Według „Gazety Wyborczej” PZU chce mocniej zaistnieć w branży fitness. Jego plany budzą jednak pewne obawy wśród właścicieli klubów.
„GW” twierdzi, że ubezpieczyciel będzie oferować klientom własne karty sportowe. Proces podpisywania umów już się rozpoczął. Według jednej z właścicielek klubów, z którą rozmawiała gazeta, kwota za wejście jednego klienta w kartach PZU jest wyższa o około 30% niż w przypadku Benefit Systems. Różnica polega na tym, że w odróżnieniu od tego ostatniego umowy z zakładem są od razu zawierane na czas nieokreślony. „GW” zaznacza, że właściciele klubów obawiają się, iż w przyszłości firma przejmie ich biznes.
Więcej: „Gazeta Wyborcza” z 22 marca, Konrad Wojciechowski „PZU przymierza się do branży fitness. Kto straci kluby, a kto klientów?”: https://wyborcza.biz/biznes/7,177….
Unum Życie zdobyło wyróżnienie w tegorocznym plebiscycie organizowanym przez branżowy magazyn gospodarczy „Home&Market”. Spółka otrzymała Order Finansowy 2020 w kategorii Ubezpieczenie na życie za umowę dodatkową do ubezpieczenia na życie Ubezpieczenie na wypadek chorób układu krążenia.
– Jesteśmy dumni, że nasze starania zyskują uznanie w oczach zarówno klientów, jak i kapituły programu Ordery Finansowe. Serdecznie gratuluję tego wyróżnienia całemu zespołowi, który pracował nad tym rozwiązaniem – skomentował wyróżnienie Borys Kowalski, członek zarządu i główny aktuariusz Unum Życie.
W sytuacji wystąpienia choroby objętej ubezpieczeniem na wypadek chorób układu krążenia (np. udaru mózgu, zawału serca, kardiomiopatii, pierwotnego nadciśnienia płucnego, tętniaka aorty wstępującej) ubezpieczeni otrzymają świadczenie pieniężne w wysokości nawet 500 tys. zł, które mogą przeznaczyć na pokrycie kosztów leczenia.
Dodatkowo Unum zadbało, by w zakresie ubezpieczenia znalazły się usługi pomagające klientom w procesie leczenia i rekonwalescencji
Ordery Finansowe to plebiscyt, w którym od kilkunastu lat są wybierane najlepsze usługi i produkty finansowe wprowadzone w danym roku na polski rynek. Spośród nadesłanych zgłoszeń z niemal wszystkich zakładów ubezpieczeń kapituła wyróżnia produkty, które tworzone są z myślą o klientach i odpowiadają najpełniej na aktualne potrzeby.
Ergo Hestia rozpoczyna nowy projekt z zakresu społecznej odpowiedzialności biznesu. W ramach mecenatu artystycznego będzie wspierać program rezydencji Fundacji Wisławy Szymborskiej. Jego uczestnicy – pisarze, poeci, tłumacze, redaktorzy i naukowcy – otrzymają pobyt w mieszkaniu Wisławy Szymborskiej oraz stypendium.
Rezydencje artystyczne są elementem szerszej współpracy Ergo Hestii i Fundacji Wisławy Szymborskiej. Instytucje organizują już wspólnie konkurs Literacka Podróż Hestii. Ubezpieczyciel jest również partnerem strategicznym Nagrody im. Wisławy Szymborskiej w 2021 r.
– Łączenie pracy zawodowej, twórczej oraz życia rodzinnego – z czym na co dzień zmagają się artyści i naukowcy – to zadanie trudne, a w czasie pandemii wręcz karkołomne. Wiele osób, podejmując się tego zadania, na koniec dnia musi wybierać między zajęciami zarobkowymi a aspiracjami artystycznymi, ze stratą dla tych drugich. Wspierając program rezydencji, chcemy zapewnić artystom, dziennikarzom i naukowcom lepsze warunki pracy i tym samym przyczynić się do rozwoju szeroko pojętej kultury – mówi Katarzyna Szulc, dyrektor Biura Komunikacji Ergo Hestii, dzięki wsparciu której rezydenci otrzymają nie tylko możliwość zamieszkania w Krakowie, ale również stypendia.
– Niska partycypacja w pracowniczych planach kapitałowych wynika zapewne z braku zaufania, m.in. przez to, co się stało z OFE. Natomiast porównywanie tych dwóch programów jest bardzo błędne – mówi Łukasz Bugaj, ekspert AXA TFI. Jak wskazuje, wielu Polaków wciąż nie wie, że środki zgromadzone w PPK mogą stanowić poduszkę finansową na wypadek choroby albo posłużyć za wkład własny przy zaciąganiu kredytu na mieszkanie.
– Po trzech pierwszych etapach programu PPK partycypacja wynosi średnio około 30% i jest na zaskakująco niskim poziomie. Ona różni się pomiędzy firmami, bo jest sporo przedsiębiorstw – choć głównie z kapitałem zagranicznym, w sektorze finansowym i IT – gdzie partycypacja jest zdecydowanie wyższa. Natomiast jest też ponad 30 tys. firm, w których do programu PPK nie zapisał się ani jeden pracownik i to jest bardzo smutny obraz – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Łukasz Bugaj, menedżer komunikacji inwestycyjnej AXA TFI (wkrótce UNIQA TFI).
Według danych Polskiego Funduszu Rozwoju pod koniec grudnia, po wdrożeniu pierwszych trzech etapów PPK, partycypacja w pracowniczych planach kapitałowych wyniosła 30,4%, co oznacza uczestnictwo prawie 1,7 mln pracowników na blisko 7,4 mln uprawnionych. PFR zakłada, że po IV etapie programu liczba uczestników wzrośnie do minimum 3,5 mln. Docelowo ma ich być ok. 6–8 mln, z partycypacją na poziomie ok. 50–75%.
– Wydaje się, że uczestnictwo w PPK jest na tak niskim poziomie ze względu na brak zaufania Polaków i nieznajomość tego programu. Tymczasem jest on tak korzystny z punktu widzenia pracownika, że grzech z niego nie skorzystać – przekonuje ekspert AXA TFI. – Warto przynajmniej na próbę skorzystać z programu PPK i zobaczyć, jak to wygląda. Jeśli ktoś już raz skorzysta z tych dopłat, to nie będzie chciał rezygnować – dodaje.
Łukasz Bugaj ocenia, że niski poziom uczestnictwa w PPK to głównie efekt wielu mitów, które narosły wokół tego programu, i częstego porównywania go z otwartymi funduszami emerytalnymi.
– Porównywanie tych dwóch programów jest błędne i to z trzech powodów. Po pierwsze, środki zgromadzone w PPK są prywatne i to jest zapisane w ustawie. Tego nie było w przypadku OFE. Po drugie, środki z PPK w każdej chwili można wypłacić, natomiast w OFE takiej możliwości nie było. Wydaje się, że Polacy po prostu o tym nie wiedzą. Trzecia kwestia to atrakcyjność programu PPK, która jest zdecydowanie większa niż OFE, ponieważ wpłaty są dokonywane nie tylko ze strony pracownika, ale również pracodawcy i Skarbu Państwa. To znaczy, że środki na nasze konto w programie PPK płyną z trzech różnych źródeł – wyjaśnia.
Polski Fundusz Rozwoju podaje, że mimo pandemicznego kryzysu i zawirowań na rynkach finansowych, średnia stopa zwrotu z funduszy PPK od powstania wyniosła 10,1 proc., a całkowita stopa zwrotu z inwestycji w PPK dla pracowników przekroczyła 122 proc. Według wyliczeń Instytutu Emerytalnego uczestnicy PPK uzyskali po pierwszym roku przeciętny zwrot na poziomie 95%. Tym, którzy po roku zrezygnowali i wypłacili wszystkie środki, pozostało w kieszeni 50% więcej, niż sami przekazali do PPK plus 23% zapisane dodatkowo na koncie emerytalnym w FUS. Inwestycje na własną rękę przyniosłyby tymczasem tylko ok. 10,5%.
– Pracownik w wieku 35 lat, który zarabia 4,5 tys. zł brutto, wpłaca do programu 90 zł miesięcznie. Mniej więcej drugie tyle dopłaca pracodawca i Skarb Państwa. Taka osoba do momentu osiągnięcia wieku emerytalnego, czyli 60 lat, wpłaci do PPK łącznie ok. 20 tys. zł. Natomiast – uwzględniając zyski z inwestycji oraz dopłaty ze strony pracodawcy i Skarbu Państwa – docelowo może zgromadzić ponad 112 tys. zł, czyli gigantyczną kwotę w porównaniu z ytym, co sam wpłacił – wylicza ekspert AXA TFI.
Środki zgromadzone w PPK można wycofać w każdej chwili, chociaż nie będzie to bezkosztowe.
– Przy rezygnacji trzeba odprowadzić podatek od zysków kapitałowych, tak jak w każdym innym programie. W takim przypadku stracimy też dopłaty Skarbu Państwa, ale zatrzymamy praktycznie całość dopłat ze strony pracodawcy. Gros, czyli 70%, zostanie nam wypłacone w formie bezpośredniej, natomiast 30% trafi do ZUS-u na poczet przyszłej emerytury – precyzuje Łukasz Bugaj.
Środki z PPK można też wypłacić przed 60. rokiem życia bez żadnych potrąceń. Jednorazowo do 25% w sytuacji poważnego zachorowania uczestnika PPK lub jego najbliższych (małżonek, dziecko) albo 100% na cele mieszkaniowe, aby pokryć wkład własny przy zaciągnięciu kredytu na zakup mieszkania czy budowy domu.
– Ciężko w tej chwili znaleźć drugi program inwestycyjny, który jest tak korzystny jak PPK – podkreśla Łukasz Bugaj.
Niemiecki startup z branży insurtech – Wefox – planuje wprowadzić na rynek produkt służący zapobieganiu ryzyku, który będzie wykorzystywał dane ze smartfonów i innych urządzeń połączonych z internetem, aby ostrzegać użytkowników przed grożącym niebezpieczeństwem. Poinformował o tym założyciel i dyrektor generalny Wefox, Julian Teicke.
Produkt o nazwie Wefox Prevent, opracowany przez paryski zespół wynajęty od Samsunga, koreańskiego giganta elektroniki, zacznie działać w 2022 r. – Nie chcemy być ubezpieczycielem, który tylko rozdaje polisy – powiedział Teicke. – Z tym zespołem wejdziemy w biznes zapobiegania ryzyku, napędzany technologią.
Wykorzystywanie danych z telefonów komórkowych albo inteligentnych domów umożliwi ostrzeganie przed zagrożeniem, np. kierowców przed złymi warunkami drogowymi albo domowników przed zostawieniem otwartego okna, gdy nadciąga burza. Produkt zapobiegania ryzyku nie będzie udostępniał danych na potrzeby wyceny produktów Wefox. Takie wykorzystanie danych jest powodem niezadowolenia młodych kierowców, którzy często muszą sie godzić na cyfrowy nadzór, aby uzyskać przystępną cenę ubezpieczenia. – Dane będą wykorzystywane tylko do prewencji, niczego więcej – zapewnił Teicke.
Chubb Limited, największy ubezpieczyciel majątkowy na świecie notowany na giełdzie, przedstawił ofertę przejęcia Hartford Financial Services Group. Ewentualna akwizycja byłaby największą transakcją w branży ubezpieczeniowej od roku i jedną z największych na przestrzeni ostatnich lat.
Oferta Chubb opiewa na 65 dolarów za akcję Hartford, płatne w większości gotówką. Łączna wartość przejęcia wyniosłaby 23,24 miliarda USD. Potencjalna akwizycja byłoby największą tego typu transakcją w globalnym sektorze ubezpieczeniowym od czasu ubiegłorocznego zakupu Willis Towers Watson przez Aon za 30 mld USD. Doszłoby do niej w momencie, w którym branża stoi w obliczu niebezpieczeństwa wypłacenia miliardów dolarów roszczeń z tytułu pandemii Covid-19.
Hartford potwierdził, że otrzymał ofertę przejęcia, ale nie ujawnił szczegółów finansowych oferty. Z kolei Chubb poinformował w komunikacie, że nie otrzymał jeszcze oficjalnej odpowiedzi na swoją propozycję. Zastrzegł też, że nie osiągnięto żadnego porozumienia w sprawie transakcji i nie można zagwarantować, że prowadzone rozmowy doprowadzą do przejęcia. A nawet jeśli zapadną uzgodnienia, to nie można zagwarantować warunków, struktury ani terminu transakcji.
Według danych Refinitiv kapitalizacja rynkowa Chubb na środowym zamknięciu wynosiła około 77,74 miliardów dolarów. Z kolei kapitalizacja Hartford plasowała się na poziomie 20,52 mld USD. Ubiegłoroczny przypis składki brutto pierwszego z ubezpieczycieli wyniósł 41 mld USD. Z kolei drugi zebrał 17,3 mld USD.
Zarząd Stowarzyszenia Polskich Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych wyznaczył datę tegorocznego Kongresu Brokerów. Dwudziesta trzecia edycja tradycyjnego spotkania branży brokerskiej ma odbyć się w dniach 15–17 września w Hotelu Gołębiewski w Mikołajkach.
SPBUiR podkreśliło, że formuła Kongresu Brokerów będzie uzależniona od aktualnej sytuacji epidemicznej z zachowaniem wszystkich obowiązujących reguł. Pierwotnie XXIII edycja spotkania miała odbyć się w ubiegłym roku, ale ze względu na pandemię Covid-19 była już kilkakrotnie przesuwana. W marcu 2020 roku, po ogłoszeniu pierwszych ograniczeń, zarząd Stowarzyszenia przełożył termin organizacji Kongresu na 7–9 października 2020 r.
Z kolei na posiedzeniu 12 maja zdecydowano, że spotkanie odbędzie się 26–28 maja obecnego roku. Z kolei w lutym 2021 r. SPBUiR postanowiło zorganizować imprezę we wrześniu.
Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku VIII Kongresu Polskiej Izby Ubezpieczeń. W marcu 2020 r. zarząd PIU podjął decyzję o przeniesieniu imprezy na 23–24 września. Jednak już 21 kwietnia Izba poinformowała, że ze względu na niepewność co do sytuacji epidemicznej w drugiej połowie roku i wynikającą z niej troskę o zdrowie uczestników, podjęła decyzję o przełożeniu VIII Kongresu na 5–6 maja 2021 r. Przebieg pandemii sprawił, że 25 stycznia ukazał się komunikat PIU, w którym organizacja poinformowała, że spotkanie odbędzie się w dniach 20–21 października tego roku w hotelu Sheraton w Sopocie. Jednocześnie zastrzegła, że jeśli sytuacja epidemiczna spowoduje konieczność zmiany terminu, natychmiast o tym poinformuje.
Z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń wynika, że w 2020 r. wartość obrotów handlowych objętych ochroną przez ubezpieczycieli należności wzrosła o 8%, do 575 mld zł. Stało się tak pomimo poważnych ograniczeń w funkcjonowaniu gospodarki z powodu pandemii. Jednocześnie wartość przypisu składki zebranej przez ubezpieczycieli należności wzrosła o 5%, do 761 mln zł. W tym samym czasie obroty w działalności komercyjnej KUKE objęte ubezpieczeniem wzrosły o prawie 25%, a składka przypisana o 33%.
Janusz Władyczak, prezes KUKE, zwraca uwagę, że po wybuchu pandemii pojawiła się obawa, że podobnie jak podczas poprzedniego globalnego kryzysu w 2008 r. instytucje finansowe drastycznie zmniejszą poziom zaangażowania w finansowanie przedsiębiorstw, by ograniczyć swoje ryzyko z powodu panującej niepewności. Takie postępowanie pogłębiłoby zapaść, doprowadzając do zatorów płatniczych, fali upadłości firm i w rezultacie wzrostu bezrobocia. W ocenie Janusza Władyczaka szybka reakcja państwa w postaci dostarczenia płynności zarówno sektorowi przedsiębiorstw, jak i finansowemu pozwoliła uniknąć takiej pułapki i w minionym roku firmy masowo nie straciły dostępu do ubezpieczenia kredytu kupieckiego. To zaś przyczyniło się do ograniczenia skali recesji w Polsce i powstrzymania fali niewypłacalności.
– W KUKE, obserwując sytuację na rynku, która z biegiem czasu się stabilizowała, i pozytywny wpływ działania instrumentów antykryzysowych na kondycję biznesu, zapewnialiśmy naszym klientom potrzebne finansowanie, umożliwiając im nie tylko przetrwanie trudnej sytuacji, ale i zwiększanie sprzedaży, co wielu z nich wykorzystało do wzmocnienia swojej pozycji rynkowej w kraju i zagranicą. Pozyskaliśmy również wielu nowych klientów, którzy odczuwali trudności z pozyskaniem ochrony dla swoich transakcji handlowych, a u nas ją uzyskali. W efekcie ubezpieczony przez KUKE obrót w działalności komercyjnej zwiększył się o prawie 1/4, czyli trzy razy więcej niż średnio na rynku, a składka przypisana brutto wzrosła sześć razy więcej. Jednocześnie wskaźnik szkodowości ukształtował się na rekordowo niskim poziomie – podkreśla prezes KUKE.
Janusz Władyczak zadeklarował, że w tym roku Korporacja nie zmienia swojego podejścia do rynku, choć ocenia, że przyniesie on więcej upadłości i restrukturyzacji (choć niekoniecznie w sektorach korzystających z ubezpieczenia należności) i większą szkodowość, niż to miało w wyjątkowym w tym aspekcie 2020 r.
Produkt znany w Polsce jako ubezpieczenie cyber albo ubezpieczenie ryzyk cybernetycznych już na wstępie generuje dylemat dotyczący określenia swojej postaci, gdyż nie jest zwykłym ubezpieczeniem dla firm, jak wiele innych. Wielu klientów nie będzie chciało zainteresować się produktem przez sam fakt, iż jest to kolejna umowa ubezpieczenia, a te są dalej postrzegane jako zbędne, niczym etui ochronne na stary, rzekomo niezniszczalny telefon marki Nokia.
Przykładowa spółka z o.o. zawiera umowy ubezpieczenia, kierując się zasadą niezbędnego minimum, często nie wierząc w samą ideę ubezpieczeń. Zainteresowanie jej tematem ubezpieczeń cyber, który jest stosunkowo nowy i niepopularny, nie jest proste, szczególnie wtedy, gdy przedsiębiorcy zmagają się ze skutkami pandemii i licznych lockdownów.
Jak więc zachęcić do produktu nowego, nieznanego i jednocześnie najbardziej istotnego w perspektywie kolejnych dekad? Jak zmienić kąt widzenia na ubezpieczenia cyber?
Cyber jako usługa
Warto na wstępie zaznaczyć, że temat umowy ubezpieczenia cyber, niekoniecznie zawsze będącej umową ubezpieczenia w czystej postaci przedstawionej w art. 805 k.c., to materiał na zupełnie inny artykuł, w którym podzielę się swoimi przemyśleniami.
Na potrzeby dzisiejszych rozważań spójrzmy na cyber z perspektywy ubezpieczeniowej, marketingowej i sprzedażowej – innymi słowy spróbujmy pokazać cyber tak, by nie wpadło do worka ubezpieczeń, których kupować nie musimy, bo nikt ich od nas nie wymaga.
Żeby spojrzeć na cyber jako produkt, a nie samą umowę ubezpieczenia, musimy znaleźć jego wartość dodaną dla przedsiębiorstwa. Wartością taką jest struktura wokół incident response albo event management (odpowiedzi na incydent lub zarządzania zdarzeniem).
Stworzenie przez ubezpieczyciela struktury podmiotów profesjonalnie zajmujących się incydentami, takimi jak wyciek danych, przestój systemu czy odpowiedź na wezwania organów administracji, zmienia perspektywę postrzegania ubezpieczenia. Dzięki odpowiednim strukturom partnerskim ubezpieczyciela klient w jednym miejscu może uzyskać pomoc odpowiednich profesjonalistów od razu w momencie wykrycia zdarzenia. Ubezpieczyciel jedynie zapłaci za te usługi. Leży to w końcu w jego interesie, bo większość tego typu działań ogranicza wysokość potencjalnej szkody i – co za tym idzie – kosztów finalnie poniesionych przez TU.
Potrzeba zbudowania odpowiedniej infrastruktury wynika z faktu, iż pozostawiony sam sobie incydent cybernetyczny, tak samo jak pozostawiony sam sobie pożar, będzie znacznie bardziej brzemienny w skutki niż ten ugaszony od razu. Różnica polega na tym, że przy pożarze możemy zadzwonić na numer alarmowy, a przy zdarzeniu cybernetycznym niekoniecznie.
Gros przedsiębiorstw nie będzie wiedziało, co tak naprawdę im się „pali” i jakiego rodzaju „strażak” jest im potrzebny. Stąd potrzeba, by klasyczny model likwidacji w znacznej mierze zastąpić modelem typu assistance i wspomóc klienta odpowiednimi specjalistami.
Cyber abonamentem medycznym dla firmy
Oczywiście sama pomoc w reakcji na zdarzenie, odpowiednie nim zarządzanie, komunikacja z organami administracji i podmiotami, których dotyczą dane, to nie wszystko. Sekcja ubezpieczenia BI w ramach cyber lub ta dotycząca odbudowania systemów i danych po zdarzeniu mają nieraz olbrzymie znaczenie dla dalszej działalności firmy, gdy wstępny kryzys jest już opanowany.
Bartłomiej Lewandowski
Niezależnie od tego, bardzo pomocne w przekonaniu polskiego rynku do ubezpieczeń cyber będzie reklamowanie ich jako odpowiednika abonamentu medycznego, ale dla firmy, nie dla pracownika. Tak samo jak w przypadku konkretnej dolegliwości szukamy odpowiedniego lekarza specjalisty, tak samo przy zdarzeniach niezbędna jest pomoc incident managera, który zdiagnozuje problem i zaangażuje odpowiednich specjalistów.
Podobnie jak przy zdrowiu ludzkim, przy zdrowiu naszych systemów i przy bezpieczeństwie danych możemy podejmować pewne działania sami. Nie zawsze będzie to jednak wystarczające. W pewnym momencie niezbędna jest pomoc wysoko wykwalifikowanego specjalisty. Dodatkowo warto mieć na uwadze fakt, że państwo nie wesprze nas w walce ze skutkami incydentu cybernetycznego strukturami na kształt wspomnianej straży pożarnej czy służby zdrowia.
Sceptycy mogą powiedzieć, że w abonamencie medycznym mamy wizyty kontrolne i nie musi z nami być źle, żeby z usługi skorzystać. W ramach ubezpieczenia cyber coraz częstszym elementem jest możliwość skorzystania z usług specjalistów także przed szkodą (ale po zawarciu umowy ubezpieczenia).
Jako kontrargument wskazałbym, że aby skorzystać ze wstępnej oceny specjalisty, dzięki temu, jak skonstruowany jest trigger w ubezpieczeniach cyber (mowa o stosunkowo nowym discovery based trigger, nie mylić z triggerem loss manifestation), w wielu wypadkach wystarczy jedynie przypuszczenie zajścia incydentu. Wiedząc, jak istotna jest wczesna reakcja, ubezpieczycielowi najczęściej opłaca się zweryfikować przypuszczenie wystąpienia zdarzenia samemu lub korzystając z usług profesjonalisty z branży technologicznej. Nawet wtedy, gdy przypuszczenie było błędne, ubezpieczony uzyska korzyść w postaci takiej usługi weryfikacyjnej.
Dobrze zbudowane infrastruktury incident response ubezpieczycieli będą dawały ubezpieczonym możliwość darmowego lub tańszego skorzystania z licznego rodzaju szkoleń dla pracowników (np. w zakresie RODO i postępowania z danymi wrażliwymi), audytów cyberbezpieczeństwa czy nawet testów penetracyjnych i pomocy w tworzeniu planów ciągłości działania czy polityki bezpieczeństwa danych.
Zmienione podejście do prezentacji ubezpieczenia poprzez budowanie analogii do abonamentu medycznego dla firmy czy uświadamianie, że najważniejszy w przypadku incydentu jest szybki dostęp do odpowiednich specjalistów, a nie ma co w tym zakresie liczyć na pomoc państwa, powinno branży ubezpieczeniowej znacznie pomóc w sprzedaży.
Co z tym RODO?
Ostatnie lata i zmiana przepisów związanych z bezpieczeństwem danych do pewnego stopnia pomogły we wstępnym rozpropagowaniu idei ubezpieczalnego ryzyka cyber. W mojej ocenie z perspektywy można jednak powiedzieć, że czas kształtowania sprzedaży cyber opartej na widmie roszczeń cywilnych za naruszenie bezpieczeństwa danych oraz kar administracyjnych, które i tak nie wszystkie są objęte ochroną, bo muszą mieć związek ze zdarzeniem cybernetycznym (jak np. wyciek danych), już minął.
Bynajmniej nie uważam tych zakresów ochrony za zbędne. Wręcz przeciwnie. Ubezpieczenie cyber zapewnia jednak dużo bardziej kompleksowe ujęcie problemu, a dopełnienie obowiązków w zakresie notyfikacji i koszty z tym związane to często tylko jeden z licznych problemów, jakie napotyka potencjalny ubezpieczony podczas zdarzenia cybernetycznego.
Firmom będzie również dużo łatwiej zrozumieć zagrożenie dla kontynuacji ich działalności, a także koszty i straty z tego wynikające, niż ryzyko nałożenia na nie kary.
Dlaczego pandemia może długofalowo pomóc?
Na koniec warto optymistycznie spojrzeć na przyszłość ubezpieczeń cyber. Biznes jest pod ciągłym wpływem cyfryzacji w zakresie produkcji, dystrybucji, sprzedaży i marketingu. Pandemia wiele firm zmusiła do pracy zdalnej i wysoce prawdopodobne jest, że część z nich na stałe na nią przejdzie.
Taki kierunek tylko potwierdza i umacnia przekonanie o nieuchronnej informatyzacji biznesu. To z kolei oznacza, że prędzej czy później ubezpieczenia cyber będą na czele ubezpieczeń majątkowych. Biznes ubezpieczamy przecież po to, by chronić jego składniki i zabezpieczyć ciągłość na wypadek szkody.
Kierując się tą zasadą, obserwując obecne trendy i biorąc pod uwagę fakt, iż wartość dóbr niematerialnych już dawno przekroczyła na świecie wartość dóbr materialnych, w przyszłości miejsce dla ubezpieczeń cyber jest tylko na podium. Bardzo możliwe, że na pierwszym miejscu.
Bartłomiej Lewandowski prawnik, underwriter, broker – specjalista w zakresie ubezpieczeń cyber/tech/PI współzałożyciel Great Dane Brokers
Informujemy, że w celu zapewnienia jak najlepszej obsługi nasza strona korzysta z ciasteczek (plików cookies). Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na wykorzystanie przez nas plików cookies. Jednocześnie przypominamy, że w każdej chwili masz możliwość zmiany ustawień plików cookies. OK
Privacy & Cookies Policy
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.