Blog - Strona 700 z 1525 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 700

CUK Ubezpieczenia: Jaka polisa na stok czy na obóz, a jaka na plażę?

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

W związku z rozpoczynającymi się 16 stycznia feriami zimowymi CUK Ubezpieczenia radzi wszystkim wyjeżdżającym za granicę, aby zadbali o ubezpieczenie turystyczne i rozszerzyli polisę np. o ochronę domu przed włamaniem i kradzieżą. Z kolei dla wypoczywających w kraju niezbędne minimum to NNW i OC.

– Świadomość ubezpieczeniowa Polaków wybierających się nie tylko na zimowy wypoczynek systematycznie rośnie. W przypadku wyjazdów zagranicznych coraz częściej zdajemy sobie sprawę, że podróż bez polisy turystycznej to duże ryzyko, a sama karta EKUZ nie zagwarantuje satysfakcjonującej ochrony. Również urlop w kraju może przynieść negatywne zdarzenia losowe. Dlatego o ubezpieczenie opłaca się zadbać, bez względu na to, czy planujemy spacery nad ciepłym morzem, jazdę na nartach, czy górskie wędrówki – mówi Izabela Szymańska z CUK Ubezpieczenia.

W Alpach EKUZ nie pomoże tak jak prywatna ochrona

Najczęściej odwiedzane zimą przez polskich turystów zagraniczne kurorty znajdują się w Alpach i Dolomitach, słowackich Tatrach oraz czeskich Karkonoszach. Mimo stosunkowo bezpiecznej infrastruktury także tam przytrafiają się nieszczęścia. Według danych firm zajmujących się pomocą assistance 30% z nich ma miejsce we Włoszech, a 1/5 w Austrii. W Czechach i Słowacji jest ich łącznie ok. 10%. Wypadek lub kontuzja na stoku to konieczność skorzystania co najmniej z pomocy lekarskiej, a często też hospitalizacji. Negatywne zdarzenia wiążą się ponadto z akcją ratunkową, zwiezieniem ze stoku, przewiezieniem do szpitala, a nawet transportem medycznym do kraju. Za granicą działania te są odpłatne i nierefundowane przez NFZ w ramach Karty EKUZ. Stąd tak ważne jest posiadanie prywatnego ubezpieczenia turystycznego.

– Przykładowe stawki ubezpieczenia turystycznego obejmującego koszty leczenia, NNW i OC dla rodziny 2+2 udającej się na 7-dniowy wypoczynek do Włoch kształtują się od 87 zł do nawet 1,9 tys. zł. Różnice w cenach wynikają głównie z wysokości sum oraz zakresu ubezpieczenia. W odniesieniu do tego typu polis mamy bowiem do czynienia z wieloma rozszerzeniami. Najszersze warianty będą uwzględniały np. klauzulę sportów wysokiego ryzyka czy kontynuację leczenia po nieszczęśliwym wypadku w Polsce, co znacząco podnosi składkę. Już samo zabezpieczenie sprzętu sportowego uwzględniające brak możliwości zaopiekowania się nim wskutek nieszczęśliwego wypadku lub nagłego zachorowania powoduje wzrost składki o 250 zł – zauważa Izabela Szymańska.

Polisa turystyczna pomoże ochronić dom od kradzieży

Podczas urlopu nie tylko w dalekich krajach w ramach polisy turystycznej możliwe jest ubezpieczenie domu od kradzieży i włamania podczas naszej nieobecności. Warto jednak pamiętać, że ze względu na stosunkowo niskie sumy gwarancyjne nie zastąpi ono pełnego ubezpieczenia nieruchomości.

– Istnieje dużo zmiennych, które wpływają na cenę polisy turystycznej. Należą do nich nie tylko wysokość sum gwarancyjnych za poszczególne ryzyka, ale także wiek i stan zdrowia ubezpieczonego, fakt, gdzie spędzimy urlop, i to, jakim zakresem ochrony jesteśmy zainteresowani. Oprócz tego część towarzystw w nowym roku wycenia ubezpieczenie turystyczne wyżej – stwierdza Izabela Szymańska.

Dzieciom na obozach przyda się NNW

W kraju najpopularniejszym kierunkiem zimowego wypoczynku pozostają niezmiennie Tatry. Należy jednak pamiętać, że przebywanie w górach wiąże się z ryzykiem wypadków. Są na nie narażone nie tylko osoby, które uprawiają narciarstwo czy alpinizm, ale także „zwykli” turyści i spacerowicze. Potwierdzają to statystyki Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W ubiegłorocznym sezonie zimowym od 1 grudnia 2021 r. do końca maja 2022 r. TOPR był wzywany do 346 interwencji, z których 136 związanych było z upadkiem lub potknięciem. Niestety również w tym okresie śmierć w Tatrach poniosło 12 osób.

– Wypoczywającym na terenie kraju zalecamy wykupienie ochrony NNW oraz OC w życiu prywatnym. Pierwsza polisa zapewni wypłatę świadczeń w związku z trwałym uszczerbkiem na zdrowiu lub śmiercią. Natomiast OC zabezpieczy nas przed konsekwencjami często wysokich odszkodowań będących efektem nieumyślnych szkód wyrządzonych osobom trzecim. Składka za taką tygodniową ochronę dla czteroosobowej rodziny z sumami ubezpieczenia OC do 50 tys. zł i 10 tys. zł za NNW rozpocznie się już od ok. 27 zł – kalkuluje Izabela Szymańska.

O polisie NNW powinni szczególnie pamiętać rodzice posyłający swoje dzieci np. na zimowe kolonie czy obozy narciarskie zarówno w Polsce, jak i za granicą.

– Przy tym ubezpieczeniu ważne jest, aby było ono adekwatne do aktywności naszego dziecka. Stąd też w pierwszej kolejności rekomendujemy rodzicom dokładne zapoznanie się, jakie ryzyka obejmuje już posiadana ochrona NNW, np. szkolna, oraz, gdy zajdzie taka potrzeba, rozszerzenie jej o dodatkowy zakres. I tak kiedy nasza pociecha udaje się na obóz sportowy lub narciarski, warto wykupić rozszerzenie ochrony uwzględniające uprawianie sportów podwyższonego ryzyka. Środki z odszkodowania nie usuną wprawdzie dolegliwości po wypadku, ale na pewno pomogą w szybszym dojściu do optymalnej sprawności  – podsumowuje Izabela Szymańska.

(AM, źródło: Brandscope)

Allianz: Dłuższy cykl życia każe zastanowić się nad przyszłą emeryturą

0

Z badania przeprowadzonego przez Norstat na zlecenie Allianz Polska wynika, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety przewidują, iż przeżyją 74 lata. Kobiety będą żyły zdecydowanie dłużej, niż myślą, a mężczyźni krócej, niż im się wydaje. Jak wynika z danych GUS za 2021 r., mężczyzna w Polsce żyje przeciętnie 72 lata, a kobieta 80 lat. Ta różnica odsłania poważny problem, jak zapewnić kobietom odpowiedni standard życia na emeryturze.

– Po waloryzacji w marcu 2022 r. średni poziom emerytury z ZUS dla kobiet wynosił nieco ponad 2,1 tys. zł brutto, podczas gdy w przypadku mężczyzn prawie 3,2 tys. zł brutto – mówi Agnieszka Jaworska-Martycz, ekspertka Instytutu Emerytalnego.

Większość respondentów jest świadoma, że emerytura z ZUS lub KRUS nie wystarczy im na utrzymanie. Tylko 18% badanych liczy wyłącznie na świadczenia z systemu publicznego. Dlatego 77 ankietowanych zamierza nadal pracować po osiągnięciu wieku emerytalnego. 29% badanych kobiet i mężczyzn chce jak najdłużej czuć się aktywnymi, jedną czwartą motywuje potrzeba dorobienia, by mieć pieniądze na utrzymanie, a 23% uważa, że będzie musiała pracować, żeby mieć z czego żyć.

Z badania wynika ponadto, że kobiety rzadziej niż mężczyźni gromadzą pieniądze na starość, co może być związane z niższymi wynagrodzeniami, które otrzymują. Na emeryturę stara się oszczędzać lub inwestować 26% badanych mężczyzn i tylko 19% kobiet.

– Zmiany demograficzne powodują drastyczne starzenie się polskiego społeczeństwa – w drugiej połowie 2021 r. liczba Polaków w wieku 60+ wyniosła 9,8 miliona, podczas gdy osób w wieku 18–29 lat było 5 milionów. Średni poziom emerytury w Polsce stanowi obecnie ok. 50% wynagrodzenia i systematycznie spada. W przypadku obecnych 30-latków ten poziom wyniesie ok. 30%. Prawdopodobnie z tego wynika systematycznie wzrastająca w ostatnich latach liczba pracujących emerytów (w ciągu ostatniej dekady wzrosła ona o 250 tys.) – wyjaśnia Agnieszka Jaworska-Martycz. – Pozytywnie należy ocenić deklarowaną chęć kontynuowania pracy po osiągnięciu wieku emerytalnego. Czy to wystarczy, aby zabezpieczyć się finansowo na czas emerytury i powinno zwalniać nas z regularnego oszczędzania, gdy pracujemy? Zdecydowanie nie – podkreśla ekspertka.

Badanie przeprowadzone przez Norstat Polska na zlecenie Allianz Polska w grudniu 2022 r. na reprezentatywnej, ogólnopolskiej próbie kobiet i mężczyzn w wieku 30–50 lat. N=1513. Ankieta CAWI.

(AM, źródło: Allianz)

TFI PZU: Scenariusze rynkowe na 2023 rok

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

W 2023 roku w Polsce i na świecie TFI PZU oczekuje spadku inflacji. W połączeniu z nadciągającym spowolnieniem gospodarczym to oznacza, że zapala się zielone światło dla obligacji. Na horyzoncie widać także koniec bessy na rynku akcji, ale jeszcze w najbliższych miesiącach negatywny wpływ na zachowanie się giełdowych indeksów mogą mieć spadające zyski spółek.

Rok 2022 na świecie upłynął pod znakiem szalejącej inflacji – tak szybkiego wzrostu cen nie notowano od lat. Presja inflacyjna spada, ale banki centralne pozostają w pełnej gotowości. Największe z nich, jak amerykański Fed i Europejski Bank Centralny, jeszcze w 2023 r. najprawdopodobniej będą kontynuowały podwyżki stóp procentowych. Przy czym ich skala i tempo mają być niższe niż do tej pory.

Bieżące prognozy wskazują też na nadciągające w skali globalnej spowolnienie koniunktury gospodarczej. W 2023 r. dynamika PKB na świecie ma pozostać dodatnia, choć relatywnie niska. Równocześnie nad niektórymi gospodarkami wisi widmo recesji.

Rynki finansowe poruszają się w cyklach. Głębokość spowolnienia gospodarczego oraz tempo przechodzenia inflacji do defensywy zdeterminują atrakcyjność różnych rodzajów inwestycji.

– Na rynkach będzie nam towarzyszyła zmienność, która przełoży się na zachowanie akcji, obligacji i surowców, a także może zmuszać do aktywnego zarządzania funduszami czy portfelami. W tym kontekście ważne będzie inwestowanie w płynne aktywa. Co nie zmienia faktu, że w otoczeniu spowolnienia gospodarczego zwykle najlepiej radziły sobie obligacje – mówi Piotr Dmuchowski, wiceprezes TFI PZU odpowiedzialny za obszar inwestycji.

W całym roku TFI PZU oczekuje także dodatnich stóp zwrotu z akcji, chociaż – ze względu na oczekiwane pogorszenie się zysków spółek w wyniku spowolnienia gospodarczego – w nadchodzących miesiącach możemy jeszcze obserwować bardzo dużą zmienność.

– Pozytywny, trwalszy ruch na giełdach możemy zobaczyć w momencie zbliżania się do końca recesji, kiedy inwestorzy zaczną poszukiwać spółek i sektorów mogących być wygranymi kolejnej hossy – dodaje Piotr Dmuchowski.

Zielone światło dla obligacji powoli się zapala

Poziomy rentowności obligacji są już na tyle atrakcyjne, że w 2023 r. w bazowym scenariuszu TFI PZU spodziewa się wysokich jednocyfrowych zysków z tej klasy aktywów. Dość prawdopodobny jest też scenariusz dwucyfrowych stóp zwrotu z funduszy obligacyjnych – choć przy dużej zmienności.

Koniec giełdowej bessy na horyzoncie, ale…

TFI PZU uważa, że bessa na rynkach akcji prawdopodobnie zakończy się w 2023 r., W międzyczasie towarzystwo spodziewa się jednak dużej nerwowości i zmienności. Oczekiwane w tym roku spowolnienie gospodarcze może negatywnie rzutować na wyniki finansowe osiągane przez giełdowe spółki, których akcje znajdują się w portfelach funduszy inwestujących w tę klasę aktywów. To o tyle ważne, że zyski albo realna perspektywa ich osiągnięcia w niedalekiej przyszłości to najważniejsze źródło wzrostów cen akcji spółek.

Kulminacja rewizji prognoz EPS (zysków na akcję) w dół może nastąpić w pierwszym i drugim kwartale 2023 r. – wraz ze spadkiem raportowanych przez spółki zysków. Z tego trendu mają szanse wyłamać się niektóre sektory (np. ochrony zdrowia czy dóbr podstawowych), ale pozostałe raczej nie uciekną „spod noża”, co może negatywnie wpływać na sentyment na rynkach akcji.

TFI PZU ocenia, że prawdopodobne spadki na rynkach akcji, które wówczas się pojawią, nie będą tak głębokie jak w czasie poprzedniego krachu z lat 2008–2009. Obok argumentów fundamentalnych warto wspomnieć o tym, że po burzy, która w 2022 r. przetoczyła się przez światowe giełdy, sporo negatywnych informacji jest już w cenach.

Poza szansami TFI PZU widzi na horyzoncie również szereg ryzyk. To sprawia, że jego nastawienie do rynków akcji określa jako „neutralne” i zwraca uwagę na selekcję geograficzną i sektorową. Sytuacja geopolityczna oraz gospodarcza zmusza też do uważnego doboru spółek w ramach poszczególnych sektorów.

Nadchodzące spowolnienie gospodarcze sugeruje lepsze zachowanie spółek value (o ugruntowanej pozycji rynkowej, często regularnie dzielących się dywidendą) i defensywnych w pierwszej połowie 2023 r. W drugiej połowie roku powinno się pojawić bardziej sprzyjające otoczenie dla spółek growth (wzrostowych).

(AM, źródło: PZU)

Dlaczego inwestorzy muszą skupić się na ESG?

0
Beata Jurkschat

ESG to podejście inwestycyjne, które ocenia wyniki inwestycji w oparciu o czynniki obejmujące trzy obszary: środowiskowy (E – environment), społeczny (S – social)  i ładu korporacyjnego (G – governance). Innymi słowy inwestor, który kieruje się tym podejściem, nie tracąc z oczu wskaźników finansowych, stara się zrozumieć, w jaki sposób spółka osiąga swój wynik, jak podejmuje decyzje, a także jakimi wartościami się kieruje. Wreszcie analiza ESG pozwala przyjrzeć się temu, jaki wpływ na otoczenie zewnętrzne wywiera spółka w efekcie podejmowanych działań. Takie działanie pomaga w zbudowaniu odporności organizacji na ryzyka w tych obszarach – pisze Beata Jurkschat, PFR TFI.

Po co nam ESG?

Praktyka inwestowania odpowiedzialnego społecznie pojawiła się już w latach 60. XX wieku. Wówczas inwestorzy przede wszystkim wykluczali ze swoich portfeli akcje spółek lub całe branże – np. producentów tytoniu lub podmioty zaangażowanie we współpracę z reżimem apartheidu w Afryce Południowej. Obecnie katalog czynników ESG obejmuje zdecydowanie więcej elementów. 

Może część osób zada sobie pytanie: dlaczego trend ESG przyspiesza właśnie teraz i co szczególnie istotne staje się już nie tylko wyborem, ale obowiązkiem wymaganym przez przepisy na szczeblu europejskim? Choć oczywiście odpowiedź na to pytanie to kwestia bardzo złożona, w dużym skrócie można odpowiedzieć, iż jest to efektem tego, że nasz świat się zmienia i to w tempie, jakiego wcześniej nie doświadczaliśmy. Po pierwsze, globalne wyzwania klimatyczne, zmiany społeczne i demograficzne, presja ekonomiczna wywołana przez pandemię Covid-19, obawy dotyczące cyberbezpieczeństwa powodują, że rośnie ekspozycja firm na nowe kategorie ryzyka – również takich, których wcześniej one nie doświadczały. Oznacza to, że niezbędne staje się zidentyfikowanie tych ryzyk oraz ocena ich ewentualnych skutków dla decyzji biznesowych. Analiza ESG stanowi więc punkt wyjścia do tego, by określić kontekst inwestycji i związanych z nią ryzyk, dokonać ich ewaluacji, a także przygotować się do podjęcia działań, które pozwolą się przed nimi zabezpieczyć.

Kolejnym czynnikiem, który napędza trend ESG, jest nowe pokolenie inwestorów. Jak wynika z niedawnego badania przeprowadzonego przez Fidelity Charitable, 61% inwestorów z pokolenia millenialsów praktykuje inwestowanie wpływowe (impact investing). Dla porównania wśród wszystkich inwestorów zaledwie około 33% wybiera ten rodzaj inwestycji, ale już nieco więcej, bo 40% deklaruje, że rozważy dokonanie pierwszej inwestycji wpływowej w tym roku. Jak czytamy w raporcie, młodsze pokolenia wprowadzają nowy sposób myślenia w swoich decyzjach finansowych i inwestycyjnych, dążąc do uwzględnienia w nich swoich wartości, a ponieważ szybko pomnażają swój majątek, inwestowanie wpływowe może stać się praktyką głównego nurtu.

I wreszcie kolejny, zdaniem niektórych najsilniejszy, czynnik napędzający trend ESG, czyli dostęp do finansowania. Coraz więcej instytucji finansowych (nie tylko zresztą europejskich) zapewnia, że inwestuje wyłącznie w te przedsięwzięcia, które są realizowane z uwzględnieniem kryteriów ESG – tym samym całkowicie odcina lub radykalnie zmniejsza finansowanie zarówno biznesowi, jak i państwom, które nie uwzględniają w swoich działaniach kontekstu środowiskowego i społecznego. A to oznacza, że bez rzetelnych, zaudytowanych informacji o wpływie na środowisko i społeczeństwo koszty pozyskania finansowania będą rosły.

Chcielibyśmy, ale czy warto?

Wszak z tyłu głowy nadal mamy słynne zdanie Miltona Friedmana „The business of business is business”. Dlatego całkowicie naturalne wydaje się, że poszukujemy powiązań pomiędzy ESG a F, czyli finansami. Zgodnie z koncepcją FESG informacje finansowe i niefinansowe powinny umożliwiać ocenę aspektów zrównoważonego rozwoju w kontekście zarówno wyników finansowych, jak i konsekwencji finansowych związanych z tym podejściem. Spójrzmy zatem, czy wdrożenie zasad ESG obok pozytywnego wpływu na planetę i społeczeństwo, przekłada się także na sytuację samych przedsiębiorstw.

Przeciwnicy odpowiedzialnego inwestowania wielokrotnie podkreślali, że daje ono niższe stopy zwrotu, przede wszystkim dlatego, że mniej jest firm, w które można zainwestować. Z drugiej strony zwolennicy argumentowali, że choć inwestorzy uwzględniający kwestie ESG mogą wybierać z ograniczonej liczby firm, to są one dla nich bardziej atrakcyjne, ponieważ osiągają lepsze wyniki niż konkurencja. Nowsze badania wskazują, że impact investing nie oznacza niższych zwrotów, wręcz przeciwnie – pozwala poprawić wyniki. Dla przykładu w pandemicznym 2020 r. 83% funduszy zrównoważonych w Kanadzie uzyskało lepsze wyniki niż średnia. W porównaniu funduszy klasycznych i zrównoważonych „Demystifying Responsible Investment Performance” 10 badań wskazuje na pozytywną relację między zastosowaniem ESG a uzyskiwaną stopą zwrotu, 7 wskazuje na relację neutralną, zaś tylko 3 – negatywną. Z kolei Morgan Stanley w badaniu „Sustainable Investing Research Suggests No Performance Penalty” na podstawie danych historycznych podaje, że zrównoważone fundusze i indeksy osiągają wyniki porównywalne z klasycznymi. Jednocześnie w badaniu podkreślono, że lepszy rating ESG pozwala osiągnąć lepszy wynik inwestycyjny i finansowy, lepszy rating kredytowy, a spółki lepiej radzące sobie z ryzykiem środowiskowym mają niższy koszt kapitału własnego. Ta korelacja zachęca do inwestowania w zgodzie z ESG.

Bez raportu ani rusz

Analiza inwestycji pod kątem ESG nie byłaby oczywiście możliwa bez dostępu do danych. Inwestorzy chcą polegać na dokładnych, spójnych i porównywalnych informacjach, aby zminimalizować portfele, w których znajdują się przedsięwzięcia wysokoemisyjne, zmaksymalizować opcje bardziej ekologiczne lub współpracować z firmami działającymi w sposób uwzględniający potrzeby społeczności. A źródłem tych danych są raporty ESG, które stanowią odpowiedź na potrzebę transparentności i czytelności rynku, dostarczają inwestorom wiedzy, w co i na jakich warunkach inwestują, a także z jakimi ryzykami wiąże się dana inwestycja. Nie zapominajmy też o szerszym kontekście funkcjonowania raportów niefinansowych – wszak korzystają z nich nie tylko inwestorzy, lecz także szerokie grono odbiorców, a to właśnie otwarta, rzetelna komunikacja stanowi jeden z filarów koncepcji interesariuszy. Nie sposób też nie wspomnieć o znaczeniu raportu ESG dla samych raportujących. Jak zaznacza Barbara Misterska-Dragan, prezes Krajowej Rady Biegłych Rewidentów, nie da się skutecznie prognozować, budować strategii i ewaluować efektywności bez pełnego obrazu działalności przedsiębiorstwa. Z punktu widzenia menedżera już sam proces przygotowania raportu niefinansowego pozwala z szerszej perspektywy przyjrzeć się swojej organizacji.

Dotychczas raporty ESG przyjmowały różne formy (raporty społeczne, raporty środowiskowe, raporty społecznej odpowiedzialności, raporty rozwoju zrównoważonego czy raporty zintegrowane), a firmy sporządzały je według różnych wytycznych i regulacji. Wśród przykładów wymienić można: standardy GRI, raportowania zintegrowanego, sprawozdawczości zgodnej z wytycznymi ONZ, projektu „Carbon Disclosure Project”, wytyczne dotyczące raportowania dotyczącego informacji ESG dla inwestorów, wytyczne OECD dla przedsiębiorstw wielonarodowych, zasady EMAS, ISO 26000, Standard Informacji Niefinansowych, standardy SASB. Pierwotnie publikacja informacji niefinansowych była też dobrowolna, jednak z czasem zmieniły to przepisy unijne. W Polsce obowiązki dotyczące raportowania informacji niefinansowych pojawiły się w 2017 r. w wyniku implementacji dyrektywy NFRD do prawa krajowego. Zgodnie z ustawą podmiotami, które zostały zobligowane do ujawniania informacji niefinansowych w swoich sprawozdaniach, były duże jednostki będące podmiotami interesu publicznego, które zatrudniają powyżej 500 pracowników oraz spełniają kryterium finansowe dotyczące sumy bilansowej powyżej 85 mln zł lub przychodu netto powyżej 170 mln zł. Planowana dyrektywa CSRD rozszerzy katalog spółek objętych obowiązkiem raportowania informacji niefinansowych. Nowe zasady raportowania będą dotyczyły od 2024 roku tych spółek, które dziś sporządzają raporty niefinansowe, a od 2025 roku wszystkich dużych przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 250 pracowników – zarówno tych publicznych, jak i prywatnych. Zaś w kolejnym roku przepisami objęte zostaną także MŚP notowane na giełdzie. Ponadto dyrektywa CSRD ma poprawić jakość raportowania niefinansowego. Zgodnie z przedstawionym projektem ma ona także wprowadzić wymóg certyfikowania raportów ESG oraz wprowadzić jednolity standard informacji niefinansowych.

Wiosną ubiegłego roku zaczęło obowiązywać rozporządzenie Parlamentu Europejskiego w sprawie ujawniania informacji związanych ze zrównoważonym rozwojem w sektorze usług finansowych. Zgodnie z rozporządzeniem wspomniane instytucje mają ujmować w swoich politykach wynagrodzeń informacje o tym, w jaki sposób zapewniają spójność tych polityk z wprowadzaniem do swojej działalności ryzyka dla zrównoważonego rozwoju. Instytucje finansowe zostały zobowiązane m.in. do określenia strategii uwzględniania niekorzystnych skutków danej inwestycji dla zrównoważonego rozwoju i wskaźników ESG czy do realizacji due diligence w zakresie ESG. Instytucje będą też raportować o sposobie, w jaki ryzyko dla zrównoważonego rozwoju jest ograniczane w podejmowanych przez nie decyzjach inwestycyjnych.

Można więc powiedzieć, że ze względu na czynniki zewnętrzne – zwłaszcza te związane z kosztami pozyskiwania kapitału oraz ubezpieczeniami – raportowanie ESG stanie się niemal tak oczywiste, jak składanie deklaracji podatkowych. W pierwszej kolejności zapewne tam, gdzie zaangażowani są inwestorzy z krajów UE, a następnie w firmach, które chcą aktywnie działać na rynkach unijnych.

Autor: Beata Jurkschat, dyrektor Biura Marketingu i Komunikacji PFR TFI

(am)

Japonia: Uprzejmie prosimy o ubezpieczanie przewoźników rosyjskiego gazu

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Rząd Japonii zwrócił się z prośbą do ubezpieczycieli, aby przyjęli dodatkowe ryzyka związane z kontynuacją zapewniania morskiego ubezpieczenia wojennego na wodach rosyjskich dla przewoźników skroplonego gazu ziemnego (LNG) – poinformował wysokiej rangi urzędnik z ministerstwa przemysłu.

Urzędy państwowe – Agencja Usług Finansowych (FSA) oraz Agencja Zasobów Naturalnych i Energii (ANRE) – wystosowały niecodzienną prośbę we wspólnym liście skierowanym do krajowego stowarzyszenia ubezpieczycieli ogólnych. Chodzi o zapewnienie Japonii nieprzerwanego importu gazu rosyjskiego w ramach projektu Sachalin 2, który jest kluczowy dla bezpieczeństwa energetycznego kraju.

Działanie podjęto po tym, jak Tokio Marine & Nichido Fire Insurance, Sompo Japan Insurance i Mitsui Sumimoto Insurance zapowiedziały armatorom, że od 1 stycznia zaprzestaną oferowania morskich ubezpieczeń wojennych pokrywających szkody doznane przez statki wskutek działań wojennych na wodach Rosji. Decyzja ubezpieczycieli była następstwem wycofania się ich reasekuratorów. Niemniej jednak wymienieni ubezpieczyciele poinformowali, że prowadzą rozmowy z innymi reasekuratorami w sprawie zapewnienia ochrony.

Kompleks gazowy na wyspie Sachalin na dalekim wschodzie Rosji, będący po części własnością Gazpromu i japońskich przedsiębiorstw handlowych, dostarcza 9% japońskiego importu LNG.

(AC, źródło: Reuters)

Sąd Najwyższy: Bez automatyzmu w uwzględnianiu rabatów, ale i bez ich wykluczenia

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

W opublikowanym niedawno uzasadnieniu do uchwały z 6 października 2022 r. Sąd Najwyższy wskazał, że w formule niezbędnych i ekonomicznie uzasadnionych kosztów naprawy nie mieści się jakikolwiek automatyzm, a zwłaszcza jednoznaczne i odgórne przesądzenie, iż odszkodowanie z OC ppm może być każdorazowo obniżone o rabaty oraz ulgi na części i materiały służące do naprawy pojazdu. Jednocześnie SN podkreślił, że w pewnych określonych sytuacjach uwzględnienie tych upustów może być niezbędne i ekonomicznie uzasadnione.

Uchwała trzyosobowego składu SN w Izbie Cywilnej z 6 października została podjęta w odpowiedzi na zagadnienie prawne przedstawione przez Sąd Okręgowy w Warszawie. W marcu 2022 r. zwrócił się on do Sądu Najwyższego z następującym pytaniem:

„Czy zakład ubezpieczeń może obniżyć należne odszkodowanie przysługujące z umowy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych za szkody powstałe w związku z ruchem tych pojazdów o rabaty oraz ulgi na części i materiały służące do naprawy pojazdu, możliwe do uzyskania w ramach współdziałania poszkodowanego z ubezpieczycielem w zakresie likwidacji szkody z odpowiedzialności cywilnej sprawcy szkody w procesie naprawy pojazdu (art. 362 k.c. w zw. z art. 354 § 2 k.c.)?”.

Kierująca sprawę sędzia Aneta Łazarska wskazała w konkluzji wniosku, że zarówno w jej sądzie, jak i innych w całej Polsce jest wiele tego typu spraw. Dlatego rozstrzygnięcie SN miało być istotne dla ewolucji poglądów orzecznictwa dotyczącego likwidacji szkody z OC posiadaczy pojazdów mechanicznych. Z kolei prof. Marcin Orlicki z UAM Poznań w opinii dla „Rzeczpospolitej” ocenił, że pojęcie „ceny”, które zostało użyte przez ustawodawcę w art. 363 § 2 kodeksu cywilnego, zakłada konieczność uwzględniania wszelkich czynników, które rzutują na wycenę materiałów i robocizny niezbędnych do naprawienia szkody – w tym także siły rynkowej zakładu pozwalającej uzyskać rabaty od dostawców i kontrahentów. A w takim przypadku ceną jest koszt części i robocizny po uwzględnieniu rabatów oraz upustów i powinna ona być przyjęta do kalkulacji.

SN orzekł, wątpliwości pozostały

W odpowiedzi SN stwierdził w uchwale, że takie odszkodowanie obejmuje wyłącznie niezbędne i ekonomicznie uzasadnione koszty naprawy. Takie stanowisko było różnie interpretowane przez ekspertów. Dodatkowo w obowiązujących od 1 listopada rekomendacjach Komisji Nadzoru Finansowego dotyczących likwidacji szkód z ubezpieczeń komunikacyjnych przyjęto, że zakład ubezpieczeń nie może się powoływać na rabaty lub upusty obowiązujące we współpracujących z nim warsztatach naprawczych i punktach sprzedaży (Rekomendacja 17.3). Stąd też wszyscy zainteresowani czekali na publikację uzasadnienia do wyroku, co nastąpiło na początku tego roku.

Automatyzm stosowania rabatów i upustów – nie…

Uzasadniając treść podjętej uchwały SN wskazał, że w formule niezbędnych i ekonomicznie uzasadnionych kosztów naprawy nie mieści się jakikolwiek automatyzm, a zwłaszcza jednoznaczne i odgórne przesądzenie, iż odszkodowanie przysługujące od zakładu ubezpieczeń z umowy OC posiadaczy pojazdów mechanicznych za szkody powstałe w związku z ich ruchem może być każdorazowo obniżone o rabaty oraz ulgi na części i materiały służące do naprawy. Jednocześnie Sąd Najwyższy zastrzegł, że nie można z góry wykluczyć możliwości uwzględnienia powyższych, o ile na podstawie okoliczności konkretnej sprawy będzie można przyjąć, iż mieszczą się one czy wręcz współkształtują niezbędne i ekonomicznie uzasadnione koszty naprawy.

…ale w niektórych sytuacjach są one dozwolone

„Kwestia ta należy generalnie do materii postępowania dowodowego, powinna być ustalona przez sąd, ze szczególnym uwzględnieniem wniosków wynikających z opinii biegłego. Niezbędne jest ustalenie, czy faktycznie ceny z uwzględnieniem rabatów i ulg są stosowane przez ubezpieczyciela na rynku lokalnym, zaś możliwość skorzystania z nich przez poszkodowanego nie jest związana z jakimiś szczególnymi trudnościami. Ocena w tym zakresie powinna być ostrożna. Nie można nie zauważyć, że odwoływanie się do rzekomych rabatów i ulg może stanowić łatwy sposób na sztuczne obniżenie odszkodowania należnego poszkodowanemu, jak też godzić w jego prawo wyboru sposobu likwidacji szkody czy też w prawo podjęcia decyzji, aby samochodu w ogóle nie naprawiać. Z drugiej strony nie można zupełnie wykluczyć możliwości uwzględnienia rabatów i ulg w określonych okolicznościach sprawy” – czytamy w uzasadnieniu.

Sąd Najwyższy zaznaczył, że w jego orzecznictwie podkreśla się konieczność utrzymania ochrony interesów poszkodowanego w rozsądnych granicach. Dlatego zatem, jeśli ceny z uwzględnieniem rabatów i ulg są faktycznie stosowane przez zakład ubezpieczeń za pośrednictwem współpracującej z nim i dostatecznie rozbudowanej na rynku lokalnym sieci warsztatów naprawczych i sklepów z częściami zamiennymi, to mogą one stanowić niezbędne i ekonomicznie uzasadnione koszty naprawy. SN zaakcentował też, że niezbędność i zasadność ekonomiczna kosztów naprawy pojazdu stanowią górną granicę zakresu świadczenia odszkodowawczego. Poszkodowany bowiem nie może uzyskać odszkodowania w wysokości, która czyniłaby go bezpodstawnie wzbogaconym.

Uchwała Sądu Najwyższego z 6 października 2022 r., sygnatura sprawy: III CZP 119/22.

Artur Makowiecki

news@gu.com.pl

Arogancja i bezmyślność głównymi przyczynami śmierci młodych kierowców

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Młodzi kierowcy wiozą śmierć – to przede wszystkim efekt ich arogancji i brawury. Blisko połowa młodych kierowców w wieku od 18 do 24 lat uważa, że wyprzedzanie na podwójnej ciągłej jest dopuszczalne. Co czwarty młody człowiek twierdzi, że przekroczenie prędkości o 30 km/h w obszarze zabudowanym nie jest niebezpieczne – wynika z drugiej edycji badania Polskiej Izby Ubezpieczeń dotyczącego ruchu drogowego. PIU zwraca uwagę, że statystyki dotyczące wypadków z udziałem młodych potwierdzają niestety wnioski z jej badania.

Niemal 60% kierowców-uczestników badania na zlecenie Izby uważa, że sprawcami wypadków są przede wszystkim młodzi ludzie. Dane policji niedwuznacznie wskazują, że ta grupa faktycznie charakteryzuje się najwyższym wskaźnikiem liczby wypadków na 10 tys. populacji. W 2021 r. młodzi kierowcy byli sprawcami 3653 wypadków na drogach, w których zginęły 382 osoby, a 4630 zostało rannych. We wszystkich kategoriach zawartych w analizie PIU wykazywali się oni większą arogancją niż ogół kierowców. Z odpowiedzi ankietowanych wynika ponadto, że 53% ogółu respondentów uważa, że można jeździć szybko i bezpiecznie, zaś w grupie młodych odsetek zgadzających się z tym stwierdzeniem wynosi już niemal 70%.

Młodzi kierowcy zapytani o najczęstszy błąd popełniany przez nich i ich rówieśników wymienili przekraczanie prędkości poza miastem (54%). Niedostosowanie prędkości do warunków ruchu to również najczęstsza przyczyna wypadków śmiertelnych z udziałem osób w wieku 18–24 lat. Na kolejnych miejscach znalazła się jazda na tzw. późnym żółtym (40% wskazań) oraz przekraczanie prędkości w mieście (36%).

Wysoka samoocena posiadanych umiejętności

Początkujący kierowcy mają też wysokie mniemanie o sobie – 93% z nich uważa się za dobrych lub bardzo dobrych kierowców, podobnie jak w poprzedniej edycji badania (94%.). Z kolei 57% ocenia swoje umiejętności za kierownicą jako ponadprzeciętne, natomiast 77% twierdzi, że zawsze bezbłędnie ocenia sytuację na drodze. PIU przyznaje, że w przypadku całej populacji samoocena kierowców wypada podobnie, ale zwraca jednocześnie uwagę, że młodzi mają prawo jazdy zaledwie od kilku lat.

– Dane z badania PIU są niepokojące, ponieważ pokazują, że młodzi kierowcy utrwalają w sobie złe i niebezpieczne nawyki, które trudno potem zmienić. To dla nas też sygnał, że edukacja dotycząca bezpieczeństwa drogowego jest niezbędna już od najmłodszych lat i nie wolno jej zaniedbywać. Istotnym narzędziem prewencyjnym i edukacyjnym jest możliwość wglądu ubezpieczycieli do informacji o punktach karnych i mandatach. Młodzi kierowcy już płacą więcej za OC, są najbardziej ryzykowną grupą kierowców. Dodatkowe informacje pozwolą jednak zindywidualizować oferty dla nich. Będą promowały tych, którzy jeżdżą zgodnie z przepisami, a zapłacą więcej ci, którzy niestety wybiorą brawurę – mówi Monika Chłopik, analityk PIU.

Z telefonem za kierownicą

Co piąty ankietowany z przedziału 18–24 lat wskazał, że mimo nowego, surowszego taryfikatora mandatów, nie wszyscy młodzi kierowcy są w stanie pozbyć się nawyku korzystania z telefonu komórkowego podczas prowadzenia pojazdu. Podobny wynik wykazało badanie z 2020 r. (18%). Łączenie tych dwóch czynności naraża na zbyt późną reakcję w przypadku niespodziewanej sytuacji na drodze. Z analiz Instytutu Transportu Samochodowego (ITS), bazujących na danych policji, wynika, że około 1/4 wypadków drogowych spowodowanych jest obecnie przez osoby, które używały telefonu komórkowego podczas prowadzenia pojazdu.

Według policyjnych statystyk tylko w grudniu 2022 r. doszło do 1330 wypadków drogowych, w których 1499 osób odniosło obrażenia, a 114 poniosło śmierć. Był to jeden z najbezpieczniejszych miesięcy minionego roku na polskich drogach pod względem wypadków.

Badanie zostało zrealizowane od 26.05 do 06.06.2022 na zlecenie PIU przez agencję SW Research metodą wywiadów on-line (CAWI). Próba 1509.

Artur Makowiecki

news@gu.com.pl

„Rozmowy bez Asekuracji”: TOP3 podcastów w grudniu 2022

0

W minionym miesiącu najwięcej słuchaczy podcastów z cyklu „Rozmowy bez Asekuracji” zgromadziły odcinki poświęcone obowiązkowym ubezpieczeniom rolnym, cyfryzacji w segmencie ubezpieczeń zdrowotnych oraz obecnym trendom zmieniającym ubezpieczenia.

Największą słuchalność miał odcinek nr 211 zatytułowany „Szkody z OC rolnika”. Podczas programu, którego gościem był Andrzej Paduszyński z Compensy, można było się dowiedzieć, w jakich sytuacjach zadziała OC rolnika oraz jakie szkody mogą spowodować zwierzęta gospodarskie. Ekspert podzielił się również swoją opinią na temat tego, czy w 2023 roku czeka nas powtórka z ekstremalnie szkodowego roku 2022.

Grudniowym numerem dwa był odcinek nr 212 „Ubezpieczenia zdrowotne i technologia”. Podczas audycji zaproszeni goście: Paweł Kuśmierowski, Grzegorz Kozak i Berenika Kuna  z Deloitte zdradzili, czy pacjenci w Polsce są otwarci na rozwiązania cyfrowe oraz jaka jest rola digitalizacji w ubezpieczeniach zdrowotnych. Ponadto opisali, jak działa model 4P.

Trzecie miejsce zajął odcinek nr 209 zatytułowany „8 trendów, które zmieniają ubezpieczenia”. Jego gościem był Adam Pasternak-Winiarski z Deloitte. Podczas programu ekspert wskazał, jak inflacja wpłynie na rentowność ubezpieczeń majątkowych oraz w jakim kierunku zmieni się środowisko pracy ubezpieczycieli. Zdradził też, czego klienci oczekują od ubezpieczeń na życie.

(am)

Jak oswoić ubezpieczenia podatkowe?

0
Magdalena Kiepurska

Ubezpieczenia podatkowe mają w Polsce już swoją całkiem długą historię. Pierwsza polisa została sprzedana 17 lat temu. Jak to się zatem dzieje, że nadal relatywnie niewielu z nas promuje te produkty? Nawet nie próbujemy o nich rozmawiać z klientami, a przecież w czasie dużych zawirowań ekonomicznych takie zabezpieczenia dla przedsiębiorcy mogą być oczywistym wyborem. Trzeba tylko o nim powiedzieć.

Od lat obserwuję, że wielu pośredników nie sięga po te produkty, ponieważ twierdzą, że są trudne. Obawiają się, że nie dadzą rady rozmawiać o nich z klientem. Boją się trudnych pytań dotyczących podatków czy księgowości. Ale w praktyce, na spotkaniach klient o to nie pyta. Chce wiedzieć, co taki produkt chroni i jak zadziała.

Zakresowo ubezpieczenia podatkowe są prostsze niż wiele innych produktów, np. OC działalności. Zatem gdzie tkwi problem? Może w projekcji: wiemy, że podatki są trudne, zatem ubezpieczenia dotyczące podatków też muszą być skomplikowane. I w konsekwencji zostawiamy ich naukę i sprzedaż na „pierwszą wolną chwilę”, która nie przychodzi. I tak od lat…

Diabeł tkwi w szczegółach

Ubezpieczenia podatkowe zabezpieczają właściwie tylko jedno ryzyko, związane z konsekwencjami rozliczeń podatkowych. I tu zdradzę największą tajemnicę: by rozumieć ryzyko podatkowe, nie trzeba byś specjalistą od podatków lub księgowości. Ja nim nie jestem, a od dziesięciu lat sprzedaję skutecznie polisy podatkowe.

Żeby jak najbardziej to uprościć, na początku trzeba tylko wiedzieć, że:

  1. każda osoba, która podejmuje decyzje mające wpływ na rozliczenia z fiskusem, może popełnić błąd;
  2. każdy z takich błędów może oznaczać zawirowanie finansowe dla firmy (dopłaty podatku, odsetki) i dla osoby zarządzającej lub pracownika (mandaty skarbowe, grzywny).

Wiedząc te dwie rzeczy, osadźcie je w obecnej rzeczywistości, czyli: zmian w przepisach podatkowych, trudnej sytuacji ekonomicznej wielu klientów, inflacji, problemów z zatrudnieniem wyspecjalizowanych pracowników, rosnących rachunków. W takich warunkach zarządzający muszą podejmować wolne od błędów decyzje, także podatkowe. A ponieważ przepisy nie są jasne, to dają wiele możliwości interpretacyjnych. I tu może dojść do karambolu, ponieważ interpretacje urzędowe i przedsiębiorcy nie muszą być zgodni.

Kto nosi ze sobą kij, tego pies nie ugryzie

No dobrze: jest niejasne prawo, są jego dwie odmienne interpretacje, to kto ma rację?
I tu właśnie jest moc ubezpieczeń podatkowych. Czyli w sytuacji, gdy w naszej firmie rozpoczyna się kontrola, a my nie mamy na podorędziu doradców, prawników czy adwokatów, ubezpieczyciel postawi za naszymi plecami specjalistów od prawa podatkowego, którzy zajmą się naszą sprawą, pomogą obronić nasze decyzje, będą w naszym imieniu pisać pisma i odwołania, pojadą na spotkanie do urzędu.

Mam dwa ulubione określenia dla tych produktów, które pozwalają dobrze zrozumieć ich działanie w praktyce: moja własna tarcza podatkowa i równowaga na styku z fiskusem.

Musicie wiedzieć, że moment kontroli jest, łagodnie mówiąc, niekomfortowy nawet dla księgowej z wieloletnim doświadczeniem. Ona doskonale wie, że zawsze może znaleźć się jakiś element działań w firmie, który zostanie zakwestionowany przez urzędników. Brak doświadczenia i stres związany z samą kontrolą rodzi też ryzyko udzielenia niepotrzebnych odpowiedzi, podejmowania niewłaściwych działań.

Tarcza w postaci doradcy podatkowego, który rozumie, co robią urzędnicy, i wie, jak powinna wyglądać kontrola, wie, na co zwracać uwagę, pozwala na uniknięcie dalszych konsekwencji, także karnoskarbowych.

Pytanie na wagę złota

Oczywiście jeżeli nie przeżyłeś kontroli, nie wiesz, z czym się wiąże, często nie rozumiesz ryzyka. Ale to oznacza także, że nie masz przetartej ścieżki postępowania w takim przypadku. Jeżeli widzisz, że klientowi trudno wyobrazić sobie taką sytuację, zapytaj: Co by zrobił, gdyby dziś zamiast ciebie siedział tu urzędnik ze skarbówki? Czy wie, jakie są jego obowiązki i prawa? Do kogo by zadzwonił po poradę, co powinien zrobić? Kto udzieli mu pomocy, jeżeli kontrola nie będzie przebiegała po jego myśli? Odpowiedzią na te pytania jest właśnie ubezpieczenie podatkowe.

Warto pamiętać, że gdy skarbówka „zamrozi” konta firmy, gdy trzeba będzie dopłacić 100 tys. zł podatku lub ograniczyć wydatki, by zapłacić za prawnika, klient będzie zastanawiał się nad każdym kolejnym kosztem. Może się okazać, że zakup polis majątkowych, zdrowotnych czy innych stanie się luksusem, a nie potrzebą, że nie będzie jak zapłacić składek.

Ubezpieczenia podatkowe nie zagwarantują, że kontrola do firmy nie przyjdzie, ale mogą w znaczący sposób ograniczyć ryzyko i wydatki będące jej konsekwencją. Warto porozmawiać o tym z klientem już dziś.

Trzy najważniejsze rzeczy:

  1. Wielu małych i średnich firm nie stać na prowadzenie wieloletnich i kosztownych sporów podatkowych.
  2. Trudne decyzje uzasadnione biznesowo mogą nieść za sobą dodatkowe ryzyko podatkowe.
  3. Ubezpieczenie podatkowe działa jak tarcza na styku z fiskusem.

Magdalena Kiepurska
specjalistka ubezpieczeń podatkowych i skarbowych w spółce Cellent

Z oświadczeniem medycznym i bez oświadczenia

0
Sławomir Dąblewski

Czytając informacje w jednej z porównywarek ubezpieczeniowych, dowiedziałem się, że ankieta medyczna, podobnie jak badania lekarskie, są konieczne w indywidualnych ubezpieczeniach na życie. Jak zaznaczono, używając do tego potworka językowego – jest to jeden z ważnych kroków przy zawieraniu umowy polisowej (sic!).

W ubezpieczeniach grupowych z kolei nie musimy się martwić wypełnieniem ankiety medycznej czy też skierowaniem na wizytę lekarską w celu przeprowadzenia badań oceniających stan naszego zdrowia, ponieważ nie są wymagane. Otóż nie jest to prawdą.

W ubezpieczeniach grupowych co prawda nie występuje klasyczna, spotykana w ubezpieczeniach indywidualnych ankieta medyczna, nie znaczy to jednak, że poszczególni ubezpieczyciele nie stosują oświadczeń medycznych odnoszących się do stanu zdrowia osoby przystępującej do ubezpieczenia. Są bardziej lub mniej szczegółowe i nie wykluczają zastosowania pełnej ankiety medycznej.

Ubezpieczenie grupowe na życie nie musi oznaczać niskich sum ubezpieczenia, stąd trudno oczekiwać, aby ubezpieczyciele pozbawiali się możliwości oceny stanu zdrowia ubezpieczanego. Decyduje polityka poszczególnych firm.

Z danych PIU za trzy kwartały br. wynika, że ubezpieczyciele wypłacili 33,6 mld zł odszkodowań i świadczeń dla poszkodowanych, w tym 14,5 mld zł z ubezpieczeń na życie, z czego 5,1 mld zł to wypłaty z ubezpieczeń na życie o charakterze ochronnym. Nie znam szczegółowych statystyk, jaka część z tej kwoty przypadła na grupowe ubezpieczenia na życie, zważywszy jednak na fakt, iż stanowią one w Polsce popularną formę ubezpieczenia, świadczenia istotnie na niej zaważyły.

Do ubezpieczenia grupowego łatwiej przystąpić – taka jest powszechna opinia. Bo teoretycznie sumy ubezpieczenia są niższe, a oświadczenia medyczne albo nie występują, albo mają ograniczony zakres. Co do sum ubezpieczenia, można się sprzeczać, ponieważ produkty grupowe wciąż ewoluują, oferując coraz wyższe sumy ubezpieczenia w przypadku śmierci, w zależności od jej przyczyny, jak również w zakresie poważnych zachorowań czy operacji medycznych. W przypadku ubezpieczenia indywidualnego te same sumy byłyby wycenione znacznie wyżej.

Trudno też nie zauważyć coraz większego zainteresowania ubezpieczycieli tym rodzajem ubezpieczenia – licytują się na wzrosty w kolejnych latach. Czasami można dojść do wniosku, że dla deklarowanych progresów zabraknie klientów, którzy spełnią ich oczekiwania. Nie ma obaw – cicha wojna o klienta grupowego, nowego i obecnego trwa.

Klient grupowy może być nówka sztuka albo pozyskany od konkurencji na wyższe sumy ubezpieczenia, bardziej atrakcyjny zakres ubezpieczenia przy podobnej wysokości składki, mniejszym katalogu wyłączeń odpowiedzialności. O wyborze może decydować marka ubezpieczyciela, nie najlepsze doświadczenia z innym ubezpieczycielem, opinie w mediach społecznościowych, gdzie jak wiadomo, wszyscy ubezpieczyciele to złodzieje, różnią się jedynie wielkością i powtarzalnością procederu złodziejstwa.

Czynników wyboru jest wiele, nie zawsze są racjonalne. Jednym z nich może być bariera przystąpienia do ubezpieczenia w postaci oświadczeń medycznych w deklaracji ubezpieczeniowej. Ich brak ułatwia podjęcie decyzji o wyborze ubezpieczyciela, który nie wymaga takich oświadczeń. Z punktu widzenia ubezpieczonego z pogorszonym stanem zdrowia jest to dobry biznes, w każdym razie tak to postrzega na początku. Bardziej rozbudowane oświadczenia medyczne rodzą pytania i wątpliwości po stronie osoby zainteresowanej ubezpieczeniem. Są problemem w grupach z podwyższonym wiekiem, utrudniając przystąpienie do ubezpieczenia na warunkach standardowych lub wręcz uniemożliwiając ubezpieczenie.

Różnorodność oświadczeń medycznych w deklaracjach do ubezpieczenia grupowego może zaskakiwać, w przeciwieństwie do ankiet medycznych we wnioskach ubezpieczenia indywidualnego. Kilku ubezpieczycieli w ogóle nie pyta o zdrowie osoby przystępującej do ubezpieczenia grupowego, upoważniając się jednocześnie do zasięgania wszelkich informacji o stanie zdrowia we wszystkich placówkach medycznych w razie wystąpienia zdarzeń skutkujących jego odpowiedzialnością. Podpisanie deklaracji oznacza akceptację tego i innych upoważnień.

Inni pytają, czy w okresie ostatnich pięciu lat stan zdrowia ubezpieczanego nie uległ istotnemu pogorszeniu, co oznacza, że: nie był leczony poza błahymi, wymienionymi w deklaracji przypadkami, nie stwierdzono odchyleń od normy w wykonanych badaniach diagnostycznych powodującego konieczność leczenia trwającego dłużej niż 1 miesiąc, nie rozpoznano chorób lub stanów chorobowych przewlekłych (m.in. choroby nowotworowej, wieńcowej, zawału serca, udaru mózgu, HIV, miażdżycy). Pytania o stan zdrowia mogą być bardziej sprecyzowane i dotyczyć zdiagnozowania lub leczenia, najczęściej w okresie pięciu lat przed przystąpieniem do ubezpieczenia, poważnych chorób w rodzaju: nowotworu, udaru mózgu, marskości wątroby, choroby wieńcowej, cukrzycy.

Powszechnie wymagane są oświadczenia o orzeczeniu częściowej lub całkowitej niezdolności do pracy, przebywaniu w szpitalu, hospicjum, placówce dla przewlekle chorych, na świadczeniu rehabilitacyjnym, zwolnieniu lekarskim… Co ubezpieczyciel, to inne oświadczenia lub ich brak. Brak pytań to brak zainteresowania stanem zdrowia osoby wnioskującej o ubezpieczenie ze strony ubezpieczyciela. Takie wnioski wysnuł sąd w jednej ze spornych spraw, orzekając na korzyść ubezpieczonego, któremu ubezpieczyciel nie chciał wypłacić świadczenia. Oświadczenia medyczne o szerszym katalogu mogą ograniczyć dostęp do ubezpieczenia. Akceptacja stanu zdrowia klienta to również akceptacja późniejszej odpowiedzialności. Szczegóły zapisane są w OWU.

Sławomir Dąblewski
dablewski@gmail.com

18,430FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie