Na Kongresie Sprzedaży PZU zastanawiam się, co tak naprawdę różni osoby osiągające najwięcej od reszty śmiertelników. O tym samym rozmyślam, słuchając wystąpienia piłkarza ręcznego Karola Bieleckiego (gwiazda ubezpieczeń 2019, widziałam go na trzech różnych Kongresach), który w środku kariery sportowej stracił wzrok w jednym oku.
Jakąś niezwykłą siłą woli i wewnętrznym uporem w ciągu zaledwie kilku tygodni piłkarz osiągnął coś, co wydawało się niemożliwe.
Po pierwsze wrócił do gry, a po drugie na poziomie olimpijskim. I jeśli szukać tu cudu, to największym cudem wydaje się wewnętrzna gotowość Karola Bieleckiego do codziennych morderczych wysiłków. Większość z nas odpuszcza sobie znacznie, znacznie wcześniej, a on nie odpuszcza nigdy. Co za tym stało? Wielkie marzenie chłopca z Sandomierza, żeby być prawdziwym sportowcem. I coś więcej, ponieważ w Sandomierzu i innych miastach żyje tysiące chłopców marzących o ligowych boiskach w tym czy innym sporcie.
Niektórzy powiedzą, że to kwestia pieniędzy i „układów”, ale nie w przypadku Karola Bieleckiego, którego rodzina była zwyczajnie biedna. – Gdybym nie został sportowcem, byłbym zwykłym hydraulikiem w Sandomierzu i pracował całe życie z ojcem na budowie – powiedział Karol Bielecki. Jako nastolatek wywiesił sobie na ścianie napis „Kim chcesz być?” i każdy dzień zaczynał od odpowiedzi na to pytanie. Chcę być sportowcem. Najlepszym sportowcem.
I to pytanie – „Kim chcę być?” – powinno być drogowskazem nie tylko dla Karola Bieleckiego, ale dla nas wszystkich. Wyznaczanie celów na kolejny rok warto zacząć właśnie od niego. Bo jeśli żyjemy realizując cudze cele, to działamy na pół gwizdka albo i na ćwierć. A czasem żadnego gwizdka nie słychać…
Co roku coraz wcześniej zabieram się do „noworocznych postanowień”. Na początku robiłam to w styczniu, potem w grudniu, potem w listopadzie, a teraz we wrześniu. Bo trzeba dać sobie czas, żeby odpowiedzieć w sposób przemyślany na najważniejsze życiowe pytanie. Dokąd idę? I, co jeszcze ważniejsze, co mnie tam prowadzi? Cele „z głowy” mają o wiele mniejszą moc rażenia od celów „z serca”. Pod wieloma względami wciąż jesteśmy zwierzętami, które najpierw czują, a dopiero potem myślą. Jeśli w realizację naszych zamierzeń nie zaangażujemy serca, to szybko braknie impetu. A potem może się okazać, że to wcale nie my wyznaczamy te najważniejsze życiowe cele, ale to one wyznaczają nas. Tylko trzeba się na to otworzyć i zrezygnować z całej listy pięknie wyglądających celów, które jednak nie są nasze. Dostajemy je w prezencie od centrali firmy, społeczeństwa czy rodziny, ale nikogo tak naprawdę nie interesuje, czy to są naprawdę nasze cele. Dlatego warto powrócić do pytania, które Karol Bielecki wywiesił sobie nad łóżkiem: „Kim chcę być?”, i mieć odwagę poszukać aktualnej odpowiedzi, nawet jeśli jej brzmienie wcale nie będzie oczywiste i zgodne z powszechnymi oczekiwaniami.
Aleksandra Wysocka