Od 23 kwietnia Starr Insurance Companies oferuje bezpośrednio ubezpieczenie majątkowe od ryzyk technicznych poprzez zaangażowanie własnych firm ubezpieczeniowych, kończąc tym samym 17-letnią współpracę z Chubb.
Przekazanie kompleksowego ryzyka i działalności w zakresie ubezpieczeń obiektów związanych z energetyką własnym firmom ubezpieczeniowym Starr powinno mieć płynny przebieg dla klientów spółki. W dalszym ciągu będą oni bezpośrednio współpracowali z zespołem specjalistów branżowych Starr, stosujących jednakowe podejście do zarządzania ryzykiem technicznym i zapewniających jednakowe poziomy wydajności i obsługi klienta. Jedyną dostrzegalną dla klientów zmianą będą nazwy wystawców polis, którymi teraz będą towarzystwa ubezpieczeniowe Starr.
– Ubezpieczeniami w zakresie kompleksowego ryzyka i obiektów sektora energetyki zajmujemy się od ponad 55 lat – powiedział Richard Shaak, prezes International Insurance i Starr Tech. – Dziękujemy Chubb za wsparcie świadczone przez cały okres współpracy.
Starr Insurance Companies to nazwa marketingowa określająca firmy ubezpieczeniowe, firmy oferujące ubezpieczenia podróżne oraz spółki zależne Starr International Company, Inc. oraz dotycząca działalności inwestycyjnej C. V. Starr & Co., Inc. i jej spółek zależnych. Starr działa na sześciu kontynentach poprzez swoje towarzystwa ubezpieczeniowe, oferując ubezpieczenia majątkowe, wypadkowe i zdrowotne, a także specjalistyczne, w tym lotnicze, morskie, energetyczne oraz nadwyżkowe.
Ubezpieczenia majątkowe pozostaną prawdopodobnie linią przynoszącą straty francuskim ubezpieczycielom w ciągu następnych pięciu lat, przy współczynniku szkodowym (stosunek poniesionych strat do składki zarobionej) przekraczającym 85% w okresie 2023–2027.
Z danych firmy analitycznej Global Data wynika, że ubezpieczenia nieruchomości we Francji odnotowały straty w okresie 2018–2022, przy współczynniku szkodowym przekraczającym 82%, wskutek powtarzających się katastrof naturalnych. Podczas gdy współczynnik kosztowy dla ubezpieczeń ogólnych w kraju sięgnął w tym samym okresie ponad 23%, ubezpieczenia nieruchomości poniosły straty.
– Roszczenia z tytułu katastrof naturalnych we Francji wzrosły w ciągu ostatnich pięciu lat wskutek kolejnych poważnych susz i dużej częstotliwości powodzi. Susze kosztowały ubezpieczycieli ponad 600 mln euro rocznie. Współczynnik szkodowy dla linii pożarów i zagrożeń naturalnych w ubezpieczeniach nieruchomości pozostawał powyżej 100% w ostatnich pięciu latach w rezultacie zwiększonej liczby zdarzeń o charakterze katastrof naturalnych – komentuje Chandini Sharma, analityk ubezpieczeniowy w Global Data.
Upalna i sucha pogoda utrzyma się w 2023 r. i później, powodując dalsze zwiększenie roszczeń. Roszczenia w wyniku zdarzeń związanych ze zmianą klimatu osiągnęły w 2022 r. sumę 10,6 mld euro, najwyższą w ciągu ostatnich 20 lat. Z tego roszczenia w związku z brakiem opadów i suszą na glebach gliniastych wyniosły 2,9 mld euro. Z kolei gradobicia w czerwcu 2022 r. kosztowały 5,1 mld euro.
Rekordowe roszczenia w 2022 r. zmusiły ubezpieczycieli majątkowych do ponownej analizy ryzyk przy określaniu stawek. W rezultacie ubezpieczyciele najprawdopodobniej podniosą składki i zmniejszą swój apetyt na ryzyko, udzielając ochrony przed skutkami katastrof naturalnych.
Z danych federacji francuskich ubezpieczycieli i reasekuratorów wynika, że liczba szkód z ubezpieczeń majątkowych likwidowanych w 2022 r. sięgnęła 13,9 mln, o milion więcej niż w roku poprzednim.
Kwiecień tego roku w ubezpieczeniach był miesiącem wielu nowości z różnych obszarów – legislacji, technologii czy też personaliów. Najistotniejsze z nich zostały wyróżnione w cyklicznym rankingu „Gazety Ubezpieczeniowej”.
WYDARZENIE MIESIĄCA
Projekt nowelizacji ministra finansów, likwidującej tymczasowość egzaminów zdalnych dla kandydatów na agentów ubezpieczeniowych oraz zrównujących tę formę weryfikacji z egzaminami stacjonarnymi – w uznaniu za przychylenie się do argumentów Polskiej Izby Ubezpieczeń oraz Komisji Nadzoru Finansowego i opracowanie przepisów ułatwiających życie zakładom ubezpieczeń, a także kandydatom na pośredników ubezpieczeniowych.
UBEZPIECZYCIEL MIESIĄCA
Compensa – w uznaniu za wprowadzenie platformy OMNI, umożliwiającej agentom jednoczesne zestawienie ofert indywidualnych ubezpieczeń komunikacyjnych Compensy, Benefia24 oraz Beesafe, udostępnienie sieci agencyjnej możliwości oferowania marek dystrybuowanych do tej pory wyłącznie za pośrednictwem kanałów zdalnych, wdrożenie Zasad Fair Play, sankcjonujących pierwszeństwo agentów w obsłudze klientów pozyskanych za pośrednictwem zakładu oraz zwycięstwo w Xelerate – wewnętrznym programie akceleracyjnym Vienna Insurance Group.
PRODUKT MIESIĄCA
Pakiet BIZNES dla małych i średnich przedsiębiorstw opracowany przez Wiener TU – dla ubezpieczenia o bardzo szerokim zakresie ochrony, łatwego w sprzedaży, a przede wszystkim umożliwiającego dostosowanie katalogu ryzyk w umowie do specyfiki poszczególnych branż.
INNOWACJA MIESIĄCA
Udostępniona przez LINK4 usługa udokumentowania stanu pojazdów za pomocą wideoinspekcji przy wsparciu konsultanta – dla nowoczesnego rozwiązania ułatwiającego zawarcie umowy ubezpieczenia autocasco, dzięki któremu weryfikacja stanu aut w kanale direct odbywa się wyłącznie zdalnie.
CZŁOWIEK MIESIĄCA
Ewa Dąbrowska – w uznaniu za awans na stanowisko wiceprezeski Signal Iduna Polska odpowiedzialnej za obszar sprzedaży oraz marketingu.
Zapraszamy na kolejną odsłonę programu #ubezpieczeniowyLIVE, która odbędzie się we wtorek 9 maja w godzinach 13:00–14:00. Tym razem mowa będzie o Pakiecie Biznes – nowej ofercie Wiener TU dla małych i średnich przedsiębiorstw.
W programie wystąpi Marta Mazaraki, ekspertka Wiener TU ds. ubezpieczeń MŚP. W trakcie audycji słuchacze będą mogli dowiedzieć się:
Na co zwrócić uwagę, ubezpieczając mienie firmy?
W jakich sytuacjach przedsiębiorca powinien zadbać o asystę prawną?
Komisja Nadzoru Finansowego na posiedzeniu 28 kwietnia jednogłośnie zezwoliła na wykonywanie działalności ubezpieczeniowej przez Digital Care Insurance Towarzystwo Ubezpieczeń SA z siedzibą w Warszawie. Jednocześnie KNF zatwierdziła statut towarzystwa.
Rzeczowy zakres działalności Digital Care Insurance obejmuje działalność w sektorze ubezpieczeń majątkowych i osobowych. Towarzystwo dysponuje licencją na działalność w grupach ubezpieczeń wypadkowych i chorobowych (gr. 1–2), szkód i pozostałych szkód rzeczowych (8–9), ryzyk finansowych (15) oraz assistance (18).
Digital Care jest firmą specjalizującą się w tworzeniu innowacyjnych rozwiązań wspierających użytkowników urządzeń mobilnych i poprawiających ich doświadczenia podczas korzystania z nich. Firma dąży do bycia sklepem typu one-stop-shop, w którym wszystkie usługi dla posiadaczy urządzeń mobilnych dostępne są w jednym miejscu. Ma też doświadczenie w różnego rodzaju programach ochronnych. W 2019 roku Digital Care współpracowało m.in. z T-Mobile, jako administrator programu ubezpieczeniowego dla użytkowników smartfonów i tabletów. Ochronę w ramach ubezpieczenia urządzenia zapewniał wówczas AmTrust International Underwriters.
Luka to coraz częściej pojawiające się w mediach zagadnienie, które tak naprawdę jest z nami nie od dzisiaj. Istnieje ono w zasadzie od momentu narodzin wolnego rynku, a może o wiele dłużej. Dziś trudno nam udowodnić, kiedy narodziła się luka, bo analizowanie starszych spraw pod tym kątem zazwyczaj nie jest możliwe.
Luka ubezpieczeniowa to nazwa, która ma być chwytliwa medialnie i zrozumiała dla każdego, kogo ten problem może dotknąć – zarówno dla osoby fizycznej, jak i przedsiębiorcy. W języku nieco bardziej precyzyjnym, branżowym – chodzi po prostu o niedoubezpieczenie.
Nazwa „luka” nieco wprowadza w błąd, bo zjawisko to jest zagadnieniem znacznie szerszym niż samo niedoubezpieczenie. Może dotyczyć wszystkiego, czego dobremu ubezpieczeniu brakuje – a więc ryzyk, zdarzeń powodujących szkodę czy przedmiotów ochrony, których zabrakło w umowie ubezpieczenia. Dlatego na potrzeby tego komentarza skupię się na jej istocie, czyli właśnie niedoszacowaniu wartości ubezpieczonego mienia. Jest to jedna z głównych przyczyn możliwego niedoubezpieczenia, która nie jest efektem świadomej decyzji ubezpieczonego.
Pomijamy więc przypadki ubezpieczenia „na pierwsze ryzyko”, w których przyjęty limit może nie wystarczyć, gdy szkoda będzie większa, niż się spodziewaliśmy. Siłą rzeczy musimy też pominąć całą ugruntowaną od lat praktykę rynku detalicznych ubezpieczeń mieszkań, gdzie orzecznictwo w sprawach spornych doprowadziło do zakazu stosowania zapisów dotyczących niedoubezpieczenia, uznając taką praktykę za abuzywną.
Krótki rys historyczny „luki”
Jeszcze w latach 90. luka objawiała się np. w postaci akceptacji wartości księgowych netto, co na dzisiejszym rynku jest już nie do pomyślenia. Życie bardzo szybko zweryfikowało takie praktyki, a brokerzy, dbając o swój wizerunek i dochowując staranności zawodowej, zaczęli odradzać ten rodzaj wartości. Wskazywali na możliwość otrzymania odszkodowania równego 0 zł, w zgodzie z zapisami umowy ubezpieczenia i przy pełnej odpowiedzialności ubezpieczyciela za zdarzenie.
Potem nastąpił okres zróżnicowanych wartości – księgowych brutto, odtworzeniowych i rzeczywistych, który w zasadzie trwa do dzisiaj. Jednak realia polityczne i gospodarcze od lutego 2022 r. spowodowały konieczność weryfikacji niektórych prostych dotąd rozwiązań.
Przyjęcie wartości księgowej jako podstawy ustalenia sum ubezpieczenia od zawsze było kuszące jako rozwiązanie najprostsze. W takiej sytuacji jedynym wysiłkiem deklarującego sumy jest sporządzenie wydruku księgowego środków trwałych. Przez lata zarówno brokerzy, klienci instytucjonalni, jak i underwriterzy wierzyli, że wskutek przeszacowań wartości księgowych otrzymane w ten sposób sumy są zbliżone do wartości odtworzenia mienia. I w dużym stopniu to jest prawda, o ile w umowie ubezpieczenia nie ma zapisów o proporcjonalnym potrącaniu z wartości księgowej przy szkodach częściowych. Oraz o ile nie mamy do czynienia ze szkodą całkowitą.
Ta pierwsza praktyka raczej odeszła w niebyt. Rynek brokerski wiele lat temu odszedł od potrąceń na rzecz wypłat w kwocie odtworzenia w granicach wartości składnika majątku trwałego, dotkniętego szkodą. Czyli płaci się za naprawę lub wymianę tyle, ile ta naprawa kosztuje w dniu zaistnienia szkody (lub w dniu decyzji o odszkodowaniu, zależnie od zapisów umowy).
Gorzej, gdy mamy do czynienia ze szkodą całkowitą i znamy dokładnie wartość składnika majątku zniszczonego całkowicie w wyniku szkody. Tu górną granicą jest wartość księgowa tego składnika, która raczej w 100% przypadków jest niższa niż koszt odtworzenia. W ostatnich miesiącach – dramatycznie niższa. I tu dotykamy sedna sprawy – tego, co działo się przez ostatnie kilka lat, a w ostatnim roku gwałtownie przyśpieszyło.
Pandemia, wojna i inflacja napędzają lukę
W ciągu ostatnich trzech lat nastąpiło bardzo silne, dodatkowe odchylenie wartości odtworzenia od wartości księgowych brutto. Głównie to skutek inflacji, spowodowanej czynnikami zewnętrznymi, tj. wojną i rosnącymi gwałtownie cenami surowców energetycznych, a także transportu i produkcji.
Swoje dołożyła także pandemia Covid-19, która spowodowała przerwanie łańcuchów dostaw, opóźnienia, brak komponentów do produkcji, obniżenie konkurencyjności przez zniknięcie z rynku niektórych dostawców, którzy nie przetrwali. Wszystko to złożyło się na dodatkowy wzrost cen. Wpływ miały także czynniki wewnętrzne, na przykład decyzje polityczne rzutujące na naszą gospodarkę.
Jednak przepisy o rachunkowości są sztywne i nie uwzględniają takich zjawisk, więc wartości księgowe po prostu zostały w miejscu, wciąż jednak stanowiąc pokusę – z kilku powodów. Pierwszy z nich to oczywiście prostota uzyskania podstawy ustalenia sum ubezpieczenia. Drugi to koszt sporządzenia wyceny do wartości odtworzeniowej przez rzeczoznawcę i jej pracochłonność.
Nie bez znaczenia jest to, że w obecnych czasach wyceny te są ulotne – wycena majątku zrobiona dzisiaj już za kilka miesięcy może być nieaktualna. Nie mówiąc o jej aktualności przy odnowieniu umowy ubezpieczenia, czyli zwykle – za rok.
I wreszcie ostatni powód – szkód całkowitych w majątku korporacyjnym nie ma na rynku aż tak dużo, żeby spowodować popłoch wśród dużych przedsiębiorców oraz negatywnie wpłynąć na wyniki całego rynku. Z tego też powodu trudno się spodziewać, że wymuszony zostanie oddolny ruch, który spowodowałby masowe odejście w kierunku bardziej wiarygodnych metod ustalania sum ubezpieczenia. Poza tym w polskich realiach – jaki miałby być to kierunek?
W rozwiniętych krajach Europy Zachodniej, np. w Niemczech i Austrii, od lat 70. XX wieku istnieją tabele, na podstawie których przedsiębiorcy, samorząd terytorialny, po prostu wszyscy – mogą sobie wskaźnikami przeliczyć wartość odtworzenia swojego mienia. Na marginesie – z rozmów ze specjalistami Grupy VIG w Wiedniu wywnioskowałem, że i te tabele w obecnych czasach stają się mało wiarygodne. Jednak faktem jest, że tamtejsze rynki wartości księgowych nie akceptują i nam przyglądają się dosyć nieufnie. Sygnalizują też problemy, z których doskonale zdajemy sobie sprawę, ale nic nie możemy z nimi zrobić. No, prawie nic, o czym w kolejnej części.
Czynnikiem w jakiś sposób wymuszającym na polskich przedsiębiorcach inne podejście niż podawanie wartości księgowych jest obecność zagranicznego kapitału. Ci, którzy go „wpompowali” na nasz rynek i oczekują rozwoju oraz zysków, nie mogą sobie pozwolić na ryzyko strat. A właśnie to oznaczałoby przerwanie działalności z powodu braku środków na odbudowę lub przyjęcie na siebie znacznej części ryzyka finansowego związanego ze szkodą w mieniu. Zagraniczni inwestorzy oczekują więc, żeby umowa ubezpieczenia była skonstruowana tak, by zapewnić pełną odbudowę w możliwie krótkim czasie, a to wymusza stosowanie wartości odtworzeniowych.
Firmy wyłącznie polskie, które są świadome sytuacji i zagrożeń związanych z niewystarczającą sumą ubezpieczenia, starają się nadążyć za tym trendem. Jest to zauważalna tendencja, dotycząca w szczególności spółek skarbu państwa (chociaż nie wszędzie). Najgorzej sytuacja wygląda w jednostkach samorządowych (gminy, powiaty, miasta) oraz w mieniu użytkowanym przez instytucje budżetowe, np. w ochronie zdrowia i oświacie. W tych jednostkach często brakuje pieniędzy na wiele potrzebnych projektów i powołanie rzeczoznawcy do oszacowania wartości majątku raczej nie jest możliwe.
Co robi rynek z luką?
Na szczęście mamy brokerów. Gdyby nie ich oddolna inicjatywa i świadomość wagi doradztwa, które ma ogromny wpływ na sytuację klienta po szkodzie – pewnie dziś nie mielibyśmy tylu pomysłów na złagodzenie wpływu powiększającej się rozbieżności między wartościami księgowymi i odtworzeniowymi.
Do wybuchu wojny w lutym 2022 r. pomysły były w miarę ukształtowane i akceptowane przez rynek. Wśród nich była klauzula leeway łagodząca zasadę proporcji, a także klauzula inflacyjna w różnych wariantach. W większości przypadków był to wariant prokliencki, łagodzący wpływ inflacji przy wypłacie odszkodowania, ale niemający wpływu na aktualizację sum ubezpieczenia (a więc składki), wraz ze wzrostem kosztów materiałów i robocizny. Do tego klauzule sumy prewencyjnej, kontrowersyjna klauzula wyrównania sum ubezpieczenia (to ta o „rozsmarowywaniu” nadwyżek z innych składników mienia na ten, na który zabrakło przy szkodzie).
Od lutego 2022 r. nastąpił moment refleksji i wzrostu wskaźników regulujących niedoszacowanie – wyższy wskaźnik inflacji w klauzuli inflacyjnej, wyższe prewencyjne sumy ubezpieczenia (idące w dziesiątki mln zł w porównaniu z dotychczasowymi pojedynczymi milionami).
Jednak chyba najciekawszą odpowiedzią brokerską (zresztą nie tylko brokerską, bo i nieliczne towarzystwa ubezpieczeń też wprowadziły ten pomysł) na problem niewystarczających sum ubezpieczenia jest stworzenie kalkulatora opartego na wiedzy eksperckiej rzeczoznawców majątkowych. Przelicza on wartość odtworzenia budynku na podstawie wprowadzonych dość szczegółowych parametrów. Są to: wiek, metody budowy, przeznaczenie, wykonane remonty, użyte materiały i wiele innych czynników.
Pomysł bardzo dobry, ale nieco ułomny, bo dotykający tylko problemu niedoubezpieczenia budynków. Urządzenia i maszyny ani inne składniki mienia już nie są tym objęte – ale od czegoś trzeba zacząć. Pomysł ten wciąż wymaga dopracowania, bo z naszych obserwacji i porównania wyników dla wycenianych obiektów z wycenami dla takich samych obiektów wykonanymi przez rzeczoznawców wynika, że przed twórcami jest jeszcze sporo pracy. Algorytm jednak nie uwzględnia wielu czynników, które mogą zmienić obraz wyceny, np. obecności specjalistycznych fundamentów pod konkretne maszyny wewnątrz budynku. Im starszy obiekt, tym również większa rozbieżność wycen. Istnieje też możliwość przyjęcia do wyceny różnych obiektów wzorcowych, mimo bogatego i szczegółowego osłownikowania obiektów w programie do wyceny.
Nawiązuję do konkretnego przykładu dużego polskiego brokera, który zaproponował rynkowi takie rozwiązanie. Na początek dla tych najbardziej potrzebujących i posiadających najprostsze obiekty, czyli dla jednostek samorządowych i budynków używanych przez usługowe podmioty miejskie.
Podobne kalkulatory powstały też w czołowych towarzystwach na polskim rynku i porównania wyników pokazują dużą zbieżność. „Ceną” za wkład pracy zespołu rzeczoznawców współpracujących z tym brokerem jest konieczność akceptacji odstąpienia od stosowania zasady proporcji – fundamentalnej zasady rynkowej w korporacyjnych ubezpieczeniach mienia.
Po analizie wyników jednak okazuje się również, że odstępstwa wartości wycen są w większości w górę, więc ta cena nie jest wygórowana, stanowi raczej zdroworozsądkowe podejście do sprawy. Zwłaszcza w kontekście zapisów kodeksowych, zgodnie z którymi nadubezpieczenie nie powoduje wypłaty ponad faktycznie poniesioną szkodę. Bezprzedmiotowa staje się też dyskusja o dodatkowych klauzulach łagodzących zasadę proporcji – dzięki czemu umowa ubezpieczenia staje się krótsza i bardziej przejrzysta. Trzeba jednak pamiętać, że chodzi tylko o budynki… więc droga jest jeszcze długa.
Jak wynika z naszych rozmów, rozwiązanie to spotkało się z ostrą krytyką ze strony innych brokerów. Twierdzą oni, że najbardziej wiarygodnym sposobem na lukę jest jednak wycena, niekoniecznie uzyskana od rzeczoznawcy – ale w postaci ofert odbudowy zebranych z rynku pośród firm wykonawczych na danym terenie.
To jest dobre rozwiązanie – zgoda, ale to również wymaga nakładu czasu na zebranie ofert, porównanie ich i uwzględnienie specyfiki miejsca. I w odróżnieniu od programu brokerskiego jest jednorazowe – przy odnowieniu umowy ubezpieczenia, w warunkach narastających i zmiennych w czasie kosztów materiałów oraz robocizny wymaga powtórzenia całej operacji. Program natomiast, dzięki temu, że mają do niego dostęp współpracujący rzeczoznawcy, na bieżąco aktualizuje otrzymywane wartości.
Nie sposób też wspomnieć o stopniu, w jakim mamy do czynienia przy przejściu z wartości księgowych brutto na odtworzeniowe oraz z dotychczasowych odtworzeniowych na zaktualizowane w przypadku budynków wycenianych w ten sposób. Przykłady pokazały, że o ile w przypadku aktualizacji wartości odtworzenia są to wzrosty rzędu 120 do 140%, to dla wartości księgowych mamy do czynienia ze wzrostami od 300 do 400%.
Pojawia się oczywiście ryzyko, że jednostka samorządowa posiadająca konkretny budżet na składkę, przyzwyczajona do poziomu cen z poprzednich lat może oczekiwać, że składka pozostanie niezmieniona lub niewiele wzrośnie. To może być trudno akceptowalne dla zakładu ubezpieczeń – dlatego tak ważna jest uświadamiająca rola brokera w całym procesie. Musi on wytłumaczyć konieczność zapłaty znacznie zwiększonej składki, adekwatnej do urealnionego ryzyka.
Co z luką robi Wiener?
Pierwszą naszą reakcją na gwałtownie rosnące koszty materiałów i robocizny były wytyczne wskazujące na konieczność stosowania klauzuli inflacyjnej (zadziałaliśmy więc prokliencko).
W kolejnych miesiącach naszej codziennej pracy kładliśmy też nacisk na aktualizację sum ubezpieczenia oraz stosowanie zwiększonych limitów w klauzuli prewencyjnej sumy ubezpieczenia. Taką sumę traktuje się jako wartość na dzień zawierania umowy nieprzypisaną do konkretnego składnika majątku, ale z naliczoną od niego składką tak, jakby już stanowił taki składnik. Oczywiście istnieje czynnik niepewności, że jednak nie wystarczy – dlatego od samego klienta i jego brokera zależy, na jakim wiarygodnym poziomie należałoby ustalić taki limit, żeby okazał się wystarczający.
Minusem tego rozwiązania jest też to, że limit jest wyczerpywalny, w przeciwieństwie do zaktualizowanej sumy w wartości odtworzeniowej, która jest automatycznie przywracana do pierwotnej wysokości po odtworzeniu mienia. A od wyczerpywalnego limitu trzeba znowu dopłacić składkę za odtworzenie go.
Po zapoznaniu się z opisanym wyżej rozwiązaniem w postaci oprogramowania liczącego aktualne wartości odtworzeniowe uznaliśmy je za bardzo dobry krok w kierunku urealnienia sum ubezpieczenia dla budynków w odniesieniu przynajmniej do jakiejś części rynku.
Od połowy ubiegłego roku prowadziliśmy też szeroką kampanię edukacyjną „Docenisz, gdy wycenisz”, która przybliżała konsumentom i przedsiębiorcom zjawisko luki. W ramach kampanii przeprowadziliśmy badanie opinii, które miało za zadanie sprawdzić świadomość Polaków dotyczącą luki.
Byliśmy inicjatorami artykułów i komentarzy w mediach, które łącznie dotarły do ponad 2,8 mln osób. Rozpoczęliśmy także współpracę ze znanym blogerem Maciejem Samcikiem, który wspólnie z Wienerem edukował czytelników Subiektywnie o Finansach.
Tomasz Szejnoch dyrektor Biura Ubezpieczeń Majątkowych Wiener
Z powodu rosnącej inflacji luka ubezpieczeniowa stała się ostatnio bardzo modnym tematem, ale jak wiadomo, nie jest to zjawisko nowe. Można powiedzieć, że luka ubezpieczeniowa istnieje tak długo, jak długo istnieją ubezpieczenia.
Jeżeli cofniemy się tylko do początku lat 90. XX w., to przypomnimy sobie, że luka ubezpieczeniowa była wtedy znacznie większa niż dziś. Inflacja przekraczała obecne poziomy, a polisy z sumami opartymi na wartości księgowej netto czy z zakresem ubezpieczenia ograniczonym tylko do ryzyk Flexa plus ewentualnie huragan i powódź były na porządku dziennym. Ochronę Business Interruption (BI) kupowali głównie klienci z kapitałem zagranicznym, a wielu z obecnie funkcjonujących produktów czy klauzul nie było jeszcze w ofercie ubezpieczycieli. Nowoczesny rynek ubezpieczeniowy dopiero powstawał, brokerów na rynku było niewielu, a świadomość ubezpieczeniowa klientów była minimalna. Trudno się więc dziwić, że luka ubezpieczeniowa była wtedy tak znaczna.
W kolejnych latach, wraz z rozwojem gospodarczym, profesjonalizacją branży oraz wzrostem świadomości i tym samym wymagań klientów luka stopniowo malała. Jednak nawet w czasach gospodarczej prosperity i zerowej inflacji nie zniknęła, bo w praktyce trudno sobie wyobrazić jej całkowity brak. Nie jest jednak problemem samo istnienie luki, ale jej wielkość, zarówno w skali rynkowej, jak i u konkretnego klienta.
Czym tak naprawdę jest luka?
Lukę ubezpieczeniową można definiować na wiele sposobów. Patrząc przez pryzmat klienta, można powiedzieć, że jest to różnica pomiędzy tym, co i jak powinien mieć on ubezpieczone (zgodnie ze sztuką), a parametrami ochrony ubezpieczeniowej, którą faktycznie posiada.
Tak więc luka ubezpieczeniowa to nic innego jak „pusta przestrzeń” w ochronie ubezpieczeniowej przedsiębiorstwa. To ochrona ażurowa, płytka, nieadekwatna do potrzeb danej firmy − w danej sytuacji ekonomicznej, rynkowej czy idąc dalej, nawet geopolitycznej. Każdy z tych czynników może przecież rodzić różne dodatkowe potrzeby ubezpieczeniowe, których w normalnej sytuacji nie byłoby albo byłyby mało istotne z punku widzenia bezpieczeństwa firmy i nie wymagałyby transferu do ubezpieczyciela.
Można powiedzieć, że żadna luka w ochronie nie jest problemem, dopóki nie powstanie szkoda ją ujawniająca, ale to nie jest do końca prawda. Mała luka faktycznie nie jest dla klienta istotnym zagrożeniem. Lecz duża stanowi już znaczne ryzyko finansowe dla klientów i jednocześnie stwarza ryzyko wizerunkowe i reputacyjne dla ubezpieczycieli i brokerów. Trudno bowiem oczekiwać, żeby klient był zadowolony, jeżeli nie otrzyma odszkodowania lub będzie ono znacznie niższe od wartości faktycznie poniesionej szkody. Wtedy, jeżeli nawet luka powstała w efekcie świadomej decyzji i wyboru klienta, to „moralna” wina i tak spadnie przecież na ubezpieczyciela i brokera.
Są różne luki, ale ich skutek jest jeden
Luka ubezpieczeniowa to zjawisko znacznie szersze, niż się wydaje. Na rynku można zauważyć tendencję do ograniczania tej problematyki do najbardziej kluczowego jej aspektu, czyli za niskich sum ubezpieczenia czy tylko do ubezpieczeń mienia. A luka ubezpieczeniowa dotyczy znacznie szerszego spektrum.
Traktując temat trochę akademicko, należałoby lukę ubezpieczeniową podzielić na kilka jej rodzajów czy części składowych. Ten najbardziej „popularny” rodzaj nazywam luką wartościową. Występuje ona wtedy, gdy suma ubezpieczenia jest istotnie niższa od wartości ubezpieczeniowej przedmiotu ubezpieczenia, ale również wtedy, jeżeli limity odszkodowawcze, np. kluczowych klauzul rozszerzających, są zdecydowanie za niskie w stosunku do potrzeb konkretnego klienta.
Przy szkodzie częściowej konsekwencją dużej luki wartościowej będzie odszkodowanie obniżone o stopień niedoubezpieczenia – zgodnie z zasadą proporcji (oczywiście z zastrzeżeniem zabezpieczeń ograniczających skutki niedoubezpieczenia, zawartych w OWU i klauzulach dodatkowych). Przy szkodzie całkowitej wypłata zostanie ograniczona do wysokości sumy ubezpieczenia zniszczonego mienia, ale z uwagi na znaczne niedoubezpieczenie odszkodowanie nie pokryje w pełni kosztów odtworzenia czy zakupu nowego mienia.
Kolejnym rodzajem luki, który nadal niestety występuje, jest luka zakresowa. O takiej luce mówimy, gdy klient nie ubezpiecza mienia w pełnym zakresie ryzyk dostępnych w ramach danej polisy lub rezygnuje z określonych rodzajów ubezpieczeń, zapewniających komplementarność ochrony (np. nie ubezpiecza utraty zysku). Konsekwencja takiej luki to oczywiście brak odszkodowania, jeżeli szkoda powstanie na skutek nieubezpieczonego ryzyka czy w wyniku przerwy w działalności.
Dokonując dalszej systematyki, można wyróżnić lukę przedmiotową. Powstaje ona, jeżeli klient nie ubezpiecza całego majątku, tylko wybrane jego składniki lub w BI ubezpiecza tylko jakąś część składową ubezpieczeniowego zysku brutto, np. tylko koszty wynagrodzeń. W biznesie korporacyjnym luka przedmiotowa nie jest już obecnie największym problem, ale nie przeszła jeszcze do historii.
Konsekwencją tej luki będzie oczywiście brak odszkodowania, jeżeli szkoda powstanie w nieubezpieczonym mieniu. A przy szkodzie z BI, odnosząc się do podanego przykładu, pokryte zostaną tylko koszty wynagrodzeń. Reszta kosztów stałych i utracony zysk z działalności oczywiście nie będą podlegać odszkodowaniu.
Ostatnim rodzajem luki, który należy wymienić, jest luka czasowa. Jest ona charakterystyczna dla ubezpieczeń BI i jest skutkiem nieadekwatnej długości maksymalnego okresu odszkodowawczego.
Konsekwencją takiej luki będzie brak pokrycia tej części strat w zysku brutto, które powstały już po wygaśnięciu maksymalnego okresu odszkodowawczego, bo okazał się za krótki i szkoda w zysku nie zmieściła się w jego ramach. Powody nieoczekiwanego wydłużenia się szkody BI mogą być różne, np. zerwanie łańcuchów dostaw i deficyt określonych materiałów potrzebnych do odbudowy czy prowadzenia produkcji po jej wznowieniu, a nawet bardzo niskie temperatury uniemożliwiające prowadzenie budowy.
Nikt nie jest bez winy
Przyczyn powstawania i poszerzania się luki ubezpieczeniowej jest wiele. Głównymi są teraz wysoka inflacja oraz nieprzemijająca chęć klientów do oszczędzania na kosztach ubezpieczeń. Nawet gdy wszystko dookoła drożeje, to klienci chcą wydawać na ubezpieczenia nie więcej niż w roku ubiegłym, a najlepiej mniej. Wpływ na taką sytuację ma również ciągły brak wystarczającej wiedzy klientów na temat konsekwencji niedoubezpieczenia i proporcjonalnego obniżenia odszkodowania. Znaczne działania edukacyjne w tym zakresie podejmują brokerzy, ale nie zawsze udaje się im przekonać klientów do swoich racji.
Prawda jest taka, że kalkulacja ekonomiczna klienta i chęć utrzymania go przez brokera nadal jeszcze wygrywają, chociaż znam brokerów wypowiadających pełnomocnictwa, jeżeli klient nie przyjmuje słusznych argumentów. Takich klientów jest niestety wielu. Nadal jako wartości odtworzeniowe podają kwoty, które mają niewiele wspólnego z wartościami odtworzeniowymi. W przypadku w miarę nowego mienia wartości księgowe brutto „przerabiają” na wartości nowo odtworzeniowe, bo tak jest najprościej – wystarczy przepisać kwoty, a broker nie zawsze ma możliwość, żeby to zweryfikować.
Takie „upraszczanie” stwarza ryzyko niedoubezpieczenia, szczególnie w aktualnych realiach, gdy koszt odtworzenia nawet nowego budynku jest istotnie wyższy już w dniu oddania go do użytku. A szkoda może przecież powstać ostatniego dnia polisy. Wtedy odbudowa będzie miała miejsce w kolejnym roku, kiedy wcale nie musi być taniej.
Również sami ubezpieczyciele przyczyniają się w pewnym stopniu do powstawania luki, stosując wyłączenia i ograniczenia odpowiedzialności. Jest to najczęściej skutek uwarunkowań reasekuracyjnych czy też ostrożnościowej polityki uderwritingowej względem określonych branż szczególnie narażonych na szkody.
Nie ma luki, nie ma problemu
Od kilku miesięcy cała branża prowadzi akcję uświadamiającą, skoncentrowaną na zachęcaniu klientów do przeszacowywania i urealniania sum ubezpieczenia. Na rynku funkcjonują już specjalne kalkulatory przygotowane pod tym kątem. Wszystko to daje konkretne efekty, ale jeszcze dalekie od oczekiwań i problem niedoubezpieczenia nieruchomości i maszyn nadal jest duży.
W przypadku środków obrotowych czy zysku brutto w BI sytuacja wygląda trochę lepiej. Można powiedzieć, że tu sumy z roku na rok podwyższają się same, bo wzrosty cen przekładają się automatycznie na koszty produkcji, a w efekcie na ceny wytwarzanych przez klienta produktów. Rośnie więc obrót, a wraz z nim kwota ubezpieczeniowego zysku brutto kalkulowana na jego bazie. Lecz żeby uniknąć problemów, należy pamiętać o uwzględnieniu planowanych wzrostów w latach kolejnych, adekwatnych do maksymalnego okresu odszkodowawczego.
Według szacunków rynkowych siedmiu na dziesięciu klientów podwyższa sumy ubezpieczenia mienia przy odnowieniu polisy, ale tylko trzech–czterech robi to tak, jak należy, tzn. skutecznie eliminuje ryzyko niedoubezpieczenia i jego skutki.
Z praktyki rynkowej wiemy, że dotychczas konsekwencje luk ubezpieczeniowych były w pewnym stopniu minimalizowane poprzez wypłaty ex gratia. Jednak teraz, w dobie systematycznego spadku rentowności ubezpieczeń korporacyjnych i walki ubezpieczycieli o wyniki techniczne, takie kulancyjne gesty są i będą coraz rzadsze w przypadku braku odpowiedzialności polisowej.
Ubezpieczyciele coraz częściej trzymają się zasady „płacimy uczciwie, ale tylko tyle, ile się należy i kiedy się należy, płacimy tylko za to, za co klient zapłacił składkę”. Dlatego ograniczanie rozmiaru luki ubezpieczeniowej leży nie tylko w interesie klientów, ale także ubezpieczycieli i pośredników, bo wtedy ominie nas wiele problemów i nieprzyjemnych sytuacji.
Zbigniew Jęksa dyrektor ds. rozwoju ubezpieczeń korporacyjnych InterRisk
Rozmowa z Ryszardem Grzelakiem, prezesem zarządu Europ Assistance Polska
Aleksandra E. Wysocka: – Być może trochę już zapomnieliśmy o pandemii Covid-19, ale za to za naszą granicą nadal toczy się wojna, a inflacja ciągle ma silny wpływ na wszystkie dziedziny gospodarki. Jak te bieżące czynniki oddziałują na branżę assistance?
Ryszard Grzelak: – Rzeczywiście w ostatnim czasie byliśmy i jesteśmy świadkami wielu znaczących wydarzeń, które mają wpływ na nas wszystkich i oczywiście również na branżę ubezpieczeniową. Jednak nie wszystkie elementy tego wpływu są negatywne. Warto zauważyć, że w ostatnich latach znacznie zwiększyła się świadomość ubezpieczeniowa, na przykład wśród osób wybierających się w podróż. Jest to wynikiem pandemii, która wywarła duży wpływ na ryzyko odwołania wyjazdu czy to związane ze stanem zdrowia. Przypomnę, że Europ Assistance jako pierwsza firma na polskim rynku wprowadziła ubezpieczenie od ryzyka covidowego. I mimo że pandemia zeszła na dalszy plan w naszym życiu, została przysłonięta wojną czy inflacją, to ubezpieczenie Covid-19 nadal jest potrzebne.
Innym pozytywem jest to, że obecnie korzystamy z zaawansowanych technologii, których wprowadzenie zostało niejako wymuszone przez pandemię. W krótkim czasie byliśmy zmuszeni przygotować odpowiednie rozwiązania dla klientów, skutecznie się z nimi komunikować zdalnie i odpowiednio reagować na zmiany w otaczającej nas rzeczywistości. Te zmiany wpływają również na rynek ubezpieczeniowy. Na przykład, w pierwszym okresie pandemii, kiedy zostawaliśmy w domu, wzrosło znaczenie home assistance, jednocześnie mniej korzystaliśmy wtedy z samochodów. Ale po okresie ograniczeń w podróżach pod koniec 2021 i w roku 2022 doszło do dużego odbicia w wykorzystaniu assistance podróżnego. Można powiedzieć, że w tym obszarze dalej mamy boom. W 2022 r. odnotowaliśmy znacznie większe przychody i przypis z tej linii biznesowej.
Z kolei wojna w Ukrainie doprowadziła do wzrostu znaczenia ubezpieczeń cyber. W Europ Assistance przygotowaliśmy produkt dla osób, których tożsamość cyfrowa została wykorzystana do celów przestępczych lub dla osób, które zostały okradzione w sieci internetowej.
W dodatku jesteśmy świadkami wielu zmian społecznych. Po pierwsze, starzejemy się jako społeczeństwo – to trend obecny na całym Zachodzie, nie tylko w Polsce. A po drugie jesteśmy świadkami zmian pokoleniowych. Pojawiło się pokolenie Z, które do wielu spraw podchodzi inaczej, ma inne nawyki i oczekiwania. Z kolei pokolenie Silver jest coraz bardziej aktywne. Jak branża assistance odpowiada na te nowe potrzeby?
– Widzimy to na przykładzie ubezpieczeń cyber. Wydawałoby się, że to przede wszystkim starsi potrzebują wsparcia związanego z zagrożeniami w internecie, ale tak nie jest. Młode pokolenie bardzo dużo korzysta z sieci, kupuje przez internet, udziela się w mediach społecznościowych, więc różne zagrożenia z tym związane są na porządku dziennym. W Europ Assistance staramy się wyjść naprzeciw tym ryzykom.
Oferujemy wsparcie również dla ofiar hejtu, ale też ubezpieczenia od kradzieży czy związane z ochroną danych osobowych w cyberprzestrzeni. Z jednym z naszych klientów uruchomiliśmy w ubiegłym roku specjalnie przygotowaną do tego celu platformę. Pomagamy w sytuacji, kiedy już coś się wydarzy, ale też uczymy, jakie środki należy przedsięwziąć, żeby nie paść ofiarą tego rodzaju przestępstw. W tym roku wdrożymy kolejny taki projekt i pracujemy nad nowymi rozwiązaniami. W tym obszarze wciąż pojawiają się nowe ryzyka.
Jeśli chodzi o pokolenie Silver, to również do niego kierujemy odpowiednią ofertę. Dystrybuujemy ją poprzez banki i towarzystwa ubezpieczeń, tradycyjnych partnerów dla osób starszych, które mniej chętnie samodzielnie poszukują informacji na temat ubezpieczeń. W ramach oferty dla pokolenia Silver mamy m.in. konsultacje medyczne, a także organizację sprzętu rehabilitacyjnego czy dostawy lekarstw.
Coraz częściej pojawiają się programy assistance medycznego dla osób starszych oferowane ich dzieciom, które ze względu na odległość lub inne przeszkody nie mogą zapewnić codziennej opieki rodzicom.
– W krajach europejskich, na przykład we Francji czy we Włoszech, mamy bardzo szeroką ofertę dla seniorów. Zaznaczę jednak, że te programy nie są tanie, kosztują zwykle ok. kilkaset złotych miesięcznie. Głównie dlatego, że w grę wchodzi wykorzystanie specjalnych urządzeń, które pomagają monitorować zdrowie takiej osoby i alarmować, kiedy potrzebna jest pomoc. Niewątpliwie będą one coraz szerzej wykorzystywane także w Polsce.
Jeśli chodzi o rozwój Europ Assistance w ostatnich dwóch latach, jakie wskazałby Pan najważniejsze punkty?
– Mamy duży portfel wieloletnich i lojalnych partnerów, razem z którymi się rozwijamy i z którymi wprowadzamy również nowe produkty. Mamy też nowych znaczących partnerów i jestem przekonany, że przed nami wiele lat owocnej współpracy.
Jeśli chodzi o ważne projekty, to w ubiegłym roku realizowaliśmy taki, który wewnętrznie nazwaliśmy Aegis. Polegał on na przeniesieniu do chmury całej infrastruktury technicznej we wszystkich naszych spółkach na świecie. To jest naprawdę duży skok w kierunku technologii i bezpieczeństwa dla nas i naszych partnerów. Dzięki niemu zapewniamy najwyższy możliwy standard bezpieczeństwa. Wdrożenie tego projektu wymagało od nas bardzo dużo pracy i niemało środków. Jesteśmy naprawdę bardzo z niego dumni, bo daje on nam też wysoką wiarygodność. Jeśli klienci powierzają nam swoje dane, mogą być pewni, że one u nas zostaną i mamy nad nimi pełną kontrolę.
Drugi ważny projekt to kontynuacja rozbudowy naszego centrum operacyjnego w Lublinie. Wprawdzie umożliwiamy pracę zdalną i mamy narzędzia, które zapewniają jej jakość na wysokim poziomie, ale biura również są nam potrzebne.
A jakie linie biznesowe są w tej chwili najważniejsze w Europ Assistance?
– Najważniejsze jest to, że nie jesteśmy zależni od żadnej linii biznesowej. Zajmujemy się działalnością w trzech obszarach. Pierwszy obejmuje wszystko, co związane z podróżami, przede wszystkim ubezpieczenia turystyczne. Drugi odnosi się do mobilności, tutaj mamy głównie assistance komunikacyjny. A trzeci to między innymi home assistance, ubezpieczenia medyczne i cyber, także ryzyka, o których wspomniałem przy omawianiu potrzeb pokolenia Silver.
Rozwój poszczególnych linii jest u nas dosyć zrównoważony. Oczywiście zdecydowanie łatwiej jest świadczyć usługi assistance komunikacyjnego, niż obsługiwać klientów, którzy posiadają ubezpieczenie podróżne i potrzebują kompleksowej pomocy medycznej za granicą. Staramy się więc rozwijać szczególnie w takich obszarach, w których tkwi duża wartość dodana, w której możemy pokazać swoją przewagę kompetencyjną. Nasza globalna obecność i wieloletnie doświadczenie oraz wiarygodność dają nam takie możliwości.
Czego możemy spodziewać się w tym roku? Planujecie nowe inwestycje technologiczne? A może jakieś nowe produkty?
– Mamy naprawdę dużo ciekawych produktów i nie odczuwamy konieczności wdrażania nowych, jeśli nie wymaga tego sytuacja na rynku i potrzeby klientów. Gdy patrzymy na liderów rynków światowych, to często największe sukcesy odnoszą ci, którzy mają dosłownie kilka produktów. Najważniejsza jest bardzo dobra i czytelna oferta oraz komunikacja z klientami i innymi interesariuszami.
W Europ Assistance nie planujemy w tym roku rewolucji w produktach. Raczej będziemy czerpać głównie z tych, które już mamy. Chcemy za to jeszcze bardziej dopasować naszą ofertę do klientów detalicznych. Na przykład wprowadziliśmy krótkoterminowe ubezpieczenie assistance komunikacyjne, nawet na kilka dni, które z dużym sukcesem sprzedajemy. Weszliśmy też w ubezpieczenie rezygnacji z wydarzenia przy zakupie biletów.
Obserwujemy rynek, badamy potrzeby klientów i staramy się na nie odpowiadać. Nasza Grupa ma już 60 lat historii. Działamy na całym świecie, a nie tylko w Europie, nie zajmujemy się też wyłącznie assistance, więc Europ Assistance nie do końca już oddaje zakres i obszar geograficzny naszej działalności. Na pewno wykorzystamy ten jubileuszowy rok, aby wyznaczyć nowe cele i zdefiniować, kim chcemy być w kolejnych 60 latach naszej działalności.
Europa Ubezpieczenia powołała nową marką HDI Embedded, pod którą będzie rozwijać partnerstwa z podmiotami zamierzającymi poszerzyć swoją ofertę o produkty ochronne – podał cashless.pl.
W ramach współpracy HDI Embedded dostarczy zarówno ubezpieczenia opracowane pod kątem klientów partnera, jak i technologię umożliwiającą ich wdrożenie do jego oferty. Podmioty, z którymi chce współpracować spółka Europy Ubezpieczenia, to firmy z branży finansowej oraz dostawcy innych produktów i usług, np. sklepy internetowe zainteresowane oferowaniem polis klientom na co najmniej kilku rynkach jednocześnie. Mile widziane będą też insurtechy specjalizujące się w rozwijaniu własnych platform dystrybucyjnych.
Ubezpieczenia opracowane przez HDI Embedded mają być dobrze osadzone w produkcie czy usłudze, którym towarzyszą, oraz wpisywać się w łańcuch tworzenia wartości u partnera. Spółka buduje swój projekt w technologii chmurowej. Docelowo ma być on dostępny w środowiskach każdego z głównych dostawców usług chmurowych, tak aby partner biznesowy mógł wybrać najdogodniejszą dla niego opcję. Marat Nevretdinov, wiceprezes Europy Ubezpieczenia i dyrektor zarządzający HDI Embedded, zapewnia, że jego firma zrobiła dokładną analizę tego, czego potrzebują jej partnerzy biznesowi i czego oczekują klienci. Podkreśla także, że ważnym czynnikiem, który może odpowiadać za sukces modelu embedded, jest umiejętne zarządzanie danymi. Marat Nevretdinov zaznacza, że organizacja musi mieć zdolność do przetwarzania danych zewnętrznych, tak aby można było zaoferować w odpowiednim momencie klientowi produkt, którego potrzebuje, za cenę, którą jest w stanie zaakceptować.
Serwis ujawnia, że HDI Embedded tworzy obecnie międzynarodowy zespół sprzedażowy. Ma on być blisko lokalnych partnerów z różnych rynków, by wspólnie z nimi rozwijać projekty skrojone do ich potrzeb.
Informujemy, że w celu zapewnienia jak najlepszej obsługi nasza strona korzysta z ciasteczek (plików cookies). Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na wykorzystanie przez nas plików cookies. Jednocześnie przypominamy, że w każdej chwili masz możliwość zmiany ustawień plików cookies. OK
Privacy & Cookies Policy
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.