Ruszyła kampania wizerunkowa Europa Ubezpieczenia związana z ofertą ubezpieczeń nieruchomości. Jej koncept zakłada zwrócenie uwagi na liczne zastosowania naszych mieszkań lub domów w czasie pandemii Covid-19. Pomieszczenia, które dotychczas kojarzyły się z życiem rodzinnym i odpoczynkiem, stały się z dnia na dzień biurem, kawiarnią, siłownią czy spa. Europa w żartobliwy sposób namawia w reklamach do złożenia podziękowań swoim domom i jednocześnie zabezpieczenia ich za pomocy ubezpieczenia.
– W czasie pandemii nasze domy stały się azylem, który zapewnił nam i naszym bliskim schronienie przed zagrożeniami świata zewnętrznego. Teraz, kiedy już możemy swobodnie z nich wychodzić, zachęcamy do symbolicznego podziękowania za bycie bezpieczną przystanią. Najlepszą formą jest zakup ubezpieczenia nieruchomości – mówi Dominik Marzec, szef e-commerce w Europa Ubezpieczenia.
W ramach kampanii realizowane są działania display i w social mediach. Kampania jest wspierana na Instagramie przez influencerów, którzy zachęcają fanów do dołączenia do akcji #PodziękujMieszkaniu za pomocą naklejek na Instagram Stories. Europa Ubezpieczenia zaangażowała w kampanię m.in. Cezarego i Edytę Pazurów oraz Sonię Bohosiewicz. Działania promocyjne i komunikacyjne potrwają do 31 lipca.
Za realizację kampanii odpowiadają spółki Group One, które od ubiegłego roku wspierają Europę Ubezpieczenia w działaniach w kanale e-commerce. Agencja contentowa Labcon odpowiedzialna jest za stworzenie koncepcji kreatywnej, jej wdrożenie w social mediach, działaniach display oraz za współpracę z influencerami. Natomiast agencja SalesTube realizuje działania performance.
30 czerwca 2020 r. TUW Polski Zakład Ubezpieczeń Wzajemnych dołączył do Konsorcjum Bezpieczeństwo Gospodarcze Polski. Rafał Kiliński, prezes zarządu TUW PZUW, reprezentuje Towarzystwo w Radzie Konsorcjum.
Celem i misją Konsorcjum jest wszechstronna działalność, w tym badawczo-naukowa, społeczna, oświatowa i informacyjna, na rzecz szeroko rozumianego bezpieczeństwa gospodarczego Polski i polskich przedsiębiorstw oraz podnoszenia ich konkurencyjności i wspomagania rozwoju gospodarczego RP. Uczestnicy Konsorcjum tworzą platformę współpracy między nauką i przedsiębiorcami wraz z instytucjami otoczenia biznesu i administracją publiczną.
– TUW PZUW to pierwszy ubezpieczyciel, który został zaproszony do prac Konsorcjum Bezpieczeństwo Gospodarcze Polski. To wielki zaszczyt i jednocześnie duże zobowiązanie. Jesteśmy otwarci na rozmowy i wymianę doświadczeń ze światem nauki i praktykami życia gospodarczego. Naszą szczególną rolą w Konsorcjum jest wspieranie i partnerstwo z Członkami TUW PZUW, którzy do Konsorcjum należą – powiedział Rafał Kiliński, prezes zarządu TUW PZUW.
Więcej informacji nt. działalności Konsorcjum Bezpieczeństwo Gospodarcze Polski na stronie www.konsorcjumbgp.pl.
Vienna Life jako pierwsza na rynku ubezpieczeń życiowych w 2019 r. wprowadziła e-podpis – nowoczesne rozwiązanie w systemie do zawierania umów eWniosek. Usługa została doceniona w konkursie „Gazety Bankowej” w kategorii „Ubezpieczenia” za najciekawsze i najbardziej innowacyjne rozwiązanie.
– W Vienna Life stawiamy na procesy sprzedażowe, które łączą wygodę i cyfryzację z pozaubezpieczeniowymi potrzebami i przyzwyczajeniami klienta. Dlatego w zeszłym roku jako pierwsze towarzystwo ubezpieczeń na życie udostępniliśmy możliwość podpisywania umów ubezpieczeniowych z wykorzystaniem podpisu elektronicznego. W związku z tym jeszcze przed wybuchem pandemii mieliśmy narzędzia, które umożliwiają naszym klientom i agentom działania online – komentuje Jarosław Krasowski, dyrektor Departamentu Sprzedaży Vienna Life TU na Życie S.A. Vienna Insurance Group.
E-podpis to rozwiązanie będące efektem współpracy Vienna Life z firmą Autenti. Pozwala zawrzeć umowę ubezpieczenia na życie z wykorzystaniem zaawansowanego podpisu elektronicznego przez internet. Jest to możliwe poprzez platformę do podpisywania dokumentów online.
– W ciągu ostatniego roku wprowadziliśmy szereg zmian na naszej platformie eWniosek, umożliwiającej wybór ubezpieczenia oraz wypełnienie wniosku w sposób wygodny i intuicyjny. Dzięki wdrożeniu e-podpisu proces zawarcia umowy ubezpieczenia na życie może odbywać się na odległość, bez konieczności wysyłania dokumentów pocztą lub kurierem. Cieszymy się, że nasza usługa została doceniona przez naszych klientów, a także zyskała wyróżnienie w konkursie „Gazety Bankowej” – dodaje Krasowski.
Konkurs Techno Biznes organizowany jest przez „Gazetę Bankową” już od trzynastu lat. Co roku nagradzane są w nim rozwiązania technologiczne sektora bankowości, ubezpieczeń i przemysłowego, które już teraz mają realny wpływ na kształtowanie rzeczywistości biznesowej lub posiadają znaczący potencjał do kreowania jej w przyszłości. Wykorzystanie podpisu elektronicznego na platformie eWniosek Vienna Life zostało docenione w kategorii konkursowej „Lider 2019”.
Vienna Life pracuje nad wdrożeniem kolejnych rozwiązań technologicznych, które ułatwią pośrednikom proces sprzedaży na odległość. W najbliższym czasie chce zaproponować m.in. nowe narzędzia weryfikacji tożsamości oraz platformę online ułatwiającą budowanie długotrwałych relacji z klientami, również na odległość.
Do szpitali trafiają ofiary leczenia zdalnego za pomocą telekonsultacji. Lekarze natomiast obawiają się odpowiedzialności za błędy medyczne, szczególnie że w ostatniej z tarcz antykryzysowych zaostrzone zostały kary, a nie uwzględniono specyficzności czasu, w jakim działały placówki medyczne podczas pandemii.
Minister zdrowia i prezes NFZ od kilku tygodni nawołują podmioty lecznicze do otwarcia drzwi dla pacjentów i zmniejszenia liczby teleporad na rzecz wizyt osobistych. Resort zdrowia zadecydował nawet, że szpitale, przychodnie i poradnie specjalistyczne otrzymają już od lipca dodatkowe finansowanie w wysokości 3 proc., które ma zachęcić je do przywracania pełnej dostępności do publicznej służby zdrowia.
Niewykluczone, że rządzący zdają sobie sprawę, jak dramatyczne skutki przyniosło zamknięcie placówek medycznych na czas epidemii i przejście na zdalne leczenie pacjentów. Lekarze bowiem coraz śmielej mówią o „ofiarach epidemii”, ale niekoniecznie tych pacjentach, którzy zachorowali na koronawirusa.
– W szpitalu powiatowym przy zachodniej granicy Polski obserwuję pacjentów leczonych nietrafnie za pomocą telemedycyny. To są także ofiary leczenia przez sanepid, do którego się bezskutecznie zgłaszały, prosząc o wykonanie testów w kierunku koronawirusa. Pomocy ze strony służb się nie doczekały, a sanepid kazał im czekać. W efekcie pacjenci trafiają do szpitali w stanie zagrożenia życia i zdrowia – mówi drJacek Miarka, szef Naczelnego Sądu Lekarskiego. Podkreśla, że telemedycyna jest przydatnym narzędziem, ale może być wykorzystywana w leczeniu najwyżej około 20 proc. pacjentów, gdyż reszta powinna być bezpośrednio zbadana przez lekarza.
Medycy obawiają się pozwów ze strony pacjentów. A do prawników już trafiają osoby poszkodowane przez zamknięcie szpitali i przychodni. – Mam przypadek pacjenta, któremu przyjęcie do szpitala uzależniono od wyniku testu w kierunku COVID-19. Chory miał objawy udaru, a w tym przypadku konieczna jest jak najszybsza pomoc. W efekcie diagnoza udaru została postawiona dopiero po blisko 10 godzinach, kiedy wiadomo, że leczenie powinno być wdrożone w ciągu około 4,5 godziny – mówi Jolanta Budzowska, radca prawny specjalizująca się w procesach o błędy medyczne.
Inna grupa chorych, która odczuła skutki zamknięcia placówek medycznych, to osoby z chorobami rzadkimi. W szpitalach są leczeni w ramach programów lekowych, które polegają m.in. na tym, że pacjent się zgłasza i dostaje dożylnie lek. W czasie pandemii wiele szpitali zamknęło się na realizację tych programów, terapia pacjentów została przerwana.
Lekarze walczyli, aby do kodeksu karnego nie weszła nowela art. 37a, wprowadzona do niego niespodziewanie pod koniec czerwca mocą tarczy antykryzysowej nr 4. Ten przepis podwyższa karę za nieumyślne spowodowane śmierci. Po zmianie art. 37a k.k. sąd ma już bardzo ograniczone możliwości wymierzania kary grzywny lub ograniczenia wolności zamiast kary pozbawienia wolności.
Być może wielu lekarzy zechce się powoływać na wypadek ewentualnych pozwów na zwolnienie z odpowiedzialności w czasie epidemii ze względu konieczność leczenia zdalnego.
– Każdy musi być odpowiedzialny za swoją pracę, bez względu na to, w jakich warunkach ją wykonuje. W pewnym zakresie epidemia koronawirusa może dawać szerszą perspektywę wpływającą na ocenę działań personelu medycznego. Jeśli lekarz udziela teleporady, to musi jej udzielić w sposób prawidłowy. Wówczas, gdy stwierdza, że wywiad z pacjentem jest niewystarczający, powinien zlecić dalsze działania – choćby skierować pacjenta na SOR – mówi adwokat dr Agnieszka Zemke-Górecka, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Białymstoku.
Więcej:Prawo.pl z 10 lipca,Katarzyna Nowosielska Patrycja Rojek-Socha, „Lekarze obawiają się kar za błędy popełnione w trudnym czasie pandemii”
Firmy transportowe zalegają z płatnościami na niemal miliard złotych. Przyczyniła się do tego pandemia, ale nie jest to główny powód. Istotny wpływ ma również nadpodaż usług.
– Od lat obserwujemy, że wielu przedsiębiorców decyduje się na otwarcie działalności przewozowej, bo uważają, że jest bardzo dochodowa. Tyle że często nie zdają sobie sprawy z problemów, jakie jej dotyczą, a największym jest rozdrobnienie. Skutkiem jest walka o zlecenie za wszelką cenę, czyli np. bez weryfikacji zleceniodawcy — mówi Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej (KRD).
Duży może więcej
86 proc. dłużników transportowych to jednoosobowe działalności gospodarcze. W tej branży, podobnie jak w budownictwie, łańcuch płatności jest długi. Zanim pieniądze otrzyma ten, który realnie przewozi towar z magazynu, czeka na nie wielu pośredników.
– Małe firmy chcą się rozwijać, i to bardzo dobrze, ale muszą pamiętać, aby robić to z głową. W większości przypadków przewoźnicy nie patrzą na konsekwencje. Jeśli mają do wyboru stać albo przyjąć zlecenie, wybierają to drugie, co nie zawsze okazuje się dobrym rozwiązaniem, bo ponoszą koszty, a nie dostają zapłaty. Z powodu dużej konkurencji o terminach i warunkach płatności decyduje nie przewoźnik, lecz zleceniodawca. Finalnie może się okazać, że przewóz był bardzo mało opłacalny, płatność nie trafia na konto o czasie lub — co gorsza — w ogóle jej nie ma — mówi Andrzej Kulik, ekspert Rzetelnej Firmy.
Przedsiębiorca bez zaplecza finansowego gdy nie otrzymuje płatności, zaczyna zalegać z opłatami wobec kontrahentów. Największe zadłużenie przewoźnicy mają wobec instytucji finansowych, czyli banków, firm leasingowych i faktoringowych – dług wobec nich sięga prawie 400 mln zł. 212,7 mln zł zalegają funduszom sekurytyzacyjnym, 101,5 mln zł firmom ubezpieczeniowym, 66 mln zł przedsiębiorstwom paliwowym, a telefonii komórkowej 39 mln zł. Przewoźnicy zalegają także z płatnościami za samochody, części czy wynajem maszyn (17 mln zł) oraz innym firmom transportowym (ponad 16 mln zł).
– W transporcie termin płatności liczy się nie od momentu wykonania usługi czy jej zlecenia, lecz od momentu dostarczenia wszystkich dokumentów przewozowych, które często krążą wraz z kierowcą po całej Europie. Przedsiębiorca wykonał więc usługę, ale nie może jeszcze wystawić faktury, ponieważ dokumenty nie dojechały do zlecającego. Czas biegnie i często działa na niekorzyść małych firm — dodaje Jakub Kostecki, prezes Kaczmarski Inkasso.
Lekiem na te bolączki miała być ustawa antyzatorowa, według której w relacjach asymetrycznych termin płatności nie powinien być dłuższy niż 30 dni. Zapis pomaga przedsiębiorcom, ale tylko w transakcjach na rodzimym rynku.
Niechlubny rekord
Łączne zadłużenie jednoosobowych działalności gospodarczych zajmujących się transportem wynosi ponad 809,5 mln zł. Średnio na dłużnika przypada 37 tys. zł. Na listę wpisanych jest prawie 3,5 tys. spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, a średni dług jednej jest prawie o 10 tys. zł wyższy (46,6 tys. zł). W bazie danych KRD są też wpisane transportowe spółki akcyjne (46), ale ich średni dług jest zdecydowanie wyższy niż mikro, małych i średnich firm. Przeciętne zadłużenie największych firm sięga prawie 199,5 tys. zł.
Największe zadłużenie mają firmy transportowe z województwa mazowieckiego, są one winne wierzycielom w sumie 204 mln zł. Tu także znajduje się rekordzista branży. Jest nim jednoosobowa działalność gospodarcza z powiatu ostrowskiego — ma na koncie prawie 8,5 mln zł długu, 14 wierzycieli z różnych branż, a największa część długu przypada na firmę faktoringową, towarzystwo ubezpieczeniowe i pięciu sprzedawców paliwa.
Ubezpieczyciele na pomoc firmom transportowym
Z trudnej sytuacji branży transportowej zdają sobie sprawę ubezpieczyciele, którzy mają świadomość, że składki ubezpieczeniowe płacone przez firmy z tego sektora są dla nich sporym obciążeniem. Dlatego zakłady mogą wesprzeć przedsiębiorców, proponując np. rozłożenie składki na raty czy nawet obniżenie składki w OC komunikacyjnym, w sytuacji gdy flota stoi. Najbardziej drastycznym posunięciem, które zdaniem brokerów ubezpieczeniowych powinno jednak być stosowane z dużą ostrożnością i traktowane jako ostateczność, jest czasowe wyrejestrowanie pojazdu lub ograniczenia ubezpieczenia AC.
Rozmowa z Janem Zimowiczem, członkiem zarządu Aegonu, i Adamem Malinowskim, wiceprezesem Signal Iduny
Aleksandra E. Wysocka: – Koasekuracja kojarzy się z dużymi ryzykami korporacyjnymi, tymczasem Wy postanowiliście współpracować przy ubezpieczeniu grupowym na życie. Skąd taki pomysł?
Jan Zimowicz: – Jesteśmy pionierami. Nie znamy w Polsce podobnego przypadku, gdzie dwa zakłady ubezpieczeń na życie, które na co dzień ze sobą konkurują, postanowiły usiąść do stołu i stworzyć wspólnie coś razem. Skąd taka potrzeba? Ze strony Aegonu celem jest skuteczne wejście na rynek korporacyjny, na którym do tej pory nie byliśmy szerzej obecni.
Historia tej współpracy jest dość ciekawa i wiąże się z tym, że MarcVan Der Ploeg, prezes Aegonu, i Jürgen Reimann, prezes Signal Iduny, już od jakiegoś czasu spotykali się regularnie na lotnisku. Mimo nietypowego otoczenia, a może dzięki nieformalnej atmosferze, narodził się pomysł współpracy, który zaowocował strategiczną kooperacją w formie koasekuracji i wspólnym produktem ubezpieczeniowym dla firm Razem w Przyszłość.
Postawiliśmy na współpracę z Signal Iduną – partnerem posiadającym zaplecze organizacyjne i technologiczne, dzięki któremu nie musieliśmy od zera budować wszystkich procesów operacyjnych i wspierających systemów IT. Jak często powtarza Adam Malinowski, siłą koasekuracji jest to, że mamy 200% efektów i 50% kosztów. Wspólny produkt będą sprzedawały obie nasze sieci niezależnie, a kosztami podzieliliśmy się po połowie. To pionierski model, z którym wiążemy duże nadzieje biznesowe.
Rynek ubezpieczeń grupowych w Polsce jest mocno konkurencyjny, czy jesteście pewni, że jest tam miejsce na jeszcze jeden produkt?
Adam Malinowski: – Zdecydowanie tak! Mieliśmy z Aegonem różne ścieżki rozwoju, dzięki czemu jesteśmy bardzo komplementarni. Aegon jest ekspertem, jeśli chodzi o produkty związane z zarządzaniem kapitałem i długofalowym oszczędzaniem. Signal Iduna od lat buduje kompetencje związane ze zdrowiem. Na rynku niemieckim jesteśmy w TOP3 największych ubezpieczycieli zdrowotnych. W Polsce rozwinęliśmy zdrowotne ubezpieczenia grupowe, ale brakowało nam rozwiązania, które łączyłoby zdrowie z życiem.
Współpraca z Aegonem to nie tylko podział kosztów, ale też połączenie doświadczeń, kompetencji i pomysłów dwóch świetnych zespołów. Stworzyliśmy Komitet Sterujący, który składa się z przedstawicieli zarządów, szefów sprzedaży, ale też z osób odpowiedzialnych za finanse. Wspólnie zastanowiliśmy się, jak ma wyglądać sprzedaż, produkt, obsługa, backoffice… To naprawdę unikalne na polskim rynku.
Adam Malinowski
Czym produkt Razem w Przyszłość się wyróżnia?
J.Z.: – Widzimy co najmniej trzy silne wyróżniki. Po pierwsze, Razem w Przyszłość to jedna z najszerszych i elastycznych ofert na rynku, zawierająca aż 73 umowy dodatkowe pozwalające „uszyć na miarę” propozycję dla każdego pracodawcy. Drugi wyróżnik to mocna oferta w zakresie ochrony zdrowia pracowników stworzona dzięki kompetencjom i doświadczeniu naszego partnera.
Widzimy potencjał ubezpieczeń zdrowotnych w Polsce wzmocniony dodatkowo pandemią i wzrostem potrzeb klientów co do ochrony życia i zdrowia. W ofercie uwzględniliśmy aż 55 poważnych zachorowań i wiele usług assistance wspierających klientów w przypadku choroby. Uważam, że mamy też najlepszą na rynku umowę na wypadek nowotworu – wypłacamy świadczenie również za zdiagnozowany nowotwór w bardzo wczesnym stadium rozwoju, co nie jest powszechną praktyką w branży. W aspekcie ubezpieczania zdrowia ważne jest też to, że nie stosujemy karencji – ochrona działa już od pierwszego dnia.
Nasz trzeci wyróżnik to świetny zespół z wieloletnim doświadczeniem w grupowych ubezpieczeniach korporacyjnych. Ponieważ jesteśmy relatywnie niedużymi ubezpieczycielami na rynku korporacyjnym, możemy działać zwinnie, reagować szybko i każdego pośrednika traktować w sposób indywidualny.
Kolejne wyzwanie, przed jakim stoicie, to wdrażanie nowego produktu grupowego w czasie pandemii, kiedy dostęp do firm jest utrudniony. Sam proces zbierania deklaracji to poważne wyzwanie! Jak sobie z tym poradzicie?
A.M.: – W czerwcu 2019 r. nikt nie był w stanie przewidzieć, że w marcu 2020 r. dotknie nas pandemia, która zmieni biznes na długo, a może nawet na zawsze. Jednak od samego początku produkt miał mieć mocny komponent zdrowotny i być przede wszystkim rozwiązaniem dobrym, a nie tylko tanim. Koronawirus jest czynnikiem, który w pewnym sensie pomaga, bo klienci są bardziej wrażliwi na tematy związane ze zdrowiem. Dodam, iż ryzyko Covid-19 jest również w zakresie.
Pytanie o deklaracje jest zasadne. Pandemia przyśpieszyła proces cyfryzacji zarówno u ubezpieczycieli, pośredników, jak i klientów. Dzięki temu cyfrowe zbieranie deklaracji będzie znacznie powszechniejsze, niż było jeszcze kilka miesięcy temu. Narzędzia, które przygotowaliśmy, pomogą po pierwsze w szybkiej kalkulacji bez udziału underwritingu, po drugie w przystąpieniu do ubezpieczenia, a po trzecie pozwolą działom HR sprawnie zarządzać programem ubezpieczeniowym. Pośrednikom oferujemy zdalne wsparcie i szkolenia, które stały się codziennością. Koronawirus nas nie blokuje, ale motywuje, aby przeprowadzić wdrożenie tego produktu inaczej, nowocześnie.
Kto będzie sprzedawał produkt Razem w Przyszłość?
J.Z.: – Aegon zadziała multikanałowo. Wybór kanału będzie wynikał z segmentacji rynku i będzie zależał od specyfiki konkretnego rodzaju klienta – od rodzinnej mikrofirmy do międzynarodowej korporacji. W ramach działań multikanałowych będziemy aktywnie docierać do klientów przez sieć Aegon Premium. Ponadto poprzez nasz zespół dyrektorów sprzedaży korporacyjnej, kierowany przez Michała Jakubowskiego, będziemy współpracować z zainteresowanymi brokerami, multiagencjami oraz bezpośrednio pozyskiwać klientów korporacyjnych.
Liczymy również na rozwinięcie współpracy z pośrednikami zewnętrznymi, z którymi już działamy w biznesie indywidualnym, na czele z naszym partnerem strategicznym – firmą Phinance. Wszystkie kanały będą wspierane przez ekspertów z naszego call center.
A.M.: – W Signal Idunie sprzedaż będzie przebiegać w kanale agencyjnym, którym kieruje Michał Cabaj, oraz w kanale brokerskim, prowadzonym przez Krzysztofa Konstanciuka. Stawiamy na obsługę kompleksową, dlatego z klientami rozmawiamy nie tylko o produkcie Razem w Przyszłość, ale też o naszym grupowym ubezpieczeniu zdrowotnym.
Serdecznie zapraszam do rozmów, spotkań, współpracy i realizacji ciekawych projektów! Szkolenia ruszają w lipcu, zarówno w wersji stacjonarnej, jak i online.
Według raportu międzynarodowej firmy doradczej Cushman & Wakfefield „Miejsce pracy przyszłości” w tzw. nowej normalności 50% pracowników najprawdopodobniej będzie pracować w ramach Kompletnego Ekosystemu Miejsca Pracy (ang. Total Workplace Ecosystem) łączącego biuro, dom oraz inne lokalizacje.
Cushman & Wakefield przeanalizował ponad 2,5 miliona punktów danych dotyczących doświadczeń pracowników z całego świata na temat miejsca pracy, zebranych jeszcze przed wybuchem pandemii. Dodatkowo analizę rozszerzono o kolejne 1,7 miliona punktów danych pochodzących od ponad 50 000 respondentów z całego świata obecnie pracujących zdalnie. Dzięki temu uzyskano doskonały wgląd w to, jak pracownicy radzą sobie w obecnej sytuacji oraz zdefiniowano korzyści pracy zdalnej oraz związane z nią wyzwania.
Pracownicy mogą być wydajni wszędzie, nie tylko w biurze
Z raportu wynika, że przed pandemią Covid-19 pracownicy, którzy pracowali przede wszystkim zdalnie, byli bardziej zaangażowani i bardziej zadowoleni z pracy niż pracownicy biurowi. Również odpowiednia technologia ma znaczenie. Dzięki niej zespoły współpracują podczas pandemii wydajniej niż kiedykolwiek dotąd, a zdolność koncentracji pozostała ta sama.
Inną ważną cechą pracy w tzw. nowej rzeczywistości jest to, że rośnie popularność elastyczności i możliwości wyboru miejsca pracy. Aż 73% pracowników uważa, że ich firma powinna do jakiegoś stopnia umożliwiać pracę z domu. Jednak obraz ten nie pozostaje bez skazy – pracownicy i menedżerowie wskazują, że w sytuacji, gdy zespół pracuje z domu, cierpią kontakty osobiste i budowanie więzi, co nie pozostaje bez wpływu na kulturę korporacyjną i rozwój pracowników.
Kompletny ekosystem miejsca pracy to nowa normalność
Raport nie pozostawia wątpliwości, że sytuacja się zmieniła i nie będziemy już pracować wyłącznie w jednym miejscu, ale budować swego rodzaju ekosystem składający się z różnych lokalizacji i doznań oraz wspierający wygodę, funkcjonalność i dobre samopoczucie. W tej nowej normalności celem biura będzie udostępnienie ciekawych lokalizacji, które sprzyjają tworzeniu kultury korporacyjnej, uczeniu się, budowaniu więzi z klientami i współpracownikami oraz kreatywności i innowacyjności.
Mniej pracowników to mniej powierzchni biurowej?
Jeśli chodzi o rozwój rynku nieruchomości biurowych, w raporcie zaznaczono, że obłożenie biur mniejszą liczbą niezbędnych na miejscu pracowników prawdopodobnie nie odbije się na aktualnych powierzchniach biurowych – biura nadal będą się rozwijać, choć inaczej.
Natomiast Agnieszka Żołędziowska-Kulig, wiceprezes AXA Ubezpieczenia, uważa, że firmy będą redukować przestrzeń biurową wraz z przesuwaniem pracowników do pracy zdalnej na stałe.
– Sprawna praca zdalna w ubezpieczeniach jest jak najbardziej możliwa, a w niektórych kwestiach wręcz bardziej efektywna od stacjonarnej. Myślę, że nie zawrócimy z tej drogi. Konsekwencją będzie zmniejszanie powierzchni biurowej, co w dalszej perspektywie może mieć wpływ na branżę nieruchomości – mówi Agnieszka Żołędziowska-Kulig.
Agnieszka Żołędziowska-Kulig
Aleksandra Agatowska, p.o. prezesa PZU Życie, zwraca uwagę, że warunki, w jakich się pracuje w dużych firmach, już od jakiegoś czasu podlegają zmianom.
– Od dawna mówiło się, że nowe pokolenie pracowników będzie oczekiwało innych warunków pracy od obowiązujących w klasycznym modelu biurowym, który dominował w ostatnich dziesięcioleciach. Pandemia te zmiany przyśpieszyła i pokazała, że można być efektywnym również poza biurem – wskazuje.
Aleksandra Agatowska
fot. Michal Warda/PZU
Pracownicy firm ubezpieczeniowych chętnie pracują z domu
Ogólnie rzecz biorąc, ubezpieczyciele bardzo ostrożnie podchodzą do powrotu pracowników do biur i stawiają przede wszystkich na zachowanie dystansu społecznego. Jednocześnie myślą też o poszerzeniu możliwości przejścia na tryb zdalny, gdyż zauważają korzyści takiego rozwiązania.
– W niektórych obszarach, jak zwracają uwagę szefowie departamentów, praca zdalna okazuje się efektywniejsza niż praca w biurze – mówi Piotr Zadrożny, prezes TUZ Ubezpieczenia. – Szczególnie w tych, gdzie wymagana jest wzmożona koncentracja. Ma to wpływ na ostrożne rozważania nad wdrożeniem w przyszłości na szerszą skalę możliwości pracy częściowo w biurze, a częściowo zdalnie w określonych okresach.
Piotr Zadrożny
– Jako organizacja nauczyliśmy się mocniej korzystać z narzędzi wspierających zdalne prace w zespołach – wskazuje Paweł Dygas, dyrektor ds. kontroli, bezpieczeństwa, ryzyka, reasekuracji i antyfraudu UNIQA Polska. – Będziemy z nich korzystać w przyszłości. Szybko byliśmy w stanie scyfryzować dużą liczbę procesów, nie będziemy przywracać poprzednich ich wersji dokonywanych na papierze. Rozwinęliśmy regularną komunikację zarządu z pracownikami za pomocą wideo, spotkaliśmy się z bardzo pozytywnym odbiorem i zamierzamy ją kontynuować – podkreśla.
– Praca zdalna/telepraca stopniowo wpisuje się na stałe w proces likwidacji szkód – mówi Robert Kruszewski, zastępca dyrektora Departamentu Likwidacji Szkód Masowych w Compensa TU SA Vienna Insurance Group. – Do tej pory Compensa zdała egzamin celująco. Ostatnie miesiące udowodniły, że zdalny tryb pracy nie tylko nie wprowadza zagrożeń spadku efektywności, ale również jakości procesu.Sama zmiana wymaga odrębnych umiejętności zarówno od samych likwidatorów jak i kadry managerskiej. Organizacja stanowiska pracy w kontekście przenikania się obowiązków domowych z biznesowymi, zdalne zarządzanie pracownikami szczególnie ważne w kontekście motywowania zespołów, narzędzia IT – tego wszystkiego musieliśmy, musimy i będziemy musieli się uczyć. Ogromnie ważne jest wsparcie pracodawcy w postaci odpowiednich szkoleń, nie tylko związanych z nowymi narzędziami, ale przede wszystkim z szeroko rozumianym obszarem miękkiego HR (zarządzanie czasem, automotywacja czy efektywność w pracy zdalnej). Kwestie onboardingu/szkolenia nowych pracowników, radzenia sobie z ryzykami związanymi z odizolowaniem pracownika od zespołu, koniecznych bieżących konsultacji z kolegami i przełożonymi to tylko część zadań, które muszą zostać przepracowane przez organizację – dodaje.
Robert Kruszewski
Pracownicy zakładów ubezpieczeń są pozytywnie nastawieni do przejścia na pracę zdalną. – Zdecydowana większość naszych pracowników dosłownie z dnia na dzień wprowadziła rewolucję do swojego sposobu pracy. Zdalnie pracowało 8,5 tys. osób, czyli aż 80% załogi. Przeprowadziliśmy badania, które wykazały, że czterech na pięciu pracowników uważa pracę zdalną za efektywną – mówi Aleksandra Agatowska.
– Tak się złożyło, że trwa gruntowna przebudowa naszego biura. Docelowy model nawet nie zakładał takiej liczby biurek, z jakiej korzystaliśmy przed pandemią. I dobrze, bo w niedawnej ankiecie pracownicy zadeklarowali chęć utrzymania pewnych elementów pracy zdalnej – stwierdza Agnieszka Żołędziowska-Kulig.
– Pierwsze efekty są bardzo obiecujące. Zdecydowana większość pracowników chwali nowy model – potwierdza Robert Kruszewski. – Daje im możliwość oszczędności czasu, jaki chociażby poświęcają na dojazdy do pracy, elastycznego łączenia obowiązków prywatnych i zawodowych, zwiększenia w ocenie niektórych ergonomii stanowiska pracy.Ważną kwestią jest też różny stopień asymilacji nowego modelu pomiędzy różnymi pokoleniami. Pokolenia C czy Y/Milenijne nie mają zazwyczaj najmniejszych problemów, bo są przyzwyczajone do świata wirtualnego i związanego z nim sposobu komunikacji, cenią sobie również większą niezależność – konkluduje.
Temat ten poruszono także podczas webinaru, „Mindset pivot – czas zmian”, który odbył się 6 lipca 2020 r. Uczestnicy webinaru, Jacek Byliński, prezes CUK Ubezpieczenia, oraz Magdalena Marciniak, Head Of Business Development Europa Ubezpieczenia, zgodzili się co do tego, że połączenie pracy stacjonarnej ze zdalną wymaga m.in. dokonania zmian w aranżacji biur pod kątem wykorzystania miejsc pracy i znalezienia sposobu na efektywną współpracę w trybie zdalnym. Konieczne jest także przeanalizowanie, jak zmienić odpowiednie regulacje dotyczące pracy.
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej codziennie wydaje ostrzeżenia meteorologiczne i hydrologiczne dla poszczególnych części kraju. Ulewy, burze z gradem czy powodzie zagrażają Polsce od początku czerwca. W samych tylko pierwszych dwóch dniach lipca zjawiska atmosferyczne w mniejszym lub większym stopniu zagroziły niemal wszystkim województwom. Jak podają przedstawiciele branży ubezpieczeniowej, wyraźnie rośnie w związku z tym liczba tzw. szkód katastroficznych, czyli zniszczeń w domach na skutek groźnych zjawisk pogodowych.
– W czerwcu odebraliśmy blisko 3 tys. takich zgłoszeń. Najczęściej to szkody polegające na przepięciach i zalaniach. Bezpośrednio po największych deszczach wpływało do nas nawet kilkaset spraw dziennie. Zauważamy, że klienci bardzo często pytają nas, jak mają się zachować w takich sytuacjach. Czy powinni czekać na przyjazd rzeczoznawcy, czy sami zabezpieczyć zniszczone mienie. Dzięki uproszczonym procedurom wiele czynności można wykonać samodzielnie od razu po szkodzie, ale wciąż mało osób ma tego świadomość – mówi Rafał Mosionek, zastępca prezesa zarządu w Compensie.
W podstawowym zakresie ubezpieczenie chroni właścicieli nieruchomości na wypadek szkód spowodowanych zjawiskami atmosferycznymi. To m.in. pożary powstałe w czasie suszy, zniszczenia po wichurze lub gradobiciu czy szkody związane z przepięciem lub zalaniem po oberwaniu chmury. Należy pamiętać, że ryzyko powodzi jest dodatkowe, czyli chęć włączenia go do ochrony trzeba zgłosić ubezpieczycielowi przy zakupie polisy.
Co robić po szkodzie katastroficznej?
W przypadku szkód spowodowanych złymi warunkami pogodowymi kluczowe jest szybkie działanie i zahamowanie powiększania się strat. Dla wielu właścicieli domów nie jest jasne, czy mogą podjąć działania na własną rękę, zanim skontaktują się z ubezpieczycielem.
– Nasi klienci mówią wprost, że boją się czegokolwiek „ruszać”, żeby przypadkiem nie zamknąć sobie drogi do odszkodowania. Te obawy są jednak nieuzasadnione. W Compensie informujemy klientów, aby przystępowali do naprawy mienia bez oczekiwania na przyjazd rzeczoznawcy, jeśli jest to konieczne dla zabezpieczenia mienia przed powiększaniem się strat. Poszkodowanych prosimy jedynie o wykonanie dokumentacji zdjęciowej obrazującej zakres zniszczeń, które w kolejnym kroku pozwolą nam oszacować wysokość strat – tłumaczy Rafał Mosionek.
Zakłady ubezpieczeń na bieżąco monitorują ilość wpływających do nich zgłoszeń dotyczących szkód. Jeśli ich liczba zwiększa się w krótkim czasie, uruchamiają procedury, które pozwalają prowadzić likwidację szkód w niezakłócony sposób i jednocześnie minimalizować zakres zniszczeń.
Postępowanie po szkodzie katastroficznej można opisać w kilku krokach.
Poszkodowani fotografują zniszczone mienie, aby po czasie możliwe było określenie rozmiaru i zakresu szkody. Dokumentację zdjęciową wykonuje się niezależnie od przyczyny powstania zniszczeń.
Następnie można zająć się naprawą. Trzeba tylko pamiętać, aby zgromadzić do późniejszego okazania rzeczoznawcy uszkodzone przedmioty, np. wypaczone drzwi czy wilgotne deski podłogowe. Nie należy ich wyrzucać!
Jeżeli w toku naprawy konieczny był zakup jakichś przedmiotów lub pomoc fachowców, należy zgromadzić wszystkie rachunki i faktury, a następnie przekazać je ubezpieczycielowi.
Zakres działań może różnić się w zależności od charakteru szkody. Powyższy opis dokładnie pasuje do zniszczeń spowodowanych np. przez huragan czy zalanie. Przy szkodach wywołanych przepięciem trzeba także przekazać sprzęt do serwisu, aby określić przyczynę uszkodzeń, ich zakres i koszt naprawy. Z kolei po zalaniu priorytetem jest zahamowanie rozprzestrzeniania się wody, a więc konieczne jest jej usunięcie i m.in. suszenie oraz wietrzenie pomieszczeń.
– W razie jakichkolwiek wątpliwości można zgłosić się do ubezpieczyciela. W Compensie telefonicznie oraz poprzez stronę www udzielamy porad na temat możliwych scenariuszy w związku z wystąpieniem szkód katastroficznych oraz informacji na temat dalszej procedury likwidacyjnej. Czasem sami inicjujemy taki kontakt, bo jak najmniejszy rozmiar szkody leży w interesie naszym i naszych klientów. Tak było w tym roku po przejściu trąby powietrznej w Kaniowie. Na mapie ryzyk znaleźliśmy nieruchomości, jakie mamy tam ubezpieczone i skontaktowaliśmy się z ich właścicielami – dodaje Rafał Mosionek.
Ponad 27 tysięcy odebranych połączeń na infolinii, 13 tysięcy obsłużonych szkód, prawie 400 Mobilnych Ekspertów w terenie, cztery Mobilne Biura, które dotarły do 12 najbardziej dotkniętych przez żywioł miejscowości. To pokazuje ogrom pracy włożonej przez PZU w niesienie pomocy klientom poszkodowanym w ostatnich ulewach.
– Liczby dobitnie obrazują, że w ciągu zaledwie kilku dni obsłużyliśmy ponad 90 proc. szkód zgłoszonych po ostatnim załamaniu pogody. Dzięki uproszczonej ścieżce likwidacji odszkodowania trafiają na konta naszych klientów już następnego dnia po zgłoszeniu szkody – powiedziała Beata Kozłowska-Chyła, p.o. prezesa PZU.
Intensywne opady deszczu spowodowały podtopienia w wielu rejonach. Ubezpieczyciel dołożył wszelkich starań, aby żaden poszkodowany klient nie został bez pomocy. Reakcja PZU była natychmiastowa – w kilka godzin po zdarzeniu prawie 400 Mobilnych Ekspertów pojechało dokumentować zniszczenia. W województwach małopolskim i podkarpackim specjalne Mobilne Biura PZU koordynowały lokalną pomoc, m.in. w Łapanowie, Jodłowniku, Kasinie Małej, Pcimiu, Trzcinicy, Łapczycy, Dynowie, Iskaniu, Jaworniku Polskim, Jaśle, Birczy i Wieliczce.
– Naszym priorytetem była jak najszybsza pomoc poszkodowanym. Na tereny szczególnie dotknięte przez żywioł wysłaliśmy dodatkowych pracowników, którzy dotarli na miejsce już kilka godzin po podtopieniach. Pracowali ofiarnie – tylko w województwach małopolskim i podkarpackim przejechali ponad 21 tysięcy kilometrów. Ich empatia, zaangażowanie i profesjonalizm są imponujące – podkreśla Małgorzata Kot, członek zarządu PZU odpowiedzialna za likwidację szkód.
Nad sprawną organizacją pomocy czuwali także pracownicy wyspecjalizowanych komórek, m.in. specjalny zespół ekspertów, który śledził raporty meteorologiczne i publikacje medialne o potencjalnych zagrożeniach. Dzięki temu PZU był w stanie szybko reagować i docierać do poszkodowanych tuż po podtopieniach. Dodatkowo, w ramach tak zwanej preobsługi szkód, konsultanci PZU dzwonili do ubezpieczonych mieszkających na terenach narażonych na podtopienia i sprawdzali, czy nie jest im potrzebna pomoc.
Kampania medialna stawia na ludzkie oblicze ubezpieczyciela
To właśnie eksperci zajmujący się na co dzień obsługą szkód są głównymi bohaterami najnowszej kampanii marketingowej Grupy PZU, która ruszyła w środę 8 lipca.
– Zaangażowanie PZU wykracza poza działalność czysto biznesową. Mamy świadomość, że nasi pracownicy często są osobami pierwszego kontaktu dla poszkodowanych, ludzi, którzy nierzadko stracili dorobek swojego życia. W takich przypadkach muszą być nie tylko profesjonalni, ale przede wszystkim świadomi odpowiedzialności, jaka na nich ciąży. PZU udowodnił, że jego pracownicy w takich ciężkich sytuacjach wykazują się nie tylko odpowiedzialnością i kompetencją, ale także wrażliwością – dodaje Aleksandra Agatowska, p.o. prezesa PZU Życie.
Kampania będzie prowadzona w internecie. Spoty emitowane będą na platformach VOD i YT. Kreację spotów przygotowała agencja Red8 Advertising, a ich produkcją zajęło się studio Propeller Film. Kampanii towarzyszyć będzie komunikacja w kanałach mediów społecznościowych Grupy PZU.
Informujemy, że w celu zapewnienia jak najlepszej obsługi nasza strona korzysta z ciasteczek (plików cookies). Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na wykorzystanie przez nas plików cookies. Jednocześnie przypominamy, że w każdej chwili masz możliwość zmiany ustawień plików cookies. OK
Privacy & Cookies Policy
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.