Aleksandra E. Wysocka: – Jaka jest Strategia Societe Generale Insurance na polskim rynku? Czym się wyróżniacie na tle konkurencji?
Małgorzata Aleksandrowicz-Szmulikowska: – Działamy w modelu dystrybucji B2B2C. Nawet jeśli współpraca z bankami jest dla nas bardzo ważna, jesteśmy otwarci na inne możliwości rozwoju naszej działalności, również poza segmentem bancassurance. W głównej mierze koncentrujemy wysiłki na rozwoju produktów będących odpowiedzią na zmieniające się trendy rynkowe, takie jak nowoczesne technologie, rozwój rynku e-commerce, rynku finansowego bazującego na fintechu. Budując rozwiązania, uwzględniamy troskę o środowisko naturalne. Niezmiennie rozwijamy także nasze produkty adresowane do flot samochodowych.
Societe Generale Assurances jest jednym z głównych ubezpieczycieli działających w segmencie bancassurance we Francji, oferującym szeroką gamę ubezpieczeń na życie i ubezpieczeń majątkowych. Polski oddział czerpie wiedzę z tych doświadczeń, dzięki temu może oferować nie tylko produkty standardowe, ale również szyte na miarę.
Z tego powodu jedną z naszych głównych zalet jest elastyczność w oferowaniu dopasowanej oferty ubezpieczeniowej, którą przygotowujemy we współpracy z partnerami biznesowymi, przy użyciu metod design thinking, bazując na naszych międzynarodowych doświadczeniach.
Mamy wspaniały, zmotywowany, kreatywny i bardzo zaangażowany zespół, co umożliwia nam sprawne dostosowywanie się do zmiennego otoczenia.
Małgorzata Aleksandrowicz-Szmulikowska
Affinity to dla ubezpieczeń potencjał na dotarcie do klienta masowego, ale nie jest to wcale takie proste. Co się najbardziej sprawdza, a co niekoniecznie?
– Ubezpieczenia affinity powstają w wyniku ciągłego rozwoju i doskonalenia. Rozwiązania są wypracowywane czasami latami (jak np. w przypadku ubezpieczeń tzw. przedłużonej gwarancji dla sprzętów elektronicznych).
Przede wszystkim sposób dystrybucji takiego ubezpieczenia nie może być wymuszony, nienaturalny. Oferta ubezpieczenia musi pojawić się w odpowiednim kontekście, pasować zakresem ochrony do potrzeb klienta. Dodatkowo ochrona powinna zostać zaproponowana w odpowiednim momencie i w odpowiedni sposób. Interesy wszystkich stron muszą być zabezpieczone, tylko wtedy projekt może mieć szansę na sukces.
Projektowanie doświadczenia klienta i zrozumienie jego potrzeb i sytuacji, w jakiej się znajduje, jest według nas najważniejszym elementem tej układanki.
Proszę podać konkretny przykład jakiegoś programu, który dobrze się rozwija.
– Obecnie jednym z takich dobrze rozwijających się programów jest ubezpieczenie Bezpieczne okulary. Na pewno program jest dużym wyzwaniem, gdyż polisy są dystrybuowane w modelu sieci rozproszonej. Wiele działań wdrażaliśmy metodą prób i błędów.
W trakcie tego projektu przekonaliśmy się, że sprawdzone rozwiązania nie zadziałają wszędzie, a nawet niewielka z pozoru zmiana może wpłynąć bardzo pozytywnie na wynik.
W ramach grupy stawiacie również na insurtechy. Proszę opowiedzieć o nich coś więcej.
– W roku 2017 Societe Generale Assurance stworzyła własny startup: Moonshot Insurances działający w obszarze ubezpieczeń kontekstualnych. Wartością dla klienta jest intuicyjna i przyjazna ścieżka, zakładająca automatyczną likwidację szkód, opartą na spersonalizowanym i bezpiecznym dostępie do baz danych.
Societe Generale Assurance zainwestowało również w czeski startup Mutmutu, który z kolei oferuje ubezpieczenie na życie oparte na aplikacji mobilnej, pomagającej utrzymywać zdrowy i aktywny tryb życia, za co oferuje klientom zwrot części składki za ubezpieczenie.
Mam nadzieję, że obie firmy niedługo z naszym udziałem zaistnieją na polskim rynku.
Jakie macie plany i cele biznesowe na najbliższy czas?
Chcemy tworzyć użyteczne i wartościowe produkty dla naszych partnerów biznesowych i ich klientów. Liczę na to, że uda nam się odczarować ubezpieczenia, wpłynąć pozytywnie na budowę zaufania klientów do ubezpieczeń, maksymalnie uprościć procesy likwidacyjne, tam gdzie jest to możliwe.
Chcemy również stopniowo wprowadzać coraz więcej innowacyjnych rozwiązań na wszystkich etapach życia naszych produktów ubezpieczeniowych. Chcemy brać czynny udział w tworzeniu przyszłości rynku ubezpieczeń.
Telefon od nerwowego klienta na infolinię zakładu ubezpieczeniowego. Wysłanie zgłoszenia do bazy. Telefon przydzielonego z bazy fachowca do klienta. Korek na drodze. Drugi telefon do klienta. Zmiana terminu. Korek na drodze. Odwołanie wizyty.
Samo czytanie powyższej listy występujących po sobie wydarzeń przyprawia o migrenowe bóle głowy. Tak się jednak składa, że nierzadko to właśnie assistance’owa rzeczywistość.
Temat tabu
Innowacje w zakresie kompleksowej obsługi klienta to temat tabu w branży home assistance. Po co poprawiać coś, co działa po prostu dobrze? W dobie postępującej automatyzacji wykluczanie czynnika ludzkiego z podatnych na błędy ludzkie etapów ścieżki klienta to zupełna podstawa.
Spójrzmy chociażby na branżę taksówkarską, dostawczą czy generalnie usługową – Uber, Wolt, InPost czy Booksy – wszystkie te firmy opierają swój model biznesowy na sprawdzonym i w pełni automatycznym systemie zarządzania.
Branża home assistance w tej kwestii znacząco odstaje, a według nas i tutaj jest miejsce na technologiczne innowacje oraz kreatywną optymalizację kosztów.
Podatność na błąd ludzki
Co najbardziej przeszkadza w branży home assistance? Po pierwsze – mnogość systemów. Konsultanci i fachowcy często walczą z kilkoma różnymi systemami do wpisania zlecenia, odebrania zlecenia czy rozliczenia zlecenia. Wszystko, od pierwszego kontaktu z klientem po spisanie protokołu, przez czas reakcji, zebranie podpisu czy sporządzenie dokumentacji zdjęciowej jest podatne na błąd ludzki.
Niezweryfikowane umiejętności serwisanta lub opieszałość w kontakcie ze zleceniodawcą mogą skutkować zawyżeniem kosztów usunięcia szkody, zignorowaniem zlecenia, a nawet pogłębieniem się awarii na miejscu.
Należy zatem zadać sobie pytanie, dlaczego nie postawić na automatyzację niektórych procesów? Wyeliminowanie potencjalnych błędów ludzkiej natury poprawia ogólne zadowolenie z obsługi klienta, a pełna automatyzacja powtarzalnych czynności to ogromne oszczędności w długim okresie.
Mateusz Idziński
Przyszłość obsługi klienta
Jak zatem widzimy przyszłość obsługi klienta w zakresie home assistance? Wyobraźmy sobie sytuację, w której klient już podczas pierwszego kontaktu z konsultantem zakładu ubezpieczeniowego poznaje dokładny termin wizyty serwisanta, jego imię oraz zakres kompetencji. System doboru fachowców analizuje odległość klienta od poszczególnych serwisantów, a następnie dobiera tego, który jest najbliżej miejsca wystąpienia szkody, minimalizując koszty dojazdu.
Kontakt z infolinią zakładu ubezpieczeniowego kończy się potwierdzeniem terminu wizyty przez SMS lub e-mail. Co więcej, klient może samodzielnie, bez angażowania serwisanta i infolinii, zmienić termin wizyty lub ją odwołać.
Serwisant na miejscu usuwa szkodę (lub informuje klienta o wyłączeniu ubezpieczenia), rozlicza wizytę zgodnie z ustalonym wcześniej cennikiem, a następnie wgrywa protokół oraz zdjęcia do chmury.
Przedstawione wyżej propozycje to nie teoretyczne rozważania, ale dostępne na rynku rozwiązania, którymi chętnie się dzielimy.
Jak to robi usterka.pl
Jak działamy w serwisie usterka.pl? W ciągu ostatnich lat przez nasze procesy rekrutacyjne przeszło 8000 fachowców w 20 specjalizacjach, co nauczyło nas wybierać właściwych specjalistów, spełniających potrzeby partnerów i ich klientów, również w zakresie home assistance. Z autorskiego systemu zarządzania zgłoszeniami szkód korzysta już PZU, a do partnerów biznesowych platformy należą m.in. Oferteo oraz Impel.
Jak wynika z przeprowadzanych przez nas oraz naszych partnerów badań ankietowych, klienci cenią sobie przede wszystkim możliwość polegania na jasnych komunikatach SMS wysyłanych przez nas automatycznie, minimalizowania kosztów dojazdu do odleglejszych punktów i przejrzysty cennik, który nie zmienia się w zależności od nastawienia i humoru fachowca. Integracja z grafikiem naszych pracowników oznacza brak konieczności oczekiwania na akceptację zlecenia – obsługa każdego zgłoszenia jest po naszej stronie.
Automatyzacja tego segmentu działu obsługi klienta umożliwia również umówienie wizyty z dokładnym terminem o każdej porze dnia (i nocy), a nasi serwisanci chętnie pomagają w weekendy i w święta. Przez lata współpracy z dużymi podmiotami zrozumieliśmy, że konkretne informacje na temat przeprowadzonych na miejscu prac oraz stały cennik znany od samego początku to podstawa w zakresie przyszłego rozliczania.
Rynek home assistance może się zmieniać, a my – chcemy go zmieniać. Wierzymy, że prawdziwe innowacje prędzej czy później wytyczają główny szlak reszcie sektora, dlatego już teraz oferujemy łagodny proces wdrożeniowy dopasowany do potrzeb każdego partnera.
Nowoczesna sprzedaż produktów ubezpieczeniowych nie kończy się w momencie podpisania polisy – według nas jest to dopiero nieśmiały początek.
Przy sprzedaży samochodu wszelkie ponoszone koszty przenoszone są na nowego nabywcę. Sprzedający zastanawiają się, co w takim razie stanie się z dodatkowymi płatnościami, które musieli ponieść w związku z własnością auta, czyli na przykład z kwotą opłaty za komunikacyjne ubezpieczenie OC. Odpowiedzi na te pytania udziela CUK Ubezpieczenia.
Zdając sobie sprawę z faktu, że samochody są przedmiotami często podlegającymi sprzedaży, ustawodawca jasno określił przeniesienie ubezpieczenia OC na nabywcę. Oznacza to, że wszystkie prawa i obowiązki przechodzą właśnie na niego i może korzystać z ubezpieczenia sprzedającego do końca jego okresu obowiązywania.
Istnieją dwa scenariusze: W pierwszym nabywca otrzymuje wraz z samochodem całą dokumentację, w tym także polisę OC, którą może przejąć. Sama podpisana umowa kupna-sprzedaży nie wystarczy. Sprzedawca musi poinformować towarzystwo ubezpieczeniowe o zbyciu auta (czyli sprzedaży). Wówczas jednak ubezpieczyciel może uznać, że nowy kierowca nie powinien płacić takiej samej składki jak poprzedni właściciel. Przykładem może być tu sprzedaż samochodu znacznie młodszemu kierowcy, który nie ma jeszcze wypracowanych zniżek. Wtedy dochodzi do tzw. rekalkulacji składki. Ponadto przejęte OC nie odnawia się automatycznie. Trzeba pamiętać o podpisaniu nowej umowy, kiedy tylko będzie zbliżał się czas wygaśnięcia poprzedniej, aby nie zapłacić kar za brak OC. Nie jest również konieczne składanie wypowiedzenia. W drugim scenariuszu nowy właściciel może zechciećwypowiedzieć OC po sprzedaży auta. Zakup samochodu nie wiąże się jednocześnie z przejęciem ubezpieczenia. Nabywca może w każdej chwili przejrzeć dostępne oferty i podpisać nową umowę z wybranym przez siebie towarzystwem. To często bardzo opłacalne rozwiązanie.
Obowiązek zgłoszenia zmiany właściciela samochodu zawsze leży po stronie sprzedawcy. Między innymi dlatego, aby odzyskać zwrot za niewykorzystane OC i nie ponosić odpowiedzialności za powstałe szkody. Warto o tym pamiętać, aby nie została naliczona składka za kolejny okres obowiązywania ubezpieczenia.
Zwykle kupujący decydują się na wypowiedzenie polisy OC. Umożliwia to sprzedającemu zwrot kwoty należnej od daty wypowiedzenia do daty wygaśnięcia polisy. Co ważne – OC komunikacyjne po sprzedaży samochodu odzyskamy dopiero po złożeniu pisemnego wypowiedzenia przez nowego właściciela, czyli de facto po rozwiązaniu polisy OC.
Dlaczego trzeba zgłosić sprzedaż samochodu u ubezpieczyciela?
Przede wszystkim po to, aby nie być odpowiedzialnym finansowo za polisę od momentu dokonania transakcji.
Na zgłoszenie zbycia pojazdu masz 14 dni od momentu sfinalizowania transakcji. W praktyce nie jest to wypowiedzenie OC po sprzedaży auta tylko zawiadomienie o zmianie właściciela. Od tego momentu to kupujący staje się odpowiedzialny za wszelkie powstałe szkody.
Za opłacanie składek są solidarnie odpowiedzialni do momentu zgłoszenia ubezpieczycielowi faktu sprzedaży auta, zarówno sprzedawca, jak i nabywca. W razie szkody konieczne będą także wyjaśnienia, kto jest odpowiedzialny za stłuczkę czy też wypadek. W teorii jest to oczywiście nabywca, jednak w praktyce trzeba będzie to udowodnić. Właśnie dlatego tak istotne jest jak najszybsze zgłoszenie ubezpieczycielowi danych nowego właściciela.
Jak odzyskać pieniądze z OC po sprzedaży auta?
Po zgłoszeniu nowego właściciela sprzedawcy przysługuje zwrot niewykorzystanej składki bezpośrednio od ubezpieczyciela tylko w jednym konkretnym przypadku: kiedy nowy właściciel złoży wypowiedzenie OC i podejmie decyzję o współpracy z nowym towarzystwem. Za każdy dzień ochrony sprzedawcy należy się konkretna kwota. Wystarczy uzupełnić zgłoszenie o zbyciu pojazdu u ubezpieczyciela i podać preferowaną formę przelewu. Innym sposobem jest również obliczenie samodzielne, jaki jest koszt ochrony od momentu podpisania umowy kupna-sprzedaży do końca ochrony. Kupujący, który przejmuje polisę, może po prostu zapłacić sprzedawcy tę kwotę lub dolicza się ją do ceny auta.
Druga rata OC a sprzedaż samochodu
Kupujący, który zdecyduje się na kontynuowanie umowy z obecnym ubezpieczycielem, jest jednocześnie zobowiązany do spłaty rat. Musi dopełnić tej formalności. Sprzedający natomiast ma obowiązek opłacania składek tylko do momentu sprzedaży pojazdu (czyli podpisania umowy kupna-sprzedaży).
Blisko połowa oszczędzających przechowuje swoje zasoby finansowe w gotówce – wynika z badania „Oszczędzanie w obliczu wysokiej inflacji” przeprowadzonego na zlecenie Banku Millennium. Chociaż większość ankietowanych deklaruje, że ma zaoszczędzone pieniądze, to tylko 29% z nich regularnie odkłada określoną kwotę. 26% Polaków nie posiada oszczędności, a 33% w ogóle nie odkłada pieniędzy.
W czasach rosnących cen produktów oraz turbulencji w gospodarce kwestia odkładania części zarobków stanowi dla wielu Polaków duże wyzwanie. Jedna czwarta badanych (26%) przyznaje, że nie posiada i nie gromadzi oszczędności. Jako główną przyczynę takiego stanu rzeczy wskazują zbyt niskie zarobki (57% odpowiedzi). Kolejnym powodem jest brak umiejętności oszczędzania (13%), a trzecim brak dochodów (12%). Z kolei 7% badanych nie oszczędza, ponieważ nie czuje takiej potrzeby.
Jedna trzecia Polaków (33%) aktualnie nie odkłada pieniędzy – w tej grupie tylko co piąta osoba (21%) zadeklarowała, że ma już zaoszczędzony kapitał, pozostali (79%) nie mają oszczędności i nie oszczędzają. Taką postawą wykazują się częściej osoby mieszkające w pojedynkę (39%) niż ankietowani, którzy mieszkają w co najmniej dwuosobowych gospodarstwach domowych (24%).
– Gromadzenie i pomnażanie kapitału to ważna umiejętność, szczególnie przydatna w czasach trudniejszej koniunktury gospodarczej. Odkładanie części stałych dochodów to jedna z podstawowych metod budowania osobistego zaplecza finansowego. Proces jest długofalowy, wymaga systematyczności oraz właściwego lokowania oszczędności. Jednak nawet małe kwoty, ale odkładane regularnie, to krok w kierunku budowania tzw. poduszki finansowej, która ma duże znaczenie dla bezpieczeństwa finansów osobistych – powiedział Robert Chorzępa, kierujący Wydziałem Produktów Oszczędnościowych w Banku Millennium.
Zapytani o stosowaną strategię oszczędzania Polacy najczęściej wskazują, że odkładają część zarobków, kiedy tylko pojawia się taka możliwość (39% badanych). Blisko jedna trzecia ankietowanych (29%) regularnie co miesiąc przeznacza na ten cel stałą kwotę. 19% Polaków gromadzi pieniądze wtedy, gdy planuje większą inwestycję lub wydatek związany np. z wyjazdem na wakacje, wyprawką szkolną, zakupem samochodu czy telefonu. Co dziesiąty (9%) inwestuje nadwyżki pieniędzy.
Oszczędzający najczęściej wskazywali, że odłożone pieniądze przechowują w gotówce (44% odpowiedzi). Na kolejnych pozycjach znalazło się konto bieżące w banku (43%) oraz produkty finansowe, takie jak lokaty czy rachunki oszczędnościowe (43%). Inwestowanie w nieruchomości oraz w fundusze inwestycyjne wybiera po 9% osób. Tyle samo ankietowanych odkłada oszczędności na kontach emerytalnych np. IKE, IKZE, PPK. Na końcu listy znajdują się akcje (7%) i obligacje (6%).
Największą skłonność do przechowywania zaoszczędzonych pieniędzy w gotówce wykazują osoby w wieku 18–24 lata. Co ciekawe, rzadko korzystają oni z bankowych produktów oszczędnościowych. Jedynie 28% najmłodszych uczestników badania deklarowało korzystanie z tego typu rozwiązań bankowych, podczas gdy średnio dla wszystkich grup wiekowych odsetek wynosi 43%.
– Wysoka liczba Polek i Polaków przechowujących swoje oszczędności w gotówce może być pokłosiem niepewności towarzyszącej nam w ostatnich latach, niskich stóp procentowych, ale także braku rzetelnej edukacji finansowej. Tymczasem trzymanie oszczędności w gotówce niesie ze sobą ryzyko utraty ich realnej wartości – wyjaśnia Robert Chorzępa.
Jak wynika z badania główną motywacją dla odkładania pieniędzy jest zabezpieczenie finansowe na czarną godzinę (60% odpowiedzi). 44% badanych oszczędza, aby móc pokryć niespodziewane wydatki, a jedna czwarta (27%) gromadzi pieniądze na wakacje. Polacy wskazali również konieczność odkładania pieniędzy w związku z inwestycjami, takimi jak remont i urządzenie mieszkania (24%) lub wydatkami np. na samochód (18%). Jedynie 12% ankietowanych oszczędza z myślą o przyszłej emeryturze.
Zdecydowana większość oszczędzających (71%) może pochwalić się zgromadzeniem finansowej poduszki bezpieczeństwa do wysokości sześciu miesięcznych pensji. Najczęściej są to jednak kwoty odpowiadające sumie zarobków od jednego do trzech miesięcy (29%). Mniej niż miesięczne wynagrodzenie odłożyło 22% ankietowanych. Blisko co piąty (18%) deklaruje, że posiada oszczędności w kwocie wyższej niż jego roczne wynagrodzenie.
Choć większość Polaków stara się odkładać pieniądze, to aż 40% przyznaje, że kwota ich oszczędności zmalała od początku roku. Taki sam poziom zgromadzonego kapitału utrzymuje 30% pytanych, natomiast kolejne 30% deklaruje, że kwota ich oszczędności wzrosła.
O badaniu:
Badanie przeprowadzone metodą ankiety internetowej (CAWI) na zlecenie Banku Millennium na panelu Ariadna w lipcu 2022 roku. Próba ogólnopolska N=1070 osób wieku od 18 lat wzwyż, reprezentatywna ze względu na płeć, wiek i wielkości miejscowości zamieszkania.
W Polsce działa mnóstwo firm, osób i fundacji, które nielegalnie organizują wyjazdy turystyczne, w tym pielgrzymki. Ich klienci nie są tak zabezpieczeni jak ci, którzy wykupią wycieczkę w legalnym biurze podróży spełniającym wszystkie wymagania prawa – przypomina w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Paweł Niewiadomski, prezes Polskiej Izby Turystyki.
Tragiczny wypadek polskiego autokaru w Chorwacji odsłonił fragment ignorowanej dotąd przez wielu rzeczywistości panoszącej się w turystyce szarej strefy – mówi Paweł Niewiadomski w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Przypomina, że zawód organizatora turystyki, popularnie zwanego biurem podróży, jest regulowany ustawą o imprezach turystycznych. Jedną z najważniejszych regulacji tej ustawy jest obowiązek zgłoszenia działalności do marszałka województwa, w którym organizator ma siedzibę. Marszałek wpisze taki podmiot do ewidencji organizatorów tylko jeśli posiadana on zabezpieczenie finansowego na wypadek niewypłacalności. Najczęściej chodzi o gwarancję ubezpieczeniową, odnawianą rokrocznie.
Paweł Niewiadomski wskazuje, że działalność firm, które nie spełniają tych wymogów podlega karze. Dodatkowo, jeśli nielegalny organizator zbankrutuje i zostawi za granicą klientów, trzeba będzie sprowadzić na koszt skarbu państwa, czyli de facto wszystkich podatników. Nie można do tego użyć Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego, powołanego do zabezpieczenia klientów przedsiębiorców, którzy działają legalnie i wnoszą na rzecz tego funduszu składki – zaznacza prezes Polskiej Izby Turystyki, zachęcając klientów, żeby sprawdzali, czy oferowane im wycieczki bądź pielgrzymki organizowane są przez działające zgodnie z prawem biuro podróży.
Dodatek specjalny LETNIA SZKOŁA UBEZPIECZEŃ KORPORACYJNYCH:
Leon Pierzchalski, Edyta Stoińska, Warta: Wiedza pomaga nam wspierać transformację energetyczną – str. 3
Marcin Dębicki, ERGO Hestia: Profesjonalizm w obliczu podwyżek – str. 4
Maciej Woliński, Marcin Sroka: Kawa z PZU na dobry początek dnia – str. 5
Małgorzata Popławska-Wieczorek, LUX MED: Dla kogo jest prywatne ubezpieczenie szpitalne? – str. 6
Piotr Nettik, Konrad Owsiński, PZU: Wzmacnianie kompetencji zawodowych brokerów to element rozwoju biznesu korporacyjnego – str. 7
Michał Wiśniewski, Certo Broker: Broker na wakacjach – str. 8
Rafał Kiliński, TUW PZUW: Coraz więcej branż stawia na ubezpieczenia wzajemne – str. 9
Tomasz Szejnoch, Wiener: Odnawialne źródła energii – droga, z której nie ma odwrotu – str. 10
Grzegorz Jędrzejczyk, TSL Brokers: Jak rekomendacje KNF oddziałują na techniczną likwidację szkód – str. 11
Poza tym w numerze:
Aleksandra E. Wysocka: Podsumowanie tygodnia. Miało być lepiej, a wyszło jak zawsze? – str. 2
Analizy Online: OFE dobrze pomnażają oszczędności – str. 14
Ubea: Korzystanie z dróg wewnętrznych również pod ochroną ubezpieczeniową – str. 15
Konrad Sikorski, kancelaria Strażeccy, Jaliński i Wspólnicy: Jak ukrócić praktyki wierzycieli nadużywających wezwania do ugody – str. 17
Mec. Marta Olczak-Klimek: Czy ubezpieczenia D&O chronią władze grup spółek? – str. 20
Sławomir Dąblewski: Bo ja znam tego klienta… – str. 21
Biblioteczka ubezpieczeniowca: Joanna Heidtman, Piotr Piasecki, Sensotwórczość. Jak zarządzać pracownikami wiedzy we współczesnych organizacjach, wydawnictwo MT Biznes – str. 22
Generali opublikowało wyniki I półrocza 2022 roku, w których odnotowuje dalszy wzrost wyniku operacyjnego. Wynik netto jest stabilny, wyłączając odpisy na inwestycje rosyjskie. Pozycja kapitałowa pozostaje bardzo dobra.
Przypis składki brutto wzrósł do 41,9 mld euro (+2,4%), dzięki silnemu wzrostowi w ubezpieczeniach majątkowych i osobowych (+8,5%). Składka z ubezpieczeń na życie była z kolei stabilna (-0,5%). Wpływy netto z tytułu ubezpieczeń na życie były wyniosły 6,2 mld EUR, dzięki wzrostowi w ubezpieczeniach ochronnych i unit-linked, równoważąc spadek w produktach oszczędnościowych.
Wynik operacyjny ponownie wzrósł, do wysokości 3,1 mld euro (+4,8%), dzięki pozytywnym wynikom segmentów ubezpieczeń na życie i majątkowych (P&C) oraz innych linii biznesowych. Wskaźnik mieszany wyniósł 92,5% (+2,8 p.p.). Marża na nowym biznesie osiągnęła doskonały poziom 5,23% (+0,59 p.p.) Wynik netto wyniósł 1402 mln euro (w porównaniu z 1540 mln euro w I półroczu 2021 r.). Wyłączając odpisy na inwestycje rosyjskie, wynik netto wyniósłby 1541 mln euro.
Zwraca uwagę niezwykle solidna pozycja kapitałowa ze współczynnikiem wypłacalności na poziomie 233%, po uwzględnieniu skupu akcji własnych o wartości 500 mln euro.
– Solidne wyniki Grupy Generali pokazują, że nasza koncentracja na realizacji planu strategicznego „Lifetime Partner 24: Driving Growth” jest właściwą drogą, aby zapewnić zrównoważony wzrost i zwiększyć rentowność operacyjną. Udało nam się osiągnąć te wyniki w warunkach coraz bardziej niepewnej sytuacji geopolitycznej i makroekonomicznej, przy jednoczesnym zachowaniu najwyższego priorytetu dla naszych klientów i ich potrzeb. W nadchodzących miesiącach będziemy nadal w pełni angażować się w realizację naszego planu trzyletniego, umacniając wiodącą pozycję naszej Grupy jako globalnego ubezpieczyciela i firmy zarządzającej aktywami – powiedział Philippe Donnet, CEO Grupy Generali.
Więcej informacji o wynikach półrocza można znaleźć tutaj.
Z początkiem sierpnia do zarządu Willis Towers Watson Polska został powołany Sławomir Mazurkiewicz, który obejmie również rolę Head of Sales. To druga w tym roku nominacja do zarządu spółki, po objęciu przez Annę Stepnowską-Żużewicz w styczniu tego roku stanowiska członka zarządu i Head of Broking.
Head of Sales będzie odpowiedzialny za prowadzenie skoordynowanego i spójnego procesu sprzedaży w spółce.
Sławomir Mazurkiewicz, absolwent Akademii Ekonomicznej w Poznaniu pracuje w strukturach WTW od 1999 roku. Od początku swojej kariery zawodowej związany jest z rynkiem ubezpieczeń. Zaczynał swoją pracę zawodową od stanowiska asystenta brokera. Przez wiele lat odpowiadał za rozwój oddziału WTW w Poznaniu. W ciągu kariery zdobył bogate doświadczenie w planowaniu i realizacji strategii sprzedażowych w obszarze ubezpieczeń korporacyjnych dla klientów lokalnych i międzynarodowych. Zespoły, którym liderował, odnosiły liczne sukcesy handlowe.
– Bardzo się cieszę, że to właśnie Sławek będzie odpowiedzialny za zwiększenie skuteczności naszych działań sprzedażowych w ramach całej firmy. Znając dokonania Sławka i wyzwania biznesowe, których się podejmował i które wygrywał razem z zespołem, jestem przekonana, że świetnie sprosta zadaniom wpisanym w nową rolę i będzie nadal rozwijał swoje kompetencje – podkreśla Barbara Timofiejuk, prezes zarządu Willis Towers Watson Polska i Head of Poland WTW.
Gdy rozmawiam z koleżankami i kolegami z branży i proszę ich o wskazanie obszaru ubezpieczeniowego, który uważają za swoją najsłabszą stronę, większość odpowiada, że temat emerytury jest dla nich najtrudniejszym wyzwaniem. Czy się dziwię? Raczej nie.
Konieczność dostosowania się do coraz większych wymagań rynku, bardziej wyedukowanych klientów i własne ambicje powodują, że agent musi wiedzieć więcej. Rozwój osobisty stał się potrzebą pierwszego rzędu, chyba że chce się zostać w tyle.
Aby doszło do sprzedaży, czyli aby klient kupił od ciebie produkt oszczędnościowy pod kątem emerytury, musi wydarzyć się wiele rzeczy. On musi poczuć, że chce to zrobić z tobą, że się znasz, że to rozumiesz, że będzie u ciebie bezpieczny, że podejmuje dobrą decyzję, że to ma sens i na tym nie straci. Jego podświadomość musi mu podpowiedzieć, żeby się nie wahał i działał. Czyli sporo musi się wydarzyć, dlatego instrukcja krok po kroku będzie tu całkiem na miejscu.
Human to human i wiedza
Przychodzi klient i to, czego nie chce, to rozmawiać z robotem. Wyuczone odzywki, tendencyjne pytania, głupiomądre odpowiedzi, nienaturalne zwroty – to wszystko indeks czynności do wyrzucenia na śmietnik. Ludzie czują ten fałsz, są zmęczeni rozmową z automatem czy botem udającym człowieka i telemarketerami, którzy dzwonią i czytają tekst, którego sensu nie rozumieją, ze skryptu. I to jest doświadczenie na tyle traumatyczne, że zniechęca do jakichkolwiek kontaktów z branżą ubezpieczeniową w przyszłości.
Klienci chcą rozmawiać jak człowiek z człowiekiem. Human to human – H2H, to trend, jaki będzie zwyciężał we wszystkim, co ma sprzedaż w nazwie. Ludzie chcą się czuć w tej rozmowie naturalnie. Nie jak petent u urzędnika, tylko klient w dobrej relacji z partnerem biznesowym. Pomyśl, jak ty chcesz się czuć, gdy idziesz coś kupić od kogoś, kto ma ci to sprzedać. Twoje podejście jest kluczowe dla całego procesu – jest fundamentem, na którym stoi cała reszta!
Drugi punkt to twoja wiedza. Pamiętaj, że znać się to jedno, ale rozmawiać o tym, co się zna, po ludzku, to zupełnie inny temat. Niech nie będzie w tobie arogancji, że przecież wiesz lepiej. Porozmawiaj, i to delikatnie.
Ludzie mają naprawdę różne podejście i kompletnie inne wizje, jeżeli chodzi o to, z czego chcą finansować swój ostatni rozdział życia. Jeden powie, że jedyne, co pewne, to ZUS, a drugi, że nieruchomości. Właściciel firmy powie, że przekaże prowadzenie przedsiębiorstwa kolejnemu pokoleniu i będzie pobierał z tego tytułu procent, a przedstawiciel wolnego zawodu stwierdzi, że tak kocha swoją pracę, że będzie ją wykonywał do ostatnich dni. Ktoś będzie inwestował w złoto i srebro, a ktoś inny grał nadwyżkami finansowymi na giełdzie. Jeszcze inny kupi polisę w wariancie inwestycyjnym, podczas gdy następny będzie trzymał oszczędności w obcych walutach. I kto ma z nich wszystkich rację?
Jak najwięcej pełnych koszyków
Pochwal klienta, bo nie ma żadnego znaczenia, która z powyższych to jego opcja. Sam fakt, że zajmuje się tym i myśli o emeryturze, stawia go w chwalebnej mniejszości. Większość w ogóle sobie nie zawraca tym głowy i żyje, jakby jutra miało nie być.
Nieruchomości? Świetna sprawa! Wartość nieruchomości rośnie i w żadnym dziesięcioleciu nie zaobserwowaliśmy jeszcze nominalnego spadku ceny. Ochrona przed inflacją? Jak najbardziej. Właściwości użytkowe – i to jakie! Zabezpieczające podstawową potrzebę człowieka, jakim jest dach nad głową. Rentowność inwestycji na ponadprzeciętnym poziomie, i to uwzględniając znaczne bezpieczeństwo tego instrumentu.
Ale jak każdy rodzaj inwestycji, również ten, oprócz plusów, ma też minusy. Trzeba znaleźć odpowiedniego najemcę, który będzie płacił, nie będzie niszczył i nie zadłuży mieszkania. Państwo niestety chroni swoim majestatem intruza, a nie właściciela. Wraz z mijającymi latami przyda się remont, a to koszt, który obniża rentowność. Zlikwidowana możliwość przyspieszonej amortyzacji zmniejszyła opłacalność wynajmowania o dwa czynsze w roku. Dodatkowo konieczność płacenia ryczałtu obniżyła opłacalność tej formy inwestowania. Od dziesięciu lat mówi się o podatku katastralnym, który jeszcze bardziej może obniżyć wpływy z nieruchomości. Zresztą wszystkie te podatki mogą również wzrosnąć, a nieruchomości nigdzie nie schowasz. Wojna? Budynek, w którym jest mieszkanie, może zostać zburzony. Pół roku temu ten argument wydawał się abstrakcyjny, a dzisiaj jest już normalny. Jakiś wariat może chcieć znacjonalizować ponadprzeciętne majątki. I tak dalej…
Ale czy inwestowanie w nieruchomości to dobry pomysł? Pomimo tych wszystkich potencjalnych minusów? Oczywiście, że dobry. A nawet bardzo dobry i należy to robić. Ale jak każdy rodzaj inwestycji, posiada swoje zalety i wady. Dlatego tak ważna jest dywersyfikacja! Inwestowanie na różne sposoby, bo zwiększamy w ten sposób pewność, że jak jedno się nie uda, to drugie się powiedzie. Jak nie plan A, to właśnie plan B, C czy D. Nie wszystkie jajka do jednego koszyka, ale mnóstwo jak najpełniejszych koszyków.
Tylko to musi wybrzmieć. Klient musi widzieć, że się znasz. Że rozumiesz, co on robi. Sam to też rób, bo to podnosi wiarygodność i twój poziom pewności siebie, dzięki czemu jesteś skuteczniejszy. Dlatego wypisz plusy i minusy różnych wizji emerytalnych i jak człowiek rozmawiaj o tym z ludźmi, a następnie podnoś ważność dywersyfikowania, które daje spokój i bezpieczeństwo. Przecież emerytura ma właśnie te cechy!
Dwie strony medalu
Klient musi się dowiedzieć, co to jest emerytura. Że przede wszystkim to nie jakieś „świadczenie pieniężne”, tylko „czas”. Gdy sprowadzimy to do najprostszej i najkrótszej definicji, okaże się, że emerytura to „czas, kiedy już nie pracujesz”. Kropka. Może to być emerytura wymarzona – zaplanowana, kiedy masz osiągnięty wiek emerytalny, odłożone oszczędności, spędzasz czas z rodziną, z przyjaciółmi, w końcu masz na to czas, poświęcasz się swoim zainteresowaniom i swojemu hobby, podróżujesz, pomagasz dzieciom itp.
Ale może być też tak, że będzie to emerytura wymuszona, czyli sytuacja, której się nie planuje, a ona człowieka dopada w momencie, którego w ogóle się nie spodziewał. Choroba lub wypadek, które powodują, że nie możesz już pracować, nie z własnej woli, ale dlatego, że do tej pracy nie jesteś zdolny. Na taką emeryturę również trzeba się przygotować.
Te dwie strony medalu, którymi agent ubezpieczeniowy powinien się zająć, rozmawiając na temat emerytury, to konieczność, jeżeli chcesz mówić „mój klient ma temat emerytury zabezpieczony”.
Kiedyś coś z ZUS
Nie można też zapomnieć o ZUS i tym, że on jednak też coś wypłaci. Nasza, niepodpisywana przez nikogo osobiście, umowa społeczna gwarantuje nam, że „kiedyś” dostaniemy „coś”. Kiedyś, bo wiek emerytalny może się zmienić. Widzieliśmy to w ostatnim dziesięcioleciu już kilka razy. A coś, bo mamy system zdefiniowanej składki – wiemy, ile trzeba płacić, a nie system zdefiniowanego świadczenia, gdzie byłoby wiadomo, co z tego będzie.
Prawda jest taka, że obojętnie, jakie składki dzisiaj się płaci, to ma to znaczenie zupełnie wtórne. Państwowa emerytura będzie zależała od sytuacji finansów państwa, gdy spełni się wymogi, aby ją otrzymywać.
Jakie są tu zagrożenia? Pierwsze jest takie, że w ZUS nie ma żadnych pieniędzy. Płacimy co miesiąc składki, a one są przelewane do dzisiejszych biorców. Tych pieniędzy i tak nie starcza i muszą być uzupełniane z innych podatków. Nikt z rządzących o tym nie mówi, ale to świadczy o tym, że państwowy system emerytalny już zbankrutował.
Po drugie, demografia. Dzisiaj 100 kobiet w Polsce rodzi 142 dzieci, z czego możemy założyć, że połowa to dziewczynki – 71. Te 71 dziewczynek urodzi następnie 101 dzieci, z czego 50 będzie płci żeńskiej. Mijają dwa pokolenia i przy obecnej dzietności – 1,42, mamy połowę ludzi. A to oni przecież mają utrzymywać emerytów swoimi składkami.
Pokrywa się to z trzecim problemem, czyli tym, że pokolenie boomu powojennego 1946–1964 właśnie przechodzi na emeryturę lub za chwilę będzie się zgłaszać po należne im świadczenie. Takiego obciążenia systemu nie było jeszcze w historii. I teraz, panie kliencie, jak te sprawy wpłyną na pańską przyszłą emeryturę? Dobrze? Źle? Nijak? To oczywiście pytanie retoryczne.
Motywacja i rachunki
Pozostaje nam jeszcze kwestia motywacji, czyli dlaczego coś zmieniać w swoim życiu i brać się w ogóle za ten temat. Jak to powinno wyglądać i od strony finansowej, i od strony psychologicznej, czyli co klient ma poczuć.
Pozostaje również kwestia merytorycznych pytań, kolejności ich zadania, wyliczeń i wiedzy na temat tego, jak matematyka może pomóc zwielokrotnić kapitał emerytalny, wpłacając tyle samo składek.
Paweł Skotnicki członek stowarzyszenia MDRT prezes PSRDU dyrektor Placówki Partnerskiej Allianz www.PawelFSkotnicki.pl
Potrzeba było kilku lat, by rozstrzygnąć spór sądowy o to, czy śmierć ubezpieczonego w pracy była wypadkiem przy pracy, czy też wynikiem udaru krwotocznego mózgu. Ubezpieczony, zatrudniony jako pracownik biurowy, w feralnym dniu zastąpił przy wykonywaniu czynności fizycznych nieobecnego pracownika. Po zakończeniu prac zasłabł, a w niespełna miesiąc – zmarł.
Towarzystwo ubezpieczeń na podstawie dokumentacji medycznej uznało, że zgon nastąpił w wyniku krwotoku śródmózgowego. Z uwagi na powyższe wypłaciło z polisy uposażonej matce zmarłego świadczenie w wysokości 176 tys. zł, na którą to kwotę składały się świadczenia: z tytułu śmierci ubezpieczonego w kwocie 154 tys. zł, z tytułu śmierci ubezpieczonego spowodowanej krwotokiem śródmózgowym w kwocie 22 tys. zł.
Pełnomocnik uposażonej oświadczył jednak, iż wypłacona kwota odszkodowania w wyniku przeprowadzonego postępowania likwidacyjnego stanowi jedynie częściowe zaspokojenie roszczeń powódki, albowiem z uwagi na fakt, że zgon ubezpieczonego nastąpił w związku z wypadkiem przy pracy i w wyniku niego, i w taki też sposób zdarzenie to zostało zakwalifikowane przez orzecznika ZUS, należne powódce odszkodowanie powinno wynieść 462 tys. zł. Wyznaczył towarzystwu odpowiedni termin do zmiany stanowiska, ale to podtrzymało swoją decyzję, bo nie została spełniona definicja wypadku przy pracy, więc sprawa trafiła przed oblicze sądu.
Zakład pracy i ZUS uznają zdarzenie za wypadek przy pracy
Zdarzenie zostało uznane przez zakład pracy za wypadek przy pracy w rozumieniu art. 3 ust. 2 ustawy o ubezpieczeniu społecznym z tytułu wypadków przy pracy i chorób zawodowych. W protokole powypadkowym wskazano, że przyczyną wypadku była praca fizyczna, połączona z samoistnym schorzeniem poszkodowanego.
Wszczęte przez ZUS postępowanie również doprowadziło do ustalenia, iż zgon ubezpieczonego nastąpił w związku z wypadkiem przy pracy. Z uwagi na powyższe przyznał żonie oraz dzieciom zmarłego jednorazowe odszkodowanie z tytułu śmierci zmarłego wskutek następstw wypadku przy pracy. Łączna wysokość jednorazowego odszkodowania wyniosła 106 797 zł.
Sekwencję zdarzeń, które ostatecznie doprowadziły do śmierci ubezpieczonego, ustalono następująco: 1) miernie obciążający wysiłek fizyczny w miejscu pracy, 2) pęknięcie z następowym krwawieniem podpajęczynówkowym i śródczaszkowym, 3) włącznie z przebiciem się krwi do układu komorowego, 4) utrata przytomności, 5) hospitalizacja z odpowiednim leczeniem niestety bez poprawy klinicznej, 6) zgon wśród objawów narastającej niewydolności krążeniowo-oddechowej.
Sąd ustala związek przyczynowo-skutkowy
Rolą sądu było ustalenie, czy zdarzenie skutkujące zgonem ubezpieczonego syna powódki mieściło się w ramach definicji ubezpieczyciela, a zwłaszcza czy zaistniał normalny związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy wypadkiem przy pracy a śmiercią ubezpieczonego, oceniany z perspektywy wiedzy medycznej.
Zgodnie z § 2 ust. 1 OWU grupowego ubezpieczenia na wypadek śmierci ubezpieczonego spowodowanej wypadkiem przy pracy określenie „wypadek przy pracy” zdefiniowano jako „nieszczęśliwy wypadek, który nastąpił podczas lub w związku z wykonywaniem przez ubezpieczonego zwykłych czynności albo poleceń przełożonych w ramach istniejącego stosunku pracy albo stosunku cywilnoprawnego, w ramach którego opłacane są składki na ubezpieczenie wypadkowe w rozumieniu przepisów o systemie ubezpieczeń społecznych”.
Z kolei w myśl § 2 pkt 1.5 OWU „nieszczęśliwy wypadek” zdefiniowany został jako „niezależne od woli i stanu zdrowia osoby, której życie lub zdrowie jest przedmiotem ubezpieczenia, gwałtowne zdarzenie wywołane przyczyną zewnętrzną, będące wyłączną oraz bezpośrednią przyczyną zdarzenia objętego odpowiedzialnością (…)”. Nadto zgodnie z treścią § 19 pkt 1 powołanych OWU prawo do świadczenia przysługuje, o ile z medycznego punktu widzenia istnieje normalny związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy wypadkiem przy pracy a śmiercią ubezpieczonego.
Dokonując ustaleń faktycznych w niniejszej sprawie, sąd dał wiarę powołanym wyżej dokumentom – zarówno złożonym przez strony, jak i dokumentom zgromadzonym w aktach sprawy szkodowej. Żadna ze stron nie podważała okoliczności wynikających z tych dokumentów ani nie kwestionowała, iż dokumentacja jest kompletna.
Sąd powołał dowód z opinii biegłego z dziedziny neurologii i medycyny pracy. Wnioski wynikające z przedłożonej opinii wskazywały jednoznacznie, że śmierć ubezpieczonego pozostawała w bezpośrednim związku przyczynowo-skutkowym ze zdarzeniem, jakie miało miejsce w trakcie wykonywania pracy zawodowej. Opinia nie została zakwestionowana przez żadną ze stron, dlatego też sąd uznał ją za wartościową podstawę do ustaleń faktycznych w sprawie.
Pozwany na rozprawie cofnął wniosek o przeprowadzenie dowodu z zeznań świadków, do czego strona powodowa się przychyliła. W ocenie sądu przywołane dowody w zakresie, w jakim stanowiły podstawę poczynionych w niniejszej sprawie ustaleń faktycznych, są zasadniczo spójne i niebudzące wątpliwości w świetle wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego, a przez to zasługujący na wiarę materiał dowodowy.
Sąd potwierdza wypadek przy pracy
Przesłanki z obowiązującej stron umowy zostały spełnione i zaszły takie okoliczności, które umożliwiają zakwalifikowanie przedmiotowego zdarzenia jako śmierć wskutek wypadku przy pracy zgodnie z definicją wynikającą z umowy – uznał sąd.Przywołał przy tym wyrok Sądu Najwyższego z 4 marca 2013 r. (I UK 05/12, LEX nr 1318181, w którym uznał, iż śmierć pracownika podczas wykonywania w czasie pracy zwykłych czynności, wskutek urazów doznanych w wyniku upadku z wysokości spowodowanego atakiem padaczki, jest wypadkiem przy pracy.
W okolicznościach niniejszej sprawy powódka wykazała, że na podstawie umowy łączącej ubezpieczonego z pozwanym przysługiwało jej od pozwanego żądane w pozwie świadczenie, tj. świadczenie z tytułu śmierci ubezpieczonego syna wskutek wypadku przy pracy. Z uwagi na powyższe należało uznać, że śmierć syna powódki była objęta zakresem ubezpieczenia skutkującym obowiązkiem wypłaty powódce świadczenia w kwocie 462 tys. zł, albowiem zgodnie z umową w wypadku śmierci ubezpieczonego spowodowanej wypadkiem przy pracy wartość wypłacanego świadczenia miała wynosić 462 tys. zł.
Na podstawie: Sygnatura akt XII C 780/19, wyrok z 5 maja 2022 r.
Informujemy, że w celu zapewnienia jak najlepszej obsługi nasza strona korzysta z ciasteczek (plików cookies). Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na wykorzystanie przez nas plików cookies. Jednocześnie przypominamy, że w każdej chwili masz możliwość zmiany ustawień plików cookies. OK
Privacy & Cookies Policy
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.