Komunikacja jak rozbierany poker

0
1349

Dostałam zaproszenie do Radia 357, by powiedzieć słuchaczom, czemu ceny OC ppm rosną, nawet gdy się jest kierowcą bezszkodowym. Naprawdę chciałabym powiedzieć, że ceny rosną, ale one wciąż spadają! Obowiązkowe ubezpieczenie komunikacyjne to chyba jeden z nielicznych w naszym kraju produktów, który od kilku lat konsekwentnie tanieje.

Komunikacja w Polsce przypomina partię rozbieranego pokera, w którym gracze siedzą przy stole coraz bardziej kuso ubrani, ale wciąż liczą, że karta się odwróci… Tymczasem szkodowość to nie jest hazard, ale matematyka i można z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, że bez zmiany taryf rynek znajdzie się pod wodą. 

O ironio, wszyscy moi rozmówcy należący do wyższej kadry zarządzającej jednogłośnie narzekają, że ceny w komunikacji są o wiele za niskie, a jednak ich nie podnoszą. Można to zrozumieć, ponieważ jeśli jeden gracz podwyższy ceny, to w krótkim czasie skorzystają na tym jego konkurenci. Jednak w dłuższej perspektywie konkurowanie ceną poniżej granicy rentowności źle się skończy dla wszystkich.

Być może jedyną drogą wyjścia jest interwencja Komisji Nadzoru Finansowego, która przecież już kiedyś za zbyt niskie kwotacje ukarała. Opóźnienie w wymiarze kary jest jednak takie, że aktualni decydenci odpowiadają za politykę cenową swoich poprzedników i efekt „resocjalizacyjny” jest żaden.

To przykre, ale po raz kolejny branża ubezpieczeniowa prosi się o drobiazgową interwencję regulatora, której przecież szczerze nie znosi, i potem aż huczy od narzekań na nadregulację. Poza duńskim Gefionem nikt co prawda dawno na naszym rynku nie zbankrutował i prawdopodobnie w najbliższym czasie nie zbankrutuje, ale to wcale nie znaczy, że skutki zaniżania cen nie odbiją się w bardzo przykry sposób na wynikach finansowych ubezpieczycieli. Może jeszcze nie w 2022, ale w 2023 roku z bardzo dużym prawdopodobieństwem tak właśnie się stanie.

Niskie stawki odczuwają też coraz mocniej pośrednicy ubezpieczeniowi, a klientów czeka nieunikniony szok, gdy stawki rzeczywiście pójdą w górę. Wtedy dopiero trzeba będzie się tłumaczyć na antenie radiowych rozgłośni i nie tylko, a to i tak będzie najmniejszy problem…

Aleksandra E. Wysocka
redaktorka naczelna