Blog - Strona 1295 z 1487 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 1295

Kwarantanna odstrasza pasażerów linii lotniczych

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Linie i porty lotnicze apelują do grupy zadaniowej ONZ o zarekomendowanie poszczególnym krajom, by akceptowały negatywny wynik testu na Covid-19 wykonanego na 48 godzin przed podróżą jako alternatywy dla kwarantanny, która drastycznie ograniczyła popyt na podróże lotnicze.

Branża lotnicza chce zaleceń dla pasażerów podróżujących z krajów o wysokich wskaźnikach zachorowań. „Test przed odlotem może zmniejszyć ryzyko przenoszenia o 90%, umożliwiając podróże lotnicze między większą liczbą krajów bez wymogu kwarantanny” – stwierdza Międzynarodowa Rada Portów Lotniczych (ACI) i Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego (IATA). Linie lotnicze prognozują 55% spadek przewozów w 2020 r. 85% ankietowanych podróżnych wyrażało obawy w związku z kwarantanną.

Nie jesteśmy za obowiązkowym testowaniem wszystkich bez różnicy – wyjaśnia doradca medyczny IATA, dr David Powell. – Ale jeśli są sytuacje, kiedy jest podwyższone ryzyko w kraju pochodzenia, a konieczności kwarantanny da się uniknąć, z pewnością będziemy się opowiadać za taką koncepcją.

Wymóg testowania zwiększa koszta dla podróżnych, jako że linie lotnicze nie udźwigną ok. 200 dol. kosztu jednostkowego. Według danych Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego branża w 2020 r. utraciła już 314 mld dol. przychodów.

(AC, źródło: Reuters)

Huragan Laura może kosztować ubezpieczycieli nawet 15 mld USD

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Skutki huraganu Laura, który jest jedną z najpotężniejszych burz, jaka kiedykolwiek nawiedziła stan Luizjana, mogą być kosztowne dla ubezpieczycieli – informuje „Puls Biznesu”.

Gazeta wskazuje, że według analityków banku Wells Fargo huragan może kosztować firmy ubezpieczeniowe nawet 15 mld USD. 80% strat spowodowanych przez żywioł przypadnie na Luizjanę. Pozostała część na Teksas. Zdaniem analityków, Laura będzie miała negatywny wpływ na sektor naftowy mieszczący się w nawiedzonych przez nią rejonach. Szacunki bazowały na przypadku huraganu Ike z 2008 r., z którego trasą pokrywa się obecny żywioł.

Więcej:
„Puls Biznesu” z 28 sierpnia, Tadeusz Stasiuk, DI „Laura pustoszy wybrzeże USA”:
https://www.pb.pl/laura-pustoszy-wybrzeze-usa-1000645

(AM, źródło: „Puls Biznesu”)

Gazeta Ubezpieczeniowa nr 35/2020

0

Małgorzata Trybuchowicz, InterRisk: Ubezpieczenie ochrony prawnej. Luksus czy racjonalna konieczność? – str. 2

Paweł Adamczuk, Crawford: Likwidacja typowych i nietypowych szkód w majątku korporacji spowodowanych pogodą – str. 3

Artur Makowiecki: Podsumowanie tygodnia. Sąd Najwyższy rozstrzygnie o VAT w odszkodowaniach – str. 4

Aleksandra Wołowska, Comarch: Robot przedłuży polisę – str. 5

UOKiK: Trwa sprawdzanie prawidłowości działań kancelarii prawnych – str. 6

Deloitte: Zmiany w branży motoryzacyjnej wymuszą większą elastyczność ubezpieczycieli – str. 7

Rzecznik Finansowy: Uszczegółowienie przepisów jest w interesie rolników – str. 9

Lloyd’s Lab: Wylęgarnia innowacji pracuje pełną parą – str. 10

PBUK: Spadła liczba zagranicznych wypadków polskich kierowców – str. 12

ERGO Hestia: Polacy coraz chętniej przesiadają się na rowery – str. 14

Nationale-Nederlanden: Odpowiedź na rosnącą popularność jednośladów – str. 15

Europ Assistance Polska: Kamperem na weekend albo wakacje – str. 15

Wiener: Ochrona na każdym etapie przewozu – str. 16

Warta: Pakiety ochrony dla MŚP dopasowane do branży – str. 16

EIB: Hakerzy polują na menedżerów na wakacjach – str. 17

Sąd Najwyższy: Nieodpłatna opieka na rzecz poszkodowanego ma wartość ekonomiczną – str. 18

Hays: Nowoczesne formy zatrudnienia. Elastyczność, którą doceniają obie strony – str. 19

Saltus Ubezpieczenia: Klienci polubili telemedycynę – str. 20

Sławomir Dąblewski: Czy telemedycyna jest do bani? – str. 21

Adam Kubicki: Od czego zależy sukces wdrażania nowego agenta – str. 22

Prosta metoda szybkiego zdobycia nowych klientów

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Sposobów na zbudowanie rynku klientów jest bardzo wiele. Co jakiś czas spotykam historie, które uczą mnie czegoś nowego w tym zakresie. Ostatnio napotkałem mało znaną historię o kręgarzu, który rozkręcił wielomilionowy biznes, zaczynając od zera. Może ona nauczyć nas wiele o zdobywaniu serc klientów.

Jeff Greenfield dorastał na przedmieściach. Fascynował się iluzją. Kiedy miał lat dziesięć, regularnie występował na przyjęciach i oficjalnych uroczystościach. Już wtedy zarabiał więcej niż jego matka, pielęgniarka. Po ukończeniu college’u kręgarskiego przeprowadził się z Los Angeles do Bostonu, rodzinnego miasta swojej wybranki, którą dopiero co poślubił.

Nie miał doświadczenia w prowadzeniu praktyki lekarskiej. Nie miał klientów ani własnego gabinetu. Jak większość przedsiębiorców, rozpoczął działalność w swoim domu, a jedynymi narzędziami marketingu usług kręgarskich Jeffa Greenfielda były dzwonek do drzwi i telefon.

Młody kręgarz czekał, aż przyjdą klienci, a ten etap zawsze jest najtrudniejszy. W tamtej okolicy kręgarze rozwijali swoje praktyki na dwa sposoby: reklamując się w książce telefonicznej i rozdając długopisy z numerami telefonów. Problem polegał na tym, że praktycznie wszyscy w okolicy reklamowali się dokładnie tak samo.

Najprostsza droga jest zwykle tą, którą wybiera większość. A to, co robi większość, pozostaje niewidoczne w tłumie. Zaś to, co niewidoczne w tłumie, nie przyciąga uwagi. A jeśli nie potrafisz przyciągnąć uwagi, nie rozwiniesz firmy.

Greenfield, mający doświadczenie w zawodzie iluzjonisty, wiedział, że jeśli przyciągnie uwagę, będzie w stanie zapewnić klientom doświadczenie wykraczające poza ich oczekiwania, doświadczenie wręcz magiczne, z rodzaju tych, które porywają widownię mistrzostwem mistyfikacji.

Wszyscy konkurujący ze sobą kręgarze odprawiali z kwitkiem klientów nieposiadających ubezpieczenia zdrowotnego, ludzi skłonnych płacić za procedury medyczne znacznie mniej niż ubezpieczona część społeczeństwa. Tymczasem Greenfield przyjął inną filozofię: najpierw świadczył usługę, a dopiero potem rozmawiał o zapłacie. Nigdy nie odmówił nikomu, kto potrzebował leczenia. Od niektórych pacjentów nie dostawał nic, a inni płacili mu tylko tyle, na ile mogli sobie pozwolić.

Greenfield nie żądał niczego poza obietnicą, że pacjent będzie rekomendować jego usługi innym. Była to praktyka wykraczająca poza wszelkie znane standardy. Powszechnym działaniem było powtarzanie zabiegów co tydzień. Jednak Greenfield dostosowywał plany wizyt do pacjentów, żeby móc ich leczyć możliwie najszybciej – oczywiście dokładnie tego samego chce każdy pacjent.

Doktor nie widział nic dziwnego w tym, że ci sami pacjenci odwiedzali go sześć razy w tygodniu przez trzy miesiące. To była konsekwentna, intensywna opieka medyczna, wyzwalająca od traumy po wypadku albo trwającego wiele lat chronicznego bólu.

Co stało się potem? Dokładnie to, czego doktor Greenfield się spodziewał: pacjenci szybko zdrowieli. Terapia była zdumiewająco skuteczna i szybka, jego podopieczni nie spodziewali się takiego efektu. Dla nich zakrawało to prawie na cud – po raz pierwszy od lat mogli chodzić bez bólu przy stawianiu każdego kroku. Mieli tylko zaakceptować dwa warunki.

Pierwszy brzmiał: trzymać się planu wizyt. Drugi był taki, że pacjent miał opowiedzieć o doktorze Greenfieldzie i korzyściach z terapii każdemu przyjacielowi, krewnemu i współpracownikowi.

Doktor Greenfield dawał pacjentom narzędzia ułatwiające spełnienie tej obietnicy. Co tydzień wręczał każdemu z nich cztery bardzo niekonwencjonalne wizytówki. Na jednej stronie widniał napis: „Ta wizytówka uprawnia cię do bezpłatnego badania w gabinecie kręgarskim Greenfielda”, a na odwrocie była inspirująca złota myśl.

Szum działa najlepiej wtedy, kiedy klienci robią marketing za ciebie. 70% tych, którzy zostali jego pacjentami, przyciągało do gabinetu rodziny, przyjaciół, sąsiadów i współpracowników. Greenfield zdobywał w ten sposób 93 nowych klientów tygodniowo.

Wniosek z tej historii jest taki: dobra praca to za mało, klienta trzeba prosić aktywnie i planowo, żeby polecał nasze usługi innym. Niestety wielu agentów, multiagentów doradców itp. nie ma systemu regularnej prośby o polecanie. Albo nie mają świadomości siły oddziaływania tej prośby, albo się wstydzą, albo uważają, że im to nie przystoi. „Jak klient będzie zadowolony, będzie mnie polecał”. Niestety rzeczywistość pokazuje, że niekoniecznie tak się stanie.

Często słyszę opowieści o klientach, którzy poproszeni o polecanie mówili: „myślałem, że nie jest to dla pana/pani ważne, bo nie ma pan/pani czasu na nowe osoby”. Wszystkim sprzedającym polecam przemyśleć swoje dzisiejsze strategie kontaktu. Być może jeden dodany element spowoduje napływ nowych klientów.

Adam Kubicki
adam.kubicki@indus.com.pl

Jak zaczynaliśmy ubezpieczać dzieci i młodzież

0
Stanisław Kuta

Dziś ubezpieczenie dzieci i młodzieży jest tematem bardzo aktualnym, większość ubezpieczycieli o nie zabiega, ogłasza konkursy, przyznaje bonusy, rozdaje gadżety. Kiedyś tak nie było.

Temat ubezpieczeń dzieci i młodzieży Alwis & Secura podjął już kilka lat temu, kiedy prawie nikt o tym na poważnie nie myślał.

Istniały ubezpieczenia szkolne, traktowane prawie jak obowiązkowe. Rynek zdominowało kilku ubezpieczycieli, podobnie jak w każdym rejonie kraju kilku pośredników. Te ubezpieczenia to niskie sumy ubezpieczenia, wąskie zakresy ochrony, a co za tym idzie – małe odszkodowania.

Wielu rodziców nie było zadowolonych, poszukiwało innego rozwiązania, ale na rynku prawie nic takiego nie było, poza normalnym lub lekko zmodyfikowanym ubezpieczeniem od następstw nieszczęśliwych wypadków (NNW). Brakowało specjalnych, indywidualnych ubezpieczeń dla dzieci i młodzieży.

Kilka ładnych lat temu wyszliśmy w Alwis & Secura z założenia, że po pierwsze – jest na takie ubezpieczenia zapotrzebowanie i ono będzie wzrastać, a po drugie – warto rozpocząć od takich właśnie ubezpieczeń i pozyskiwać nowych klientów. Rodzice posiadający dobre ubezpieczenie swoich dzieci są bardziej związani z agentem/OFWCA, łatwiej z nimi rozmawiać o innych ubezpieczeniach. Traktowaliśmy to jako ważny element wsparcia sprzedaży dla naszych OFWCA.

Opracowaliśmy wstępne założenia takiego ubezpieczenia i rozwiązania organizacyjne na wzór dzisiejszej grupy otwartej w ubezpieczeniach życiowych.

Podjęliśmy rozmowy z ubezpieczycielami na temat wdrożenia, ale okazało się to nie takie proste. Więksi ubezpieczyciele nie byli zainteresowani naszym projektem. Jeden z dyrektorów Departamentu powiedział do mnie: „Po co? Czy przyniesie nam to 150 tys. składki? Obiecujesz?”. Niektórzy mniejsi też nie byli zainteresowani – takie przedsięwzięcie trzeba opracować, powyliczać, wprowadzić nowe rozwiązania itd., itp.

Temat podjęła Signal Iduna Polska. Podeszła do naszego projektu bardzo poważnie i profesjonalnie. W ciągu jednego miesiąca wszystko było już uzgodnione i gotowe do wdrożenia. Powstało ubezpieczenie, jakiego oczekiwaliśmy:

  •  Posiadające 12 zróżnicowanych sum ubezpieczenia, dwa warianty zakresowe (podstawowy z 12 ryzykami i rozszerzony z 19 ryzykami), w dobrej cenie, ze zniżkami na kolejne ubezpieczane dzieci, później także na posiadanie karty dużej rodziny.
  •  Ochroną objęto wiele nieubezpieczanych dotąd ryzyk, np. pogryzienia i pokąszenia, oparzenia i odmrożenia, wstrząśnienia mózgu, zatruć gazami i środkami chemicznymi, ataku padaczki, porażeń prądem i piorunem, rehabilitacji po NW, pobyt w szpitalu, poważne zachorowania i kilka innych.
  • Łatwa była jego dystrybucja, poprzez dopisanie ubezpieczonych do grupy otwartej i poświadczenie ubezpieczenia wydaniem certyfikatu indywidualnie na każde dziecko. Wszystko to, już w systemie elektronicznym, bez zbędnej papierologii, z uproszczonymi rozliczeniami i gromadzeniem kopii certyfikatów i wniosków u agenta, czyli w Alwis & Secura.

To ubezpieczenie przyjęło się i spełniło nasze oczekiwania zarówno pod względem liczby ubezpieczonych, wielkości przypisu składki, szkodowości, jak i pozyskania nowych klientów, co głównie zależało już od samych OFWCA.

Po kilku modyfikacjach w kolejnych latach projekt prowadzimy dalej. Dziś podobnych ubezpieczeń jest już wiele, a każde nowe rozwiązanie w krótkim czasie jest podejmowane i wdrażane przez innych.

To, co kiedyś było niemożliwe (objęcie dzieci z przedszkoli, rozszerzenie wieku ubezpieczonych do 24 lat, włączenie nowych ryzyk), dziś już działa. Do tego nowe technologie umożliwiają zawieranie tych ubezpieczeń w systemie online na portalu ubezpieczyciela, ale bez pominięcia OFWCA.

Co należałoby jeszcze zmienić? Uważam, że całe myślenie o tym ubezpieczeniu, o jego filozofii. Dziś nadal najważniejsza jest w nim śmierć dziecka i na drugim miejscu wypłata za kalectwo. Powinniśmy to odwrócić.

Najważniejsza powinna być ochrona zdrowia dzieci i młodzieży na stałe – w czasie nauki, praktyk, stażów, wyjazdów, uprawiania sportów i rekreacji na całym świecie. Nie chodzi o ubezpieczenie stricte zdrowotne, ale o wprowadzenie takich ryzyk, które będą bardzo dobrze chronić i zabezpieczać oraz pomagać finansowo w każdej trudnej sytuacji związanej ze zdrowiem i życiem.

Mam też małą osobistą satysfakcję, ponieważ wspomniany dyrektor, który wcześniej nie chciał słyszeć o tym ubezpieczeniu, po dwóch latach zwrócił się z propozycją wdrożenia podobnego produktu i był bardzo zaskoczony, że my już w takiej formie ubezpieczamy kilka tysięcy dzieci.

dr Stanisław Kuta
doradca zarządu
Alwis @ Secura sp. z o.o.

Szybki zakup polis przez internet coraz bardziej popularny

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Wystarczy już tylko 21 kliknięć, aby zakupić przez internet ubezpieczenie turystyczne i 28, aby ubezpieczyć samochód. Według klientów szybkość zakupu ubezpieczenia jest jednym z kluczowych czynników wyboru dostawcy ochrony – takie wnioski płyną z raportu „W ile kliknięć” przygotowanego przez należące do grupy Grant Thornton studio projektowo-badawcze EDISONDA.

– Coraz więcej ubezpieczycieli oferuje możliwość doboru produktów i zakupu ubezpieczeń online, zgodnie z potrzebami użytkowników, którzy chętnie korzystają z takich rozwiązań. Dystans społeczny powoli przyzwyczaja nas do wykorzystywania technologii w znacznie szerszym zakresie. Załatwianie spraw, również związanych z ubezpieczeniami, staje się naturalną alternatywą dla kontaktu telefonicznego czy bezpośredniego. Postanowiliśmy sprawdzić, jak taki zakup wygląda z perspektywy użytkownika – mówi Piotr Modrzewski, Business Design Consultant EDISONDA. – Podczas testów użyteczności produktów ubezpieczeniowych wielu klientów jako przeważający czynnik wpływający na ich zadowolenie wskazuje szybkość zakupu usługi. Skoro dla klientów jest to tak istotny czynnik, przeanalizowaliśmy, jak szybko możemy kupić podstawowe produkty ubezpieczeniowe u największych firm na rynku – dodaje.

Autorzy badania przyjęli bardzo uproszczoną metodę oceny przejścia użytkownika przez ścieżkę zakupu ubezpieczenia do etapu płatności (tj. przekierowania do bramki płatniczej) – jest to – liczba kliknięć prowadzących do celu. Dodatkowo miara została podzielona na dwa wskaźniki: szybkość poznania oferty oraz szybkość finalizacji zakupu. Testem objęto trzy rodzaje ubezpieczeń (turystyczne, komunikacyjne i nieruchomości) oraz dziesięć zakładów ubezpieczeń działających w Polsce (Nationale-Nederlanden TU, Compensa TU, Warta, Aviva TUO, Link4, UNIQA, Generali, PZU SA, Allianz, Ergo Hestia). 

Z analizy wynika, że najkrótszą ścieżkę do zawarcia ubezpieczenia turystycznego online (21 kliknięć) oferują Nationale-Nederlanden i Compensa. Ten pierwszy – razem z Avivą – najszybciej prezentuje klientom swoją ofertę (4 kliknięcia). Autorzy badania zwracają uwagę na trzecią w tym zestawieniu Wartę, która przyjmuje nieco inny model ścieżki zakupowej – przedłuża czas pokazania oferty, ale skraca etap wypełniania danych niezbędnych do zawarcia ubezpieczenia.

Z kolei proces związany z zakupem ubezpieczenia nieruchomości online jest bardziej skomplikowany niż w przypadku polisy turystycznej. Tylko sześć spośród badanych towarzystw oferują taką możliwość. Najszybszy zakup oferuje UNIQA (21 kliknięć). Relatywnie najdłuższa ścieżka jest w Generali (39 kliknięć). Inną opcję proponuje Warta – po przejściu kilkunastu pytań ankiety kupujący ma jedynie możliwość wyboru kontaktu do agenta.

UNIQA jest również liderem pod względem szybkości zakupu ubezpieczenia OC/AC. EDISONDA wskazuje, że w przypadku tego zakładu formularz zakupu jest tak skonstruowany, żeby jak najszybciej pokazać klientowi ofertę, a dopiero później pozyskiwać dane niezbędne do sporządzenia umowy. Większość pozostałych towarzystw oczekuje od klientów jak najwięcej danych personalnych już na wczesnych etapach.

Z badania wynika ponadto, że pięć towarzystw oferuje pełny zakres produktów. Wśród nich, uwzględniając sumę liczby kliknięć dla wspomnianych rodzajów ubezpieczeń, wyróżnia się UNIQA, której oferta w zestawieniu dotyczącym ubezpieczeń nieruchomości i komunikacyjnych dostępna jest najszybciej, a także Aviva będąca w czołówce wszystkich 3 kategorii oraz Link4 oferujące najszerszy zakres kalkulatorów oferty. Wśród firm o wysokiej dostępności online znalazł się również PZU SA. Generali z kolei cechuje się najbardziej spójnym zakresem formularzy (podobna liczba kliknięć i logika wypełniania kolejnych danych w każdej kategorii). Firmy oferują specjalne narzędzie (sklep online) umożliwiające zakup różnych produktów ubezpieczeniowych w jednym miejscu.

Zdaniem autorów analizy oferowanie rozwiązania służące do zakupu ubezpieczeń online są coraz bardziej przyjazne. W tym kanale najszybciej można kupić ubezpieczenie turystyczne. Oferta zakładów w tym obszarze jest też najszersza (9 z 10 badanych towarzystw oferuje możliwość internetowego zakupu polisy podróżnej). Relatywnie łatwo i szybko można też kupić ubezpieczenie komunikacyjne. W tym przypadku najszybszą ścieżkę zakupu oferują UNIQA, Allianz i Aviva. EDISONDA wskazuje, że z drugiej jednak strony najwięksi, tak jak PZU SA czy Link4, posiadają najbardziej rozbudowaną ofertę sklepu online, oferując niemal pełny zakres różnych produktów ochronnych.

AM, news@gu.home.pl

(źródło: EDISONDA)

Allianz ułatwia zgłaszanie roszczeń życiowych

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Ubezpieczyciel sukcesywnie wprowadza zaawansowane technologicznie produkty i rozwiązania, które pomagają klientom. Firma wdraża teraz zmiany w obsłudze klientów posiadających indywidualne lub grupowe ubezpieczenia na życie. Dzięki zmianie formularza i uproszczeniu procesów klient zgłosi zdarzenie  w kilka minut, z dowolnego miejsca, bez podawania numerów polis i zbędnych formalności.

Ułatwienia wprowadzone przez Allianz dotyczą już każdego kontaktu pomiędzy ubezpieczycielem a klientem – zarówno podczas zakupu  (np. proste pakiety produktów Mój Dom i Mój Samochód), jak i w trakcie obsługi trwającej umowy ubezpieczenia (np. Foto-Asystent ułatwiający zrobienie odpowiedniej dokumentacji). Uproszczenie procesu zgłaszania roszczeń dla polis życiowych stanowi kolejny krok w stronę ułatwienia klientom dostępu do usług Allianz.

– Nasze działania skoncentrowane są wokół oczekiwań klientów. Chcemy, aby obsługa była nie tylko szybka, ale przede wszystkim, aby klienci mogli zdalnie załatwiać sprawy związane z posiadanym ubezpieczeniem. Dlatego zmieniliśmy nasz formularz do zgłaszania roszczeń życiowych. Dzięki wprowadzonym zmianom formularz jest intuicyjny, a jego wypełnienie nie zajmuje wiele czasu – mówi Sylwia Filipiak-Pastusiak, dyrektor zarządzający ds. Obsługi Klienta, Allianz Polska

Dzięki zmodyfikowanemu i uproszczonemu formularzowi, klienci mogą zgłosić roszczenie w 6 prostych krokach.

– Dzięki temu przyjmujemy zgłoszenia klientów bez konieczności wpisywania np. numeru polisy – co, jak wiemy z doświadczenia, często przysparza dużo kłopotów np. w sytuacji, w której nie wiemy, gdzie mamy polisę. Co ważne, jeśli zdarzenie jest objęte ochroną w ramach kilku polis ubezpieczenia na życie w Allianz, to do obsługi roszczeń z tych ubezpieczeń wystarczy jedno zgłoszenie – dodaje Sylwia Filipiak-Pastusiak.

W dalszym ciągu klienci mogą także zgłosić zdarzenie telefonicznie, dzwoniąc na infolinię ubezpieczyciela.

(AM, źródło: Allianz)

EDU Plus. Nowoczesne ubezpieczenie – czyli jakie?

0
Katarzyna Rudzka

Żyjemy w czasach, kiedy wszystko szybko się zmienia. Mamy do dyspozycji technologię, która wspiera nasze codzienne życie. Ubezpieczyciele powinni być kreatywni, podążać za nowinkami technologicznymi, dzięki którym klienci będą mogli w prosty sposób zawrzeć ubezpieczenie, a w razie konieczności skorzystania z niego szybko i prosto zgłosić zdarzenie objęte ochroną.

Właśnie z taką myślą tworzyliśmy ubezpieczenie EDU Plus przeznaczone dla najmłodszych i starszych dzieci, studentów, osób uczących się i personelu różnego rodzaju placówek oświatowych.

Dajemy możliwość wyboru. Każdy z zainteresowanych może dowolnie wybierać zakres ubezpieczenia spośród pięciu opcji głównych oraz 27 opcji dodatkowych. Modułowa konstrukcja produktu, wspierana nowoczesną technologią, pozwala na kreowanie ochrony dopasowanej do wymagających klientów.

Już od dawna kładziemy nacisk na wykorzystywanie innowacyjnych rozwiązań. Dlatego od kilku lat oferujemy Telemedycynę, czyli konsultację lekarską online lub przez telefon. W obecnej sytuacji, podczas pandemii, taka forma leczenia okazuje się niezwykle istotna.

W tym roku wprowadziliśmy e-Rehabilitację. W zaciszu domowym można wykonywać ćwiczenia z wykorzystaniem technologii. Proces rehabilitacji nadzoruje doświadczony rehabilitant.

To oczywiście nie wszystkie nowości, które są dostępne. Zachęcamy, aby poznać pełną ofertę.

Jesteśmy świadomi, jak ważna jest dostępność ubezpieczenia i łatwość jego nabycia. W InterRisk wystarczy kilka prostych kroków, bez konieczności wychodzenia z domu. Zarówno rodzice, pracownicy placówek oświatowych, jak i nasi pośrednicy przeprowadzą cały proces zdalnie z wykorzystaniem internetu. Żeby go ułatwić, wykorzystujemy nasz portal sprzedażowy (iPortal), komunikację e-mailową, kod QR, ogólnodostępne komunikatory czy płatność za pomocą platformy PayU.

Stosujemy dynamiczne materiały marketingowe, które przekierowują do procesu zakupowego. Inną, również prostą drogą jest zeskanowanie telefonem kodu QR, co przekierowuje do procesu zakupu. Brak konieczności bezpośredniego spotkania się jest teraz jeszcze bardziej doceniany, nie tylko ze względu na oszczędność czasu, ale także z powodu poczucia bezpieczeństwa i komfortu.

Jako organizacja, która wywodzi się ze środowiska oświatowego, kładziemy nacisk, aby je wspierać nie tylko w zakresie ochrony ubezpieczeniowej. Podejmujemy działania także poza tym obszarem.

Razem z Librusem jesteśmy w trakcie realizacji projektu #WspieramyZdalneNauczanie. Wspieramy szkolenia nauczycieli, które pozwolą im zdobyć lub udoskonalić umiejętność przekazywania wiedzy na odległość. Projekt odbywa się we współpracy z doświadczonymi technologicznie partnerami – Google oraz Cisco.

Przedsięwzięcie od samego początku cieszyło się ogromnym zainteresowaniem, co pokazuje, jak jest ono bardzo potrzebne. Do 1 lipca przeszkolonych zostało ponad 22 tysiące osób.

Nie bez powodu co roku obdarza nas zaufaniem ok. 2 mln uczniów i studentów. Ponadto, EDU Plus już drugi rok z rzędu został nagrodzony tytułem Rodzinnej Marki Roku. Produkt ten jest innowacyjny, a jego zakres wykracza poza typowe ubezpieczenie NNW. Wykorzystujemy nasze doświadczenie, aby osiągnąć najważniejszy cel – zapewnić ochronę tego, co klienci w życiu cenią najbardziej.

Katarzyna Rudzka
dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Osobowych i Zdrowotnych w InterRisk

Niedoinformowany agent i cwana pani Zosia

0
Sławomir Dąblewski

Jest takie miejsce w pewnej grupie ubezpieczeniowej, określane przez jej pracowników i współpracowników „ladą”. To miejsce pod pewnymi względami przypomina salę obsługową potentata w zakresie ubezpieczeń społecznych – ZUS. Zwykle jest tam tłoczno.

Tłoczą się wierni klienci niemający przekonania do opłacania składek w formie elektronicznej… albo niemający możliwości technicznych (dostęp do internetu, komputera), albo poszukujący kontaktu z innymi ludźmi w kolejce do kasy, albo po prostu od lat przyzwyczajeni do opłacania wszystkich swoich zobowiązań w kasie firmy, jeśli stanowisko kasowe dla klientów z jakichś powodów zostało utrzymane.

Na sali obsługowej

To miejsce, w którym można załatwić wiele spraw związanych z ubezpieczeniem: kupić nowe, zmodyfikować, jeśli to możliwe, zasięgnąć informacji, zgłosić roszczenie, wypowiedzieć umowę, opłacić bieżącą składkę. Do tej pory kojarzyłem je z uprzejmymi paniami, które sprawnie i kompetentnie załatwiały bieżące sprawy klientów.

Jakiegoż zatem zdziwienia doznałem, odwiedzając jedną z takich placówek w celu złożenia w imieniu klienta oświadczenia o wypowiedzeniu umowy ubezpieczenia, gdy nie zastałem owych pań, ale jedynie agenta ubezpieczeniowego oprzyrządowanego w garnitur, obsługującego klienta, któremu w ostatnim dniu przypomniało się, że powinien przedłużyć komunikacyjne OC na kolejny okres.

Przede mną w kolejce oczekiwała zniecierpliwiona pani, wciąż powtarzająca, że już tak dłużej nie może, bo w samochodzie zostawiła dziecko, a ten pan, który ma ją obsłużyć, wciąż nie przychodzi. Byłem trzeci w kolejce. Gdy agent uporał się z ubezpieczeniem komunikacyjnym, okazało się, że nie może wydrukować klientowi nowej umowy ubezpieczenia i dowodów wpłaty, bo nie ma dostępu do drukarki. Trzeba było czekać na kierownika, a kierownik z innym agentem deliberowali nad czymś od kilkunastu minut za szklanym przepierzeniem, nie przejmując się interesantami.

Podszedłem do wolnego chwilowo agenta, przedstawiłem sprawę, okazałem pismo w oryginale z firmowymi pieczęciami i w kopii, prosząc go o potwierdzenie pieczątką, podpisem oraz datą wpływu pisma i przesłanie do centrali w przewidzianej formie albo przekazanie kompetentnej osobie do dalszego załatwienia.

Nie chodziło zatem o „załatwienie sprawy”, lecz o przyjęcie oświadczenia klienta, skierowanego do towarzystwa. Agent popatrzył na pismo, popatrzył na mnie i wygłosił swoje stanowisko w sprawie: nie przyjmę, bo to nie moja działka, za chwilę będzie kierownik, on to załatwi. Tłumaczę grzecznie, że on niczego nie musi załatwiać, ma tylko przyjąć pismo i potwierdzić ów fakt na jego kopii. Na nic!

Pani „z dzieckiem w samochodzie” kipi, bo kierownik wciąż nie nadchodzi. Ja też powoli zaczynam tracić cierpliwość. Dochodzą kolejne osoby. Koronawirus się zagęszcza, a czas nieubłaganie leci.

Wracam zatem do agenta i ponawiam swoją prośbę. Obstaje przy swoim. Na ścianie dostrzegam telefon firmowy umożliwiający bezpośrednią łączność z towarzystwem. Łączę się z niewłaściwą osobą, ta na moją prośbę przełącza mnie do osoby, która powinna mieć wiedzę w zakresie interesującego mnie zagadnienia: czy agent ubezpieczeniowy urzędujący w placówce towarzystwa, w dodatku na sali obsługowej, ma obowiązek przyjąć pismo skierowane do towarzystwa i potwierdzić przyjęcie na kopii? Odpowiedź jest nieprecyzyjna, bo być może agent jest z innej działki, nie ma takiego upoważnienia itp. Ale mój interlokutor prosi, abym przekazał słuchawkę agentowi. Rozmowa trwa kilka minut, po jej zakończeniu agent wydaje się zmieszany, sprawa wciąż niezałatwiona…

W tym czasie na sali obsługowej pojawia się inny osobnik w garniturze, który wypełznął był zza szklanego przepierzenia. Przekazuję zatem jemu pismo, z prośbą jak wyżej. Czyta, patrzy – to na mnie, to na pismo i powtarza tekst poprzednika. Twierdzi, że nie wie, o co chodzi, i każe czekać na kierownika. Nadciąga kierownik, też biznesowo ubrany, bo jakże nie. Pani, która wcześniej kipiała, teraz syczy i komentuje.

Kierownik najpierw zajmuje się klientem komunikacyjnym, następnie syczącą petentką. Trwa to kolejnych 10 minut. Mnie szlag chce trafić. W końcu przedstawiam pismo i jego kopię jego mości kierownikowi. Patrzy, czyta i wygłasza swój osąd: nie wie, o co tu chodzi, on tego nie może załatwić!

Nie wytrzymuję i zirytowany zwracam uwagę kierownikowi, iż w tym przypadku nie podejmuje żadnej decyzji, wszak jej podjąć nie może. Ma jedynie potwierdzić pieczęcią, datą i podpisem wpływ pisma skierowanego do towarzystwa. Po mowie ciała wnioskowałem, że nie był przekonany co do słuszności czynności, które za chwilę podjął. Uczynił, co należało uczynić na wstępie, i oświadczył, że on to pismo prześle do centrali. Bingo! Jaki przebłysk kompetencji!

Podstawa prawna

Wierzę, że nie jestem w błędzie, przywołując dla opisanej sytuacji przepis art. 30 ustawy z 11 września 2015 r. o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej, następującej treści:

Składanie zawiadomień i oświadczeń agentowi ubezpieczeniowemu lub agentowi oferującemu ubezpieczenia uzupełniające:

1. Zawiadomienia i oświadczenia składane w związku z zawartą umową ubezpieczenia lub umową gwarancji ubezpieczeniowej agentowi ubezpieczeniowemu lub agentowi oferującemu ubezpieczenia uzupełniające w rozumieniu ustawy o dystrybucji ubezpieczeń uznaje się za złożone zakładowi ubezpieczeń, w imieniu lub na rzecz którego agent działa, o ile zostały złożone na piśmie lub na innym trwałym nośniku.

2. Zakład ubezpieczeń nie może wyłączyć ani ograniczyć upoważnienia agenta ubezpieczeniowego i agenta oferującego ubezpieczenia uzupełniające do odbierania zawiadomień i oświadczeń, o których mowa w ust. 1.

Zainteresowanych pogłębieniem wiedzy w tym zakresie odsyłam do opracowania Jakuba Nawracały „Odbieranie oświadczeń i zawiadomień związanych z umową ubezpieczenia przez agentów ubezpieczeniowych – art. 16 a ustawy o działalności ubezpieczeniowej” opublikowanego na łamach „Prawa asekuracyjnego” 2/2012 (71).

Jak można zauważyć, rozważania dotyczą poprzedniego stanu prawnego, nie zmieniła się jednak sama istota zagadnienia.

Ubezpieczenie grupowe w zakładzie pracy

Kolejna sprawa, która mnie ostatnio poruszyła, dotyczy tzw. pani Zosi, czyli osoby administrującej ubezpieczeniem grupowym w zakładzie pracy. To twór znany od lat, nie do ruszenia, będący zmorą pośredników ubezpieczeniowych zmuszonych do dzielenia się z nią prowizją.

Miałem otóż kontakt do takiej osoby, która poszukuje szerszej oferty ubezpieczenia. Ustaliliśmy niezbędne parametry do sporządzenia oferty i liczbę zatrudnionych na 22. W trakcie negocjowania warunków okazało się, że w grupie tej należy również uwzględnić 6–8 osób, które są co prawda byłymi pracownikami, wszak pobierają emeryturę i nie są formalnie związane z pracodawcą żadną umową akceptowalną przez ubezpieczyciela, ale co miesiąc przynoszą składki w gotówce, więc „dla ich dobra i zgodnie z ich oczekiwaniami” wciąż mają status ubezpieczonego na warunkach przewidzianych dla całej grupy.

Wyjaśniłem uprzejmie i jak najdelikatniej, by nie spowodować turbulencji u pani Zosi, iż ubezpieczonemu po zakończeniu stosunku łączącego go z ubezpieczającym przysługuje indywidualna kontynuacja ubezpieczenia, jeśli warunki ogólne ubezpieczenia danego towarzystwa takie rozwiązanie przewidują. Obecny stan bez wątpienia wymaga pilnego uporządkowania – tak w interesie ubezpieczyciela, jak i ubezpieczonych.

Nie mam pewności, że tak się stanie. Prowizja pani Zosi liczona jest od wartości składek przelewanych na konto ubezpieczyciela…                                                  

Sławomir Dąblewski
dablewski@gmail.com

Sąd może przyznać zadośćuczynienie tylko wtedy, gdy poszkodowany o nie wystąpi

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Sąd Najwyższy orzekł, że nie można zasądzić zadośćuczynienia w sytuacji, gdy strona pozywająca nie domagała się go w pozwie ‒ informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.

Werdykt SN zapadł w sprawie, w której ciężarna kobieta straciła dziecko wskutek nienależytego nadzorowania porodu. Poszkodowana wraz z mężem wystąpiła do ubezpieczyciela placówki medycznej o 80 tys. zł odszkodowania na osobę oraz zwrot kosztów pogrzebu. W I instancji sąd uznał racje małżonków, ale także uznał żądaną kwotę odszkodowania za nienależną. Z kolei sąd apelacyjny ustalił jej wysokość na 15 tys. zł dla każdej z osób. „DGP” wskazuje, że o zmniejszeniu wysokości odszkodowania decydowało to, iż małżonkowie domagali się go na podstawie art. 446 § 3 kodeksu cywilnego. Przepis ten warunkuje przyznanie odszkodowania znaczącym pogorszeniem sytuacji życiowej, tj. dotyczy naprawienia szkody majątkowej. W przypadku szkody niemajątkowej zasadne jest z kolei zadośćuczynienie, na co zwrócił uwagę Sąd Najwyższy, rozpatrując skargę kasacyjną powodów (wyrok z 25 czerwca 2020 r., sygn. akt II CSK 535/18).

SN wskazał, że sytuacja majątkowa rodziców po śmierci dziecka nie uległa pogorszeniu. Wskazał też, że sądy nie mogły rozważyć uwzględnienia powództwa na innej podstawie prawnej niż wskazana pierwotnie w pozwie, co zarzucano w skardze kasacyjnej. Sąd wskazał, że choć rodzicom mogło należeć się zadośćuczynienie, to sędziowie są bezwzględnie związani tym, co zostało zawarte w pozwie. A rodzice domagali się tylko odszkodowania na podstawie w/w przepisu, nie rozszerzając swojego żądania w toku postępowania.

Więcej:
„Dziennik Gazeta Prawna” z 27 sierpnia, Inga Stawicka „Roszczenia trzeba wyartykułować”:
https://edgp.gazetaprawna.pl/e-wydanie/…

(AM, źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”)

18,340FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie