Blog - Strona 1348 z 1518 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 1348

W kierunku rozwiązań chmurowych

0
Michał Kurek

Choć na mniejszą skalę niż w poprzednich latach, cyberataki dotknęły większości polskich firm – 54% organizacji zanotowało przynajmniej jeden cyberincydent w 2019 r. 21% organizacji zauważyło wzrost prób cyberataków w stosunku do 2018 r. Bez zmian największym zagrożeniem dla firm pozostaje szeroko rozumiana cyberprzestępczość, na którą wskazało 90% firm. Organizacje najbardziej obawiają się wycieku danych za pośrednictwem złośliwego oprogramowania, phishingu oraz ogólnych kampanii ransomware.

Sposobem na zapewnienie większego bezpieczeństwa danych może być korzystanie z usług chmurowych. Tymczasem przed wybuchem pandemii Covid-19 zaledwie 40% przedsiębiorstw biorących udział w badaniu KPMG zadeklarowało, że korzystało z chmury. Sześć na dziesięć przedsiębiorstw w Polsce wskazuje, że wykorzystanie chmury pozwala zapewnić ciągłość procesów biznesowych.

43% firm badanych przez KPMG w Polsce w lutym br. zadeklarowało, że wykorzystuje technologie chmurowe. Kolejne 17% respondentów planowało przenieść do chmury część swoich usług w najbliższym czasie. Korzystanie z usług w chmurze okazało się niezbędne do zapewnienia ciągłości działania biznesu w obliczu negatywnych skutków, które wywołuje Covid-19, dlatego w wyjątkowo złej sytuacji mogło znaleźć się 40% badanych organizacji, które przyznały, że w najbliższym czasie nie planowały korzystać z chmury w swojej codziennej pracy.

Wśród firm, które obecnie wykorzystują chmurę, blisko 40% przetwarza dane dwutorowo, zarówno w lokalnym centrum przetwarzania danych, jak i w chmurze, natomiast 5% zadeklarowało, że korzysta praktycznie wyłącznie z usług chmurowych.

Najczęściej wykorzystywanymi przez przedsiębiorstwa w Polsce usługami chmurowymi są witryny internetowe (73% wskazań), poczta elektroniczna (72% wskazań) oraz usługi przestrzeni dyskowej (62% wskazań). W dużo mniejszym zakresie firmy korzystają z systemów ERP i CRM w chmurze – odpowiednio 18% i 15% wskazań.

– Wydaje się, że przyczyną sytuacji, w której ponad połowa firm w Polsce nie korzysta z rozwiązań chmurowych, jest wciąż niska wiedza na temat tych usług. Nawet wśród respondentów, którzy wykorzystują chmurę w swojej działalności, aż 62% organizacji nie potrafiło określić, z jakiego typu chmury korzysta. Pandemia Covid-19 i skutki, z jakimi obecnie mierzą się organizacje, może jednak diametralnie zmienić podejście firm do chmury.

W najbliższej przyszłości można spodziewać się zwiększonego zainteresowania rozwiązaniami chmurowymi w polskich przedsiębiorstwach. Tym bardziej że czołowi dostawcy infrastruktury chmurowej rozpoczęli pracę nad zbudowaniem regionalnych centrów przetwarzania danych zlokalizowanych w Polsce – mówi Michał Kurek, partner w dziale doradztwa biznesowego, szef zespołu ds. cyberbezpieczeństwa w KPMG w Polsce.

Pozytywny wpływ usług chmurowych na zapewnienie ciągłości działania

Blisko 2/3 firm biorących udział w badaniu KPMG uważa, że usługi chmurowe pozytywnie wpływają na zapewnienie ciągłości działania procesów biznesowych w organizacji, co jest niewątpliwie bardzo ważnym aspektem w czasie trwania pandemii. Dodatkowo niemal połowa respondentów wyraża przekonanie, że dzięki chmurze publicznej podnosi się bezpieczeństwo przetwarzania danych.

W bezpieczeństwo chmury publicznej nie wierzy z kolei 23% firm, które obawiają się utraty kontroli nad przetwarzanymi danymi. Jednocześnie 16% organizacji uważa, że korzystanie z usług dostępnych w chmurze może zwiększyć ryzyko utraty ciągłości procesów biznesowych.

Połowa firm, bez względu na to, czy korzysta z rozwiązań chmurowych, czy dopiero planuje wykorzystanie takich rozwiązań, uważa, że są one tak samo bezpieczne jak rozwiązania oparte na wewnętrznej infrastrukturze.

Zaledwie 11% respondentów uznało chmurę za bezpieczniejsze miejsce do przechowywania usług, natomiast 21% za bezpieczniejsze uważa utrzymywanie usług w ramach wewnętrznej infrastruktury organizacji.

Maleje skala cyberataków na firmy w Polsce

Rok 2019 okazał się najbezpieczniejszym pod względem liczby zarejestrowanych przez firmy incydentów bezpieczeństwa w porównaniu z dwoma poprzednimi edycjami badania. W zeszłym roku przynajmniej jeden cyberincydent zanotowała nieco więcej niż połowa badanych organizacji (54% wskazań).

Oznacza to spadek o 14 pkt. proc. w stosunku do roku 2018 i aż o 27 pkt. proc. w stosunku do pierwszej edycji badania, kiedy aż 81% polskich firm przyznało w 2017 r., że było ofiarą przynajmniej jednego cyberataku.

W 2019 r. wzrost liczby prób cyberataków zauważyło natomiast 21% przedsiębiorców, ich spadek z kolei zadeklarowało 5% respondentów. Ponad siedem na dziesięć organizacji uważa, że liczba zaobserwowanych prób cyberataków pozostała na niezmienionym poziomie w stosunku do 2018 r.

Szeroko rozumiana cyberprzestępczość od lat jest największym zagrożeniem dla organizacji. 72% firm zadeklarowało, że w 2019 r. najgroźniejsi byli pojedynczy hakerzy. Oznacza to spadek o 12 pkt. proc. W stosunku do poprzedniej edycji badania.

Z roku na rok można zaobserwować rosnące zagrożenie, które organizacje dostrzegają w niezadowolonych lub podkupionych pracownikach – w 2019 r. 58% firm wskazało ich jako potencjalne niebezpieczeństwo dla organizacji.

Blisko połowa firm obawia się również zorganizowanych grup cyberprzestępczych oraz cyberterrorystów.

– Przedsiębiorstwa nadal najbardziej obawiają się zorganizowanej cyberprzestępczości. W szczególności trudnych do zidentyfikowania i odparcia ataków ukierunkowanych, cyberprzestępstw realizowanych za pośrednictwem złośliwego oprogramowania oraz wspieranych przez socjotechnikę. Ze zwiększoną liczbą takich prób ataków mamy do czynienia w związku z pandemią Covid-19.

Od połowy lutego br. można zaobserwować błyskawiczny rozrost infrastruktury wykorzystywanej przez cyberprzestępców do prowadzenia ukierunkowanych kampanii phisingowych związanych tematycznie z Covid-19 – stwierdza Michał Kurek.

Wyciek danych i wyłudzenia danych uwierzytelniających największym zagrożeniem dla firm

Zdaniem ankietowanych przedsiębiorstw największe ryzyko stanowią dla nich wycieki danych za pośrednictwem złośliwego oprogramowania, phishing – czyli wyłudzanie danych uwierzytelniających oraz ogólne kampanie ransomware.

Kradzież danych przez pracowników lub ataki na sieci bezprzewodowe są postrzegane jako obarczone średnim ryzykiem. Organizacje z kolei najmniej obawiają się włamań do urządzeń mobilnych oraz ataków typu odmowa usługi (DoS/DDoS).

Podobnie jak w zeszłym roku, przedsiębiorstwa najlepiej oceniają swoją ochronę przed złośliwym oprogramowaniem oraz zabezpieczenia styku z siecią internetową. Dodatkowo deklarują, że w dużym stopniu osiągnęły dojrzałość w kwestii reagowania na incydenty bezpieczeństwa oraz planowania zapewnienia ciągłości działania.

– Firmy dość wysoko oceniają dojrzałość własnych zabezpieczeń, zdecydowanie lepiej niż w ubiegłorocznej edycji badania. W 2019 r. 64% respondentów zadeklarowało dojrzałość zabezpieczeń na poziomie dostatecznym w większości analizowanych obszarów, natomiast 11% w każdym z analizowanych.

Z perspektywy doświadczeń KPMG w Polsce z realizowanych audytów bezpieczeństwa wydaje się, że tak wysoka samoocena może niestety po części wynikać z wciąż niedostatecznej świadomości polskich firm w zakresie skali i złożoności dzisiejszych cyberzagrożeń – komentuje Michał Kurek.

Brak odpowiedniego budżetu największą barierą w budowaniu bezpieczeństwa IT

Po raz pierwszy od 2017 r. brak wykwalifikowanych pracowników nie był dla firm największą przeszkodą w budowaniu odpowiedniego bezpieczeństwa IT. W 2019 r. największą barierą dla firm był brak wystarczających budżetów (64% wskazań). Trudności w znalezieniu i utrzymaniu wykwalifikowanych pracowników zadeklarowało zaledwie 43% respondentów – co oznacza spadek aż o 20 pkt. proc. w stosunku do poprzedniej edycji badania.

Może tłumaczyć to rosnącą popularność powierzania funkcji bezpieczeństwa zewnętrznym dostawcom. Z outsourcingu w obszarze cyberbezpieczeństwa korzysta 76% polskich firm.

Raport w wersji elektronicznej można pobrać ze strony kpmg.pl

Czy poszukiwanie nowych klientów jest ważne

0
Adam Kubicki

Poszukiwanie nowych klientów przeważnie nie wzbudza entuzjazmu doradców. Wiemy oczywiście, że poszukiwanie klientów jest w sprzedaży tym samym, czym ziarno w ogrodnictwie. Kto sieje, ten zbiera. Ta prawda dotyczy zależności między poszukiwaniem nowych kontaktów a naszymi zadowolonymi klientami.

Pozbawieni potencjalnych klientów nie nawiążemy z nimi trwałych relacji, nie staną się naszymi klientami. Dlatego właśnie potencjalni klienci wytyczają drogę doradcy do sukcesu.

Jeżeli się zgadzamy, że poszukiwanie klientów jest ważne, dlaczego tak nie lubimy się tym zajmować?

Jednym z powodów jest strach. Nie mając systemu poszukiwania nowych klientów i ograniczając się na tym etapie procesu sprzedaży do wykonania kilku zaledwie telefonów, sprzedawcy najczęściej spotykają się z odrzuceniem. A im częściej to się zdarza, tym ciężej przychodzi im kontynuować poszukiwania.

Kolejną sprawą jest rzekoma strata czasu, który poświęca się na poszukiwanie klientów. Wiadomo, że jest to proces, który rzadko kiedy kończy się natychmiastowym sukcesem. Do tego, żeby poszukiwanie klienta dało owoce, jest potrzebna odpowiednia statystyka, oparta na dużych liczbach aktywności.

Innym wykrętem, rzekomo usprawiedliwiającym naszą niechęć do poszukiwania klientów, jest świadomość, że kradniemy cudzy czas. Chcąc zdobyć nabywców, często przeszukujemy bazę, w której roi się od kontaktów służbowych. Wiemy, że ludzie, do których dzwonimy, są zajęci i na pewno na nasz telefon nie czekają. Nie wypada im przecież przeszkadzać! To nie do końca prawda.

No i najważniejszy powód, który zniechęca do działań, to poczucie własnej wartości. W końcu każde „nie” to nic innego jak uderzenie w naszą pewność siebie. Jeśli doradca nie umie oddzielić własnej samooceny od odmów potencjalnych klientów, to najczęściej nie nadaje się na aktywnego sprzedawcę.

Efekt tego problemu jest taki, że wielu doradców „mieli” już zdobytych klientów i skupia się na nich w 80% swojego czasu. Nie wyściubiają nosa poza obsługę, a ewentualna nowa sprzedaż pojawia się, jeśli ktoś sam przyjdzie z polecenia.

Dla wielu z nas poszukiwanie nowych klientów jest czymś w rodzaju gry w lotto na chybił trafił. Czasem się uda, innym razem nie, a to prosta droga do frustracji. Dlatego stworzenie personalnego systemu poszukiwania klientów z prawdziwego zdarzenia i opracowanie narzędzi, za pomocą których przyciągniemy do siebie nowych klientów, jest najważniejszą rzeczą w sprzedaży.

Tak, to prawda, jeśli nasz system poszukiwania klientów jest dobry, klienci sami po pewnym czasie przyjdą do nas.

Dla najlepszych doradców poszukiwanie nowych kontaktów jest czystą przyjemnością, czymś w rodzaju wyprawy po skarby, przygodą, która w ostateczności prowadzi do odkrycia złotej żyły gdzieś za horyzontem.

Dlaczego ludzie ci postrzegają to tak, a nie inaczej? Ponieważ posiedli umiejętności, dzięki którym to działanie przynosi efekty.

Ktoś kiedyś powiedział: Rób to, czego się boisz, a strach umrze śmiercią naturalną. Innymi słowy, jeżeli posiądziemy odpowiednie umiejętności i damy się porwać idei pozyskiwania nowych klientów, wszelkie obawy znikną.

W ten sposób zdobędziemy szansę na zwiększenie sprzedaży, ponieważ nasza baza kontaktów uchroni nas od przestojów w pracy, będących doświadczeniem wielu sprzedawców.

Pomyśl o tym tak: kiedy zaczynamy uczyć się gry na instrumencie, początkowo nie sprawia nam to przyjemności. Jednak kiedy zaczynamy opanowywać tę sztukę, przynosi nam coraz więcej zadowolenia i satysfakcji. Przestajemy niechętnie myśleć o lekcji, przeciwnie – nie możemy się jej doczekać, ponieważ muzykowanie przynosi nam ukojenie i sprawia radość.

Dla większości z nas poszukiwanie nowych klientów najprawdopodobniej nigdy nie stanie się przyjemnością porównywalną z grą na gitarze czy pianinie. Gdy jednak się przekonamy, że dodatkowy wysiłek włożony w to zadanie przekłada się na dobre relacje z klientami i większe zyski, z pewnością zajęcie wyda się nam znacznie mniej żmudne. Dlatego najtrudniej jest na początku. Kiedy pojawiają się pierwsze sukcesy i ujawnia się poczucie panowania nad procesem, negatywne emocje znikają prawie zupełnie.

W dzisiejszym świecie sprzedaży jakość jest ważniejsza niż ilość. Jednak podejdźmy do sprawy racjonalnie: im więcej mamy kontaktów, tym więcej będziemy mieć klientów, którym udzielimy najwyższej jakościowo pomocy. Dlatego, jeśli doradca jest na początku drogi i uczy się zawodu, nie powinien wybrzydzać. Powinien zanurzyć się w silnej aktywności i spotykać z dużą liczbą klientów na różnych poziomach.

Na jakość może pozwolić sobie ktoś, kto spełni oczekiwania klienta z wyższej półki, a do tego jest potrzebne doświadczenie, wiedza i umiejętności. Można więc powiedzieć, że sprzedaż to zawód dla cierpliwych.

Adam Kubicki
adam.kubicki@indus.com.pl

SN potwierdza prawo do świadczenia za opiekę nad poszkodowanym

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Poszkodowany, który doznał uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia, np. w wypadku komunikacyjnym, może domagać się od ubezpieczyciela odszkodowania z tytułu nieodpłatnej opieki sprawowanej nad nim przez osoby bliskie – uznał Sąd Najwyższy (SN).

Uchwała SN została podjęta przez siedmioosobowy skład w Izbie Cywilnej, w odpowiedzi na zagadnienie prawne Rzecznika Finansowego przedstawione w kwietniu ubiegłego roku. W swoim wystąpieniu Rzecznik wyraził opinię, że nieodpłatna opieka nad poszkodowanym świadczona przez członka rodziny czy przez inną osobę wymaga zrekompensowania za pomocą odszkodowania stanowiącego ekwiwalent wartości pracy wykonanej przez opiekuna.

Aleksandra Wiktorow, ówczesna Rzecznik, tłumaczyła, że do wystąpienia z zapytaniem prawnym do SN skłoniły urząd skargi poszkodowanych. Podnosili oni, że zakłady ubezpieczeń odmawiały wypłat z tego tytułu, choć powyższy pogląd ws. ekwiwalentu przez lata nie budził wątpliwości. Zmiana praktyki znalazła swoje odzwierciedlenie w sporach sądowych, rozstrzyganych w różnorodny i rozbieżny sposób, co przesądziło o wystąpieniu RzF do Sądu Najwyższego. Rzecznik zwrócił w nim uwagę, że uprawnienie poszkodowanego do refundacji kosztów nieodpłatnej opieki bliskich wynika z art. 444 § 1 kodeksu cywilnego. 

– Naprawienie szkody osobowej wynikającej z czynu niedozwolonego obejmuje finansową rekompensatę za poświęcony przez bliskich poszkodowanego czas i wysiłek. Od decyzji samego poszkodowanego zależy, czy do opieki zaangażuje odpłatnie osobę obcą, czy skorzysta z pomocy domownika lub innej osoby bliskiej, która będzie ją sprawować nieodpłatnie, poświęcając przy tym swój czas – wyjaśniał Aleksander Daszewski, radca prawny w Biurze Rzecznika Finansowego.

Ostatecznie Rzecznik Finansowy wystąpił do SN z następującym zapytaniem prawnym:

„Czy poszkodowanemu, który doznał uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia, przysługuje na podstawie art. 444 § 1 k.c. odszkodowanie z tytułu kosztów opieki sprawowanej nad nim nieodpłatnie przez osoby bliskie?”.

W odpowiedzi 22 lipca 2020 r. Sąd Najwyższy w Izbie Cywilnej w składzie siedmiu sędziów podjął uchwałę o następującej treści:

„Poszkodowany, który doznał uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia, może domagać się na podstawie art. 444 § 1 k.c. odszkodowania z tytułu kosztów opieki sprawowanej nad nim nieodpłatnie przez osoby bliskie” (sygnatura akt: III CZP 31/19).

Artur Makowiecki
news@gu.home.pl

AXA oferuje polisę z bransoletką ratującą życie

0

„Puls życia z opaską monitorującą” – taką nazwę nosi najnowsza propozycja AXA, która pojawiła się w ofercie zakładu. Do polisy życiowej dołączona jest bransoletka monitorująca parametry życiowe każdego, kto może potrzebować całodobowej opieki. Tę świadczyć będzie zespół ratowników medycznych centrum monitoringu Comarch Healthcare.

– Stworzyliśmy to ubezpieczenie, bo chodziło nam o zapewnienie poczucia bezpieczeństwa osobom, które bardziej niż pieniędzy potrzebują opieki. Myśleliśmy przede wszystkim o seniorach, bo ich najtrudniej jest objąć ochroną na życie ze względu na wysoką składkę, która rośnie wraz z wiekiem. Nie wprowadziliśmy jednak ograniczenia wieku, więc ubezpieczenie z opaską mogą również kupić osoby młode cierpiące na choroby przewlekłe. To zupełnie nowe myślenie o roli ubezpieczyciela – podkreśla Aleksandra PolakowskaSzymańska, dyrektor departamentu rozwoju produktów AXA.

Bransoletka monitorująca parametry życiowe dołączona do polisy jest elementem światowego trendu, widocznego od pewnego czasu w ubezpieczeniach życiowych.

– Firmy ubezpieczeniowe na całym świecie zwracają już uwagę nie tylko na oferowane produkty, obsługę i wypłatę świadczeń, ale również na prewencję i wspieranie zdrowego stylu życia ubezpieczonych. Usługa ubezpieczeniowa poszerza się o cały ekosystem usług związanych z monitoringiem parametrów zdrowotnych, stylu życia etc. Z punktu widzenia ubezpieczyciela o wiele korzystniej jest zapobiegać poważnym zachorowaniom, niż wypłacać wysokie odszkodowania w sytuacji niezdolności do pracy czy też śmierci ubezpieczonego – mówił w październikowym wywiadzie dla „Gazety Ubezpieczeniowej” Marek Paradowski, dyrektor konsultingu ubezpieczeniowego Comarch. Zapowiadał, że jego firma ma szereg ciekawych pomysłów dotyczących tej materii.

Na razie tylko w sieci wyłącznej

Inicjatywa AXA i Comarch jest nowością w Polsce. Dotąd żaden ubezpieczyciel nie zaoferował takiej opieki komercyjnie. Polisę można zawrzeć u agentów wyłącznych AXA. Cena ubezpieczenia obejmuje 200 zł jednorazowej opłaty aktywacyjnej i miesięczną składkę w wysokości 99 zł.

– Myślimy już jednak o poszerzeniu skali i partnerstwie z bankami, firmami leasingowymi, telekomami czy platformami e-commerce. Mamy gotową usługę i, co najważniejsze, gotowy proces obsługi. A to oznacza, że możemy ją wdrożyć praktycznie na zasadzie plug and play – mówi Marcin Wąsikowski, dyrektor zarządzający sprzedażą bancassurance i programami partnerskimi w AXA.

Ratownicy czuwają przez całą dobę

Bransoletka życia mierzy różne parametry, m.in. tętno, poziom baterii, również to, czy użytkownik ją nosi. Wyposażona jest w kartę sim oraz system geolokalizacji użytkownika, więc na bieżąco przesyła dane do centrum monitoringu Comarch Healthcare i działa jak telefon komórkowy. W razie potrzeby pozwala szybko skontaktować się z najbliższym centrum monitoringu za pomocą jednego przycisku. Ratownicy medyczni wiedzą, kiedy dane odbiegają od normy. W sytuacji zagrażającej życiu wzywają na miejsce pogotowie ratunkowe. Często to ratownicy sami kontaktują się z podopiecznymi, gdy po analizie przesłanych danych medycznych zauważają, że stan pacjenta może wymagać pomocy medycznej. Istotne jest to, że Comarch Healthcare przeprowadza wywiad medyczny z osobą ubezpieczoną. Wiedza i wgląd w historię choroby mogą istotnie wspierać ratowników, gdy udzielają pomocy medycznej ubezpieczonemu.

Comarch dostarcza opaskę seniorom

O skuteczności opaski w ratowaniu życia mają świadczyć dane Comarch Healthcare. O ile w ubezpieczeniach jest ona nowością, to w społecznym obiegu funkcjonuje już od kilku lat. Firma dostarcza urządzenie m.in. seniorom w ramach współpracy z samorządowymi oraz prywatnymi placówkami medycznymi.

 – W zeszłym roku współpracowaliśmy z siedmioma centrami zdalnej opieki medycznej. I  ratownicy medyczni tylko jednego z tych centrów kontaktowali się z podopiecznymi ponad 22 tysiące razy. Niemal 80 interwencji zakończyło się wezwaniem pogotowia ratunkowego. W sumie wszystkie aktywne bransoletki wykonały ponad 105 mln pomiarów – podkreśla Mateusz Cybulski, dyrektor ds. sprzedaży na świat w Comarchu.

Opaska do każdej polisy?

Zdaniem AXA w przyszłości taką opaskę można by dodawać do każdej polisy na życie.

 – Ubezpieczyciele muszą poszukiwać rozwiązań, które odpowiedzą na zmieniające się potrzeby klientów czy zjawiska demograficzne i wykorzystają dostępne technologie. To jest częścią wyścigu rynkowego o wyróżnienie się na tle konkurencji – dodaje Aleksandra Polakowska-Szymańska.

Czynnikiem sprzyjającym popularyzacji rozwiązania może być również nowe podejście klientów do ochrony ubezpieczeniowej w zakresie zdrowia i życia, jakie pojawiło się wraz z pandemią Covid-19. W majowej ankiecie przeprowadzonej na zlecenie AXA posiadacze polis zadeklarowali, że z obawy przed koronawirusem chcą rozszerzyć zakres posiadanych umów, przede wszystkim o ochronę zdrowia. Z odpowiedzi uczestników badania wynikało, że większej ochrony poszukują osoby, które deklarują posiadanie ubezpieczenia i chcą ją rozszerzyć, aby uzyskać świadczenie na wypadek zachorowania, pobytu w szpitalu lub utraty pracy.

PZU był pierwszy

Choć rozwiązanie AXA i Comarch Healthcare jest pierwszym tego typu komercyjnym przedsięwzięciem w Polsce, to jako pierwszy takie narzędzie wprowadził PZU. W październiku ubezpieczyciel we współpracy z Ministerstwem Zdrowia w ramach ogłoszonej w czerwcu społecznej strategii #10latdluzej poinformował o rozpoczęciu pilotażu „Opaski życia”. Jest to zakładane na rękę elektroniczne urządzenie, które monitoruje podstawowe parametry życiowe pacjentów i alarmuje personel medyczny o sytuacjach zagrożenia.

„Opaska życia” dokonuje pomiarów pulsu i temperatury pacjenta, a także poglądowych pomiarów saturacji, a więc nasycenia krwi tlenem. Analizuje wyniki i alarmuje personel medyczny, gdy parametry życiowe chorego spadną do krytycznych poziomów. Jednocześnie w takiej sytuacji włącza się sygnał dźwiękowy w opasce, by zwrócić uwagę pacjenta i osób, które są w pobliżu. Ratownicy mogą precyzyjnie ustalić miejsce, w którym jest chory, dzięki wysyłanej przez urządzenie lokalizacji. Opaska jest również wyposażona w detektor upadku, który uruchamia alarm, gdy pacjent się przewróci.

***

Artur Makowiecki
news@gu.home.pl

Jak utrudnić życie włamywaczom

0
fot. Biometryczna kontrola dostępu w drzwiach wejściowych

Okres izolacji, kwarantanny lub pracy zdalnej był trudny dla włamywaczy. Domy rzadko bywały puste, zwłaszcza te, w których mieszkają dzieci w wieku szkolnym. Poluzowanie obostrzeń i pierwszy długi weekend, w czasie którego można wyjechać bez przeszkód na całodniową wycieczkę do lasu, lub gdzieś dalej, to także moment, w którym złodzieje niestety wzmocnią swoją aktywność. A przed nami wakacje.

Może właśnie nadszedł ten dzień, w którym warto przyjrzeć się zabezpieczeniom, jakie posiadamy. Czy są wystarczające? Co jeszcze można poprawić?

Według opracowania „Dom Bezpieczny 2020”, stworzonego przez portal dombezpieczny.com, w 2019 r. złodzieje dokonali ponad 71 tys. kradzieży z włamaniem (o 3% i ponad 2 tys. więcej niż w 2018 r.). Na szczęście podniosła się także wykrywalność tego rodzaju przestępstw, bo policja ujęła blisko połowę włamywaczy.

Nie jest to jednak wielkie pocieszenie i wiedzą to ci, którzy padli ofiarą rabunku. Nie zawsze udaje się odzyskać skradzione mienie, wyrządzone przez włamywaczy szkody są zazwyczaj duże, a poczucie bezpieczeństwa zachwiane na długo. Dlatego warto wiedzieć, które „drogi wejścia” powinny być dobrze zabezpieczone przed zakusami włamywaczy.

Okna

Złodzieje bardzo często próbują dostać się do domu przez okna, dlatego powinny być one wykonane w odpowiedniej klasie antywłamaniowej (oznaczenie RC) – im wyższa, tym lepiej. Pamiętajmy także, aby pod swoją nieobecność nigdy nie zostawiać uchylonych okien. Tak zwany lufcik to najprostsza droga do włamania: złodziej wejdzie szybko, bezinwazyjnie i po cichu.

Aby zwiększyć bezpieczeństwo antywłamaniowe okien, warto zastosować dodatkowe zabezpieczenia. Do dyspozycji mamy takie rozwiązania, jak: klamki z kluczykiem, antywłamaniowe szyby, blaszki przeciwrozwierceniowe, stalowe blachy zaczepowe, większa liczba punktów ryglujących, a także specjalne profile i wkręty, które utrudnią życie złodziejowi – mówi Dariusz Nowak, inżynier wsparcia technicznego w G-U Polska.

fot. M. Beczak-Beczak Architekci

Drzwi tarasowe

Jeśli włamywacz ma wybór: włamanie od frontu lub od tyłu, czyli od strony ogrodu przez taras – zazwyczaj wybiera tę drugą opcję. Czuje się pewniej, jest niewidoczny od strony ulicy, a dzięki roślinności w ogrodzie – często też i dla sąsiadów. Dlatego nie możemy zapominać o odpowiednim zabezpieczeniu przed włamaniem drzwi tarasowych.

W przypadku modnych, dużych drzwi podnoszono-przesuwnych, otwieranych mechanicznie, możemy zastosować listwę przeciwwyważeniową i system okuć wyposażony w dodatkowe zaczepy. Większa liczba takich zaczepów oznacza więcej punktów ryglowania, a więc więcej miejsc, które złodziej musi sforsować, by podważyć skrzydło tarasowe. W górnej części ramy drzwi tarasowych możemy zamontować listwę przeciwwyważeniową – praktycznie uniemożliwia ona podniesienie skrzydła, a więc i jego otwarcie.

Drzwi tarasowe mogą być także wyposażone w szyld z półwkładką (np. Janus) z zabezpieczeniem przeciwwierceniowym (półwkładka jest zaślepiona od strony zewnętrznej). Antywłamaniowe właściwości podnosi także zamontowanie zewnętrznego pochwytu w klasie odporności na włamanie RC2 – mówi Dariusz Nowak.

Rozwiązaniem, które sprawdzi się od strony wewnętrznej, jest panel dotykowy z przyciskami (zamiast klamki), który pozwala na otwieranie, zamykanie, ale i blokowanie otwarcia drzwi tarasowych wyposażonych w napęd ePOWER.

– Ważną właściwością tego rozwiązania jest opcja tzw. blokady rodzicielskiej. Rodzice mogą zaprogramować panel tak, aby dzieci nie mogły samodzielnie uruchomić drzwi tarasowych, więc nie wpuszczą do domu np. rabusia, ale też same nie wymkną się niepostrzeżenie do ogrodu – podsumowuje Tomasz Bartol, inżynier wsparcia technicznego i rozwoju w G-U Polska.

Drzwi wejściowe

Włamywacze dostają się do domów tą drogą, która jest dla nich najłatwiejsza, a więc także przez drzwi wejściowe, jeśli uznają, że to właśnie jest najsłabszy element (a tak się dzieje, jeśli drzwi nie mają zabezpieczeń antywłamaniowych).

W przypadku drzwi wejściowych najważniejszym elementem antywłamaniowym jest oczywiście antywłamaniowy zamek. Czym charakteryzuje się zamek, który nie podda się próbom włamywaczy? Dobrze, aby był samoryglujący, automatyczny i wielopunktowy (np. zamek GU-Secury Automatic z silnikiem A-ÖffnerServo).

Innym bardzo skutecznym rozwiązaniem antywłamaniowym jest dobór odpowiedniej wkładki cylindrycznej do zamka w drzwiach. Dobra wkładka, jak np. BKS Janus, jest zabezpieczona przed rozwierceniem i wyposażona w klucz systemowy, który można dorobić tylko u producenta (G-U), po okazaniu specjalnej karty identyfikacyjnej.

Innowacyjne rozwiązania

Idea inteligentnego domu – wyposażonego w wiele innowacji, rozwiązań systemowych, zdalnie sterowanego i doskonale zautomatyzowanego – to współcześnie już nie fanaberia tylko dla bogaczy. Zadaniem rozwiązań dla inteligentnych domów jest zwiększenie komfortu użytkowników, kontroli i bezpieczeństwa.

Domy mogą być smart w różnym stopniu, a zależy to tylko od naszego budżetu lub wyobraźni. Co jednak najważniejsze – smart home stanowi wyzwanie dla włamywaczy, którzy – próbując sforsować różne zabezpieczenia – w rzeczywistości nie wiedzą, na jakie trudności muszą być przygotowani.

Dlatego coraz więcej osób decyduje się na wprowadzenie rozwiązań, które pozwalają na otwieranie drzwi wejściowych bez użycia klucza, jak np. transpondery, klawiatura kodowa, biometryczny system kontroli dostępu (czytnik linii papilarnych). Bo nawet jeśli złodziej wyrwie klawiaturę kodową lub czytnik linii papilarnych i zacznie majstrować przy kablach, to i tak nie otworzy drzwi. W skrzydle ukryta jest bowiem czarna skrzynka odpowiedzialna za dekodowanie sygnału z czytnika. To ona wysyła sygnał do silnika, który otwiera drzwi. Po uszkodzeniu panelu dostępu sygnał zostaje przerwany, więc drzwi się nie otworzą.

Nowoczesne rozwiązania G-U uwzględniają różne sytuacje, np. że ktoś niepowołany chce sczytać kod dostępu do naszego domu, i zapewniają odpowiednie zabezpieczenia. Na przykład w przypadku zastosowania klawiatury Bluetooth & Code możemy zaprogramować kod od 4 do 8 cyfr, jednak jeśli znajdujemy się w sytuacji, w której ktoś obcy zagląda nam przez ramię, to jeśli w zasięgu klawiatury kodowej jest nasz telefon, wystarczy wybrać tylko dwie pierwsze cyfry kodu, aby otworzyć drzwi. System identyfikuje nas dzięki smartfonowi – dodaje Tomasz Bartol.

Alarm!

Dobrym rozwiązaniem jest także zainstalowanie w domu systemu alarmowego, do którego można podpiąć drzwi i okna, a który (po wprowadzeniu kodu włączającego alarm) sprawdzi, czy wszystkie drzwi i okna są zamknięte. Jeśli nie są – nie załączy się i tym samym wymusi na użytkowniku ich sprawdzenie i zamknięcie.

Aby jednak tak się stało, drzwi wejściowe z alarmem powinniśmy doposażyć w czujniki zamknięcia, tzw. kontaktrony (jeden element obecny w skrzydle, drugi w ramie drzwi), czujniki rygla (zamontowane w ościeżnicy) lub w czujnik orzecha (montowany na orzechu zamka).

Aby aktywować alarm, elementy tego systemu muszą się ze sobą stykać. Połączenie to przerywa się, np. gdy ktoś niepożądany naciska klamkę w drzwiach – wówczas uruchamia się alarm. Podobnie zadziałają kontaktrony zamontowane w oknach.

Zasłużyliśmy na chwile beztroski. Na wypad na łono natury, spotkanie ze znajomymi, oczywiście z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Jednak obok bezpieczeństwa sanitarnego pamiętajmy też, że bezpieczny dom to dom, który jest twierdzą dla niepowołanych osób.

Czasami doposażenie okien, drzwi tarasowych i drzwi wejściowych w kilka praktycznych rozwiązań może sprawić, że na wycieczce czy wyjeździe po prostu poczujemy się spokojniej. A wówczas – lepiej wypoczniemy.

G-U Polska

W PZU cyfrowo potwierdzisz tożsamość

0

PZU we współpracy z Ministerstwem Cyfryzacji wdrożył innowacyjne rozwiązanie służące uwierzytelnianiu użytkownika platformy mojePZU. Już wkrótce klienci zakładu będą mogli zdalnie potwierdzić swoją tożsamość za pomocą aplikacji mObywatel.

– Polacy chętnie korzystają z wszelkich udogodnień, jakie niesie ze sobą rewolucja cyfrowa. Zwłaszcza w ostatnim czasie innowacyjne rozwiązania, pozwalające załatwić sprawy zdalnie, zdały egzamin i cieszą się ogromną popularnością. Dlatego wraz z Ministerstwem Cyfryzacji uruchamiamy pionierskie rozwiązanie. Dzięki aplikacji mObywatel, szybko i bez wychodzenia z domu można potwierdzić swoją tożsamość i skorzystać z wielu usług w portalu mojePZU – mówi Elżbieta Häuser-Schöneich, członek zarządu PZU.

mObywatel to bezpieczna, oficjalna aplikacja, którą można znaleźć i pobrać za darmo w sklepach Google Play i App Store. Aby uruchomić aplikację, potrzebny jest profil zaufany. Obecnie z mObywatela korzysta ponad 1,3 miliona Polaków. mObywatel w wielu życiowych sytuacjach zastępuje dowód osobisty. Aplikacją można się wylegitymować, odbierając przesyłkę na poczcie, w pociągu w trakcie kontroli biletów, w hotelach, wypożyczalniach sprzętu sportowego, dzięki niej także – bez konieczności okazywania dowodu osobistego – można pobrać kartę wyborczą.

– Stale pracujemy nad nowymi funkcjonalnościami. Już dziś można w niej znaleźć także mPojazd, a wkrótce pojawi się też coś, na co czeka wielu kierowców – prawo jazdy w telefonie, czyli mPrawo Jazdy – mówi minister cyfryzacji Marek Zagórski.

Obsługa mObywatel wymaga kilku kliknięć na ekranie smartfona. Po pobraniu aplikacji i zalogowaniu się do systemu za pomocą profilu zaufanego, użytkownik otrzyma dostęp do mTożsamości, czyli swoich aktualnych danych, które mamy w dowodzie osobistym. Dane zapisane w telefonie – imię, nazwisko, data urodzenia, numer PESEL, zdjęcie, termin ważności dowodu oraz informacja, kto go wydał – są zaszyfrowane i podpisane certyfikatem wydanym przez Ministerstwo Cyfryzacji. Nawet w razie zgubienia telefomu, dane pozostaną bezpieczne, ponieważ chroni je zaszyfrowany zapis, a także blokada telefonu i hasło wybierane podczas aktywacji aplikacji. 

Kolejny krok to potwierdzenie tożsamości w mojePZU. W aplikacji należy wybrać mTożsamość, a następnie opcję „Przekaż do Instytucji”, skanując lub kopiując wygenerowany w mojePZU kod QR. W ten prosty sposób  przekazujemy swoje dane do PZU. I gotowe! Od tego momentu szybko i bezpiecznie możemy już korzystać z usług dostępnych w mojePZU.

– Dzięki mObywatelowi nasi klienci mają także szybki dostęp do swojej dokumentacji medycznej w PZU Zdrowie. Mogą pobierać e-recepty, skierowania i otrzymywać wyniki badań. Poprzez platformę mojePZU można także zgłosić szkodę, kupić m.in. polisę mieszkaniową i turystyczną, umówić się do lekarza oraz zainwestować oszczędności. Na klientów czekają tu także atrakcyjne rabaty oraz zniżki w ramach Klubu PZU Pomocni – dodaje Konrad Grajeta, dyrektor projektu mojePZU.

(AM, źródło: PZU)

Link4 partnerem Orlenu

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Link4 oraz Orlen Usługi Finansowe rozpoczynają wspólną sprzedaż produktów ochronnych. Kierowcy, którzy korzystają ze stacji paliw w sieci Orlen, otrzymają dodatkowe punkty w programie Vitay za ubezpieczenie pojazdu w Link4.

– Wspólne działania Link4 i Grupy Orlen są doskonałym przykładem dobrej współpracy spółek Skarbu Państwa, dzięki której budujemy przewagi na bardzo konkurencyjnych rynkach – mówi Patrycja Kotecka, członek zarządu Link4. – Mamy dobry produkt, z którym chcemy dotrzeć do jak największej grupy odbiorców. Szczególnie w czasach niepewności ważne jest, by po drugiej stronie mieć solidnego partnera, który będzie wiarygodny nie tylko dla nas, ale także dla naszych klientów – dodaje.

Ze specjalnej oferty będą mogli skorzystać wszyscy uczestnicy programu Vitay, którzy zdecydują się na zakup polisy Link4. Za każdą złotówkę wydaną na ubezpieczenie uczestnik otrzyma 5 punktów w programie lojalnościowym sieci Orlen. W programie dostępne są polisy komunikacyjne OC, AC, NNW i Smart Casco, a także ubezpieczenia mieszkaniowe i turystyczne.

Skorzystanie z oferty jest możliwe poprzez stronę Orlen Usługi Finansowe lub aplikację programu Vitay. Za jej pośrednictwem można kupić polisę komunikacyjną Link4.

– Konsekwentnie rozszerzamy ofertę dla naszych klientów sieci stacji paliw w całej Polsce. Teraz umożliwiamy im dodatkowo zakup produktów ubezpieczeniowych u renomowanego partnera. W ten sposób promujemy też lojalnych klientów naszego programu Vitay. Kierowca może skorzystać z naszej oferty w wygodny sposób, sprzed ekranu komputera, telefonu komórkowego lub poprzez infolinię, musi pamiętać tylko o podaniu numeru karty Vitay – mówi Wojciech Korenkiewicz, członek zarządu Orlen Usługi Finansowe.

(AM, źródło: Link4)

Można ubezpieczyć się od błędów w rozliczeniach z fiskusem

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Nowe reguły podatkowe wymagają niestandardowej wiedzy, co zwiększa ryzyko popełnienia błędu w rozliczeniach z Urzędem Skarbowym. Szczególnie problematyczne są kwestie związane z kompleksowymi rozwiązaniami z pogranicza towarów i usług. Firma brokerska EIB przypomina, że ryzyka związane z popełnieniem błędu podatkowego można ubezpieczyć, a umowa może zakładać też refundację kar i grzywien.

Zmiany podatkowe, które weszły w życie w ostatnim czasie oraz te, które będą obowiązywać już za parę miesięcy, powodują spore zamieszanie w firmach i jednostkach budżetowych. Ponadto wywołują niepokój kadry kierowniczej i osób odpowiedzialnych za zarządzanie finansami, ponieważ ryzyko błędu wzrosło znacząco. A wysokość kary lub grzywny karno-skarbowej może sięgnąć nawet 25 mln zł!

– Przepisy prawa podatkowego są coraz mniej konkretne, a coraz bardziej wymagające wobec podatników. Tym, z czym muszą zmierzyć się przedsiębiorcy, są przede wszystkim zmiany prawne i wprowadzenie nowych instytucji podatkowych, mających na celu uszczelnienie podatku VAT. Warto pamiętać, że wpływy z tytułu podatków od obrotu towarami, jak VAT, akcyza, cło czy podatek od sprzedaży detalicznej, stanowią prawie 80% wpływów do budżetu. Dlatego przestrzeganie tych zasad jest dokładnie sprawdzane. Zatem zawsze trzeba pamiętać o odpowiedzialności za ich naruszenie – zauważa dr Ewelina Skwierczyńska, właściciel TAX-ES Kancelarii Doradztwa Podatkowego.

Jednym z elementów, na który trzeba szczególnie uważać, jest nowa matryca stawek VAT

Obecnie, do końca roku, funkcjonują równolegle 3 różne klasyfikacje statystyczne stawek VAT. Biorąc pod uwagę jeszcze dane dotyczące nieruchomości, to można nawet powiedzieć, że 4. Już samo to powoduje sporo zamieszania. Dochodzi jeszcze fakt, że przedsiębiorcy muszą samodzielnie określić, jaką stawkę powinni stosować. Wymaga to od nich niestandardowej wiedzy. Muszą przeprowadzić analizę podobną do GUS-owskiej, potem sprawdzić, która klasyfikacja jest dla nich odpowiednia, a na koniec wziąć pełną odpowiedzialność za podjętą decyzję. Jest to szczególnie problematyczne przy kompleksowych rozwiązaniach biznesowych z pogranicza towarów i usług. Trzeba też pamiętać, że organy państwowe nie zawsze są pomocne. Często odmawiają informacji stawkowej, jeżeli podejrzewają, że firma nie przekazała wszystkich danych, co przedsiębiorcy czynią ze względu na tajemnicę handlową. I koło się zamyka, a ryzyko błędu rośnie.

Inny element to solidarna odpowiedzialność. Zasada ta zakłada, że ostatecznie odpowiadamy za cudze zaległości podatkowe. Ryzyko błędu i odpowiedzialności karno-skarbowej jest szczególnie wysokie, gdy mamy do czynienia z podzieloną płatnością. Pierwszą kwestią do rozwiązania jest prawidłowe określenie, czy należy zastosować tę formę płatności, czy nie. Drugą – w jaki sposób zapłacić. Najbezpieczniej przelewem, ponieważ odpowiednie środki wpłyną automatycznie na konto przeznaczone do uiszczenia VAT. Co jeśli nie można wykonać przelewu i trzeba skorzystać z karty kredytowej lub gotówki? Na przykład w sytuacji pilnego zakupu, gdy nie można czekać na księgowanie przelewów? To jedna strona medalu. Drugą jest zobowiązanie przedsiębiorców do sprawdzania, czy ich kontrahent prowadzi legalną działalność i odprowadzi wszystkie stosowne podatki. Ile firm ma możliwość dokonania takiej weryfikacji, zwłaszcza jeżeli jest to pilne zamówienie? Ryzyko nieumyślnego błędu ponownie wzrasta.

Zwiększonej ostrożności wymaga też podzielona płatność (MPP). Brak zapłaty nawet jednej faktury, która podlegała temu obowiązkowi, grozi grzywną.

 – Podobnie jak w przypadku klasyfikacji VAT, najbardziej problematyczne są świadczenia kompleksowe. Przykładowo, naprawa samochodu – za co płacimy? Za usługę, czy za zakup części? Podobnie wygląda sprawa z usługą cięcia i gięcia metali szlachetnych i nieszlachetnych. Do tej pory było to rozpatrywane jako zakup towaru, a okazało się jednak, że ta usługa jest droższa, więc to ona powinna być głównym przedmiotem analizy podatkowej i wyznaczać sposób płatności. Tak samo dzieje się w przypadku wymiany okien – dodaje Ewelina Skwierczyńska.

Samo prawidłowe dokonanie rozliczenia transakcji to jedno. Drugim elementem jest sprawozdawczość skarbowa. I tu już od października pojawi się nowe wyzwanie dla przedsiębiorców, wraz z wprowadzeniem nowego sposobu raportowania – JPK_V7M. Do tej pory nadgorliwe dokonywanie i oznaczanie transakcji jako podzielonej płatności w JPK nie wiązało się z żadnymi konsekwencjami. Jednak od października w pliku kontrolnym przekazywanym do Urzędu Skarbowego trzeba będzie odpowiednio oznakować tylko te płatności, które podlegały obowiązkowi podzielonej płatności. Błędne oznaczenie, kiedy MPP nie była wymagana, oznacza ryzyko grzywny w wysokości 500 zł. Podobnie z oznaczeniem TP, które sygnalizuje, że stroną transakcji jest podmiot powiązany. Ponadto każdy błąd, nawet najdrobniejszy, narażać będzie na karę.

Od konsekwencji każdego ze wspomnianych błędów można się uchronić. EIB przypomina, że 95% postępowań karno-skarbowych kończy się uznaniem, że kierownik jednostki, czyli np. członek zarządu lub inna osoba odpowiedzialna za zajmowanie się sprawami podatkowymi, jest winny. To z kolei najczęściej oznacza nałożenie na taką osobę kary grzywny.

– Trzeba pamiętać, że grzywna skarbowa to tylko część obciążeń wynikających z popełnienia błędu skarbowego. Do tego dochodzą koszty postępowania, które mogą sięgać kilkudziesięciu tysięcy złotych i więcej. Składają się na nie koszty obrony menedżera lub księgowego, czyli przede wszystkim wynagrodzenie prawników specjalizujących się w trudnych kwestiach karno-skarbowych, opłaty sądowe, koszty biegłych i inne. Ponadto konsekwencją popełnionych błędów podatkowych może być stwierdzenie zaległości podatkowej lub nieterminowego opłacenia podatków, co wiąże się z obowiązkiem zapłacenia dodatkowo wysokich odsetek. Te zapłacone przez podatnika odsetki to dodatkowa szkoda, której naprawienia można żądać od osoby odpowiedzialnej za błąd – wskazuje Łukasz Górny, radca prawny, dyrektor Departamentu Rozwoju EIB.

Wszystkie te wydatki i odszkodowania mogą zostać pokryte przez ubezpieczyciela, firma wykupi pakiet specjalistycznych polis. Chronią one prywatny majątek menedżera, księgowego odpowiedzialnego za błąd. Program ochrony, który zazwyczaj jest połączeniem polisy D&O (odpowiedzialność cywilna kadry zarządzającej) i ubezpieczenia skarbowego, dostarcza m.in. środki na opinie prawne, obronę sądową, koszty sądowe, koszty stawiennictwa, refundację zapłaconych odsetek od zaległości publicznoprawnych i grzywien.

W ramach ubezpieczenia można też liczyć na dodatkowe wsparcie dla kadry menedżerskiej. Postępowanie karno-skarbowe wpływa nie tylko na finanse, ale też na kondycję pracowników. Dlatego ochrona uwzględnia również koszty pomocy psychologicznej (z uwagi na stres) czy naprawy wizerunku.

– Ubezpieczeniem skarbowym można objąć konkretne osoby, wskazane z imienia i nazwiska, lub przyjąć formę bezimienną obejmującą umówioną grupę osób odpowiedzialnych za prowadzenie ksiąg rachunkowych, obsługę płac oraz nadzór nad nimi. Co więcej, może ono obejmować nie tylko pracowników, ale i partnerów biznesowych, np. gdy osoba odpowiedzialna za prowadzenie ksiąg rachunkowych prowadzi własną działalność. W takim przypadku ubezpieczenie obejmuje refundację grzywien nałożonych na taką osobę. Natomiast ubezpieczenie odpowiedzialności zawodowej takiej osoby, które pokrywać będzie odszkodowania za np. zapłacone odsetki od zaległych podatków, powinno zostać przez nią samodzielnie wykupione – dodaje Łukasz Górny.

(AM, źródło: Brandscope)

Ubea: Wysokość składek OC ponownie spada

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Z barometru cenowego Ubea.pl, sporządzonego na postawie ponad 100 tys. kalkulacji wykonanych w czerwcu przez internautów, wynika, że w ubiegłym miesiącu wartość średniej składki OC w analizowanej grupie ubezpieczycieli uległa kolejnemu obniżeniu.

Opracowując czerwcowy barometr, eksperci Ubea.pl wzięli pod uwagę średnią składkę w OC oferowanych w kalkulatorze online przez firmy i marki ubezpieczeniowe. Podstawą analizy była średnia składka OC wyliczona łącznie dla wszystkich wspomnianych podmiotów. Obliczenia wykazały, że średnia cena OC dla czerwca wyniosła 1333 zł. Oznaczało to niewielki spadek (o 0,6%) względem majowego wyniku. – Równocześnie średnia czerwcowa składka OC stanowiła około 99% wzorcowego wyniku ze stycznia 2020 r. (1624 zł – AM). Takie porównanie tłumaczy, dlaczego na wykresie poziom barometru cenowego z czerwca wynosi właśnie 99 – komentuje Paweł Kuczyński, prezes Ubea.pl.

W ocenie analityków poziom barometru wskazuje, że w czerwcu miała miejsce stabilizacja przeciętnych kosztów zakupu OC.

– Kolejne miesiące na pewno okażą się ciekawe dla rynku obowiązkowych polis komunikacyjnych. Pewnym prognostykiem na przyszłość jest roczny wzrost odszkodowań z OC widoczny w I kw. 2020 roku – podsumowuje Andrzej Prajsnar, ekspert Ubea.pl.

(AM, źródło: Ubea.pl)

Rośnie zainteresowanie rozszerzonymi polisami turystycznymi

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Branża turystyczna obserwuje stopniowy powrót do normalności. Tymczasem ubezpieczyciele oferują ubezpieczenia turystyczne skrojone pod obecną sytuację, licząc na powrót do sprzedaży sprzed pandemii. Można się między innymi ubezpieczyć od odwołania podróży bądź imprezy z powodu koronawirusa.

Według Wojciecha Rabieja, prezesa porównywarki ubezpieczeniowej Porówneo.pl, ubezpieczenia turystyczne – po całkowitym zahamowaniu sprzedaży w II kwartale – będą stopniowo odbijać się od dna razem z całą branżą turystyczną.

– Zakładamy, że po załamaniu sprzedaży ubezpieczeń turystycznych w drugim kwartale wraz z ożywieniem w turystyce również branża ubezpieczeń turystycznych wróci do poziomów sprzedaży sprzed pandemii – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes Wojciech Rabiej.

Branża liczy na to, że w szybszym powrocie do normalności pomoże fakt, że odmrożenie gospodarki przypada właśnie na okres wakacyjny. Chociaż zagrożenie epidemiczne i problemy finansowe zrewidowały plany wyjazdowe wielu Polaków, to jednak wciąż jest grupa osób, które planują wypoczynek w kraju lub za granicą.

– Świadomość Polaków w zakresie ubezpieczeń turystycznych wzrosła, więc będą szukać takich polis, być może również szerszego ich zakresu, czyli np. odwołania imprez turystycznych. Do tej pory była to opcja niezbyt chętnie wybierana – mówi ekspert. –Ubezpieczenia turystyczne bardzo dynamicznie się rozwijają, choć nie stanowią jeszcze tak dużego rynku jak ubezpieczenia samochodów czy mieszkań. Jednak z roku na rok widzimy intensywny wzrost – dodaje.

Podkreśla jednocześnie, że szukając polisy na wyjazd, trzeba zwrócić uwagę na to, czy obejmuje ona przypadek zakażenia koronawirusem.

– Ubezpieczyciele, wychodząc naprzeciw potrzebom turystów, oferują polisy, które pokrywają wystąpienie ryzyka wirusa. Choć musimy pamiętać, że szereg ubezpieczeń już taką ochronę obejmuje, np. ubezpieczenia życiowe, które cały czas pokrywają ubezpieczenie następstw tej choroby – wyjaśnia Wojciech Rabiej. – Włączenie przez ubezpieczycieli COVID-19 w komunikację swoich produktów pewnie może podziałać na to, że te ubezpieczenia będą  popularniejsze i częściej brane pod uwagę – uważa.

Prezes wskazuje, że pandemia wpływa także na ofertę inną niż ubezpieczenia turystyczne, np. ubezpieczenia grupowe COVID-19 dla pracowników firm. Ubezpieczyciele zauważają także wzrost zainteresowania produktami zdrowotnymi.

– Dla osób prowadzących działalność gospodarczą może być to ubezpieczenie business interruption, czyli od przerwy w działaniu biznesu. Kiedy np. fryzjer nie może prowadzić swojej działalności, ubezpieczyciel pokryje mu część kosztów związanych z przestojem – wymienia Wojciech Rabiej. – Ubezpieczyciele oferują także telemedycynę, czyli nie musimy iść do lekarza, możemy zarówno receptę, jak i podstawową poradę uzyskać przez telefon. Zatem w związku z COVID-19 świadomość istnienia pewnych ubezpieczeń powinna znacznie wzrosnąć – podkreśla.

(AM, źródło: Newseria)

18,416FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie