Blog - Strona 1149 z 1489 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 1149

AXA TFI: Oszczędzanie w PPK zapewnia szereg korzyści

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

– Niska partycypacja w pracowniczych planach kapitałowych wynika zapewne z braku zaufania, m.in. przez to, co się stało z OFE. Natomiast porównywanie tych dwóch programów jest bardzo błędne – mówi Łukasz Bugaj, ekspert AXA TFI. Jak wskazuje, wielu Polaków wciąż nie wie, że środki zgromadzone w PPK mogą stanowić poduszkę finansową na wypadek choroby albo posłużyć za wkład własny przy zaciąganiu kredytu na mieszkanie.

– Po trzech pierwszych etapach programu PPK partycypacja wynosi średnio około 30% i jest na zaskakująco niskim poziomie. Ona różni się pomiędzy firmami, bo jest sporo przedsiębiorstw – choć głównie z kapitałem zagranicznym, w sektorze finansowym i IT – gdzie partycypacja jest zdecydowanie wyższa. Natomiast jest też ponad 30 tys. firm, w których do programu PPK nie zapisał się ani jeden pracownik i to jest bardzo smutny obraz – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Łukasz Bugaj, menedżer komunikacji inwestycyjnej AXA TFI (wkrótce UNIQA TFI).

Według danych Polskiego Funduszu Rozwoju pod koniec grudnia, po wdrożeniu pierwszych trzech etapów PPK, partycypacja w pracowniczych planach kapitałowych wyniosła 30,4%, co oznacza uczestnictwo prawie 1,7 mln pracowników na blisko 7,4 mln uprawnionych. PFR zakłada, że po IV etapie programu liczba uczestników wzrośnie do minimum 3,5 mln. Docelowo ma ich być ok. 6–8 mln, z partycypacją na poziomie ok. 50–75%. 

– Wydaje się, że uczestnictwo w PPK jest na tak niskim poziomie ze względu na brak zaufania Polaków i nieznajomość tego programu. Tymczasem jest on tak korzystny z punktu widzenia pracownika, że grzech z niego nie skorzystać – przekonuje ekspert AXA TFI. – Warto przynajmniej  na próbę skorzystać z programu PPK i zobaczyć, jak to wygląda. Jeśli ktoś już raz skorzysta z tych dopłat, to nie będzie chciał rezygnować – dodaje.

Łukasz Bugaj ocenia, że niski poziom uczestnictwa w PPK to głównie efekt wielu mitów, które narosły wokół tego programu, i częstego porównywania go z otwartymi funduszami emerytalnymi.

– Porównywanie tych dwóch programów jest błędne i to z trzech powodów. Po pierwsze, środki zgromadzone w PPK są prywatne i to jest zapisane w ustawie. Tego nie było w przypadku OFE. Po drugie, środki z PPK w każdej chwili można wypłacić, natomiast w OFE takiej możliwości nie było. Wydaje się, że Polacy po prostu o tym nie wiedzą. Trzecia kwestia to atrakcyjność programu PPK, która jest zdecydowanie większa niż OFE, ponieważ wpłaty są dokonywane nie tylko ze strony pracownika, ale również pracodawcy i Skarbu Państwa. To znaczy, że środki na nasze konto w programie PPK płyną z trzech różnych źródeł – wyjaśnia.

Polski Fundusz Rozwoju podaje, że mimo pandemicznego kryzysu i zawirowań na rynkach finansowych, średnia stopa zwrotu z funduszy PPK od powstania wyniosła 10,1 proc., a całkowita stopa zwrotu z inwestycji w PPK dla pracowników przekroczyła 122 proc. Według wyliczeń Instytutu Emerytalnego uczestnicy PPK uzyskali po pierwszym roku przeciętny zwrot na poziomie 95%. Tym, którzy po roku zrezygnowali i wypłacili wszystkie środki, pozostało w kieszeni 50% więcej, niż sami przekazali do PPK plus 23% zapisane dodatkowo na koncie emerytalnym w FUS. Inwestycje na własną rękę przyniosłyby tymczasem tylko ok. 10,5%.

– Pracownik w wieku 35 lat, który zarabia 4,5 tys. zł brutto, wpłaca do programu 90 zł miesięcznie. Mniej więcej drugie tyle dopłaca pracodawca i Skarb Państwa. Taka osoba do momentu osiągnięcia wieku emerytalnego, czyli 60 lat, wpłaci do PPK łącznie ok. 20 tys. zł. Natomiast – uwzględniając zyski z inwestycji oraz dopłaty ze strony pracodawcy i Skarbu Państwa – docelowo może zgromadzić ponad 112 tys. zł, czyli gigantyczną kwotę w porównaniu z ytym, co sam wpłacił – wylicza ekspert AXA TFI.

Środki zgromadzone w PPK można wycofać w każdej chwili, chociaż nie będzie to bezkosztowe.

– Przy rezygnacji trzeba odprowadzić podatek od zysków kapitałowych, tak jak w każdym innym programie. W takim przypadku stracimy też dopłaty Skarbu Państwa, ale zatrzymamy praktycznie całość dopłat ze strony pracodawcy. Gros, czyli 70%, zostanie nam wypłacone w formie bezpośredniej, natomiast 30% trafi do ZUS-u na poczet przyszłej emerytury – precyzuje Łukasz Bugaj.

Środki z PPK można też wypłacić przed 60. rokiem życia bez żadnych potrąceń. Jednorazowo do 25% w sytuacji poważnego zachorowania uczestnika PPK lub jego najbliższych (małżonek, dziecko) albo 100% na cele mieszkaniowe, aby pokryć wkład własny przy zaciągnięciu kredytu na zakup mieszkania czy budowy domu.

– Ciężko w tej chwili znaleźć drugi program inwestycyjny, który jest tak korzystny jak PPK – podkreśla Łukasz Bugaj.

(AM, źródło: Newseria)

Wefox: Nie tylko ubezpieczać, ale też zapobiegać

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Niemiecki startup z branży insurtech – Wefox – planuje wprowadzić na rynek produkt służący zapobieganiu ryzyku, który będzie wykorzystywał dane ze smartfonów i innych urządzeń połączonych z internetem, aby ostrzegać użytkowników przed grożącym niebezpieczeństwem. Poinformował o tym założyciel i dyrektor generalny Wefox, Julian Teicke.

Produkt o nazwie Wefox Prevent, opracowany przez paryski zespół wynajęty od Samsunga, koreańskiego giganta elektroniki, zacznie działać w 2022 r. – Nie chcemy być ubezpieczycielem, który tylko rozdaje polisy – powiedział Teicke. – Z tym zespołem wejdziemy w biznes zapobiegania ryzyku, napędzany technologią.

Wykorzystywanie danych z telefonów komórkowych albo inteligentnych domów umożliwi ostrzeganie przed zagrożeniem, np. kierowców przed złymi warunkami drogowymi albo domowników przed zostawieniem otwartego okna, gdy nadciąga burza. Produkt zapobiegania ryzyku nie będzie udostępniał danych na potrzeby wyceny produktów Wefox. Takie wykorzystanie danych jest powodem niezadowolenia młodych kierowców, którzy często muszą sie godzić na cyfrowy nadzór, aby uzyskać przystępną cenę ubezpieczenia. – Dane będą wykorzystywane tylko do prewencji, niczego więcej – zapewnił Teicke.

(AC, źródło: Reuters)

Gazeta Ubezpieczeniowa nr 12/2021

0
  • Artur Makowiecki: Podsumowanie tygodnia. Sprzedaż rośnie jak na drożdżach str. 2
  • Rafał Mańkowski, Mariusz Kuna, PIU, Łukasz Górny, EIB: Pożar serwerowni OVH str. 3
  • Marsh: Kluczowe ryzyka dla biznesu. Wyzwania w zakresie wybranych linii okiem ekspertów str. 4
  • Trasti zaoferuje polskim klientom ubezpieczenia Triglav str. 6
  • Rekordowa sprzedaż Warty w pierwszym roku pandemii str. 7
  • Lepsza sprzedaż, gorszy wynik VIG Polska str. 8
  • Solidny rok Vienna Insurance Group w czasach pandemii str. 9
  • Iwona Szczęsna, PIU: Klimatyczne pomysły EIOPA wymagają dopracowania str. 11
  • EIOPA: Ubezpieczalność ryzyka przerw w działalności str. 11
  • Pies pod ochroną Generali str. 13
  • Xenia Kruszewska, Saltus:Kiedy Covid-19 jest chorobą zawodową? str. 14
  • Marta Kowalczuk-Kędzierska, Ryszewski Szubierajski Kancelaria Radców Prawnych: Z instytucji biegłego trzeba umieć skorzystać str. 15
  • Mariusz Astasiewicz: Niewłaściwe narzędzie ochrony str. 16
  • Łukasz Cichowski, MAI Insurance Brokers: Prezesie, obudź się, do cholery! Masz polisę cyber do zaaranżowania! str. 17
  • Włodzimierz Mazur: (Nie)sprawiedliwy system emerytalny str. 18
  • Paweł Napiórkowski: Co pośrednik powinien wiedzieć o zrównoważonym rozwoju? str. 18
  • dr Stanisław Kuta, Alwis: ABC (20). Zawodowa OC kwalifikowanego dostawcy usług zaufania str. 19
  • Marcin Leśniewski: Czym jest onboarding i jakie ma znaczenie? str. 20
  • Adam Kubicki: Co zrobić, żeby zwiększyć skuteczność sprzedaży swojego zespołu str. 22
  • Marcin Kowalik: Jak wybrałem program CRM dla multiagencji str. 22

Chubb przymierza się do zakupu Hartford Financial Services

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Chubb Limited, największy ubezpieczyciel majątkowy na świecie notowany na giełdzie, przedstawił ofertę przejęcia Hartford Financial Services Group. Ewentualna akwizycja byłaby największą transakcją w branży ubezpieczeniowej od roku i jedną z największych na przestrzeni ostatnich lat.

Oferta Chubb opiewa na 65 dolarów za akcję Hartford, płatne w większości gotówką. Łączna wartość przejęcia wyniosłaby 23,24 miliarda USD. Potencjalna akwizycja byłoby największą tego typu transakcją w globalnym sektorze ubezpieczeniowym od czasu ubiegłorocznego zakupu Willis Towers Watson przez Aon za 30 mld USD. Doszłoby do niej w momencie, w którym branża stoi w obliczu niebezpieczeństwa wypłacenia miliardów dolarów roszczeń z tytułu pandemii Covid-19.

Hartford potwierdził, że otrzymał ofertę przejęcia, ale nie ujawnił szczegółów finansowych oferty. Z kolei Chubb poinformował w komunikacie, że nie otrzymał jeszcze oficjalnej odpowiedzi na swoją propozycję. Zastrzegł też, że nie osiągnięto żadnego porozumienia w sprawie transakcji i nie można zagwarantować, że prowadzone rozmowy doprowadzą do przejęcia. A nawet jeśli zapadną uzgodnienia, to nie można zagwarantować warunków, struktury ani terminu transakcji.

Według danych Refinitiv kapitalizacja rynkowa Chubb na środowym zamknięciu wynosiła około 77,74 miliardów dolarów. Z kolei kapitalizacja Hartford plasowała się na poziomie 20,52 mld USD. Ubiegłoroczny przypis składki brutto pierwszego z ubezpieczycieli wyniósł 41 mld USD. Z kolei drugi zebrał 17,3 mld USD.

AM, news@gu.home.pl

(źródło: Chubb, Reuters)

Kongres Brokerów zaplanowany na wrzesień

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Zarząd Stowarzyszenia Polskich Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych wyznaczył datę tegorocznego Kongresu Brokerów. Dwudziesta trzecia edycja tradycyjnego spotkania branży brokerskiej ma odbyć się w dniach 15–17 września w Hotelu Gołębiewski w Mikołajkach.

SPBUiR podkreśliło, że formuła Kongresu Brokerów będzie uzależniona od aktualnej sytuacji epidemicznej z zachowaniem wszystkich obowiązujących reguł. Pierwotnie XXIII edycja spotkania miała odbyć się w ubiegłym roku, ale ze względu na pandemię Covid-19 była już kilkakrotnie przesuwana. W marcu 2020 roku, po ogłoszeniu pierwszych ograniczeń, zarząd Stowarzyszenia przełożył termin organizacji Kongresu na 7–9 października 2020 r.

Z kolei na posiedzeniu 12 maja zdecydowano, że spotkanie odbędzie się 26–28 maja obecnego roku. Z kolei w lutym 2021 r. SPBUiR postanowiło zorganizować imprezę we wrześniu.

Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku VIII Kongresu Polskiej Izby Ubezpieczeń. W marcu 2020 r. zarząd PIU podjął decyzję o przeniesieniu imprezy na 23–24 września. Jednak już 21 kwietnia Izba poinformowała, że ze względu na niepewność co do sytuacji epidemicznej w drugiej połowie roku i wynikającą z niej troskę o zdrowie uczestników, podjęła decyzję o przełożeniu VIII Kongresu na 5–6 maja 2021 r. Przebieg pandemii sprawił, że 25 stycznia ukazał się komunikat PIU, w którym organizacja poinformowała, że spotkanie odbędzie się w dniach 20–21 października tego roku w hotelu Sheraton w Sopocie. Jednocześnie zastrzegła, że jeśli sytuacja epidemiczna spowoduje konieczność zmiany terminu, natychmiast o tym poinformuje.

Artur Makowiecki

news@gu.home.pl

KUKE rośnie szybciej niż rynek

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń wynika, że w 2020 r. wartość obrotów handlowych objętych ochroną przez ubezpieczycieli należności wzrosła o 8%, do 575 mld zł. Stało się tak pomimo poważnych ograniczeń w funkcjonowaniu gospodarki z powodu pandemii. Jednocześnie wartość przypisu składki zebranej przez ubezpieczycieli należności wzrosła o 5%, do 761 mln zł. W tym samym czasie obroty w działalności komercyjnej KUKE objęte ubezpieczeniem wzrosły o prawie 25%, a składka przypisana o 33%.

Janusz Władyczak, prezes KUKE, zwraca uwagę, że po wybuchu pandemii pojawiła się obawa, że podobnie jak podczas poprzedniego globalnego kryzysu w 2008 r. instytucje finansowe drastycznie zmniejszą poziom zaangażowania w finansowanie przedsiębiorstw, by ograniczyć swoje ryzyko z powodu panującej niepewności. Takie postępowanie pogłębiłoby zapaść, doprowadzając do zatorów płatniczych, fali upadłości firm i w rezultacie wzrostu bezrobocia. W ocenie Janusza Władyczaka szybka reakcja państwa w postaci dostarczenia płynności zarówno sektorowi przedsiębiorstw, jak i finansowemu pozwoliła uniknąć takiej pułapki i w minionym roku firmy masowo nie straciły dostępu do ubezpieczenia kredytu kupieckiego. To zaś przyczyniło się do ograniczenia skali recesji w Polsce i powstrzymania fali niewypłacalności.

– W KUKE, obserwując sytuację na rynku, która z biegiem czasu się stabilizowała, i pozytywny wpływ działania instrumentów antykryzysowych na kondycję biznesu, zapewnialiśmy naszym klientom potrzebne finansowanie, umożliwiając im nie tylko przetrwanie trudnej sytuacji, ale i zwiększanie sprzedaży, co wielu z nich wykorzystało do wzmocnienia swojej pozycji rynkowej w kraju i zagranicą. Pozyskaliśmy również wielu nowych klientów, którzy odczuwali trudności z pozyskaniem ochrony dla swoich transakcji handlowych, a u nas ją uzyskali. W efekcie ubezpieczony przez KUKE obrót w działalności komercyjnej zwiększył się o prawie 1/4, czyli trzy razy więcej niż średnio na rynku, a składka przypisana brutto wzrosła sześć razy więcej. Jednocześnie wskaźnik szkodowości ukształtował się na rekordowo niskim poziomie – podkreśla prezes KUKE.

Janusz Władyczak zadeklarował, że w tym roku Korporacja nie zmienia swojego podejścia do rynku, choć ocenia, że przyniesie on więcej upadłości i restrukturyzacji (choć niekoniecznie w sektorach korzystających z ubezpieczenia należności) i większą szkodowość, niż to miało w wyjątkowym w tym aspekcie 2020 r.

(AM, źródło: KUKE)

Cyber oglądane z bliska

0
Źródło zdjęcia:: 123rf.com

Produkt znany w Polsce jako ubezpieczenie cyber albo ubezpieczenie ryzyk cybernetycznych już na wstępie generuje dylemat dotyczący określenia swojej postaci, gdyż nie jest zwykłym ubezpieczeniem dla firm, jak wiele innych. Wielu klientów nie będzie chciało zainteresować się produktem przez sam fakt, iż jest to kolejna umowa ubezpieczenia, a te są dalej postrzegane jako zbędne, niczym etui ochronne na stary, rzekomo niezniszczalny telefon marki Nokia.

Przykładowa spółka z o.o. zawiera umowy ubezpieczenia, kierując się zasadą niezbędnego minimum, często nie wierząc w samą ideę ubezpieczeń. Zainteresowanie jej tematem ubezpieczeń cyber, który jest stosunkowo nowy i niepopularny, nie jest proste, szczególnie wtedy, gdy przedsiębiorcy zmagają się ze skutkami pandemii i licznych lockdownów.

Jak więc zachęcić do produktu nowego, nieznanego i jednocześnie najbardziej istotnego w perspektywie kolejnych dekad? Jak zmienić kąt widzenia na ubezpieczenia cyber?

Cyber jako usługa

Warto na wstępie zaznaczyć, że temat umowy ubezpieczenia cyber, niekoniecznie zawsze będącej umową ubezpieczenia w czystej postaci przedstawionej w art. 805 k.c., to materiał na zupełnie inny artykuł, w którym podzielę się swoimi przemyśleniami.

Na potrzeby dzisiejszych rozważań spójrzmy na cyber z perspektywy ubezpieczeniowej, marketingowej i sprzedażowej – innymi słowy spróbujmy pokazać cyber tak, by nie wpadło do worka ubezpieczeń, których kupować nie musimy, bo nikt ich od nas nie wymaga.

Żeby spojrzeć na cyber jako produkt, a nie samą umowę ubezpieczenia, musimy znaleźć jego wartość dodaną dla przedsiębiorstwa. Wartością taką jest struktura wokół incident response albo event management (odpowiedzi na incydent lub zarządzania zdarzeniem).

Stworzenie przez ubezpieczyciela struktury podmiotów profesjonalnie zajmujących się incydentami, takimi jak wyciek danych, przestój systemu czy odpowiedź na wezwania organów administracji, zmienia perspektywę postrzegania ubezpieczenia. Dzięki odpowiednim strukturom partnerskim ubezpieczyciela klient w jednym miejscu może uzyskać pomoc odpowiednich profesjonalistów od razu w momencie wykrycia zdarzenia. Ubezpieczyciel jedynie zapłaci za te usługi. Leży to w końcu w jego interesie, bo większość tego typu działań ogranicza wysokość potencjalnej szkody i – co za tym idzie – kosztów finalnie poniesionych przez TU.

Potrzeba zbudowania odpowiedniej infrastruktury wynika z faktu, iż pozostawiony sam sobie incydent cybernetyczny, tak samo jak pozostawiony sam sobie pożar, będzie znacznie bardziej brzemienny w skutki niż ten ugaszony od razu. Różnica polega na tym, że przy pożarze możemy zadzwonić na numer alarmowy, a przy zdarzeniu cybernetycznym niekoniecznie.

Gros przedsiębiorstw nie będzie wiedziało, co tak naprawdę im się „pali” i jakiego rodzaju „strażak” jest im potrzebny. Stąd potrzeba, by klasyczny model likwidacji w znacznej mierze zastąpić modelem typu assistance i wspomóc klienta odpowiednimi specjalistami.

Cyber abonamentem medycznym dla firmy

Oczywiście sama pomoc w reakcji na zdarzenie, odpowiednie nim zarządzanie, komunikacja z organami administracji i podmiotami, których dotyczą dane, to nie wszystko. Sekcja ubezpieczenia BI w ramach cyber lub ta dotycząca odbudowania systemów i danych po zdarzeniu mają nieraz olbrzymie znaczenie dla dalszej działalności firmy, gdy wstępny kryzys jest już opanowany.

Bartłomiej Lewandowski

Niezależnie od tego, bardzo pomocne w przekonaniu polskiego rynku do ubezpieczeń cyber będzie reklamowanie ich jako odpowiednika abonamentu medycznego, ale dla firmy, nie dla pracownika. Tak samo jak w przypadku konkretnej dolegliwości szukamy odpowiedniego lekarza specjalisty, tak samo przy zdarzeniach niezbędna jest pomoc incident managera, który zdiagnozuje problem i zaangażuje odpowiednich specjalistów.

Podobnie jak przy zdrowiu ludzkim, przy zdrowiu naszych systemów i przy bezpieczeństwie danych możemy podejmować pewne działania sami. Nie zawsze będzie to jednak wystarczające. W pewnym momencie niezbędna jest pomoc wysoko wykwalifikowanego specjalisty. Dodatkowo warto mieć na uwadze fakt, że państwo nie wesprze nas w walce ze skutkami incydentu cybernetycznego strukturami na kształt wspomnianej straży pożarnej czy służby zdrowia.

Sceptycy mogą powiedzieć, że w abonamencie medycznym mamy wizyty kontrolne i nie musi z nami być źle, żeby z usługi skorzystać. W ramach ubezpieczenia cyber coraz częstszym elementem jest możliwość skorzystania z usług specjalistów także przed szkodą (ale po zawarciu umowy ubezpieczenia).

Jako kontrargument wskazałbym, że aby skorzystać ze wstępnej oceny specjalisty, dzięki temu, jak skonstruowany jest trigger w ubezpieczeniach cyber (mowa o stosunkowo nowym discovery based trigger, nie mylić z triggerem loss manifestation), w wielu wypadkach wystarczy jedynie przypuszczenie zajścia incydentu. Wiedząc, jak istotna jest wczesna reakcja, ubezpieczycielowi najczęściej opłaca się zweryfikować przypuszczenie wystąpienia zdarzenia samemu lub korzystając z usług profesjonalisty z branży technologicznej. Nawet wtedy, gdy przypuszczenie było błędne, ubezpieczony uzyska korzyść w postaci takiej usługi weryfikacyjnej.

Dobrze zbudowane infrastruktury incident response ubezpieczycieli będą dawały ubezpieczonym możliwość darmowego lub tańszego skorzystania z licznego rodzaju szkoleń dla pracowników (np. w zakresie RODO i postępowania z danymi wrażliwymi), audytów cyberbezpieczeństwa czy nawet testów penetracyjnych i pomocy w tworzeniu planów ciągłości działania czy polityki bezpieczeństwa danych.

Zmienione podejście do prezentacji ubezpieczenia poprzez budowanie analogii do abonamentu medycznego dla firmy czy uświadamianie, że najważniejszy w przypadku incydentu jest szybki dostęp do odpowiednich specjalistów, a nie ma co w tym zakresie liczyć na pomoc państwa, powinno branży ubezpieczeniowej znacznie pomóc w sprzedaży.

Co z tym RODO?

Ostatnie lata i zmiana przepisów związanych z bezpieczeństwem danych do pewnego stopnia pomogły we wstępnym rozpropagowaniu idei ubezpieczalnego ryzyka cyber. W mojej ocenie z perspektywy można jednak powiedzieć, że czas kształtowania sprzedaży cyber opartej na widmie roszczeń cywilnych za naruszenie bezpieczeństwa danych oraz kar administracyjnych, które i tak nie wszystkie są objęte ochroną, bo muszą mieć związek ze zdarzeniem cybernetycznym (jak np. wyciek danych), już minął.

Bynajmniej nie uważam tych zakresów ochrony za zbędne. Wręcz przeciwnie. Ubezpieczenie cyber zapewnia jednak dużo bardziej kompleksowe ujęcie problemu, a dopełnienie obowiązków w zakresie notyfikacji i koszty z tym związane to często tylko jeden z licznych problemów, jakie napotyka potencjalny ubezpieczony podczas zdarzenia cybernetycznego.

Firmom będzie również dużo łatwiej zrozumieć zagrożenie dla kontynuacji ich działalności, a także koszty i straty z tego wynikające, niż ryzyko nałożenia na nie kary.

Dlaczego pandemia może długofalowo pomóc?

Na koniec warto optymistycznie spojrzeć na przyszłość ubezpieczeń cyber. Biznes jest pod ciągłym wpływem cyfryzacji w zakresie produkcji, dystrybucji, sprzedaży i marketingu. Pandemia wiele firm zmusiła do pracy zdalnej i wysoce prawdopodobne jest, że część z nich na stałe na nią przejdzie.

Taki kierunek tylko potwierdza i umacnia przekonanie o nieuchronnej informatyzacji biznesu. To z kolei oznacza, że prędzej czy później ubezpieczenia cyber będą na czele ubezpieczeń majątkowych. Biznes ubezpieczamy przecież po to, by chronić jego składniki i zabezpieczyć ciągłość na wypadek szkody.

Kierując się tą zasadą, obserwując obecne trendy i biorąc pod uwagę fakt, iż wartość dóbr niematerialnych już dawno przekroczyła na świecie wartość dóbr materialnych, w przyszłości miejsce dla ubezpieczeń cyber jest tylko na podium. Bardzo możliwe, że na pierwszym miejscu.

Bartłomiej Lewandowski
prawnik, underwriter, broker – specjalista w zakresie ubezpieczeń cyber/tech/PI
współzałożyciel Great Dane Brokers

Co oznacza sukces lub porażka w sprzedaży

0
Adam Kubicki

Z ciekawością obejrzałem ostatnio kilka filmików dotyczących sprzedaży, które wyprodukował jeden z trenerów zajmujący się szkoleniami z prowadzenia rozmów handlowych z klientami. Zaprezentował wiele technik zamykania sprzedaży. Technika na Misia, technika na Zdzisia itp.

Tak się składa, że akurat przeprowadziłem cykl szkoleń dla osób zajmujących się sprzedażą ubezpieczeń komunikacyjnych i majątkowych.

Podczas pracy z uczestnikami zauważyłem, że zaprogramowano w nich niewłaściwy sposób rozumienia sukcesu i porażki w sprzedaży. Sukces pojawiał się wtedy, kiedy klient kupował ubezpieczenie, a porażki doświadczali, kiedy klient mówił „nie”.

Być może zastanawiasz się, co w tym złego. Według takiej definicji moi chwilowi podopieczni nie mieli nigdy poczucia pełnego sukcesu. Przecież niezależnie, jak jest się dobrym w sprzedaży, nie jest możliwe osiągnięcie stuprocentowej skuteczności. Za każdym razem, kiedy słyszysz „nie”, ponosisz porażkę. Nie zgadzam się z taką definicją. Teraz wytłumaczę dlaczego.

Klienci, których spotykamy, mają różną sytuację i oczekiwania. Dlaczego czasami nie masz szans na to, aby skorzystali z twoich usług?

  • Klient dostał propozycję od naszej konkurencji, która w znaczący sposób jest lepsza z poziomu składki lub zakresu. Zakładam oczywiście, że jej jakość jest porównywalna do naszej propozycji.
  • Klient ma pewien sposób patrzenia na świat (zestaw przekonań), który uniemożliwia pobudzenie jego emocji na podstawie wizji potencjalnego zagrożenia.
  • Klient doświadcza bieżących problemów finansowych i ogranicza wydatki tylko do tych, które musi ponieść.

Pewnie dałoby się jeszcze podać kilka kategorii, myślę jednak, że powyższe opisują 90% sytuacji, w których klient nie dokonał zakupu. Powyższe powody istnieją po stronie klienta i doradca nie ma szans na ich zmianę lub eliminację (chyba że chce za klienta zapłacić składkę).

Jeśli w takiej sytuacji doradca usłyszy od przełożonego, że brak sprzedaży to jego wina i porażka, pojawią się dwie reakcje.

W pierwszym przypadku zniechęci się do sprzedawania i będzie narzekał na klientów i swoją firmę (klienci są trudni i nie chcą kupować, a nasza oferta jest słaba).

W drugim przypadku narzekanie menedżera zmotywuje doradcę do intensywnego przekonywania klienta na siłę. Efektem tego nie będzie zakup, tylko rozdrażnienie klienta i ucieczka z „miejsca wypadku”.

Podam teraz przykład mojego doświadczenia takiego procesu w roli klienta. Jakiś czas temu zdecydowałem się na zmianę operatora telefonii komórkowej. W miejscu, gdzie mieszkam, sygnał dotychczasowej sieci zaczął zanikać, pogarszając komfort prowadzenia rozmów telefonicznych w domu. Poprzez testy kart różnych operatorów okazało się, że jedna z sieci ma wystarczająco silny sygnał. Poszedłem do najbliższego oddziału/przedstawicielstwa tej firmy. Przedstawiłem doradcy moją sytuację i oczekiwania (chodziło o przepisanie czterech numerów komórkowych i jednego abonamentu internetowego). Doradca zaczął dodatkowo proponować mi internet stacjonarny. Mam już Neostradę w domu, więc grzecznie podziękowałem. I tu zaczęła się moja gehenna.

Sprzedawca zaczął wykazywać wyższość jego oferty nad moim obecnym usługodawcą i dalej aktywnie proponował internet, dokładając do niego zewnętrzną antenę z opcją płatności za nią w abonamencie. Potem zaatakował mnie ofertą telewizji cyfrowej.

Chciałbym, abyś dobrze mnie teraz zrozumiał. Nie ma niczego złego w tym, że doradca proponuje dodatkowe usługi! Wszystko jest OK do czasu, kiedy „nie słyszy odmowy” i dalej próbuje wciskać swoją propozycję, stosując techniki sprzedażowe. Przecież odmowa klienta to porażka, nie można tego tak zostawić. Niestety praktyka pokazuje, że doradca, który w ten sposób pracuje z klientem, nie osiąga upragnionego sukcesu. Dzieje się wręcz odwrotnie.

W moim przypadku doradca zniechęcił mnie do korzystania z usług tej firmy. Wyszedłem ze słowami na ustach: „muszę się jeszcze zastanowić”.

Myślę, że to był przykład pokazujący, jak zachowanie doradcy może zniechęcić klienta, który przyszedł z intencją zakupu!

Trzy tygodnie później pojawiłem się w tej galerii, będąc na zakupach. Przez szybę zobaczyłem, że w sali obsługi klienta nie ma mojego „ulubieńca”. Stwierdziłem, że jeszcze raz zaryzykuję, i wszedłem do środka.

Tym razem przyjęła mnie miła pani. Wypytała o potrzeby i przedstawiła właściwą propozycję. Spytała oczywiście o potrzebę internetu stacjonarnego i telewizji cyfrowej. Kiedy wytłumaczyłem, że z mojego internetu jestem zadowolony, a ich propozycja telewizji nie zawiera ważnego dla mojej żony kanału, doradczyni znów skupiła się na mojej potrzebie.

Uważam, że może zaliczyć nasze spotkanie do swoich sukcesów. Nawet jeśli w danej chwili z powodów obiektywnych nie podjąłbym decyzji na tak, zostałaby w mojej pamięci sympatyczna atmosfera rozmowy i profesjonalizm doradcy. A to już dobry prognostyk dla moich przyszłych decyzji zakupowych.

Adam Kubicki

adam.kubicki@indus.com.pl

E-polisa w TUW „TUW”

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

TUW „TUW” uruchomiło nową funkcjonalność w sprzedażowym systemie informatycznym. Usługa pod nazwą E-polisa w TUW „TUW” umożliwia zawarcie umowy ubezpieczenia bez konieczności wychodzenia z domu.

Agenci ubezpieczeniowi współpracujący z TUW „TUW” po przeprowadzeniu analizy potrzeb klienta przygotowują w systemie sprzedażowym ofertę i przekazują do niej link na adres mailowy ubezpieczającego. Po akceptacji oferty i opłaceniu składki ubezpieczeniowej za pośrednictwem PayU następuje automatyczne wystawienie polisy i przekazanie drogą mailową ubezpieczającemu.

W usłudze E-polisa w TUW „TUW” zastosowane zostały nowoczesne standardy zdalnej obsługi członków towarzystwa przy udziale agentów ubezpieczeniowych.

Z nowej funkcjonalności mogą obecnie skorzystać członkowie towarzystwa zainteresowani ubezpieczeniami komunikacyjnymi. W przyszłości planowane jest udostępnienie pozostałych produktów masowych oferowanych przez towarzystwo.

(AM, źródło: TUW „TUW”)

HoppyGo wynajmie auto z ubezpieczeniem AXA

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Działająca na czeskim rynku usług car-sharingu peer-to-peer firma HoppyGo uruchamia pierwszą tego typu platformę w Polsce. Pojazdy na czas wynajmu będą ubezpieczone przez AXA (wkrótce UNIQA).

HoppyGo to innowacyjna platforma otwartego car-sharingu, umożliwiająca wynajem aut w formule peer-to-peer (P2P). W odróżnieniu od tradycyjnego car-sharingu, nie wprowadza do obiegu nowych pojazdów, a pozwala na lepsze wykorzystanie już posiadanych zasobów. W Czechach na platformie HoppyGo zarejestrowanych jest już przeszło 100 tys. użytkowników, którzy mają dostęp do bazy ponad 2300 aut. Po sukcesie firmy w Czechach, przyszedł czas na ekspansję – w czasach Covid prywatny samochód wciąż jest uznawany za najbezpieczniejszy środek transportu. HoppyGo chce zmienić sposób myślenia o posiadaniu i użytkowaniu aut także na rynku polskim.

– Car-sharing w formule peer-to-peer może zmniejszyć liczbę samochodów, które według wielu źródeł stoją nieużywane przez 95% czasu. Dzięki temu dotychczasowe zasoby będą znacznie lepiej wykorzystane. Właściciele aut mogą udostępniać swoje pojazdy innym użytkownikom, jednocześnie na tym zarabiając, a osoby, które nie posiadają samochodu, mają szansę korzystać z usługi wynajmu P2P – komentuje Piotr Boguszewski, Country Manager HoppyGo Poland. – Dzięki współpracy z AXA wynajem w ramach platformy HoppyGo jest ubezpieczony – dodaje.

(AM, źródło: Newseria)

18,350FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie