Rozmowa
z Pawłem Skotnickim, właścicielem
Kancelarii Finansowej Paweł Skotnicki, agentem wyłącznym Avivy oraz
wielokrotnym członkiem Million Dollar Round Table
Aleksandra E.
Wysocka: – Jak to się stało, że został Pan agentem ubezpieczeniowym?
Paweł Skotnicki: – Miałem prawie
22 lata i właśnie wróciłem zza granicy, z emigracji zarobkowej. Jak to zwykle
bywa w branży ubezpieczeniowej, trafiłem tu przez przypadek. Bardziej na
przeczekanie, aż wpadnę na lepszy pomysł na siebie. Niewiele osób marzy o tym,
aby zostać agentem. Ze mną było podobnie. Pochodzę z domu, gdzie od zawsze
rozmawiało się o ubezpieczeniach. To dlatego, że moja mama jest agentką z
dwudziestoparoletnim stażem. Gdy zdałem egzaminy i uzyskałem uprawnienia do
pracy, trafiłem do jej zespołu. Miałem dzięki temu podwójne szczęście, bo z
jednej strony nikt nie miałby tyle cierpliwości do tak krnąbrnego młodzieńca co
ona, a z drugiej – bardzo szybko wysłała mnie na szkolenia z agentami
osiągającymi MDRT®, co pokazało mi totalnie inny wymiar pośrednictwa ubezpieczeniowego.
Wiedziała, co robi, i jest to kwintesencja bycia świetnym menedżerem. Dzięki
temu bycie agentem zamieniło się w wielką pasję i najlepszy zawód, jaki mogłem
sobie wymarzyć.
Jaki jest Pana
pomysł na ten biznes? Mówi się o Panu, że jest Pan jedynym w Polsce „agentem od
marynarzy”.
–
Od zawsze starałem się dawać klientowi więcej. Chciałem też odróżniać się od
innych, nie być tylko kolejnym człowiekiem od ubezpieczeń. Moim pomysłem na
ubezpieczenia jest totalna specjalizacja. Proszę zauważyć, że występuje ona w
praktycznie każdej branży. Są radcy od prawa cywilnego, adwokaci od prawa
karnego, jeszcze inni od prawa spółek handlowych. A wszystko to prawnicy. Mamy
internistów, pediatrów, laryngologów, kardiologów i ortopedów, a wszystko to
lekarze. Każdy ma pojęcie o wszystkim, ale specjalizuje się w wąskiej
dziedzinie. Dlaczego w takim razie agent ma być urządzeniem wielofunkcyjnym i
wiedzieć wszystko o wszystkim? Jest to zwyczajnie niemożliwe.
Ja
wyspecjalizowałem się we wszechstronnej obsłudze prawno-finansowej marynarzy.
Nie chodzi o to, żeby marynarzowi sprzedać polisę. On musi być porządnie
ubezpieczony. Aby to zrobić, trzeba znać tę branżę na wylot, ze wszystkimi
szczegółami dotyczącymi wyjątkowych ryzyk, a także charakteru tej pracy. Jestem
gotowy założyć się o duże pieniądze, że rozwiązania, które otrzymują od nas
nasi morscy klienci, nie mają sobie równych w całej Europie. Poza tym zajmujemy
się dla nich podatkami, kredytami i pomagamy kupować inwestycyjne
nieruchomości. Nie zapominamy oczywiście o emeryturze. Zapewniamy też całościową
opiekę prawną. Wszystko w jednym miejscu, aby oszczędzać ich cenny czas.
Co jest
najtrudniejsze w zawodzie agenta ubezpieczeniowego? Jak można sobie z tymi
trudnościami konstruktywnie poradzić?
–
Nasza branża jest trudna, trzeba to przyznać. Ale przede wszystkim musimy sobie
uświadomić, co jest sensem pracy agenta. Miarą profesjonalizmu jest jego
skuteczność. Czyli im więcej osób agent dobrze ubezpieczy, tym bardziej jest
profesjonalny. Tu nie chodzi o co innego. Całą resztę, również bardzo ważną,
robimy przy okazji tych spotkań, stanowiących codzienną rutynę. Mam na myśli
edukację klientów, analizowanie potrzeb, informowanie ich o nowościach,
dodatkowych usługach czy inspirowanie ich do myślenia o poszczególnych
sprawach. Wszystko to nie ma sensu, jeżeli na końcu klient nie kupuje naszego
rozwiązania.
Trudno
jest wybrać sobie niszę, którą się zajmiemy, i zdefiniować idealnego klienta.
Trudno jest umawiać 15 nowych spotkań każdego tygodnia. Trudno jest słuchać
kolejnych nieśmiertelnych i niezniszczalnych, którzy nie wybierają się na
tamten świat, teraz budują dom, więc nie planują chorować, muszą porozmawiać z
żoną czy zastanowić się w ciągu kolejnych trzech miesięcy. Problemów jest cała
masa. Tylko co nam da, że źle sobie pomyślę o kliencie, bo nie chce się
spotkać, ubezpieczyć czy dokupić czegoś? Od zawsze lansuję metodę brania
wszystkiego na siebie. Jeżeli coś mi się nie udaje, to znaczy, że to moja wina.
Inną osobę ciężko zmienić. Ale skoro ja dałem ciała, to mogę nad sobą
popracować i się poprawić.
Czy miał Pan
kiedyś chwile zwątpienia i chciał zmienić branżę?
–
Każdy ma gorsze momenty, jednak nigdy na poważnie nie myślałem o zmianie
branży. Zabrzmi to trochę górnolotnie, ale ja naprawdę czuję w tym zawodzie
misję. Dzięki tej pracy stałem się lepszym człowiekiem. Chęć wyróżnienia się
wymusiła na mnie stawanie się lepszym i lepszym. Wyrobiłem w sobie nawyk i głód
ciągłego rozwoju. Skończyłem kilka kierunków studiów: zarządzanie, finanse i
rachunkowość, doradztwo finansowe. Odbywam około tysiąca rozmów o
ubezpieczeniach rocznie, a dalej czuję, że jeszcze wiele muszę się dowiedzieć.
Interesują mnie wszelkie nowinki ze świata finansów. Stałem się mentorem dla
innych agentów, którzy też mają w planach mistrzowskie wyniki. Uczę ich, a przy
tym mogę uczyć się od nich. To wszystko powoduje, że chcę iść naprzód i jeszcze
wiele tu osiągnąć. Motywacja nie jest moim problemem.
W tym roku po raz
kolejny spełnił pan kryteria Million Dollar Round Table, czyli najbardziej
elitarnej organizacji zrzeszającej agentów ubezpieczeniowych na świecie. Co by
Pan doradził agentom, którzy również chcieliby się znaleźć w tym gronie?
–
Przepis na sukces jest prosty. W naszym zawodzie trzeba spotykać się z
klientami i ich ubezpieczać. No tak, niby proste, ale jak to zrobić? Jeżeli
ktoś chce mieć dobry wynik, to nie wolno pracować „na szarpaka” –
nieregularnie, z doskoku, spotkania umówione przez przypadek z osobami, które
nie wiedzą, po co na nie przyszły. Tu trzeba myśleć, planować i pracować. To
jest podstawa. Nie markować ruchów i udawać zajętego, tylko szanować swój czas.
Nie masz nic do roboty, lepiej zrób sobie wolne, zrelaksuj się i pomyśl, co
robić lepiej, zamiast snuć się po biurze i pić piątą kawę.
Aby
podwoić wynik, możemy podwoić liczbę spotkań. Gdy częściej ćwiczymy w praktyce,
skuteczność rośnie. Wtedy zamiast raz na sześć spotkań, sprzedajemy raz na
trzy, a to oznacza kolejne podwojenie wyniku. Można też podwoić składkę. W
teorii tak to wygląda, ale w praktyce najlepiej znaleźć sobie kogoś, kto jest
już tam, dokąd zmierzamy. Mentora MDRT®. On pomoże przeanalizować, co działa, a
co wymaga poprawy. Nauczy też, jak sprzedawać profesjonalnie. Sprzedawać, bo
ubezpieczenia to produkty, których się nie kupuje. Trzeba je sprzedać.
Dziękuję
za rozmowę.
Aleksandra
E. Wysocka