Sezon ogórkowy w ubezpieczeniach jest… jak Yeti!

0
533

Ubezpieczenia to branża, w której nie ma sezonu ogórkowego – takie miałem przekonanie. Ale żeby to sprawdzić, postanowiłem podzwonić do znajomych agentów. I okazuje się, że moje przypuszczenia były słuszne.

Na początek oddzielmy dwa rodzaje ubezpieczeń, wiem, że to trochę sztuczne, ale jednak często spotykane. Mamy więc ubezpieczenia życiowe (i zdrowotne) vs ubezpieczenia majątkowe.

W tych drugich sprawa jest prosta. Ludzie w różnym okresie kupili samochody, mieszkania czy domy, a także sprzęt czy maszyny do firmy. W związku z tym okresy ochrony ubezpieczeniowej będą się też kończyły w różnym czasie. Statystycznie rzecz ujmując, sporo pracy będzie także w wakacje. Nie wspominając już o ubezpieczeniach wyjazdów wakacyjnych czy ubezpieczeniach NNW związanych ze zbliżającym się rokiem szkolnym.

Myślę, że nie ma co dyskutować. W ubezpieczeniach majątkowych nie ma sezonu ogórkowego.

Kto nadaje tempo

W takim razie zajmijmy się „życiówką”. Jeden z agentów, do których zadzwoniłem, zareagował zdziwieniem. Powiedział wprost: „nie ma sezonu ogórkowego, bo to ja nadaję sobie tempo. Kiedy ktoś jest na urlopie, to dzwonię do kogoś innego”. W efekcie mój rozmówca ma tyle spotkań, co zawsze. Potrzebuje jedynie wykonać kilka więcej telefonów, żeby je umówić. Dodał też, że czasem wakacje są świetnym argumentem, bo klienci w końcu mają czas (ze względu na ogólne spowolnienie tempa w biznesie, sezonowości w ich branżach). Podobnie sprawa się ma z okresami świątecznymi.

Dodałbym od siebie jeszcze jedną kwestię. Najczęściej ludzie wyjeżdżają na 10–14 dni. Okres wakacyjny trwa natomiast zasadniczo od połowy czerwca do końca sierpnia. W zaokrągleniu 10 tygodni. Czyli 5 okresów po 2 tygodnie. Co oznacza, że statystycznie rzecz biorąc, w każdym momencie wakacji mamy „do dyspozycji” jedynie 20% klientów mniej niż zazwyczaj. Oznacza to, że zamiast 10 telefonów potrzebujemy wykonać 12. Czy to naprawdę taka duża różnica?

Czy agent odpoczywa?

Odrębnym tematem jest natomiast… odpoczynek. I tutaj mam łamigłówkę. Usilnie wierzę, że sposób wypoczywania, zapotrzebowanie na odpoczynek itp. nie są związane z branżą, tylko z indywidualnymi kwestiami. Inaczej odpoczywać będzie doświadczony agent z rodziną 2+3, lubiący piesze wędrówki, a inaczej młody singiel kochający sporty ekstremalne czy imprezowanie na Ibizie.

Sam wiek sporo już tu może zmienić, bo doświadczony agent może być z pokolenia X, a wchodzący do zawodu adept ubezpieczeń może być już dwa–trzy pokolenia dalej i być chociażby milenialsem. To często zmienia postrzeganie pracy i celów zawodowych.

Tu pojawia się również temat workation, czyli pracy podczas wakacji czy też „wakacjowania” podczas pracy. Można by o tym całkiem sporo napisać. Ale naprawdę mija się to z celem, gdyż każdy powinien odkryć, w jaki sposób wypoczywa najprzyjemniej i najefektywniej. A następnie zaplanować urlop na tę porę roku, w której pracuje mu się najnieprzyjemniej i najmniej efektywnie.

Szukajmy swojej własnej efektywności zarówno w pracy, jak i w wypoczynku. Nie sugerujmy się modami czy trendami. Poznajmy siebie samego i kierujmy się własnymi potrzebami.

Artur Sójka
artur.sojka@biznesklubpolska.pl