Piotr Zadrożny, Menedżer Roku, prezes TUZ Ubezpieczenia, specjalnie dla „Gazety Ubezpieczeniowej”
Aleksandra E. Wysocka: – Po pierwsze,
serdecznie gratulujemy wyróżnienia Menedżer Roku Ubezpieczeń 2019. Co dla Pana
oznacza ta nagroda?
Piotr
Zadrożny: – To olbrzymie wyróżnienie. Jestem pod wrażeniem, jak
dużą wartość ta nagroda stanowi dla ludzi w kręgu ubezpieczeń. Odczuwam to,
odbierając gratulacje. Wiele osób podkreśla, że to prestiżowa nagroda od
prestiżowej, obiektywnej i opiniotwórczej gazety, która doceniła to, co robimy
w TUZ-ie. Wiemy w firmie, że wykonujemy owocną pracę, czasem się tym trochę
chwalimy, ale to bardzo cieszy, gdy nasze sukcesy zauważają także eksperci z
zewnątrz. Tytuł Menedżer Roku oznacza dla nas, że to była najlepiej wykonana
praca na rynku ubezpieczeniowym.
Joanna Zagórska: – Czyjeś reakcje
szczególnie Pana ucieszyły?
– Tak, niektórych agentów, którzy dzwonili z
gratulacjami, mówiąc, że są dumni, że z nami pracują. I to jest bardzo miłe, bo
w ubezpieczeniach sprzedaje się poprzez relacje i zaufanie do marki. Ale za
marką stoją ludzie, więc jeśli agenci mówią, że cieszą się, że pracują z nami,
z TUZ, to znaczy, że doceniają, jacy ludzie tutaj pracują. Nasi pracownicy też
się cieszą, bo dobrze jest pracować w fajnej firmie, a fajna firma to taka,
która jest doceniana przez innych. Wyróżnienie formalnie jest dla mnie, ale
wszyscy w TUZ-ie dobrze wiemy, że to sukces zespołu. Menedżer Roku to my, nie
tylko ja.
A.W.: – Czy pamięta Pan, dlaczego zgodził
się Pan zostać prezesem TUZ Ubezpieczenia? Nie czuł się Pan jak przed skokiem w
przepaść, na własne życzenie?
– Cóż, TUZ dopiero zaczynał pracować nad poprawieniem
opinii o sobie, kiedy zaczynałem tu pracować. To było pewnego rodzaju
wyzwaniem. Z czasem okazało się, że wyzwanie było znacznie większe, niż się
spodziewałem. Musieliśmy wykonać ogrom prac modernizacyjnych, żeby nasza łódka
popłynęła we właściwym kierunku. Ale udało się. Tak więc to nie był skok w
przepaść, lecz duży skok do przodu, a nawet trójskok.
J.Z: – Ale miał Pan świadomość ryzyka
związanego z trudną wówczas sytuacją firmy?
– Patrzyłem na to trochę inaczej: jak na okazję. Na
rynku było niewiele firm, w których miałbym szansę popracować nad ich
reputacją, postrzeganiem, rentownością, restrukturyzacją.
Łatwiej byłoby przejąć ster w innej firmie i tylko
pilnować, aby kurs był właściwy, ale podjąłem pracę w TUZ i dzięki temu mam
teraz powody do wielkiej satysfakcji, że zrobiliśmy coś naprawdę niezwykłego. W
historii ubezpieczeń w Polsce żadna firma nie przeszła tak radykalnej
transformacji zakończonej sukcesem. Tylko TUZ.
J.Z.: – Nie wahał się Pan ani chwili?
– Przez chwilę, ale wtedy usłyszałem wywiad z Marcinem
Prokopem.
J.Z.: – Dziennikarzem i prezenterem
Marcinem Prokopem?
– Tak, on mi bardzo pomógł. Ktoś go zapytał, dlaczego
odniósł sukces. Odpowiedział, że wielu ludzi lubi uporządkowane i bezpieczne
życie, boją się nowych szans, a on zawsze wchodził w drzwi, które się
otwierały. Nie bał się i nie żałował. Wtedy pomyślałem: „ma rację”. Jeśli nie
skorzystam z szansy pracy w TUZ-ie, nie będę miał okazji zbudować czegoś
ciekawego, taka szansa mogłaby się nie powtórzyć, bo jest mało firm, które mają
kłopoty i które można z tych kłopotów wyciągnąć. Ryzyko? Zawsze jakieś jest.
Gdyby się nie udało, rynek nie byłby tak zaskoczony, jak jest teraz [w tym momencie prezes Zadrożny się uśmiechnął].
A.W.: – Jaką firmą jest TUZ Ubezpieczenia
dzisiaj, a jaką stanie się jutro? Ma Pan klarowną wizję?
– Oczywiście, że mamy klarowną wizję. Jesteśmy firmą
bardzo ambitną, mamy bardzo ambitne plany. Do 2023 r. chcemy podwoić obecny
przypis składki. TUZ to firma młodsza i mniejsza od starych gigantów rynku, ale
bardzo dynamiczna. Jesteśmy szybcy i elastyczni, dzięki temu dostosowujemy
naszą ofertę do potrzeb agentów, brokerów i klientów, a jednocześnie wprowadzamy
nowoczesne technologie. W tym kierunku zamierzamy się rozwijać.
A.W.: – Pokonaliście długą drogę w krótkim
czasie. Rok 2019 zamknęliście na plusie. Jaki jest sekret tego sukcesu?
– Sekretu chyba nie ma, ale są źródła. Najważniejsi są
ludzie, którzy na ten sukces pracowali. Mamy świetnych pracowników, tworzą
atmosferę sukcesu, więc jesteśmy gotowi na sukcesy. Dzięki doświadczeniu i
zaangażowaniu pracowników, a nawet determinacji, redukujemy koszty i zwiększamy
sprzedaż.
TUZ jest firmą unikalną i lubianą przez agentów. Wielu
z nich o innych firmach mówi w trzeciej osobie, a o TUZ-ie mówią „u nas” lub „w
naszym TUZ-ie”. I to jest wspaniałe, że przez te wszystkie lata, odkąd TUZ
działa na rynku, nawet w poprzednim okresie przed moim przyjściem, firma
nawiązała z agentami bardzo ciepłe relacje. Myślę, że dzięki temu przeszliśmy
przez ciężkie czasy – razem z naszymi agentami. Dzięki temu, że zostali z nami,
że nam ufają i wierzą, że idziemy mocno do przodu. Jest wiele komponentów tego
sukcesu, ale to przede wszystkim ludzie. To oni nam pomagają, to oni tworzą
sukces.
J.Z.: – Jak chciałby Pan, aby TUZ był
postrzegany przez rynek, klientów?
– Bądź uczciwy jak TUZ. Podstawa tego biznesu to
uczciwość, która jest niezbędna, aby móc się cieszyć zaufaniem. Zaufanie w to,
że za pobraną składkę firma wywiąże się ze swojego zobowiązania, którym jest
pomoc poszkodowanemu. Pomoc terminowa i pomoc satysfakcjonująca z punktu
widzenia kwoty wypłacanej, jak i jakości tego świadczenia. Chciałbym potęgować
to wrażenie, przekonanie czy wiedzę, że TUZ to firma godna zaufania, uczciwa i
bezpieczna.
Z drugiej strony chciałbym, aby TUZ był firmą znaną z
tego, że pozwala utrzymywać zdrowy balans między życiem osobistym i pracą.
Chciałbym, aby TUZ był postrzegany jako miejsce pracy, do którego chce się
przychodzić, aby realizować swoje ambicje, plany, siebie, aby móc się rozwijać.
Bo tak w rzeczywistości jest, sam jestem tylko jednym z wielu przykładów. Są w
naszej firmie osoby, który pracują od początku, już blisko 16 lat, ale mam
nadzieję, że osób z podobnym stażem będzie coraz więcej.
J.Z.: – Jest Pan zapalonym triathlonistą,
z osiągnięciami.
– Nie, nie… Triathlonistą byłem jeszcze trzy lata
temu…
J.Z.: – Kolarzem, sportowcem.
– Bez osiągnięć, bardziej z zapałem niż z
osiągnięciami. [śmiech]
J.Z.: – Jakie cechy sportowca powinien
mieć dobry menedżer, aby odnieść sukces?
– Sportowcy dzielą się na długodystansowców i
sprinterów. Jestem bardziej długodystansowym dieslem niż sprinterską benzyną. I
wydaje mi się, że to jest ta cecha, którą powinien mieć każdy menedżer: metę,
czyli cel, wyznaczony w bardzo dalekim horyzoncie.
Dzięki szybkiej realizacji celów osiągnie się pewne
rezultaty, ale one muszą być trwałe. A trwałe są tylko wtedy, kiedy ma się
daleką wizję, metę bardzo daleko i w sposób wyważony i zaplanowany się do niej
dąży. Tylko równomierne rozłożenie sił i staranne zaplanowanie trasy może dać
sukces w długim okresie.
J.Z.: – Gdyby Pan mógł przyznać jakąś nagrodę
za rok 2019, to komu by ją Pan przyznał w ubezpieczeniach na polskim rynku?
– Uważam, że decyzja „Gazety Ubezpieczeniowej” to był
strzał w dziesiątkę [uśmiech].
Zostaliśmy docenieni za zmiany wizerunkowe i organizacyjne. Jesteśmy firmą,
która ciężko pracuje nad zmianą swojego wizerunku, co też jest dostrzegane
przez rynek. Właśnie zadzwonił do mnie agent i powiedział, że otwiera różne
strony w internecie i wszędzie nas pełno. To widać. Ktoś inny zapytał, czy
zmieniliśmy PR-owca, bo jesteśmy bardzo widoczni w różnych miejscach. To oznacza,
że ludzie nas dostrzegają. I dlaczego w takiej sytuacji miałbym myśleć o kimkolwiek
innym, jeśli sami wykonujemy tak ciężką i wspaniałą pracę, że powinniśmy sami
siebie nagradzać.
J.Z.: – W jakim kierunku powinien rozwijać
się rynek ubezpieczeń w Polsce?
– To jest temat rzeka. Popatrzmy choćby na wysokość
składek ubezpieczenia per capita w Polsce i np. w Czechach. Czesi znacznie
więcej przeznaczają na ubezpieczenia niż my. U nas problemem jest to, że
klienci kupują tylko ubezpieczenie obowiązkowe, natomiast niewiele pieniędzy
przeznaczają na ubezpieczenia dobrowolne – zarówno życiowe, jak i majątkowe. I
nad tym trzeba pracować, żeby Polacy lepiej rozumieli istotę i potrzebę
ubezpieczeń.
Trzeba edukować, aby kształtować w Polakach chęć lub
potrzebę ubezpieczania się, rozwijać poczucie świadomości, że są ubezpieczeni i
co to dla nich oznacza, a także pobudzać lub wspierać chęć wydatkowania środków
na wznowienia lub nowe ubezpieczenia. To powinno dotyczyć zarówno strefy
ubezpieczeń majątkowych, jak i życiowych. Ciężka praca przed nami, przed całą
branżą. Wszyscy razem powinniśmy zadbać o zwiększenie potrzeby ubezpieczeniowej
w społeczeństwie, o zwiększenie zaufania do ubezpieczycieli, ale z pewnością
nie osiągniemy tego, zaniżając wysokość składek. Nie tędy droga.
Dziękujemy za rozmowę.
Aleksandra Emilia Wysocka i Joanna
Zagórska