Blog - Strona 747 z 1424 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 747

Podążaj tropem Sherlocka

0
Paweł Skotnicki

Procedura bezpieczeństwa w samolocie mówi o tym, co zrobić, aby przeżyć. W przypadku katastrofy lotniczej szanse wydają się niewielkie, ale chodzi o zwiększenie swoich perspektyw z żadnych na jakiekolwiek. Zmaksymalizowanie prawdopodobieństwa powodzenia mimo tragicznych okoliczności.

Właśnie dlatego przed każdym lotem widzimy instruktaż mówiący, co robić, gdy będzie awaria. Znamy to na pamięć. Stewardessa pokazuje, gdzie są wyjścia ewakuacyjne, kamizelki oraz skąd wypadają maski tlenowe. Komunikat mówi też o kolejności zakładania tychże. „Jeśli ciśnienie w kabinie gwałtownie spadnie, maski tlenowe wypadną automatycznie. Pasażerowie podróżujący z dziećmi zakładają maskę najpierw sobie, a następnie dziecku”.

Choć wydaje się to dość egoistyczne oraz wbrew naturalnemu odruchowi i instynktowi rodzicielskiemu, ta sekwencja ma swoje uzasadnienie. Te kilka chwil zwłoki może spowodować niedotlenienie dorosłego i może go również bardzo osłabić. Przestanie rozpoznawać twarze i kształty. Będzie zdezorientowany, a być może nawet zemdleje. Z pewnością w tym stanie nie zadba ani o siebie, ani o swoje dzieci. Za to postępując zgodnie z instrukcją, w pełni sprawny opiekun zajmie się swoim potomstwem.

Procedury lotnicze, jak żadne inne, są egzekwowane z ogromną starannością. Zawsze gdy dochodzi do katastrofy, badane są jej przyczyny, a na papier przelewane są wnioski. Następnie tworzy się nową instrukcję mającą uniemożliwić wystąpienie w przyszłości podobnego zdarzenia. Niczym przeciwciała w organizmie – chronią przed tym, co już znane. Pewnie właśnie dlatego podróżowanie samolotem jest najbezpieczniejsze ze wszystkich form transportu zbiorowego.

Odwrotnie niż w samolocie

Temat bezpieczeństwa to nasza ubezpieczeniowa codzienność. Przecież gdyby nie ono, to co mielibyśmy jako branża zapewniać. Państwo za obowiązkowe składki robi swoje, a my, tam gdzie publiczne usługi nie dają rady, robimy polisy. ZUS i NFZ do „baku spokoju ducha” zalewają klasyczną 95, na poziom rezerwy, a my uzupełniamy go paliwem wysokooktanowym na możliwie wysoki poziom. Zawsze ideałem jest „po korek”. Spokój, na jak najdłużej.

Gdy przychodzi do ubezpieczania się, to Polak robi jednak „odwrotnie niż w samolocie”. Czyli ubezpiecza dziecko, a siebie nie. Nie myśli analogicznie do procedury znanej z lotnictwa, natomiast idzie za:

  • pędem, bo wszyscy tak robią;
  • przemyśleniem, że dzieci są najważniejsze, więc je ubezpiecza;
  • intuicją, że nic mu się nie stanie, a nie wybaczyłby sobie, gdyby coś się stało dziecku.

Oczywiście wyłączając emocje, możemy sobie ten temat rozłożyć na logiczne czynniki pierwsze. To, czy rodzic dziecko ubezpieczy, czy go nie ubezpieczy, nie ma żadnego wpływu na to, czy coś mu się stanie, czy nie. Ma wpływ jedynie na to, czy gdy się stanie, to otrzyma pieniądze jako odszkodowanie lub pokrycie kosztów, czy zostanie bez wsparcia. Tylko tyle i aż tyle.

Nie istnieje jednak żadna sztywna procedura mówiąca o tym, jak się ubezpieczyć ani w jakiej kolejności. Co więcej – nawet gdyby istniała, kto pilnowałby jej przestrzegania? W świecie wolnej woli nie da się zmusić drugiego człowieka do zrobienia czegoś wbrew sobie, jeżeli sam tego nie chce. Polską zaś cechą jest wręcz przekora! Przychodzi człowiek do agenta i mówi: „proszę ubezpieczyć mi dziecko”, po czym płaci kilkadziesiąt złotych za cały rok i ma temat z głowy.

Czyja polisa jest ważniejsza?

Dzieci w Polsce są grupą społeczną, która jest ubezpieczona w największym procencie. Nie ma drugiej takiej grupy, która by choć zbliżała się do tego wyniku. „Szkolne” NNW ma wręcz cechy ubezpieczenia powszechnego. Można to porównać jedynie do obowiązkowego OC samochodowego, choć te pierwsze są dobrowolne. Mówiąc po ubezpieczeniowemu: „rynek w tym zakresie jest spenetrowany w niemal pełnym stopniu”. Jednocześnie polisy u dorosłych to nadal nabytek 10–20% populacji.

Paradoks? Zdziwienie? Jest też naukowe wyjaśnienie! Otóż zostało przeprowadzone badanie wśród osób na całym świecie, w którym zadano pytanie: „czego najbardziej się obawiasz?”. Takie samo badanie zostało przeprowadzone w naszym kraju i wyniki pokrywają się z tymi międzynarodowymi. Mówią one, że po ludzku najbardziej niepokoimy się nie o siebie, ale o innych. Obawiamy się tego, co nieprzewidywalne. Boimy się, że ktoś bliski nam zachoruje.

Ludzie swoje, a życie toczy się własnym torem. Jest wolność i można robić tak, jak się chce. Uważam, że obowiązkiem moralnym każdego doradcy ubezpieczeniowego jest wytłumaczyć i tak skutecznie, jak tylko się potrafi, perswadować swoim klientom, że dla bezpieczeństwa dziecka dużo ważniejsza jest polisa rodzica. Dlaczego właśnie tak? Ponieważ gdy:

  • rodzic umrze, nie zarobi pieniędzy na utrzymanie, a dzieci wychowają się w niedostatku, pomimo że miały polisy;
  • rodzic poważnie zachoruje, wszelkie plany związane z finansami i przyszłością dzieci idą w odstawkę, bo są teraz ważniejsze problemy.

Rodzina w takich tarapatach nie będzie też raczej kontynuowała programu oszczędnościowego założonego z myślą o dobrym starcie w dorosłość dziecka, o studiach, wpłacie na mieszkanie czy funduszu ślubnym. Wypłacą te pieniądze i wydadzą je na leki, lekarzy, dostosowanie mieszkania i rehabilitację.

Pozornie nieistotny szczegół

Nie uważam jednak, że należy bagatelizować wyniki badań naukowych i traktować je jako przeszkadzacze w pracy. Nie obrażam się, że ludzie myślą w ten sposób. Cieszę się, że to wiem, i jestem zwolennikiem wykorzystywania takiej wiedzy. W jaki sposób? Po prostu ubezpieczam dzieci. Żartuję. Nadal ubezpieczam głównie dorosłych. W czym rzecz w takim razie?

Chodzi mi o dedukcję! Idę szlakiem wytyczonym przez Sherlocka Holmesa! Dla przypomnienia, ten prawdopodobnie najsłynniejszy detektyw świata, rozwiązując nierozwiązywalne zagadki, opierał się na jakimś z pozoru nieistotnym szczególe. Na nim budował teorię, tworząc sekwencję kolejnych zdarzeń, aż rozświetlał się przed nim obraz ogółu.

Co ty możesz zrobić? Rozmawiać z ludźmi nie o ich polisach, ale o ubezpieczeniach ich dzieci – wszak robią to znacznie chętniej. Dużo więcej osób spotka się z tobą, aby ten temat zgłębić. Więcej spotkań to więcej szans na porządne, kompleksowe rozwiązanie. Statystycznie dużo łatwiej doprowadzić do właśnie takiego spotkania i na nim zbudować historię i potrzebę ubezpieczeniową, od dziecka do dorosłego. Pokazać, gdzie te wzajemne zabezpieczenia się przenikają i co było na pierwszy rzut oka niewidoczne. Zaczynasz od szczegółu, jakim jest ubezpieczenie dziecka, a następnie pokazujesz, jakie sytuacje w życiu mogą się wydarzyć.

To co z tymi polisami dla dzieci?

Drzewo jest tak silne jak jego korzenie. Jeżeli zetnie się drzewo, ale korzeń będzie silny, drzewo odrośnie. Natomiast jeżeli wytniemy korzeń, nawet największe drzewo runie na ziemię. Korzeń to dochód, a drzewo to majątek, wydatki i życie. Ubezpieczenia unieśmiertelniają ten korzeń. Najważniejsze jest zawsze utrzymanie dochodu, bo to on powoduje, że da się żyć na bieżąco. Dochód to domena rodzica.

Podstawowe wydatki w życiu każdego człowieka to te na jedzenie, ubranie i mieszkanie, dach nad głową. Na to wydaje się pieniądze w pierwszej kolejności. Co więcej, od tego, ile ma się tych pieniędzy, będzie zależało, jakiej jakości to będzie jedzenie, co to będą za ubrania i jakie warunki mieszkaniowe. Pieniądze będą potrzebne, niezależnie od tego, czy człowiek pracuje, czy nie. Jeżeli pracuje, zarobi na to. Jeżeli z jakiegoś pechowego powodu nie może pracować – tu jest potrzebna porządna polisa ubezpieczeniowa.

To ubezpieczać te dzieci czy nie ubezpieczać? Oczywiście, że ubezpieczać! Nie być ortodoksem i nie walczyć z naturalnymi, ludzkimi odruchami u klientów. Im więcej osób będzie posiadało prawidłowo skrojone kombinezony ubezpieczeniowe, tym zdrowszy rynek i mniej dramatów ludzkich. Nawet jeżeli mówimy tu o najmłodszych. Więcej samostanowienia i radzenia sobie samemu niż polegania na zrywie serc, na pomocy dobrych, ale jednak nadal obcych ludzi i nadziei, że zbiórka w internecie rozwiąże finansowy problem.

Paweł Skotnicki
członek stowarzyszenia MDRT
prezes PSRDU
dyrektor Placówki Partnerskiej AVIVA
www.PawelFSkotnicki.pl

Po stanowczej odpowiedzi ubezpieczyciela biegu przedawnienia już się nie przerwie

0
Konrad Sikorski

Przedawnienie roszczeń jest instytucją prawa, która daje możliwość uchylenia się przez dłużnika od zaspokojenia roszczenia po upływie określonego prawem terminu. Innymi słowy, po upływie określonego w ustawie terminu przedawnienia zakład ubezpieczeń może skutecznie odmówić wypłaty odszkodowania. Wyjątkiem od powyższej reguły jest sytuacja, w której podmiot, przeciw któremu roszczenie przysługuje, zrzeka się korzystania z zarzutu przedawnienia.

Zagadnienie przedawnienia roszczeń z umów ubezpieczenia uregulowane zostało w art. 819 § 1 k.c., który stanowi, że roszczenia z umowy ubezpieczenia przedawniają się z upływem lat trzech. Będą to umowy ubezpieczenia mienia (autocasco, ubezpieczenie mieszkania) czy też ubezpieczenia na życie, kosztów leczenia, następstw nieszczęśliwych wypadków itp.

Natomiast wyjątkiem od generalnej zasady trzyletniego okresu przedawnienia są roszczenia z umów ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej. Zgodnie z brzmieniem art. 819 § 3 k.c., w wypadku ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej termin roszczeń poszkodowanego wobec zakładu ubezpieczeń o odszkodowanie lub zadośćuczynienie przedawnia się z upływem okresu przewidzianego dla tego roszczenia w przepisach o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną czynem niedozwolonym lub niewykonaniem bądź nienależytym wykonaniem zobowiązania.

 Przerwanie biegu przedawnienia

Stosownie do ogólnych zasad prawa cywilnego bieg przedawnienia przerywa się także przez każdą czynność przed sądem lub innym organem powołanym do rozpoznawania spraw lub egzekwowania roszczeń danego rodzaju albo przed sądem polubownym, przedsięwziętą bezpośrednio w celu dochodzenia lub ustalenia albo zaspokojenia lub zabezpieczenia roszczenia, jak również przez uznanie roszczenia przez osobę, przeciwko której roszczenie przysługuje, oraz przez wszczęcie mediacji.

Niezależnie od tego, zgodnie z art. 819 § 4 k.c. bieg przedawnienia roszczenia o świadczenie do ubezpieczyciela przerywa się także przez zgłoszenie ubezpieczycielowi tego roszczenia lub przez zgłoszenie zdarzenia objętego ubezpieczeniem. W takich przypadkach bieg przedawnienia rozpoczyna się na nowo od dnia, w którym zgłaszający roszczenie lub zdarzenie otrzymał na piśmie oświadczenie ubezpieczyciela o przyznaniu lub odmowie świadczenia.

 Wielokrotne przerywanie biegu przedawnienia

W kontekście brzmienia art. 819 § 4 k.c. należy odpowiedzieć na pytanie, czy możliwe jest wielokrotne przerwanie biegu przedawnienia roszczenia o świadczenie ubezpieczeniowe przez kolejne zgłoszenie ubezpieczycielowi tego samego roszczenia. Kwestia ta rodzi wątpliwości w orzecznictwie.

W wyroku Sądu Apelacyjnego w Łodzi z 12 lipca 2016 r. sygn. akt I Aca 50/16 sformułowano tezę, że na gruncie art. 819 § 4 k.c. ponowienie wezwania do zapłaty, nawet w zakresie tych samych roszczeń, co do których ubezpieczyciel w toku postępowania likwidacyjnego już się wypowiedział, rodzi skutek w postaci przerwania biegu przedawnienia.

Odmienne stanowisko zajął Sąd Apelacyjny w Białymstoku w wyroku z 23 lutego 2018 r. sygn akt I Aca 871/17, twierdząc, że przerwanie biegu terminu przedawnienia roszczenia z umowy ubezpieczenia nie następuje za każdym razem, gdy ubezpieczyciel otrzyma dotyczące tego samego zdarzenia zgłoszenie: żądania o wypłatę odszkodowania bądź zdarzenia szkodzącego.

W ostatnim czasie w wyroku z 14 stycznia 2022 r. Sąd Apelacyjny w Łodzi w sprawie o sygn. akt III Ca 24/21, aprobując pierwszą ze wskazanych powyżej linii orzeczniczych, uznał apelację powódki za zasadną i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd I instancji. W uzasadnieniu swojego rozstrzygnięcia podkreślił, że art. 819 §4 k.c. nie zawiera żadnego sformułowania, z którego można byłoby wywieść wniosek o braku możliwości wielokrotnego przerywania biegu przedawnienia w sposób przewidziany w tym przepisie.

Wykładnia literalna omawianego przepisu przemawia zatem za powiązaniem skutku w postaci przerwania biegu przedawnienia z każdorazowym zgłoszeniem szkody przez poszkodowanego. Wykładnię językową wspomaga wykładnia celowościowa, biorąc przede wszystkim pod uwagę, że przepis ten został wprowadzony do k.c. z myślą o zabezpieczeniu interesów ubezpieczonych, a nie ubezpieczycieli.

Wydaje się jednak, iż powyższa argumentacja jest za daleko idąca i prowadząca w konsekwencji do rezultatu, w którym uprawniony do świadczenia mógłby w nieskończoność zapobiegać przedawnieniu, dokonując sukcesywnych zgłoszeń. Jednocześnie ta sama wykładnia literalna, na której sąd oparł swoje rozstrzygnięcie, wskazuje, że zgłosić roszczenie lub zdarzenie objęte ubezpieczeniem można tylko raz, a ponowne oświadczenie o tej samej treści nie będzie zgłoszeniem, bo to zostało już dokonane.

 Podsumowanie

Uznać należy drugi z judykatów za bardziej przekonujący i znajdujący szersze uznanie zarówno doktryny, jak i orzecznictwa. Jako datę, od której przedawnienie roszczeń rozpoczyna bieg na nowo, wskazać należy udzielenie przez zakład ubezpieczeń pierwszej odpowiedzi, a kolejne odwołania biegu przedawnienia już nie przerywają.

Oczywiście z taką sytuacją będziemy mieli do czynienia w przypadku, kiedy oświadczenie ubezpieczyciela w sposób jednoznaczny będzie zawierało stanowisko o odmowie wypłaty odszkodowania w całości lub w części oraz że będzie ono ostateczne, tzn. że ubezpieczyciel nie przewiduje żadnej wewnętrznej procedury odwoławczej (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 19 kwietnia 2017 r., sygn. akt I Aca 244/16), oraz pouczenia o możliwości dochodzenia roszczeń na drodze sądowej (wyrok Sądu Najwyższego z 20 listopada 2014 r., sygn. akt V CSK 5/14).

Nie powinno zatem ulegać wątpliwości, że po otrzymaniu stanowczej odpowiedzi ubezpieczyciela o przyznaniu lub odmowie przyznania świadczenia ponowne zgłoszenie ubezpieczycielowi tego samego roszczenia lub zdarzenia objętego ubezpieczeniem nie może doprowadzić do ponownego przerwania biegu przedawnienia.

Konrad Sikorski
radca prawny
kancelaria Strażeccy, Jaliński i Wspólnicy

Agnieszka Dąbrowska przeszła do AXA Partners

0
Agnieszka Dąbrowska

Agnieszka Dąbrowska, była członkini zarządu AXA w Polsce, dołączyła do zespołu AXA Partners CEE. W nowym miejscu pracy będzie zajmować się m.in. rozwojem kanału B2C oraz współpracą z multiagencjami.

– Strategia AXA Partners CEE zakłada dalszy dynamiczny rozwój nowego biznesu w całym regionie. W 2021 roku zanotowaliśmy rekordowy w historii przypis składki w wysokości ponad 1 mld zł. Nie zamierzamy zwalniać tempa. Dlatego koncentrujemy się na nowych produktach, rozwoju współpracy z partnerami i budowie nowych kanałów dystrybucji. Rozwój kanału B2C oraz współpraca z multiagencjami jest dla nas szczególnie ważna. Dlatego cieszę się, że Agnieszka dołącza do naszego zespołu. Nie tylko dobrze zna organizację, ale przede wszystkim ma ogromne doświadczenie, które wpiera realizację naszej strategii. Wierzę, że wspólnie będziemy kontynuować sukcesy marki AXA w Polsce i całym regionie CEE – powiedział Łukasz Hajkowski, Country Manager w Polsce oraz członek zarządu AXA Partners CEE.

Agnieszka Dąbrowska przez prawie 14 lat pracowała w Grupie AXA w Polsce, gdzie jako dyrektor zarządzająca i członek zarządu odpowiadała między innymi za sprzedaż w kanałach zdalnych, obsługę klienta, e-commerce oraz komunikację marketingową. W swojej karierze zawodowej w ubezpieczeniach była też prezesem porównywarki ubezpieczeniowej mfind (obecnie Punkta). Pełniła także funkcję dyrektor zarządzającej insurtechu Insly, wiodącego dostawcy rozwiązań SaaS dla branży ubezpieczeniowej.

Agnieszka Dąbrowska ma doświadczenie w tworzeniu multidyscyplinarnych zespołów, w zarządzaniu procesami podczas fuzji i przejęć oraz kosztowej optymalizacji procesów sprzedaży i obsługi klienta.

Artur Makowiecki

news@gu.com.pl

PZU kusi możliwością kompleksowego zabezpieczenia życia i zdrowia pracowników

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

PZU Życie rozpoczął sprzedaż nowego ubezpieczenia grupowego. Produkt pod nazwą PZU Na Życie Plus zapewnia pracownikom i ich rodzinom ochronę wraz z opieką medyczną, w ramach jednej wielowymiarowej umowy i jednego procesu sprzedażowego.

– Ponad 70% pracowników deklaruje, że dodatkowy pakiet opieki medycznej jest dla nich ważnym benefitem pozapłacowym. PZU jako lider na rynku ubezpieczeń zawsze stara się odpowiadać na potrzeby klientów. Efektem tych działań jest nowa oferta ubezpieczenia grupowego – PZU Na Życie Plus, która łączy w sobie ochronę życia i zdrowia. To kompleksowa oferta, na którą czekali nasi klienci i sprzedawcy – mówi Małgorzata Skibińska, dyrektor zarządzająca ds. Rozwoju i Utrzymania Produktów PZU.

PZU Na Życie Plus to grupowe ubezpieczenie na życie z umowami dodatkowymi dla pracowników i ich rodzin, które w ramach jednej polisy łączy w sobie ochronę życia i zdrowia. Ofertę wyróżnia szeroki zakres ochrony, obejmujący te ryzyka, na które ubezpieczeni są szczególnie narażeni w pracy, oraz choroby stanowiące największe zagrożenie. Zakres polisy uwzględnia m.in. choroby, które stanowią najczęstszą przyczynę śmierci, takie jak: choroby układu krążenia, w tym zawał i udar mózgu, a także nowotwory złośliwe.

– PZU Na Życie Plus zapewnia realną pomoc w praktycznej formie. Dużym atutem produktu jest jego kompleksowość. Klient otrzymuje w jednej umowie m.in. zabezpieczenie rodziny, wsparcie finansowe w razie ciężkiej choroby i wypadku, pobytu w szpitalu czy operacji, ale co ważne – szybki dostęp do konsultacji specjalistycznych i badań diagnostycznych. Tak kompleksową ochronę życia i zdrowia można dodatkowo rozszerzyć o dofinansowanie leków. PZU jako jedyny ubezpieczyciel na rynku oferuje nawet 80% dofinansowania do leków na receptę. W najszerszym zakresie znajduje się ponad 45 tys. pozycji lekowych stosowanych w leczeniu chorób i schorzeń m.in. kardiologicznych, pulmonologicznych czy neurologicznych. Co więcej, nowy produkt daje możliwość personalizacji ubezpieczenia przez każdego pracownika, poprzez rozbudowę zakresu o pakiety dodatkowe, takie jak wsparcie w razie problemów zdrowotnych dzieci, dodatkową ochronę w razie zachorowania na nowotwór czy wyższe zabezpieczenie na wypadek śmierci ubezpieczonego.– tłumaczy Radosław Sorbian, kierownik-menedżer ds. Wdrożeń Produktowych w Biurze Rozwoju Produktów PZU Życie.

Nowa polisa obejmuje wsparcie w razie problemów zdrowotnych ubezpieczonego i członków jego rodziny, pomoc dla bliskich po śmierci ubezpieczonego spowodowanej wypadkiem lub chorobą, a także dostęp do assistance oraz usług medycznych, z możliwością indywidualnego rozszerzenia przez każdego pracownika. Zakres ochrony obejmuje m.in. kompleksowe zabezpieczenie w przypadku nowotworu czy wypłatę odszkodowania w przypadku m.in. utraty sprawności, ciężkiego uszkodzenia ciała i innych problemów zdrowotnych.

Z oferty mogą skorzystać zarówno pracownicy, jak i ich małżonkowie albo partnerzy życiowi oraz dzieci. Oprócz elastyczności w kształtowaniu oferty, pracodawcy, którzy zdecydują się na zawarcie tej umowy grupowej, otrzymają także profesjonalne doradztwo i obsługę przedstawicieli PZU.

(AM, źródło: PZU)

Europa Ubezpieczenia rozpoczęła pilotaż narzędzia do dynamicznej wyceny polis turystycznych

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Z początkiem lipca Europa Ubezpieczenia rozpoczęła testy silnika do dynamicznej wyceny produktów ochronnych. Pilotażowe wdrożenie, jedno z pierwszych tego typu realizowane w zakresie ubezpieczeń turystycznych w Polsce, wykorzystuje zaawansowane algorytmy sztucznej inteligencji opracowane przez Quantee. Partnerem merytorycznym w tym przedsięwzięciu jest firma doradcza Deloitte, która odpowiada za wsparcie implementacji procesów wyceny, a jej eksperci czuwają nad ich metodologiczną poprawnością.

Dzięki wykorzystaniu zaawansowanych algorytmów sztucznej inteligencji zespół Europy Ubezpieczenia będzie w stanie uwzględnić dużo większą ilość danych w wycenach oferowanych produktów, precyzyjniej szacować ryzyko, a w konsekwencji zapewnić swoim klientom bardziej konkurencyjne i lepiej dopasowane ceny. Silnik służący do wyliczania składki w czasie rzeczywistym sprawia, że aktualizacja obowiązujących taryf jest możliwa niemal natychmiast, co pozwala elastycznie reagować na zachodzące na rynku zmiany.

Pilotażowe wdrożenie realizowane jest przez Quantee przy współpracy Deloitte w ramach umowy o partnerstwie strategicznym podpisanej w marcu tego roku. Obejmie ono m.in. współpracę we wdrażaniu rozwijanego przez pierwszą z firm narzędzia do dynamicznej taryfikacji w ubezpieczeniach. Eksperci Deloitte będą wspierać zespół Quantee oraz ubezpieczyciela w zdefiniowaniu optymalnych procesów wyceny z wykorzystaniem najlepszych praktyk i międzynarodowych doświadczeń.

Quantee podbija polskie ubezpieczenia

Platforma Quantee jest rozwiązaniem ubezpieczeniowym wspierającym kompleksowo proces taryfikacji. Narzędzie umożliwia użytkownikom wykorzystywanie zarówno metod tradycyjnych, jak i innowacyjnych technik uczenia maszynowego oraz sieci neuronowych.

Z platformy Quantee korzysta obecnie kilka firm ubezpieczeniowych z Polski i Europy. Na naszym rynku z rozwiązań insurtechu korzysta m.in. InterRisk. Ubezpieczyciel wdraża ActuAI – innowacyjne oprogramowanie do dynamicznej wyceny produktów ochronnych. Umowę z Quantee zawarł też Urząd Komisji Nadzoru Finansowego. Jej przedmiotem jest wdrożenie narzędzia Machine Learning. Nowe rozwiązanie wspomoże prace nadzorcze w zakresie weryfikacji wyceny rezerw techniczno-ubezpieczeniowych. Kolejne wdrożenia rozpoczną się wkrótce.

Artur Makowiecki

news@gu.com.pl

Czym jest ubezpieczenie szkolne i czemu warto za nie płacić… więcej?

0
Wojciech Soliński

Sezon wakacyjny i początek roku szkolnego to czas ubezpieczeń NNW szkolnych. Obok ubezpieczeń turystycznych to najbardziej sezonowa oferta, gdzie kulminacja sprzedaży przypada na wrzesień i październik.

Tysiące rodziców na pierwszym zebraniu w szkole swoich pociech otrzymuje ofertę ubezpieczenia NNW na nowy rok szkolny, często bez dokładnej informacji, co ona zawiera i jaki poziom ochrony dla ich dziecka gwarantuje. Najczęściej wybierany jest przez nich jeden z niższych pakietów, zwłaszcza jeśli jest to oferta grupowa.

Polisa szkolna NNW ma zapewnić rodzinie dziecka, ale też samemu dziecku, wsparcie finansowe w sytuacji nieprzewidzianych zdarzeń, najczęściej wskutek nieszczęśliwego wypadku. Do najczęstszych zaliczamy tu złamania, skręcenia czy oparzenia. Polisy możemy kupić w formie indywidualnej lub jako ubezpieczenie grupowe, np. w szkole, przedszkolu czy na uczelni.

Wysokość składki a ochrona

Dziś ubezpieczenia szkolne posiada w Polsce kilkanaście towarzystw ubezpieczeniowych, a same oferty wycenione są od dwudziestu kilku złotych do blisko trzystu złotych za rok ochrony.

I tu pojawia się pytanie – jaką realną ochronę oferują najtańsze pakiety? Odpowiedź jest dość prosta – adekwatną do wysokości składki.

Czyli płacąc 30 czy 40 zł za roczną polisę, nie powinniśmy oczekiwać wysokich świadczeń za złamanie, poparzenie czy uszczerbek na zdrowiu.

Oczywiście, lepsza nawet niska ochrona niż żadna, ale… No właśnie, ale! Jeśli średniej wielkości zakupy w dowolnym sklepie spożywczym kosztują powyżej 100 zł, to może jednak warto zadać sobie pytanie, czy kwota 30 zł za rok zapewni naszemu dziecku właściwą ochronę?

Wybrać mądrze

W mojej ocenie warto też zastanowić się nad tym, jaki zakres ma dana oferta, na jakie ryzyka położony jest główny akcent, za jakie zdarzenia są najwyższe świadczenia. Krótko mówiąc – wybrać mądrze.

Warto poświęcić chwilę i przed podjęciem decyzji przeanalizować różne opcje, porównać wysokości świadczeń, zakres ochrony i oferowane warunki. W końcu kupujemy polisę, która ma zapewnić wsparcie, gdyby coś stało się naszemu dziecku.

I kolejne pytanie – czy to naprawdę działa? Otóż tak, działa!

Roszczenia odrzucone

Oczywiście są roszczenia, które są przez ubezpieczycieli odrzucane. Wynika to z wielu czynników, najczęściej jednak z nieznajomości oferty czy wyłączeń odpowiedzialności towarzystwa, czyli nieznajomości produktu, za który zapłaciliśmy. Kupowaliśmy szybko, bez zastanowienia, bo tak wybrali inni rodzice. A przecież nie musieliśmy tak robić.

Należy jednak pamiętać, że odrzucone roszczenia stanowią zaledwie niewielki procent w porównaniu z rozpatrzonymi pozytywnie i wypłacanymi.

Ubezpieczenie indywidualne

Jeśli oferta grupowa nie jest dla nas atrakcyjna czy też nie zaspokaja naszych potrzeb, zawsze można kupić takie ubezpieczenie indywidualnie. Ubezpieczenie szkolne w Signal Iduna kupić można wygodnie online w zaledwie kilka minut.

W ubiegłym roku w Signal Iduna z tytułu roszczeń w ubezpieczeniach szkolnych wypłaciliśmy blisko 2,8 mln zł.

I – jako przykład – dokładny opis jednego ze zdarzeń:

Zgłoszenie świadczenia z tytułu upadku na rowerze, w wyniku którego ubezpieczony doznał urazu skrętnego stawu kolanowego. Uraz spowodował zerwanie więzadła krzyżowo-przedniego (ACL) kolana.

Ubezpieczony: chłopiec 15 lat, ochrona ubezpieczeniowa od października 2020 roku.

Wypłacona łączna kwota 12 950 zł z tytułu urazu skrętnego stawu kolanowego, pobytu w szpitalu oraz refundacji kosztów leczenia i rehabilitacji.

Składka za polisę wyniosła 239 zł za rok ochrony.

A to tylko jedno z tysięcy zgłoszonych do Signal Iduna roszczeń.

Do większych i mniejszych wypadków dochodzi codziennie. Takie sytuacje po prostu się zdarzają i najczęściej nie mamy na nie żadnego wpływu, właśnie dlatego warto mieć w zanadrzu dobrze dobraną ochronę ubezpieczeniową.

I takiej dobrej, przemyślanej ochrony Państwu, Państwa dzieciom i sobie życzę.

A jeśli jeszcze nie znacie oferty Signal Iduna, zapraszam do kontaktu i rozmowy o wspólnych możliwościach!

Wojciech Soliński
dyrektor Biura Sprzedaży Ubezpieczeń
wojciech.solinski@signal-iduna.pl
tel. 660 695 034

Jak wylać dziecko z kąpielą

0
Radosław Kwiatos

Czasy, kiedy w każdej placówce oświatowej funkcjonowało ubezpieczenie NNW dzieci i młodzieży szkolnej, do którego przystępowało niemalże 100% uczniów, minęły już bezpowrotnie. Część odpowiedzialności za to leży po stronie samych placówek, część po stronie regulatora (KNF), ale trudno nie zauważyć, że ubezpieczyciele – nie traktując poważnie tego segmentu ubezpieczeń – przyczynili się najbardziej do jego upadku.

Dawny sukces tak zwanych ubezpieczeń szkolnych nie wziął się z wysokiej świadomości ubezpieczeniowej uczniów lub ich rodziców, ale był wynikiem skutecznej sprzedaży w szkołach – z pomocą administracji, dyrekcji i nauczycieli. Ubezpieczenia te, mimo że zawsze miały charakter dobrowolnych, były wówczas przedstawiane jako obowiązkowe, a rodzice przyjmowali to jako oczywistość.

Wpływało to, rzecz jasna, korzystnie na powszechność tego produktu i jednocześnie na znaczące obniżenie jego jakości, czyli zakresu ochrony – bo w jakim celu coś ulepszać, skoro sprzedaje się takie, jakie jest? Szkoły zaś za swoje zaangażowanie w proces wyboru oraz dystrybucję ubezpieczenia wśród uczniów otrzymywały finansowe korzyści od ubezpieczycieli.

Doprowadziło to do sytuacji, w której wybierana była często oferta ubezpieczyciela, który zaproponował największy bonus dla placówki, czyli najprawdopodobniej najsłabszą ofertę, bo profit dla szkoły był wliczony w wartość składki ubezpieczeniowej.

Na szczęście zmieniła to nowa ustawa o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej, która odstraszyła ubezpieczycieli od dalszego angażowania się w taki proceder. Ponadto pojawiło się stanowisko KNF oraz raport Rzecznika Finansowego, które punktowały wszystkie główne ułomności obecne w NNW szkolnym i wskazywały na prawidłowe działania w tym zakresie.

Dało to szansę na uwolnienie składek ubezpieczeniowych od destrukcyjnego obciążenia i przygotowanie znacznie lepszych propozycji.

Ulotki i cuda

I faktycznie, pojawiły się dosyć szybko dużo korzystniejsze oferty, ale jednocześnie ujawiły się też nowe przeszkody, które wpłynęły negatywnie na rynek tych ubezpieczeń.

Po pierwsze, placówki oświatowe przestały tak chętnie wspomagać sprzedaż ubezpieczeń, a po drugie – Ministerstwo Edukacji Narodowej pismem z 2018 r. doprowadziło do kompletnego zamieszania w kwestii możliwości podejmowania jakichkolwiek czynności związanych z NNW szkolnym przez szkoły. Od tego momentu w wielu przypadkach sukcesem było, gdy pośrednik mógł pozostawić chociaż ulotki ze swoją ofertą w placówce, a uzyskanie zgody na przekazanie informacji rodzicom o ofercie za pośrednictwem szkoły, np. przez e-dziennik, często graniczyło z cudem.

Gdy już taki cud się zdarzył, a jednocześnie rodzic miał dobrowolność, a nie „obowiązek”, okazywało się, jak naprawdę wygląda świadomość ubezpieczeniowa w tym zakresie. Oczywiście część rodziców wyszukiwała i kupowała ubezpieczenia indywidualnie, ale nie oszukujmy się, nie była to znaczna grupa, duża część rodziców po prostu temat zlekceważyła, nie wykupując swojemu dziecku żadnego ubezpieczenia. Efekt jest taki, że w ramach ofert dystrybuowanych nawet przez e-dziennik partycypacja zmalała z blisko 100% do ok. 40%, a w niektórych przypadkach nawet jeszcze bardziej.

Co na to rynek?

Wygląda na to, że wyniósł niewiele z tego doświadczenia. Ubezpieczyciele co roku rozszerzają zakres ubezpieczenia o nowe opcje dodatkowe, które tak naprawdę mają za zadanie jedynie wyróżnić ich ofertę wśród ofert konkurencji. Na pewno nie jest to sposób na zwiększenie zainteresowania tym ubezpieczeniem w ogóle, a jeżeli tak, to raczej marginalnie.

Poniżej kilka przykładów takich dodatków z ostatnich lat:

  • ubezpieczenie na wypadek ukąszenia przez kleszcza,
  • ubezpieczenie na wypadek wstrząśnienia mózgu,
  • ubezpieczenie wycieczki szkolnej,
  • ubezpieczenie ochrona w sieci,
  • ubezpieczenie przed hejtem w sieci.

Analizując jednak szczegółowe zapisy warunków powyższych lub podobnych opcji dodatkowych, szybko dojdziemy do wniosku, że nie są to rozwiązania, które mogą odmienić aktualną sytuację.

Wydaje się natomiast oczywiste, że aby coś zmienić, trzeba zwiększać świadomość rodziców poprzez stałą edukację ubezpieczeniową, ze szczególną koncentracją na początku roku szkolnego – tak aby wyrobić nawyk zabezpieczenia swoich dzieci na wypadek poważnych zdarzeń. Jest to bardzo ważne zadanie dla całej branży i instytucji oświatowych.

Od samych ubezpieczycieli należy z kolei oczekiwać poważnego potraktowania najmłodszych konsumentów, poprzez stworzenie rzetelnych produktów, zapewniających dzieciom i młodzieży szkolnej realną ochronę i adekwatny poziom świadczeń.

Radosław Kwiatos
dyrektor Biura Ubezpieczeń na Życie w spółce Inter-Broker

Szansa czy przeszkoda, czyli o współczesnym prawie ubezpieczeniowym

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

W trakcie ostatniego, niezwykle owocnego, XXIV Kongresu Brokerów w Mikołajkach (25–27 maja 2022 r.) wiele mówiono o szansach i zagrożeniach, jakie niesie ze sobą nowa rzeczywistość, w której od kilku lat poruszają się również dystrybutorzy ubezpieczeń. Czym ona w istocie jest?

Z jednej strony to przede wszystkim zmieniające się uwarunkowania ekonomiczne prowadzenia działalności brokerskiej, na które wpływ mają m.in. rosnąca inflacja, pandemia czy wreszcie wojna w Ukrainie. Z drugiej zaś to zmieniające się i często niedoskonałe otoczenie prawne, z ustawą o dystrybucji ubezpieczeń na czele i niekończącymi się dyskusjami na temat analizy potrzeb klienta (APK).

Niemniej, po kilku latach obowiązywania tej ustawy oraz postępującej cyfryzacji ubezpieczeń zadać można pytanie, czy prawo ubezpieczeniowe w swym obecnym kształcie pozwala na rozwój rynku, czy też blokuje tenże rozwój?

Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie, przyglądając się bliżej pewnym zagadnieniom nieodzownie związanym z dystrybucją ubezpieczeń.

Papier przyjmie wszystko…

Mimo że zarówno dyrektywa o dystrybucji ubezpieczeń (IDD), jak i ustawa o dystrybucji ubezpieczeń są stosunkowo „młodymi” aktami prawnymi (odpowiednio 2016 i 2017 r.), to w zakresie formy przekazywania określonych informacji przez dystrybutorów ubezpieczeń charakteryzują się rozwiązaniami o wyjątkowo przestarzałym rodowodzie.

W punkcie 50. preambuły do IDD czytamy, że należy ustanowić jednolite zasady w celu umożliwienia klientowi wyboru nośnika, na którym przekazywane są informacje, umożliwiające wykorzystanie, w stosownych przypadkach, środków komunikacji elektronicznej, z uwzględnieniem okoliczności transakcji, przy czym zapewnić trzeba klientowi możliwość otrzymania tych informacji na papierze. Niestety, pomimo dobrych intencji to papier pozostaje podstawowym nośnikiem informacji, których adresatem jest klient.

Zgodnie z art. 23 IDD ustandaryzowany dokument zawierający informacje o produkcie ubezpieczeniowym przekazywany jest w formie papierowej, podobnie zresztą jak informacje o samym dystrybutorze. Oczywiście analogiczne rozwiązania odnajdujemy w art. 9 ustawy o dystrybucji ubezpieczeń. I choć oba akty prawne dają klientom prawo wyboru środków komunikacji elektronicznej, to jednak klient zawsze może zażądać wydania dokumentu w postaci papierowej, zaś np. przekazanie pewnych informacji za pośrednictwem strony www wymaga spełnienia wielu warunków (np. wykazania, że klient posiada regularny dostęp do internetu).

Dodatkowo, ustawa o dystrybucji ubezpieczeń posługuje się pojęciami „postaci papierowej” (art. 9 ust. 1) oraz „formy pisemnej”. To właśnie w „formie pisemnej” broker udziela porady na podstawie rzetelnej analizy dostępnych na rynku produktów ubezpieczeniowych w liczbie wystarczającej do opracowania rekomendacji najwłaściwszej umowy oraz wyjaśnia podstawy, na których opiera się rekomendacja, uwzględniając złożoność umowy ubezpieczenia lub umowy gwarancji ubezpieczeniowej i rodzaj klienta (art. 32 ust. 1 pkt 4).

Tak sformułowany przepis jest źródłem wątpliwości, czy chodzi tu o formę pisemną w rozumieniu art. 78 § 1 Kodeksu cywilnego (zgodnie z którym do zachowania pisemnej formy czynności prawnej wystarcza złożenie własnoręcznego podpisu na dokumencie obejmującym treść oświadczenia woli), czy też szerzej rozumianą „pisemność”, nieutożsamianą wyłącznie z papierowym nośnikiem informacji opatrzonym podpisem.

W dobie rozpowszechnienia spotkań online czy możliwości uzyskania i przekazania informacji od klienta/do klienta istnienie takich wątpliwości może dziwić. W kontekście rekomendacji brokerskiej można bowiem czerpać garściami z takich aktów prawnych jak np. prawo bankowe, które przewiduje szczególne rozwiązania w zakresie czynności bankowych.

Zgodnie z art. 7 ust. 1 i ust. 2 prawa bankowego oświadczenia woli związane z dokonywaniem czynności bankowych mogą być składane w postaci elektronicznej.

Z kolei dokumenty związane z czynnościami bankowymi mogą być sporządzane na informatycznych nośnikach danych, jeżeli dokumenty te będą w sposób należyty utworzone, utrwalone, przekazane, przechowywane i zabezpieczone.

Nie sposób nie odnieść wrażenia, że ustawa o dystrybucji ubezpieczeń nie przystaje we wskazanym zakresie do wspomnianej nowej rzeczywistości. Stąd ukłonem ze strony ustawodawcy czy regulatora byłoby podjęcie stosownych kroków w celu zmiany art. 9 ust. 2 (zmiana art. 9 ust. 1 wymagałaby bowiem wcześniejszej rewizji IDD).

Niestety, przynajmniej na razie na to się nie zanosi. Dość bowiem zauważyć, że KNF – na gruncie analogicznego problemu związanego ze stosowaniem art. 21 ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej – przyjęła, że ilekroć mowa jest o złożeniu oświadczenia pisemnie, to należy przez to rozumieć właśnie „formę pisemną”, o której mowa w art. 78 § 1 k.c. (zob. stanowisko UKNF w sprawie stosowania art. 21 ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej dostępne na www.knf.gov.pl).

dr Michał Ziemiak

Klient jako źródło informacji?

Nowe technologie pozwalają na szybsze i efektywniejsze gromadzenie danych, także na potrzeby ubezpieczeń. Internet rzeczy (IoT) czy telemetria pozwalają wręcz na „szycie produktów ubezpieczeniowych na miarę”. Co więcej, pozyskiwanie informacji odbywa się w takim przypadku niemalże „bezinwazyjnie”, tj. bez udziału klienta lub z minimalnym jego udziałem. Klienta, który zgodnie z art. 20 ust. IDD jak i art. 8 ust. 1 ustawy o dystrybucji ubezpieczeń pozostaje nadal głównym źródłem informacji dla dystrybutora.

Zgodnie z drugim ze wskazanych przepisów, przed zawarciem umowy ubezpieczenia lub umowy gwarancji ubezpieczeniowej dystrybutor ubezpieczeń określa, właśnie na podstawie uzyskanych od klienta informacji, jego wymagania i potrzeby oraz podaje w zrozumiałej formie obiektywne informacje o produkcie ubezpieczeniowym, w celu umożliwienia klientowi podjęcia świadomej decyzji.

Jak widać, art. 8 ust. 1 nie wspomina nic o innych źródłach informacji, które np. broker ubezpieczeniowy mógłby wykorzystać w procesie APK. Takie zawężenie powoduje wiele pytań i wątpliwości, takich jak kwestia odmowy udzielenia informacji przez klienta i „dalszych losów” APK w tym przypadku.

Przy obecnym, nieograniczonym niemalże dostępie do danych, a także coraz doskonalszych sposobach ich pozyskiwania dziwi, że polski ustawodawca nie poszedł jeszcze tropem swojego włoskiego odpowiednika, który już w 2017 r. wprowadził do kodeksu ubezpieczeń regulacje dotyczące wykorzystywania „czarnych skrzynek” (a więc systemów EDR – Event Data Recorders) i m.in. kalkulacji składek na podstawie danych zbieranych za ich pomocą. Nowoczesne technologie, szczególnie w przypadku masowych i nieskomplikowanych produktów ubezpieczeniowych, pozwalają bowiem – w moim przekonaniu – odciążyć klienta od udziału w procesie APK.

Inaczej mówiąc, klient mógłby być „jednym z”, a nie de facto „jedynym” źródłem informacji.

Raczej przeszkoda, ale…

Opisane powyżej, wyłącznie pokrótce, dwa przykłady wątpliwości związanych z normatywną warstwą dystrybucji ubezpieczeń pokazują, że niestety prawo może być „hamulcowym” w rozwoju nowoczesnych sposobów komunikacji z klientem czy też pozyskiwaniu informacji o kliencie, jego potrzebach czy wymaganiach.

Co więcej, omówione regulacje wydają się po prostu przeszkadzać w wykonywaniu prostych, aczkolwiek ważnych czynności, takich jak chociażby przekazanie klientowi rekomendacji brokerskiej.

Pocieszające jest jednak to – co dało się zauważyć w trakcie debaty brokerskiej na wspomnianym już XXIV Kongresie Brokerów – że wskazane defekty zarówno unijnego, jak i polskiego prawa można w prosty sposób skorygować, zapewniając tym samym tak pożądaną w nowej rzeczywistości elastyczność przepisów. A synergia nauki i praktyki, tak dobrze widoczna w „kongresowych realiach”, jest dobrym początkiem takich zmian.

dr Michał P. Ziemiak
adiunkt w Katedrze Prawa Ubezpieczeniowego i Medycznego UMK, radca prawny, członek polskiego Oddziału Association Internationale de Droit des Assurances(AIDA)

Obudź się, kochanie!

0
Łukasz Cichowski

Czy znane są Państwu Nagrody Darwina? Otóż przyznawane są od 1994 r. pośmiertnie tym, którzy odeszli z tego świata w kuriozalnych okolicznościach, za które sami odpowiadają.

Przykład? W 1995 r. polski rolnik Krzysztof Azniński w stanie upojenia alkoholowego uciął sobie głowę piłą łańcuchową, aby udowodnić równie podchmielonym kompanom, że jest twardym facetem. Podczas mocno zakrapianej imprezy wziął udział w czymś w rodzaju konkursu na największego twardziela. Gdy jeden z kompanów pana Krzysztofa odciął sobie fragment stopy, wydawało się, że nikt go nie przebije. Właśnie wtedy nasz last action hero stwierdził, że odetnie sobie głowę piłą mechaniczną. Tyle wersja oficjalna.

Nieoficjalnie mężczyzna miał położyć głowę i stwierdzić, że jego koledzy nie będą mieli dość odwagi, by mu ją odjąć.

Innym razem, w 2014 r., laureatami Nagród Darwina zostało dwóch Holendrów, którzy postanowili sprawdzić, kto z nich jest większym twardzielem. Aby się o tym przekonać, panowie postanowili zmierzyć się w nietypowym pojedynku. Zwycięzcą miał zostać ten, kto dłużej będzie stał na torach kolejowych, nie decydując się na ucieczkę przed nadjeżdżającym pociągiem. Obaj okazali się niezwykle wytrwałymi zawodnikami.

Oba zdarzenia (podobnie jak fakty) są autentyczne. Nie słyszałem, żeby podobne nagrody rozdawano w zakresie cyberbezpieczeństwa. Pozostaje jednak faktem (autentycznym), że niektóre ataki cyber są tak absurdalne, że trudno w nie uwierzyć. Przekonają się Państwo sami…

Ćwierćfunciak z serem

W 2012 r. dwa irańskie obiekty nuklearne, Natanz i Fordo, zostały zinfiltrowane przez złośliwego robaka o nazwie Stuxnet. Robak siał chaos i powodował spustoszenia, wyłączając różnorakie systemy w obu instalacjach, ale miał także inną, ukrytą funkcję. Od czasu do czasu, w środku nocy, na każdej stacji roboczej odtwarzany był z pełną głośnością utwór Thunderstruck zespołu AC/DC. Odpowiedzialne za nocne koncerty były prawdopodobnie wywiady Stanów Zjednoczonych i Izraela.

W 2013 r. hakerzy uzyskali dostęp do konta Twitter, należącego do Burger King, doprowadzając do opublikowania serii tweetów twierdzących, jakoby Burger King został wykupiony przez McDonald’s. Hakerzy zmienili również wyświetlaną nazwę i logo Burger King na zdjęcie charakterystycznych dla McDonald’s złotych łuków, dzięki czemu posty wyglądały na autentyczne.

W 2011 r. brytyjska agencja wywiadowcza MI6 zhakowała internetowy magazyn radykalnych muzułmańskich kaznodziejów i zastąpiła artykuł o tym, jak produkować bomby rurowe, kolekcją przepisów na babeczki.

Godzilla kontra roboty drogowe

Internet rzeczy (IoT) tworzą przedmioty codziennego użytku, takie jak komputery, telefony, elektronika użytkowa, czujniki i wiele innych, które są w coraz większym stopniu połączone z siecią. Chociaż każde podłączone urządzenie podnosi poziom wygody użytkownika, zwiększa także ryzyko cyberataku.

W 2014 r. grupa hakerów podłączyła się do świetlnej tablicy ostrzegającej przed robotami drogowymi. Świeżo po wrzawie wywołanej filmem Godzilla przejeżdżający kierowcy mogli zobaczyć napis „Godzilla atakuje! Zawróć!”.

W 2017 r. zajmująca się cyberbezpieczeństwem firma Darktrace ogłosiła, że wykryła hakerów wykorzystujących do kradzieży danych z niezidentyfikowanego północnoamerykańskiego kasyna podłączone do internetu akwarium. Podobno zbiornik akwariowy został wyposażony w podłączone do komputera czujniki IoT, które monitorowały i regulowały temperaturę wody i czystość zbiornika oraz kontrolowały karmienie ryb. Hakerom udało się pobrać 10 GB danych, zanim zostali wykryci.

Wykorzystując słabe lub domyśle hasła, hakerzy mogą szpiegować niczego niepodejrzewających mieszkańców, używając np. systemów monitorowania dzieci. Haker, który przejął kontrolę nad takim właśnie systemem, należącym do pewnej rodziny z Ohio, najwyraźniej znudził się obserwowaniem śpiącego dziecka, ponieważ zaczął krzyczeć: „Obudź się, kochanie!”. Gdy zaskoczeni rodzice wbiegli do pokoju dziecka, haker skierował kamerę bezpośrednio na nich i zaczął wykrzykiwać przekleństwa.

Praca za szantaż

W 2010 r. pochodzący z Węgier 26-letni haker Attila Nemeth próbował szantażem wymusić na firmie ochroniarskiej Marriott International przyjęcie go do pracy. Szantażysta przesłał szkodliwy kod do firmowej sieci, po czym zagroził, że wyrządzi więcej szkód, chyba że dostanie pracę. Na swoje nieszczęście doczekał się odpowiedzi. Obiecano mu pracę i założono fałszywe konto pracownicze, na które Attila przesłał swoje CV, paszport i inne dokumenty. Wszystkie zostały przekazane amerykańskim tajnym służbom.

Oczywiście przywołane zdarzenia mogą wydawać się zabawne, pokazują jednak determinację i pomysłowość hakerów. Nie ma w 100% bezpiecznych sieci, systemów i zabezpieczeń. Może warto pomyśleć o ubezpieczeniu ryzyk cyber? W tym oczywiście pomoże wyspecjalizowany pośrednik ubezpieczeniowy.

Łukasz Cichowski
starszy broker
MAI Insurance Brokers Poland

CUK Ubezpieczenia: OC tanieje. AC relatywnie też

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

W pierwszej połowie tego roku ceny OC posiadaczy pojazdów mechanicznych sprzedanych przez CUK Ubezpieczenia były niższe niż w analogicznym okresie 2021 roku. I to w każdym województwie.

Największy spadek, o 5,3%, CUK Ubezpieczenia odnotowało w Małopolsce. Ceny poszły mocno w dół również w województwie zachodniopomorskim (4,7%), a także na Śląsku i na Podlasiu (4%) oraz na Mazowszu (3,9%). Najmniejsze obniżki odnotowano na Opolszczyźnie – nieco ponad 1%, a także na Dolnym Śląsku – 1,5%, i na Podkarpaciu – 1,6%.

– Spadki cen OC odnotowaliśmy w całej Polsce. Wahają się one pomiędzy 5,3% a 1,1% (najniższy spadek w woj. opolskim). Rynek broni się przed podwyżkami. Jednak w dalszej perspektywie w warunkach wysokiej inflacji, która przekracza już 15%, dalsze obniżki cen wydają się niemożliwe. Wartości OC zaczną rosnąć. Już teraz ceny polis OC są na granicy opłacalności dla wielu towarzystw ubezpieczeniowych – ocenia Kamila Grandzicka z CUK Ubezpieczenia.

AC podrożało o kilka procent…

Z kolei w przypadku AC wzrost stawek był nieznaczny. Tylko w woj. świętokrzyskim przekroczył 7%, plasując się na poziomie 15,1%. W większości regionów wzrosty wyniosły od 2 do 3%. To znacznie niżej niż średnia inflacja, co zdaniem CUK oznacza, że produkty te relatywnie staniały.

– Samochody drożeją z powodu niedoboru na rynku. Drożeją też części do ich napraw i same usługi naprawcze. To powoduje, że ubezpieczyciele ponoszą wyższe koszty w związku z wypłatami odszkodowań. Pomimo tego ceny AC w ciągu roku wzrosły w zasadzie symbolicznie. W większości województw w przedziale pomiędzy 2% a 5%. Porównując ceny AC w multiagencji, widzimy, że część ubezpieczycieli zaczęła je już podnosić, inni utrzymują zeszłoroczne stawki. W przypadku utrzymującego się niedoboru podzespołów i wysokich kosztów warsztatów można się spodziewać większych podwyżek cen w drugim półroczu – mówi Kamila Grandzicka.

Najczęściej ubezpieczane samochody

Volkswageny, Ople, Fordy, Renault i Audi to marki samochodów, do których w I połowie roku najczęściej wykupywano OC ppm. Na kolejnych miejscach znalazły się: Toyota, Skoda, Peugeot, Citroen, Fiat i BMW. W tej kategorii nic nie zmieniło się w porównaniu z I połową 2021 r.

Nieco inaczej wygląda lista najczęściej ubezpieczanych marek w ramach AC. Tu wiodą prym takie marki, jak Opel, Toyota, Volkswagen, Ford, Skoda, Renault, Audi i Peugeot. W ocenie multiagencji nieco zaskakujące jest to, że na czołowych miejscach zarówno w OC, jak i AC nie ma marek koreańskich – Kia i Hyundai.

W statystykach CUK pojawiają się też mniej popularne marki tam ubezpieczane, takie jak: Proton, Yugo, Austin, Eagle, Scion czy Plymouth. Uwzględniane są również marki luksusowe – Aston Martin, Bentley, Ferrari czy Porsche.

O analizie:

Ceny polis komunikacyjnych sprzedanych przez CUK Ubezpieczenia w pierwszym półroczu tego roku porównano z cenami polis z pierwszego półrocza 2021 r. Analizie poddano polisy pochodzące z kilkudziesięciu towarzystw ubezpieczeniowych dostępnych w multiagencji.

(AM, źródło: Brandscope)

18,199FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie