej i bardzo możliwe, że wiele z nich właśnie znika z rynku lub nastąpi to wkrótce.

Kluczową rolę odgrywają możliwość przystosowania się do nowej rzeczywistości i umiejętności przekształcenia profilu działalności, czyli swoista elastyczność. Część przewoźników musiała zmniejszyć tabor, gdyż dla wielu pojazdów po prostu nie było pracy. Aby zniwelować choć w części koszty stojących środków transportu, właściciele najczęściej wycofywali je z ruchu, aby oszczędzić na ubezpieczeniu OC.

Firmy rzadko podejmowały decyzję o sprzedaży ciężarówki, co jednak pozytywnie świadczy o osobach zarządzających – obecnie mamy bardzo mały popyt na tego rodzaju „towar”, zatem uzyskiwane ceny są śmiesznie niskie w stosunku do wkładu.

Zapaść transportu pasażerskiego

Znakomita większość naszych klientów nie musi ograniczać taboru czy też zwalniać kierowców. Co pozytywne, niektórzy w ogóle nie widzą pogorszenia sytuacji w tabelkach z przychodami. Mało tego, jeżdżą jeszcze więcej niż przed pandemią. Przykład? Zwiększyła się częstotliwość przewozów artykułów spożywczych.

Niestety, takich przypadków nie jest dużo. Zdecydowanie najgorsza sytuacja panuje wśród podmiotów świadczących usługi przewozu osób. Można śmiało powiedzieć, że ta gałąź transportu stanęła całkowicie – na skutek zamknięcia szkół, granic państwowych, ograniczenia przemieszczania się.

Stopniowe odmrażanie gospodarki pomoże, lecz niewiele. Zaczynają się wakacje, a nikt nie gwarantuje powrotu dzieci do placówek dydaktycznych we wrześniu. W społeczeństwie panuje wręcz swego rodzaju obawa przed korzystaniem z transportu zbiorowego. Tak zupełnie nawiasem mówiąc, władze i samorządy „wyrzucające” samochody z miast mają teraz problem, czy należy zachęcać do jeżdżenia autobusami… Jak widać, także szeroko pojęta ekologia obrywa od koronawirusa.

Co do otwarcia granic i wyjazdów wypoczynkowych: prędzej spodziewałbym się kilometrowych korków na drogach niż znacznego polepszenia sytuacji branży przewozu osób.

Jest nadzieja

Sytuacja branży transportowej ma postać wielopłaszczyznową i nie tak bardzo czarno-białe barwy, jakby się mogło pozornie wydawać. Powodów do narzekań, nie tylko z racji stereotypowej opinii o polskim społeczeństwie, jest mnóstwo, lecz na razie nasi klienci utrzymują się na powierzchni.

Niektórzy zauważają już nawet powolne symptomy lekkiej poprawy na rynku. I niech to pozytywne stwierdzenie stanowi krok w stronę optymizmu na najbliższe miesiące.

Pamiętajmy, że z punktu widzenia psychologicznego tego rodzaju myślenie pomoże w osiąganiu nie tylko biznesowych celów.  

Piotr Brzozowski
koordynator zespołu ubezpieczeń komunikacyjnych
Profika Broker sp. z o.o.


Największe bolączki firm transportowych

  • Wydłużenie czasu transportów, a tym samym niedotrzymywanie umówionych terminów. Szczególnie dotkliwe było to na początku wybuchu pandemii, w związku z nagłym zamykaniem granic i natężonymi kontrolami, co z kolei powodowało długie kolejki na granicach.
  • Przejściowe problemy w płynności finansowej oraz w spłacie zobowiązań, m.in. również polis ubezpieczeniowych.
  • W pewnym okresie drastycznie spadła liczba transportów międzynarodowych. Nie tylko na zachód Europy, ale także np. do Rosji. Na pewien czas wręcz ustały przewozy do Włoch i Wielkiej Brytanii.
  • Brak przewozów „ładunków powrotnych” w Polsce.
  • Znaczne zmniejszenie cen frachtów, nawet do granic opłacalności. Np. za transport do Rosji płacono o ok. 300–400 euro mniej, czyli o ok. 20%, w porównaniu ze stawkami przed pandemią.
  • Zwiększona konkurencja. Firmy, które przestały jeździć za granicę, zajęły się przewozami krajowymi.
  • Upadek niektórych bardzo małych firm transportowych.
  • Na granicy białoruskiej pojazdy z Unii Europejskiej „wyposażane są” w specjalne plomby monitorujące ciężarówkę. Koszt 30 euro oczywiście ponosi przewoźnik. Plomby mają na celu sprawdzanie, gdzie pojazd się zatrzymuje na postój. Wcześniej wydzielono na to określone miejsca, uchybienie grozi karą 400 euro. Wcale nie jest to martwy przepis – klienci płacili już takie kwoty, gdy przez pomyłkę stawali w niedozwolonych miejscach. W efekcie dodatkowe koszty w i tak już napiętych budżetach.
  • Całkowity przestój w przewozach dzieci do szkół.
  • Całkowity przestój w autobusowych wycieczkach turystycznych w kraju i za granicą. Wciąż nie wiadomo, jak wiele odbędzie się kolonii i półkolonii oraz w jakim zakresie będzie wykorzystywany przewóz zbiorowy.

Źródło: wywiady przeprowadzone przez firmę Profika Broker

Bezpłatny webinar o autentycznej sprzedaży

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

We wtorek 14 lipca o godz. 19 odbędzie się bezpłatny webinar pt. „Jak tworzyć własne techniki sprzedażowe?”. Poprowadzi go Paweł Walczak – trener, psychoterapeuta i autor „Gazety Ubezpieczeniowej”, który jako sprzedawca spełnił kryteria MDRT (organizacja zrzeszająca najlepszych agentów życiowych na świecie).

Podczas webinaru:

  • poznasz sposoby na wspieranie własnej autentyczności, dzięki czemu łatwiej się wyróżnisz i zbudujesz dobrą relację z klientem;
  • poznasz 5 zasad dotyczących tworzenia własnych technik sprzedaży, co umożliwi Ci bardziej efektywną komunikację;
  • będziesz w stanie szybciej zdiagnozować te obszary komunikacji, które wymagają poprawy;
  • otrzymasz kilka prostych narzędzi umożliwiających trening komunikacji.

Autentyczność jest mocno niedoceniana. Wielu sprzedawców uważa, że do skuteczności niezbędne jest naśladowanie kogoś albo realizowanie nauczonych na pamięć skryptów. Pokażę, że to nieprawda. Najlepsze efekty sprzedażowe można osiągnąć, niczego nie udając – przekonuje Paweł Walczak.

Na webinar można zapisać się pod adresem: webinar.jakbudowacrelacje.pl

(AW)

PIU przedstawia swoje stanowisko w kwestii nowych zapisów Solvency II

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

6 lipca zakończyły się konsultacje dotyczące zrównoważonego finansowania oraz obowiązku zakładów ubezpieczeń dotyczącego doradzania klientom w kwestiach społecznych i środowiskowych. To ważny krok, by dostosować włączenie zrównoważonego rozwoju do działalności instytucji finansowych. Iwona Szczęsna, ekspertka rynku ubezpieczeniowego i emerytalnego, przedstawia stanowisko PIU w konsultacjach rozporządzenia delegowanego do Solvency II.

Solvency II – istotne zmiany w działalności zakładów ubezpieczeń

Zapewnianie klientom jasnych porad na temat zagrożeń społecznych i środowiskowych oraz szans związanych z ich inwestycjami wymaga zmian nie tylko w obszarze dystrybucji produktów inwestycyjnych, ale i organizacji zakładu ubezpieczeń.

Zakłady ubezpieczeń będą musiały odzwierciedlić ryzyka dla zrównoważonego rozwoju w systemie zarządzania, jak również w ocenie ogólnych potrzeb w zakresie wypłacalności. Powinny na bieżąco oceniać nie tylko wszystkie istotne ryzyka finansowe, ale także ryzyka dla zrównoważonego rozwoju, które mogą mieć faktyczny lub potencjalnie istotny negatywny wpływ na wartość inwestycji. Zarządzanie ryzykiem będzie zawierało identyfikację i ocenę ryzyk dla zrównoważonego rozwoju, a aktuariusze będą musieli uwzględniać to ryzyko w ocenie niepewności związanej z szacunkami dokonanymi przy obliczaniu rezerw techniczno-ubezpieczeniowych.

Polityki wynagrodzeń zakładów ubezpieczeń powinny zawierać informacje o tym, w jaki sposób uwzględniają włączenie ryzyka dla zrównoważonego rozwoju do systemu zarządzania ryzykiem.

Zasada ostrożnego inwestora

Ponadto zasada ostrożnego inwestora, o której mowa w art. 132 dyrektywy Solvency II, wymaga, aby zakłady ubezpieczeń inwestowały wyłącznie w aktywa, których ryzyka mogą prawidłowo zidentyfikować, zmierzyć, monitorować, zarządzać, kontrolować i zgłaszać. Aby zapewnić skuteczne zarządzanie ryzykiem klimatycznym i środowiskowym przez zakłady ubezpieczeń, wdrożenie zasady ostrożnego inwestora powinno uwzględniać ryzyka dla zrównoważonego rozwoju, a zakłady ubezpieczeń powinny odzwierciedlać w procesie inwestycyjnym preferencje klientów dotyczące zrównoważonego rozwoju uwzględnione w procesie zatwierdzania produktu.

PIU zwraca uwagę na niespójne definicje

Aby rozporządzenie delegowane 2015/35/UE w odniesieniu do włączenia ryzyka zrównoważonego rozwoju do zarządzania zakładami ubezpieczeń i zakładami reasekuracji mogło pełnić swoją regulacyjną funkcję, ważne jest zapewnienie spójności definicji pomiędzy regulacjami. Ponadto ubezpieczyciele potrzebują elastyczności w reagowaniu na potrzeby swoich klientów. Dlatego produkty z artykułu 8 i 9 SFDR (tj. rozporządzenia delegowanego w sprawie ujawniania informacji dotyczących zrównoważonych inwestycji i ryzyka dla zrównoważonego rozwoju) powinny być w stanie odpowiedzieć na preferencje konsumentów dotyczące zrównoważonego rozwoju bez dalszych wymagań zaproponowanych w ramach Solvency II.

Jakiekolwiek zmiany definicji produktów z artykułu 8 powinny być dokonane w rozporządzeniu w sprawie ujawniania informacji (a nie w rozporządzeniu delegowanym Solvency II). Tak czy inaczej, do takiej zmiany powinno się przeprowadzić odpowiednią analizę skutków, w tym konsultacje publiczne.

Pozostawienie definicji preferencji w zakresie zrównoważonego rozwoju w obecnym kształcie spowoduje, że inwestorzy skoncentrują się na obecnych zrównoważonych produktach i zniechęci to ich do szerszego finansowania przejścia na zieloną gospodarkę.

Nowe czy stare ryzyko

W ustępie 1a) konsultowanego rozporządzenia w artykule 269 istotne ryzyka dla zrównoważonego rozwoju powinny być uwzględnione w ogólnej ocenie potrzeb w zakresie wypłacalności. Jednak ubezpieczyciele powinni mieć możliwość podjęcia decyzji, czy ORSA lub inny instrument jest właściwym miejscem do wychwytywania ryzyka dla zrównoważonego rozwoju.

Solvency II promuje już właściwe zarządzanie wszystkimi rodzajami ryzyka. Dlatego też powstaje pytanie, czy ryzyka dla zrównoważonego rozwoju to odrębne ryzyka, czy raczej materializują się one poprzez istniejące kategorie ryzyka. Jeśli to drugie, to należałoby rozpatrywać je na tym samym poziomie co inne ryzyka. W opinii PIU analiza ryzyka dla zrównoważonego rozwoju zależy od strategii zakładu ubezpieczeń oraz jego modelu biznesowego i powinna opierać się na efektach finansowych tego ryzyka.

Preferencje klienta a ostrożny inwestor

W celu poprawy wykonalności i spójności konieczne są dalsze prace nad artykułem 275a dotyczącym zasady ostrożnego inwestora. Wypłacalność II została zaprojektowana z myślą o ochronie ubezpieczającego i stabilności finansowej, dlatego w opinii PIU preferencje ubezpieczającego nie powinny być wprowadzane w tym artykule. W swoim stanowisku PIU wezwało do bardziej proporcjonalnej strategii inwestycyjnej w interesie ubezpieczających i akcjonariuszy. Zgodnie z zasadą ostrożnego inwestora ubezpieczyciele powinni brać pod uwagę wszystkie obecne lub potencjalnie istotne ryzyka finansowe, w tym ryzyko związane ze zrównoważonym rozwojem (a nie preferencje klienta).

Preferencje ubezpieczających w zakresie czynników ESG (environmental, social, governance) zdecydowanie lepiej pasują do przepisów dotyczących dystrybucji ubezpieczeń (IDD) niż Solvency II. Dlatego PIU zaproponowała usunięcie w artykule 275a ustępu drugiego.

Zielona fala stopniowo rozlewa się na wszystkie regulacje unijne, zwłaszcza że Bruksela chce odbudowywać gospodarkę europejską poprzez zielone inwestycje. PIU na bieżąco śledzi te prace i analizuje ich wpływ na branżę ubezpieczeniową. Deklaruje, że chce zapewnić zakładom ubezpieczeń realnych do spełnienia wymogów regulacyjnych. A także umożliwić im oferowanie klientom produktów, jakich potrzebują, uwzględniając ich preferencje w zakresie zrównoważonego rozwoju.

(KS, źródło: PIU)

18,422FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie