Blog - Strona 1295 z 1524 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 1295

Jak właściwie ubezpieczyć mieszkanie?

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Ze statystyk wynika, że ochrona mieszkań stała się w Polsce popularna. – Problem w tym, że właściciele często ubezpieczają swoje mienie w niewłaściwy sposób, nieraz nieświadomie ograniczając ochronę. Przykładem jest celowe zaniżanie sumy ubezpieczenia, aby zapłacić mniejszą składkę. A to złudna oszczędność, bo w przypadku największych szkód wypłacone odszkodowanie może nie wystarczyć na pokrycie strat – mówi Andrzej Paduszyński, dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Indywidualnych Compensa TU.

Potwierdzeniem słów eksperta jest to, co przydarzyło się niedawno właścicielowi niedużego domu na Podlasiu, który szukając oszczędności, ubezpieczył dom na 150 tys. zł. Za polisę zapłacił co prawda kilkadziesiąt złotych mniej, ale 150 tys. zł odszkodowania nie wystarczyło na odbudowę.

– Ten przykład pokazuje, że błędy popełniane przy zakupie ubezpieczenia mogą drogo kosztować. Trzeba też pamiętać, że wartość mienia podaje ubezpieczycielowi właściciel nieruchomości. Tym samym decyduje, jakie maksymalne odszkodowanie dostanie po ewentualnej szkodzie – dodaje Andrzej Paduszyński.

Ekspert zwraca uwagę, że podstawową zasadą przy zakupie polisy jest wybór rzeczywiście potrzebnej ochrony.

– Dom to nie tylko cztery ściany i dach, ale także wszystko to, co się w nim znajduje. Jest to zarówno wyposażenie wnętrz, jak i meble, sprzęt RTV i AGD, dzieła sztuki, odzież czy książki. Przy zakupie polisy nie zapominajmy zatem o ubezpieczeniu ruchomości domowych. Zarówno od zniszczenia, jak i kradzieży z włamaniem – radzi Andrzej Paduszyński.

Prawidłowe oszacowanie wartości przedmiotów w domu sprawi, że w razie strat odszkodowanie wystarczy na zakup czy naprawę tego, co zostało zniszczone, uszkodzone czy skradzione.

Zakup polisy z odpowiednio wysoką sumą ubezpieczenia i zakresem ochrony nie musi oznaczać, że składka będzie wysoka. Są sposoby na obniżenie jej wysokości.

Kluczowa sprawa to odpowiednie zabezpieczenia, zarówno na wypadek włamania, jak i przeciwpożarowe.

– Za polisę zapłacimy mniej także wtedy, gdy kupimy ubezpieczenia w pakiecie, np. mieszkaniowe i komunikacyjne razem. Na oszczędność można liczyć również w przypadku jednorazowej zapłaty składki rocznej oraz w razie bezszkodowej kontynuacji ubezpieczenia – podaje Andrzej Paduszyński.

(AM, źródło: Compensa)

Lloyd’s: Produkty muszą być zrozumiałe

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Ubezpieczyciele ponieśli szkody reputacyjne, ponieważ skomplikowane produkty są trudne do zrozumienia dla ubezpieczanych firm i w rezultacie o tym, czy polisa obejmuje ochroną sytuację pandemii, musi rozstrzygać sąd, jak to dzieje się m.in. w Wielkiej Brytanii, Francji i USA – przestrzega Lloyd’s. W odpowiedzi na pandemię apeluje też o prostsze produkty.

– Branża ubezpieczeniowa musi pilnie ocenić, jak może lepiej obsługiwać swoich klientów i wspierać ich – oświadczył dyrektor Lloyd’s John Neal. Według niego nakazem jest budowanie prostszych produktów ubezpieczeniowych, które łatwiej zrozumieć.

W specjalnym raporcie Lloyd’s zawarte są rekomendacje dotyczące uproszczenia produktów. Wymienia się tam m.in. przeprowadzenie przez ubezpieczycieli „przeglądu językowego” dokumentów polisowych, inwestowanie w nowe produkty, takie jak ubezpieczenia parametryczne z natychmiastową wypłatą po wystąpieniu określonego triggera i angażowanie klientów w projektowanie produktu.

Działania te stanowią efekt wniesienia przez FCA pozwu przeciwko ośmiu ubezpieczycielom (w tym z rynku Lloyd’s) w sprawie ubezpieczenia firmy na wypadek przerw w działalności. Od rozstrzygnięcia na korzyść ubezpieczonych ubezpieczyciele odwołali się do sądu apelacyjnego. Sprawa jest bacznie obserwowana za granicą.

(AC, źródło: Reuters)

Gazeta Ubezpieczeniowa nr 42/2020

0

Dodatek specjalny BROKER:

  • Jan M. Maszczyński, Rożek Brokers Group: Ilu brokerów może reprezentować klienta? – str. 6
  • Tomasz Schubert, Compensa: Klienci korporacyjni oczekują indywidualnego traktowania – str. 7
  • Izabela Król, UNIQA: Bajki robotów i inne opowiadania – str. 9
  • SPBUiR: Szkolenia Stowarzyszenia Brokerów – str. 10
  • Grzegorz Waszkiewicz, BezpieczenstwowBiznesie.pl: PPK. Odliczanie do 27 października – str. 11
  • Insurance Europe: IDD. Gwarancja działania dystrybutorów w najlepszym interesie klientów – str. 12

Poza tym w numerze:

  • Artur Makowiecki: Podsumowanie tygodnia. Sąd Najwyższy definitywnie rozstrzygnie problem zadośćuczynień – str. 2
  • Grzegorz Podleśny, Piotr Kondratowicz, Sollers Consulting: Mobilny wymiar ubezpieczeń – str. 3
  • Dominik Mazur, TakesCare: Zmiana kierunku myślenia w ubezpieczeniach zdrowotnych – str. 4
  • Anna Pawłowska: PZU Dla Zarządzających Spółkami – oferta PZU dla mniejszych spółek – str. 5
  • Carefleet: Sektor MŚP rewiduje budżety flotowe – str. 13
  • Mondial Assistance: Cyber Casco – hybryda cyberpolisy i oprogramowania – str. 14
  • UFG: Kary rosną, a kierowcy i tak jeżdżą bez OC – str. 15
  • Tempo prac nad szczepionką niebezpiecznie szybkie? – str. 16
  • Waldemar Szubert, Kancelaria Ryszewski Szubierajski: Wysokość szkody obsługiwanej bezgotówkowo – str. 17
  • Radosław Kaczorek, Grant Thornton: Phishing – największe zagrożenie dla cyberbezpieczeństwa – str. 18
  • dr Stanisław Kuta, Alwis & Secura: Sumy gwarancyjne w ubezpieczeniu zawodowej OC – str. 19
  • dr Jerzy Podlewski: Ryzykonomia. Cienka, czerwona linia – str. 20
  • Sławomir Dąblewski: Telemedycyna tak, ale… – str. 21
  • Adam Kubicki: Jak pomóc agentowi w uruchomieniu dodatkowej sprzedaży – str. 22
  • Tomasz Sędzimir: W poszukiwaniu kompetencji skutecznej sprzedaży – str. 22
  • Tomasz Domalewski, Leadenhall: Dr Jekyll & Mr Hyde. Dwa oblicza Mount Everestu – str. 24

UNIQA zakończyła przejęcie towarzystw AXA i zmieni prezesa

0
Marcin Nedwidek

UNIQA przejęła spółki AXA w Polsce, w Czechach i na Słowacji. Tym samym grupa dokonała największego zakupu w swojej historii firmy. Na czele podmiotu, który powstanie po prawnym połączeniu spółek AXA i UNIQA stanie Marcin Nedwidek.

– Od 20 lat z powodzeniem działamy w Europie Środkowej i Wschodniej. Kraje w tym regionie Europy są dla nas ważne. Dzięki zakupowi firm AXA, których rentowna działalność i pełna oferta produktów doskonale pasują do naszej długoterminowej strategii rozwoju,  jesteśmy obecnie jedną z wiodących grup ubezpieczeniowych w  Europie Środkowej i Wschodniej – komentuje Andreas Brandstetter, prezes Grupy UNIQA.

Zakup spółek AXA umacnia pozycję rynkową UNIQA na rynkach Europy Środkowej i Wschodniej (CEE). Zarówno w Polsce, jak i w Czechach oraz na Słowacji grupa należy obecnie do pierwszej piątki ubezpieczycieli. Dzięki przejęciu UNIQA zyskuje 5 mln nowych klientów (po akwizycji ich łączna liczba przekroczyła 15 mln) i 800 mln euro nowej składki.

UNIQA wśród głównych rozgrywających w Polsce

W Polsce UNIQA stała się nowym właścicielem pięciu spółek. Są to AXA Ubezpieczenia Towarzystwo Ubezpieczeń i Reasekuracji, AXA Życie Towarzystwo Ubezpieczeń, AXA Polska, AXA Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych i AXA Powszechne Towarzystwo Emerytalne. Po transakcji, która w Polsce nie obejmuje innych firm działających pod marką AXA: AXA Partners, AXA Assistance ani AXA XL austriacka firma stała się piątą co do wielkości grupą ubezpieczeniową w Polsce.

Marcin Nedwidek na czele nowej grupy

Nową organizacją, po prawnym połączeniu spółek AXA i UNIQA pokieruje Marcin Nedwidek, obecnie członek zarządu AXA odpowiedzialny za obszar klienta indywidualnego. Powołanie nowego prezesa wymaga wcześniejszej zgody Komisji Nadzoru Finansowego. Obecny prezes UNIQA Polska, Jarosław Matusiewicz, również pozostanie w firmie i obejmie ważną rolę w zarządzie połączonych spółek.

– Dbając o 5 milionów klientów oraz generując przypis składki wart niemal 4 mld zł, wchodzimy razem do ścisłej czołówki polskiego rynku ubezpieczeń. Liczę, że razem z zespołem połączonych firm uda nam się z sukcesem przeprowadzić proces integracji oraz umocnić długoterminową pozycję Grupy UNIQA w Polsce – mówi Marcin Nedwidek.

Szybkie przejęcie w czasach pandemii

UNIQA ogłosiła przejęcie spółek AXA w Polsce, w Czechach i na Słowacji, pod warunkiem uzyskania niezbędnych zgód regulatorów, na początku lutego obecnego roku. Wartość transakcji wyniosła około 1 mld euro i jest to największy zakup firmy w historii grupy, jak i największe, jak do tej pory, przejęcie dokonane przez austriacką firmę ubezpieczeniową w regionie CEE. Po udzieleniu wszystkich niezbędnych zezwoleń transakcja została formalnie zakończona. Przejęcie nie wymagało podwyższenia kapitału. Zakup został sfinansowany ze środków własnych oraz emisji 10-letnich obligacji uprzywilejowanych o wartości 600 mln euro. Mimo trudnej sytuacji i obowiązujących ograniczeń w podróżowaniu, zmiana własnościowa została realizowana w ciągu ośmiu miesięcy. Nawet po dokonaniu przejęcia UNIQA jest nadal bardzo dobrze dokapitalizowana. Agencja ratingowa Standard & Poor’s potwierdziła rating „A” dla długoterminowej wypłacalności i wiarygodności finansowej UNIQA.

Mimo obecnego kryzysu związanego z Covid-19 i faktu, że firmy współpracują głównie zdalnie, kluczowym zagadnieniem jest szybkie połączenie lokalnych spółek pod jedną marką.

– Integracja nowych firm zostanie przeprowadzona szybko. W ostatnich miesiącach opracowaliśmy szczegółowy plan integracji i wdrożymy go tak szybko, jak to możliwe. Zgodnie z naszą strategią jednej marki w najbliższych miesiącach rozpoczniemy rebranding nowych spółek, aby móc jak najszybciej powitać klientów i pracowników w świecie UNIQA. Cieszymy się, że dzięki przejęciu zyskaliśmy wielu nowych ekspertów. Razem możemy jeszcze lepiej wykorzystać potencjał wzrostu tych rynków i dalej zwiększać rentowność biznesu UNIQA w Europie Środkowej i Wschodniej – komentuje Wolfgang Kindl, członek zarządu ds. rynków międzynarodowego Grupy UNIQA.

Artur Makowiecki
news@gu.home.pl

Październikowe szkolenia SPBUiR

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

29 września Stowarzyszenie Polskich Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych (SPBUiR) rozpoczęło cykl szkoleniowy 2020/2021. Szkolenia realizowane w trybie online są skierowane zarówno do brokerów, jak i do innych pośredników działających w różnych kanałach dystrybucji.

Najbliższe szkolenie odbędzie się 20 października. Poprowadzi je prof. dr hab. Jan Byrski, zaś wystąpienie będzie nosić tytuł „Wymagania prawne związane ze stosowaniem Komunikatu UKNF z 23 stycznia 2020 r. dotyczącego przetwarzania przez podmioty nadzorowane informacji w chmurze obliczeniowej”. Rejestracja na szkolenie jest możliwa za pośrednictwem poniższego linku:

Trzy dni później (23 października) odbędzie się szkolenie z udziałem prof. dr hab. Małgorzaty Serwach zatytułowane „Znowelizowane prawo medyczne, odpowiedzialność podmiotów leczniczych, POZ, personelu medycznego oraz samych zakażonych w dobie Covid-19 – tendencje i kierunki zmian”. Rejestracja na szkolenie jest możliwa za pośrednictwem poniższego linku:

Ostatnie październikowe szkolenie odbędzie się 27 dnia tego miesiąca. Wykład p.t. „OC za produkt i jego ubezpieczenie” poprowadzi prof. dr hab. Katarzyna Malinowska. Rejestracja na szkolenie jest możliwa za pośrednictwem poniższego linku:

Po zakończeniu każdego szkolenia dostępny będzie test sprawdzający przyswojoną wiedzę. Link do testu znajduje się pod oknem wideo, ale aktywny będzie dopiero po zakończeniu szkolenia.

Test będzie dostępny w czasie godziny po zakończeniu szkolenia i składa się z 5 losowo wybranych pytań z opcją zaznaczenia „tak” lub „nie”. Test zaliczają 3 poprawne odpowiedzi (60%). Czas wypełniania testu – do 30 minut.

Certyfikaty zaświadczające o ukończeniu szkolenia zostaną przekazane uczestnikom drogą elektroniczną – będą dostępne po zalogowaniu się na stronę szkolenia. Informacja o możliwości pobrania certyfikatu zostanie podana na stronie polbrokers.pl.

SPBUiR zadeklarowało, że w obecnym cyklu utrzymuje ceny szkoleń na dotychczasowym poziomie. Organizacja przewiduje, że w cyklu 2020/2021 przeprowadzi 20–25 szkoleń.

Stowarzyszenie przypomniało też o ustawowym obowiązku udziału brokerów w szkoleniach zawodowych. W myśl ustawy o dystrybucji ubezpieczeń, kolejny okres objęty wspomnianym obowiązkiem kończy się wraz z końcem bieżącego roku kalendarzowego.

(AM, źródło: SPBUiR)

Dlaczego x-selling jest taki trudny, skoro jest taki prosty

0
Adam Kubicki

Nie od dziś mówi się, że największy koszt w sprzedaży to koszt pozyskania nowego klienta. Albo trzeba wydać ogromne pieniądze na marketing, albo zapłacić sowicie sprzedawcy za znalezienie i przekonanie do zakupu klienta. Dlatego w wielu firmach dba się o to, aby raz pozyskany klient został klientem na zawsze.

Jest jednak w tym wszystkim jeszcze jeden element, który może wpłynąć na zwiększenie sprzedaży. I jest to tak zwany potencjał zakupowy klienta. W przypadku ubezpieczeń jest to suma jego potrzeb ubezpieczeniowych liczona łączną składką, jaką wydaje on lub powinien wydawać na swoje ubezpieczenia.

Pisząc swoje, mam na myśli nie tylko klienta indywidualnego, ale również klienta firmowego. Niestety w większości miejsc w naszej branży poziom wysycenia klienta jest relatywnie niski w stosunku do jego potencjału. Albo w ogóle nie korzysta z pewnych rozwiązań ubezpieczeniowych, które tak naprawdę powinien posiadać, albo jego ubezpieczenia są rozproszone pomiędzy kilku pośredników. Dzieje się tak najczęściej nie z woli klienta, ale z braku profesjonalnego i skutecznego procesu sprzedaży krzyżowej w firmach.

Oczywiście x-selling polegający na tym, że jednocześnie sprzedajemy „mydło i powidło”, jest raczej słabym rozwiązaniem. Przykładem są tu sieci telefonii komórkowej, które ze względu na drastycznie obniżone ceny usług zmuszone zostały, w celu zachowania rentowności, do sprzedaży prądu czy pakietów medycznych.

Wracając na podwórko ubezpieczeń, mnogość rodzajów ubezpieczenia daje wiele szans na dodatkową sprzedaż, dalej kojarzoną z podstawową aktywnością pośrednika czy agenta sieci własnej firmy ubezpieczeniowej.

Niestety okazuje się, że głównym problemem nie są systemy czy oferta, ale osoby, które miałyby rozszerzyć zakres działań sprzedażowych. Najczęściej agenci, doradcy, przedstawiciele i wszyscy pozostali, którzy zajmują się sprzedażą ubezpieczeń, tkwią w określonych nawykach sprzedażowych, które wypracowali przez wiele lat. Dodanie czegoś nowego stoi najczęściej w sprzeczności z tymi nawykami i praktycznie „nie działa”.

Pamiętam, jak osoby zajmujące się sprzedażą polis z funduszem inwestycyjnym były namawiane do sprzedaży ochrony lub polis z gwarantowaną sumą ubezpieczenia na dożycie. Wysiłek, który firmy ponosiły na proces zachęcania do sprzedaży, w żaden sposób nie był rekompensowany przez wyniki sprzedażowe.

Warto pamiętać, że przedstawiciel, idąc do klienta, chciał sprzedać i zarobić, a najłatwiej było mu sprzedać to, na czym znał się najlepiej i do czego miał największe przekonanie. I tak jest zawsze. Życie albo majątek, ubezpieczenie albo oszczędzanie. Spotykam się nawet z sytuacją, kiedy w ramach jednej potrzeby klienta agenci mają wąską specjalizację. Na przykład jedni sprzedają grupę otwartą, a drudzy ubezpieczenie indywidualne. Lub jedni opierają ideę oszczędzania na funduszach, a drudzy na polisach gwarantowanych. À propos oszczędzania, o IKZE myśli jeszcze mniej doradców. Jednak to już chyba nie problem idei, tylko wynagrodzenia pośrednika.

Jeszcze większy problem pojawia się wtedy, gdy do sprzedaży ubezpieczeń namawiamy doradców z sektora bankowego. Mimo że bankowość i ubezpieczenia brzmią jak branże pokrewne, klimat biznesowy jest w nich zupełnie różny. W banku najczęściej panuje sprzedaż transakcyjna, oparta na masowym oferowaniu produktu, gdzie ilość prób tworzy wynik. To, czy klient potrzebuje rozwiązania i w jakim stopniu, jest mało ważne. Doradca najczęściej dostaje określony cel (liczba sprzedanych kart kredytowych, kont, kredytów gotówkowych) i ma go zrealizować, obojętnie jakimi metodami. Piszę obojętnie, bo sam nie raz zakładałem konto lub brałem kartę kredytową na prośbę znajomych z banków, tylko po to, aby po jakimś czasie zlikwidować zakupione usługi.

Wyobraźmy sobie, jak w takim klimacie sprzedażowym doradca ma skutecznie sprzedawać ubezpieczenia?

Jak wiemy, ubezpieczenie jest oparte na konkretnej potrzebie, którą niejednokrotnie trzeba jeszcze pobudzić. Ze sprzedażą opartą na oferowaniu produktów klientom sprzedaż ubezpieczeń ma niewiele wspólnego.

Jednak jestem pewien, że sprawa nie jest stracona. Brałem udział w kilku projektach, gdzie udało się z satysfakcjonującym efektem wprowadzić rozszerzoną sprzedaż, utrzymując jednocześnie zadowolenie sprzedawców, klienta i wysoką jakość. Wskutek tego opracowałem gotową recepturę wdrażania idei x-sellingu do sieci sprzedaży, o której opowiem w następnym artykule.

Adam Kubicki
adam.kubicki@indus.com.pl

Co się dzieje w grupówkach

0
Marta Zdzińska

Od kilku miesięcy zastanawiamy się, jak epidemia wpłynie na naszą firmę i na branżę ogółem. Już na wiosnę dzieliliśmy się przewidywaniami w tym temacie, a teraz możemy się już podzielić nie tym, co się nam wydaje, że będzie się działo, ale zmianami i trendami, które na co dzień zauważamy we współpracy z klientami.

UBEZPIECZENIA NA ŻYCIE

Nowi gracze na rynku i nowe odsłony starych graczy

W ostatnim czasie na rynku życiówek zaczął się spory ruch. Mimo że ten rynek wydaje się dość mocno nasycony (zdecydowanie więcej firm), to jednak tutaj wiele się dzieje pod kątem ofert.

Ostatnie zapytania wysyłaliśmy do zdecydowanie większej liczby firm ubezpieczeniowych – część z nich to zupełnie nowi gracze, np. oferta grupówki Signal Iduna z Aegonem, jeszcze inni wrócili z dalekiej podróży i robią nowe otwarcie w życiówkach.

Analizujemy te oferty i sprawdzamy, czy pojawiły się jakieś nowe rozwiązania i innowacyjne podejście. Wielu ubezpieczycieli zapowiada obecnie zmiany w swoich produktach, nowe o.w.u. itp., będziemy z pewnością się z tymi zmianami zapoznawać, być może ktoś nas pozytywnie zaskoczy.

Mali klienci rządzą

Zdecydowanie w okresie po lockdownie wysłaliśmy najwięcej zapytań dla małych i średnich grup na ubezpieczenie na życie. Od zapytań dla nawet sześciu osób przez kilkanaście do kilkudziesięciu. Firmy poniżej 100 osób masowo zainteresowały się życiówkami.

Również nasi dotychczasowi klienci, którzy korzystali tylko z ubezpieczeń zdrowotnych, zaczęli zauważać zainteresowanie swoich pracowników życiówką. To jest bardzo ciekawy temat, ponieważ widoczne dla mnie jest mniejsze zainteresowanie takimi grupami wśród ubezpieczycieli – szczególnie tymi do 30 osób.

Dla nas jako dla brokera, który specjalizuje się w grupówkach, też teoretycznie wymarzonymi klientami będą zawsze więksi, w praktyce jednak cieszy nas bardzo dywersyfikacja portfela i coraz większa liczba małych i średnich firm w gronie klientów.

Wzrost świadomości ubezpieczeniowej

Zmiana, która mnie cieszy najbardziej, to wzrost zainteresowania wśród klientów tym, co posiadają w swojej życiówce, oraz podejście do zakresu ubezpieczenia. Wielokrotnie już podkreślałam, że jestem fanką ubezpieczenia na życie, które skupia się na zdrowiu i życiu ubezpieczonego, a nie na śmierci teściowej.

Bardzo często namawiam klientów, żeby to właśnie świadczenie za zgon, uszczerbek czy ciężką chorobę był tym, co decyduje o ocenie oferty. Obecnie zdecydowanie ten kierunek bardziej przekonuje klientów. Mam wrażenie, że jednak za sprawą pandemii troszkę się przestraszyliśmy i wiele osób zaczęło się zastanawiać nad tym, jakie zabezpieczenie finansowe dla swojej rodziny posiadają na wszelki wypadek.

UBEZPIECZENIA ZDROWOTNE

Telemedycyna – hit czy kit

Największą zmianą, która zaszła na rynku zdrowotnym w czasie lockdownu i po nim, jest rozwój telemedycyny. Gdy jeszcze rok temu rozmawialiśmy o tym elemencie ofert u ubezpieczycieli, wszyscy zakładali, że raczej jest to rozwiązanie, które popularność będzie zdobywało na przestrzeni kilku najbliższych lat. Koronawirus sprawił, że telemedycyna w Polsce przeżyła ogromny boom, tylko czy to raczej hit sezonu, czy kit?

Mam wrażenie, że ten temat ma zagorzałych zwolenników i przeciwników, niestety obawiam się, że zwolennicy to głównie ubezpieczyciele lub dostawcy usługi medycznej, a przeciwnicy to klienci. Dlaczego tak uważam?

Z punktu widzenia ubezpieczyciela to jest oczywiście świetna sprawa, podejrzewam, że usługa lekarza na telemedycynie jest tańsza niż stacjonarna obsługa pacjentów w gabinecie, w dodatku niektórzy dostawcy nie dają możliwości wybrania lekarza, z którym się można zdzwonić – sama miałam sytuację, w której umówiłam telewizytę i zadzwonił do mnie inny lekarz niż ten, którego wybrałam w systemie. Ubezpieczyciel nie ma już problemu z tym, że jeden lekarz danej specjalizacji ma pełen grafik na dwa miesiące, a drugi siedzi i czeka na klientów.

Z punktu widzenia klienta sprawa nie jest już tak oczywista. Na pewno bardzo wygodne jest to, że można się zdzwonić z lekarzem i dostać e-receptę na jakiś lek – np. w przypadku nasilenia alergii czy innego zdarzenia, przy którym sami wiemy, co się dzieje.

Problem pojawia się jednak, kiedy klienci są wrzucani na telewizytę na siłę przy każdej sytuacji, nawet kiedy sami odczuwają, że powinien ich zobaczyć lekarz. Ostatnio rozmawiałam ze znajomą, która powiedziała, że u nich w firmie zmieniają ubezpieczyciela tylko dlatego, że aktualny bardzo ogranicza możliwość odbywania wizyt w placówce i wymusza wręcz telewizyty, a wiele osób nie czuje się pewnie i komfortowo z tak postawioną diagnozą i przyjmowaniem na jej podstawie leków.

To jest właśnie ten element, w którym telemedycyna jest wadą, a nie zaletą w opiece medycznej. Wiemy, że to przyszłość, chociażby z powodu problemów z liczbą lekarzy w Polsce, jednak trzeba pamiętać, że klient musi czuć pewne zaufanie do lekarza i to zupełnie naturalne, że kiedy dzieje się coś złego z jego zdrowiem, ma opory przed uwierzeniem, że ktoś po rozmowie telefonicznej go zdiagnozuje.

Na pewno jakimś rozwiązaniem jest tak popularne słowo jak hybryda, czyli porada telefoniczna jak najbardziej, ale też ten komfort, że gdy czuję, że jednak chcę się zobaczyć z lekarzem, to taką możliwość mam. I na pewno powinno mieć to odzwierciedlenie w wysokości płaconej składki.

Ubezpieczenie zdrowotne w kafeteriach z benefitami

Ciężko powiedzieć, czy to już trend, ale coraz częściej spotykamy sytuację, w której pracodawca „daje” pracownikowi określoną kwotę na benefity, a pracownik decyduje, na co ją wyda. Ma do wyboru np. kartę sportową, jakąś kartę kulturalną i ubezpieczenia.

Problem z takimi rozwiązaniami jest taki, że niby jest to ubezpieczenie fundowane przez pracodawcę, co powinno pozytywnie wpływać na partycypację i składkę, ale jednocześnie jest to ubezpieczenie dobrowolne, ponieważ pracownik decyduje, na co określoną kwotę przekaże.

Odbija się to raczej negatywnie na otrzymywanych ofertach, które albo zakładają nieosiągalną partycypację, albo są po prostu bardzo drogie.

I jest to trudna sytuacja, ponieważ z jednej strony trzeba zrozumieć ubezpieczycieli – ryzyko, że przystąpią osoby, które bardzo intensywnie korzystają z usług medycznych, jest dużo wyższe niż przy typowym fundowanym programie, z drugiej strony pracodawca też chce dawać pracownikom możliwość realnego wyboru, jaki benefit chcą mieć.

Jestem ciekawa, w jakim to będzie szło kierunku, na razie umieszczanie w ten sposób ubezpieczenia zdrowotnego nie wychodzi zbyt korzystnie ani dla ubezpieczyciela, który ma duże ryzyko, ani dla pracodawcy, bo można by było taki sam zakres otrzymać taniej, gdyby była to opieka fundowana wszystkim.

Rozwój technologiczny w grupówkach

Już na koniec chciałabym zwrócić uwagę na coś, w co my w Certo Broker wierzymy od samego początku – potrzebę zmian technologicznych w ubezpieczeniach grupowych.

Pandemia pokazuje, że narzędzia informatyczne są absolutnie niezbędne zarówno w procesie wdrożenia programu, jak i bieżącej obsługi. Ujawnił to czas, kiedy pracownicy nie mieli możliwości udania się do pokoju pani kadrowej i dopytania o pewne rzeczy albo odebrania papierowej deklaracji.

Udostępnienie informacji i dokumentu online pozwalało pracownikom w tym trudnym okresie uzyskać wszystkie informacje, sprawdzić, co posiadają w zakresie ubezpieczenia, i zdecydować się na ewentualną zmianę wariantu albo ubezpieczenie członka rodziny.

Wydaje mi się, że nawet najwięksi zwolennicy konserwatywnych rozwiązań na rynku brokerskim zauważyli, że jednak rozwiązania technologiczne to przyszłość. To jest trend, który mam nadzieję będzie się rozwijał, ponieważ jest korzystny przede wszystkim dla pracodawcy i pracowników.

PODSUMOWUJĄC

Mam wrażenie, że jednak sporo się zmienia na rynku ubezpieczeń grupowych i z bardzo dużym zaciekawieniem będę obserwowała dalsze zmiany. Wiemy o tym, że nie jesteśmy jeszcze po pandemii i ciężko przewidzieć, jak się to wszystko potoczy.

Liczę na to, że pod kątem rozwiązań ubezpieczeniowych sytuacja zmusi zarówno brokerów, jak i ubezpieczycieli do intensywnej pracy nad wdrażaniem i rozwijaniem rozwiązań, które będą wychodziły naprzeciw aktualnym realiom.

Marta Zdzińska
koordynator współpracy z klientem strategicznym
Certo Broker

Klienci chcą prostej i zrozumiałej komunikacji z ubezpieczycielami

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Z badania „Rola jakości komunikacji w budowaniu relacji z klientem” przeprowadzonego przez Norstat Polska na zlecenie Biura Prostego Języka PZU wynika, że 89% ankietowanych oczekuje od firm prostych i zrozumiałych informacji. 20% przyznaje, że podjęło złą decyzję, przeoczyło ważny termin lub popełniło poważny błąd z powodu niezrozumiałej korespondencji, jaką otrzymuje od dostawców usług finansowych, telewizji, internetu, telefonii czy mediów domowych.

– Badania potwierdzają, jak ważne jest posługiwanie się jasnym i przystępnym językiem w biznesie. To warunek skutecznej komunikacji i dobrych relacji z klientami – mówi członek zarządu PZU Życie Dorota Macieja. – Jako PZU jesteśmy w tej dziedzinie rynkowymi pionierami. Utworzyliśmy Biuro Prostego Języka, które dba o to, aby zrozumiały język był u nas standardem. Upraszczamy liczne pisma i informacje dla klientów, nadajemy im przejrzystą graficznie formę, szkolimy w tej dziedzinie naszych pracowników i wydajemy poradniki językowe – dodaje.

Oczekuję, że firmy będą komunikować się ze mną w prosty i zrozumiały sposób

Z sondażu wynika, że 49% respondentów przeszkadza zbyt urzędowy i oficjalny język korespondencji, którą otrzymują od firm. 47% narzeka, że korespondencja jest zbyt długa i oprócz ważnych informacji zawiera mało przydatne (44%). 41% badanych krytykuje zawiły język korespondencji, a 38% – brak przejrzystości, przez co nie mogą znaleźć tego, co dla nich ważne. Dla 32% mankamentem są niezrozumiałe terminy.

Co przeszkadza Ci w korespondencji, którą otrzymujesz od firm?

– Klienci nie muszą być ekspertami od ubezpieczeń. Dlatego naszą rolą jest ułatwiać im zrozumienie często specjalistycznych informacji. Im są jaśniejsze, tym klienci są lepiej poinformowani i bardziej zadowoleni. Spada liczba reklamacji, a klienci nie są zmuszeni kontaktować się z nami, by dopytać o kwestie, których nie zrozumieli – tłumaczy Dorota Macieja.

PZU uzyskał cztery „Certyfikaty prostej polszczyzny” – znak jakości wydawany przez Pracownię Prostej Polszczyzny Uniwersytetu Wrocławskiego, który świadczy o umiejętności jasnego, prostego i czytelnego komunikowania się z klientami. Teraz w badaniu okazało się, że klienci PZU częściej niż inni deklarują, iż w korespondencji, którą otrzymują, łatwo znaleźć potrzebne informacje i są one napisane zrozumiałym językiem.

– Jako pierwszy ubezpieczyciel w Polsce uruchomiliśmy również specjalny informatyczny program do analizy tekstów pod względem językowym. Dzięki niemu pracownicy PZU mogą sprawdzić, czy pisane przez nich teksty nie zawierają niezrozumiałych zwrotów albo czy zdania nie są za długie – mówi Dorota Macieja.

W zeszłym roku PZU jako pierwsza komercyjna instytucja podpisała „Deklarację na rzecz upraszczania języka”, której inicjatorem jest Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju. Sygnatariuszami deklaracji są m.in. ministerstwa, samorządy, ZUS, Służba Cywilna i Polska Agencja Prasowa.

O badaniu:

Badanie CAWI na próbie 2000 klientów różnego rodzaju usług – m.in. finansowych, kurierskich, odbiorców telewizji, Internetu, telefonii, mediów domowych, pasażerów linii lotniczych – przeprowadziła we wrześniu 2020 roku firma Norstat Polska.

(AM, źródło: PZU)

Starter24 wspiera początkujących kierowców

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Wraz z poznańską szkołą nauki jazdy L-Express Starter24 uruchomił pilotażowy projekt wsparcia szkolenia kandydatów na kierowców, prezentując jednocześnie w praktyce ideę Pozytywnego Assistance. Adepci nauki jazdy korzystają z systemu ADAS, który m.in. ostrzega przed kolizją, odstępem od innych pojazdów czy niekontrolowaną zmianą pasa ruchu. Dodatkowo telematyka podłączona do OBD przekazuje informacje o parametrach samochodu do mechaników Starter24, którzy mogą zdalnie reagować na problemy, a nawet przewidzieć awarię i jej zapobiec.

Nowa inicjatywa jest elementem działań, w ramach których Starter24 stawia na szeroko rozumianą prewencję, zarówno w zakresie zapobiegania wypadkom, jak i awariom. Pozytywny Assistance, bo tak została nazwana idea prewencji i aktywnego wsparcia kierowcy, trafiła do szkoły nauki jazdy, gdzie posłuży nauce bezpiecznej jazdy.

– W celu wsparcia edukacji kierowców, a także zaprezentowania szerszej idei Pozytywnego Assistance, zdecydowaliśmy się wdrożyć nasze rozwiązanie w poznańskiej szkole nauki jazdy L-Express. Chcemy w ten sposób pokazać, że przeciwdziałanie wypadkom warto zacząć od podstaw, czyli odpowiedniego szkolenia kierowców z wykorzystaniem dostępnych technologii – wyjaśnia Rafał Staszkiewicz, dyrektor marketing Starter24.

W samochodzie nauki jazdy zastosowano rozwiązanie ADAS firmy Mobileye, które można zamontować nawet w 10-letnim w aucie. System ten wykorzystuje kamerę umieszczoną na przedniej szybie, która pełni funkcję „stróża”, śledząc drogę i przekazując kierowcy dźwiękowe i graficzne ostrzeżenia. Rozwiązanie nie zastępuje kierowcy w hamowaniu czy zmianie pasa ruchu, ale daje ostrzeżenie na min. 2,5 sekundy przed zdarzeniem i odpowiedni czas na reakcję. Ponadto jak pokazują statystyki, wystarczy 10–12 tygodni jazdy z ADAS, aby zmienić nawyki kierowcy, np. zachowanie bezpiecznej prędkości, odległości od innych pojazdów czy poprawę płynności jazdy.

– Wiemy, że przyczyną 90% wypadków jest błąd człowieka, a 80% zdarzeń wynika z nieuwagi kierowcy na 3 sekundy przed wypadkiem. Wykorzystanie systemów ADAS wśród początkujących kierowców to świetny pomysł na kształtowanie poprawnych nawyków na drodze, a w przyszłości może być podstawą do budowania specjalnej oferty ubezpieczeniowej dla tej grupy kierowców – przekonuje Paweł Zawisza, dyrektor Business Development Starter24 odpowiedzialny w firmie za rynek ubezpieczeniowy.

– Zdecydowanie buduje ono (urządzenie – AM) pewność i błyskawicznie koryguje błędy naszych kursantów – podkreśla Łukasz Przybył, właściciel szkoły L-Express. – To bardzo ważne, zwłaszcza na pierwszych jazdach, kiedy kursanci muszą skoncentrować się na kilku elementach prowadzenia samochodu jednocześnie. Nie bez znaczenia jest także wsparcie instruktora, jakie dostarcza ADAS. Zdecydowanie poleciłbym to urządzenie wszystkim początkującym kierowcom – dodaje.

Drugim rozwiązaniem wykorzystywanym przez Starter24 w projekcie jest telematyka bazująca na koncepcji connected car.

– W samochodzie nauki jazy umieściliśmy wtyczkę OBD, która jest elementem zdalnej diagnostyki oraz systemu przewidywania i zapobiegania awariom – wyjaśnia Rafał Staszkiewicz. – Oznacza to, że w czasie rzeczywistym mamy dostęp do podstawowych parametrów samochodu. Jeżeli pojawi się kod błędu lub zapali się kontrolka na desce rozdzielczej, nasi mechanicy mogą natychmiast zdiagnozować problem i skontaktować się z kierowcą. Analiza danych z samochodu umożliwia nam także określanie prawdopodobieństwa wystąpienia awarii i skierowanie auta do serwisu, zanim dojdzie do niej na drodze – dodaje.

– Koncepcja Pozytywnego Assistance, którą proponujemy, jest kompleksowym spojrzeniem na podróż klienta w czasie korzystania przez niego z ubezpieczenia – podsumowuje Paweł Zawisza. – Pozytywny Assistance zaczyna się już w momencie zakupu ubezpieczenia. Możemy zaoferować klientowi korzyści na co dzień oraz uchronić go przed niespodziewanym zdarzeniem, jakim jest wypadek lub awaria. Naszym zdaniem assistance w takim rozumieniu może być istotnym elementem budowania przewagi konkurencyjnej firm ubezpieczeniowych – dodaje.

Film pokazujący działanie rozwiązania Starter24 zastosowanego w poznańskiej szkole nauki jazdy L-Express:

https://www.youtube.com/watch?v=9FtfM4z86Uc&feature=youtu.be&fbclid=IwAR0AvZoOF3t1Z6SuvGo3-hDqjAE-3l6_F8mHIXhP-ZJXTtKfl-M-Gvo74yM

(AM, źródło: Starter24)

Nationale-Nederlanden: Słodko-gorzkie postawy Polaków wobec zdrowia

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Blisko 70% uczestników badania „Cukrzyca – niewidzialna pandemia” przeprowadzonego na zlecenie Nationale-Nederlanden zgadza się z twierdzeniem, że cukrzyca jest poważną chorobą cywilizacyjną, na którą boją się zachorować. Pomimo tych obaw, aż jedna trzecia w ciągu ostatnich 3 lat nie skontrolowała poziomu cukru we krwi.

70% respondentów jest zdania, że wcielanie w życie zdrowych postaw pomoże im uniknąć zachorowania na takie choroby, jak nowotwór, cukrzyca czy zawał serca. Blisko dwie trzecie badanych potwierdza, że stosuje w tym celu odpowiednią i zbilansowaną dietę, natomiast więcej niż co drugi respondent deklaruje, że podejmuje na co dzień działania mające minimalizować ryzyko ciężkich zachorowań.

Jako największą barierę w utrzymaniu zdrowego stylu życia ankietowani wskazują długotrwały stres (30% wskazań). To bardzo duży problem, ponieważ jest on powszechnie uznawany za jedną z głównych przyczyn chorób cywilizacyjnych. Tak samo jak brak aktywności fizycznej i regularnych badań profilaktycznych, które otrzymały po 28% wskazań. Jedna piąta badanych jest zdania, że ciężko im zachować dobre samopoczucie ze względu na kłopoty ze snem. Taki sam odsetek ankietowanych wskazuje na niewystarczającą ilość czasu na odpoczynek.

– Odpowiedzi badanych potwierdzają, jak trudno jest przestrzegać higieny życia. Tryb, w którym funkcjonuje na co dzień wielu z nas, jest sam w sobie czynnikiem wywołującym liczne choroby lub zwiększającym ryzyko ich pojawienia się. Choć świadomość w tym zakresie rośnie, to jednak wciąż nie potrafimy zastosować teorii w praktyce. Tymczasem aktualne wydarzenia pokazują, jak wiele może zagrażać zdrowiu naszemu i naszych bliskich – mówi Joanna Walczuk, menadżer ds. portfela produktów Nationale-Nederlanden.

67% respondentów zgadza się z twierdzeniem, że cukrzyca to poważna choroba i boi się jej konsekwencji. Pomimo tych obaw, aż jedna trzecia deklaruje, że na przestrzeni trzech ostatnich lat nie wykonała badania poziomu glukozy i insuliny.

– Cukrzyca jest chorobą pod pewnym względem paradoksalną – dotyczy ogromnej liczby osób, a zarazem przez długi czas rozwija się bezobjawowo, a nawet gdy już jest rozpoznana, może nie wywoływać istotnych objawów przez kilka lat. Dodatkowo wiele osób z cukrzycą ukrywa swoją chorobę przed bliskimi, normalnie funkcjonując, co stwarza wrażenie, że ta cukrzyca to w sumie nic poważnego. Z tych właśnie powodów jest ona często lekceważona jako problem zdrowotny i niedoceniana w kontekście działań profilaktycznych – doskonałym tego przykładem jest fakt rzadkiego badania poziomu cukru w naszym kraju. A kluczem do niezachorowania na cukrzycę jest z jednej strony prowadzenie jak najzdrowszego trybu życia, a z drugiej szybkie reagowanie, gdy tylko poziom cukru zacznie wzrastać, osiągając wartości charakterystyczne dla stanu przedcukrzycowego. Na tym etapie stosunkowo łatwo można powrócić do prawidłowej regulacji stężenia glukozy we krwi, zwiększając aktywność fizyczną i modyfikując sposób żywienia – mówi prof. dr hab. n. med. Leszek Czupryniak, kierownik Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

– Wśród respondentów co dziesiąty potwierdza, że boryka się z tą chorobą, jednocześnie blisko jedna trzecia przyznaje, że zmaga się z nią członek ich najbliższej rodziny mówi Joanna Walczuk. – Warty odnotowania jest również fakt, że spośród powikłań związanych z cukrzycą blisko jedna czwarta ankietowanych najbardziej obawia się tych, które dotyczą chorób układu krążenia. Jednocześnie co dziesiąty ankietowany boi się, że cukrzyca może zwiększyć ryzyko zarażenia się koronawirusem – dodaje.

Uczestnicy badania Nationale-Nederlanden dostrzegają bariery w leczeniu cukrzycy w Polsce. Według trzech czwartych dostęp do lekarzy specjalistów i nowoczesnych terapii w naszym kraju jest zbyt ograniczony. Jednocześnie 59% ankietowanych stwierdza, że w związku z trwającą pandemią ma trudność w umówieniu się na wizytę lekarską. Co drugi natomiast zgadza się z opinią, że leczenie cukrzycy i jej powikłań jest w Polsce zbyt kosztowne.

Autorzy badania postanowili również sprawdzić, jaki rodzaj wsparcia byłby najbardziej wartościowy w przypadku zachorowania na cukrzycę. Blisko jedna trzecia ankietowanych jest zdania, że najbardziej pomocne byłoby dla nich wsparcie finansowe, które mogliby przeznaczyć na zakup leków i sprzętu diagnostycznego. Podobna grupa (29%) za dużą wartość w leczeniu cukrzycy uważa pomoc organizacyjną w koordynacji i umówieniu wizyty u lekarza specjalisty.

– Należy pamiętać, że cukrzyca to przewlekła choroba, która nieleczona może doprowadzić nawet do śmierci, a leczenie często wymaga dodatkowych nakładów finansowych. Zgodnie z danymi Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków blisko 80 proc. cukrzyków potwierdza, że nie stać ich na optymalną i nowoczesną terapię. Dlatego warto pomyśleć o rozwiązaniu, które może być realnym zabezpieczeniem i wsparciem w przypadku zachorowania na tę chorobę oraz w trakcie walki z jej powikłaniami – podsumowuje Joanna Walczuk.

O badaniu:

Badanie zrealizowane zostało na zlecenie Nationale-Nederlanden przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych w dniach 2–3 października 2020 roku. W ramach badania ilościowego przeprowadzono wywiady przy użyciu techniki CATI, na grupie dorosłych Polaków (n=1100).

(AM, źródło: Nationale-Nederlanden)

18,429FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie