Blog - Strona 787 z 1480 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 787

Skuteczna robotyzacja w ubezpieczeniach

0
Michał Wawiórko

Obecnie obserwujemy na rynku szybki wzrost automatyzacji procesów. W firmach i przedsiębiorstwach pojawiają się nowe technologie i rozwiązania, które ułatwiają i przyśpieszają wykonywanie zadań. Czy z takich udogodnień może skorzystać również branża ubezpieczeniowa? Jak najbardziej!

Przykładem skutecznego wdrożenia technologii RPA (Robotic Process Automation) jest multiagencja ubezpieczeniowa Unilink.

Rozwój firmy to cel każdego przedsiębiorstwa. Wiążą się z nim jednak duże wyzwania. To m.in. natężenie procesów operacyjnych, które może wymagać rozbudowania zespołu czy przygotowania kolejnego projektu IT. Firma Unilink zdecydowała się jednak na inne rozwiązanie – „zatrudnienie” robota cyfrowego opartego na polskiej technologii Wizlink®.

Dlaczego robot?Robotyzacja niesie ze sobą wiele korzyści. Pracownicy mogą zająć się zadaniami wymagającymi specjalistycznej wiedzy, a robot przejmuje monotonne, powtarzalne, a przy tym czasochłonne zadania. Co ważne, może on działać 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, niezależnie od regionu, a także obecności w biurze pracowników. Obliczyliśmy, że potrafi zastąpić dwóch etatowych pracowników, przy czym jego „zatrudnienie” nie wiąże się z ryzykiem kadrowym czy dodatkowymi kosztami.

Jak wybrać zadania do automatyzacji?

Robot może przejąć niemal każde zadanie, które polega na powtarzalnym i dobrze opracowanym procesie. Trzeba „nauczyć go” wykonywania danej czynności krok po kroku, tak jak robi to człowiek. By zarządzać robotem, nie potrzeba specjalistycznej wiedzy z zakresu IT, wystarczy przejść odpowiednie szkolenie, by samodzielnie budować scenariusze dla robotów programowych i wyznaczać im „obowiązki”.

W Unilink wdrożeniem robota zajęła się Aleksandra Kazanowska, która dotychczas dbała o administrację. Dzięki temu, że dobrze znała funkcjonowanie firmy, wykonywane zadania i problemy organizacji, potrafiła wskazać zakres działania robota. Rozmawiając z pracownikami, wyodrębniła te czynności, które były dla nich czasochłonne, wymagały pracy z dużymi ilościami danych czy wstrzymywały płynność działań zespołu.

Czym może zająć się robot?

W multiagencji ubezpieczeniowej Unilink robot przejął cztery główne zadania, dzięki czemu uwolnił duże pokłady czasu i energii pracowników.

1. Wnioskowanie i pobieranie zaświadczeń z Krajowego Rejestru Karnego

Zanim wprowadzono robota, zespół samodzielnie monitorował przychodzące odpowiedzi na przesłane wnioski. Wytrącało to pracowników z ich bieżących działań, rozpraszali się, koncentracja słabła, przez co ich praca traciła na efektywności.

Aleksandra nauczyła robota, jak czytać e-maile i wyszukiwać potrzebne informacje. W efekcie przejął on całe to działanie, a zespół od tego momentu może skoncentrować się na pracy, która wymaga merytorycznej wiedzy.

2. Wsparcie w rozliczaniu się z partnerami i weryfikacja zgodności danych

To proces wymagający pracy z dużą ilością danych. Robot wykonuje to zadanie nawet cztery razy szybciej niż człowiek. Co ważne – jeśli jest on odpowiednio zaprojektowany, minimalizuje ryzyko wystąpienia błędów.

3. Rozliczanie egzaminów akredytacyjnych

Robot został opracowany w taki sposób, by mógł wprowadzać do systemu informacje o wynikach egzaminów agentów ubezpieczeniowych. Przed wdrożeniem tej technologii pracownicy musieli wszystkie te informacje wprowadzać ręcznie.

4. Wprowadzanie informacji o potrąceniach za wykonane na rzecz agentów usługi

To zadanie polega głównie na porządkowaniu danych. Robot odczytuje, identyfikuje i układa informacje. Dzięki temu, że może pracować całą dobę, pracownicy, przychodząc rano do pracy, mają już gotowe raporty.

A co z pracownikami?

Czy w obliczu rozwijającej się automatyzacji i robotyzacji przyszłość pracowników jest zagrożona? Czy robot może zastąpić człowieka?

Jak pokazuje przykład multiagencji Unilink, efektem „zatrudnienia” robota jest wzrost skuteczności działania zespołu, a także awans wewnętrzny Aleksandry Kazanowskiej, która dotychczas pełniła rolę specjalistki ds. administracji sprzedaży. Obecnie jako specjalistka ds. automatyzacji i robotyzacji procesów nabyła nowe kompetencje i dzięki temu może się rozwijać w ramach firmy, a także wspierać organizację w wejściu na wyższy poziom działania.

Michał Wawiórko
prezes firmy First Byte, która jest właścicielem Wizlink®, autorskiego narzędzia klasy RPA


Autor działa w branży IT i nowych technologii od 2006 r., a od 2017 wyposaża firmy i ludzi w roboty oraz upowszechnia robotyzację. W ciągu ostatnich dwóch lat udało mu się z sukcesem zwiększyć świadomość na temat Wizlink® oraz wprowadzić kilkadziesiąt robotów w firmach z różnych branż. Swoją wiedzą dzieli się nie tylko w mediach, ale również prowadząc webinary i szkolenia. Współpracuje także z uczelniami, udostępniając im potrzebne narzędzia, by kształtować w studentach nowe kompetencje w zakresie robotyzacji.

Zarządzanie oczekiwaniami… wobec siebie

0
Artur Sójka

Under promise over deliver – dostarcz więcej, niż obiecałeś! To ważne słowa, z którymi zetknąłem się wiele lat temu, na początku swojej kariery zawodowej. Opisują one strategię obsługi klienta polegającą na dodaniu wartości, której nie obiecywaliśmy. To powoduje, że klient ma bardzo pozytywne, lepsze, niż spodziewał się mieć, wrażenia ze współpracy.

Metoda ta jest doskonałym sposobem na późniejszą tzw. dosprzedaż czy pozyskanie poleceń. Działam według niej od wielu lat i gorąco ją polecam. Ostatnio jednak spojrzałem na tzw. zarządzanie oczekiwaniami (bo tego zagadnienia elementem jest przywołane hasło) z innej perspektywy.

Najpierw dół…

Miałem dobry tydzień. Otrzymałem pozytywne decyzje zakupowe od kilku klientów. Z kilkoma przeszedłem do kolejnych etapów lejka sprzedażowego. Było bardzo dobrze. Nic więc dziwnego, że po weekendzie z entuzjazmem usiadłem do komputera, otworzyłem skrzynkę e-mailową i… już po chwili „złapałem doła”.

Jedna z klientek, zamiast odesłać podpisaną umowę, co uzgodniliśmy, napisała, że potrzebuje jeszcze tygodnia na podjęcie decyzji, którą przecież już podjęła kilka dni wcześniej. Zauważ, klientka ta nie zmieniła zdania o 180 stopni, tzn. nie zrezygnowała z zakupu. Napisała jedynie, że potrzebuje jeszcze kilku dni. Wielkie mi coś, prawda? Jednak nie o to mi chodzi.

Minutę po przeczytaniu tej wiadomości otworzyłem kolejny e-mail. Inna potencjalna klientka przekazała mi w nim swoją pozytywną decyzję dotyczącą zakupu. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się jej tak szybko, jeśli w ogóle. Ale to w żadnym razie nie poprawiło mi humoru. Ba! Już do końca dnia byłem „zdołowany”.

Dlaczego tak się dzieje?

Chodzi o poczucie straty. Kiedy czujesz, że już coś masz i ktoś ci to odbierze, czujesz stratę. Myślisz, że ktoś cię okradł, zabrał coś twojego. Trochę jak w osławionej książeczce Spencera Johnsona Kto zabrał mój ser.

To psychologiczny mechanizm. Czytałem kiedyś, że strata działa na nas 2,5 razy silniej niż zysk. Zobrazuję to przykładem: gdy idąc chodnikiem, zgubisz 100 zł, to twoje negatywne emocje są tak silne jak pozytywne, gdy znajdziesz aż 250 zł. Pomyśl o tym. Żeby zrekompensować, wyzerować poczucie straty 100 zł, potrzebujesz pozyskać aż 250 zł. Na mnie robi to spore wrażenie.

I najgorsze jest to, że nic nie poradzisz. Trzeba się z tym pogodzić. Tak działa ludzki mózg i nie ma co się z nim kłócić, bo to skutkuje jedynie problemami i wizytami u psychoterapeuty czy psychiatry. Z mózgiem nie wygrasz! Należy nauczyć się, jak działa, i się dostosować.

Zarządzanie własnymi oczekiwaniami

Zastanów się więc, czy może warto „schłodzić” swoje oczekiwania wobec samego siebie. To niełatwe. Borykam się z tym od dłuższego czasu i choć odnoszę na tym polu sporo małych sukcesów, nadal trafiają mi się takie dni jak opisany powyżej poniedziałek. Zły humor towarzyszący mi od rana sprawił, że nic nie szło tak, jak powinno. To trochę jak z homarami opisanymi przez Jordana B. Petersona w książce 12 życiowych zasad. Ale to już temat na może kolejny felieton.

Artur Sójka
trener i konsultant
prezes organizacji rekomendacji biznesowych Biznes Klub Polska

ERGO Hestia z certyfikatem Great Place to Work

0

ERGO Hestia otrzymała certyfikat Great Place to Work 2022, przyznawany na podstawie anonimowej ankiety przeprowadzanej wśród pracowników na temat kultury organizacyjnej firmy. Badanie zostało zrealizowane przez Great Place to Work Institute.

– ERGO Hestia buduje przewagę konkurencyjną, działając w oparciu o politykę wzajemnego zaufania i szacunku, dzięki czemu tworzymy przyjazne i inkluzywne miejsce pracy. Jesteśmy dumni, że wartości te są dostrzegane i doceniane przez pracowników ERGO Hestii. Jednocześnie wyniki badania są dla nas cennym źródłem informacji, które zobowiązują ERGO Hestię do dalszego rozwoju – mówi Małgorzata Sztabińska, dyrektor Biura Doboru Kadr w Grupie ERGO Hestia.

Kluczowym elementem badania Great Place to Work jest anonimowa ankieta, której celem jest zmierzenie poziomu zaufania i satysfakcji pracowników. Obejmuje ona pięć obszarów: wiarygodność, uczciwość, szacunek, godność i koleżeństwo. Uzyskanie certyfikatu zależy bezpośrednio od oceny przez pracowników procesów, atmosfery i wielu innych aspektów funkcjonowania firmy. Istotną kwestią badaną podczas procesu certyfikacji jest to, czy firmie udaje się budować kulturę opartą na zaufaniu.  

(AM, źródło: ERGO Hestia)

Compensa: Bez ubezpieczenia leczenie za granicą będzie kosztowne

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego pozwala leczyć się w większości europejskich krajów według lokalnych zasad publicznej opieki zdrowotnej. Niestety, w wielu państwach nawet za podstawowe usługi medyczne trzeba płacić.

– Często narzekamy na mankamenty publicznego leczenia w naszym kraju, ale trzeba pamiętać, że wiele świadczeń wchodzących w skład „oferty” NFZ za granicą jest odpłatnych. To bardzo ważna informacja w kontekście urlopów, które w 2022 r. wielu z nas ponownie spędzi w ciepłych europejskich lokalizacjach, takich jak Chorwacja, Hiszpania czy Włochy. Nie wystarczy wyrobić kartę EKUZ, żeby uniknąć płacenia za opiekę medyczną w wielu przypadkach gwarantowaną w Polsce przez państwo. Na refundację kosztów zagranicznego leczenia w publicznych i prywatnych placówkach można liczyć tylko w ramach prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego – mówi Andrzej Paduszyński, dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Indywidualnych Compensa TU.

Ekspert przypomina, że wiele krajów dzieli koszty leczenia między pacjenta i państwo. Turysta będzie partycypował w kosztach takich usług, jak wizyta u lekarza pierwszego kontaktu, ratownictwo po wypadkach nad wodą lub w górach, leczenie stomatologiczne czy szpitalne oraz transport karetką do szpitala. Co więcej, po wypadku lub w razie choroby, niezależnie od kraju pobytu, koszty transport powrotnego do kraju leżą po stronie turysty.

– Organizacja transportu medycznego do Polski – drogowego lub lotniczego – kosztuje od kilku do kilkudziesięciu tysięcy euro. Cena zależy od stanu pacjenta i wymogów odnośnie do warunków podróży – niekiedy lekarze zalecają specjalne warunki, np. przejazd lub przelot w pozycji leżącej z usztywnieniem kończyn. Nie da się refundować takich kosztów z EKUZ, można to natomiast zrobić w ramach polisy turystycznej – dodaje Andrzej Paduszyński.

Ekspert zwraca uwagę, że powyższych opłat da się uniknąć, wyjeżdżając za granicę z prywatnym ubezpieczeniem turystycznym. Podstawowe świadczenie w ramach polisy to pokrycie wszystkich kosztów leczenia, do których zaliczają się np. wizyty w państwowych i prywatnych przychodniach, hospitalizacja czy zakup leków. Turysta w ramach assistance może też korzystać z ratownictwa i transportu medycznego na terenie państwa pobytu oraz sfinansować z polisy transport medyczny do Polski. Ubezpieczyciel zapewnia mu też organizację leczenia za granicą i wsparcie informacyjne.

– Kupując ubezpieczenie, trzeba zgłosić ubezpieczycielowi, czy podczas pobytu za granicą mamy zaplanowane jakieś niestandardowe aktywności, np. letnie sporty ekstremalne. Włączenie ich do ochrony wiąże się z niewielką dopłatą – tłumaczy Andrzej Paduszyński.

(AM, źródło: Brandscope)

Wakacje to wypadkowy okres w branży gastronomicznej

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

33,7% poszkodowanych w wypadkach przy pracy w branży gastronomicznej (HoReCa) doznaje urazów w okresie od czerwca do sierpnia. Są to najczęściej urazy kończyn, skutkujące złamaniem czy zwichnięciem. Eksperci Saltus Ubezpieczenia radzą pracodawcom, aby zapewniając pracownikom sprawny dostęp do pomocy medycznej, zadbali też o profilaktykę chorób zawodowych.

– Niezależnie od powagi wypadku, większość z nich wiąże się z czasową niezdolnością do pracy. W branży HoReCa to średnio nieco ponad 40 dni, co w okresie szczególnego natężenia pracy może stanowić istotny problem. Dlatego szybka pomoc i podjęcie rehabilitacji po urazie są kluczowe. Niestety w tej drugiej kwestii nie zawsze można liczyć na sprawne działanie publicznej służby zdrowia. Nie dziwi mnie zatem fakt, że coraz więcej pracodawców z sektora decyduje się zapewnić pracownikom dostęp do świadczeń prywatnych. Zwłaszcza że wypadki to nie jedyny problem zdrowotny, z którym trzeba się zmierzyć w hotelarstwie i gastronomii – zauważa Xenia Kruszewska, dyrektor Działu Ubezpieczeń Zdrowotnych Saltus Ubezpieczenia.

W profilaktyce i leczeniu pomoże ubezpieczenie

Utrzymanie pracowników w dobrym zdrowiu to jeden z obowiązków pracodawcy. Mając na uwadze specyfikę wykonywanych obowiązków, ryzyko wypadków i choroby zawodowe, powinni oni zapewnić zatrudnianym przez siebie osobom stały dostęp do sprawnej pomocy medycznej oraz badań i konsultacji lekarskich. Jednym ze sposobów są grupowe ubezpieczenia zdrowotne.

– Kluczową rolę w dbaniu o dobrostan pracowników odgrywa zarówno szybka pomoc w razie wypadku, jak i profilaktyka zdrowotna. Wielu problemów można uniknąć, jeśli pracownik ma możliwość umówienia konsultacji z lekarzem w dogodnym terminie, bez długiego oczekiwania w kolejce. W ten sposób można wcześnie wykryć chorobę i szybko podjąć leczenie, zanim jej skutki poważnie odbiją się na zdrowiu pracownika. Warto więc zwrócić uwagę na takie warianty ubezpieczeń grupowych, które uwzględniają również programy profilaktyczne. Przy wyborze świadczeń objętych umową z ubezpieczycielem należy zatem pamiętać przede wszystkim o ryzykach specyficznych dla branży i wykonywanych obowiązków. Drugim czynnikiem, który trzeba brać pod uwagę, jest struktura wieku i płci zatrudnionych osób. Te czynniki też mają istotny wpływ na rodzaje schorzeń, z którymi mogą zmagać się pracownicy – dodaje Xenia Kruszewska.

(AM, źródło: Brandscope)

Pożegnanie Eli Mazurkiewicz od TUZ Ubezpieczenia

0

Z wielkim smutkiem i żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci

Szanownej Pani Elżbiety Mazurkiewicz

Elżbieta była bardzo cenioną agentką ubezpieczeniową i bardzo lubianą osobą, która na zawsze pozostanie w naszej pamięci.
Rodzinie i Najbliższym składamy wyrazy głębokiego współczucia
.

Zarząd i pracownicy TUZ Ubezpieczenia

Rekomendacje „likwidacyjne” już za chwilę, stawki w OC powinny wzrosnąć

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Krystian Wiercioch, wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego nadzorujący sektor ubezpieczeniowy, zdradził w wywiadzie dla Business Insider Polska, że już w najbliższych dniach KNF opublikuje ostateczną wersję rekomendacji dotyczących likwidacji szkód z ubezpieczeń komunikacyjnych. Wyraził też opinię, że ze względu na niesprzyjające czynniki w otoczeniu gospodarczym ubezpieczyciele powinni podnieść ceny OC ppm., a nie je obniżać.

Krystian Wiercioch zdradził, że skorygowany akt KNF będzie liczyć 25 rekomendacji głównych, do których są dodane podrekomendacje szczegółowe. Podkreślił, że nadzór dąży do stworzenia dobrych standardów w likwidacji szkód komunikacyjnych w ramach obowiązujących przepisów prawa przy niewielkim koszcie dla kierowców – ok. 20 zł w skali roku, bo o tyle miałaby wzrosnąć stawka w OC posiadaczy pojazdów mechanicznych po wejściu w życie rekomendacji.

Zdaniem wiceprzewodniczącego KNF największy wpływ na rynek ubezpieczeń komunikacyjnych będzie miała rekomendacja mówiąca m.in. o przyznaniu poszkodowanemu takiej kwoty odszkodowania, która pozwoli przywrócić auto do stanu sprzed wypadku. Krystian Wiercioch przyznał też, że nadzór oczekuje, iż przygotowując kosztorysy, ubezpieczyciele będą kierowali się stawkami rynkowymi, a kosztorys będzie uwzględniać ceny z warsztatów z rynku lokalnego, czyli położonych blisko miejsca zamieszkania poszkodowanego. Istotne znaczenie ma też mieć nowa rekomendacja wprowadzająca kompleksową usługę likwidacji szkody komunikacyjnej, tzw. door to door. W ramach tworzonego modelu takiej usługi zakład miałby zaproponować poszkodowanemu wszystkie działania związane ze szkodą komunikacyjną: od holowania pojazdu przez udostępnienie pojazdu zastępczego, zorganizowanie naprawy aż do wymiany samochodu zastępczego na naprawiony. Komisja nie narzuciła jednak ubezpieczycielom obowiązku wprowadzenia takiej usługi. Aby zachęcić do jej stosowania, KNF dała w tym modelu wolną rękę w wyborze warsztatu.

Kolejną istotną rekomendacją ma być ta, która reguluje zawieranie ugód. Ponieważ Komisja stoi na stanowisku, że w przypadku szkód na pojeździe ugody powinny być bardzo rzadko stosowane i tylko w jednostkowych przypadkach, w nowych rekomendacjach znajdą się warunki, które muszą być spełnione w sytuacji wykorzystania wspomnianego instrumentu. Krystian Wiercioch ujawnił, że na podstawie danych od ubezpieczycieli nadzór oszacował wzrost rocznych kosztów likwidacji szkód w skali całego rynku na ok. 500 mln zł. Zakłady otrzymają trzy miesiące na wdrożenie rekomendacji. Wiceprzewodniczący KNF ocenił też, że przy rosnących stopach procentowych, wysokiej inflacji, a co za tym idzie wyższych cenach części zamiennych, kosztów napraw oraz większym poziomie skomplikowania technologicznego pojazdów, zakłady ubezpieczeń będą ponosiły wyższe koszty likwidacji szkód. Dlatego nie powinny obniżać cen OC ppm., lecz raczej je podnieść, tak aby były one wystarczające na pokrycie kosztów odszkodowań na podstawie przyszłych cen. Krystian Wiercioch przyznał również, że pomimo dodatniego wyniku technicznego Komisja już ustaliła, iż są ubezpieczyciele, którzy oferują obowiązkowe ubezpieczenia komunikacyjne w cenie niepozwalającej na pokrycie wszystkich kosztów w razie szkody, co stanowi naruszenie ustawy o działalności ubezpieczeniowej. Na razie nadzór zaczyna od rozmów z takimi zakładami, chcąc wyjaśnić całą sytuację, ale wiceprzewodniczący KNF nie wykluczył, że cała sprawa może skończyć się karami dla takich towarzystw.

Więcej:

Business Insider Polska z 15 lipca, Bartek Godusławski „Ceny OC powinny być wyższe. Wiceszef KNF tłumaczy dlaczego”

(AM, źródło: Business Insider Polska)

Warta zaczęła korzystać z danych dotyczących wykroczeń kierowców

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

17 czerwca ubezpieczyciele uzyskali dostęp do bazy wykroczeń i punktów karnych. Portal Autokult.pl dowiedział się, że pierwszym zakładem ubezpieczeń, który zaczął wykorzystywać to uprawnienie, jest Warta.

Dawid Korszeń, rzecznik prasowy Warty, potwierdził w rozmowie z serwisem, że od 12 lipca jego firma podłączyła się do bazy z wykroczeniami kierowców. Jednocześnie dodał, że na razie nie jest w stanie wskazać, jaki będzie wzrost stawek nawet przy określonym wykroczeniu, gdyż Warta wykorzystuje do kalkulacji składki kilkaset różnych czynników. Wszystkie kalkulacje będą dostosowane do indywidualnego profilu kierowcy. Wiadomo jednak, że istotnym kryterium oceny będzie waga wykroczeń. Takie elementy, jak wyprzedzanie na pasach, znaczące przekroczenie dozwolonej prędkości czy jazda po alkoholu będą miały duży wpływ na składkę.

Więcej:

Autokult.pl z 15 lipca, Kacper Czachor „Podwyżki OC za punkty karne. Pierwszy ubezpieczyciel już je liczy”

(AM, źródło: Autokult.pl)

Członkowie zarządów Agro TUW i Europy Ubezpieczenia zatwierdzeni przez KNF

0
Artur Chądzyński

Komisja Nadzoru Finansowego podczas odbywającego się 14 lipca posiedzenia jednogłośnie wyraziła zgodę na powołanie Jarosława Marka Boguszyńskiego na członka zarządu Agro TUW odpowiedzialnego za zarządzanie ryzykiem oraz Artura Chądzyńskiego na członka zarządu towarzystw Europa Ubezpieczenia odpowiedzialnego za zarządzanie ryzykiem.

Jarosław Boguszyński przez ponad dwadzieścia lat pracy zawodowej był związany m.in. z finansami i zarządzaniem ryzykiem. Zajmował istotne stanowiska menedżerskie w takich instytucjach, jak Generali, BNP Paribas, UNIQA, Alior Bank oraz w sektorze administracji publicznej. Posiada również międzynarodowe doświadczenie zdobyte w instytucjach finansowych. Jest doktorem nauk fizycznych, uzyskanym na kierunku fizyka teoretyczna Instytutu Problemów Jądrowych im. Andrzeja Sołtana (Obecnie Narodowe Centrum Badań Jądrowych).

Artur Chądzyński jest wiceprezesem zarządu towarzystw Europa Ubezpieczenia od kwietnia 2020 r. i odpowiada za obszar finansów. Posiada blisko 20-letnie doświadczenie w roli doradcy, audytora i zarządzającego procesami sprawozdawczymi. Wcześniej pracował m.in. w EY i KPMG, gdzie doradzał i przeprowadzał badania sprawozdań finansowych przedsiębiorstw z branży finansowej, w tym większości dużych towarzystw ubezpieczeniowych działających w Polsce. Uczestniczył także w najważniejszych konferencjach branżowych i szkoleniach jako ekspert w zakresie finansów, audytu wewnętrznego i zarządzania ryzykiem w zakładach ubezpieczeniowych.

Jest absolwentem Szkoły Głównej Handlowej na kierunku finanse i bankowość ze specjalizacją w rachunkowości. Posiada tytuł biegłego rewidenta i jest wpisany do rejestru biegłych rewidentów pod numerem 11541.

(AM, źródło: KNF, gu.com.pl)

Agencie, wynajmij sobie technologię!

0
Andrzej Szymański

Rozmowa z Andrzejem Szymańskim, Chief Product Officerem w Insly

Aleksandra E. Wysocka: – Insly działa na kilku europejskich rynkach. Jak się prezentuje Polska na tle innych państw pod względem rozwoju technologicznego?

Andrzej Szymański: – Nie mamy się czego wstydzić. Wyjątkiem jest macierzysta dla Insly Estonia, gdzie poziom cyfryzacji gospodarki jest bardzo wysoki, między innymi ze względu na przepisy niezwykle przyjazne transformacji cyfrowej i wieloletnie inwestycje w technologię. Szybkie ścieżki sprzedaży wymagające minimum danych tam są wszechobecne, a u nas dopiero się pojawiają. Mamy więc jeszcze kilka lekcji do odrobienia.

Natomiast większość państw Europy Zachodniej określiłbym jako dość konserwatywne w temacie cyfrowych finansów, ubezpieczeń, a nawet całego sektora e-commerce. Do listy wyjątków dopisałbym także Wielką Brytanię, gdzie od lat rozwija się sprzedaż ubezpieczeń w modelu direct i działają porównywarki ubezpieczeniowe.

Jednak wiele fintechów i insurtechów, które na Zachodzie są wielkim „wow”, u nas nikogo nie zaskakuje, ponieważ podobne rozwiązania stosujemy na co dzień już od całkiem dawna. Wielu naszych programistów pracuje teraz na innych rynkach i należy do światowej czołówki!

Uważam, że Polska jest w czołówce, jeśli chodzi o cyfryzację dystrybucji ubezpieczeń.

Czy to oznacza, że nie mamy już nic do zrobienia?

– Ależ skąd, wyzwań nie brakuje. Oprócz szybkich ścieżek sprzedażowych, o których już wspominałem, ogromnym wyzwaniem jest brak standaryzacji. Może za jakiś czas pomogą regulacje i tak jak w bankowości funkcjonuje open banking, pojawi się open insurance. Wtedy ubezpieczyciele będą musieli w sposób ujednolicony udostępniać konkretne dane na żądanie. Teraz takiego obowiązku nie mają, nie ma też standardów.

To absurd, ale w Polsce praktycznie każdy zakład ubezpieczeń ma własny pomysł na API, który w dodatku regularnie modyfikuje. Mniejsze i średnie multiagencje nie mają szans, żeby regularnie integrować się ze wszystkimi ubezpieczycielami, co oznacza dla sprzedawców wklepywanie danych bezpośrednio do systemu ubezpieczyciela. Tak naprawdę to metoda niewygodna dla wszystkich stron.

Taki agent czy OFWCA bez porównywarki skalkuluje trzech, może pięciu ubezpieczycieli, z którymi najczęściej współpracuje i gdzie proces jest najbardziej przyjazny. Z pewnością nie będzie się logować do 30 różnych systemów, to jest niewykonalne.

W kilka sekund zrobi to za niego porównywarka, jednak żeby wszystko działało sprawnie, wszystkie integracje muszą być na bieżąco aktualizowane. To wymaga zasobów informatycznych i kompetencji, których większość mniejszych podmiotów nie ma.

Niektórym się wydaje, że wystarczy raz zainwestować w stworzenie narzędzia do porównywania ubezpieczeń i potem będzie się miało spokój. To nieprawda. Bez aktualizacji na bieżąco takie narzędzie bardzo szybko przestanie spełniać swoją funkcję i będzie sprawiało więcej kłopotów, niż dawało korzyści.

Trzeba też dodać, że i zakłady ubezpieczeń nie zawsze są chętne do integrowania się z mniejszymi podmiotami, bo po ich stronie też to nie zawsze się kalkuluje. Wymagają „na wejściu” określonego przypisu.

Co na to Insly?

– Z nami zakłady ubezpieczeń chętnie współpracują, ponieważ gwarantujemy skalę. Poza tym mamy zasoby, żeby na bieżąco wszystko aktualizować, pracuje nad tym sztab developerów.

Stworzyliśmy narzędzie, dzięki któremu agent, również mały czy średni, nie musi o tym wszystkim myśleć, bo zdecydowana większość zadań związanych z funkcjonowaniem systemu jest po stronie Insly.

Stworzyliśmy wtyczkę, która zastępuje rynkowy standard i pozwala pośrednikowi za pomocą jednego narzędzia łączyć się z wieloma ubezpieczycielami w bardzo prosty sposób.

Bierzemy też na siebie wiele wymagań compliance. Agent ma gwarancję, że ubezpieczyciel czy KNF nie będzie miała zastrzeżeń do sposobu przechowywania i przetwarzania danych. Uważam, że agentów nie stać na to, żeby brać na swoje barki technologię. Oni mają się znać na sprzedaży ubezpieczeń, a nie na integracjach i aktualizacjach. Od tego mają Insly!

Dziękuję za rozmowę.

Aleksandra E. Wysocka

18,322FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie