Porównywarka ubezpieczeń Porówneo.pl rozszerzyła swoje portfolio o telemedycynę. Od 25 maja, w ramach akcji „Bądź zdrowy z Porówneo”, każdy, kto kupi polisę komunikacyjną w Porówneo.pl, przez 3 miesiące będzie objęty bezpłatną opieką medyczną z telemedycyną Signal Iduna.
Pakiet zdrowotny
zapewnia dostęp do darmowych e-konsultacji oraz możliwość skorzystania z usług
e-recepty, e-skierowania, e-zwolnienia lekarskiego, jak również umówienia wizyt
u wybranych lekarzy specjalistów, wykonania badań w placówkach medycznych Signal
Iduna, a nawet pomocy psychologa.
– Gwarantowanie opieki lekarskiej i umożliwienie
korzystania z bezpłatnych usług telemedycznych to ukłon w stronę klientów
Porówneo, którzy w dobie koronawirusa oczekują błyskawicznego kontaktu i
dostarczenia im innowacyjnych rozwiązań gwarantujących bezpieczeństwo – mówi
Wojciech Rabiej, prezes Porówneo.pl.
Promocja „Bądź
zdrowy z Porówneo” obejmuje każdego, kto kupi polisę komunikacyjną (OC, AC) na
Porówneo.pl. Po podpisaniu umowy i dopełnieniu formalności przez 3 miesiące za
darmo będzie można uzyskać porady medyczne lekarza POZ oraz lekarzy – internisty,
chirurga ogólnego, dermatologa, endokrynologa czy okulisty. W pakiecie znajdzie
się również możliwość umówienia wizyt u wybranych specjalistów i wykonania
badań diagnostycznych (laboratoryjnych, obrazowych, czynnościowych), np. morfologii
krwi oraz zabiegów ambulatoryjnych, pielęgniarskich i szpitalnych, tj.
usunięcie szwów, podanie kroplówki czy usunięcie migdałka. Wszystkie
świadczenia zrealizowane zostaną w sieci 400 placówek medycznych Signal
Iduna.
Dodatkowo do
dyspozycji klientów Porówneo.pl będzie assistance medyczny – szybka pomoc
medyczna – telefoniczna rozmowa z pracownikiem uprawnionym przez Signal Iduna,
który w miarę posiadanej wiedzy specjalistycznej oraz istniejących możliwości
udzieli uprawnionemu ustnej informacji co do dalszego postępowania. Będzie
można skorzystać też z Infolinii Baby Assistance udzielającej informacji m.in.
o objawach ciąży, badaniach prenatalnych, szkołach rodzenia, pielęgnacji w
czasie ciąży i po porodzie, karmieniu oraz pielęgnacji noworodka czy
obowiązkowych szczepieniach dzieci.
Akcja „Bądź
zdrowy z Porówneo” potrwa od 25 maja do odwołania.
Branża budowlana toczy rozmowy z przedstawicielami administracji państwowej oraz instytucjami finansowymi na temat budowy systemu regwarancji dla wspomnianego sektora. Kluczową rolę w nim odgrywałby Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK), ale „budowlanka” chciałaby, aby w programie uczestniczyli również ubezpieczyciele – informuje „Puls Biznesu”.
Damian Kaźmierczak, główny
ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB), uważa, że ze
względu na bardzo duże zaangażowanie zakładów ubezpieczeń w krajowe budownictwo
system powinien zostać rozszerzony na sektor ubezpieczeniowy, pod auspicjami KUKE.
Jego zdaniem jest to konieczne, aby jeszcze bardziej nie zaburzyć konkurencji
między bankami i firmami ubezpieczeniowymi, które już mają ograniczone
możliwości zabezpieczenia swoich produktów na majątku spółek budowlanych. KUKE
nie wyklucza swojego udziału w programie, ale na razie priorytetem dla niej
jest wsparcie międzynarodowych przedsięwzięć. Marcin Jedliński, odpowiadający za kontakty Korporacji z mediami, wskazuje, że w pierwszej
kolejności zakład zajął się instrumentami wsparcia dla eksporterów. Uczestniczy
również w rozmowach dotyczących stworzenia programu reasekuracyjnego dla
ubezpieczeń należności krajowych.
Więcej:
„Puls Biznesu” z 28 maja, Katarzyna
Kapczyńska „BGK da regwarancje budowlance”:
Kolejne respiratory ufundowane przez spółki Generali Polska w ramach kampanii Caritas „Wdzięczni Medykom” trafiają do szpitali. Tym razem pomoc otrzymała filia lubelskiego Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką SPZOZ w Ełku. Trzy kolejne urządzenia przekazywane są do Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. J. Strusia z Zakładem Opiekuńczo-Leczniczym SPZOZ w Poznaniu.
– Jesteśmy wdzięczni Caritas i Generali za wsparcie
nas poprzez zakup respiratora. Otrzymany obecnie sprzęt zdecydowanie poprawi
komfort pracy personelu medycznego i bezpieczeństwo pacjentów SOR Filii w Ełku,
a tym samym przyczyni się do poprawy warunków realizowanych przez nas świadczeń
w czasie pandemii COVID-19, tak trudnym dla całego społeczeństwa. Doceniamy
szczególnie, że to bezinteresowne wsparcie skierowane jest dla ratowania życia
i zdrowia ludzkiego, a więc wartości, które nie są mierzalne
– mówi płk mgr Andrzej Skiba, komendant
1 Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką SPZOZ w Lublinie.
– Caritas Polska wspiera medyków walczących z epidemią
koronawirusa, a zakup specjalistycznych urządzeń dla szpitali jest kluczowym
elementem tego wsparcia. Wiemy, jak ważne jest odpowiednie wyposażenie placówek
służby zdrowia, dlatego jesteśmy wdzięczni darczyńcom, dzięki którym możemy
realizować swoją misję w tym zakresie. Razem robimy wszystko, co w naszej mocy,
żeby zapewnić pacjentom potrzebującym pomocy dostęp do sprzętu ratującego życie
– podkreśla ks. Marcin Iżycki, dyrektor
Caritas Polska.
W ramach akcji
Caritas Polska #WdzięczniMedykom, spółki Generali i Concordia dofinansowały
dotychczas zakup ośmiu respiratorów brytyjskiej firmy: cztery trafią do
Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką SPZOZ w Lublinie i jego filii w
Ełku. Pierwszy został właśnie przekazany, pozostałe dotrą do szpitala wkrótce.
Natomiast cztery respiratory zostały już przekazane dla Wielospecjalistycznego
Szpitala Miejskiego im. J. Strusia z Zakładem Opiekuńczo-Leczniczym SPZOZ w
Poznaniu.
– Dziękuję wszystkim pracownikom Wojskowego Szpitala
Klinicznego z Polikliniką SPZOZ w Lublinie i filii w Ełku oraz
Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. J. Strusia z Zakładem
Opiekuńczo-Leczniczym SPZOZ w Poznaniu. Jesteśmy wdzięczni wszystkim lekarzom i
pracownikom medycznym, że w tej trudnej sytuacji ratują życie i zdrowie innych,
narażając własne, walcząc codziennie z ogromnym poświęceniem z epidemią. Chcemy
wesprzeć ich w realizacji misji. Dziękujemy Caritas za
zorganizowanie inicjatywy „Wdzięczni Medykom”. Mam nadzieję, że respiratory
będą dobrze służyły lekarzom i wspierały ich w ratowaniu życia nie tylko
podczas epidemii koronawirusa, ale także przez kolejne lata
– mówi Andrea Simoncelli, prezes
zarządu Generali Polska.
Generali Polska,
we współpracy z innymi ubezpieczycielami wsparło również Centralny Szpital
Kliniczny MSWiA w Warszawie. W ramach koalicji ubezpieczycieli szpital zostanie
wyposażony w pełny sprzęt spirometryczny, w tym bodypletyzmograf.
Wyniki Narodowego Testu Zdrowia Polaków przeprowadzonego przez Medonet i Nationale-Nederlanden pokazują, że na kondycję zdrowotną najbardziej wpływa styl życia, a większość respondentów ma dużo do poprawy w tej kwestii.
Z Testu wynika,
że bardzo dobrze o swoje zdrowie dba tylko 13% badanych. Średni Indeks Zdrowia
ankietowanych wynosi 62%, co pokazuje, że większość musi poświęcić więcej czasu
i uwagi dbaniu o zdrowie. Brak stosowania się do zaleceń profilaktycznych
niesie za sobą ryzyko wystąpienia chorób serca, cukrzycy, nowotworów i innych
zaburzeń.
Dodatkowo rezultaty
Testu pokazują, że większość społeczeństwa nadal nie jest przekonana do
regularnej profilaktyki. Przy tym bardzo mało respondentów ma w swojej
codziennej diecie warzywa i owoce, a aż 61% zmaga się z nadwagą. Przyczyną tego
stanu rzeczy jest niezdrowe jedzenie typu fast-food oraz spożycie dużej ilości
słodzonych napojów. Badani zapominają, że podstawowe badania, aktywność fizyczna
i zbalansowana dieta są niezbędne, by cieszyć się dobrym samopoczuciem i
zdrowiem.
– Od wielu lat prowadzimy działania promujące zdrowy
styl życia i zachęcamy do regularnych badań. Wierzymy, że poprzez zaangażowanie
w Narodowy Test Zdrowia zwiększymy świadomość społeczeństwa na temat
profilaktyki zdrowotnej. Jak wskazują wyniki badania, Polacy nadal rzadko
zastanawiają się nad stanem swojego zdrowia, a połowa badanych nie uprawia
żadnej aktywności fizycznej. Wiele osób zapomina także o wykonywaniu badań
przesiewowych lub nie wykonuje ich regularnie. Wyniki testu pokazują, że w
kwestii edukacji zdrowotnej Polaków jest jeszcze wiele do zrobienia. Dlatego
jako Nationale-Nederlanden chcemy dalej angażować się w prozdrowotne projekty –
mówi Marta Maszewska-Danielewicz,
dyrektor ds. komunikacji marketingowej i marki Nationale-Nederlanden.
O badaniu:
Badanie zostało
przeprowadzone we współpracy z agencją badawczą ARC Rynek i Opinia. W Narodowym
Teście Zdrowia Polaków wzięło udział ponad 400 tys. osób. Informacjami o swoich
nawykach i stylu życia podzieliło się 401 195 internautów, jest to rekordowa
liczba osób, która do tej pory uczestniczyła w badaniu internetowym.
Największą
liczbę respondentów stanowiły osoby w grupie wiekowej 35–44 lat. Ponad połowa
ankietowanych ma wykształcenie średnie lub wyższe, w badaniu uczestniczyło 51%
kobiet i 49% mężczyzn.
Każdy
ankietowany poznał swój Indeks Zdrowia oraz otrzymał spersonalizowane
rekomendacje dotyczące tego, jak powinien o siebie zadbać. Ankieta oraz
rekomendacje zostały przygotowane przez redakcję Medonet z merytorycznym
wsparciem Rady Naukowej Narodowego Testu Zdrowia Polaków.
Epidemia SARS-CoV-2 wywołująca COVID-19 wymusi na polskim biznesie gwałtowne przyspieszenie transformacji cyfrowej. Sukces będziemy zawdzięczać w głównej mierze szerokiemu użyciu technologii – uważają eksperci Boston Consulting Group (BCG). Podkreślają jednocześnie, że firmy będą musiały szybko przedefiniować swoje strategie cyfrowe, aby zaadresować cyfrowe potrzeby klientów i zbudować przewagę konkurencyjną w oparciu o nowoczesne rozwiązania technologiczne, takie jak architektury mikroserwisowe, platformy danych czy rozwiązania chmurowe.
– W Polsce do tej pory jedynie
eksperymentowaliśmy z cyfryzacją. Ciągle pozostawaliśmy jednak na końcu stawki
krajów europejskich pod względem poziomu cyfryzacji – według The Digital
Economy and Society Index (DESI), publikowanego przez Komisję Europejską. W
ostatnim czasie widzimy jednak pozytywne zmiany w budowaniu fundamentów
gospodarki cyfrowej. W administracji publicznej pojawił się profil zaufany,
funkcjonuje już podpis elektroniczny, jesteśmy w stanie rozliczyć
elektronicznie podatki, otrzymać e-zwolnienie czy e-receptę. Pojawiły się
korzystne zmiany regulacyjne. Dodatkowo zapowiedziane przez Google i Microsoft
otwarcie regionów chmurowych w Polsce buduje solidny fundament pod dalszą
cyfryzację – powiedział
dyrektor zarządzający BCG Platinion w Europie Środkowo-Wschodniej Łukasz Margański w rozmowie z ISBnews. – Na takich fundamentach firmy muszą budować
swoją cyfrową przyszłość i powinny to zrobić szybko. Przewidujemy, że firmy,
które będą zwlekać z cyfryzacją, w perspektywie 10 lat mogą przestać istnieć.
Aktualna sytuacja związana z COVID-19 dodatkowo gwałtownie przyspieszy tę
cyfrową transformację. Wiele zmian, planowanych wcześniej w perspektywie kilku
lat, musi teraz nastąpić w ciągu kilku miesięcy, a nawet kilku tygodni, aby
nadążyć za zmianami w sposobie pracy czy w zachowaniach konsumentów. Najlepszym
tego przykładem jest przestawienie się wielu firm na pracę zdalną czy
uruchomienie sprzedaży przez kanały cyfrowe w ciągu zaledwie kilku tygodni od
wybuchu pandemii. Nie było to oczywiście możliwe bez zastosowania nowoczesnych
technologii i zmian w IT. COVID-19 spowodował, że przeskoczyliśmy mentalnie
pewien etap w postrzeganiu technologii i jej znaczenia dla cyfryzacji. Od tej
zmiany nie ma odwrotu – stwierdził.
Konieczna rewizja strategii
cyfrowych w krótkim okresie
– Firmy pracują obecnie
intensywnie nad rewizją swoich strategii, szczególnie w zakresie technologii –
zastanawiają się, co oznaczają dla nich zmiany zachowań klientów, nowe
regulacje prawne i obostrzenia oraz jaki wpływ na ich biznes ma ten nagły,
bardzo silny impuls do zdalnej obsługi, do zdalnego sprzedawania produktów i
usług – wskazał dyrektor
zarządzający i partner BCG Robert Stanikowski
w rozmowie z ISBnews.
Według niego, najważniejszy priorytet dotyczy zmian po stronie kanałów
sprzedaży i obsługi klientów – firmy zanotowały bowiem znaczne spadki
przychodów, dlatego na pierwszym miejscu powinny skupić się na rewizji modelu
biznesowego, a nie koncentrować się jedynie na obniżeniu kosztów.
– Do tej pory strategie
cyfrowe skupiały się głównie na tym, w jaki sposób przeprowadzić optymalizację
czy automatyzację procesów, dużo było elementów związanych ze stroną procesową.
Wiele firm patrzyło więc na strategię cyfrową od strony kosztów – to był środek
do ich obniżenia. To, co zmieniła pandemia, to jest przesunięcie (stale
postępujące) cyfryzacji firm w stronę przychodową, kliencką – poczynając od
cyfrowego marketingu, poprzez cyfrową sprzedaż i obsługę klienta. Te obszary
były mniej doceniane przed pandemią. W tej chwili widzimy dużo większy nacisk
na wdrażanie technologii, które wspierają te obszary, czyli zaawansowana
analityka danych, architektury mikroserwisowe, nowoczesne platformy danych czy
wykorzystanie możliwości chmury do wsparcia procesów sprzedażowych i
obsługowych. To duża zmiana w zakresie strategii cyfrowych. Nawet w przypadku
firm funkcjonujących w modelu B2B widzimy, że chcą one zmienić sposób
funkcjonowania z wykorzystaniem nowoczesnych technologii – głównie poprzez
wzmocnienie analityki, zdalne rozliczenia z klientami czy z dostawcami – wymienił Robert Stanikowski.
Wskazał, że jednocześnie realizowany jest również ważny priorytet,
dotyczący zmian w zakresie zarządzania ludźmi – prowadzone są prace nad tym,
jak firmy mają sobie radzić w tej nowej rzeczywistości, czyli jak zapewnić
bezpieczny powrót do biur, jak zapewnić podział na zespoły A i B, jak odzyskać
efektywność pracy, gdy część ludzi nadal będzie pracować zdalnie.
Jego zdaniem po fazie zmian taktycznych i zaadresowaniu najpilniejszych
tematów w odpowiedzi na kryzys związany z pandemią przyjdzie czas na zmiany
strukturalne i przewartościowanie roli, jaką odgrywa technologia w każdej
firmie – „nowa normalność” (ang. new normal) daje firmom szansę na duże
strukturalne zmiany, na które do tej pory albo nie było czasu, albo potrzeby.
Ekspert uważa, że należy spodziewać się zatem zmian wewnątrz organizacji –
trzeba będzie przejrzeć cały model operacyjny, zwłaszcza w firmach, które nie
działają jeszcze w modelu agile’owym – będą one musiały przemyśleć, czy dalej
chcą działać tak jak do tej pory, czy przestawią się na agile, który oznacza
większą zwinność i prędkość działań, co już jest niezbędne, aby nadążyć za
zmianami wywołanymi przez pandemię i będzie na pewno konieczne w przyszłości.
– W drugiej kolejności, po
zapewnieniu stabilności przychodowej i organizacyjnej, można będzie przejść do
dostosowania wielkości organizacji, tzw. rightsizingu. Dostosowanie organizacji
do nowego trybu pracy zajmie sprawnym organizacjom 6–9 miesięcy, mniej sprawnym
– 9–15 miesięcy. Ale to są procesy emocjonalne. Ważne jest, aby organizacji,
która i tak jest w szoku, zminimalizować stres związany z poszukiwaniem
oszczędności i zwolnieniami. Bo to może zagrozić stabilizacji przychodów – wskazał Robert Stanikowski.
Usługi chmurowe i
cyberbezpieczeństwo podstawą przyspieszonej transformacji
Przedstawiciele BCG podkreślają, że jednym z elementów, które umożliwią
skokowy postęp we wdrażaniu nowych technologii i odczuwaniu ich efektów w
organizacji są usługi chmurowe.
– Według danych Eurostatu,
Polska jest jednym z krajów, gdzie poziom wykorzystania rozwiązań chmurowych
jest bardzo niski – wynosi ok. 20%. W związku z powstaniem OChK, planowanym
otwarciem przez Google i Microsoft regionów w Polsce, niektóre firmy
postrzegają chmurę, jako coś, co przyspieszy transformację cyfrową. Chmura
będzie fundamentem tego nowego, cyfrowego świata. Większość rozwiązań typu „on
premise” w ciągu kolejnych kilku lat zostanie zastąpionych rozwiązaniami
chmurowymi. Będzie się to wiązać z koniecznością przebudowy architektury IT
wielu firm. Największą zaletą rozwiązań chmurowych jest szybkość zmian, jakie
można będzie wprowadzać po stronie biznesowej i IT, która w nowej
rzeczywistości będzie jeszcze bardziej kluczowa – wskazał Łukasz Margański.
Wyjaśnił, że wyodrębnienie Polski do osobnych regionów chmurowych sprawia,
że dane będą podlegały polskiej legislacji, podobnie jak sami dostawcy usług
chmurowych.
– To jest ważny element w
przełamywaniu tabu związanego z przejściem do chmury. Spodziewamy się, że w
ciągu następnych 2–5 lat nastąpi tu prawdziwa rewolucja i miliardy dolarów,
które mają być zainwestowane w Polsce przez koncerny chmurowe, zaowocują
przyspieszoną cyfrową rewolucją. To jest inwestycja także w ludzi. Szacuje się,
że w Polsce będzie potrzeba ok. 10 tys. inżynierów chmurowych w ciągu kolejnych
3–5 lat. To sprawia, że zmiany strukturalne w sektorze IT będą szybko
następowały. Chmura będzie elementem umożliwiającym i przyspieszającym
transformację cyfrową – podkreślił
Łukasz Margański.
Drugim ważnym elementem związanym z przenoszeniem się większości firm do
świata cyfrowego jest cyberbezpieczeństwo.
– Do czasu COVID-19 wewnętrzne
działy firm odpowiedzialne za cyberbezpieczeństwo były bardzo zachowawcze.
Natomiast kryzys związany z koronawirusem w ciągu kilku tygodni wymusił zmianę
nastawienia – ludzie musieli przestawić się na pracę zdalną, w związku z tym
rozwiązania w zakresie cyberbezpieczeństwa, które dotychczas funkcjonowały,
musiały być bardzo szybko zredefiniowane. Wydaje się, że zmieniło się podejście
do ryzyka, coraz więcej firm myśli o wykorzystywaniu i rozwiązań chmurowych, i
pracy zdalnej w dłuższej perspektywie. Cyberbezpieczeństwo będzie tu bardzo
ważne, natomiast nie jest to już element blokujący – wskazał Łukasz Margański.
Jak zauważył Robert Stanikowski, ogólna świadomość, jak ważne jest
cyberbezpieczeństwo w Polsce prawdopodobnie wzrośnie, kiedy nastąpi pierwszy
poważny kryzys.
– Podobnie jest ze sprzedażą
cyfrową, którą do tej pory firmy lekceważyły – skoro wszystko sprzedawało się
dobrze w placówkach czy sklepach, to online sales dla wielu firm był mniej
priorytetowy. Nagle nastąpił kryzys związany z koronawirusem i okazało się, że
trzeba te działania przyspieszyć i wygrywają firmy, które wcześniej były na to
przygotowane i były w stanie bardzo szybko przestawić się na model zdalny. Tak
samo jest z cyberbezpieczeństwem, warto jest w nie inwestować wtedy, kiedy jest
dobrze, a nie wtedy, kiedy stanie się już coś złego. Chmura bardzo pomaga,
jeśli chodzi o zapewnienie cyberbezpieczeństwa, bo firmy typu Google,
Microsoft, Amazon inwestują rocznie miliardy dolarów w samo cybersecurity – żadna
firma w Polsce nie jest w stanie w pojedynkę tyle wydać na cyberbezpieczeństwo – podsumował.
Według prognoz Atradius globalny PKB zmniejszy się w 2020 roku o 2,8%. Gwałtownie wzrośnie również liczba niewypłacalności.
Lockdown
wprowadzony przez władze w Pekinie sparaliżował chińską produkcję przemysłową,
co również miało katastrofalne skutki dla światowej działalności handlowej. – Co więcej, w handel światowy uderza
obecnie pogorszenie popytu konsumpcyjnego w Europie i zakłócenia w europejskich
łańcuchach dostaw. Gospodarka amerykańska również zmierza w kierunku recesji. Doprowadzi to do gwałtownego wzrostu niewypłacalności
firm na całym świecie – zauważa Arkadiusz
Taraszkiewicz, dyrektor regionalny ds. oceny ryzyka Atradius.
Z krajów strefy
euro najbardziej narażone na skutki pandemii COVID-19 są Hiszpania i Włochy,
jak również gospodarki Niemiec i Francji. Początkowy szok po stronie podaży
zmienia się obecnie w szok popytowy. Wskaźnik PMI strefy euro spadł w marcu do
29,7 z 51,6 w lutym (poziom poniżej 50 sygnalizuje spadek aktywności
gospodarczej). Europejski wskaźnik nastrojów (ESI) spadł w marcu do 94,5,
znacznie poniżej neutralnego poziomu 100. Gwałtowny spadek wskaźników nastrojów
zwiastuje recesję w drugim kwartale 2020 r. O ile spodziewane jest pewne
ożywienie w drugiej połowie roku, spadek wzrostu PKB w całym roku wyniesie
5,1%. Wraz ze spadkiem zatrudnienia stopa bezrobocia wzrośnie z 7,3% w lutym do
średniej rocznej wynoszącej 9,3%.
Gwałtownie
wzrośnie poziom niewypłacalności. Mimo zróżnicowanych pakietów pomocowych,
analitycy Atradius prognozują, że niewypłacalność w strefie euro wzrośnie o 22%
(w Hiszpanii nawet o 68%). Niemcy
odnotowują niewielki wzrost (6%), ponieważ niepowodzenia biznesowe są słabiej
powiązane ze zmianami PKB w porównaniu z innymi europejskimi krajami. Oczekuje
się, że w 2020 r. w Ameryce Północnej niewypłacalność przedsiębiorstw wzrośnie
o 44%, podobnie jak w Wielkiej Brytanii.
Od kilkunastu dni w Polsce trwa stopniowe znoszenie ograniczeń związanych ze stanem epidemii. Przedsiębiorstwa z różnych branż powoli wznawiają działalność w trybie stacjonarnym. Zjawisko to można również zaobserwować w polskich ubezpieczeniach. Towarzystwa nie będą jednak funkcjonować w identyczny sposób jak przed pandemią.
– 25 maja rozpoczęliśmy stopniowy powrót do biur
regionalnych i naszych central w Łodzi i Warszawie. Przez najbliższe tygodnie
będziemy pracowali w dwóch podgrupach naprzemiennie w cyklach tygodniowych.
Pozostawiamy też pracownikom możliwość ustalenia z przełożonymi pozostania na
pracy zdalnej – mówi „Gazecie Ubezpieczeniowej” Paweł Dygas, dyrektor ds. kontroli,
bezpieczeństwa, ryzyka, reasekuracji i antyfraudu UNIQA Polska.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Do stacjonarnego
comebacku szykuje się też TUZ Ubezpieczenia. Piotr Zadrożny, prezes towarzystwa, zdradza „GU”, że jego firma zachowując
dużą ostrożność, planuje stopniowo zacząć relokację pracowników z pracy zdalnej
do pracy stacjonarnej od 1 czerwca 2020 r.
– Na początku epidemii nasi agenci płynnie przestawili
się na pracę zdalną, bo od dawna mają niezbędne narzędzia cyfrowe. Zamknęliśmy
fizycznie nasze oddziały wspierające pracę agentów, ale utrzymaliśmy ciągłość
biznesu, zapewniając wsparcie zdalnie i ułatwiając zawieranie ubezpieczeń na
życie i zdrowie na odległość. Teraz, wraz z „odmrażaniem” gospodarki i życia
społecznego, otworzyliśmy nasze oddziały (poza Śląskiem) dla agentów i
klientów, przy zachowaniu zasad higieny – mówi Jolanta Karny, wiceprezes Avivy.
Inny model
obrano w przypadku pracowników. Monika
Kulińska, people director Avivy przekazała „Gazecie”, że w połowie marca
95% załogi zostało skierowanych na pracę zdalną. Ściśle określona grupa
pracowników niezbędnych do obsługi klientów i kluczowych procesów wykonywała
swoje zadania w biurze. – Byliśmy do tego
dobrze przygotowani, bo już od kilku lat na dużą skalę pracujemy zdalnie. Teraz
przeszliśmy do kolejnego etapu, umożliwiając pracę w biurze grupie
„ochotników”, czyli pracowników, którym ta opcja bardziej odpowiada. Biuro
zostało odpowiednio przygotowane, zgodnie z zaleceniami sanitarnymi – zapewniła
Monika Kulińska.
Z kolei Marcin Pawelec, rzecznik prasowy Aegon
przyznaje, że w tej chwili jego firma nie może określić konkretów. – Na dziś nasze biura pozostają nieczynne do
końca maja. Zdecydowanym priorytetem jest bezpieczeństwo i zdrowie naszych
pracowników, ale również klientów. Na bieżąco śledzimy rozwój sytuacji
epidemicznej oraz rekomendacje Ministerstwa Zdrowia i GIS i decyzję o terminach
i sposobie powrotu do pracy w biurach będziemy uzależniać od nich –
deklaruje.
Kilka faz powrotu
W UNIQA Polska powrót
do biur rozpoczął się w dwóch podgrupach naprzemiennie w cyklach tygodniowych. – Ze względu na fakt, że pozostawiamy
pracownikom również opcję telepracy, spodziewamy się na początku nie więcej niż
25% pracowników w biurach. Po czterech tygodniach będziemy podejmować dalsze
decyzje, czy utrzymać ten tryb pracy, czy np. zwiększyć udział pracowników
działających z naszych siedzib – tłumaczy Paweł Dygas.
Z kolei w TUZ
Ubezpieczenia powrót będzie się odbywał w czterech etapach, oddzielonych od
siebie około 10-dniowymi przerwami. Powracający do biura pracownicy będą
stopniowo zajmować powierzchnię biurową w taki sposób, aby nie kumulować dużej
ilości osób na małym obszarze (nie tylko w poszczególnych pomieszczeniach, ale
i obszarach biura). W części przypadków konieczne będzie przeniesienie stanowiska
pracy do innych pomieszczeń, aby zachować wymagane odległości między
stanowiskami pracy oraz ograniczyć przemieszczanie się pracowników w ciągach
komunikacyjnych.
– W łatwo dostępnych miejscach są rozmieszczone płyny
do dezynfekcji rąk i rękawiczki jednorazowe. Przygotowane zostały również
zasady pracy w biurze w okresie pandemii, aby propagować zachowania mające na
celu ograniczanie bezpośrednich kontaktów między pracownikami podczas pracy w
biurze. W zależności od potrzeb w biurze pracuje obecnie około 20-30
pracowników w różnych częściach biura – mówi Piotr
Zadrożny.
Zdradza, że w
pierwszym etapie jego firma planuje powrót z pracy zdalnej około
sześćdziesięciu pracowników w okresie około trzech tygodni, po kilka osób z różnych
departamentów.
– W pierwszej kolejności będą wracały osoby, które
chciałyby już wrócić do pracy w biurze oraz takie, które są efektywniejsze w
biurze niż podczas pracy zdalnej. Osoby z małymi dziećmi w wieku przedszkolnym
i szkolnym mogą wrócić z pracy zdalnej w późniejszych etapach. Osoby z grupy
ryzyka podobnie (np. z powodu obawy o potencjalne zarażenie podczas dojazdu do
pracy komunikacją miejską). Przerwy między etapami powrotu do pracy
stacjonarnej mają na celu obserwację sytuacji i ewentualne wyhamowanie powrotu
pracowników do biura w przypadku zwiększenia ilości zakażeń w Polsce –
mówi prezes.
Natomiast Aviva
czeka na rozwój wydarzeń, aby zdecydować, jakie będą jej kolejne kroki. – Rozważamy dalsze etapy, które będziemy
wprowadzać wraz z poprawą sytuacji. Ze względu na nasze duże doświadczenie z
łączeniem pracy zdalnej i biurowej powinniśmy bez problemu dostosować się do
„nowej normalności” wraz z opadnięciem zagrożenia epidemicznego – wyjaśnia
Monika Kulińska.
Będzie inaczej niż było
Powrót do
działalności stacjonarnej nie oznacza jednak, że ubezpieczyciele będą
funkcjonowali identycznie jak przez ogłoszeniem stanu epidemii. Wzrośnie m.in.
znaczenie trybu pracy zdalnej.
– UNIQA już teraz w wielu obszarach stosuje pracę
zdalną, np. w likwidacji szkód. W każdym dziale praca zdalna jest możliwa i
spodziewamy się, że po doświadczeniu „biznesowej kwarantanny” wykorzystanie jej
w sposób naturalny wzrośnie – mówi Paweł
Dygas.
Z kolei w TUZ
Ubezpieczenia część pracowników została skierowana na permanentną pracę zdalną.
I to z bardzo interesujących względów.
– W niektórych obszarach, jak zwracają uwagę szefowie
departamentów, praca zdalna okazuje się efektywniejsza niż praca w biurze.
Szczególnie w tych, gdzie wymagana jest wzmożona koncentracja. Ma to wpływ na
ostrożne rozważania nad wdrożeniem w przyszłości na szerszą skalę możliwości
pracy częściowo w biurze, a częściowo zdalnie w określonych okresach. Takie
podejście daje dużą elastyczność podczas realizacji zadań czy odbywania
koniecznych w zespołach okresowych spotkań (nie tylko zdalnie przy użyciu
środków łączności, ale – jakże ważnych dla psychiki – bezpośrednich!) i ma też
wpływ na zachowanie dobrych relacji między pracownikami i pogłębia w
pracownikach poczucie bycia członkami zespołu. „Odciąża” również powierzchnię
biurową, gdyż zagęszczenie pracowników jest mniejsze w okresie pandemii, która
będzie trwała jeszcze jakiś czas. Rozważane dążenie do zwiększania mieszanego
trybu pracy (biuro/praca zdalna) jest jakże ważne również w przyszłości. Obecne
sezonowe infekcje objawiające się czasem zwykłym przeziębieniem lub grypą, ze
względu na podobne objawy, będą „podszyte” podczas pandemii obawą o zakażenie
koronawirusem. Stąd przy pierwszych objawach infekcji (jeszcze niegroźnych) czy
alergiach łatwiej jest umożliwić pracownikowi realizację pracy zdalnie zamiast
w biurze, co pozytywnie wpłynie nie tylko na tego pracownika, ale i na osoby, z
którymi podczas infekcji/alergii by się stykał w biurze –
wskazuje Piotr Zadrożny.
Pozytywne strony ograniczeń
Z sygnałów
płynących z rynku można wywnioskować, że okres stanu epidemii był trudnym
czasem dla ubezpieczycieli. Koronawirus miał negatywny wpływ na sprzedaż. A
jednocześnie dostarczył sporo pozytywnych doświadczeń.
– Jako organizacja nauczyliśmy się mocniej korzystać z
narzędzi wspierających zdalne prace w zespołach. Będziemy z nich korzystać w
przyszłości. Szybko byliśmy w stanie scyfryzować dużą liczbę procesów, nie
będziemy przywracać poprzednich ich wersji dokonywanych na papierze.
Rozwinęliśmy regularną komunikację zarządu z pracownikami za pomocą wideo,
spotkaliśmy się z bardzo pozytywnym odbiorem i zamierzamy ją kontynuować –
zapewnia Paweł Dygas.
– Pracownicy TUZ podkreślają, że ich firma
stała się Towarzystwem Ubezpieczeń Zdalnych. Zdalnie ubezpiecza i zdalnie likwiduje
szkody. Ponad 350 pracowników firmy pracuje zdalnie, w tym cały Departament
Likwidacji Szkód. W czasie pandemii do biura przychodziło od kilkunastu do 20
osób. Mocną stroną marki TUZ Ubezpieczenia stały się płatności mobilne. Firma postawiła
mocno na nowe technologie, co w czasie pandemii pozwoliło jej realizować cele
zgodnie z planem, a także na ekologię –
wskazuje Piotr Zadrożny. – Podczas pracy
zdalnej dokonujemy modyfikacji procesów biznesowych w zakresie „wychodzenia z
papieru”. Zamiast pracować na dokumentach tradycyjnych, przyspieszyła
optymalizacja pracy w zakresie obsługi dokumentów w formie elektronicznej. Z
pewnością po powrocie do „normalności” nie zrezygnujemy z elektronicznych
kanałów łączności, które będą wykorzystywane wszędzie tam, gdzie to możliwe lub
wskazane – dodaje.
Według
prezesa koronawirus sprawił, że TUZ stanął przed wyzwaniem i mu sprostał. – Praca zdalna na taką skalę jest bezcennym
doświadczeniem. Z pewnością będziemy te umiejętności wykorzystywać w dalszych
działaniach. – zapowiada Piotr Zadrożny.
Naprawdę
żyjemy w bardzo ciekawych czasach. I wcale nie chodzi o kwestie polityczne, ale
o rynek ubezpieczeniowy. Potrafi nas zaskoczyć i podążać w kierunku, który
wcale nie musi powodować jego rozwoju.
Odkrywcy
Na
wstępie pojawili się na rynku odkrywcy, którzy nagle odkryli bardzo ciekawe
rzeczy, wynikające najczęściej z zapisów swoich o.w.u., przepisów prawa albo
własnych doświadczeń życiowych (czy raczej zawodowych) i oczywiście jak odkryli,
to od razu się tym pochwalili na forum publicznym. Mnie najbardziej poruszyły
trzy niesamowite odkrycia:
Na początku rozprzestrzeniania się pandemii na portalach społecznościowych pojawiło się ogłoszenie jednego z ubezpieczycieli: „Pragniemy z dumą poinformować, że w o.w.u. naszego ubezpieczenia grupowego oferowanego przez nasze towarzystwo nie ma ograniczenia odpowiedzialności związanego z zakażeniem koronawirusem”.
Uff,
wszystkim ulżyło. Wszyscy się bali, że właśnie oni jako jedyni na świecie
jednak to przewidzieli i wpisali. Bo to by oznaczało, że jednak wirus szaleje
sobie po świecie już od bardzo długiego czasu i nikt oprócz tego jednego
jedynego ubezpieczyciela nie zwrócił na to uwagi. Jednak nie. Nikt nie
przewidział i nikt takiego ograniczenia odpowiedzialności w swoich o.w.u. nie
ma. Nie wiem, czy to się utrzyma dalej, ale czas pokaże.
Drugi odkrywca, już z rynku majątkowego, pochwalił się, że zwróci składkę ubezpieczeniową za polisy KL w przypadku, jeżeli w związku z pandemią koronawirusa do wyjazdu nie doszło i ubezpieczyciel nie był w ryzyku.
I
znowu, wydawałoby się, że jest to normalne i wynika wprost z przepisów prawa.
Ubezpieczyciel nie może pobierać składki, skoro nie udzielał ochrony
ubezpieczeniowej. Ale czemu nie pochwalić się tym na portalach
społecznościowych i podkreślać, że jest w tym coś wyjątkowego.
I dla mnie osobiście odkrycie roku 2020 na dzisiaj: Jeden z ubezpieczycieli uznał, że najważniejszym ryzykiem ubezpieczeniowym w ubezpieczeniach osobowych jest pobyt w szpitalu, ale pod warunkiem, że wynika z przebycia choroby Covid-19, tylko jeżeli pobyt ten trwał przynajmniej 7 dni i nie dłużej niż dni 14, bo potem to poleżeć w tym szpitalu można, ale za te dni powyżej żadne świadczenie ubezpieczeniowe się już nie należy. Mimo że tak na zdrowy rozum, jeżeli dłużej leży, to stan był poważniejszy i dochodzenie do siebie trwa dłużej, czyli czas hospitalizacji dłuższy.
Ale nie chodzi o zdrowy
rozum, tylko o ograniczenia ewentualnego ryzyka.
Daniel Zdziński
Twórcy
Skoro
są odkrycia, to do roboty siadają twórcy, żeby stworzyć idealny produkt,
zabezpieczający najważniejsze potrzeby ubezpieczeniowe potencjalnych
ubezpieczonych. Zadanie wydaje się niełatwe. Produkt musi być prosty,
zrozumiały dla klientów, łatwy do sprzedaży przez dystrybutorów i co
najważniejsze, nie powodować zbyt dużego ryzyka dla ubezpieczyciela. I muszę
szczerze napisać, że chyba się udało. Szybko stworzono produkt, w nazwę
wrzucono Covid-19 i nie pozostaje nic innego, jak rozpocząć sprzedaż.
Skoro
produkt jest nadzwyczajny, to oczywiście okres sprzedaży musi być znacząco
ograniczony, czyli oferta musi być ważna tylko 30 dni (obecnie została
przedłużona na kolejne 30 dni ze względu na bardzo duże zainteresowanie
klientów).
Pozostaje
tylko odpowiedni marketing, żeby poszła łatwo, miło, przyjemnie i co
najważniejsze – bez wysiłku i włożenia jakiejkolwiek pracy.
I
rzecz najistotniejsza, gotowa treść e-maila, który powinien być wysłany do
klienta, żeby broker w natłoku pracy nie musiał się już nad niczym zastanawiać,
niczego wymyślać, skoro ma być „tu i teraz”.
I
chyba największe zdziwienie – to działa. Nie to, że ubezpieczenie działa, bo
jeszcze za krótki czas, ale działa przygotowana ścieżka sprzedaży. Część
brokerów bez żadnych skrupułów rozsyła do firm dokładnie taki e-mail. Wiem, bo
dostają takie wiadomości również nasi klienci, bez słowa wyjaśnienia, jako
genialne rozwiązanie na dzisiejsze trudne czasy. Pan prezes jednego z klientów
postanowił wykupić takie ubezpieczenie dla dziesięciu wybrańców losu (spółka
zatrudnia prawie 300 osób). Po naszych wyjaśnieniach zrozumiał, jaki to produkt,
i już go nie chciał.
Przecież
wszyscy znamy statystyki. Bardzo mała liczba osób zarażonych koronawirusem
trafia do szpitala. Najczęściej seniorzy, którzy najprawdopodobniej nie są już
aktywni zawodowo. Nie wiem, jak wyglądają statystyki i jak długo trwa średni
pobyt w szpitalu osoby chorej. Z przekazów telewizyjnych wynika, że znowu młodsi
są raczej kilka dni, a chorzy na choroby współistniejące, starsi przebywają
dłużej.
A
przecież ubezpieczenie obejmuje swoim zakresem pobyt tak naprawdę od 7. do 14.
dnia. Czyli załapanie się w te widełki wcale nie jest takie proste. I może zanim
taki e-mail do klienta wyślemy (który bardziej pasuje do wysyłki agentowi, a
nie brokerowi), to warto się nad tym zastanowić i nie poddawać modzie na
działania antycovidowe.
Najlepsze jest to, że dokładnie ten sam ubezpieczyciel znacząco ograniczył przystępowanie do ubezpieczenia grupowego na życie dla osób, które mogły mieć jakąś styczność z koronawirusem. Zrobił to, dodając w deklaracji przystąpienia dodatkowe pytanie, które ma nie dopuścić do ubezpieczenia osób po przejściu kwarantanny, wystąpieniu kaszlu, podwyższonej temperatury itp. Czyli gdzie się podziała konsekwencja tego ubezpieczyciela, skoro twierdzi, że stworzył superprodukt antycovidowy, ale równocześnie zamknął drogę do normalnych ubezpieczeń życiowych osobom zainteresowanym.
Ubezpieczenie pozorne
czy rzeczywiste
I żeby sprawa była jasna, nie chodzi mi wcale o to, żeby w tym momencie pastwić się nad jednym czy drugim ubezpieczycielem albo produktem. Robią, co chcą, i oni będą zjadać owoce z tego drzewa, które posadzą. Bardziej jestem zdziwiony tym stadnym podejściem brokerów do tego typu propozycji. W konsekwencji odbije się to negatywnie na postrzeganiu ich roli. Ponownie dajemy taki pozór ubezpieczenia w postaci produktu antycovid-19 i utwierdzamy klientów, że teraz, gdy już go mają, są w pełni ubezpieczeni. Albo że tylko tego im do szczęścia brakowało.
Polskie społeczeństwo nadal jest jednym ze słabiej ubezpieczonych w Europie i żadne niby-ubezpieczenia tego stanu rzeczy nie zmienią. Wiele badań i praktyka rynkowa jednoznacznie wskazują, że stan pandemii rozbudza w ludziach na nowo świadomość niedoubezpieczenia. Zarówno ubezpieczenia życiowe, jak i zdrowotne będą się intensywniej rozwijać, według mnie bardzo konsekwentną pracą właśnie w kierunku zaspokajania tych potrzeb można w sposób znaczący ten rozwój wykorzystać.
Wszyscy narzekają na niską partycypację w ubezpieczeniach grupowych. Teraz ona może się podnieść. Warto więc nacisnąć ubezpieczycieli, żeby w rocznicę umożliwić przystąpienie bez karencji dla osób nieubezpieczonych czy członków ich rodzin. Tylko bez pytań o temperaturę, kwarantannę, katar i czy znamy kogoś, kto chorował, i kiedy go widzieliśmy.
A może warto w rocznicę zrobić modyfikację ubezpieczenia z położeniem nacisku na ryzyka związane z życiem i zdrowiem pracowników (często jedynych żywicieli rodzin), bo tutaj jest prawdziwe ubezpieczenie. Może nawet kosztem innych ryzyk, jak urodzenia, śmierci rodziców i teściów. Chociaż pewnie patrząc na statystyki śmierci, to świadczenie za śmierć rodziców czy teściów powinno być przynajmniej zrównane ze świadczeniem ubezpieczonego.
Za chwilę takich dziwnych produktów pojawi się więcej. Już słychać o cegiełkach zdrowotnych za nieduże pieniądze. Prawie niczego nie zawierają, żadnej diagnostyki, jedynie konsultacje telefoniczne. Ale nie jest to ważne. Raptem kilkanaście złotych. Pozostaje pytanie, czy warto.
Większość
ludzi dzisiaj umiera nie z powodu koronawirusa i tak będzie zawsze. Dobre
świadczenie szpitalne może się znaleźć w normalnym programie na sensownym
poziomie, nie dopiero po 7. dniu pobytu w szpitalu i nie tylko przez 14 dni. Mamy
szansę udowodnić klientowi, że naprawdę jesteśmy potrzebni. Jestem przekonany,
że to się może i powinno udać.
Rozmowa
z Robertem Szywalskim, dyrektorem Departamentu Sprzedaży Korporacyjnej i
Reasekuracji w DAS Towarzystwo Ubezpieczeń Ochrony Prawnej
Redakcja
„Gazety Ubezpieczeniowej”: – Na czym polega ubezpieczenie DAS FLOTA?
Robert
Szywalski: – Ubezpieczenie DAS FLOTA składa się z dwóch głównych
elementów: porady prawnej oraz organizacji i finansowania obrony praw klienta. Dzięki
możliwości konsultacji ad hoc w
formie telefonicznej porady prawnej kierowca pojazdu może np. w trakcie
procedury powypadkowej połączyć się z adwokatem lub radcą prawnym i zapytać,
jak powinien się zachować w danej sytuacji. Prawnik udzieli wskazówek, które
znacznie obniżają ryzyko komplikacji sprawy, a także pozwolą na skuteczną
obronę.
Praktyka pokazuje, że nieznajomość prawa i
konsekwencji wynikających ze szczególnych regulacji, na przykład przewozu
towarowego, może potęgować konsekwencje prawne oraz niebagatelne koszty.
Dlatego natychmiastowe, telefoniczne porady prawne są ważnym, prewencyjnym
aspektem tego ubezpieczenia.
Drugi, nie mniej ważny, element to organizacja i
finansowanie pomocy prawnej, np. kosztów procesu sądowego, gdy trzeba dochodzić
odszkodowania od sprawcy. Trzeba podkreślić, że jeśli do zdarzenia doszło za
granicą, nawet przy dobrej woli strony przeciwnej, trzeba znać przynajmniej
podstawowe, lokalne przepisy.
Gdzie pomaga to ubezpieczenie?
– Ubezpieczenie DAS FLOTA działa w ponad 40 krajach
świata, w tym w całej Unii Europejskiej. W DAS współpracujemy z siecią
kancelarii, które posiadają doświadczenie w trudnych procesach. Za granicą
umożliwiamy dostęp do prawników, którzy w dużej części spraw prowadzą obsługę
po polsku. To bez wątpienia najszerszy zakres ochrony tego typu na rynku.
Dla kogo jest
ubezpieczenie prawne DAS FLOTA?
– DAS FLOTA to oferta
przygotowana specjalnie na potrzeby przedsiębiorców posiadających floty
pojazdów, np. firm transportowych, firm kurierskich, przewoźników autobusowych,
flot handlowych, flot osobowych, fleet managementu oraz grup kierowców
zawodowych.
Produkt można uzupełnić
o klauzulę przeznaczoną firmom transportowym, dla których szczególnie ważne są
spory związane z naruszeniem warunków wykonywania przewozu lub transportu
drogowego, czasu pracy kierowców czy też zasad regulujących opłaty drogowe.
Ubezpieczenie prawne
DAS FLOTA to praktyczne uzupełnienie gamy firmowych ubezpieczeń
komunikacyjnych. Tworząc ubezpieczenie DAS FLOTA, analizowaliśmy wiele potrzeb
ze strony potencjalnych klientów i pośredników. Jedną z nich jest np.
polepszenie wyniku technicznego na produktach OC i AC, a w konsekwencji ograniczenie
zwiększenia się składek w kolejnych latach.
Nasza praktyka oraz
współpraca z ubezpieczycielami wieloproduktowymi pozwala postawić mi tezę, że
flota posiadająca ubezpieczenie ochrony prawnej ma mniej zdarzeń „z własnej
winy”, ponieważ kierowcy, mając profesjonalne wsparcie, rzadziej są obwiniani.
Jednocześnie sam proces dowodowy przy udziale pełnomocnika lokalnego przebiega
szybciej i skuteczniej, co wprost często owocuje brakiem lub mniejszą rezerwą
na daną szkodę.
Jak brokerzy mogą dowiedzieć się więcej
na temat ubezpieczenia prawnego dla flot?
– Serdecznie zapraszam na szkolenie online o DAS
FLOCIE, które odbędzie się 4 czerwca. Poprowadzę je razem z naszym likwidatorem
szkód, prawnikiem Piotrem Kuźmińskim.
Opowiemy na nim m.in. o konstrukcji ubezpieczenia ochrony prawnej DAS FLOTA,
korzyściach dla pośrednika i klienta oraz specyfikacji likwidacji szkód wraz z
przykładami zdarzeń.
DAS zaprasza brokerów na szkolenie online DAS FLOTA – kropka nad „i” w ubezpieczeniach transportowych i komunikacyjnych, które odbędzie się 4 czerwca 2020 o godz.11.00. Szkolenie jest certyfikowane i spełnia wymogi ustawy o dystrybucji ubezpieczeń. Żeby zapisać się na szkolenie, trzeba: wypełnić formularz rejestracyjny na stronie das.pl/szkolenia/lub wysłać zgłoszenie na adres: broker@das.pl.
Pandemia Covid-19 to, jak wieszczą niektórzy, czas wielkiej zmiany. „I nic
nie będzie już tak jak wcześniej”. Zmieni się biznes, społeczeństwo i sami
ludzie. Tu należy zauważyć, że to parcie na zmianę „nie klei się” z
gospodarczym optymizmem różnych analityków.
Choć analitycy wieszczą kolosalne spadki PKB na czas epidemii, to zaraz po niej (ach, kiedy?) już widzą „odbicia od dna” i „szybkie odrabianie strat” przez żądne konsumpcji społeczeństwa.
Na razie jednak marne są na to widoki, do potwierdzenia czego wystarczy wizyta w najbliższej galerii, które mimo że już otwarte, uparcie świecą pustkami. Jak mi bowiem powiedziała w rozmowie pewna sprzedawczyni, biznes im „kapie”. Potwierdzają to nawet menedżerowie takich firm jak LPP (Reserved). Jeden z prezesów w wywiadzie dla mediów ujawnił niedawno, jak jeden ze sklepów sieci w polockdawnowy poniedziałek sprzedał 1 (jedną) sztukę towaru.
Ale jako się rzekło,
wszyscy zakładają, że epidemia musi się kiedyś skończyć, i widać to już po
radosnych masach w parkach i na plażach. Wszystko wróci do normy, więc sprzedaż
też.
Piękny to optymizm i
ważny dla społeczeństwa, które już łakomie konsumuje „dar” epidemii, jakim jest
wprowadzona w zakresie niespotykanym dotąd praca i nauka online.
Technicznie rzecz
biorąc, praca zdalna nie jest nowym pomysłem, ale dopiero konieczność
powszechnego zamknięcia przetransferowała miliony pracowników, szkolniaków i
żądnych wiedzy przedegzaminacyjnej studentów w świat cyfrowej interakcji. Ich
nauczycieli siłą rzeczy też.
Jak analizuje Światowe
Forum Ekonomiczne (WEF), pandemia wypchnęła z „realnych” szkół prawie 1,2 mld
uczniów i studentów świata, z których co najmniej część spędza czas, od rana
klikając w różne „zumy”, „emestimsy”, „hangautsy”, „skajpy” i inne
komunikatory.
Ile młodych to robi i
z jakim efektem, nie wiadomo dokładnie nawet na niewielkim polskim podwórku, bo
sami słyszeliśmy, kiedy na pytanie dziennikarki o dzieci „zniknięte” z klas po
przejściu do sieci pewna dzielna kurator odpowiedziała rezolutnie, że „jest to
niedopuszczalne”. Ale dokładnych liczb nie zna.
Nie da się więc ukryć,
że nauczanie zdalne mimo wielu zalet ma jednak pewne wady, jak choćby dziwnie
niedostrzegany, a kluczowy dla „ludzkiej” nauki, brak bezpośredniej, fizycznej
interakcji pomiędzy uczniem i nauczycielem. To akurat dla autora poniższego i
innych „realnych” byłoby dobrą wiadomością, bo jeszcze przed pandemią wielu
wieszczyło przejęcie katedr przez sztuczną inteligencję i odesłanie belfrów do
lamusa historii.
Krótko puentując temat
onlinowego nauczania, które ma przecież także szkoleniowy, biznesowy wymiar:
stawiamy tezę, iż nie można skopiować metod nauczania z realu do online i
oczekiwać tych samych rezultatów. Konieczne jest zupełnie inne podejście. Ale
jakie, tego zdaje się na razie w systemach edukacyjnych nie widać. Optymistycznie
mamy się otwierać i wszystko będzie wracać do normy.
Wielkim wygranym onlajnu
zdaje się być też wielki biznes, który dzięki Covid mógł odesłać miliony
pracowników do domów. Wielu się może i ucieszyło, bo to piękna okazja do cięcia
kosztów teraz i później. Większa elastyczność, koniec owocowych czwartków i
darmowej kawy z korporacyjnymi pogaduszkami.
Również niejeden
pracownik zapewne pomyślał, że dobrze będzie pobyć w domu z rodzinką i zabawić
potomstwo, jednocześnie oferując online nowe polisy czy inne produkty. Zdaje
się jednak, że i ten początkowy entuzjazm już minął i płaczące w tle dzieciątko
powoduje obustronny stres uczestników transakcji. W domu pracę trudniej
zorganizować, kot miauczy, kasza kipi, no i te interakcje. A raczej ich brak,
bo w końcu Aronson pisał: człowiek
to „zwierzę społeczne”. A widział ktoś zwierzę zadowolone z onlajnu? No
właśnie.
Ciekawe są też analizy
Internet Institute z Uniwersytetu w Oxfordzie. Na przykład zapotrzebowanie na
pracę zdalną wielkiej już przecież społeczności freelancerów znacznie spadło po
okresowym wzroście na początku epidemii. I to w stosunku do lat poprzednich. A
wyjaśnienie jest proste, bo czy online, czy w realu, wszystkie firmy mają mniej
pracy. I dla własnych, i tych zewnętrznych online pracowników.
Kwitną natomiast różne
sklepy internetowe. W USA pandemiczna sprzedaż online wystrzeliła o 49% w
stosunku do lat poprzednich. Niektórzy wieszczą, że to już stały trend, bo
„świat się zmienia”. Inni zaś twierdzą, że ludzie nie mogą doczekać się
bezcelowego sobotniego włóczenia się po alejach centrów handlowych i
zagadywania pomocnych subiektów/ek.
Informujemy, że w celu zapewnienia jak najlepszej obsługi nasza strona korzysta z ciasteczek (plików cookies). Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na wykorzystanie przez nas plików cookies. Jednocześnie przypominamy, że w każdej chwili masz możliwość zmiany ustawień plików cookies. OK
Privacy & Cookies Policy
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.