Sztuczna inteligencja a my

0
1221

Ustalając jesienią zeszłego roku hasło przewodnie XXVI Kongresu Brokerów, nie przypuszczaliśmy nawet, jak bardzo i szybko wpisze się ono w zachodzące procesy społeczno-gospodarcze.

Kiedyś nowinka, która była na początku ciekawostką i odległym, mglistym, fantastycznym wręcz celem, teraz na dobre wkracza w wiele dziedzin naszego życia. Mowa oczywiście o sztucznej inteligencji. Co ważne, jak każda tego typu zmiana, w powszechnym odbiorze jeszcze tak bardzo nie funkcjonuje i nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo już teraz wpływa na nasze codzienne życie. Co więcej, nasza obecna rzeczywistość geopolityczna kieruje uwagę opinii publicznej w zupełnie inną stronę. Wojna, walka o wpływy czy też napięcia społeczne powodują, że osobiste bezpieczeństwo, zarówno fizyczne, jak i ekonomiczne, staje się wartością zagrożoną, a to z kolei powoduje, że jako ludzie jesteśmy gotowi na daleko idące ustępstwa w zakresie naszych wolności. Jednocześnie jesteśmy gotowi na daleko idące zmiany w dotychczasowym stylu życia, byleby to bezpieczeństwo przywrócić.

Na to wszystko nakładają się również przemiany społeczne dotyczące podejścia nowych pokoleń do życia. „Work-life balance” to nie jest już dzisiaj egzotyczna i urocza idea, którą przekazują nam wizjonerzy i utopiści. To twarda rzeczywistość gospodarcza krajów rozwiniętych, która stawia przed nami zupełnie nowe wyzwania w zakresie dalszego rozwoju.

Przygotowani czy zmuszeni?

I tutaj z pomocą przychodzi sztuczna inteligencja. Z jednej strony odmieniana przez wszystkie przypadki, ale z drugiej strony jakby trochę ukryta, jakby z boku. Z jednej strony mówimy sobie: „Człowiek jest i pozostanie najważniejszy” (pamiętają Państwo XXII Kongres „Człowiek … a jednak!”?), a z drugiej strony nie mamy już większych problemów, gdy telefon do banku odbiera bot, który dokonuje procesu weryfikacji i wstępnie kwalifikuje, w jakiej sprawie dzwonimy.

To tylko drobny przykład nie tylko tego, co nas czeka, ale przede wszystkim na co, jako społeczeństwo, jesteśmy przygotowywani. Bo przecież obszarów, w które sztuczna inteligencja już dawno wkroczyła, jest bardzo wiele.

Autonomiczne samochody już dzisiaj mogłyby poruszać się po drogach – powstrzymuje je tylko to, że ludzie jeszcze nie są na to gotowi. W medycynie diagnostyka obrazowa czy też wspomaganie planowania i przeprowadzania operacji jest dostępne – ale nie wyobrażamy sobie jeszcze procesu leczenia bez udziału człowieka – lekarza.

To tylko dwa najbardziej wyraziste przykłady, a obok tego istnieje prawdziwy wysyp rozwiązań, które zbiorczo nazywamy „sztuczną inteligencją”, wspomagających lub umilających codzienne życie – od pisania e-maili, poprzez porównanie i analizę tekstów, tworzenie obrazów, muzyki itd. Czy są w powszechnym użyciu i zastępują działanie ludzi? Oczywiście jeszcze nie.

Zwracam jednak uwagę, że za początek motoryzacji uznaje się rok 1886 i w niektórych krajach przed wolnym, głośnym i często psującym się pojazdem musiał iść człowiek z czerwoną flagą i ostrzegać przechodniów. Po nieco ponad 130 latach niektórzy z nas poruszają się samochodami, które wymagają od „kierowcy” jedynie trzymania rąk na kierownicy – to taka współczesna „czerwona flaga”, zastosowana tylko dla naszego lepszego samopoczucia jako społeczeństwa. Bo przecież już użytkownik takiego pojazdu nie miałby nic przeciwko temu, aby tego obowiązku mu oszczędzić.

Nie inaczej będzie za sztuczną inteligencją. Tylko czas będzie krótszy, bo mówimy o kilku, najwyżej kilkunastu latach, gdy oswoimy się i będziemy „zmuszeni” stosować rozwiązania przez nią oferowane. Tak jak dziś stosujemy powszechnie internet, od którego początków upłynęło nieco ponad 50 lat.

Dlaczego będziemy „zmuszeni”? Sentencja, która moim zdaniem najlepiej odpowiada na to pytanie, brzmi: „Sztuczna inteligencja cię nie zastąpi, zrobią to ludzie, którzy jej używają”. Z jednej strony użycie sztucznej inteligencji „załatwia” wskazany wyżej problem „work-life balance”. Dyskusje na temat skrócenia czasu pracy są tego najlepszym dowodem. Z drugiej strony konsekwencje długofalowe to dojście do momentu, w którym praca staje się przywilejem nielicznych, a całość społeczeństwa utrzymywana jest z „dochodu obywatelskiego” i pozostaje odbiorcą kreowanych przez elity pracujące usług. Że za daleko? Rozrastające się programy socjalne w krajach rozwiniętych zdają się jednak potwierdzać powyższą tezę.

Wróćmy jednak do teraźniejszości. Na jednej z konferencji poświęconej użyciu sztucznej inteligencji jeden z prelegentów przedstawiał jej wykorzystanie w świadczonych przez niego usługach. Usługa jest zindywidualizowana i wymaga każdorazowo odrębnego projektu. Po zaprojektowaniu procesu przez sztuczną inteligencję system umożliwia ingerencję tegoż fachowca i wprowadzenie poprawek wynikających z jego wiedzy i doświadczenia. Zapytałem prelegenta, w ilu przypadkach tak się dzieje. Odpowiedział, że początkowo ingerował w 50% przypadków, jednak dzisiaj praktycznie nie włącza się w zaprojektowany przez sztuczną inteligencję proces, nawet gdy według jego oceny należałoby to zrobić. Bo w efekcie okazuje się, że „miała rację”. W jakiej branży pracuje prelegent? Jest lekarzem.

Świat wywrócony do góry nogami

Dobrze, a co z naszymi ubezpieczeniami? Autonomiczne samochody zmiotą z powierzchni ziemi tradycyjnie rozumiane ubezpieczenia komunikacyjne, a inteligentne domy ograniczą do minimum szkody pozażywiołowe. Czy ubezpieczenia majątkowe wkroczą odważniej do świata wirtualnego? Wydaje się, że nie będzie wyjścia, bo szeroko rozumiane „ryzyka cyber” mogą okazać się już niedługo jedynymi, które będzie można sprzedać.

Zanim do tego jednak dojdziemy, tu i teraz przeżywamy rozwój i wdrażanie rozwiązań wspomagających naszą pracę. Zastosowanie sztucznej inteligencji w likwidacji szkód staje się coraz powszechniejsze. Klienci łatwiej przyjmują działanie „maszyny”, jeżeli efektem jej pracy jest szybsza i prostsza wypłata odszkodowania. W kolejce stoi underwriting – przecież klienci go nie widzą i dla nich liczy się tylko efekt w postaci składki (no dobra, zakres ubezpieczenia też jest ważny… Chyba…).

Sprzedaż prawdopodobnie będzie ostatnia, ale czy na pewno? W końcu zakupy ubezpieczeń przez internet stają się coraz bardziej powszechne. A co w przypadku brokerów? Myślę, że odpowiedź nasuwa się sama. Albo dotrzymamy kroku ubezpieczycielom i będziemy w stanie „wpasować” się z naszą usługą w stosowane przez nich systemy, albo nie i skończymy jak ci ludzie, którzy nie korzystają z internetu. Tak czy inaczej ekonomia zawsze wygrywa i dziś nie ma wątpliwości, że sztuczna inteligencja będzie stosowana przez wszystkich.

Konsekwencją jest wywrócenie naszego biznesowego świata do góry nogami i konieczność nowego zdefiniowania wszystkich pełnionych przez nas ról. Jak w tej nowej rzeczywistości wyobrażamy sobie funkcjonowanie nas jako ludzi wykonujących określony zawód? Jaką część zadań przejmą od nas algorytmy i co nam pozostanie do roboty? Czy w ogóle jeszcze będziemy potrzebni? Porozmawiamy?

Łukasz Zoń
prezes Stowarzyszenia Polskich Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych