Blog - Strona 1157 z 1481 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 1157

Czas na dywagacje o konieczności istnienia PPK już upłynął

0
Robert Zapotoczny

Dyskusje na temat zasadności PPK w środowisku branżowym świadczą wyłącznie o tym, że ich autorzy zapomnieli o swojej istotnej roli świadomych uczestników rynku i o problemie, który ten program ma – choć w części – rozwiązać.

Mamy początek roku 2021. Dzisiejszy 60-latek przy przejściu na emeryturę może liczyć średnio na 50% swojego dotychczasowego wynagrodzenia. To całkiem sporo, biorąc pod uwagę kraje OECD. Mimo to słyszymy co chwilę, że emeryci ledwo wiążą koniec z końcem. I to w sytuacji, gdy dotychczasowa stopa zastąpienia w systemie zdefiniowanego świadczenia była dość wysoka.

Dzisiejszy trzydziestolatek przejdzie na emeryturę za kilkadziesiąt lat. Będzie to po 2050 r. Czy to długo czy nie, kwestia optyki – pewne jest, że ten czas w końcu upłynie. Szybciej niż nam się wydaje.

Średnia długość życia to odpowiednio 74 lata dla mężczyzn i 81 lat dla kobiety. Uśredniając, mężczyzna będzie musiał przeżyć za 50% swojego ostatniego wynagrodzenia ok. 10 lat, a kobieta – 20 lat.

Warto przypomnieć, że do 2035–2040 r. wszyscy ludzie uprawnieni do świadczeń opartych na tzw. kapitale początkowym, który zdecydowanie podwyższa wysokość wypłacanej emerytury, będą już na emeryturze.

Wówczas na emeryturę zaczną przechodzić osoby, które mają prawo do wypłat tylko na podstawie systemu zdefiniowanego świadczenia. Dla tych ludzi sytuacja będzie bardzo czytelna: cały zgromadzony kapitał zostanie podzielony przez liczbę miesięcy przewidywanego życia (która to liczba stale rośnie), a następnie zostanie wyliczone świadczenie niepodlegające dziedziczeniu. Bo jest to emerytura, czyli świadczenie, które z definicji jest dożywotnie. Świadomie pomijam kwestie emerytur małżeńskich.

Dla ludzi, którzy zaczęli funkcjonować na rynku pracy od końca lat 90., a więc przejdą na emeryturę w okolicach 2040 r., wszystkie okresy bez składek będą odbijały się na wysokości przyszłej emerytury. Mówimy tu o pokoleniu, które wchodziło na rynek pracy w czasie sporego bezrobocia, bo odnosimy się do czasu sprzed wejścia Polski do UE. Pokoleniu, które często bez świadomości przyszłych utraconych korzyści chętnie korzystało z umów-zleceń i innych tego typu rozwiązań.

To pokolenie będzie miało drastycznie niższe emerytury niż te, do których przyzwyczailiśmy się u naszych rodziców czy dziadków.

Dziś na jednego emeryta pracują niecałe cztery osoby. Za 30 lat będą to niecałe dwie osoby. To jest właśnie ten problem, który program PPK ma rozwiązać. Problem niskiej stopy zastąpienia, braku zabezpieczenia finansowego na starość, niżu demograficznego i starzenia się społeczeństwa.

Co do tego jako środowisko jesteśmy zgodni – przyszłość milionów pracowników w Polsce, codziennie ciężko pracujących z nadzieją, że wypracują sobie godną emeryturę, wcale nie jest pewna. Potrzeba nam rozwiązania systemowego, programu długoterminowego oszczędzania.

Od nieco ponad roku taki system w Polsce mamy. Nazywa się PPK. Wzorowany na najlepszych doświadczeniach innych krajów, uwzględniający polskie uwarunkowania. To jest program ogólnopolski, społeczny, edukacyjny, powszechny. Umożliwia wszystkim pracownikom gromadzenie oszczędności.

Ale czy jest to pierwszy i jedyny program oszczędnościowy na polskim rynku? Nie! Od kilkunastu już lat funkcjonują PPE, czyli pracownicze programy emerytalne. Bardzo często słyszę od różnych uczestników rynku, że to dobry program, że zakładali jeden z pierwszych, jeden z lepszych, jeden z większych itd.

Nie słyszę o nikim, kto miał do czynienia z PPE jako dostawca lub jako uczestnik i kto był z tego rozwiązania niezadowolony bo było ono dobre. Ale niepowszechne. Dlaczego? Bo nie było obowiązkowe dla pracodawców.

Na kilka milionów podmiotów gospodarczych, na 11,5 mln zatrudnionych przez PPE przewinęło się 400 tys. Polek i Polaków, a świadomie i systematycznie oszczędzało 250 tys. A gdzie pozostałe ponad 11 mln ludzi? Nie oszczędza i nie oszczędzało.

I w tym momencie muszę zwrócić się do grupy zawodowej, którą tworzą pracownicy zakładów ubezpieczeń, brokerzy, pośrednicy, agenci ubezpieczeniowi – grupy szczególnej, o wyższych kompetencjach i większym doświadczeniu w temacie oszczędzania czy inwestowania. Ta grupa, oprócz przywileju pracy w branży finansowej, ma też obowiązki. Te obowiązki wynikają z faktu, że mają wiedzę i świadomość i powinni się tą wiedzą i świadomością podzielić z innymi.

PPK dotyczą wszystkich zatrudnionych i wszystkich zatrudniających na podstawie umowy o pracę, od której odprowadzana jest składka na ZUS. Ci wszyscy mogą i powinni oszczędzać. Dlaczego? Bo będzie im to potrzebne. Co do tego jesteśmy zgodni.

Ale w tym miejscu przypominam, że ustawa o PPK nie powstała w jedną noc. Prace nad nią trwały dwa lata. Tyle czasu pracowaliśmy nad tym, by ustawa o PPK miała taką formę, jaką ma teraz.

Projekt był długo konsultowany: zarówno ze środowiskiem ubezpieczycieli, z Polską Izbą Ubezpieczeń, ze środowiskami brokerskimi, ze środowiskami pośredników. Wszystkie zakłady ubezpieczeń i instytucje finansowe brały w tym udział. Odnieśliśmy się do ponad tysiąca uwag.

Rynek doskonale wiedział, że trwają prace, i miał czas na to, żeby się odwołać, coś poprawić, zaproponować zmiany. Każdy miał szansę wypowiedzieć się na temat programu.

Ten czas mamy już za sobą. Program jest i funkcjonuje. Teraz czas działać. Zadaniem rynku i mediów jest wspieranie programu PPK i wszystkich innych form oszczędzania, które w Polsce istnieją.

To, co musimy teraz robić, to uświadamiać społeczeństwo, dlaczego oszczędzanie jest ważne i konieczne. Wyjaśniać zasady, żeby każdy świadomie podjął decyzję. Tłumaczyć, że PPK to prywatne środki, do których mamy nieograniczony dostęp, że tych środków nikt nie zabierze i że nie jest to „drugie OFE”.

Co najwyżej PPK może być porównane do PPE. Nie bójmy się tego porównania, bo PPE w niczym tu nie zawiniło – było dobre, tylko niepowszechne. A na pytanie: „dlaczego nie upowszechnić PPE?”, odpowiadam po prostu: program miał 20 lat na upowszechnienie, ale mu się nie udało.

Wszystkim, którzy rozpoczynają te same dyskusje o PPK, przypominam: czas na rozmowy na temat wyglądu programu już się skończył. Czas skorzystać z tej możliwości, jaką mamy. Zadbać o siebie i przyszłych emerytów.

Robert Zapotoczny
prezes PFR Portal PPK

ERGO Pro KAMERAlnie: Imponują podejściem

0

ERGO Pro uważa, że kryzys związany z pandemią może przynieść wiele dobrego zarówno konsumentom, jak i branży oraz samej firmie. Podczas gdy wiele przedsiębiorstw ogranicza wydatki i zatrudnienie, ERGO Pro rekrutuje oraz mocno inwestuje w nowe narzędzia sprzedaży.

Często powtarzam, że kryzysy są normalnym zjawiskiem. To one w dużej mierze przyczyniają się do postępu i rozwoju – mówił w trakcie spotkania Peter Grudniak, prezes ERGO Pro.

Prezes Peter Grudniak podczas swojego wystąpienia

Kryzysy przychodzą i odchodzą i na pewno mają jedną wspólną cechę… nie są obligatoryjne. Dlatego właśnie my się do nich nie przyłączamy. Nie należę do ludzi, którzy w sytuacjach kryzysowych dołączają do konduktu pogrzebowego i myślą w kategorii barier i przeszkód – wyjaśniał prezes Grudniak. – Bardzo szybko staraliśmy się zrozumieć obecną sytuację. Uważaliśmy, że nie należy się jej bać.

Statuetki wręczone w trakcie transmisji – pełne zaskoczenie

Dokonaliśmy analizy nowej rzeczywistości oraz scenariuszy dalszego jej rozwoju i błyskawicznie zareagowaliśmy, przestawiając naszą działalność w większości na formę zdalną.

Rekrutacja, szkolenia, sprzedaż – wszystkie te trzy kluczowe dla nas obszary dostosowaliśmy do nowej rzeczywistości. A to dopiero początek, ponieważ zmiany w obszarze IT są zaplanowanym, wielostopniowym procesem, który będzie kontynuowany w kolejnych miesiącach – zapowiedział.

Występ Rafała Rutkowskiego

Firma ma konkretny plan rekrutacyjny na ten rok i wsparła go spotami reklamowymi na kanałach social media swoich współpracowników. Twarzami akcji zostały znane postaci: aktor Piotr Zelt, aktor i standuper Rafał Rutkowski oraz wielokrotny Mistrz Świata w Karate – Paweł Janusz. Cała trójka zachęca do rozpoczęcia współpracy z ERGO Pro – platformą zapewniającą zawodową samodzielność, rozwój osobisty oraz możliwość uzyskania ponadprzeciętnych zarobków.

Piotr Zelt poprowadził spotkanie ERGO Pro

Od strony administracyjnej spółka przewiduje również dodatkowe wielomiesięczne finansowe wsparcie „na start” dla wszystkich, którzy rozpoczynają współpracę.

Jedną z wizytówek ERGO Pro są niezwykłe gale Primus Inter Pares, które firma organizuje co pół roku z dużym rozmachem. Tym razem miejscem spotkania kilkuset przedstawicieli była transmisja „live” z warszawskiego studia telewizyjnego. Z tego powodu wydarzenie nazywało się „ERGO Pro kameralnie”. Kameralnie, bo „na kamerach”.

Jednym z gości spotkania była Justyna Wajs, wiceprezes sopockiej ERGO Hestii. Podczas połączenia przypomniała, że współpraca ERGO Pro i ERGO Hestii uzyskała już pełnoletność, czyli trwa 18 lat.

Połączenie z Justyną Wajs, wiceprezes ERGO Hestii

Nasz sojusz to sojusz świetnego agenta z liderem ubezpieczeń, słynącym z nowoczesnych rozwiązań technologicznych – podkreśliła prezes Wajs.

Mimo wszystkich niedogodności, jakie przyniosła pandemia, ubiegłoroczna współpraca ERGO Hestii z ERGO Pro była bardzo dobra. Jeszcze przed marcem wdrożyliśmy produkt ochronny ERGO4, który – oceniając po wynikach sprzedaży – bardzo państwo polubili – zwróciła się do przedstawicieli ERGO Pro. – We współpracy z wami, z ERGO Pro, zawsze można liczyć na pełen profesjonalizm i sprawne, poukładane działania oraz niski wskaźnik błędów, czyli wysoką jakość produkcji.

Nominowani do tytułu Primus Inter Pares

Zarówno prezes Grudniak, jak i prezes Wajs zgodnie podkreślali, że aktualna sytuacja na rynku sprzyja ubezpieczeniom. Zdrowie, rodzina oraz zabezpieczenie przyszłości stanowią priorytet dla większości Polaków, a to z kolei otwiera wiele szans na wzrost sprzedaży produktów ubezpieczeniowych.

W podobnym tonie wypowiadał się również profesor Robert Gwiazdowski, członek rady nadzorczej ZUS. W dwudziestominutowym wystąpieniu ze studia mówił o tym, że Polacy nie mają dziś wyboru – jeśli chcą myśleć o godnej przyszłości na emeryturze, już dziś muszą zacząć na nią samodzielnie odkładać.

prof. Robert Gwiazdowski

Zmieniają się potrzeby konsumentów. Polacy więcej myślą o swoim zdrowiu, o ochronie najbliższych. My sprzedajemy najpiękniejszy produkt na świecie, czyli bezpieczeństwo oraz dobrą przyszłość. Nasza praca ma głęboki społeczny sens, powoduje, że możemy się nią szczycić, możemy być z niej dumni – mówił prezes Grudniak.

O tym, że rynek ubezpieczeniowy korzysta na sytuacji związanej z pandemią, opowiadała także Aleksandra Wysocka, redaktor naczelna „Gazety Ubezpieczeniowej”. Jak podkreśliła, rekordowe wyniki wydawnictwa najlepiej pokazują kondycję branży oraz wysoką dynamikę zmian, jaką odczuwa rynek ubezpieczeń.

Dodatkowo, Peter Grudniak został Człowiekiem Roku Ubezpieczeń 2019, a prezes ERGO Hestii Piotr Maria Śliwicki Człowiekiem Trzydziestolecia Polskich Ubezpieczeń. To wszystko razem składa się na to, że ERGO Pro jest skazane na sukces – mówiła podczas wydarzenia.

Zupełnie nowatorskim, niestandardowym w skali rynku rozwiązaniem było wręczenie statuetek tytułu Primus Inter Pares. Firma przygotowała niezwykłą niespodziankę dla swoich przedstawicieli. Każdy laureat odbierał nagrodę w czasie rzeczywistym. Jeszcze w trakcie połączenia „na żywo” ze wszystkimi nominowanymi kurier pukał do drzwi zwycięzców i przekazywał kryształową statuetkę. Zaskoczenie i wzruszenie malowało się na twarzach wszystkich laureatów.

Niespełna czterogodzinne wydarzenie było bardzo dynamiczne i pomysłowe. Duża liczba połączeń, wywiadów z przedstawicielami ERGO Pro pokazywała, jak bardzo firmie zależy na skracaniu dystansu w obecnej, pandemicznej rzeczywistości. To także wyraz podejścia firmy do współpracy. ERGO Pro stawia na budowanie relacji i było to czuć w czasie tego „kameralnego” spotkania.

To będzie wspaniały rok. Chcemy rosnąć i przyciągać do siebie ludzi, którzy z optymizmem patrzą na świat, swoje życie i możliwości. To jest nasz cel na ten rok – podkreślał prezes Grudniak.

Czy komornik może zająć odszkodowanie z ubezpieczenia?

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Eksperci Ubea sprawdzili, czy komornik może zająć odszkodowanie otrzymane z umów ubezpieczenia, a także środki zgromadzone w ramach polis inwestycyjnych. Z ich analizy wynika, że tak, ale tylko do określonej wysokości i w określonych warunkach.

Przepisy dotyczące egzekucji świadczeń prowadzonej w ramach kodeksu postępowania cywilnego znajdują się w rozporządzeniu ministrów finansów oraz sprawiedliwości z dnia 4 lipca 1986 r. w sprawie określenia granic, w jakich świadczenia z ubezpieczeń osobowych i odszkodowania z ubezpieczeń majątkowych nie podlegają egzekucji sądowej (Dz.U. 1986 nr 26 poz. 128).

Według tego aktu świadczenia pieniężne z ubezpieczeń osobowych i odszkodowania powiązane z polisami majątkowymi nie podlegają egzekucji w trzech czwartych. Specjalna ochrona dotyczy jednak tylko niewypłaconych świadczeń i odszkodowań. Należy też zauważyć, że limit ochrony odszkodowań oraz świadczeń ubezpieczeniowych na poziomie 75% ich wartości nie obejmuje egzekucji alimentów oraz zobowiązań wobec zakładu ubezpieczeń z tytułu niezapłaconej składki.

Dłużnicy powinni też pamiętać, że w razie potrzeby komornik ma prawo przeprowadzić egzekucję z innych praw majątkowych. Oznacza to, że wierzyciel, dążąc do swojego zaspokojenia, może wykonywać wszelkie uprawnienia majątkowe dłużnika wynikające z zajętego prawa. Przykładem jest rozwiązanie umowy polisy inwestycyjnej w celu „uwolnienia” zainwestowanych środków.

– Na szczęście dla dłużników, takie działania nie są częste. Przeszkodę stanowią m.in. opłaty likwidacyjne naliczane w przypadku polis inwestycyjnych – tłumaczy Andrzej Prajsnar, ekspert Ubea.

(AM, źródło: Ubea)

Samorząd może oszczędzić na ubezpieczeniu, zachowując jego zalety

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Zmiana podejścia do sposobu zawierania ubezpieczeń może wygenerować oszczędności oraz uwolnić środki w budżecie samorządu. EIB zwraca uwagę, że konsolidacja polis jednostek podległych nie tylko zmniejsza ostateczną cenę, ale przede wszystkim pozwala zapewnić szerszy zakres ochrony. Do zwiększenia atrakcyjności oferty ubezpieczyciela przyczynia się też stosowanie trybu negocjacyjnego i podzielenie zamówienia na części.

Samorządy szukają oszczędności. Wpływy do budżetów lokalnych i regionalnych w zeszłym roku były znacząco mniejsze niż w latach poprzednich, często też nawet niższe niż się spodziewano na początku pandemii. W tym roku może być podobnie.

– Trudną sytuację władz lokalnych pogłębia jeszcze fakt, że z niektórych wydatków stałych nie mogą zrezygnować, podobnie jak z niektórych zaplanowanych wcześniej inwestycji. Dlatego ze zdwojoną siłą szukają obecnie cięć i oszczędności. Samorządy zastanawiają się, czy nie można zaoszczędzić na ubezpieczeniach. Odpowiadam, że można, ale trzeba to zrobić z głową. Ograniczanie jakości programu ubezpieczenia i obniżanie poziomu ochrony poprzez wprowadzanie niskich sum ubezpieczenia czy gwarancyjnych prowadzi jedynie do pozornych oszczędności. W momencie powstania szkód okazuje się, że trzeba wydać znacznie więcej pieniędzy, a nawet zaciągnąć kredyt, żeby poradzić sobie w trudnej sytuacji. A ubezpieczenia udowodniły podczas pandemii, że są potrzebne, działają i pozwalają ze spokojem realizować zadania. Dlatego oszczędności przy ubezpieczeniach upatruję zawsze w dobrze zbudowanej strategii zakupowej – wyborze umowy wieloletniej, trybie postępowania i w rozważnie przeprowadzonej konsolidacji ubezpieczeń jednostek podległych. Te działania wpisują się ponadto w nową zasadę ustawy PZP – efektywności ekonomicznej postępowania – radzi Katarzyna Rydlewska, ekspertka w dziedzinie ubezpieczeń dla samorządów w Biurze Klientów Korporacyjnych EIB.

Umowy długoletnie

Ekspertka zwraca uwagę, że w przypadku większości zamówień czy usług, umowy wieloletnie zapewniają korzystniejsze warunki cenowe. W jej ocenie ubezpieczając samorząd, za podstawowy (minimalny) czas trwania umowy, warto przyjąć okres trzech lat. Często można już z góry zagwarantować sobie także możliwość przedłużenia zawartego kontraktu na kolejne lata na analogicznych warunkach. Opłacalność umów wieloletnich wynika z kalkulacji ryzyka. W przypadku samorządów podstawowym pytaniem jest nie, czy dojdzie do szkody i konieczności wypłaty odszkodowania, tylko kiedy. Dlatego mając przed sobą dłuższy okres współpracy, ubezpieczyciel jest w stanie lepiej oszacować wysokość potencjalnych wypłat, przygotować się do nich i w efekcie zaproponować korzystniejsze warunki cenowe niż w przypadku polisy rocznej. A często także zgodzić się na szerszy zakres ochrony.

Korzyści z konsolidacji polis zwiększają zakres i sumę ubezpieczenia

Kolejnym istotnym czynnikiem wpływającym na cenę jest ustalenie ostatecznego zakresu umowy i odpowiadających mu sum ubezpieczenia/gwarancyjnych. Dobrze skonstruowany program musi uwzględniać analizę cyklicznych zdarzeń, które mogą spowodować dodatkowe wydatki.

– Nie ma jednak uniwersalnego przepisu na sukces związany z ustaleniem zakresu i sum ubezpieczenia. Jest to zawsze wynik indywidualnej oceny ryzyka, potrzeb i możliwości finansowych danego podmiotu. Warto też sprawdzić, czy nie można pokusić się o konsolidację kilku zawartych wcześniej oddzielnie umów. Przykładowo, jedną polisą można objąć wszystkie szkoły, jednostki kulturalne lub inne podmioty podległe. Dzięki temu każda z tych instytucji otrzyma znaczenie szerszą ochronę i w lepszej cenie niż w przypadku samodzielnie zawieranych umów – dodaje Katarzyna Rydlewska.

Mimo wysoce indywidualnego charakteru polis istnieje kilka obszarów, o których ochronie samorząd nie może obecnie zapominać. Są to przede wszystkim zadbanie o bezpieczeństwo cybernetyczne, odpowiedzialność cywilną (także członków władz, zwłaszcza w przypadku spółek komunalnych) czy ryzyk karno-skarbowych, które w ostatnim czasie zyskują na znaczeniu. Ustalając z kolei sumy ubezpieczenia dla środków trwałych (szczególnie budynków i budowli), powinno się przyjmować wartość odtworzeniową w miejsce ewidencyjnej. Wtedy wypłacona kwota pozwoli w pełni pokryć koszty odbudowy.

Tryb negocjacyjny i podzielenie zamówienia na części

Na ostateczny kształt ochrony wpływ ma też wybór trybu zamówienia. W przypadku stosowania trybu negocjacyjnego (w tym dialogu konkurencyjnego) ubezpieczyciele mają okazję lepiej poznać ryzyko i uwarunkowania związane z ochroną. W efekcie prowadzenia bezpośrednich rozmów z samorządem mogą więc dokładniej dopasować ofertę do potrzeb i możliwości finansowych zamawiającego.

– Skutecznym zabiegiem jest też podzielenie zamówienia na części, szczególnie przy umowach OC, gdzie dzięki temu można za stosunkowo niewielki wzrost ceny zyskać o wiele wyższy zakres ochrony. Jak to wygląda w praktyce? Pierwsza z polis zabezpiecza samorząd na wypadek zdarzeń o niższej wartości, tzw. szkód frekwencyjnych, powtarzalnych, jak na przykład drobniejsze wypadki, zalania. Z kolei druga, nadwyżkowa, zabezpiecza w sytuacji wystąpienia szkód o znacznie wyższej wartości roszczeń, skutkujących wysokimi odszkodowaniami. Głównie są to szkody na zdrowiu i życiu, np. tragiczne zdarzenia podczas wycieczek szkolnych mogące skutkować bardzo wysokimi odszkodowaniami i wypłacanymi latami rentami. Dlaczego takie rozwiązanie jest sensowne i uzasadnione ekonomicznie? Konstrukcja ubezpieczenia OC w postaci dwóch osobnych polis, z której każda stanowi odrębną część zamówienia, pozwala JST zdecydować, czy koszt zakupu polisy nadwyżkowej jest akceptowalny – mówi Katarzyna Rydlewska.

Tryb negocjacyjny pozwala też często wynegocjować niestandardowe warunki ubezpieczenia w stosunku do podstawowych OWU ubezpieczycieli. Na mocy klauzul dodatkowych można ubezpieczyć się m.in. od skutków katastrof budowlanych, działań terrorystycznych czy działań o charakterze umyślnym lub rażącego niedbalstwa. W przypadku pandemii istotne może okazać się też rozszerzenie umowy o ubezpieczenie mienia czasowo wyłączonego z eksploatacji.

(AM, źródło: Brandscope)

Lockdown nie zwalnia firmy z odpowiedzialności za wypadki

0
Źródło zdjęcia: Brandscope

Lockdown nie zwalnia właścicieli czasowo zamkniętych firm z obowiązków, które nakłada na nich prawo. Przypomniała o tym tegoroczna zima – nieodśnieżony chodnik czy sople przy dachu zagrażały zdrowiu przechodniów, a firmy narażały się na roszczenia od poszkodowanych. Jeśli zamknięta w lockdownie firma ma ubezpieczenie OC, finansową odpowiedzialność za szkody przejmuje na siebie ubezpieczyciel.

– Nieodśnieżony chodnik, śliskie schody, spadający z gzymsu ciężki śnieg – to wszystko stwarza zagrożenie dla zdrowia i mienia przechodniów, a w konsekwencji dla finansów przedsiębiorstwa. Poszkodowany może ubiegać się o odszkodowanie od firmy odpowiedzialnej za utrzymanie porządku w miejscu wypadku. Notowaliśmy już takie przypadki tej zimy. Na oblodzonym chodniku przed zamkniętą restauracją przechodzień złamał rękę i zgłosił się z roszczeniem do jej właścicieli. Sprawa trafiła do nas, bo restauracja była ubezpieczona w zakresie OC z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej. W takiej sytuacji, jeśli przedsiębiorca zrobił wszystko, aby uniknąć szkody, a mimo to do niej doszło, zakład ubezpieczeń przejmuje roszczenie i wypłaca należne odszkodowanie – tłumaczy Damian Andruszkiewicz, dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Małych i Średnich Przedsiębiorstw Compensa TU.

Podstawę do zgłaszania roszczeń reguluje ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (art. 5 ust. 1 pkt 4). Właściciele nieruchomości muszą pilnować, aby uprzątnąć błoto, śnieg, lód lub inne zanieczyszczenia z przeznaczonych dla pieszych chodników położonych wzdłuż budynku.

Przedmiotem ubezpieczenia jest odpowiedzialność cywilna przedsiębiorcy za szkody osobowe lub rzeczowe. Warto pamiętać, że polisa chroni przed stratami czy uszczerbkiem na zdrowiu, których klient faktycznie doznał, ale także przed utraconymi wskutek niespodziewanego wypadku korzyściami (np. czasową utratą zdolności do pracy, a w rezultacie źródła dochodu).

(AM, źródło: Brandscope)

Prywatna polisa zdrowotna pomoże rannym w wypadkach

0
Źródło zdjęcia: Brandscope

Pandemia poprawiła bezpieczeństwo na drogach, ale nie ułatwia poszkodowanym leczenia. Powrót do zdrowia można przyspieszyć prywatnym ubezpieczeniem.

W statystykach Komendy Głównej Policji zeszły rok prezentuje się jako najbezpieczniejszy na drogach od dziesięcioleci. Dużo mniejszy ruch w pandemii spowodował zmniejszenie liczby wypadków o 22%.

– Niestety trudno oczekiwać, że po pandemii statystyki utrzymają się na podobnym poziomie. Poza tym w liczbach bezwzględnych to wciąż 23,5 tys. wypadków, w których zginęło 2,5 tys. osób, a 26,4 tys. było rannych. To obraz daleki od ideału. Co więcej, koncentracja sił NFZ na walce z pandemią utrudnia poszkodowanym sprawne leczenie w publicznych placówkach – tłumaczy Dorota Bartkowska, odpowiedzialna za ubezpieczenia zdrowotne w Compensa TU.

W ostatnich 10 latach roczna liczba rannych w wypadkach wynosiła średnio 41 tys. osób. Poszkodowani często wybierają leczenie poza NFZ, bo długi czas oczekiwania niekiedy uniemożliwia właściwą rekonwalescencję. Fundacja Watch Health Care podaje, że do lekarzy specjalistów czeka się średnio aż 4 miesiące.

– W efekcie od rejestracji u ortopedy do rozpoczęcia rehabilitacji mijają nawet 22 miesiące. To tak długo, że ranny w wypadku w pewnym sensie nie ma wyboru i leczy się prywatnie. Coraz częściej w ramach ubezpieczenia zdrowotnego, które gwarantuje dużo krótsze terminy. Na przykład w Compensie wizyta u specjalisty odbywa się najpóźniej po 5 dniach od zgłoszenia, a na rezonans, inne badanie lub rehabilitację czeka się maksymalnie 10 dni – dodaje Dorota Bartkowska.

Poszkodowany w wypadku drogowym może liczyć na rekompensatę z OC sprawcy zdarzenia oraz NNW, jeśli je posiada. Za prywatne usługi medyczne musi płacić sam.

– W przypadku ubezpieczeń zdrowotnych ubezpieczyciel pośredniczy w kontakcie z placówkami medycznymi i zapewnia bezgotówkowe rozliczenie świadczeń. Niektóre z dostępnych na rynku produktów skonstruowane są z myślą o poszkodowanych w wypadkach drogowych. W naszej firmie takie ubezpieczenie nosi nazwę „Powrót do zdrowia” i działa jako rozszerzenie NNW dodanego do OC lub AC – wyjaśnia Dorota Bartkowska.

(AM, źródło: Brandscope)

Euler Hermes: Styczniowy skok liczby niewypłacalności

0

W pierwszym miesiącu roku w Monitorze Sądowym i Gospodarczym opublikowano informacje o 151 niewypłacalnościach polskich firm. Jest to o 80% takich zdarzeń więcej niż przed rokiem (84) – wynika z danych zebranych przez Euler Hermes.

W usługach odnotowano łącznie 66 niewypłacalności wobec 20 przed rokiem. Euler Hermes zwraca uwagę, że ów wzrost świadczy o tym, iż drugie zamknięcie gospodarki jest mocno odczuwalne. Ale problemy mają nie tylko gastronomia, turystyka i hotelarstwo. Dotyczą one także usług dla firm, obsługi rynku nieruchomości czy ochrony zdrowia.

Ciężki przednówek w produkcji rolnej spowodował niewypłacalność 13 producentów żywności (uprawy, hodowla zwierzęca) oraz 5 firm ich obsługujących. Z kolei pewne odbicie w produkcji w IV kwartale ub. roku nie zapobiegło wzrostowi niewypłacalności (33 vs. 30). Natomiast w budownictwie liczba niewypłacalności była zauważalnie wyższa niż przed rokiem  – odnotowano 17 takich zdarzeń wobec 7 w styczniu 2020 r.

Niewypłacalności skupiły się na sektorze MŚP: zsumowany obrót firm, których niewypłacalność ogłoszono w styczniu, to niecałe 400 mln złotych, a łącznie zatrudniały one około 3 tys. osób.

– Skutki zamknięcia usług „dla ludności”, czyli turystyki, gastronomii i innych będą jeszcze powracać, zwłaszcza że po pewnym złagodzeniu na horyzoncie są kolejne obostrzenia pandemiczne. Tym niemniej wakacje były pewnym oddechem dla sektora, którego nie miały firmy obsługujące firmy. Popyt na ich usługi spadł drastycznie nie tylko z powodu obostrzeń (jak targi i kongresy), ale także z powodu oszczędności czynionych przez firmy – oszczędności na inwestycjach, ale i na bieżącej obsłudze. Widoczny jest także zastój na rynku ochrony zdrowia – tak dużej liczby niewypłacalności z nim związanych w skali miesiąca nie notowano nigdy. To potwierdzenie alarmujących informacji o znacznych, kilkudziesięcioprocentowych spadkach w profilaktyce i leczeniu poważnych schorzeń (onkologia, kardiologia), jak i m.in. w usługach dentystycznych, rehabilitacyjnych czy upiększających. Za jakiś czas wykreuje to gwałtowny, odłożony popyt na te usługi – i jeszcze większe kolejki w ochronie zdrowia, także w tej prywatnej – ocenia Tomasz Starus, członek zarządu Euler Hermes odpowiedzialny za ocenę ryzyka.

(AM, źródło: MultiAN)

Swiss Re: Jest strata, ale i nadzieja

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Swiss Re odnotował większą od spodziewanej stratę roczną, do której przyczyniło się 3,9 mld dol. roszczeń i rezerw związanych z pandemią, np. z tytułu odwołanych imprez, jak również straty spowodowane przez huragany i pożary w Stanach Zjednoczonych.

Reasekurator zadeklarował jednak dywidendę roczną w wysokości 5,90 franków szwajcarskich na akcję, ponieważ w 2021 r. spodziewa się powrotu do zysku, co zapowiedział dyrektor finansowy John Dacey.

– Jesteśmy przekonani, że w perspektywie 2021 r. straty covidowe są już w większości za nami – powiedział dyrektor generalny Christian Mumenthaler, dodając, że pojawienie się szczepionek przeciwko Covid-19 napawa nadzieją.

Tymczasem za 2020 r. firma zaliczyła stratę w wysokości 878 mln dol., pierwszą od czasu kryzysu finansowego w 2008 r. Analitycy spodziewali się, że będzie ona mniejsza i wyniesie 526 mln dol. W 2019 r. Swiss Re osiągnął 727 mln dol. zysku netto. W 2021 r. oczekuje, że dodatkowe, związane z pandemią roszczenia i rezerwy obciążające operacje majątkowe nie przekroczą 500 mln dol., podczas gdy w 2020 r. wyniosły 1,9 mld dol.

(AC, źródło: Reuters)

Odc. 135 – Przyszłość ubezpieczeń komunikacyjnych i mieszkaniowych

0

Czego ludzie oczekują, a czego nie chcą? Ponad 8 tys. osób z 8 krajów opowiedziało o swoich oczekiwaniach względem ubezpieczeń. Gościem tego odcinka podcastu ubezpieczeniowego #RozmowyBezAsekuracji jest Marcin Warszewski z firmy Deloitte.

Dowiecie się:

  • Jakie są kluczowe wnioski z najnowszego raportu Deloitte o przyszłości ubezpieczeń komunikacyjnych i mieszkaniowych?
  • Czy światowe trendy wpływają na ubezpieczycieli i agentów w Polsce?

POBIERZ | SUBSKRYBUJ W iTUNES | SUBSKRYBUJ W SPOTIFY

Decyzja w sprawie Avivy w Polsce zapadnie pod koniec marca

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Termin składania ostatecznych ofert dla polskich operacji Aviva został przesunięty na koniec marca. Powód? Niezakończone negocjacje z Santander Bank w sprawie przedłużenia kluczowej umowy dystrybucyjnej w Polsce. Ubezpieczyciel zgodził się natomiast na sprzedaż swoich udziałów w joint venture w Turcji.

Według proszących o anonimowość trzech źródeł Reutersa Aviva, która początkowo wyznaczyła na 26 lutego deadline przesyłania wiążących ofert na zakup jej polskich operacji, potrzebuje więcej czasu na renegocjację współpracy z Santander w ramach bancassurance w Polsce. Nowy termin został wyznaczony na 19 marca, ale i on może ulec przesunięciu.

Według jednego ze źródeł, chodzi o brak jasności co do dalszej współpracy z Santanderem.

Według źródeł Reutersa, o polskie operacje wyceniane na około 2 mld euro walczą NN Group i Generali. W rywalizacji ma uczestniczyć również Allianz, po tym jak przegrał walkę o francuski biznes Avivy, który 23 lutego został przejęty przez Aema Groupe za 3,2 mld euro.

Santander, Allianz i Generali odmówiły komentarza a NN Group nie odpowiedziała na pytania.

Jednym z najbardziej zainteresowanych przejęciem polskiego biznesu Aviva jest Generali. Jego szef Philippe Donnet powiedział 24 lutego, że Polska jest „kluczowym rynkiem”, dodając, że włoski ubezpieczyciel rozważyłby tam wszelkie możliwości rozwoju.

Według dwóch źródeł Reutersa zarząd Generali ma omówić transakcję przejęcia Avivy w Polsce na posiedzeniu zaplanowanym na 22 marca.

Informatorzy agencji twierdzą też, że brytyjski ubezpieczyciel jest na końcowym etapie sprzedaży pozostałej części swojego biznesu we Włoszech. Aviva chce sfinalizować obie transakcje do końca pierwszego kwartału. Aktywa na Półwyspie Apenińskim mogą być warte około 500 mln euro.

Aviva sprzedaje udziały w tureckim joint venture

24 lutego Aviva plc poinformowała natomiast o wyrażeniu zgody na sprzedaży swoich udziałów w spółce joint venture w Turcji, Aviva SA Emeklilik ve Hayat AS. Nabywcą 40% udziałów jest Ageas Insurance International NV. Wartość transakcji wynosi 122 mln funtów brytyjskich.

Partner joint venture, Sabancı Holding, zachowa swoje 40% udziałów. Transakcja podlega zwyczajowym warunkom zamknięcia, w tym zatwierdzeniu przez organ regulacyjny. Jej finalizacja ma nastąpić do końca obecnego roku.

Artur Makowiecki

news@gu.home.pl

18,328FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie