Koronawirus
zabił we Włoszech tylko jednego dnia 300 osób. Kiedy w jakimś kraju na grypę
choruje 10 000 ludzi, nic się tak naprawdę wielkiego nie dzieje. Kiedy jednak
10 000 osób jest zarażonych koronawirusem, lekarze muszą zdecydować, kto z nich
umrze, a komu uratują życie. To bardzo zatrzymuje w miejscu.
Za chwilę pójdziemy dalej przez życie. Zanim to jednak nastąpi, nie odchodź teraz od siebie. Zatrzymaj się w miejscu nie tylko po to, żeby się nie zarazić. Wykorzystaj ten czas, żeby być ze swoimi bliskimi. Przede wszystkim bądź jednak przy sobie.
Pamiętam
filmik w mediach społecznościowych, w którym mężczyzna desperacko próbuje
przekonać innych, żeby się opamiętali i przestali panikować. Koronawirus według
niego miał być mniej więcej jak grypa. Sądząc po tysiącach polubień i
udostępnień, ludzie już wtedy tak jak ten człowiek żyli w lęku. I podobnie jak
on absolutnie tego lęku nie dopuszczali do siebie. To było jakieś dwa, może
trzy tygodnie temu.
Osobowość jest jak firma
Dlaczego
uważam, że tamten mężczyzna się bał? Mógłbym po prostu napisać, że przecież
widzimy dzisiaj jasno, że próbował zaklinać rzeczywistość albo że stosował
mechanizm zaprzeczenia czy wyparcia. Trochę się jednak rozwinę i powymądrzam.
Mówiąc
językiem organizacji, nasza osobowość składa się z grubsza z trzech części:
działu doznań i kreacji, działu badań i rozwoju oraz z działu granic i
wartości. I jak to w firmie, czasem jeden dział staje się tak silny, że zaczyna
zbytnio kontrolować inne. To zawsze prowadzi do dezorganizacji, a nierzadko po
prostu do upadku. Firma może sprawnie działać tylko wtedy, kiedy każdy z tych
działów jest doceniony i może się swobodnie wypowiedzieć.
Kiedy
zatem nie chcemy się z czymś kontaktować, czegoś doznawać, bo to np.
najzwyczajniej na świecie jest nieprzyjemne lub nawet, tak jak teraz –
straszne, możemy użyć naszej energii do tego, żeby się od tego odwrócić.
Zbagatelizować, rzucić się w wir pracy albo bez końca rolować stronę Facebooka.
Na krótką metę przynosi to naszemu działowi doznań sporą ulgę. Wkłada on sporo
energii w to, żeby czegoś nie poczuć i nie przeżyć. Kłopot polega jednak na
tym, że wtedy tej energii nie dostaje dział badawczo-rozwojowy. Nie zadajemy
wtedy pytań, które trzeba zadać, nie zatrzymujemy się przy sobie tyle, ile
trzeba.
Rozmijamy
się w ten sposób z dostępem do właściwej perspektywy, jaką dział badawczy jest
w stanie wypracować. Efekt jest taki, że nasz dział granic i wartości nie
otrzymuje aktualizacji i wciąż działa według starego modelu. To, co wczoraj
było wartością, np. praca i spotkanie z ważnym klientem w dobrej restauracji,
dzisiaj jest zagrożeniem i dla niego, i dla mnie. Nieskalibrowane granice mogą
spowodować, że w efekcie będziemy funkcjonować w epoce, której już nie ma.
Pewnie za chwilę wróci coś na jej kształt, może nazwiemy to nawet
społeczeństwem albo biznesem postkoronawirusowym, ale tej epoki już nie ma.
Spójność w czasach izolacji
Obudziliśmy
się w świecie, który uświadamia nam, jak złudne jest poczucie kontroli. Który
stara się nam przypomnieć, że oprócz kompetencji związanych z kontrolowaniem
świata równie ważne są te związane z akceptacją braku wpływu na to, co mnie spotyka.
Wierzcie mi, w swoim gabinecie mam do czynienia z ludźmi, którzy naprawdę
dobrze sobie w życiu radzą, ale na różne sposoby nie akceptują tego, że nie
byli w stanie zapanować nad czymś wiele lat temu. Ten brak akceptacji niestety nie
pozwala im cieszyć się tu i teraz tym, co mają.
Nie
zamierzam tutaj dewaluować tych wszystkich wartości, jakie niesie ze sobą świat
organizacji; umiejętności zmiany, radzenia sobie z wyzwaniami, dopinania celów.
To ważne umiejętności. Jednak zanim znów ich użyjemy i powiemy sobie, że damy
radę, zanim koronawirus stanie się odległym wspomnieniem, ważne jest, żeby
pozwolić sobie właśnie teraz na kontakt z tą swoją częścią, która po prostu się
boi i nie wie, jak będzie. Która boi się o swój byt, zastanawia się, czy to, co
masz, wystarczy, żeby przeżyć.
Tak, ta
część istnieje i prosi o uwagę. Możesz próbować ją skontrolować, czyli np.
zalać swój dział doznań serialami z Netflixa lub Johnnie Walkerem z półki.
Możesz też rzucić się w wir zadań bez zastanowienia się nad tym, co ten strach
dla ciebie oznacza. Na szczęście jednak możesz też się z nim skontaktować.
Zauważyć go i zacząć z nim rozmawiać.W świecie buddyzmu nazywa się to medytacją
nietrwałości. Olga Tokarczuk mówi z
kolei o czułej narracji. Żeby być w stanie cieszyć się tym, co kiedyś
osiągniemy, potrzebujemy teraz właśnie czułej narracji z tą częścią nas, która
widzi, że są takie sytuacje, w których najzwyczajniej w świecie nie jesteśmy w
stanie kontrolować. Potrzebujemy powiedzieć sobie, że to też jest w porządku.
Bo to jest w porządku, że nie jesteś Bogiem i w związku z tym nie masz obowiązku
kontrolować wszystkiego.
Im
bliżej siebie teraz będziesz, im bardziej uważny i czuły dla różnych części
swojej osobowości, zwłaszcza tych wystraszonych, tym spójniejszy z tego wyjdziesz.
Tym łatwiej będzie ci stawić czoła wyzwaniom, których, jak już wiemy, na pewno
nie zabraknie.W czasach przymusowej izolacji jeszcze większą wartością staje
się spójna osobowość. Drogą do niej jest zgoda również na strach, na brak
możliwości kontrolowania otoczenia i emocje z tym związane.
Paweł Walczak
trener, psychoterapeuta, inspiruje do podnoszenia jakości relacji sprzedażowych, zawodowych i osobistych. Jako sprzedawca zrealizował kryteria organizacji MDRT.
www.jakbudowacrelacje.pl