Blog - Strona 1296 z 1469 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 1296

Wpływy z kar i regresów napędzają przychody UFG

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Mimo piątego z rzędu kwartalnego spadku przypisu składki z ubezpieczeń OC posiadaczy pojazdów mechanicznych przychody Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego wciąż rosną. To efekt silnego wzrostu wpływów instytucji z tytułu kar za niedopełnienie obowiązku ubezpieczeniowego oraz regresów.

W opublikowanym przez UFG sprawozdaniu z działalności w I kwartale 2020 r. podano, że jego przychody ze składek odprowadzanych przez towarzystwa z tytułu obowiązkowych ubezpieczeń komunikacyjnych oraz rolnych wyniosły 48,47 mln zł – o 1,14% mniej niż na koniec marca 2019 r. (49,03 mln zł). Z tej kwoty 47,15 mln zł (97,27% ogólnej wartości wpłat z powyższego tytułu) wpłynęło ze składek krajowych zakładów, natomiast 1,32 mln zł stanowiły wpłaty dokonane przez oddziały zagranicznych zakładów oraz ubezpieczycieli działających w Polsce na zasadzie swobody świadczenia usług.

Rosną wpływy z kar…

Znaczący wzrost zanotowały z kolei przychody Funduszu z opłat za niespełnienie obowiązku w zakresie ubezpieczenia OC. W I kw. 2020 r. z powyższego tytułu do kasy UFG wpłynęło łącznie 103,31 mln zł – o 27,24% więcej niż w I kw. 2019 r. (81,19 mln zł). W głównej mierze był to efekt wynoszącego 27,37% wzrostu wpływów z kar za brak komunikacyjnej polisy OC (103,26 mln zł wobec 81,07 mln zł). UFG zarejestrował 40 382 nowe wezwania (+16,64% r/r), z których 32 857 (81,37% wszystkich spraw) było efektem jego własnych ustaleń.

…oraz regresów

Wzrosły również przychody Funduszu z regresów. W I kw. 2020 r. do kasy UFG trafiło z tego tytułu 14,24 mln zł – o 30,46% więcej niż rok wcześniej (10,91 mln zł).

Na dzień 31 marca 2020 r. w trybie dobrowolnym i egzekucyjnym prowadzono łącznie 16 654 postępowania regresowe (tzw. sprawy w toku) na kwotę 276,54 mln zł (16 616 postępowań i 264,69 mln zł przed rokiem). Oznacza to wzrost liczby spraw w toku o 0,23% r/r, przy jednoczesnym wzroście wartości dochodzonych regresów o 4,48% r/r.

Ogółem kwartalne przychody UFG (statutowe i pozastatutowe) wyniosły 171,72 mln zł – o 17,08% więcej niż rok wcześniej (146,66 mln zł). Kwota ta stanowiła 26,17% założonego na ten rok planu przychodów (656,13 mln zł).

Koszty odszkodowań spadają…

Spadła natomiast łączna wartość odszkodowań i świadczeń kompensacyjnych z tytułu ubezpieczeń obowiązkowych, która na koniec marca obecnego roku uplasowała się na poziomie 22,21 mln zł. To o 2,5% mniej niż w I kw. 2019 r., kiedy to UFG wypłacił w sumie 22,78 mln zł. Główną przyczyną obniżki był spadek wartości wypłat odszkodowań i świadczeń o 4,8% r/r (17,55 mln zł wobec 19,78 mln zł przed rokiem). Z kolei w przypadku zwrotów wypłaconych odszkodowań doszło do wyraźnego wyhamowania – UFG dokonał bowiem zwrotów na kwotę 0,64 mln zł, wobec 0,96 mln zł po 3 miesiącach ub.r. (-33,39% r/r).

…mimo rosnących wypłat rent i kosztów likwidacji szkód

O 8,15% poszły w górę koszty likwidacji szkód (z 1,36 mln zł do 1,47 mln zł). Wzrost odnotowano również w przypadku wypłacanych rent – z 2,6 mln zł po I kw. 2019 r. do 3,84 mln zł dwanaście miesięcy później (+47,7% r/r). Natomiast łączna roczna wartość odszkodowań i świadczeń kompensacyjnych wypłaconych z tytułu upadłości wyniosła 1,46 mln zł (1,43 mln zł przed rokiem, +2,65% r/r).

Ogółem kwartalne koszty UFG (statutowe i pozastatutowe) na dzień 31 marca 2020 roku wyniosły 149,25 mln zł – o 29,49% więcej niż rok wcześniej (115,26 mln zł). Kwota ta stanowiła 29,83% założonego na obecny rok planu kosztów (500,41 mln zł).

28 członków UFG

Według stanu na dzień 31 marca 2020 roku członkami UFG pozostawało 28 zakładów ubezpieczeń prowadzących działalność ubezpieczeniową, w grupach obejmujących ubezpieczenia obowiązkowe, o których mowa w art. 4 pkt 1 i 2 ustawy, w tym: 20 krajowych zakładów ubezpieczeń oraz 8 zagranicznych zakładów ubezpieczeń (a w ich ramach 2 oddziały zagranicznych zakładów oraz 6 zakładów wykonujących działalność w trybie swobody świadczenia usług).

Artur Makowiecki
news@gu.home.pl

PZU Zdrowie: Najnowocześniejsza placówka w samym centrum Warszawy

0
Źródło zdjęcia: PZU Zdrowie

29 lipca nastąpiło oficjalne otwarcie Centrum Medycznego PZU Zdrowie Warszawa Chmielna – najnowocześniejszej placówki w sieci medycznej ubezpieczyciela. Została zlokalizowana w centrum miasta, tuż przy Dworcu Centralnym, u zbiegu najważniejszych węzłów komunikacyjnych. Znajduje się w nowoczesnym kompleksie biurowym Varso przy ulicy Chmielnej 71.

Pacjenci otrzymają w nowej placówce kompleksową opiekę medyczną: konsultacje lekarzy pierwszego kontaktu i specjalistów, badania laboratoryjne i obrazowe oraz zabiegi ambulatoryjne. Mogą z niego korzystać nie tylko osoby, które posiadają pakiet PZU Zdrowie, ale także ci, którzy chcą skorzystać z usług indywidualnie.

– Centrum Medyczne PZU Zdrowie Warszawa Chmielna jest przykładem realizacji naszej wizji, zgodnie z którą wyznaczamy standardy medyczne. Placówka została zaprojektowana tak, aby służyła budowaniu pozytywnych doświadczeń pacjenta w korzystaniu z opieki medycznej. Podstawą naszego działania jest fachowa kadra i profesjonalizm naszych pracowników, dodatkowo świadomie czerpiemy z możliwości, jakie daje współczesna technologia. Innowacyjny sprzęt w nowym centrum medycznym nie tylko poprawia komfort wykonywanych badań, ale przede wszystkim wspiera proces diagnozy. Nazywamy to miejsce „placówką przyszłości”, ponieważ chcemy, aby w tym kierunku zmierzała służba zdrowia – mówi Anna Janiczek, prezes zarządu PZU Zdrowie.

– Otwarcie Centrum Medycznego PZU Zdrowie Warszawa Chmielna udowadnia, że Grupa PZU na każdym polu jest w awangardzie. W naszych działaniach skupiamy się nie tylko na aspekcie biznesowym. To, co robimy, ma poprawiać jakość życia naszych klientów. Wsłuchujemy się w ich głos i wiemy, czego potrzebują. Naszym pacjentom dajemy szybki dostęp do lekarzy i badań oraz obsługę na najwyższym poziomie. Nowoczesna opieka nad pacjentem to przede wszystkim najlepsi ludzie, a właśnie tacy pracują w Centrum Medycznym PZU Zdrowie Warszawa Chmielna – mówi Aleksandra Agatowska, p.o. prezesa PZU Życie.

W placówce zastosowano szereg innowacyjnych rozwiązań w opiece nad pacjentem, m.in.:

  • Badanie elektronicznym stetoskopem StethoMe, który rozpoznaje i wzmacnia dźwięki płuc i serca. Po połączeniu elektronicznego stetoskopu z tabletem lekarze mogą korzystać z certyfikowanych medycznie algorytmów sztucznej inteligencji. To pierwsze tego typu rozwiązanie na świecie, które wspiera lekarza w procesie diagnostycznym chorób płuc u dzieci i dorosłych.
  • Bezbolesne i bezpieczne badanie krwi dzięki nowoczesnemu iluminatorowi żył AccuVein. Urządzenie za pomocą lasera podświetla żyły pacjentów, dzięki czemu pozwala wyeliminować bolesne wkłucia.
  • Badanie za pomocą przenośnych głowic ultrasonograficznych, podłączanych bezpośrednio do tabletu. Dzięki nim lekarze wykonują badanie USG wysokiej jakości w dowolnym miejscu i wykonują precyzyjnie iniekcje np. do stawu kolanowego.  
  • Monitory i tablety w gabinetach, na których lekarze w trakcie konsultacji i badań wyświetlają wizualizacje omawianego problemu medycznego, co pozwala włączyć pacjenta w proces diagnozy, tak że lepiej zrozumie zalecenia.
  • Zgody elektroniczne z podpisem biometrycznym, które ułatwiają obieg dokumentacji i pomagają chronić środowisko poprzez eliminację formularzy papierowych.

Centrum przy Chmielnej to już 130. placówka PZU Zdrowie w Polsce, a 15. w stolicy. Firma posiada także sieć kilkudziesięciu pracowni diagnostyki obrazowej. Dodatkowo współpracuje z ponad 2000 placówek partnerskich w 600 miastach w Polsce.

(AM, źródło: PZU)

Dlaczego agent musi czasami grać twardo

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

W środowisku trenerskim dużo mówi się o zwiększaniu skuteczności sprzedażowej. Zazwyczaj służą do tego różnego rodzaju techniki i konstrukcje słowne, które pomagają w przekonywaniu trudniejszych klientów. W trakcie wdrażania okazuje się jednak, że mimo ćwiczeń i treningu owe pomysły pomagają tylko nielicznej grupie agentów.

Moim zdaniem głównym czynnikiem wpływającym na skuteczność agenta jest nie jego wyszkolenie sprzedażowe, ale odwaga i asertywność w rozmowie z klientem. Te dwa elementy są ważne zwłaszcza w przypadku takiej branży, gdzie klient rzadko odczuwa potrzebę zakupu. Na przykład branża samochodowa nie ma zbyt dużego problemu z przekonaniem klienta, że potrzebny jest mu nowy samochód. Branża kosmetologiczna nie musi usilnie przekonywać, że zabiegi upiększające podbiją atrakcyjność wyglądu klienta. W tych branżach największym wyzwaniem jest konkurencja, jakość wykonywania usługi czy produktu i czasami cena.

W branży ubezpieczeniowej klienta trzeba przekonać do tego, że zakup ubezpieczenia jest ważny. To jest rozsądne, ale jednocześnie zupełnie nieatrakcyjne z punktu widzenia emocji zakupowych. W przypadku niektórych ubezpieczeń składki sięgają przecież kilkunastu tysięcy złotych i jednocześnie nie oferują w zamian poczucia radości i satysfakcji z zakupu. To powoduje, że rola agenta w dużym stopniu różni się od działań typowego handlowca. Jego zadaniem nie jest tylko przedstawienie w jak najbardziej atrakcyjny sposób swojej oferty, ale również pobudzenie potrzeby posiadania ubezpieczenia.

I tu na arenie pojawia się odwaga i asertywność. Im bardziej zamożny klient, do którego było się trudno dostać, tym większy lęk przed jego reakcją. Miękka postawa nie zawsze się sprawdza.

Załóżmy, że klient twierdzi, iż nie potrzebuje ubezpieczenia od poważnych chorób, ponieważ jest lekarzem i w przypadku choroby środowisko lekarskie mu pomoże. Jako agent widzimy jednak, że jego poważna choroba spowodowałaby odcięcie rodziny od wysokich dochodów. W przypadku zadłużenia kredytami i umowami leasingowymi mogłoby to spowodować krach finansowy, a powstałe długi trudno byłoby spłacać. Jak w takiej sytuacji miękka postawa agenta ma pomóc w przekonaniu klienta?

Jedynym ratunkiem dla niego jest asertywny doradca, który prosto w oczy powie mu, jak tak naprawdę wygląda jego sytuacja i w jak dużym stopniu naraża siebie i rodzinę na finansowe skutki zdarzeń losowych. Przecież jeżdżąc na nartach, może ulec wypadkowi, pracując jak wół w dwóch klinikach, może doprowadzić się do poważnej choroby, a to, że jest lekarzem, nie daje mu certyfikatu nieśmiertelności.

Paradoksalnie okazuje się, że tego typu klienci, posiadający dużą pewność siebie, słuchają nie tych, którzy się przed nimi płaszczą, ale tych, którzy stawiają im poważne wyzwanie. To tacy agenci, którzy asertywnie informują, że nie zgadzają się z podejściem klienta.

Tak jak lekarz jest fachowcem od leczenia innych, tak agent jest fachowcem od tego, jak zabezpieczyć klienta i jego rodzinę na wypadek różnych zdarzeń losowych. Tu nie ma miejsca na miękką grę. Trzeba trzymać fason i mocno uderzyć. Tym bardziej że taki klient jest przyzwyczajony do tego, że wszyscy dookoła niego skaczą, co może stworzyć i wzmacniać w nim wybujałe ego.

Podobnie sytuacja ma się w przypadku ubezpieczeń majątkowych. Klient twierdzi, że nie potrzebuje ubezpieczenia, ponieważ ma doskonałe zabezpieczenie przeciwpożarowe w firmie i nic złego się nie wydarzy. Inny twierdzi, że w tych halach nie ma nic, co mogłoby doprowadzić do ich zniszczenia czy uszkodzenia.

Tak tłumaczy sobie swoją rzeczywistość w momencie, kiedy widzi składkę wyliczoną przez agenta. Jeśli w tej sytuacji agent nie zareaguje asertywnie i konkretnie, nie będzie żadnej szansy na zmianę postawy klienta, chyba że dojdzie do szkody. Pytanie tylko, czy będzie go wtedy jeszcze stać na jakiekolwiek ubezpieczenie.

Kiedy piszę „mocna i asertywna reakcja”, nie chodzi mi o zachowanie pozbawione kultury osobistej i obrażające klienta. Siła tej właściwej reakcji ma swoje źródło w postawie agenta i w jego podejściu do swojego zawodu. Jeśli czuje się prawdziwym opiekunem klientów i poważnie traktuje swoją misję, to ma prawo powiedzieć klientowi mocne słowa. Jeśli myśli tylko o tym, jak sprzedać kolejne ubezpieczenie, to będzie szedł na kompromis poprzez proponowanie częściowego zabezpieczenia lub zmieni zupełnie kierunek rozmowy, szukając szans na sprzedaż innych ubezpieczeń.

Agent misyjny gra twardo, mówi jasno, co widzi, i dlaczego klient powinien mieć takie, a nie inne ubezpieczenie. W wypowiedziach takiego agenta pojawiają się zdania typu:

• Pana śmierć może doprowadzić do tego, że kredyty, które dzisiaj pan zaciągnął, zniszczą bezpieczeństwo finansowe pana bliskich.

• Dlaczego dziś żałuje pan pieniędzy na składkę, która w przypadku pożaru fabryki pozwoli panu odtworzyć swój biznes i uniknąć bankructwa?

• Jeśli przez pół roku nie będzie pan mógł prowadzić swojego gabinetu, bo będzie pan leczył poważną chorobę, to czy banki zlitują się i darują wszystkie pana zadłużenia?

• Jeśli popadłby pan w kłopoty wskutek zdarzenia losowego, to kto oprócz pana i najbliższych będzie się jeszcze tym martwił? Czy zgodzi się pan ze mną, że w trudnych sytuacjach bardzo często zostajemy sami, ponieważ większość ludzi interesuje się przede wszystkim własnymi sprawami?

Pamiętaj, że na takie postawienie sprawy będzie stać przede wszystkim osobę o wysokiej godności zawodowej i poczuciu misji w pracy z klientami.

Adam Kubicki
adam.kubicki@indus.com.pl

Praca zdalna hitem?

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Kandydat na prezydenta postuluje wprowadzenie pracy zdalnej do Kodeksu pracy, jako pełnoprawnej formy jej wykonywania, bo to podobno doskonałe narzędzie dla pracodawców (oszczędności kosztów mediów, wynajmu powierzchni biurowej itp.), ale i dla pracowników (oszczędności na paliwie lub biletach na komunikację, większa swoboda w wykonywaniu obowiązków służbowych i możliwość godzenia ich z obowiązkami domowymi). Same plusy, ale czy na pewno?

Jeśli kandydat wygra wybory, zapewne będzie zmuszony do dochowania deklaracji złożonej publicznie, choć praktyka w tym względzie daleko odbiega od deklaracji. I oto w Kodeksie pracy pojawi się nowa forma pracy, jakby do tej pory nie istniała. I wszyscy, którzy będą mogli dostąpić dobrodziejstw z niej płynących, będą zadowoleni, wszak można będzie pracować z domu, nie oglądając twarzy współpracowników nie zawsze lubianych, nie wysłuchując ich bredni, słusznych poglądów, porad, idiotycznych dowcipów, nie uczestnicząc w sporach politycznych.

Sławomir Dąblewski

Akurat ta obietnica nie jest trudna do wprowadzenia i zapewne nie spotka w parlamencie wielu przeciwników. Epidemia koronawirusa pokazała, że tak można, i to efektywnie, choć prawdę powiedziawszy, niewiele firm było przygotowanych na przestawienie dotychczasowego trybu w tryb zdalny.

Dla mnie i wielu mnie podobnych praca zdalna nie jest żadnym novum. Branża ubezpieczeniowa od lat korzysta z pracy zdalnej, mając po temu stosowne narzędzia, zaś pandemia koronawirusa jedynie upowszechniła ją w innych branżach, tam, gdzie to było możliwe, bo przecież produkcji przemysłowej nie da się realizować z domu, z użyciem komputera i bez fizycznego udziału pracownika, dopóki nie zostanie ona całkowicie zrobotyzowana.

Mnie ta perspektywa wykonywania wszystkiego, co się da zdalnie, specjalnie nie cieszy. To kolejny krok w kierunku dehumanizacji pracy. Będziemy się stawać sobie coraz bardziej obcy, anonimowi, bezuczuciowi, bezemocjonalni. Zoom, Skype czy inna aplikacja pozwolą nam na przeprowadzenie spotkania online, ustalenie potrzeb klienta, poczynienie koniecznych weryfikacji i sprzedaż, w końcowym zaś efekcie – osiągnięcie upragnionego przychodu.

Mając za plecami zagrożenia płynące z epidemii, nie mogłem doczekać się pierwszych, żywych spotkań z klientami. Z maską na twarzy (są tacy, którzy twierdzą, że maska nawet nie jest potrzebna, gdy ma się „taką maskę”), łapiąc powietrze jak ryba wyciągnięta z wody, z zaparowanymi okularami i towarzyszącymi temu oprzyrządowaniu wypiekami na twarzy (podobno jest już jednostka chorobowa będąca skutkiem długotrwałego noszenia masek), przeprowadziłem pierwsze spotkania. Odczuwałem przy tym coś na kształt strachu przed konsekwencjami takiego działania, zważywszy na swój wiek, który jest określany jako „wiek starszy”, mieszczący się w kategorii szczególnie zagrożonych ujemnymi skutkami zdrowotnymi związanymi z Covid-19. Na szczęście, nie mam tzw. chorób współistniejących, bom zdrów, jeśli nie zaliczać do tej kategorii bezsenności, która sprzyja zawałom, udarom i wylewom. Panicznie wręcz unikałem dotykania jakichkolwiek przedmiotów obcych i smarowałem wielokrotnie ręce płynem dezynfekującym zawierającym co najmniej 65% alkoholu (jeśli wierzyć danym producenta), a po zakończeniu spotkania biegłem do najbliższej toalety, by umyć ręce zgodnie z instrukcją byłego marszałka Senatu i przemyć płonącą twarz. Wracając do domu, wciąż powtarzałem sobie: Sławku, będzie dobrze, żadne cholerstwo cię nie dopadło!

Satysfakcja ze spotkań brała górę nad obawami. Rozmawiałem z żywymi ludźmi, jak przed epidemią. Widziałem zainteresowanie poruszanymi kwestiami, emocje, odpowiadałem na stawiane pytania, rozwiewałem wątpliwości, tu i teraz. I dobrze mi z tym było, a nawet jest, bo choć ostrożnie, kontynuuję wchodzenie w tryb bliski, pozostawiając jako awaryjny tryb zdalny. I sprzedaż powoli zaczyna wracać do właściwego poziomu.

Jeśli ta korona, nieodporna na detergenty i alkohol, odporna na nieodpowiedzialne zachowania ludzi w miejscach publicznych, co dostrzegam na co dzień, w końcu wyzionie ducha, sprzedaż ubezpieczeń w formie zdalnej będzie dla mnie równoprawna ze sprzedażą bezpośrednią, gdy klient tego sobie zażyczy. Bo sprzedaż – praca zdalna ma również mnóstwo cieni, ale o nich na razie niewiele w mediach.

Jak twierdzi dr n. med. Aleksander Winiarski w wywiadzie dla portalu wyborcza.pl, nie ma powodów do zadowolenia, bo praca przy komputerze na kanapie albo na twardym krześle przez kilka godzin dziennie praktycznie w każdym przypadku oznacza ból kręgosłupa. Można zatem spodziewać się, że gdy minie epidemia i wielu „zdalnych” wróci do poprzedniego, stacjonarnego miejsca pracy, wzrośnie znacznie liczba osób poszukujących porad ortopedów i zabiegów ortopedycznych, rehabilitacji.

Z kolei w subiektywnieofinansach.pl Macieja Samcika można dowiedzieć się, że 55% osób posiadających dzieci wskazuje, że są teraz bardziej zmęczeni po dniu pracy, niż gdy wykonują swoje obowiązki w biurze, a 42% tęskni za wyraźnym oddzieleniem pracy i domu. Podobne wyniki wyłaniają się z badań Nationale-Nederlanden. Wśród rodziców wykonujących swoje zadania poza biurem czterech na dziesięciu przyznaje, że trudno im je godzić z opieką nad dziećmi. Z kolei blisko 70% badanych potwierdza, że musi dzielić swoje zastępcze biuro z pozostałymi domownikami.

W „Newsweeku”, w wydaniu 27/2000 można przeczytać wyznania nauczycieli pracujących zdalnie ze swoimi uczniami, których często zastępowali rodzice. Praca od wczesnych godzin porannych do północy, łączona z obowiązkami rodzinnymi, z ogromnym stresem. Wszystko w jednym miejscu. Jest jeszcze i inna, negatywna strona pracy zdalnej – epidemia otyłości, która dopiero przed nami. W tym samym numerze „Newsweeka” można zapoznać się z wyznaniami osób, zatrudnionych również w korporacjach (nie ujawniono, czy ubezpieczeniowych), z których wynika, że przywiązanie do domu w pracy spowodowało potworne rozregulowanie dotychczasowego trybu życia. Nie sposób wszak oddzielić godzin pracy od godzin poświęconych rodzinie. I ta lodówka, która kusi zasobami na zajadanie stresu. Przytyliśmy zatem w epoce koronawirusa, przytyjemy, pracując dalej w domu w większym zakresie niż do tej pory.

Zmiany proponowane przez kandydata na prezydenta zapewne będą wprowadzone w życie; będą sprzyjać tak pozytywnym, jak i negatywnym procesom, których ocena zostanie dokonana po upływie czasu. Jest też wątek, który zapewne pozostaje na uwadze ubezpieczycieli, a mianowicie wzrost ryzyka ubezpieczeniowego i zwiększonych wypłat z tytułu zobowiązań zaciągniętych w wyniku wcześniej zawartych umów ubezpieczenia.

Dla mnie praca zdalna to raczej możliwość wyboru albo konieczność w obecnych warunkach. Nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z żywym człowiekiem w branżach, w których ten kontakt jest podstawą do ustaleń i decyzji, w których znaczenie mają emocje. I nie zmieni tego faktu wynik badań, który pokazuje, że ponad 4 mln Polaków chce tak właśnie pracować. Praca zdalna jest kierunkiem, który będzie kontynuowany i rozwijany. Przed postępem nie da się uciec, ale czy jest to hit?

Sławomir Dąblewski
dablewski@gmail.com

Sejm przyjął przepisy pozwalające wycofać czasowo z eksploatacji samochody osobowe

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

24 lipca Sejm przyjął nowelizację ustawy Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw, wprowadzającą szereg ułatwień dla właścicieli pojazdów i kierujących pojazdami oraz uproszczeń w procedurach związanych z rejestracją pojazdów. Rządowy projekt przedłożony przez Ministra Infrastruktury powstał we współpracy z Ministrem Cyfryzacji.

Jednym z nowych rozwiązań wprowadzonych przez nowelę jest rozszerzenie katalogu pojazdów wycofanych czasowo z eksploatacji o samochody osobowe. Regulacja ta będzie dotyczyła jedynie uszkodzonych, a nie chwilowo nieużywanych samochodów. Nowe przepisy przewidują, że w przypadku konieczności naprawy samochodu (np. po wypadku) wynikającej z uszkodzenia zasadniczych elementów nośnych konstrukcji będzie można wycofać pojazd z ruchu na okres od 3 do 12 miesięcy i nie częściej niż po upływie 3 lat od daty poprzedniego wycofania. Przywrócenie do ruchu będzie wiązało się z przeprowadzeniem dodatkowego badania technicznego pojazdu po naprawie. Według autorów nowelizacji ta zmiana pozwoli właścicielowi naprawianego i czasowo wycofanego z użytku samochodu ograniczyć koszty ubezpieczenia pojazdu. Obecnie czasowo można wycofać z ruchu samochody ciężarowe i przyczepy o dopuszczalnej masie całkowitej od 3,5 t, ciągniki samochodowe, pojazdy specjalne oraz autobusy. 

Innym interesującym rozwiązaniem będzie zwolnienie kierowców posiadających polskie prawo jazdy z obowiązku posiadania przy sobie i okazywania dokumentu podczas kontroli drogowej na terytorium Polski. Dane i uprawnienia kierowcy będą sprawdzane w centralnej ewidencji kierowców. Informację o zwolnieniu z obowiązku posiadania przy sobie prawa jazdy Minister Cyfryzacji ogłosi z trzymiesięcznym wyprzedzeniem w komunikacie opublikowanym m.in. w Biuletynie Informacji Publicznej.

Dalsze prace nad projektem ustawy odbędą się w Senacie. Nowe przepisy zaczną obowiązywać po 3 miesiącach od ogłoszenia w Dzienniku Ustaw, z wyjątkiem rozwiązań związanych z koniecznością wydania komunikatu Ministra Cyfryzacji. Przepisy dotyczące zniesienia obowiązku wydawania karty pojazdu i nalepki kontrolnej wejdą w życie po upływie 24 miesięcy od publikacji.

(AM, źródło: Ministerstwo Infrastruktury)

Assistance dla motocyklistów nabywane coraz częściej

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Z danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego wynika, że w czerwcu zarejestrowano 2949 motocykli. Dlatego coraz częściej w stronę motocyklistów spoglądają firmy ubezpieczeniowe i dostawcy assistance, tworząc rozwiązania skierowane do tej grupy klientów.

Wśród dostępnych na rynku ofert można znaleźć między innymi specjalne pakiety pomocowe dla miłośników jednośladów, z ochroną ubezpieczeniową zarówno w Polsce, jak i w innych krajach Europy.

– Jesteśmy jedynym podmiotem w Polsce, który ma assistance dla motocyklistów. Tworząc serwis internetowy i produkty, pomyśleliśmy o posiadaczach skuterów, mniejszych i większych motocykli, o tych, którzy raczej jeżdżą po Polsce i tych, którzy organizują wyjazdy zagraniczne. Sama konstrukcja produktu jest dosyć innowacyjna. To ubezpieczenie, za które klient płaci jedynie w trakcie sezonu motocyklowego. Nasze dotychczasowe doświadczenia są bardzo dobre. Zainteresowanie i liczba klientów co roku rośnie. Do tego nie sprawdziły się nasze obawy na temat szkodowości. Okazało się, że motocykliści są wyjątkowo samodzielni i korzystają z naszego assistance dopiero, gdy wszystkie próby poradzenia sobie we własnym zakresie zawiodły. Zdecydowaliśmy się też zainwestować w specjalnie przyczepki do profesjonalnego transportu motocykli, a nasi usługodawcy mają właściwe kompetencje, żeby radzić sobie z naprawami na drodze i transportem motocykli. Te pojazdy wymagają bowiem zarówno specjalnego sprzętu, jak i umiejętności, żeby taki transport bezpiecznie zrealizować – mówi Piotr Ruszowski, dyrektor sprzedaży i marketingu w Mondial Assistance.

W pakietach assistance znajdują się takie usługi, jak naprawa na miejscu (o ile ta jest wykonalna na poboczu drogi czy parkingu), transport do serwisu, dostarczanie paliwa, pojazd zastępczy (samochód, a nie motocykl). Assistance na wyjazdy zagraniczne zawiera również ubezpieczenie turystyczne gwarantujące pokrycie kosztów leczenia i pomocy medycznej.

(AM, źródło: Mondial Assistance)

Jacques Bonneau na czele Partner Re

0
Jacques Bonneau

Partner Re ogłosił powołanie Jacquesa Bonneau na stanowisko prezesa i dyrektora generalnego (CEO) ze skutkiem od 28 lipca. Nowy szef zastąpił Emmanuela Clarke’a, który opuścił szeregi reasekuratora, podejmując dalsze wyzwania zawodowe poza firmą.

Jacques Bonneau jest członkiem Rady Dyrektorów Partner Re od lutego 2019 r. Zasiadał w Komitecie Audytu spółki oraz sprawował funkcję przewodniczącego Komitetu ds. Ubezpieczeń i Ryzyka. Wcześniej piastował funkcje CEO Ace/Chubb Tempest Re Group oraz Group Chief Underwriting Oficer Chubb Ltd.

Jacques Bonneau rozpoczął karierę w branży reasekuracyjnej w 1981 r. w General Reinsurance Corporation. W kolejnych latach piastował funkcje starszego wiceprezesa  Trenwick America Group oraz dyrektora ds. ubezpieczeń i członka zarządu Chartwell Re Corporation. Od 1999 r. do 2017 r. pełnił różne role w Chubb Ltd. (wcześniej ACE Group).

Uzyskał tytuł Master in Business Administration na Queen’s University w Kingston w Ontario oraz tytuł Bachelor of Commerce na Carleton University w Ottawie w Ontario.

(AM, źródło: Partner Re)

W PKO Ubezpieczenia zdalnie potwierdzisz tożsamość

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Rośnie liczba ubezpieczycieli, których klienci mogą zdalnie potwierdzać tożsamość z wykorzystaniem usługi mojeID dostarczanej przez Krajową Izbę Rozliczeniową. Kolejnym zakładem, który zdecydował się na taki ruch, jest PKO Ubezpieczenia. Usługa mojeID będzie wspierać jego klientów w procesie zgłaszania szkody, eliminując konieczność kontaktu osobistego.

Usługa mojeID prowadzona przez KIR jest narzędziem do zdalnego potwierdzania tożsamości online w usługach komercyjnych i publicznych. Pozwala zalogować się do portalu dostawcy usługi lub urzędu w sposób gwarantujący jednoznaczne potwierdzenie tożsamości danej osoby, w oparciu o bezpieczną identyfikację klientów wykorzystującą systemy bankowości elektronicznej. Korzystanie z tej metody uwierzytelnienia umożliwia załatwienie formalności przez internet, bez konieczności potwierdzenia danych w punkcie obsługi lub kontaktu z kurierem.

– KIR od lat pełni funkcję dostawcy systemów i usług wspierających rozwój sektora bankowo-finansowego. Naszym celem jest projektowanie bezpiecznych i sprawdzonych rozwiązań, które przyspieszają cyfryzację procesów w całej gospodarce. Warunkiem realizacji tego zadania jest zapewnienie szerokiej dostępności usług zdalnej weryfikacji tożsamości i usług zaufania, które umożliwiają korzystanie z ofert dostawców kompleksowo, wygodnie i bezpiecznie, bez potrzeby wychodzenia z domu. Cieszę się, że kolejny duży podmiot z sektora ubezpieczeń przyłącza się do grona instytucji, które korzystając z unikalnej funkcjonalności mojeID, przyczyniają się do urzeczywistnienia idei cyfrowego społeczeństwa i cyfrowej gospodarki – mówi Robert Trętowski, wiceprezes zarządu KIR.

– Korzystamy z najnowocześniejszych rozwiązań technologicznych, które są ułatwieniem dla klientów i w przypadku likwidacji szkody komunikacyjnej skracają jej czas. Szybka i sprawna obsługa w takiej sytuacji jest szczególnie ważna, bo właśnie wtedy nasi klienci chcieliby jak najszybciej otrzymać pomoc. Dlatego w przypadku szkód komunikacyjnych cały proces zgłoszenia szkody jest zdalny, a mojeID poprzez elektroniczne potwierdzenie tożsamości dodatkowo je upraszcza – powiedział Leszek Skop, członek zarządu PKO Ubezpieczenia.

Usługa mojeID została uruchomiona w czerwcu 2019 r. Od tego roku zaczęli ją oferować ubezpieczyciele, umożliwiając swoim klientom zdalne potwierdzanie tożsamości. W styczniu możliwość korzystania z mojeID uzyskali klienci Open Life. Z kolei w maju taką opcję w platformie mojePZU uruchomił PZU, natomiast w czerwcu usługę udostępniło Nationale-Nederlanden.

Współpraca KIR z polskimi ubezpieczycielami nie ogranicza się do usługi mojeID. W kwietniu Link4 we współpracy z Coinfirm udostępnił swoim klientom dokumenty publiczne z wykorzystaniem trwałego nośnika stworzonego w oparciu o rozwiązanie blockchain, stworzonego przez KIR, IBM i Hyperledger Fabric.

Artur Makowiecki
news@gu.home.pl

FinTech&InsurTech Digital Congress na temat cyfrowej zmiany w finansach

0

W dniach 28–29 września odbędzie się FinTech & InsurTech Digital Congress – wydarzenie poświęcone innowacjom technologicznym w sektorze finansowym. Rzeczywistość powstała wskutek pandemii Covid-19 sprawiła, że po raz pierwszy kongres będzie realizowany w formule hybrydowej, łączącej tradycyjne spotkanie z aktywnością online na specjalnej platformie. Patronem medialnym wydarzenia zorganizowanego w ramach działalności firmy MMC Polska jest „Gazeta Ubezpieczeniowa”.

Hybrydowa formuła spotkania pozwoli na kontynuację idei kongresu przy zachowaniu bezpieczeństwa zgodnego z obowiązującymi standardami. Wśród tematów wrześniowego wydarzenia znajdą się najistotniejsze treści dla rozwoju rynku finansowego, biznesu ubezpieczeniowego i rozwoju polskiej gospodarki.

Podczas spotkania prezentowane będą aktualne trendy dotyczące m.in. szans i zagrożeń cyfrowego świata, zastosowania i wykorzystania technologii, sposobów transakcji, regulacji, telematyki czy tak ważnej dziś telemedycyny.

Myślą przewodnią FinTech & InsurTech Digital Congress będzie hasło „Mindset pivot – czas zmian”. Uczestnicy kongresu wspólnie z ekspertami będą dyskutować o zmianie myślenia w zarządzaniu firmą i redefinicji podejścia do  biznesu, tak aby dostosować go do zmieniających się potrzeb i transformującego się ekosystemu z korzyścią dla klienta i dla swoich firm. Zastanowią się też nad przyszłością sektora, nad tym, w co warto inwestować i co będzie kołem zamachowym naszej gospodarki w czasach kryzysu.

Kongres poświęci też dużą uwagę zjawisku klientocentryzmu. Nie zabraknie tematów dotyczących Open Bankingu, Open Data Economy oraz zagadnień z obszaru Fintech for retail & ecommerce czy technologii paymentowej. W tej edycji fintech wyłania się jako katalizator branż i element ekosystemu, jako elastyczne i innowacyjne podejście do konsumenta w retailu czy ubezpieczeniach, czego efektem jest nowy model zwany finsurtechem, o którym więcej powiedzą uczestnicy spotkania.

Drugi dzień poświęcony zostanie tematom związanym z rozwojem telemedycyny. Dyskusja dotyczyć będzie akceleracji i finansowania potencjału nowych rozwiązań telemedycznych. Pojawią się ważne tematy dla agentów, których praca dzięki technologii może stać się łatwiejsza i szybsza.

FinTech & InsurTech Digital Congress skierowany jest dla przedstawicieli sektora bankowego i ubezpieczeniowego, fintechów, insurtechów, firm pożyczkowych, kancelarii prawnych, inwestorów, firm technologicznych, IT, start-upów oraz przedstawicieli administracji państwowej i firm doradczych.

Więcej szczegółów:

https://gu.com.pl/wydarzenie/insurtech-digital-congress/

(AM, źródło: MMC Polska)

Wejdź na wyższy poziom dla swoich klientów

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Wiele gier komputerowych pozwala na rozwijanie postaci głównego bohatera. W trakcie rozgrywki zdobywa on doświadczenie, które pozwala mu awansować na wyższe poziomy. Awans oznacza nowe umiejętności oraz dostęp do potężniejszych narzędzi. Taka mechanika jest bardzo wciągająca dla graczy, którzy potrafią spędzić setki godzin na udoskonalaniu swojej postaci. Skąd taki fenomen?

Budowanie postaci w grze w skondensowany sposób oddaje nasze prawdziwe życie. I budowanie naszych biznesów.

Ubezpieczyciele również nabierają doświadczenia, podnoszą swoje kompetencje, wdrażają lepsze systemy IT. Taki rozwój, podobnie jak w grze, można przeprowadzić na dwa sposoby. Pierwszy polega na wybieraniu udoskonaleń w sposób niezaplanowany. Podejście to powoduje, że organizacja pogrąża się w chaosie biznesowo-technicznym.

Drugim rozwiązaniem jest skrupulatne i przemyślane planowanie rozwoju naszego zakładu ubezpieczeń. Tylko na czym się skupić?

Na początku należy odpowiedzieć na pytanie, kto powinien się znaleźć w centrum naszego biznesu. Doświadczenie w pracy z ubezpieczycielami podpowiada tylko jedną właściwą odpowiedź – klient. Jeśli myślisz podobnie, zachęcam do lektury krótkiego poradnika planowania rozwoju klientocentrycznego zakładu ubezpieczeń.

Łukasz Nienartowicz

Poziom 1

Osiągnięcie 1. poziomu klientocentryczności polega na odpowiedzi na pozornie proste pytanie: Ilu mamy klientów? Dokładne określenie okazuje się skomplikowanym zadaniem, ponieważ każdy ubezpieczyciel posiada wiele kopii danych jednego klienta rozsianych w różnych systemach IT. Praktyka pokazuje, że zakłady ubezpieczeń posiadają średnio kilkanaście rekordów przypadających na jednego klienta.

Policzenie klientów wymaga zbudowania procesu zarządzania ich danymi, składającego się z trzech etapów. Pierwszy to czyszczenie danych z błędów i literówek. Drugi odpowiada za wzbogacanie danych o informacje z baz zewnętrznych, np. z GUS. Trzeci etap polega na połączeniu wszystkich rekordów opisujących jednego klienta w tzw. złoty rekord. Po takim zabiegu odpowiedź na pytanie, ilu mamy klientów, jest prosta. Tylu, ile złotych rekordów.

Poziom 2

Dane w większości zakładów ubezpieczeń podzielone są na silosy. Dział sprzedaży trzyma swoje dane w CRM, a dział finansów w systemie księgowym. Podobnie inne działy, które również mają dedykowane systemy IT. W konsekwencji każda dziedzina działalności firmy stanowi osobny silos danych. A pomiędzy tymi silosami podróżują Nomadzi Danych.

Kim są Nomadzi Danych? Załóżmy, że dział marketingu chciałby przeprowadzić kampanię, uwzględniając ulubiony kolor klienta. Sam nie posiada takiej informacji, ale może ktoś inny w firmie ma takie dane. Marketing wysyła zatem Nomadę na poszukiwania w innych silosach.

2. etap dojrzałości klientocentrycznej polega na zburzeniu silosów danych i dołączeniu do złotych rekordów wszystkich informacji, jakie posiadamy o kliencie. W ten sposób budujemy widok 360 klienta. Udostępniając go wszystkim działom, realizujemy kluczową ideę biznesową: demokratyzujemy dostęp do danych. Nomadzi nie są nam już potrzebni.

Poziom 3

Kolejny poziom zakłada przebudowę procesów dotyczących klienta w firmie tak, aby były oparte na danych z widoku 360. O jakich procesach mówimy? Oczywisty wybór to sprzedaż, marketing i obsługa klienta. Z drugiej strony mamy obszar finansów, zarządzania ryzykiem, aktuariatu czy wykrywania nadużyć. Ale na tym lista się nie kończy: regulacje RODO, portal self-service dla klienta… możliwości są nieograniczone.

Pierwsze wrażenie może sugerować, że poszczególne działy firmy nie zgodzą się na taką transformację. Praktyka mówi jednak coś innego. Jeżeli osiągnęliśmy poziom 2. i wdrożyliśmy jeden proces biznesowy oparty na danych z widoku 360, to reszta działów sama ustawi się w kolejce. Każdy w zakładzie ubezpieczeń marzy o kompletnych i dobrej jakości danych klientów!

Poziom 4

Zastanawialiście się kiedyś, kto nie cieszy się z rabatu na polisę? Ten, kto wczoraj ją wykupił i zapłacił pełną cenę! Coś takiego nie mogłoby się zdarzyć. A jednak! Jeżeli klient kupił polisę, to informacja ta znajduje się w systemie sprzedażowym. Jeśli jednak nie dotarła do systemu marketingowego, to ten traktuje tego klienta jako potencjalnego… I wpadka gotowa!

Problem wynika z istnienia w organizacji silosów kanałów komunikacji z klientem. Działają one podobnie jak silosy danych z poziomu 2. Powodują, że osoby pracujące w jednym silosie komunikacyjnym nie wiedzą, co dzieje się w pozostałych. Rozwiązaniem tego problemu jest wejście na 4. poziom klientocentryczności poprzez zbudowanie centralnego systemu zarządzania komunikacją z klientem oraz zapewnienie szybkiej informacji zwrotnej z kanałów komunikacji do wszystkich systemów IT w organizacji.

Szlak dla wytrwałych

Na wstępie porównałem budowanie organizacji klientocentrycznej do gry komputerowej. Ale ta analogia ma pewne granice. W grze możemy zastosować „kody”, które sprawią, że na wyższy poziom wskoczymy od razu.

Jednak w budowaniu zakładu ubezpieczeń skoncentrowanego biznesowo i technicznie na kliencie nie ma dróg na skróty. Każdy z wymienionych przeze mnie poziomów musi zostać osiągnięty, zanim będziemy mogli pracować nad kolejnym. Jest to żmudny i długi proces. Jednak jeśli będziemy cały czas pamiętać, że robimy to dla naszych klientów i że na końcu tej drogi staniemy się organizacją zdolną do nawiązania z każdym z nich prawdziwej relacji, to wchodzenie na kolejne poziomy staje się źródłem prawdziwej radości i satysfakcji.

Łukasz Nienartowicz
Britenet

18,295FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie