Zalania z kanalizacji ciąg dalszy

0
500

O specyfice usługi wodnej polegającej na odprowadzeniu ścieków pisałem w „GU” nr 38 z 21 września 2020 r. Wskazałem na problem nieostrości przepisów jako źródło potencjalnych sporów między usługodawcą, usługobiorcą i ubezpieczycielem.

Dyskusja omawianego w niniejszym artykule wyroku Sądu Najwyższego dopisuje niejako ciąg dalszy do poprzednich rozważań w dość banalnej z pozoru sprawie. Chodzi o szkodę wynikłą z „wybicia” z kanalizacji (źródło: bit.ly/3ohG5eW).

Przedmiot sporu i wyroki – trochę paragrafów i cytatów

W skrócie – przedmiotem sporu jest roszczenie odszkodowawcze właściciela nieruchomości z tytułu szkody poniesionej w wyniku zalania z kanalizacji, skutkujące zniszczeniem wypielęgnowanego ogrodu przydomowego.

Sąd okręgowy roszczenie oddalił, argumentując, że „kolektor główny jest drożny, a przy obfitych opadach deszczu przepustowość kolektora jest ograniczona, co powoduje podtopienia najniższych punktów posesji”.

Sąd drugiej instancji dokonał odmiennej oceny prawnej i uznał, że wyciek ścieków z kolektora sanitarnego na działkę powoda i wyrządzona tym szkoda były wynikiem ponadnormatywnych opadów deszczu w dniach 23–27/28 lipca 2010 r., a zatem siły wyższej w rozumieniu art. 435 § 1 in fine k.c., co uwolniło pozwanego od odpowiedzialności za szkodę.

Sąd Najwyższy ocenił sytuację inaczej, orzekając, że na podstawie art. 435 § 1 Kodeksu cywilnego prowadzone na własny rachunek przedsiębiorstwo ponosi odpowiedzialność za szkodę na osobie lub mieniu, wyrządzoną komukolwiek przez ruch przedsiębiorstwa lub zakładu, chyba że szkoda nastąpiła wskutek siły wyższej albo wyłącznie z winy poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą nie ponosi odpowiedzialności.

Tyle faktów. Wyrok SN jest dla inżyniera i ubezpieczyciela zaskakujący, żeby nie powiedzieć – wręcz niesprawiedliwy.

Uzasadnienie – wątpliwości nieprawnika

Sąd Najwyższy, orzekając, odniósł się do aktualnego stanu prawnego. Obowiązujące przepisy nie obejmują jednak w sposób jednoznaczny np. wyrażanych liczbowo kryteriów odpowiedzialności usługodawcy prowadzącego działalność kanalizacyjną.

SN uznał, że jedyną przesłanką „zwalniającą” usługodawcę z odpowiedzialności za szkody będące skutkiem wylania z kanalizacji jest działanie innej osoby lub siła wyższa. Ta argumentacja nie uwzględnia jednak ograniczenia technicznych możliwości urządzeń, którymi przedsiębiorstwo dysponuje.

SN przywołuje w uzasadnieniu ustawę o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, w szczególności obowiązek zapewnienia zdolności posiadanych urządzeń kanalizacyjnych do odprowadzania ścieków w sposób ciągły i niezawodny (por. art. 5 ust. 1 oraz art. 9 ust. 3 u.z.z.w.). W rozpatrywanym przypadku SN nie uznał, że opad, który spowodował szkodę, spełnia cechy siły wyższej.

Argumentacja ta jest trudna do zaakceptowania w odniesieniu do aktualnego stanu techniki. Wymiarowania budowli kanalizacyjnych bądź obliczenia kontrolne istniejących budowli przeprowadzane są dla określonego opadu obliczeniowego – to stan techniki. SN faktu tego nie uwzględnił, uzasadniając swoje stanowisko niewystąpieniem przesłanki siły wyższej, nie komentując przy tym wartości opadu w krytycznym dniu.

Jacek Nalaskowski

Przeoczona szansa na odpowiedzialność kontraktową

Sąd Najwyższy, powołując się na ustawę o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, nie odniósł się jednak do art. 6 tejże, nakazującej określenie przedmiotu i zakresu świadczenia.

Gdyby usługodawca precyzyjnie zdefiniował swoje świadczenie (np. do granicy opadu o powtarzalności do 3, 5 lub x lat), ewentualny spór z usługobiorcą i jego ubezpieczycielem dotyczyłby należytego bądź nienależytego wykonania zobowiązania (sytuacja „odpowiedzialności kontraktowej” na bazie art. 6 u.z.z.w.). Spór w miarę łatwy do rozstrzygnięcia.

Siła wyższa a opad ponadnormatywny – zaciśnij zęby i płać

Pojęcie opadu ponadnormatywnego pojawia się w tytule sprawy. Sąd Najwyższy w swoim wywodzie nie odniósł się jednak do „opadu normatywnego”, uznając zapewne, że jest to dla sprawy drugorzędny czynnik. To brzemienna w skutki konstatacja.

SN uznał na podstawie aktualnego stanu prawnego (nie biorąc pod uwagę stanu techniki), że jakakolwiek intensywność opadu stanem siły wyższej nie jest, a przedsiębiorstwo odpowiada za szkody zaistniałe w wyniku zalania praktycznie dla każdego opadu!

Konsekwencje ubezpieczeniowe

Z perspektywy ubezpieczeniowej konsekwencje wyroku SN można rozpatrywać na dwóch płaszczyznach, a mianowicie ubezpieczenia OC usługodawcy i ubezpieczenia przysłowiowego „Kowalskiego”, którego zalało i domaga się on rekompensaty za poniesioną szkodę (opisywany casus).

Przypadek pierwszy – OC przedsiębiorstwa świadczącego usługę wodną (przedsiębiorstwo wodociągowe).

Ubezpieczający jest świadom faktu, że opad, niezależnie od tego, jak intensywny by on był, nie zwalnia ubezpieczonego z odpowiedzialności za szkody powstałe na skutek zalania. W przypadku spornym sąd, posiłkując się omawianym wyrokiem SN, uzna szkodę spowodowaną wylaniem z kanalizacji za sytuację ryzyka świadczenia usługi.

Tak więc przedsiębiorstwo wodociągowe praktycznie zawsze w pełni odpowiada za szkodę zaistniałą w wyniku niewydolności systemu kanalizacyjnego, mając przy tym świadomość, że szkody wcześniej czy później nastąpić muszą.

Ubezpieczyciel, zawierając umowę OC z przedsiębiorstwem, powinien zatem wymagać udokumentowania faktu zawarcia jednoznacznych umów z usługobiorcami. W tym przypadku ryzyko finansowe ubezpieczyciela jest przewidywalne i ograniczone do poziomu zapisanego w umowie. Brak takich zapisów zdecydowanie podnosi poziom finansowego ryzyka ubezpieczyciela. Jakość tych umów przekładać się oczywiście powinna na wysokość składki ubezpieczeniowej.

Przypadek drugi – przykład „Kowalskiego”.

Jeśli w umowie z przedsiębiorstwem nie ma ograniczenia ilości odprowadzanych do kanalizacji ścieków, „Kowalski” może spać spokojnie. Do sytuacji „siły wyższej” przesiębiorstwo będzie zawsze odpowiedzialne i musi za zaistniałą szkodę zapłacić. Tylko udowodniona wina własna może „Kowalskiemu” przysporzyć problemów.

Jeśli przedsiębiorstwo – tu przypomnijmy, jest do tego na mocy art. 6 u.z.z.w. zobowiązane! – zawarło z „Kowalskim” umowę zawierającą warunki odprowadzania ścieków, zmienia to jego sytuację zasadniczo. W tej sytuacji może on uznać, że w przypadku ponadumownym skutkami zalania zajmie się sam lub na taką okoliczność ubezpieczy się dodatkowo.

Wytyczne KNF – czas na update?

Przeglądając wytyczne KNF o zarządzaniu ryzykiem powodzi w sektorze ubezpieczeń, nie natknąłem się na problematykę powodzi miejskich. O ile wytyczna dość dokładnie reguluje postępowanie ubezpieczyciela w przypadku powodzi rzecznych, to nie odnosi się wprost do powodzi miejskich. Szkody powstałe w wyniku powodzi miejskich mogą być jednak nie mniejsze od szkód wyrządzonych przez powodzie rzeczne.

Orzeczenie SN, obarczając świadczącego usługę wodną obowiązkiem, z którego nie może się on wywiązać, wpływa istotnie na ryzyko świadczeń z tytułu ubezpieczenia OC przedsiębiorstwa. Na to ryzyko (finansowe) ubezpieczyciel powinien adekwatnie reagować.

Konsekwentne wymaganie umów definiujących standard świadczenia jest istotnym, fundamentalnym wręcz instrumentem minimalizującym ryzyko finansowe ubezpieczyciela. Wyrok SN w tym zakresie nie pozostawia żadnych złudzeń.

Sensowne zatem wydaje się rozszerzenie procedur wytycznych KNF (np. wytycznej 4 i 6) także na powodzie miejskie.

Zamiast podsumowania przykład zza miedzy

Pozwolę sobie krótko opisać podobną do dyskutowanej sprawę (z własnego doświadczenia). Pewnego lipcowego popołudnia w dużym mieście na południu Niemiec spadł ulewny deszcz. Był tak intensywny, że kanalizacja miejska nie była w stanie odprowadzić napływającej wody.

Do kanalizacji przyłączone jest odwodnienie obiektów fabryki produkującej luksusowe sportowe samochody. Napływająca woda zalewa pomieszczenia serwerów sterujących produkcją, powodując trzydniowy przestój produkcji. Straty to setki tysięcy euro. Prawnicy firmy domagają się od przedsiębiorstwa wodociągowego niebagatelnego odszkodowania. I co? I nic.

Umowa między fabryką a usługodawcą opiewa na bezpieczne odprowadzenie ścieków do poziomu opadu dwuletniego. Wodociągi uzyskały informację z instytutu meteorologicznego, że tego lipcowego dnia opad był ponad trzydziestoletni. Zaistniałe szkody to problem fabryki. Koniec sprawy.

mgr inż. Jacek Nalaskowski