Ryzykonomia. Kot Schrödingera i moda na ryzyko

0
720

Kot to zwierz fascynujący i jego obserwacja może być źródłem życiowych mądrości dla spiętych od zapracowania menedżerów, którzy chorobliwie szukają kolejnych wyzwań i naprężeń, zamiast jak mądry kot poodpoczywać, już to zmęczony wcześniejszym odpoczywaniem. Bo po cóż tak ciągle gonić, hm?

Jeszcze więcej korzyści można by odnieść z obserwacji szczególnego przypadku kota, a mianowicie kota Schrödingera, gdyby dało się go w ogóle zaobserwować. A jak wiadomo, jest z tym problem, że: i jest, i go nie ma.

Wizja sympatycznego mruczka wymyślonego prawie 100 lat temu przez austriackiego noblistę przychodzi do głowy, gdy (po raz któryś z rzędu) słyszymy, że zarządzanie ryzykiem „jest teraz modne”.

No, wolne żarty kochani! Tyle razy już to słyszeliśmy, że aż broda rośnie, ale może tak właśnie z naturą zarządzania ryzykiem jest jak z owym kotem Schrödingera, że: i jest, i go nie ma.

Zresztą koncepcja „nieokreśloności” w ogóle jest znacznie szersza: patrz epidemia Covid. Niby co rano słyszymy, że kolejne kraje robią lockdowny, szkoły zamykają, ludzie umierają, gospodarki dołują, ale gdy tak porozmawiać z kimkolwiek, to epidemia też niby jest – a jej nie ma.

Nie mówimy tu oczywiście o „twardych” dowodach na nieistnienie jak i wyśmiewanie „koronapaniki”, jak donoszą źródła wywiadowcze ochoczo rozsiewanej przez cyberarmie wschodnich trolli. „Na Covid zmarło mniej ludzi niż na grypę, raka, poślizgnęło się na bananie”.

Owszem, na ebolę w zachodniej Afryce w latach 2014–2016 zmarło mniej niż 40 000 ludzi. I o czym to świadczy? O mniejszym zagrożeniu, braku konieczności podjęcia drastycznych kroków sanitarnych?

Przy okazji wspomnimy, że Bob Woodward, sławny dziennikarz śledczy „The Post” (jeden z pierwowzorów postaci w filmie z Redfordem i Hoffmanem o Watergate), ujawnił właśnie szokujące nagranie z wielkim prezydentem Trumpem, gdzie ten ostatni przyznawał już wczesną wiosną, że wie, jak niebezpieczna jest pandemia Covid.

Oczywiście Trump dowiedział się o tym od ekspertów, ale potem miesiącami udawał, że epidemia i jest, i jej nie ma. Z dramatycznymi dla USA i świata skutkami.  

Albo więc ryzykiem zarządzamy, albo… tylko udajemy, że to robimy, zgodnie z zasadą nieokreśloności.

Świadczy to w ogóle o deficycie „chęci” do zarządzania ryzykiem, braku gotowości do ponoszenia kosztów (niezbędnych) działań. Bo, jak wielokrotnie tu pisaliśmy, zarządzanie ryzykiem kosztuje. Choćby zakup polisy to najprostszy przypadek tej zależności.

Współczesnym społeczeństwom, organizacjom i poszczególnym ludziom brak jest też chyba zwykłej cierpliwości, wytrwałości nie tylko w zarządzaniu ryzykiem, ale w ogóle w znoszeniu jakichkolwiek dłużej trwających niedogodności.

Epidemia trwa „już” pół roku? Ile można! Przedsiębiorstwa mogą zbankrutować? Nie, to niemożliwe, niech rządy wydrukują kolejne sterty papierowych bilecików, zrobimy hiperdeficyty na 1000 lat i mamy problem załatwiony. Spłacą kolejne pokolenia za lat 200, a może 500. I proszę, ryzyko rach-ciach „zarządzone”.

Na poziomie poszczególnych organizacji kot Schrödingera też hasa w najlepsze. I zarządzanie ryzykiem jest, ale go nie ma.

I są tutaj „stany” kota różne możliwe. I taki, że go „w ogóle nie ma”, a zarządzania ryzykiem ani widu, ani słychu. A częściej „i jest, i go nie ma”. Coś tam robimy w różnych obszarach, wdrażamy różne zarządzania: jakością, zgodnością, ryzykiem, ciągłością działania, ale gdy przychodzi co do czego, do codziennej żmudnej obserwacji ryzyka, do analizy i konsekwentnego reagowania na ryzyko, to już „go nie ma”.

I pewnie dlatego zarządzanie ryzykiem wciąż jest „modne”.

Inna sprawa, że nasz kot występuje w wielu odmianach. Choćby ostatnio zgłębialiśmy odmianę Kota Innowacji. Oto wszędzie czytamy o robotyzacji, sztucznej inteligencji, nowych modelach biznesowych. A gdy spojrzymy do raportu „Smart Industry” Siemensa i Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii (ach, te koty ministerialne), dowiadujemy się, że 60% respondentów z sektora MSP nigdy nie słyszało o koncepcji Przemysłu 4.0.
Czyli i innowacje są, i ich nie ma.
I do tego Kota Modernizacyjnego jeszcze w ryzykonomii wrócimy. 

dr Jerzy Podlewski