Blog - Strona 1305 z 1481 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 1305

Indie: Ubezpieczyciele oferują specjalne polisy na koronawirusa

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Krótkoterminowe plany Corona Kavach, które pojawiły się w lipcu, opracowano specjalnie dla pokrycia kosztów leczenia Covid-19. Mają one ułatwić większej liczbie mieszkańców kraju dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej.

Z analizy danych opublikowanej przez Global Data w styczniu 2020 r. wynika, że popyt na prywatne ubezpieczenia zdrowotne w Indiach jest stosunkowo wysoki. 78% uczestników badania wskazało, że w 2019 r. posiadało polisę prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego. Popyt jest największy w grupie wiekowej 25–54, a najmniejszy wśród osób między 18. a 24. rokiem życia.

Pierwsze plany Corona Kavach były dostępne w lipcu 2020 r., stanowiąc alternatywę dla innych rozwiązań ubezpieczeniowych w obszarze opieki zdrowotnej, mianowicie standardowych planów Mediclaim i kompleksowych polis prywatnej opieki zdrowotnej. Przystąpić do nich mogą osoby w wieku 18–65 lat.

– Plany Corona Kavach są najbardziej atrakcyjne dla młodszych dorosłych, ze względu na ich przystępność i w kontekście niższego niż w innych segmentach populacji popytu na polisy ubezpieczeń zdrowotnych – komentuje Beatriz Benito, analityk ubezpieczeniowy z Global Data. – Zaletą polis Corona Kavach jest prostota. Indyjski nadzór ubezpieczeniowy nakazał, aby te plany oferowane były przez różnych ubezpieczycieli na tych samych warunkach i nie różniły się zakresem.

Okres trwania polisy to 3,5, 6,5 albo 9,5 miesiąca, z 15-dniowym okresem karencji. Takie ubezpieczenia od Covid-19 obejmują koszty hospitalizacji, leczenia w domu i transportu karetką, ale wypłata następuje wyłącznie po stwierdzeniu pozytywnego wyniku testu na obecność koronawirusa.

– Utrzymująca się epidemia, w połączeniu ze wzrostem śmiertelności, będzie nadal generować w Indiach zapotrzebowanie na produkty ubezpieczeń zdrowotnych. Świadomość kosztów leczenia związanych z Covid-19 będzie się przyczyniać do coraz większego popytu i skłaniać młodszych dorosłych do zakupu pierwszej w życiu polisy ubezpieczenia zdrowotnego. Ponadto należy się spodziewać, że pandemia będzie kształtować postawy klientów wobec prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych – podsumowuje Benito.

AC

UOKiK: Za naruszenie konkurencji można karać również menadżerów

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Przepisy dopuszczają nakładanie kar finansowych za stosowanie praktyk ograniczających konkurencję nie tylko na firmy, ale też na osoby zarządzające, które umyślnie dopuściły do zawarcia porozumień ograniczających konkurencję – przypomina prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W chwili obecnej Urząd bada sprawy, w których karą zagrożonych jest 19 osób zarządzających.

– Prezes UOKiK stoi na straży interesów polskich konsumentów i przedsiębiorców oraz wspiera konkurencyjność polskiej gospodarki. Porozumienia ograniczające konkurencję zagrażają tym interesom i jeżeli osoby zarządzające umyślnie doprowadziły np. do zawarcia zmowy cenowej lub podziałowej, to muszą ponieść konsekwencje finansowe swojego działania. Wpływ menedżera na powstanie naruszenia czy stopień szkodliwości jego działań lub zaniechań może być różny. Dlatego w procesie ustalania wysokości kary zostaną uwzględnione wszystkie ważne czynniki, tak aby kara była sprawiedliwa – powiedział Tomasz Chróstny, prezes Urzędu.

Wysokość kary będzie ustalana w kilku etapach, które uwzględniają zarówno okoliczności obiektywne, jak i subiektywne. W pierwszej kolejności prezes UOKiK weźmie pod uwagę charakter naruszenia – jego wagę, skutki, a także skalę. Najdotkliwiej karane będzie dokonywanie ustaleń między konkurentami. W surowy sposób zostaną potraktowane również niektóre kategorie porozumień dotyczących relacji między przedsiębiorcami działającymi na różnych szczeblach obrotu

Kolejną przesłanką do ustalenia wysokości kary jest wpływ menedżera na naruszenie. W następnym kroku prezes uwzględni okoliczności obciążające i łagodzące. Wśród tych pierwszych są np. rola organizatora, znaczne korzyści uzyskane przez menedżera, wywieranie presji na inne osoby w celu dokonania naruszenia, a także dokonanie już wcześniej podobnego naruszenia. Okoliczności łagodzące to m.in. działanie pod przymusem czy współpraca z UOKiK podczas postępowania.

Na wysokość sankcji będzie mieć też wpływ okres naruszenia, za który odpowiada menedżer. Prezes UOKiK sprawdzi także, czy osoba zarządzająca nie łamała już wcześniej ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Na koniec zbada, czy sankcja jest adekwatna w stosunku do przychodów menedżera i czy będzie mieć charakter odstraszający. Upewni się też, czy ustalona kwota nie przekracza maksymalnego wymiaru kary wynoszącej 2 mln zł.

– W tej chwili prowadzimy 4 postępowania antymonopolowe, w których badamy działania i zaniechania łącznie 19 osób zarządzających. Jeszcze w 2020 roku można się spodziewać decyzji zawierających kary finansowe dla menedżerów – zapowiedział Tomasz Chróstny.

AM, news@gu.home.pl

(źródło: UOKiK)

Jak ochronić się od ryzyka naruszenia cudzego patentu

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Na rynku są dostępne produkty chroniące na wypadek nieumyślnego naruszenia cudzych praw własności intelektualnej. Zainteresowani tego typu ubezpieczeniem muszą jednak liczyć się ze sporym wydatkiem – zauważa „Puls Biznesu”.

Mateusz Bartoszcze, radca prawny EIB, zwraca uwagę, że prawdopodobieństwo naruszenia prawa cudzej własności intelektualnej jest bardzo duże ze względu na jej niezwykle pojemną definicję czy działalność tzw. patentowych trolli. Dlatego Aleksander Chmiel, menedżer w EIB, radzi firmom, aby korzystały z ubezpieczeń od tego typu ryzyka. Agata Żbikowska, starszy specjalista STBU Brokerzy Ubezpieczeniowi, zaznacza, że taką polisę powinny mieć spółki działające w branżach IT i medialnej, dla których ochrona przed roszczeniami związanymi z naruszeniem praw własności intelektualnej jest kluczowa. Zabezpieczeniem jest OC zawodowe, gdzie takie ryzyko ma główne znaczenie. „PB” ostrzega jednak, że ubezpieczyciel może odmówić udzielenia takiej ochrony. Powód? Zbyt duże ryzyko sporu.

Mateusz Bartoszcze wskazuje, że najczęściej na odmowę narażone są firmy z branż o ostrej konkurencji, wielu powszechnych standardach oraz bardzo innowacyjnych, np. w sektorze produkcji części komputerowych, urządzeń mobilnych czy innych sprzętów elektronicznych codziennego użytku. Agata Żbikowska dodaje, że w tego typu ubezpieczeniach niezbędna jest niezwykle szczegółowa analiza ryzyka. Dlatego zainteresowani muszą być przygotowani na wysoki koszt składki. Sytuację komplikuje skromna oferta zakładów. Piotr Wójcik, dyrektor departamentu ubezpieczeń OC AXA, mówi gazecie, że na polskim rynku specjalistyczne rozwiązania chroniące na wypadek naruszenia praw patentowych to rzadkość, ponieważ istnieje spore ryzyko sporów na tym tle, a ich koszty są bardzo wysokie.

Konrad Drzewicki, kierownik działu ubezpieczeń OC Marsh, dodaje, że wymogi ubezpieczenia od skutków naruszenia praw własności intelektualnej bardzo często są nakładane przez kontrahentów spoza Polski. W takim przypadku wystarcza rozszerzenie OC o takie ryzyko. Według eksperta, przedsiębiorca z polisą o wysokiej sumie gwarancyjnej zapłaci za klauzulę dodatkową o limicie 1–2 mln zł składkę w wysokości kilku tysięcy złotych. W przypadku specjalistycznych polis należy liczyć się z wydatkiem kilkuset tysięcy złotych.

Więcej: „Puls Biznesu” z 4 sierpnia, Sylwia Wedziuk „Jak ochronić się przed trollami patentowymi”: https://www.pb.pl/jak-ochronic-sie-przed-trollami-patentowymi-998348

(AM, źródło: „Puls Biznesu”)

Piwo dla Australijczyka w kubku z aluminium

0
Łukasz Cichowski

Czy ubezpieczenie następstw cyberryzyk jest potrzebne? TAK! W tym miejscu artykuł mógłby się zakończyć, gdyby nie to, że do świadomości polskich menedżerów w dalszym ciągu nie przebił się fakt, że ryzyka cyber to w głównej mierze ryzyka operacyjne, których wystąpienie może czasowo, a w najgorszym wypadku trwale, wyeliminować firmę z rynku.

Na podstawie dwóch poniżej opisanych przykładów prześledźmy, co może się stać, gdy nieproszeni goście wtargną do naszej cyberprzestrzeni. Firmy, o których mowa, miały wiele szczęścia. Innym niekoniecznie musi się udać.

Hop szklankę piwa

Mówi się, że piorun nigdy nie uderza dwa razy w to samo miejsce. O tym, jak mylne jest to powiedzenie, przekonał się gigant branży browarniczej z Antypodów – Lion Beer Australia.

W tydzień po tym, jak na skutek ataku ransomware (oprogramowanie szyfrujące dane i wymuszające okup w zamian za klucz deszyfrujący) firma zmuszona została do wyłączenia linii produkcyjnych oraz systemów IT, hakerzy zaatakowali ponownie. Wszystko zaczęło się 8 czerwca br., kiedy to na skutek owego ataku ransomware zostały, jako „środek ostrożności”, wyłączone „kluczowe systemy”. Kolejny atak tylko pogłębił wyrządzone szkody. Oświadczenia poszkodowanego mówiły o „trwającym śledztwie” oraz szacowaniu czasu trwania ataku i jego wpływu na zdolności operacyjne. Co do następstw ataku, skupiono się przede wszystkim na przywróceniu zdolności produkcyjnych oraz możliwości obsługi klientów.

Atak nie mógł nastąpić w gorszym dla firmy czasie, ponieważ zbiegł się z otwarciem sezonu turystycznego w Australii i Nowej Zelandii po pandemii Covid-19. Punkty gastronomiczne zaczęły właśnie przygotowania do wznowienia działalności, odbudowy zapasów oraz ponownego zatrudniania personelu. By poradzić sobie z zamówieniami, firma zmuszona została do ich ręcznej obsługi. Natomiast wyłączenie systemów spowodowało zakłócenia w łańcuchu dostaw oraz w procesie warzenia piwa. Zauważalne były także braki towaru w sklepach. W dodatku hakerzy zagrozili opublikowaniem poufnych danych finansowych, osobowych oraz biznesowych, żądając okupu w wysokości 800 000 dol. za odstąpienie od publikacji. Australijski browar odzyskał zdolności operacyjne dopiero po trzech tygodniach.

Podsumowując, każdy browar powinien wiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze – wpływ ataku hakerskiego na zakład produkujący piwo może być znacznie większy niż atak na firmę innego typu, ponieważ oprogramowanie ransomware może przypadkowo lub celowo zakłócić kontrolę procesu warzenia piwa, którego prawidłowy przebieg może być znacznie trudniejszy do przywrócenia niż zwykłe odtworzenie danych z kopii zapasowej.

Po drugie – browary, podobnie jak inne firmy, przechowują cenne dane, takie jak dane klientów i dostawców lub własność intelektualną, np. nowy przepis na piwo. Ponadto są informatycznie połączone z innymi firmami w łańcuchu dostaw, co może umożliwić hakerom dostęp do danych wielu firm.

Al

Nie chodzi tu bynajmniej o sztuczną inteligencję (artificial intelligence), lecz o symbol glinu. Pierwiastka chemicznego, znanego także jako aluminium. 19 marca 2019 r. firma Norsk Hydro (norweski producent aluminium, jeden z największych na świecie) została dotknięta rozległym cyberatakiem. W części ze 170 zakładów zatrzymano linie produkcyjne, pozostałe przestawiono na sterowanie ręczne. O pomoc poproszono również emerytowanych pracowników.

Na skutek ataku 35 000 pracowników Norsk Hydro w 40 krajach straciło dostęp do danych znajdujących się na 22 000 serwerów i komputerów. Skutki finansowe szacuje się na 71 000 000 dol. By nie rozprzestrzeniać infekcji, z uwagi na wyłączenie systemów IT, firma zdecydowała się na śmiałe posunięcie, używając Facebooka oraz komunikatorów, by poinformować pracowników o ataku i ostrzec przed włączaniem komputerów po przyjściu do pracy.

Podczas ataku i po nim informatycy Norsk Hydro pracowali 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, korzystając ze wszystkich dostępnych zasobów wewnętrznych oraz przy ścisłej współpracy z zewnętrznymi ekspertami, by uniknąć dalszych strat i wznowić działalność. Wszystkie komputery i serwery w firmie zostały dokładnie zbadane pod kątem złośliwego oprogramowania i bezpiecznie przywrócone do pracy zgodnie ze ścisłymi wytycznymi w celu zapewnienia bezpieczeństwa na przyszłość. Zaszyfrowane komputery i serwery zostały wyczyszczone, a ich zawartość odtworzona na podstawie kopii zapasowych.

Ciąg zdarzeń został uruchomiony trzy miesiące wcześniej, kiedy jeden z pracowników nieświadomie otworzył zainfekowaną wiadomość e-mail od zaufanego klienta. To pozwoliło hakerom na spenetrowanie infrastruktury IT i potajemne umieszczenie wirusa LockerGoga, formy oprogramowania ransomware. LockerGoga zaszyfrował pliki na komputerach stacjonarnych, laptopach i serwerach w całej firmie. Na ekranach zainfekowanych komputerów pojawiło się również żądanie okupu. Przestępcy nie doczekali się jednak odpowiedzi.

Dalszy rozwój wypadków to pokaz prawdziwej wirtuozerii, jeśli chodzi o podejście do likwidacji szkody. Ponieważ Norsk Hydro wykupiła polisę ubezpieczenia następstw ryzyk cybernetycznych, zaś koszty komunikacji kryzysowej oraz odtworzenia dobrego imienia są jednymi z wielu kosztów objętych ubezpieczeniem, firma podjęła decyzję, że nie ulegnie żądaniom. Ponadto kierownictwo spółki przyjęło zasadę pełnej transparentności. Codzienne prowadzone były transmisje internetowe, podczas których delegowani pracownicy odpowiadali na pytania zainteresowanych. Również codziennie w siedzibie firmy w Oslo organizowano konferencje prasowe. Spółka publikowała także aktualizacje na Facebooku i zapraszała dziennikarzy do swoich pomieszczeń operacyjnych. Już w pierwszym tygodniu ataku uruchomiono także nową witrynę internetową firmy.

Przyjęta taktyka działania spotkała się z dużym uznaniem na całym świecie. Straty finansowe zostały w dużej mierze skompensowane przez wzrost reputacji.

Na zakończenie

Co może zrobić firma w przypadku ataku cybernetycznego? Jednym z możliwych rozwiązań jest transfer ryzyka na ubezpieczyciela. Dlaczego jednak rozwiązanie to wciąż nie cieszy się popularnością, pomimo iż zysk utracony na skutek cyberincydentu jak i wiele innych kosztów można ubezpieczyć?

Przyjrzyjmy się kilku argumentom, jakie najczęściej padają w rozmowie o ryzykach cyber.

Nie potrzebujemy ubezpieczenia. Inwestujemy w IT

Pomimo często niemałych inwestycji w IT w dalszym ciągu jesteśmy zagrożeni. Ryzyka cyber stale ewoluują, co pozwala im omijać nawet najlepsze z najnowszych zabezpieczeń. Poza tym to ludzie są z reguły najsłabszym ogniwem łańcucha cyberbezpieczeństwa. Nawet do 75% incydentów cybernetycznych wiąże się z ludzkim błędem lub niedopatrzeniem, np.: ujawnienie danych logowania, niedochowanie procedur potwierdzania przelewów lub utrata urządzeń zawierających poufne informacje.

Usługi IT świadczy nam firma zewnętrzna. Nie jesteśmy narażeni

Nic bardziej mylnego. Korzystanie z usług firmy zewnętrznej nie eliminuje odpowiedzialności. Jeśli dojdzie do wycieku danych, przechowywanych przez firmę zewnętrzną, to my będziemy odpowiedzialni za powiadomienie o tym fakcie osób, których te dane dotyczą, i to my spotkamy się z organem nadzoru. Ponadto działalność wielu firm uzależniona jest od zewnętrznych dostawców usług. Błąd lub awaria po stronie dostawcy usługi może mieć katastrofalne konsekwencje dla firmy. Większość dostawców używa standardowych umów, które limitują ich odpowiedzialność w przypadku tego typu zdarzeń.

To ryzyko dotyczy tylko dużych firm. My jesteśmy zbyt mali

Gdyby to tylko była prawda… Chociaż głośno jest głównie o atakach na duże firmy, ponad połowa ataków dotyka firm z sektora małego i średniego biznesu. Przestępcy postrzegają małe i średnie firmy jako łatwą zdobycz, ponieważ często brakuje im środków na inwestycje w IT lub np. szkolenia pracowników. Spółka może również stać się bramą dostępu przestępców do znacznie większego celu.

Nikt nie wie o naszym istnieniu. Mogę spać spokojnie

Nie do końca. Ofiary ransomware rzadko kiedy są przedmiotem ukierunkowanego ataku. Dlaczego miałyby być? Wymagałoby to czasu i pieniędzy. Przestępcom o wiele bardziej opłaca się celować w konkretną, chociaż powszechną lukę, co doprowadzi do szybkiego rozprzestrzenienia się ransomware wśród maksymalnej liczby potencjalnych ofiar. Potem wystarczy sprawdzić, kto połknął przynętę.

Mam to ryzyko pokryte innymi polisami

Owszem, inne polisy mogą obejmować niektóre elementy ochrony, które zapewnia polisa cyber, ale daje to najwyżej częściowe pokrycie szkody. Polisy te nie zostały wymyślone po to, by chronić aktywa cyfrowe, zaś polisa cyber została opracowana, by wypełnić luki w tradycyjnej ochronie oraz zapewnić dostęp do ekspertów ds. likwidacji szkód, którzy pomogą postawić działalność na nogi, minimalizując przerwy w działalności i straty finansowe.

Kwestie cyberbezpieczeństwa powinny w końcu opuścić działy IT i zagościć w gabinetach członków władz spółek, ponieważ to członkowie organów władz, nie zaś pracownicy IT, znają prawdziwe koszty, które może ponieść spółka na skutek utraty dostępu do danych. Niestety, w dalszym ciągu bardzo często słyszę w słuchawce: „dziękuję, nie potrzebuję”.

Łukasz Cichowski
starszy broker w MAI Insurance Brokers Poland sp. z o.o.
Z rynkiem ubezpieczeniowym związany od 2008 r. Specjalizuje się w ubezpieczeniach ryzyk cybernetycznych oraz odpowiedzialności cywilnej członków władz spółki.

Zdalne wyzwania dla likwidacji szkód

0
Robert Kruszewski

Rozmowa z Robertem Kruszewskim, zastępcą dyrektora Departamentu Likwidacji Szkód Masowych w Compensa TU SA Vienna Insurance Group

Aleksandra E. Wysocka: Za nami wyjątkowy kwartał. Jak te covidowe miesiące wpłynęły na likwidację szkód w Compensie?

Robert Kruszewski: – Nasz sposób pracy zmienił się w ciągu kilkunastu dni – w trybie eksternistycznym przeszliśmy na pracę zdalną. Oczywiście nie było to proste zarówno z punktu widzenia procesowego, jak i organizacyjnego. Jednak nasze wcześniejsze innowacyjne wdrożenia, które w założeniu miały optymalizować pracę likwidatorów i kontakt klienta z nami, spowodowały, że Compensa zdała ten egzamin wzorowo.

Chciałbym też zaznaczyć, że ogromną w tym rolę odegrali nasi pracownicy i ich pełna mobilizacja. Teraz mamy pierwsze doświadczenia z nowym trybem pracy i przede wszystkim cieszy nas, że jakość usług pozostała bez zmian, co było naszym celem.

Paradoksalnie okazało się jednak, że dużym wyzwaniem jest oddzielenie czasu służbowego od prywatnego. Trudno się oprzeć pokusie, by w domu nie zajrzeć do komputera, nie dokończyć jeszcze jakiejś sprawy albo nie zacząć kolejnego zadania… Tymczasem trzeba znaleźć nowy poziom równowagi, w którym efektywność będzie połączona z przestrzenią na odpoczynek. Jestem zwolennikiem teorii work-life balance, czyli równowagi życia służbowego i prywatnego. Czasem to utopia, ale warto o to dbać.

Dla niektórych work-life balance jest jak yeti!

– I to jest niebezpieczne, bo grozi wypaleniem zawodowym. Dlatego warto pamiętać o równowadze nie tylko wtedy, gdy codziennie przychodzimy do biura, ale także w trybie pracy zdalnej. To wiąże się też z innym charakterem zadań – inne wyzwania mają teraz likwidatorzy, a inne menedżerowie.

Myślę, że dla menedżerów brak osobistych spotkań z pracownikami jest szczególnie trudny. Utrzymanie efektywności i jakości, że nie wspomnę o odpowiedniej motywacji do pracy, w świecie telekonferencji wymaga innego zachowania. Bez celebracji wyjścia i powrotu z pracy może być ciężko postawić granice pomiędzy życiem prywatnym a biznesowym. Nieumiejętne zarządzanie czasem może doprowadzić do uszczerbku zarówno w sferze prywatnej, jak i zawodowej.

Dla pracowników na początku najtrudniejszy był brak możliwości bezpośredniej konsultacji z przełożonym, kolegą, dyskusji służbowej na open space. Zdalne narzędzia komunikacji nie dla każdego są środowiskiem naturalnym.

A jak w tym zdalnym świecie radzą sobie szkodowi klienci?

– Po stronie klienta obserwujemy coraz częstsze wykorzystanie zdalnych narzędzi. Rośnie odsetek osób, które korzystają z naszych aplikacji do samodzielnej likwidacji w szkodach komunikacyjnych, majątkowych i NNW. Klient decydujący się na ten tryb likwidacji bezpośrednio po rejestracji szkody otrzymuje link do aplikacji online i jeśli skorzysta z tej ścieżki, wówczas odszkodowanie trafia na jego konto przeciętnie w ciągu trzech dni.

Ponadto, jako pierwsi na rynku, w obszarze szkód majątkowych wprowadziliśmy możliwość samolikwidacji również w ruchomościach domowych, co istotnie podniosło efektywność tego narzędzia. Na ten moment kilkanaście procent wszystkich szkód w Compensie jest likwidowanych w trybie samolikwidacji i pracujemy nad tym, by ten odsetek się podnosił. Gdy do tego dołożymy ponad 30% likwidacji w trybie uproszczonym, to okaże się, że łącznie prawie 50% szkód zamykamy w ciągu pięciu–sześciu dni.

To ma niebagatelne przełożenie na efektywność organizacji, zwłaszcza gdy mamy do czynienia ze szkodami masowymi, tak jak to się dzieje teraz z powodu ekstremalnych zjawisk pogodowych. Możliwość zdalnych oględzin na podstawie zdjęć przesłanych przez klienta to kolejna funkcjonalność, z której oni bardzo chętnie korzystają. W ostatnich tygodniach aż 70% klientów używa tej technologii.

Czy uproszczona i zdalna likwidacja nie zwiększają ryzyka fraudów?

– To rzeczywiście stanowi dla ubezpieczycieli dosyć duże wyzwanie. Lockdown stał się powodem finansowych problemów zarówno dla firm, jak i klientów indywidualnych, co niestety znajduje czasem odzwierciedlenie w próbach oszustw ubezpieczeniowych.

Nasz automatyczny scoring wspiera likwidatorów w wykrywaniu potencjalnych nieprawidłowości na podstawie wyselekcjonowanych symptomów. Oczywiście technologia nie zastąpi doświadczonego likwidatora, ale może go skutecznie wesprzeć.

Jakie wyzwania stoją teraz przed wami?

– Tematem przewodnim jest wciąż praca zdalna i z pewnością skupimy się na tym, by doskonalić efektywność tego sposobu działania. Cały czas pracujemy też nad komunikacją z klientem, która w naszym rozumieniu powinna być prosta i bardziej zrozumiała. Ważne jest, by nie przesadzać w żadną stronę. Klient niekoniecznie będzie zachwycony, jeśli zarzucimy go masą komunikatów o statusie szkody. Zazwyczaj chce po prostu szybko uzyskać odszkodowanie lub przywrócić uszkodzone mienie do stanu sprzed szkody. Dlatego musimy pamiętać, że intensywna komunikacja nie jest celem samym w sobie – ona ma pomagać, a nie przeszkadzać. I na tym koncentrujemy nasze wysiłki.

Oczywiście wszechobecnym wyzwaniem jest technologia, ale tu też nie ma co przesadzać. Zdarza się, że na fali cyfrowego entuzjazmu firmy wdrażają nie do końca przetestowane technologie, które zamiast pomagać klientowi, tak naprawdę utrudniają przejście przez cały proces. Dlatego znowu nie zapominajmy, że technologia to nie sztuka dla sztuki, ale narzędzie, które ma coś usprawniać.

W Compensie obecnie przyglądamy się systemom związanym z rozpoznawaniem obrazu w procesie likwidacji szkód. Zamierzamy je wykorzystać zarówno w pracy likwidatora, jak i w samolikwidacji. Planujemy też szerzej zastosować voiceboty, szczególnie do zbierania danych od klientów. Poza tym upraszczamy wszystko, co możliwe. To proces ciągły.

Osobną kategorią są technologie wspierające prewencję w różnych obszarach ubezpieczeń. Przykładem może być geolokalizacja, która z jednej strony pozwala wysłać precyzyjny alert pogodowy na podstawie tego, gdzie klient obecnie przebywa, a z drugiej zawiadomić o wypadku czy nawet wezwać pomoc.

Ostatnie miesiące przyniosły Compensie kilka nagród za likwidację szkód. Z czego jesteście najbardziej dumni?

– Nagrody nie są celem samym w sobie, ale na pewno stanowią pewną kropkę nad i. Szczególnie cenię sobie nagrody pozabranżowe, takie jak np. European Business Awards (EBA) The Digital Technology, tytuł Inicjatora Innowacji, przyznany przez tygodnik „Newsweek”, czy nagrodę ostatnio przyznaną przez „Gazetę Bankową”, która doceniła nasz projekt Transformers i samolikwidację.

Tych nagród było więcej i oczywiście wszystkie bardzo mnie cieszą. Osobiście jednak najbardziej dumny jestem z naszych ścieżek uproszczonych, które cały czas doskonalimy. Mamy też wyjątkowo funkcjonalną elektroniczną teczkę szkodową, która wspiera likwidatora, znacząco go odciążając od administracyjnej, odtwórczej pracy. Automatyczna wysyłka pism i związanych z nim monitów, automatycznie pobierane notatki policyjne z bazy UFG czy aktualizacja rezerw.

Świetnie funkcjonują też checkboxy, automatycznie sprawdzające niezbędne warunki do ustalenia odpowiedzialności oraz pozwalające monitorować postępy procesu likwidacji, czy silniki kierowalności oparte na AI, które dopasowują optymalną dla danego klienta ścieżkę likwidacji szkody.

Czas, który technologia uwalnia likwidatorom, owocuje możliwością szybszego zamykania większej liczby szkód i skupienia się na kwestiach wymagających wiedzy eksperckiej, zamiast na automatycznych powtarzalnych czynnościach. Uważam, że zbudowaliśmy w Compensie dobrze funkcjonujący, nowoczesny ekosystem likwidacji szkód, który stanowi kompleksową i logiczną ofertę dla naszych klientów. Skutecznie łączy procesy, ludzi i narzędzia w tym celu, by klient jak najszybciej otrzymał odszkodowanie, a cały proces był efektywny również z punktu widzenia organizacji.

Dziękuję za rozmowę.
Aleksandra E. Wysocka

Concordia: Arkadiusz Wiśniewski zatwierdzony przez KNF

0
Arkadiusz Wiśniewski

31 lipca Komisja Nadzoru Finansowego jednogłośnie wyraziła zgodę na powołanie Arkadiusza Wiśniewskiego na stanowisko członka zarządu Concordia Polska Towarzystwa Ubezpieczeń odpowiedzialnego za zarządzanie ryzykiem.

Arkadiusz Wiśniewski jest absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego, Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki. Karierę zawodową rozpoczynał w Generali, gdzie w latach 1999–2003 pracował w Departamencie Aktuariatu. W kolejnych latach pełnił funkcję głównego aktuariusza w UNIQA oraz Inter Polska. Powrócił do Generali, gdzie nieprzerwanie pracuje od 13 lat, a obecnie pełni funkcję członka zarządu odpowiedzialnego za produkt i taryfę, zarówno w spółce majątkowej, jak i życiowej. Do zarządu Concordii Polska – Grupa Generali dołączył w kwietniu ubiegłego roku. Posiada licencję aktuariusza (nr 69).

(AM, źródło: KNF, gu.com.pl)

TFI PZU zwalnia klientów z niektórych opłat

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych PZU chce stymulować oszczędzanie w czasach niskiego oprocentowania lokat bankowych. W tym celu zdecydowało, że rezygnuje z pobierania od klientów opłat za zarządzanie subfunduszem inPZU Inwestycji Ostrożnych.

– Zależy nam, żeby zachęcać Polaków do oszczędzania i ich w tym wspierać. To korzyści dla nich samych i dla polskiej gospodarki, która potrzebuje kapitałów, by sprawnie pokonywać skutki kryzysu spowodowanego pandemią. Chcemy się do tego przyczyniać – mówi wiceprezes TFI PZU Marcin Żółtek.

Jak podkreśla, subfundusz inPZU Inwestycji Ostrożnych jest dostępny dla wszystkich zainteresowanych oszczędzaniem, bez ograniczeń kwotowych.

– Jest alternatywą dla lokat bankowych, których oprocentowanie spadło po obniżeniu stóp procentowych i których zerwanie grozi utratą odsetek. Jednostki uczestnictwa funduszu inwestycyjnego można wypłacić w każdym momencie, bez żadnych opłat – wyjaśnia Marcin Żółtek.

– Nie pobieramy opłat przy wpłacie. Nie żądamy ich za zarządzanie pieniędzmi klientów. Nie oczekujemy opłat, gdy klienci podejmują swoje oszczędności. Kierujemy się interesem tych, którzy nam zaufali i szanujemy ich kieszenie – dodaje dyrektor Biura Sprzedaży TFI PZU Andrzej Czyrko.

Co najmniej 70% aktywów subfunduszu inPZU Inwestycji Ostrożnych jest inwestowanych w papiery dłużne i instrumenty rynku pieniężnego – obligacje, bony skarbowe i pieniężne czy weksle, które wyróżnia niskie ryzyko inwestycyjne.

(AM, źródło: PZU)

Sollers Consulting otworzył biuro w Trójmieście

0
Źródło zdjęcia: Sollers Consulting

Nowa placówka firmy konsultingowej rozpocznie wspieranie transformacji cyfrowych klientów z 90-osobowym zespołem pracującym z Gdańska. To już czwarte biuro Sollers Consulting w Polsce.

– Decyzja o wejściu do Trójmiasta przyszła nam dość naturalnie: mamy tu zagłębie talentów, zarówno doświadczonych pracowników, jak i absolwentów lokalnych uczelni wyższych. Ponadto Trójmiasto jest świetnie skomunikowane. Port Lotniczy Gdańsk im. Lecha Wałęsy oferuje połączenia z wieloma krajami, w których Sollers Consulting wspiera ubezpieczycieli i banki – mówi Marcin Pluta, współzałożyciel i partner zarządzający Sollers Consulting.
Od powstania dwadzieścia lat temu firma konsultingowa specjalizująca się w doradztwie biznesowym i IT otworzyła biura w Warszawie, Lublinie i Poznaniu. Trójmiejskie biuro Sollers Consulting mieści się w nowym budynku Officyna w Gdańsku, gdzie firma wynajmuje około 1100 mkw. powierzchni.
Obecnie Sollers zatrudnia 600 ekspertów wspierających transformacje w firmach ubezpieczeniowych oraz bankach.

(AM, źródło: Sollers Consulting)

Ergo Hestia ostrzega urlopowiczów przed cyberprzestępcami

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Podczas wakacji należy nie tylko chronić się przed zakażeniem koronawirusem, ale także zadbać o to, aby nie stać się ofiarą oszustów i nie stracić oszczędności. Latem wyjątkowo aktywni stają się bowiem cyberprzestępcy.

– Cyberprzestępcy chętnie klonują wygląd popularnych serwisów, m.in. umożliwiających rezerwowanie wczasów, i umieszczają taką stronę pod adresem, który łudząco przypomina adres oryginalnej witryny. Przykład: rnojewakacje. zamiast mojewakacje.pl albo znanebiuropodrozy-superwakacje.pl zamiast znanebiuropodrozy.pl. Wszystkie oferty oszustów są niezwykle atrakcyjne, dzięki czemu łatwo przyciągają naszą uwagę – wskazuje Daniel Świątek, specjalista ds. ryzyk cybernetycznych w Biurze Hestia Corporate Solutions Ergo Hestii.

Coraz częściej cyberprzestępcy próbują podszywać się także pod banki. Santander Bank Polska zwrócił niedawno uwagę, że jego klienci zgłaszają próby wyłudzenia pieniędzy. Oszuści proszą o zalogowanie się na stronie internetowej, wpłatę części kosztów wyjazdu i pobranie z niej vouchera. Proszą często także o podanie loginu i hasła do bankowości internetowej lub danych karty.

Lato to okres wzmożonej aktywności zarówno cyberprzestępców, jak i tradycyjnych złodziei, którzy chcą wyłudzić nasze dane lub pieniądze. Czujność należy więc zachować już w trakcie meldowania się w hotelu.

– Podczas meldowania się w hotelu lub wypożyczania sprzętu może też zaistnieć konieczność okazania dowodu osobistego. To nie powinno budzić zastrzeżeń. Niebezpieczne jest jednak jego pozostawienie (jako np. gwarancja w wypożyczalni) lub zeskanowanie. Nie należy się na to zgadzać, ponieważ posiadacz kopii dokumentu tożsamości może np. zaciągnąć pożyczkę w instytucjach parabankowych – tłumaczy Daniel Świątek.

Taki skan dowodu może zostać dołączony do rezerwacji i być przechowywany nawet po wyjeździe. W momencie, gdy cyberprzestępca włamie się w późniejszym czasie (a odnotowano takie przypadki) do systemów informatycznych w hotelu, oprócz danych osobowych dołączonych do rezerwacji uzyska dostęp do skanu dowodu. To dawałoby mu większe możliwości zaciągania zobowiązań niż tylko same dane. 

Jak podkreśla ekspert, na skanowanie dokumentów tożsamości można się zgodzić jedynie pod warunkiem naniesienia własnoręcznego znaku wodnego na wykonany skan. To pozwoli zidentyfikować źródło wycieku w momencie, gdy baza rezerwacji zostanie udostępniona w internecie.

– Jeżeli po przyjeździe do hotelu okazuje się, że skan dowodu osobistego jest wymagany do zameldowania, należy zadbać o napisanie na jego kserokopii następującej informacji: „skan dowodu na potrzeby zameldowania w hotelu X”. Adnotacja powinna być umieszczona na całej długości i po obu stronach kopii dowodu – tłumaczy specjalista Ergo Hestii.

O bezpieczeństwo trzeba też zadbać w podróży. W samolocie, pociągu czy autobusie nie należy przeglądać salda rachunku bankowego ani innych wrażliwych danych, które mogą być widoczne dla osób postronnych. Dobrym pomysłem jest też zminimalizowanie liczby informacji widocznych na karcie płatniczej. Wyciągając ją z portfela w sklepie czy przy kasie, często nieświadomie pokazuje się zawarte na niej dane (imię i nazwisko, numer karty, datę ważności i kod CVV). Aby tego uniknąć, można np. zakleić takie informacje nieprzeźroczystą taśmą.

Eksperci Ergo Hestii podkreślają, że wypłata gotówki z bankomatów też nie jest w pełni bezpieczna. Przestępcy stosują bowiem skimmery, czyli urządzenia do kopiowania danych z kart płatniczych.  

– Tego rodzaju urządzenia są czasami trudne do wykrycia, dlatego bezpieczniejszą alternatywą będzie wypłacanie gotówki z zastosowaniem kodu BLIK albo bezpośrednio u kasjera w placówce banku. Dobrym pomysłem jest również ustawienie na karcie limitów płatności bezgotówkowych, wypłat pieniędzy z bankomatu oraz transakcji internetowych. W razie potrzeby zawsze możemy na chwilę przed większą transakcją tymczasowo zwiększyć limit pozwalający na wykonanie kolejnej operacji – wyjaśnia Daniel Świątek.

Również BLIK jest wykorzystywany przez oszustów, którzy próbują w ten sposób wyłudzić pieniądze od znajomych ofiary. Cyberprzestępcy uzyskują najpierw dostęp do konta w mediach społecznościowych danej osoby (np. podczas kampanii phishingowej, clickbaitów czy clickjackingu połączonego z fake newsami), a następnie rozsyłają do jej znajomych profilowane wiadomości z prośbą o przelew. Kiedy dotrze do nas taka wiadomość, lepiej nie przesyłać pieniędzy bez weryfikacji tej prośby u znajomego.

Media społecznościowe służą też oszustom do śledzenia ofiary w realnym świecie. Dlatego z dużym ryzykiem wiąże się zamieszczanie relacji z urlopu na Facebooku czy Instagramie.

– Instagram, Facebook oraz inne media społecznościowe sprawiły, że coraz chętniej dzielimy się naszym życiem prywatnym z innymi. Powszechne stało się meldowanie w miejscach, które odwiedzamy, lub wstawianie zdjęć pokazujących, gdzie i jak dobrze się bawimy. W pewnych okolicznościach może to przynieść efekty uboczne. Gdy się publicznie informuje innych o swoich planach urlopowych lub na bieżąco zamieszcza zdjęcia z miejsc, w których aktualnie się przebywa, jednocześnie daje się znać przestępcom, że mieszkanie jest puste – wskazuje ekspert Ergo Hestii.

Podkreśla, że pieniądze z każdej transakcji, która nosi znamiona oszustwa, można jednak odzyskać.

– Jeżeli nasze konto zostało wielokrotnie obciążone za daną transakcję lub nie jesteśmy usatysfakcjonowani z tego, co otrzymaliśmy, np. widok z okna w hotelowym pokoju na śmietniki zamiast na zagwarantowane w trakcie rezerwacji morze, możemy odzyskać nasze środki, jeśli płaciliśmy kartą płatniczą i ostatecznie nie doszliśmy do porozumienia ze sprzedawcą. Ważne, aby odpowiednio udokumentować daną sprawę, zachowując paragon czy potwierdzenie rezerwacji w hotelu. W każdym z tych przypadków możemy złożyć w banku reklamację danej transakcji, powołując się na procedurę obciążenia zwrotnego – chargeback. Warto wcześniej zapoznać się z jej szczegółami, aby wiedzieć, co dokładnie możemy reklamować i jakie warunki musimy spełnić, by została ona pozytywnie rozpatrzona. Z tego też powodu rekomendujemy płatności kartą podczas wakacji – wskazuje Daniel Świątek.

(AM, źródło: Newseria)

Bon turystyczny wesprze branżę dotkniętą przez Covid-19

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Od 1 sierpnia można skorzystać z nowego świadczenia – bonu turystycznego, którego celem jest pomoc dla polskich rodzin przy finansowaniu kosztów wakacji dzieci oraz wsparcie polskiej branży turystycznej, która mocno ucierpiała w związku z epidemią. Ekspertka DAS Towarzystwa Ubezpieczeń Ochrony Prawnej wyjaśnia, czym jest bon turystyczny oraz kto i jak może z niego skorzystać.

Polski Bon Turystyczny to dokument w formie elektronicznej, który ma wartość 500 zł na każde dziecko, które nie ukończyło 18. roku życia. Dla dziecka z orzeczeniem o niepełnosprawności przysługuje dodatkowy bon w wysokości 500 zł (w sumie więc 1000 zł).

Warunkiem otrzymania bonu jest przyznane prawo do świadczenia wychowawczego na dziecko (tzw. 500+) lub dodatku wychowawczego wynikającego z ustawy z dnia 9 czerwca 2011 roku o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Szczegółowo o warunkach, jakie musi spełniać osoba, której świadczenie w formie bonu przysługuje, można przeczytać w art. 4 ustawy. Co istotne, uzyskanie bonu nie jest zależne od poziomu dochodów. Od bonu nie trzeba odprowadzać podatku, nie wlicza się go również do wysokości dochodu – tłumaczy Marta Kotowska, prawniczka DAS.

Aby uzyskać bon, nie trzeba składać żadnego wniosku. Bon turystyczny ma wyłącznie postać elektroniczną. Można go wygenerować po zarejestrowaniu się na Platformie Usług Elektronicznych ZUS (PUE ZUS). Bon ma formę 16-cyfrowego numeru, który rodzic bądź opiekun otrzyma w formie wiadomości tekstowej sms lub mailowo. Bonu nie można w żaden sposób spieniężyć – nie istnieje możliwość wymiany bonu na gotówkę czy inne środki płatnicze.

Bon może zostać zrealizowany na terenie całego kraju. Można nim opłacić pobyt w hotelu, w pensjonacie czy w gospodarstwie agroturystycznym lub na campingu. Również będzie możliwe opłacenie bonem imprezy turystycznej realizowanej przez przedsiębiorcę turystycznego lub organizację pożytku publicznego, a więc pobyt dziecka na koloniach lub obozie rekreacyjnym.

– Nie należy zapominać, że bon dedykowany jest wypoczynkowi dzieci. Opłacone usługi noclegowe czy imprezy turystyczne mają być więc realizowane na rzecz dziecka. Warto też podkreślić, że bonem nie można opłacić wyjazdu zagranicznego – dodaje Marta Kotowska.

Ekspertka DAS podkreśla, że należy okazać bon podczas dokonywania rezerwacji lub przy zakwaterowaniu (jeżeli to wtedy następuje płatność). Natomiast w sytuacji gdy kwota płatności będzie wyższa niż ta, na którą opiewa bon, będzie można ją dopłacić gotówką czy przelewem. – Co więcej, nie ma potrzeby wydatkowania całej kwoty naraz. Bon może być wykorzystywany wielokrotnie, aż do zużycia całej jego sumy. Aktualny stan środków w ramach bonu można na bieżąco kontrolować na Platformie Usług Elektronicznych ZUS – wskazuje prawniczka.

Bon turystyczny można aktywować od 1 sierpnia 2020 r. Będzie on ważny do końca marca 2022 r. Jest to data, do której upływu należy dokonać opłaty za usługę turystyczną. Sam pobyt może mieć miejsce później. Również rodzice, których dzieci urodziły się bądź urodzą się w 2020 r. będą mieli możliwość pobrania bonu turystycznego. Warunkiem jest, aby do dnia 31 grudnia 2020 r. uzyskali prawo do świadczenia wychowawczego – tzw. 500+ lub do dodatku wychowawczego.

(AM, źródło: DAS)

18,328FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie