Bądź blisko. Blisko siebie

0
533

Koronawirus zabił we Włoszech tylko jednego dnia 300 osób. Kiedy w jakimś kraju na grypę choruje 10 000 ludzi, nic się tak naprawdę wielkiego nie dzieje. Kiedy jednak 10 000 osób jest zarażonych koronawirusem, lekarze muszą zdecydować, kto z nich umrze, a komu uratują życie. To bardzo zatrzymuje w miejscu.

Za chwilę pójdziemy dalej przez życie. Zanim to jednak nastąpi, nie odchodź teraz od siebie. Zatrzymaj się w miejscu nie tylko po to, żeby się nie zarazić. Wykorzystaj ten czas, żeby być ze swoimi bliskimi. Przede wszystkim bądź jednak przy sobie.

Pamiętam filmik w mediach społecznościowych, w którym mężczyzna desperacko próbuje przekonać innych, żeby się opamiętali i przestali panikować. Koronawirus według niego miał być mniej więcej jak grypa. Sądząc po tysiącach polubień i udostępnień, ludzie już wtedy tak jak ten człowiek żyli w lęku. I podobnie jak on absolutnie tego lęku nie dopuszczali do siebie. To było jakieś dwa, może trzy tygodnie temu.

Osobowość jest jak firma

Dlaczego uważam, że tamten mężczyzna się bał? Mógłbym po prostu napisać, że przecież widzimy dzisiaj jasno, że próbował zaklinać rzeczywistość albo że stosował mechanizm zaprzeczenia czy wyparcia. Trochę się jednak rozwinę i powymądrzam.

Mówiąc językiem organizacji, nasza osobowość składa się z grubsza z trzech części: działu doznań i kreacji, działu badań i rozwoju oraz z działu granic i wartości. I jak to w firmie, czasem jeden dział staje się tak silny, że zaczyna zbytnio kontrolować inne. To zawsze prowadzi do dezorganizacji, a nierzadko po prostu do upadku. Firma może sprawnie działać tylko wtedy, kiedy każdy z tych działów jest doceniony i może się swobodnie wypowiedzieć.

Kiedy zatem nie chcemy się z czymś kontaktować, czegoś doznawać, bo to np. najzwyczajniej na świecie jest nieprzyjemne lub nawet, tak jak teraz – straszne, możemy użyć naszej energii do tego, żeby się od tego odwrócić. Zbagatelizować, rzucić się w wir pracy albo bez końca rolować stronę Facebooka. Na krótką metę przynosi to naszemu działowi doznań sporą ulgę. Wkłada on sporo energii w to, żeby czegoś nie poczuć i nie przeżyć. Kłopot polega jednak na tym, że wtedy tej energii nie dostaje dział badawczo-rozwojowy. Nie zadajemy wtedy pytań, które trzeba zadać, nie zatrzymujemy się przy sobie tyle, ile trzeba.

Rozmijamy się w ten sposób z dostępem do właściwej perspektywy, jaką dział badawczy jest w stanie wypracować. Efekt jest taki, że nasz dział granic i wartości nie otrzymuje aktualizacji i wciąż działa według starego modelu. To, co wczoraj było wartością, np. praca i spotkanie z ważnym klientem w dobrej restauracji, dzisiaj jest zagrożeniem i dla niego, i dla mnie. Nieskalibrowane granice mogą spowodować, że w efekcie będziemy funkcjonować w epoce, której już nie ma. Pewnie za chwilę wróci coś na jej kształt, może nazwiemy to nawet społeczeństwem albo biznesem postkoronawirusowym, ale tej epoki już nie ma.

Spójność w czasach izolacji

Obudziliśmy się w świecie, który uświadamia nam, jak złudne jest poczucie kontroli. Który stara się nam przypomnieć, że oprócz kompetencji związanych z kontrolowaniem świata równie ważne są te związane z akceptacją braku wpływu na to, co mnie spotyka. Wierzcie mi, w swoim gabinecie mam do czynienia z ludźmi, którzy naprawdę dobrze sobie w życiu radzą, ale na różne sposoby nie akceptują tego, że nie byli w stanie zapanować nad czymś wiele lat temu. Ten brak akceptacji niestety nie pozwala im cieszyć się tu i teraz tym, co mają.

Nie zamierzam tutaj dewaluować tych wszystkich wartości, jakie niesie ze sobą świat organizacji; umiejętności zmiany, radzenia sobie z wyzwaniami, dopinania celów. To ważne umiejętności. Jednak zanim znów ich użyjemy i powiemy sobie, że damy radę, zanim koronawirus stanie się odległym wspomnieniem, ważne jest, żeby pozwolić sobie właśnie teraz na kontakt z tą swoją częścią, która po prostu się boi i nie wie, jak będzie. Która boi się o swój byt, zastanawia się, czy to, co masz, wystarczy, żeby przeżyć.

Tak, ta część istnieje i prosi o uwagę. Możesz próbować ją skontrolować, czyli np. zalać swój dział doznań serialami z Netflixa lub Johnnie Walkerem z półki. Możesz też rzucić się w wir zadań bez zastanowienia się nad tym, co ten strach dla ciebie oznacza. Na szczęście jednak możesz też się z nim skontaktować. Zauważyć go i zacząć z nim rozmawiać.W świecie buddyzmu nazywa się to medytacją nietrwałości. Olga Tokarczuk mówi z kolei o czułej narracji. Żeby być w stanie cieszyć się tym, co kiedyś osiągniemy, potrzebujemy teraz właśnie czułej narracji z tą częścią nas, która widzi, że są takie sytuacje, w których najzwyczajniej w świecie nie jesteśmy w stanie kontrolować. Potrzebujemy powiedzieć sobie, że to też jest w porządku. Bo to jest w porządku, że nie jesteś Bogiem i w związku z tym nie masz obowiązku kontrolować wszystkiego.

Im bliżej siebie teraz będziesz, im bardziej uważny i czuły dla różnych części swojej osobowości, zwłaszcza tych wystraszonych, tym spójniejszy z tego wyjdziesz. Tym łatwiej będzie ci stawić czoła wyzwaniom, których, jak już wiemy, na pewno nie zabraknie.W czasach przymusowej izolacji jeszcze większą wartością staje się spójna osobowość. Drogą do niej jest zgoda również na strach, na brak możliwości kontrolowania otoczenia i emocje z tym związane.

Paweł Walczak
trener, psychoterapeuta, inspiruje do podnoszenia jakości relacji sprzedażowych, zawodowych i osobistych. Jako sprzedawca zrealizował kryteria organizacji MDRT.
www.jakbudowacrelacje.pl