W pierwszej połowie obecnego roku przypis składki brutto na rynkach ubezpieczeń krajów Europy Środkowej i Wschodniej był o 11% wyższy od odnotowanego w analogicznym okresie poprzedniego roku i wyniósł 24,78 mld euro – wynika z szacunków ekspertów xprimm.com.
Łączna wartość wypłaconych odszkodowań i świadczeń w regionie CEE (bez Chorwacji i Słowenii, co do których brak danych) osiągnęła poziom 11,34 mld euro, co oznacza spadek o 9,7% r/r. Autorzy obliczeń zastrzegają, że jeśli poziom wypłat w tych dwóch krajach będzie zbliżony do tych z I połowy 2022 r., to łączna wartość zaspokojonych roszczeń może być identyczna lub nieznacznie wyższa niż na koniec czerwca ub.r.
Wszystkie rynki CEE odnotowały wzrost przypisu – często dwucyfrowy. Najwyższe stopy wzrostu, ok. 26%, uzyskano w Albanii i Bułgarii. Dobrymi rezultatami legitymowały się również Polska, kraje bałtyckie, Czechy i niektóre kraje Bałkanów Zachodnich, takie jak Macedonia Północna, Kosowo i Serbia. Jednak znaczną część tego wzrostu przypisuje się inflacji, która choć maleje, w dalszym ciągu wywiera wpływ na region. Wysokie wskaźniki inflacji podniosły koszty materiałów i usług, co spowodowało wyższe wypłaty odszkodowań i zwiększone koszty operacyjne. W odpowiedzi ubezpieczyciele w pierwszej połowie roku skorygowali ceny ubezpieczeń, zwłaszcza w segmentach polis majątkowych i osobowych.
Autorzy opracowania zwracają uwagę, że linie ubezpieczeń komunikacyjnych silnie odczuły inflację szkód, w efekcie czego rynki, które mają większy udział „komunikacji” w swoim portfelu, wykazały największą dynamikę wzrostu wypłaconych odszkodowań. Osobnym przypadkiem jest Rumunia, głównie ze względu na wyjątkową sytuację, jaka powstała po bankructwach City Insurance i Euroins Rumunia, które przesunęły znaczną część odszkodowań do funduszu gwarancyjnego i tym samym wykluczyły je ze statystyk rynkowych.
Pod względem całkowitego przypisu składki brutto Polska, Czechy, Węgry, Rumunia i Słowenia utrzymały swoje pozycje w pierwszej piątce krajów, nie wykazując znaczących zmian w swoich udziałach w rynku regionalnym w porównaniu z pierwszą połową 2022 r.
PZU zaprezentował kolejną edycję raportu Customer Experience 2023 „Epoka nowych doświadczeń”. Skoncentrował się w nim na technologiach wspierających trendy w obszarze doświadczeń klienta. Autorzy dokumentu przytoczyli przykłady konkretnych działań marek, które dzięki wykorzystaniu przełomowych narzędzi zrewolucjonizowały obszar obsługi klienta. Zaprezentowali również aktualne wyniki badań opinii konsumentów, głos ekspertów oraz wizję tego, jak rozwój technologii wpłynie na doświadczenia klientów w perspektywie 5, 10 i 15 lat.
– Nowe, natywne cyfrowo pokolenia są grupą o dynamicznie rosnącej sile nabywczej, która kształtuje cyfrowe standardy obsługi klienta. Choć nie zapominamy o konieczności zapewnienia kontaktu z prawdziwym, niewirtualnym doradcą, to mamy świadomość, że technologie niegdyś zarezerwowane dla futurystycznych wizji dziś stają się nieodłącznym elementem naszego życia – powiedziała dr hab. Beata Kozłowska-Chyła, prezes PZU SA. – W PZU wiemy doskonale, jak istotne jest poczucie bezpieczeństwa i zadowolenie klienta, dlatego przyszłość – w tym nowoczesne rozwiązania – tworzymy wspólnie. To dla nas oczywiste, że użyteczne innowacje nie mogłyby powstawać bez uwzględnienia doświadczeń klientów i troski o ich satysfakcję na każdym etapie interakcji z firmą. Dlatego od wielu lat systematycznie budujemy w naszej organizacji świadomość znaczenia Customer Experience i konsekwentnie doskonalimy procesy, by jak najlepiej odpowiadały na potrzeby naszych klientów – dodała.
Raport podzielony został na trzy części. W pierwszej poddano analizie pięć kluczowych trendów w budowaniu doświadczeń klientów. Są to:
hiperpersonalizacja,
podejście omnichannel,
automatyzacja,
analiza i integracja danych
ESG.
Każdemu z nich poświęcono osobny rozdział, w którym autorzy dogłębnie analizują dany trend, ze szczególnym uwzględnieniem jego ewolucji na przestrzeni ostatnich lat oraz wpływu technologii, takich jak sztuczna inteligencja i uczenie maszynowe, na jego rozwój i wykorzystanie w codziennych interakcjach klienta z marką. Autorzy raportu przedstawiają korzyści, jakie przynosi zastosowanie danego podejścia w obszarze CX (zarówno z perspektywy klienta, jak i biznesu), ale także wyzwania, przed którymi stają marki wykorzystujące nowe trendy w swoich strategiach.
– Jestem przekonana, że raport „Epoka nowych doświadczeń” będzie stanowił impuls do wprowadzania nowych rozwiązań. Jako liderzy mający wpływ na zmiany w naszych organizacjach, musimy dawać przykład. Nasze zaangażowanie w klientocentryczne podejście musi być widoczne w codziennych działaniach. Poprzez konsekwentne dążenie do doskonałego CX możemy osiągnąć długotrwały sukces – mówi Aleksandra Agatowska, prezeska PZU Życie.
Technologie, które rewolucjonizują
Nieco ponad 15 lat od prezentacji pierwszego smartfona obsługującego aplikacje mobilne, z takich urządzeń korzysta w Polsce już blisko 70% konsumentów, w tym w grupie seniorów (60–70 lat) – ponad połowa. Ten czas wystarczył, żeby konsumenci w pełni oswoili się z tą technologią – 81% z nich pozytywnie postrzega aplikacje mobilne w obsłudze klienta. To tylko jeden z przykładów wpływu technologii na CX i tworzenie interakcji między klientem a firmą.
Druga część raportu poświęcona jest praktycznemu zastosowaniu technologii w obszarze budowania doświadczenia klienta oraz analizie poziomu ich akceptacji wśród klientów. Omówiono w niej kilkanaście high-tech, takich jak sztuczna inteligencja (AI), internet rzeczy (IoT), aplikacje mobilne, urządzenia wearables, wirtualna i rozszerzona rzeczywistość, analityka mowy, systemy CRM i CXM, rozwiązania internetowe i oparte na chmurze, programy do samoobsługi klienta, platformy danych klientów, narzędzia do automatyzacji marketingu, oprogramowanie do e-mail marketingu.
Autorzy raportu zwrócili uwagę, że pomimo wielu korzyści, jakie oferują nowe technologie, nie brakuje też wyzwań i wątpliwości związanych z ich wdrażaniem.. Są wśród nich m.in. integracja różnych technologii, bezpieczeństwo i ochrona danych klientów, a także odpowiednie zarządzanie wdrażaniem innowacji w firmie i przygotowanie pracowników na zmiany tak, by mogli dostosować się do nowej rzeczywistości. Według autorów raportu, należy też rozważyć kwestie etyczne i prawne związane z nowymi technologiami.
Jaka będzie przyszłość technologii oraz ich wpływ na doświadczenia klientów w perspektywie 5, 10 i 15 lat?
Temu obszarowi poświęcono trzecią, ostatnią część raportu. Autorzy prognozują tu m.in. dynamiczny rozwój modeli językowych i ich wpływ na strategie CX, rozwój interfejsów głosowych, automatyzacji rozmów oraz voice commerce, a także dalszy postęp technologii wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości. Zwracają także uwagę na trendy, takie jak dalszy rozwój internetu rzeczy i zaawansowane mechanizmy biometryczne, a także rozwój technologii blockchain.
O raporcie:
Przygotowany przez PZU raport CX „Epoka nowych doświadczeń” to trzecia publikacja z serii, którą ubezpieczyciel poświęcił Customer Experience. Jest to źródło wiedzy na temat współczesnych doświadczeń klientów. Stanowi on syntezę już istniejącej wiedzy dotyczącej rozwoju obszaru CX w ostatnich latach, a także prezentuje prognozy odnośnie przewidywanych rewolucji, które nas czekają w przyszłości. Najnowsza edycja raportu jest swojego rodzaju przewodnikiem dla przedsiębiorstw, które pragną utrzymać trwałe relacje z klientami w dzisiejszym, wymagającym świecie.
Działający na rynku od ponad 30 lat, współpracujący z blisko 300 pośrednikami ubezpieczeniowymi Zdzisław Jankowski przystąpił do struktur Grupy Superpolisa.
– Bardzo mi zależało na tym, aby znaleźć stabilnego partnera godnego zaufania. Wiemy, że Superpolisa zapewni nam potrzebne zaplecze, jednocześnie pozwalając zachować własną tożsamość. Jestem przekonany, że wszystkie działania, które podejmiemy w najbliższym czasie, przełożą się na wspólny sukces. Z naszym partnerem zbliżyła nas wizja rozwoju i jednakowe podejście do tego, że najważniejsze są relacje między ludźmi – powiedział Zdzisław Jankowski.
– Doceniając doświadczenie i relacje, które nasz partner nabywał i budował przez lata, z radością witamy Zdzisława w Grupie Superpolisa. Szczególnie istotne jest zaufanie, jakim nas obdarzył. Decyzję o budowaniu wspólnej przyszłości podjął na podstawie doświadczeń naszych pozostałych parterów oraz rozmów z nami. Jestem przekonany, że nasz wyjątkowy model joint venture to odpowiedź dla każdego, kto szuka strategicznego partnera – dodał Maciej Przybyszewski, członek zarządu Grupy Superpolisa.
Insurtech bolttech ogłosił, że został wyłącznym udziałowcem Digital Care, firmy specjalizującej się w tworzeniu innowacyjnych rozwiązań wspierających użytkowników urządzeń mobilnych i poprawiających ich doświadczenia podczas korzystania z nich. Przejęcie wzmocni obecność bolttech w regionie EMEA, przyspieszając rozwój firmy, szczególnie w obszarze partnerstw w branży telekomunikacyjnej.
Nabycie Digital Care pozwoli bolttech umocnić globalną obecność firmy, poszerzyć ofertę produktową, skalę działań operacyjnych, a także sieć partnerów dystrybucyjnych w obszarze embedded insurance. Po przejęciu Digital Care bolttech wejdzie też na cztery nowe rynki w regionie EMEA – polski, chorwacki, litewski i południowoafrykański.
Fuzja bolttech i Digital Care wzmocni pozycję insurtechu na globalnym rynku embedded insurance, zwiększając jednocześnie potencjał serwisowy, technologiczny i w obszarze zrównoważonego rozwoju. Przejęcie wpisuje się również w misję bolttech, zakładającą wykorzystywanie technologii w celu zapewnienia klientom dostępu do produktów ochronnych, gdy tego najbardziej potrzebują oraz promowanie powszechnej dostępności ubezpieczeń i usług finansowych, szczególnie na rynkach wschodzących.
– Cieszymy się, że możemy powitać Digital Care w rodzinie bolttech – powiedział Rob Schimek, dyrektor generalny bolttech. – Osiągnięcia Digital Care w zakresie innowacji i jakości obsługi klienta, w połączeniu z ogromnym doświadczeniem w zakresie embedded protection, sprawiają, że jest dla nas idealnym partnerem, który wesprze nasz rozwój zarówno w regionie EMEA, jak i globalnie. Razem będziemy mogli dostarczać innowacyjne rozwiązania z obszaru insurtech jeszcze szerszemu gronu partnerów i klientów – dodał.
– Cieszymy się, że możemy dołączyć do rodziny bolttech. Wierzymy, że jest to ogromna szansa na rozwój dla naszej firmy i że możemy odegrać ważną rolę we wspieraniu misji bolttech, polegającej na budowaniu globalnego, opartego na technologii, ekosystemu produktów ochronnych i ubezpieczeniowych. W tym miejscu pragnę podziękować całemu zespołowi Digital Care, który przez ostatnie lata ciężko pracował na ten sukces – powiedział Aleksander Wistuba, prezes zarządu Digital Care.
Warunki finansowe transakcji nie zostały ujawnione. Obecnie bolttech i Digital Care ściśle współpracują nad integracją obu organizacji.
Profile firm
Działający od 2012 roku Digital Care jest firmą specjalizującą się w tworzeniu innowacyjnych rozwiązań wspierających użytkowników urządzeń mobilnych i poprawiających ich doświadczenia podczas korzystania z nich. Firma dąży do bycia sklepem typu one-stop-shop, w którym wszystkie usługi dla posiadaczy urządzeń mobilnych dostępne są w jednym miejscu. Digital Care oferuje swoje usługi na 4 kontynentach: w Europie, Azji, Afryce i Ameryce Południowej. Do tej pory z usług firmy skorzystało już blisko 8 milionów klientów. Ma też doświadczenie w różnego rodzaju programach ochronnych. W 2019 roku Digital Care współpracowało m.in. z T-Mobile, jako administrator programu ubezpieczeniowego dla użytkowników smartfonów i tabletów. Ochronę w ramach ubezpieczenia urządzenia zapewniał wówczas AmTrust International Underwriters. Warto też dodać, że 28 kwietnia Komisja Nadzoru Finansowego jednogłośnie zezwoliła na wykonywanie działalności ubezpieczeniowej przez Digital Care Insurance Towarzystwo Ubezpieczeń. Rzeczowy zakres działalności Digital Care Insurance obejmuje działalność w sektorze ubezpieczeń majątkowych i osobowych. Towarzystwo dysponuje licencją na działalność w grupach ubezpieczeń wypadkowych i chorobowych (gr. 1–2), szkód i pozostałych szkód rzeczowych (8–9), ryzyk finansowych (15) oraz assistance (18).
Założony w Singapurze bolttech specjalizuje się w obszarze ubezpieczeń wbudowanych. Insurtech rozwija platformę do dystrybucji i zarządzania tego typu oferty; obsługuje klientów na ponad 30 rynkach w Stanach Zjednoczonych, Azji i Europie.
Mariusz Wichtowski, prezes zarządu PBUK, rozmawia z Hanną Karczewską-Czysz, byłą wiceprezeską Biura, oraz Andrzejem Geislerem, byłym wiceprezesem TUiR WARTA SA.
Mariusz Wichtowski: – W tym roku mija 65 lat obecności polskiego rynku ubezpieczeniowego w Systemie Zielonej Karty. Przez te wszystkie lata zaszło mnóstwo zmian, odbyło się bardzo wiele wydarzeń, które warto odtworzyć i przypomnieć, bo były ciekawe i ważne.
Do Systemu nasz rynek przystąpił w 1958 r. i była to jedna z aż dwóch arcyważnych nowości w tamtym czasie w polskich ubezpieczeniach. Drugą było wprowadzenie obowiązkowości ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych.
Hanna Karczewska-Czysz: – Sam System Zielonej Karty utworzono w 1949 r., zaś działalność operacyjną rozpoczął w 1953 r. Natomiast przyjęcie reprezentanta polskiego rynku ubezpieczeniowego do Systemu miało miejsce już kilka lat później, bo w 1958 r. Naszym reprezentantem na rok został PZU. W tym samym czasie wprowadzono także w Polsce obowiązkowość ubezpieczenia komunikacyjnego OC i sprzedaż certyfikatów Zielonych Kart też prowadził PZU.
Co ciekawe, o ile dziś warunkiem przyjęcia nowego rynku do Systemu jest ustanowienie w nim właśnie obowiązkowego ubezpieczenia OC komunikacyjnego, o tyle w tamtych czasach takiego warunku jeszcze nie było. Mimo to polski rynek, już przystępując do Systemu, ten warunek spełniał.
Nie był on wymagany przede wszystkim dlatego, że międzynarodowa sieć dróg i liczba poruszających się po nich pojazdów w porównaniu z ich dzisiejszym nasyceniem była dużo mniejsza. Co za tym idzie, liczba wypadków i kolizji, zarówno krajowych, jak i transgranicznych nie była duża.
M.W.: – Warto przypomnieć, że te dwa ważne wydarzenia na krajowym rynku ubezpieczeniowym miały miejsce głównie dlatego, że w kraju nastała tak zwana odwilż, dzięki czemu możliwe było przeprowadzenie kilku racjonalnych i potrzebnych zmian. Jak wiemy, podjęta wcześniej próba uregulowania sfery ubezpieczeń, w tym komunikacyjnych, w 1952 r. zakończyła się niepowodzeniem, i to mimo uchwalenia stosownej ustawy.
H.K.-C.: – Dotyczyło to zresztą nie tylko Polski, ale także kilku innych państw naszego regionu. Mimo jednak przystąpienia polskiego rynku ubezpieczeniowego, a i innych rynków z naszego „obozu” do Systemu Zielonej Karty, nie wszedł do niego radziecki „rynek ubezpieczeniowy”. Parokrotnie starał się o członkostwo w Systemie, ale nigdy nie spełnił wszystkich warunków i dopiero po dokładnie 50 latach został przyjęty do Rady Biur. Mimo to prowadzenie współpracy w zakresie zabezpieczenia możliwości ruchu transgranicznego oraz wypłaty odszkodowań po zdarzeniach transgranicznych było konieczne.
Żeby więc w całym RWPG możliwe było prowadzenie tej współpracy, wzorem Systemu Zielonej Karty utworzono w latach 70. XX w. System Niebieskiej Karty, funkcjonujący wyłącznie po naszej stronie „żelaznej kurtyny”.
M.W.: – Wracając do końcówki lat 50. Przez rok reprezentantem polskiego rynku w Systemie Zielonej Karty był PZU, ale funkcję tę powierzono następnie Warcie. Panie Andrzeju, pan pracował w obu firmach.
Andrzej Geisler: – Zgadza się. Od 1953 r. pracowałem w PZU, ale decyzją ministra finansów całe Biuro Zagraniczne zostało przeniesione do Warty. Ta uzyskała wówczas także licencję ubezpieczeniową, bo początkowo była jedynie reasekuratorem. A w końcu przejęła także funkcję Biura Narodowego w Systemie Zielonej Karty.
Nastąpiło więc przekazanie całej dokumentacji wszystkich spraw, przejęcie wszelkich zadań i obowiązków związanych z Zieloną Kartą oraz oczywiście obsługi poszkodowanych, łącznie ze sprawami będącymi w toku.
M.W.: – Ile było takich spraw?
A.G.: – Pamiętam, że owych otwartych spraw było siedem. W jednej z nich zostałem wysłany do Krakowa, aby doprowadzić ją do końca. Sprawa dotyczyła poszkodowanej pani z Krakowa, w zdarzeniu z winy bodajże Brytyjczyka. Reprezentowała ją jedna z krakowskich kancelarii adwokackich, która wystąpiła z horrendalnie wysokim, względem ówczesnego orzecznictwa, roszczeniem.
Gdy wykazałem mecenasowi, że kwota, której dochodzi, jest przesadzona, on zaproponował, aby brytyjski zakład ubezpieczeń wypłacił poszkodowanej świadczenie w funtach. Przypomnieć trzeba, że w tamtych czasach, gdyby doszło do takiej wypłaty, byłaby ona przestępstwem dewizowym, ponieważ walut nie wolno było posiadać. Ostatecznie sprawę udało się załatwić w sposób akceptowalny dla nas i satysfakcjonujący dla poszkodowanej.
M.W.: – Warto także przypomnieć, że tego typu sprawy były załatwiane na podstawie starego Kodeksu zobowiązań, uchwalonego jeszcze przed wojną. Nowy Kodeks cywilny wszedł w życie dopiero w 1965 r. Szczęście praktyków ubezpieczeniowych polegało na tym, że Kodeks cywilny i Kodeks postępowania cywilnego pisali świetnie wykształceni przedwojenni prawnicy. Dzięki temu jako jedyni ze wszystkich krajów centralnej Europy w dalszym ciągu mamy kodeks z poprzedniego okresu i nie musieliśmy go zmieniać na nowy.
Wykreślone zostały jedynie niektóre przepisy, jak choćby o własności społecznej, a nowe rozwiązania są po prostu do niego dodawane w miarę upływu czasu i zmieniających się uwarunkowań społeczno-ekonomicznych, jak choćby leasing czy franchising, czy też bliższe nam zawodowo zadośćuczynienie w przypadku śmierci osoby bliskiej. Dzięki temu mamy spójne orzecznictwo, w tym Sądu Najwyższego, które nadając kierunek interpretacji prawa cywilnego, opiera się na kodeksie sformułowanym jeszcze w latach 60. XX w.
H.K.-C.: – Nasz rynek pod wieloma względami zawsze był wyjątkowy. W tamtych czasach fakt, że jego reprezentantem w Systemie Zielonej Karty była spółka, czyli w polskim przypadku Warta, to był wyjątek. Dotyczyło to całego obszaru RWPG, w którym rynki jako takie nie istniały. Natomiast w przypadku rynków zachodnich we wszystkich krajach działały samodzielne Biura Narodowe.
U nas Warta pełniła rolę Biura Narodowego, ale zarazem była zakładem ubezpieczeń. I ten stan był akceptowany jeszcze do początku lat 90.
Od lat 60. obsługę szkód w ramach Zielonej Karty prowadziła w Centrali Warty jednostka organizacyjna o nazwie Komisariat Awaryjny. Obsługiwał szkody z ubezpieczeń zagranicznych casco oraz Zielonej Karty. Później, w latach 70., wraz ze wzrostem liczby szkód ich obsługę przejęły oddziały regionalne na zlecenie oddziału warszawskiego, który był główny w zakresie Zielonej Karty.
A.G.: – A pamiętają Państwo, ile wtedy było w Polsce ubezpieczeń obowiązkowych?
M.W.: – Dziś mamy blisko 200.
A.G.: – Wtedy było dziesięć.
M.W.: – Warto dodać, że obsługa spraw nie była łatwa, ponieważ w odróżnieniu od obecnej praktyki nie było komputerów, telefonów komórkowych, telefoniczne rozmowy międzynarodowe się zamawiało, krajowe zamiejscowe zresztą też.
H.K.-C.: – Ale za to łatwiej niż dzisiaj było nam uzyskiwać dokumenty związane ze sprawami od różnych instytucji. Udostępniano nam dokumenty z prowadzonych śledztw czy dokumentację medyczną. Przedstawiciele Biura uzyskiwali je niemal od ręki. Dzięki temu w wielu sprawach prowadzonych w sądach mogliśmy jeszcze przed zapadnięciem wyroków uzyskiwać opinie od biegłych i podejmować decyzje w odniesieniu do odpowiedzialności cywilnej i wysokości odszkodowania.
Ustawę o działalności ubezpieczeniowej, która wprowadziła deregulację, umożliwiła tworzenie zakładów ubezpieczeń oraz wprowadzała ogólne zasady prowadzenia działalności ubezpieczeniowej, uchwalono w Polsce w 1990 r. W 1991 r. utworzone zostało Polskie Biuro Zielonej Karty, które pełniło rolę Biura Narodowego. Praktycznie jednak pozostawało ono w strukturach Warty, która na czas przejściowy zaoferowała zabezpieczenie członkostwa w Systemie Rady Biur w interesie całego naszego rynku ubezpieczeniowego.
Co prawda, mimo pełnej akceptacji zakładów ubezpieczeń, sytuacja była dość niezręczna, jako że z natury rzeczy pracownicy Biura mieli wgląd w sprawy innych ubezpieczycieli. Dopiero nowelizacja ustawy o działalności ubezpieczeniowej z 1995 r. powołała Polskie Biuro Ubezpieczeń Komunikacyjnych (później nazwa została zmieniona na Polskie Biuro Ubezpieczycieli Komunikacyjnych), które w obecnej formie rozpoczęło działalność 1 lipca 1996 r., pod kierownictwem nieodżałowanej Barbary Just i przy moim wsparciu na stanowisku wiceprezesa zarządu.
M.W.: – A czy pamiętają Państwo jakąś spektakularną szkodę, którą przyszło nam obsługiwać?
H.K.-C.: – Bardzo poważną sprawą z Zielonej Karty było zdarzenie z udziałem naszego ciągnika siodłowego z naczepą w Pireusie. Kierowca, w oczekiwaniu najprawdopodobniej na przeładunek, zaparkował naczepę na jakiejś bocznej ulicy. Ale źle ją zabezpieczył. Na nieszczęście ulica ta była pochyła. W konsekwencji naczepa w nocy zaczęła się staczać i dewastować samochody zaparkowane wzdłuż chodników po obu stronach.
Kierowca został natychmiast aresztowany. Żeby go uwolnić i jednocześnie móc zająć się szkodą, tamtejsze władze zażądały od Warty pisemnych deklaracji (gwarancji) związanych z obsługą tego zdarzenia w konkretnych terminach. Sprawa trafiła do oddziału warszawskiego. Został przygotowany dokument spełniający wymogi formalne prawa greckiego.
Następnie osobiście pojechałam na warszawskie lotnisko, aby nadać ten dokument tzw. pocztą kapitańską, żeby sprawa jak najszybciej nabrała biegu.
Ta sprawa z Pireusu miała jeszcze swój dalszy ciąg w krajowym ustawodawstwie. Nie dalej jak kilkanaście lat temu w pracach legislacyjnych podnoszono kwestię zdjęcia obowiązku ubezpieczenia OC posiadaczy przyczep. Na posiedzeniu sejmowej Komisji Infrastruktury taki scenariusz nabrał bardzo poważnych kształtów. Oczywiście nasz rynek był temu przeciwny, ale silne lobby dążyło do tego, aby ten obowiązek zlikwidować. Wówczas ja opowiedziałam o sprawie z Pireusu i był to chyba koronny argument, aby posiadaczy przyczep z obowiązku wykupienia ubezpieczenia OC nie zwalniać.
A.G.: – Czyli te kompetencje to nie tylko obsługa szkód transgranicznych, ale także konsultacje przy tworzeniu prawa. A jak sobie Państwo poradzili z kwestiami związanymi z wejściem do Unii Europejskiej, a także do Porozumienia Wielostronnego?
M.W.: – Myśmy się bardzo długo przygotowywali do nowych zadań. Było kilka etapów, które rozpoczęły się już od połowy lat 90. Było też kilka warunków, które trzeba było spełnić. Między innymi konieczne było rozciągnięcie obowiązywania krajowego OC na kraje będące sygnatariuszami Porozumienia. I pakiet ustaw z 2001 r. zawierał stosowne zapisy w tym zakresie.
Nawet złożyliśmy dokumenty akcesyjne na Zgromadzeniu Sygnatariuszy i byliśmy tam obecni, kiedy wcześnie rano przed rozpoczęciem obrad otrzymaliśmy wiadomość, że wieczorem poprzedniego dnia prezydent zawetował uchwaloną dopiero co ustawę. To była dla nas ciężka chwila.
Na szczęście do końca 2003 r. udało się wprowadzić niezbędne zapisy, tak aby obowiązywały od maja 2004 r. Choć straciliśmy trzy lata.
H.K.-C.: – A ile otwartych spraw prowadzi obecnie Biuro?
M.W.: – Za zeszły rok mamy 16 tys. szkód w kraju i 63 tys. za granicą. Część spraw Biuro prowadzi bezpośrednio, a pokaźną część prowadzą jego korespondenci i agenci Biura. Co ciekawe, prawie w ogóle nie mamy reklamacji. W sprawozdaniach do Rzecznika Finansowego wykazujemy znikomą ich liczbę: za zeszły rok – zero, w poprzednim – jedną. Co oczywiście nie znaczy, że na poszczególnych etapach opracowywania spraw nie ma różnicy zdań między nami a poszkodowanymi.
Zawsze stawialiśmy na komunikację z poszkodowanymi. W naszych wyjaśnieniach w każdym przypadku prezentujemy uzasadnienie zarówno prawne, jak i faktyczne.
I tak przez 65 lat polskiego rynku ubezpieczeń w Systemie Zielonej Karty przeszliśmy od siedmiu spraw do ponad 75 tys. w czasach przed pandemią.
H.K.-C.: – Warto chyba dodać, że przez te wszystkie lata, niezależnie od formy reprezentowania naszego rynku, wypracowaliśmy sobie pozycję jednego z liderów Systemu Zielonej Karty, którego opinia ma istotne znaczenie przy podejmowaniu decyzji na forum całej organizacji. Nie bez powodu kilka lat temu zostałeś wybrany na stanowisko prezydenta Rady Biur.
M.W.: – Przez cały czas naszego członkostwa stawialiśmy na solidarność i wspólną odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Ważnym elementem jest przy tym fakt, że wszyscy, mam na myśli Biura Narodowe, jesteśmy autonomicznymi organizacjami non profit i nie walczymy o swoje sprawy, ale wspólny interes nas wszystkich, a przede wszystkim o zabezpieczenie interesów posiadaczy pojazdów i poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych. A bez wątpienia wypracowanie wspólnego stanowiska nie jest proste w tak dużej organizacji, skupiającej obecnie 48 rynków ubezpieczeniowych reprezentujących różne doświadczenia, systemy prawne, jak i standing finansowy.
Przez te wszystkie lata, mimo zmieniających się warunków naszego funkcjonowania, rozmaitych aktualizacji prawa, zarówno krajowego, jak i międzynarodowego, a także wahań koniunktury gospodarczej zawsze byliśmy gotowi nieść pomoc poszkodowanym, zarówno finansową, jak i organizacyjną czy informacyjną. Z drugiej strony istotne było i jest to, aby zasłużyć na zaufanie naszych zagranicznych partnerów oraz być wsparciem merytorycznym dla naszych członków.
Od kilku miesięcy przybliżamy czytelnikom instytucję fundacji rodzinnej. Pisaliśmy już o niej jako wehikule sukcesyjnym, wskazywaliśmy na korzyści fundacji rodzinnej w kontekście roszczeń zachowkowych, a także porównywaliśmy ją do family office. Przyszedł czas na kolejną odsłonę.
Co to jest platforma inwestycyjna? W wąskim rozumieniu jest to podmiot, który daje dostęp do różnych produktów oszczędnościowych (np. towarzystwo ubezpieczeń, TFI, bank). W szerszym rozumieniu jest to podmiot, za pośrednictwem którego inwestor realizuje swoją strategię inwestycyjną, dążąc do większej dywersyfikacji i efektywności finansowej.
Pomysły inwestycyjne realizowane przez fundację rodzinną
Taką możliwość stworzył sam ustawodawca, definiując katalog dozwolonej działalności.
Jedną z nich jest nabywanie i zbywanie papierów wartościowych (w tym także instrumentów pochodnych). Fundacja może aktywnie operować m.in. na giełdzie, zyskując na wejściu istotną przewagę, czyli nie płacąc podatku Belki od zysków kapitałowych. Oznacza to w praktyce, że w dyspozycji fundacji rodzinnej pozostaje więcej środków na reinwestycję.
W ramach działalności inwestycyjnej fundacja ma także prawo przystępować do spółek, funduszy, spółdzielni (w kraju lub za granicą). Co ważne, założycielem tych podmiotów nie musi być ani fundator, ani beneficjenci (choć oczywiście mogą). Oznacza to, że nie trzeba być właścicielem spółki, żeby myśleć o inwestycji w takie aktywa z wykorzystaniem fundacji rodzinnej. Dywidendy i korzyści finansowe uzyskiwane z tego tytułu są zwolnione z podatku dochodowego. I podobnie jak w przypadku pierwszego przykładu, inwestorowi pozostaje więcej środków na reinwestycje.
Jako ciekawy pomysł inwestycyjny można także wskazać nabywanie nieruchomości w celu osiągania zysku z tytułu najmu, a w konsekwencji gromadzenie środków na dalsze zakupy nieruchomości. Inwestycje w nieruchomości są w Polsce popularne, głównie ze względu na rozumienie zasad tego rynku. Niezależnie od tego, czy inwestują jako osoby fizyczne, czy jako osoby prowadzące działalność gospodarczą w tym zakresie, muszą płacić podatek dochodowy (ryczałt, podatek liniowy lub podatek według skali). W konsekwencji na reinwestycje pozostaje mniej środków. Chyba że taki pomysł inwestycyjny będzie realizowany z wykorzystaniem fundacji rodzinnej. W takiej sytuacji zyski z najmu zwolnione są z jakiegokolwiek podatku dochodowego. Każdy inwestor jest w stanie wyliczyć, o ile szybciej będzie w stanie zrealizować swój kolejny cel inwestycyjny.
Kto powinien pomyśleć o fundacji jako takiej platformie?
Po pierwsze, każdy, kto dysponuje kapitałem przeznaczonym na inwestycje, a nie tylko na bieżącą konsumpcję. Oznacza to, że fundacją rodzinną mogą zainteresować się także osoby, które nie prowadzą firm, ale dysponują już majątkiem, który chcą pomnażać. A takich osób w Polsce jest coraz więcej. Środki na inwestycje mogą pochodzić z różnych źródeł (dobrze płatna praca, darowizna, spadek, wygrana na loterii itp.).
Drugą kategorią osób, która powinna pomyśleć o fundacji rodzinnej jako platformie inwestycyjnej, są osoby, które dysponują już majątkiem trwałym, ale chciałyby, żeby on efektywniej dla nich pracował, np. nieruchomości, które nabyli wcześniej.
Kolejną kategorią osób, dla których fundacja rodzinna będzie atrakcyjna, są aktywni inwestorzy giełdowi. Tak długo, jak środki są inwestowane, a nie konsumowane, nie ma w prawie polskim bardziej konkurencyjnego instrumentu finansowego niż fundacja rodzinna.
I na koniec wskażmy prawdopodobnie najbardziej liczną grupę osób, dla których fundacja rodzinna to ciekawa opcja inwestycyjna. Są to przedsiębiorcy rodzinni, których celem jest nie tylko budowanie firmy na pokolenia, ale także efektywne pomnażanie nadwyżek finansowych, których źródłem są dochody generowane przez ich biznes. Niektórzy przedsiębiorcy inwestują nadwyżki wyłącznie w firmę. Większość jednak, rozumiejąc znaczenie dywersyfikacji, tworzy swoje portfele inwestycyjne niezależne od spółek operacyjnych i niepowiązane z podstawowym biznesem. Dla nich fundacja rodzinna jako platforma inwestycyjna będzie rekomendowanym rozwiązaniem.
Jak połączyć doradztwo z fundacją jako platformą?
Część agentów i brokerów zajmuje się doradztwem w zakresie inwestycyjnym, m.in. z wykorzystaniem produktów ubezpieczeniowych. Realizowanie tej strategii inwestycyjnej przy udziale fundacji rodzinnej daje istotną przewagę konkurencyjną.
Po pierwsze, zyski z inwestycji nie są obarczone dodatkowym kosztem, jakim jest podatek Belki. Po drugie, środki te są bezpieczne. Fundacja nie odpowiada bowiem za zobowiązania ani fundatora, ani beneficjentów (z wyjątkiem świadczeń alimentacyjnych). Nie ma więc ryzyka ich zajęcia na poczet wierzytelności. Po trzecie, grono osób, które będzie korzystało z efektów inwestycyjnych, może być znacznie szersze niż w przypadku standardowych rozwiązań prawnych (wszyscy beneficjenci, którym fundator da takie prawo).
Wskazywanie klientom najnowszych i sprawdzonych na rynkach międzynarodowych rozwiązań inwestycyjnych buduje przewagę konkurencyjną przedstawicieli środowiska ubezpieczeniowego. Efekt synergii można osiągnąć m.in. poprzez nawiązanie współpracy z podmiotami specjalizującymi się w doradztwie prawnym i finansowym z wykorzystaniem instytucji fundacji rodzinnej.
dr n. pr. Małgorzata Rejmer prezeska zarządu i nestorka Kancelarii Finansowej LEX fundatorka Fundacji Rodzinnej Rejmer (nr wniosku 1/23) www.kf-lex.pl
Wiele się pisze i mówi o tym, że w działalności ubezpieczeniowej sprawdzają się przede wszystkim przedsiębiorcy, a właściwie osoby o cechach wyróżniających przedsiębiorców.
Odwaga w podejmowaniu ryzyka, determinacja, konsekwencja, działanie pomimo pojawiających się trudności, pomysłowość, chęć posiadania czegoś więcej, niż oferuje wynagrodzenie etatowe. Ponadto dobra organizacja i samodzielność w działaniu.
Od wielu lat pracuję z kobietami. Zwłaszcza te z nich, które wracają do pracy po urlopie macierzyńskim lub posiadają już rodzinę, sprawdzają się najlepiej w moim zespole.
Twój dom jest jak firma
Prowadzenie domu jest jak rozwijanie małego przedsiębiorstwa, zwłaszcza gdy wiąże się dodatkowo z wychowaniem dzieci.
Według mnie kobiety podczas urlopu macierzyńskiego nabywają umiejętności przedsiębiorczych lub je utrwalają. To właśnie wtedy uczą się wszystkiego, co później można wykorzystać w pracy zawodowej lub we własnym biznesie. Zwykle planują przecież każdy dzień, organizują prace w domu, delegują zadania, bo działanie w pojedynkę jest dużo trudniejsze. W tym okresie uruchamiają swoją kreatywność, która ma ogromne znaczenie, zwłaszcza w relacji z dzieckiem.
Bardzo ważną umiejętnością jest porozumiewanie się z partnerem co do podziału obowiązków, ustalanie zadań do wykonania w domu, z włączeniem do tego wszystkich członków rodziny. Zarządzanie czasem i elastyczność to kolejne ważne kompetencje, które można wykorzystać po powrocie do pracy.
Te wszystkie doświadczenia wsparte wiedzą merytoryczną przy odpowiednim prowadzeniu ze strony przełożonych powodują, że kobiety sprawdzają się bardzo dobrze na stanowisku agentki, doradczyni, menedżerki czy dyrektorki w branży ubezpieczeniowej.
Obustronne wątpliwości
Wśród pracodawców często pojawia się dylemat, czy nawiązać współpracę z osobą na tym etapie życia. Dzieci przecież chorują i bywa, że tych nieobecności w pracy z tego powodu jest dużo więcej. Kobiety też mają wątpliwości. Powrót do pracy po urlopie macierzyńskim wcale nie jest łatwy.
Pojawiają się problemy w relacjach z pracodawcą i współpracownikami, którzy nie umieją wykorzystać kobiecego potencjału i umiejętności, których one nabrały, prowadząc dom i wychowując dzieci. Bywa, że pracodawcy nie chcą pójść na kompromis w ustaleniu indywidualnego harmonogramu pracy, podejść z wyrozumiałością do sytuacji, tym bardziej że okres adaptacji w pracy po urlopie macierzyńskim nie trwa wiecznie. Wiele kobiet obawia się także o swoje finanse, zwłaszcza gdy wynagrodzenie uzależnione jest w dużej mierze od wyników pracy.
Te obustronne dylematy często powodują, że firmy tracą bardzo wartościowych pracowników, a kobiety szansę na pracę dającą możliwości rozwoju zawodowego z zachowaniem tak ważnego dla nich work-life balance.
Czego potrzeba?
Myślę, że otwartość obu stron, komunikacja potrzeb i ustalenie zasad współpracy są tutaj kluczowe. Ważna jest z jednej strony empatia i zrozumienie sytuacji kobiety mamy, z drugiej strony zrozumienie tego, że w strukturach sprzedaży chodzi o wynik i systematyczność pracy.
Ludzkie podejście po obu stronach i znalezienie wspólnych korzyści może być początkiem współpracy na wiele lat.
Magdalena Urbańczyk dyrektorka obszaru sprzedaży w PZU Życie SA
Średnia ważona stopy zwrotu wszystkich otwartych funduszy emerytalnych za okres od 30 września 2020 r. do 29 września 2023 r. uplasowała się na poziomie 48,979% – podała Komisja Nadzoru Finansowego. Cztery spośród ośmiu OFE działających na rynku legitymowało się wynikiem powyżej średniej.
Najlepszy rezultat uzyskał PKO BP Bankowy OFE – jego trzyletnia stopa zwrotu wyniosła 52,827%. Drugi w tym zestawieniu Allianz Polska OFE uzyskał wynik na poziomie 51,225%, natomiast trzecia lokata przypadła OFE PZU „Złota Jesień” z rezultatem w wysokości 50,989 %. Powyżej progu wyznaczonego przez średnią znalazł się również Generali OFE (49,574%).
Pozostała czwórka zanotowała rezultaty poniżej średniej. Najbliżej osiągnięcia progu był OFE Pocztylion z wynikiem na poziomie 48,490%. Kolejne miejsca zajęły UNIQA OFE (47,251%), Nationale-Nederlanden (46,434%) oraz Aegon OFE (45,953 %).
18 października Sąd Najwyższy w Izbie Cywilnej odmówił podjęcia dwóch uchwał związanych z materią ubezpieczeniową. W obu przypadkach chodziło o odpowiedź na pytania sądów powszechnych.
W pierwszej ze spraw Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił się o rozstrzygnięcie wątpliwości w sprawie refundacji z OC posiadaczy pojazdów mechanicznych kosztów ekspertyz, jakie poniosły firmy skupujące wierzytelności od poszkodowanych z OC ppm. Postanowieniem z dnia 30 grudnia 2022 r., sygn. akt XXIII Ga 523/22, SO w Warszawie zwrócił się do Sądu Najwyższego z następującym pytaniem prawnym:
„Czy wydatki na ekspertyzę poniesione przez podmiot zajmującym się profesjonalnie skupem wierzytelności od poszkodowanych w ramach ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych i szacowaniem szkód komunikacyjnych oraz ich dochodzeniem na drodze sądowej pozostają w adekwatnym związku przyczynowym z wypadkiem komunikacyjnym i wchodzą w zakres odszkodowania (art. 361 k.c.) należnego od ubezpieczyciela sprawcy szkody w ramach ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych?”.
Sąd pytał o terminy przedawnienia
W drugim przypadku chodziło o to, czy termin przedawnienia roszczeń regresowych to efekt luki w orzecznictwie, które dotychczas nie rozstrzygnęło tej kwestii. Zagadnienie prawne zostało skierowane przez Sąd Okręgowy w Szczecinie. Postanowieniem z dnia 12 grudnia 2022 r. (sygn. akt: II Ca 451/22) zwrócił się on do Sądu Najwyższego z następującym pytaniem:
„I. Czy przepis art. 110 ust. 4 ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych (Dz.U. Nr 124, poz. 1152 ze zm.) jest przepisem szczególnym, o którym mowa w art. 118 k.c., określającym ogólne terminy przedawnienia roszczeń;
w przypadku odpowiedzi pozytywnej:
II. czy roszczenie regresowe Polskiego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych do osoby, która zaniechała zawarcia umowy ubezpieczenia obowiązkowego (art. 110 ust. 1 ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych) przedawnia się z upływem trzech lat od dnia spełnienia świadczenia;
w przypadku odpowiedzi negatywnej na pierwsze pytanie:
III. czy dla roszczenia regresowego Polskiego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych do osoby, która zaniechała zawarcia umowy ubezpieczenia obowiązkowego (art. 110 ust. 1 ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych) termin przedawnienia wyznacza przepis art. 4421 § 1 k.c.?”.
W obu przypadkach SN rozstrzygał w trzyosobowym składzie.
Z szacunków Rankomat wynika, że w ciągu 5 lat koszt napraw i serwisowania samochodu zwiększył się średnio o 21%. Do tego trzeba dodać coraz wyższe wydatki na tankowanie paliwa i OC posiadaczy pojazdów mechanicznych. Według obliczeń Rankomat w 2023 roku utrzymanie auta kosztuje już przeciętnego kierowcę ok. 1,3 tys. zł więcej niż 5 lat temu.
OC o 24% w górę
W 2023 roku OC ppm. kosztuje średnio 511 zł i jest droższe od przeciętnej składki z 2009 r. o 24%. To wynik obniżek po 2017 r. i późniejszej stabilizacji. W latach 2016 i 2017 podwyżki cen obowiązkowego ubezpieczenia były tak dynamiczne, że w kulminacyjnym momencie kierowcy płacili ok. 80% więcej za OC ppm. niż dwa lata wcześniej. Rankomat podkreśla, że od początku 2023 roku ceny polis ponownie idą w górę (wrzesień vs styczeń +10%) i bardzo możliwe, że jest to dopiero początek znacznie większych podwyżek.
Od 2009 roku przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 115%
Z danych GUS wynika, że w 2009 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto wynosiło 3315,38 zł, czyli ok. 2376 zł netto. W 2023 r. było to już ok. 5105 zł (II kwartał). Gdy uwzględnić wyłącznie cenę obowiązkowego ubezpieczenia i porównać ją do przeciętnego wynagrodzenia, to okazuje się, że w 2023 r. za jedną wypłatę można kupić średnio 10 polis, natomiast w 2009 r. było to niecałe 6.
Jednak wydatki na utrzymanie samochodu nie ograniczają się wyłącznie do zakupu polisy OC ppm. Na pozostałym obszarze podwyżki cen towarów i usług w skali każdego roku pochłaniają coraz więcej pieniędzy właścicieli pojazdów.
Rankomat przewiduje, że w kolejnych miesiącach koszty OC ppm. wzrosną. Podwyżki cen, podobnie jak koszty utrzymania samochodu, również wynikają z coraz wyższych cen części zamiennych i usług.
– Na platformie rankomat.pl w ciągu 15 lat działalności dokonano ponad 31 mln porównań ofert. Statystycznie więc niemal każdy dorosły Polak przeprowadził kalkulację składki przynajmniej raz. Już około 1 mln właścicieli pojazdów skorzystało z naszej pomocy przy zakupie ubezpieczenia. Zaoszczędzili oni łącznie ok. 1 mld zł – mówi Tomasz Kroplewski, kierownik Rozwoju Biznesu Rankomat.
Informujemy, że w celu zapewnienia jak najlepszej obsługi nasza strona korzysta z ciasteczek (plików cookies). Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na wykorzystanie przez nas plików cookies. Jednocześnie przypominamy, że w każdej chwili masz możliwość zmiany ustawień plików cookies. OK
Privacy & Cookies Policy
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.